poniedziałek, 1 października 2018

BONUS: Sceny usunięte (DOKOŃCZONY!)

Cześć, cześć i czołem! Jeśli myśleliście, że pół roku temu widzieliście mnie po raz ostatni, wasze nadzieje były złudne nie musicie się już bać! Mój wewnętrzny masochizm oraz niechęć do wycierania sobie ust tudzież klawiatury postaciami LGBT+ oraz POC (tak, Rowling, na ciebie też teraz patrzę) sprawiają, że zawsze, ale to ZAWSZE wrócę na tego bloga. Ale mniej o mnie, więcej o przyszłości.


Oficjalnie ogłaszam październik miesiącem materiałów dodatkowych. Tych, które obiecałam w innym życiu ostatniej notce. Ponieważ jednak lolcontentu wystarczy na zaledwie trzy tygodnie, ostatni wpis tego miesiąca pojawi się dokładnie w Halloween, albowiem prolog drugiego tomu jest tak nieskończenie mroczny, że nie mogę sobie tego odmówić.


Co zaś się tyczy naszej dzisiejszej przygody… otóż Cassie lubi publikować na swojej stronie za darmo, a później dorzucać do książek w drogich kolekcjonerskich wydaniach fragmenty, które zostały usunięte w czasie edycji jej opus magnum. Przynajmniej tak można wnioskować, skoro nazywa je „scenami usuniętymi”, nazwa jest jednak nieco myląca. Niektóre, bardzo nieliczne ustępy rzeczywiście wyleciały zapewne z powieści w trakcie domniemanej redakcji, jednak część to typowe blogaskowe „oczami Tru Loffa”. „Miasto Kości” posiada takich bonusów pięć:
  • pierwotny prolog;
  • scena oczami Magnusa;
  • pocałunek Płowca i Eklerki z punktu widzenia Jacusia;
  • kolaboracja z psiapsiółą Cassie;
  • ponownie, Płowcy Buc opisujący nam ze swojej perspektywy pierwsze spotkanie z Eklerką.


Wszystko to brzmi szalenie fascynująco, ja wiem, jednakże czynniki zewnętrzne sprawiły, że zajmiemy się dziś jedynie trzema z wymienionych scenek. Na pierwszy ogień do odstrzału trafiło pięć minut Magnusa, gdyż dodatek ten ujrzał światło dzienne po raz pierwszy w serii „Diabelskie Maszyny”, gdy Cassie wpadła na genialny pomysł połączenia ze sobą dwóch serii w wielką Sagę o Pięknych Bucach. W związku z tym, ci z was, którzy nie znają Tessy Gray (i chwała wam za to), nie daliby scenie faka. Jeśli dobrnę kiedyś do momentu, gdzie Tessę rzeczywiście poznamy, nie omieszkam wówczas wrócić do tego fragmentu. Ku własnemu ogromnemu ubolewaniu, musiałam również odrzucić pierwsze spotkanie rodzeństwa McBuc z perspektywy Płowca. Dlaczego? Otóż znajduje się ono w jubileuszowej edycji „Miasta Kości” i, poza urywkiem udostępnionym przez Cassie tutaj, nie sposób tego odszukać w internetach. Ponieważ, jak zapewne się domyślacie, nie jestem na tyle zagorzałym hejterem, aby wydawać miliony monet na coś, czego nie cierpię i uważam za jedną wielką promocję bucery oraz toksycznych związków, musiałam spasować.


Nie rońcie jednak łez! Pozostają nam do analizy aż trzy fragmenty, które może nie porywają, ale z pewnością przypomną wam, z jakim rodzajem contentu mamy tutaj do czynienia. Rzecz jasna, rozpoczynamy od prologu, który miał otwierać caluśką serię. Myślę, że nie będzie wątpliwości, dlaczego ostatecznie nie pojawił się w powieści. Według mnie – i myślę, że przyznacie mi rację – jest to najbardziej blogaskowy tekst, jaki kiedykolwiek pojawił się na tej stronie w całej dotychczasowej historii analizy.


(Z uwag technicznych: prolog można znaleźć tutaj, po internetach zaś krąży fanowskie tłumaczenie, którego niestety chyba nie można przeczytać bez logowania, więc jeśli ktoś jest ciekaw, tutaj znajdują się screeny. Ponieważ jednak moją intencją nie jest znęcanie się nad dzieciakami, które chciały jakoś pomóc innym fankom ulubionej książki, zdecydowałam się na przetłumaczenie tekstu samodzielnie, zachowując styl (oraz pewne błędy stylistyczne) oryginału. By się nie powtarzać: pozostałe tłumaczenia również są mojego autorstwa).


Wita nas odautorska notka Cassie i jeśli nie czujecie powiewu nostalgii rodem z wczesnych onetowych blogasków, to czy w ogóle urodziliście się przed dwutysięcznym rokiem?


Notka autorki: Początkowo był to prolog „Miasta Kości”. Chciałam opowiedzieć kawałek historii z punktu widzenia Jace’a, ale gdy zabrnęłam dalej w fabułę, zrozumiałam, że lepiej zrobię, jeśli będziemy go obserwować głównie z perspektywy Clary. To uczyni go bardziej tajemniczym, a tajemnicze postacie zawsze są fajne.


Hmpf. Wiesz co, Cassie, nasze pojęcia tajemniczości chyba się różnią, skoro Jacusiowi wystarczył byle pretekst, aby zacząć z siebie wypluwać fragmenty swej tragicznej historii GDZIEŚ W JEDENASTYM ROZDZIALE PIERWSZEGO TOMU. Ale może chodzi ci o tę tajemnicę, jak daleko Płowiec jest w stanie się posunąć w typowych zachowaniach przemocowca, zanim uzna, że okej, już wystarczy.


Znaki na jego skórze opowiadały historię jego życia. Jace Wayland zawsze był z nich dumny. Niektórzy młodzi ludzie w Clave nie przepadali za szpecącymi czarnymi symbolami, nie lubili palącego bólu przytkniętej do skóry steli, nie lubili koszmarów przychodzących, gdy zbyt potężne runy zostały wytatuowane na ciele kogoś, kto nie był jeszcze gotów. Jace im nie współczuł. To ich wina, że nie byli silniejsi.


To jest dosłownie cały pierwszy akapit prologu, a ja już doskonale rozumiem, dlaczego jakikolwiek edytor mógłby nieśmiało zasugerować wywalenie takiego wstępu i zapomnienie o nim raz na zawsze. Nawet gdybym nie znała Jacusia, właśnie ujrzałabym własne oczodoły z powodu najsoczystszego rolleye’a w życiu. Ach, same mięczaki w tym Clave. Ach, te runy takie mroczne i niebezpieczne. Ach, ten Jacuś taki silny i męski.


On zawsze był silny.




Musiał być.


Rola Tru Loffa zobowiązuje.


Większość chłopców otrzymywała pierwsze Znaki, kiedy kończyli piętnaście lat. Alec miał trzynaście i uznawano to za bardzo młody wiek. Jace miał dziewięć.


Aha, Cassie napisała prolog przed trzecim rozdziałem i jeszcze nie wie, że dzieci otrzymują runę! Albo nie pamięta. Patrząc na rewelacje Luke’a o Klubie Frajerów, stawiałabym na to drugie.
+ Najwyraźniej dziewczynki otrzymywały pierwsze runy w innym wieku.


Jego ojciec wypalił Znaki na jego skórze z pomocą steli wyrzeźbionej w kości słoniowej. Spisał runami jego prawdziwe imię, a oprócz tego inne rzeczy.


Na przykład listę zakupów, przepis na spaghetti autorstwa ukochanej babci oraz login i hasło na maila.


— Teraz jesteś mężczyzną — powiedział mu ojciec. Tamtej nocy Jace śnił o miastach ze złota i krwi, wysokich wieżach z kości, ostrych niczym odłamki szkła. Miał prawie dziesięć lat i nigdy nie widział miasta.


Nie wiem, czy śmiać się, że Płowiec rzeczywiście był jednak w buszu chowany, czy przypomnieć, jak się chwalił, ile świata już nie zobaczył z ojcem jako dziesięciolatek. Wybierzcie sobie opcję, którą wolicie.


— Co z demonami? Też krwawią na czerwono?
— Niektóre tak. Niektóre krwawią rzadką krwią, zieloną niczym trucizna, a inne srebrną lub czarną. Tu mam bliznę po demonie, który krwawił kwaśną krwią koloru szafirów.
Jace wpatrywał się w bliznę ojca zdumiony.
— I zabiłeś wiele demonów?
— Zabiłem — powiedział ojciec. — I, pewnego dnia, ty też zabijesz. Urodziłeś się, by zabijać demony, Jace. Masz to w kościach.


Valentine musiał się poczuć strasznie zawiedziony, gdy miał wreszcie okazję zobaczyć Jacusia w akcji.


Minęły lata, nim Jace po raz pierwszy zobaczył demona, a jego ojciec był już wtedy martwy od kilku lat. Odsunął teraz koszulkę i spojrzał na bliznę w miejscu, gdzie podrapał go pierwszy demon. Cztery równoległe ślady pazurów, które biegły od mostka do ramienia, gdzie jego ojciec wytatuował mu runy czyniące go szybkim, silnym i niewidzialnym dla oczu Przyziemnych.


No tak, prawdziwy ideał z YA ma zarówno tatuaże, JAK I blizny. I właściwie ile lat minęło…? Bo zastanawiam się, kiedy konkretnie Jacuś zaczął nabywać to doświadczenie, za które wszyscy go opiewają jako nadzieję Nefilim.


Prędki jak wiatr, silny jak ziemia, cichy jak las, niewidzialny jak woda.


Jak szalona rzeka, jak tajfun, który obalił mur, a jednocześnie tak tajemniczy, jak księżyc, co wygląda tu zza chmur…


Jace pomyślał o dziewczynie ze swoich snów, tej z kręconymi, szkarłatnymi włosami. W śnie nie był dla niej niewidoczny. Patrzyła na niego z czymś więcej niż świadomością; w jej oczach było zrozumienie, jakby był jej znajomy. Ale jak ludzka dziewczyna mogłaby go dostrzec poprzez jego urok?


Czy ja naprawdę widzę opis głównej bohaterki oczami Tru Loffa, bez podkreślania tysiąc razy, jaka ona piękna? Czy ja mam dziś urodziny? Czy po prostu wszystkie lukrowane opisy w tej części Jacuś dostał na wyłączność?


Obudził się drżąc, zimny jakby zdjęto z niego skórę. To było przerażające, czuć się tak odsłoniętym, bardziej przerażające niż jakikolwiek demon.


Totalnie brzmi jak facet, który opowiada znanej jakieś trzy dni dziewczynie całą swoją historię. Totalnie. Może wyczuł wówczas, że łączy ich rodzinna więź i się ośmielił.


Znaki, których żadne ludzkie oko nie mogło dostrzec – co go cieszyło, gdy myślał o dziewczynie ze snu, sposobie, w jaki na niego patrzyła, jakby niczym się od niej nie różnił.


No tak, czy istnieje coś gorszego niż utrata statusu najbardziej wyjątkowego ze wszystkich płatków śniegu? Nie sądzę. Jacuś też nie.


Odarte ze swojej magii, Znaki na jego ciele były w końcu tylko znakami, bez żadnej mocy większej niż blizny na jego nadgarstkach i piersi, lub tej głębokiej blizny na sercu, gdzie dźgnął go morderca ojca, gdy miał dziesięć lat.




Dźwięk jego imienia wyrwał go z zamyślenia. Wołali go z korytarza, Alec i Isabelle, niecierpliwi, głodni polowania i zabijania.


Brzmi jak najdoskonalsza z charakterystyk. Szczególnie Aleca. Ten to już nóżkami na pewno przebierał z niecierpliwości.


Jacuś dołącza do przybranego rodzeństwa i na tym kończy się prolog. Który, jasna cholera, NIE MA NAWET JEDNEJ STRONY W WORDZIE. I dzieje się jakieś pół godziny przed pierwszym rozdziałem. I stanowi głównie pseudofilozoficzne rozważania Jacusia na temat jego własnej zajebistości. Jeśli istnieje coś bardziej blogaskowego to, proszę, pokażcie mi.
+ Ja wiem, że w przypadku pisaniny Cassie to nie jest nic nowego, ale ten prolog jest NUDNY. Tak porażająco pozbawiony czegokolwiek, co zainteresowałoby czytelnika, że nawet fanki ałtorki wyrażają opinię, że w sumie książka jest lepsza bez niego.


Przejdźmy jednak do czegoś znacznie bardziej soczystego, mianowicie sceny z bynajmniej nie rodzinnym pocałunkiem rodzeństwa McBuc, oczywiście oczami Płowca. Ten wdzięczny fragment, zatytułowany „When The Midnight Comes”, można przeczytać tu. Jest z punktu widzenia Jacusia, więc myślę, że możemy się spodziewać jakichś hot take’ów. Jeśli ktoś chciałby sobie odświeżyć oryginalny rozdział siedemnasty, zapraszam tutaj.


Pocałowałem twoje usta i złamałem twoje serce.


Uhu, zaczynamy z grubej rury. Ale skoro już wypisujemy, co Jaś Jacuś zrobił Małgosi Eklerce, dodałabym też słówko lub dwa o tych wszystkich razach, kiedy prawie ją zabił.


Mógł poczuć obecność Clary za sobą, siedzącą pośród pozostałości po ich pikniku, jej lekki oddech w chłodnym, pachnącym liśćmi powietrzu szklarni. Nie patrzył na nią, lecz prosto przed siebie, na zamknięte, lśniące pączki nocnego kwiatu. Nie był pewien, dlaczego nie chciał na nią spojrzeć.


Gdybym miała w sobie coś z idealistki, napisałabym, że to przez wyrzuty sumienia, bo uświadomił sobie, ile razy w ciągu ostatnich czterdziestu ośmiu godzin prawie zabił Eklerkę.


Jacuś wspomina pierwszy raz, gdy ujrzał kwiat północy w rozkwicie. Potwierdza tym samym moją teorię, że poza zielarstwem podstawami ogrodnictwa Hodge olał dosyć ciepłym moczem edukację przyszłego kwiatu młodzieży Nefilim.


Alec i Isabelle byli zainteresowani, aczkolwiek Jace pamiętał, że piękno kwiatu nie ujęło ich tak bardzo, jak jego.


Wiecie co mnie drażni bardziej niż Płowy Buc sam w sobie? Cassandra Clare, która takimi fragmentami próbuje nam wciskać, że w Jacusiu drzemie jakaś ogromna wrażliwość. Dlatego to Jacuś musi być ujęty pięknem kwiatka, to Jacuś dostrzega niezwykły talent Eklerki, to Jacuś zna kompozycje Beethovena. Jednocześnie to Jacuś jest najbardziej cyniczną, mającą w głębokiej pogardzie czyjekolwiek bezpieczeństwo czy życie postacią, która  uważa, że cały świat istnieje, by ją zadowalać. Ciekawe, kurnać, czy Płowiec gustuje też w ludzkiej wątrobie or somethin’.


Teraz, wraz z  wybiciem północy, obawiał się, że Clary zareaguje tak samo: zainteresowaniem lub nawet zadowoleniem, lecz nie zauroczeniem.


Jakież by to było straszne, gdyby Eklerka należała do przeciętnej, szarej masy… Jak jednak wiemy, tak się nie stanie. Wrażliwość na piękno jest u nich, he he, rodzinna.


Nie, nie mam zamiaru przestać, czeka mnie cały tom takich żartów, rozkręcam się.


Jacuś rozwodzi się nad tym, jak to chciałby wiedzieć, dlaczego oczekuje, że na Eklerce kwiatek zrobi takie samo wrażenie, kwiatek rozkwita, Eklerka wzdycha, koniec trailera.
Przejdźmy więc do tego, na co na pewno wszyscy przebieramy niecierpliwie nóżkami: pełnoprawną scenę pocałunku!


Jej zielone oczy błyszczały, skupiając się na widowisku. Zaciskała nieświadomie palce w geście, który – jak zdołał pojąć – znaczył, że chciałaby mieć pod ręką pisak lub ołówek, by uwiecznić to, co widzi.


Cassie. Napisałaś to pięć lat po wydaniu książki. Proszę, nie dodawaj Eklerce myśli, których wówczas nie miała, a tym bardziej nie dopisuj jej odruchów, które NIE ISTNIAŁY przez jakieś cztery tomy. Nawet w świecie, gdy bohaterowie wręcz chronicznie nie panują nad swoimi kończynami.


Czasem myślał, że chciałby patrzeć tak jak ona: widzieć świat jako płótno czekające na pokrycie farbami, kredą i akwarelami.


Wszystko to brzmi pięknie, bardzo romantycznie i doskonale pasuje do faktu, że Jacuś odkrył artystyczne skłonności Eklerki jakiś dzień wcześniej. Nie miał również za wiele okazji, by dostrzec u niej to rzekome postrzeganie świata, którego osobiście nie zauważyłam PRZEZ JAKIEŚ TRZYSTA STRON (nie, Cassie, wtrącanie w najmniej odpowiednich momentach skojarzeń z malarzami to nie to). Noale. Romantyzm. Wpisuje się też w ten dziwny, obcy byt o ogromnej artystycznej możliwości, który niby ma być Jacusiem. Jeśli wy też go nie rozpoznajecie, nie martwcie się. To nie wina rozstania z Płowcem na całe pół roku. To tylko Cassie nie umie pisać.


Czasem, gdy patrzyła na niego w ten sposób, niemal się rumienił; uczucie tak obce, że prawie nie potrafił go rozpoznać. Jace Wayland się nie rumienił.


Jace Wayland być mężczyzna. Jace Wayland zjadać na śniadanie dziesięć surowych jaj, a potem nacierać się mchem, ściółką i odchodami dzikich zwierząt, zanim wyruszy na polowanie.


Zastanawiał się, czy dotyk jego skóry sprawia, że jej puls przyspiesza w taki sam sposób, jak u niego.


Powinien. ZE STRACHU KURNAĆ, BO JESTEŚ PSYCHOLEM, Z KTÓRYM NIE SPOSÓB SPĘDZIĆ KILKU GODZIN BEZ NARAŻENIA ŻYCIA.


Najwyraźniej jednak nie, ponieważ odsunęła się, a jej mina wyrażała jedynie ciekawość.


Mam uwierzyć, że facet, który po zgnojeniu psychicznie Eklerki nadal wierzył, że przyszła do niego w środku nocy, by się obściskiwać… że tak pozbawiony empatii buc z drżącym sercem wypatrywał u Clary Sue oznak zainteresowania jego (nie)skromną osobą? I ich nie dostrzegał? Cassie, czytałaś w ogóle tę abominację po wydaniu?


Uśmiechnął się nieświadomie. To było niespotykane; zwykle tylko Alec lub Isabelle potrafili wypłoszyć śmiech z jego wnętrza.


Doprawdy? Z politowania? Bo Cassie, ja do twojej pisaniny nie zaglądałam od kilku miesięcy, ale jestem przekonana, że Jacuś szczerzył swoje płowe zębiska w dosyć podłym rozbawieniu całkiem często.


Bla bla bla, mamy powtórkę z dialogu na temat prezentów urodzinowych, aczkolwiek z jakiegoś powodu Cassie postanowiła zupełnie odpuścić sobie część o kąpieli w spaghetti. Wątpię, by chodziło tutaj o niechęć do kopiowania fragmentów starej pracy – wówczas w ogóle nie przepisywałaby tych samych dialogów. Zdaje się, że po prostu kompletnie zapomniała o całej sprawie, nie zbywając jej nawet zdaniem w narracji. Mamy bowiem wzmiankę, że Eklerka żartuje z prezentów urodzinowych, jednak równie dobrze może chodzić o jej poprzednią uwagę. Zważywszy na dysonans poznawczy, jaki można mieć pomiędzy kilkoma stronami TEJ SAMEJ książki napisanej przez Cassie, jestem naprawdę skłonna zaryzykować stwierdzenie, że kompletnie umknęła jej część oryginalnej rozmowy między McBucami.
+ Właściwie to właśnie po części omówiłam największy problem, jaki mam z wszelkimi dodatkami typu „Jaś i Małgosia rozsypują okruszki, ale tym razem POV Jasia”: uważam je w większości za cholernie odtwórcze, powtarzające niemal w stosunku 1:1 znaną nam treść i niezgrabnie maskujące, że tak naprawdę chodzi o spuszczenie się, dla odmiany, nad awatarem autorki, nie jej mokrym snem.


Uśmiechnęła się w ten sam sposób, co zawsze, gdy mówiła kompletnie niezrozumiałe dla niego rzeczy, zupełnie jakby wspominała z czułością. To wywoływało ukłucie zazdrości rozprzestrzeniające się po jego żyłach, choć nie był nawet pewien, o co właściwie jest zazdrosny. O Simona, który rozumie te nawiązania do przyziemnego świata, którego Jace nigdy nie będzie częścią? Przyziemny świat sam w sobie, do którego będzie mogła któregoś dnia wrócić, zostawiając radośnie za sobą jego wraz z jego krainą demonów i łowców, blizn i walk?


Przypominam, że ta dwójeczka prawie się nie zna. A większość ich znajomości Eklerka spędziła bliska śmierci, co Jacusia wcale nie obeszło. Jeśli w tej sytuacji powyższe nie brzmi jak cierpienia młodego stalkera, to może ja po prostu jestem za stara na literaturę YA.


Eklerka, jak w oryginale, pokazuje Jacusiowi swoją bliznę. Okazuje się niestety, że nie miałam racji z możliwymi innymi powodami odwrócenia przez Płowca wzroku, albowiem jedyną słuszną odpowiedzią pozostaje POŻONDANIE.


I zobaczył: na jej ramieniu rzeczywiście było jakieś znamię, chyba blizna, ale dostrzegł też dużo więcej. Dostrzegł krzywiznę jej obojczyka, światło oprószające piegi na jej skórze niczym złoto, pokrytą meszkiem krzywiznę ramienia, puls u nasady szyi. Dostrzegł kształt jej ust, lekko rozchylone wargi. Jej miedziane rzęsy, gdy je spuściła. I zmiotła go fala pożądania, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczył. Pragnął dziewczyn już wcześniej, to oczywiste, i zaspokajał to pragnienie; myślał o tym jak o głodzie, potrzebie swoistego paliwa, którego żądało jego ciało.


Przysięgam, że nie sądzę, abym kiedykolwiek miała trafić na coś trudniejszego do przetłumaczenia niż… to. Co zaskakujące, Cassie w 2012 była w stanie wykrzesać minimum czegoś, co można by nazwać chemią, ponieważ moim zdaniem ten opis Eklerki ma w sobie więcej… czegokolwiek niż cały rozdział siedemnasty. Ale potem wchodzi ta cała kwestia pożądania i… i po prostu nie. Nie ma w internecie gifu, który wystarczająco odda, jak mnie zemdliło. Myślę, że możemy już raz na zawsze ustalić, że Cassandra Clare nie pisze o siedemnastolatku. Pisze o dorosłym facecie, więcej! swoistej fantazji na temat faceta, podpisanej jako siedemnastolatek, by można było z niego zrobić Tru Loffa w książce celującej w nastoletni target.


Skoro tę kwestię mamy za sobą, powiedzmy to sobie wprost: Jace Wayland/Morgenstern/Fray/Whateva jest skrajnie obrzydliwy. Pod rozdziałem jedenastym jedna z czytelniczek porównała go do właściciela plantacji, który brzydzi się ciemnoskórych, ale jednocześnie nie ma problemu z molestowaniem niewolnic. I powyższy fragment pokazuje, jak wiele prawdy jest w tym porównaniu. Płowca kompletnie nie obchodzi, kogo zaciąga do łóżka, jego partnerki to dla niego jedynie gumowe lalki z opcją audio. Przypominam: niestety w świecie stworzonym przez Cassie wolność seksualna nie istnieje dla kobiety – chcesz mieć wielu partnerów? nie łączysz seksu z miłością? Oh well, ktoś cię zranił, gdy byłaś dzieckiem i teraz leczysz traumy z przeszłości poprzez bycie zdzirą. Dlatego tak, jak normalnie byłabym w stanie uwierzyć, że przynajmniej pewien procent partnerek Jacusia (kimkolwiek one są, skoro, jak już wiele razy pisałam, nie za bardzo jest skąd je brać, będąc skrajnie antypatycznym Nocnym Łowcą) to dziewczyny o podobnym podejściu. Bo w sumie kto inny chciałby iść do łóżka z gówniarzem, z którym nie ma o czym gadać? Jednak w świecie Cassandry Clare dziewczyny o takim podejściu nie istnieją. Więc tylko jedna strona tu kogoś wykorzystuje dla własnej przyjemności, a nawet, powiedziałabym, swoistego pojęcia higieny.


Ciśnie mi się na klawiaturę wiele słów, ale ograniczę się do jednego:


MIZOGINIA.


I nie, fakt, że z Clary jest inaczej, niczego nie naprawia. Wręcz przeciwnie! Jedynie pogrąża Jacusia, Cassie i całą tę chorą książkę. Ponieważ wracamy do tego, o co już piekliłam się w przeszłości: nienawiści do własnej płci. Wartościowania, które dziewczyny są lepsze, a które gorsze. I, rzecz jasna, lepsze zawsze będą te naturalne, niedbające o wygląd, ale naturalnie piękne, artystyczne wallflowers. Też miałam kiedyś taką opinię, ale chodziłam do pierwszej-drugiej gimbazjum i leczyłam sobie w ten sposób kompleksy. A nie wciskałam to do książki dla młodych dziewczyn, tym samym utrwalając chore podziały w głowach kolejnego pokolenia.


Ja pierdziukam, zapomniałam, w jakim bagnie usiadłam.


Pozwolicie, że przeskoczę kilka kolejnych linijek opisujących czyste, nieskalane pożądanie Jacusia wobec siostry.


(…) sposób, w jaki wymówiła imię Simona, znów obudził w nim nienawiść. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego: nic nie wytrącało go z równowagi tak jak ona.


Przepraszam, z czego? Cassie, jesteś pewna, że nie zrobiłaś jakiejś literówki? W którymkolwiek momencie tej zbyt długiej i piekielnie nudnej książki Jacuś był w stanie choćby ZBLIŻONYM do równowagi emocjonalnej? Naprawdę?


Przeskakujemy kolejną porcję zachwytów nad Eklerką, ponieważ tu Cassie się nie oszczędza i ZA KAŻDYM RAZEM poświęca na to cały akapit, przez co zaczynam tęsknić za opisami Płowca. Bla bla bla, Iza mnie nienawidzi, i wtem! Płowiec mówi Clary Sue, jaka to ona nie jest pikna.


Nie potrafił nic odczytać z jej twarzy. To było prawie tak, jakby nigdy wcześniej nie powiedział dziewczynie, że jest piękna, ale nie mógł sobie przypomnieć, by kiedykolwiek nie był to wykalkulowany ruch. Tym razem wyszło niezamierzenie.




Mamy prawie 2019, może ktoś powie autorkom YA na uszko, że najszybszy sposób, by do reszty obrzydzić Tru Loffa, to pisać z jego punktu widzenia? Ponieważ nie sądziłam, bym była w stanie bardziej nienawidzić Jacusia, ale jednak, cholera, wyszło!


Nie potrafił stwierdzić również po jej głosie, co myśli. Jego zdolność rozszyfrowywania innych najwyraźniej go opuściła i nie rozumiał, dlaczego.


Słońce, nie może cię opuścić coś, czego nigdy nie miałeś.


Coś przed nimi się poruszyło – biała smuga światła – i nagle się zatrzymała, obracając do niego, będąc już otoczoną jego ramionami, i była ciepła i delikatna, i ją całował.
I był tym zdumiony. Przecież on nie postępuje w ten sposób; jego ciało nie robi niczego bez jego zgody.


No widzisz, a ostrzegałam! Ostrzegałam, że to choroba z tym brakiem kontroli nad własnym ciałem!


Ale ona smakowała tak słodko, jak jabłka i miedź, a jej ciało drżało w jego ramionach. Była taka mała; jego ręce ją otoczyły, by nie straciła równowagi, a on poczuł się zgubiony.


Może jestem przewrażliwiona, ale opisywanie Eklerki takimi przymiotnikami jak „small” w połączeniu z naszym ustaleniem, że siedemnaście lat to Płowiec ma tylko na papierze, sprawia, że czuję pewien dyskomfort podczas lektury.


Teraz rozumiał już, dlaczego pocałunki w filmach są kręcone w taki sposób, w jaki są (…).


Wybaczcie niemerytoryczny komentarz, ale: XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD


Brawo, Cassie. Nocni Łowcy ledwo potrafią korzystać z telefonu, a Jace jeszcze kilka akapitów temu narzekał, że nie wie nic o świecie Przyziemnych, LECZ WTEM! wie, w jaki sposób kręcone są pocałunki w filmach. Czyli jakieś widział. Czyli kompletnie nie myślisz o tym, co piszesz. Kochani, nowy rekord: dysonans poznawczy na przestrzeni około PÓŁTOREJ STRONY.




Bla bla bla, opis pocałunku tym razem zajmuje aż trzy akapity łącznie i nie będę was torturować szczegółami, zwłaszcza że tłumaczenie tego chyba by mnie zabiło. Jedyną nowością, jaką dostajemy, jest wewnętrzny zawód Płowca, że po TAKIM pocałunku Clary nie zasłabła z wrażenia. Do interpretacji dowolnej.


Zrozumiał wreszcie, dlaczego ludzie trzymają się za ręce: zawsze sądził, że chodzi o posiadanie, powiedzenie „to moje”. A przez cały ten czas chodziło o podtrzymywanie kontaktu. O mówienie bez słów. O „chcę cię mieć przy sobie” i „nie odchodź”.


Cassie. Musiałabyś mi zapłacić Bursztynową Komnatą, żebym uwierzyła, że Jacuś nadal nie tkwi na chorej chęci oznaczania terenu. SZCZEGÓLNIE, ŻE ZA JAKIEŚ TRZY MINUTY ZROBI EKLERCE AFERĘ O NIC.


Płowiec rozmyśla, jak to chce zabrać Eklerkę do swojej sypialni. Nie w głowie mu jednak brudne szatańskie tango, o nie! On chce, by Clary Sue wkroczyła do jego sanktuarium, chce z nią leżeć na łóżku i ją przytulać, i wstawcie sobie tu inne platoniczne aktywności, które pokażą, że Eklerka jako jedyna jest godna jego miłości, bo tak. Tylko błagam, nie każcie mi tego tłumaczyć na polski. Na to nie dostanę L4.


Oczywiście, festiwal braku kontroli nad tym, że dotyka się drugiej osoby, przerywa wejście Simona.


Mam przesrane.


No masz. Właśnie utknąłeś w pozbawionym chemii romansie z własną siostrą.


Prawdę powiedziawszy, nie czytałam nigdy tego fragmentu, więc był on dla mnie taką samą premierą, jak i dla was, drodzy czytelnicy. Moje wrażenia?




Nie tylko obnaża to po raz kolejny, jakim obrzydliwym typem jest Płowiec i każe mi czytać tysiąc sto opisów Eklerki, które są nie tylko dużo dłuższe, ale i, cholera, dużo bardziej monotonne. Nie. To najjaskrawszy przykład lenistwa Cassandry Clare jako autorki (kompletny brak dawania faka temu, co działo się w tomie, z którego ma pochodzić scenka) oraz tego, że ta kobieta wciąż pisze tę samą książkę. Szczerze? Przez połowę lektury odnosiłam wrażenie, że Cassie zwyczajnie pochrzanili się tru loffowie, ma ich w końcu tylu w uniwersum. Ewentualnie zapomniała, na jakim etapie emocjonalnym był Jacuś w pierwszym tomie. Jaka nie byłaby prawda – analiza tego czegoś podziałała na mnie niczym wiadro pomyj. Już pamiętam, jaką samobójczą misję na siebie wzięłam.


Na koniec został nam najambitniejszy cross-over tego roku co w sumie ma sens, skoro w tym roku rzeczywiście został dorzucony do wydanej książki, strzeżcie się, Avengersi! Jak wspomniałam, jest to kolaboracja pomiędzy Cassie, a Holly Black, autorką m.in. cyklu „Kroniki Spiderwick”. Przyznam szczerze, że nigdy nie miałam okazji przeczytać niczego autorstwa pani Black, z wyjątkiem jej opowiadania w zbiorze „21 Proms” po którym zrozumiałam ludzi, którzy chcą usunąć Johna Greena z tej planety i było ono całkiem przyjemne, szczególnie na tle większości antologii. W ramach ciekawostki, omawianą kolaborację można uznać poniekąd za kanon, ponieważ właśnie to jest historia, przez którą Eklerka poczuła się taka wykluczona z rozmowy w rozdziale jedenastym. Nie mam zielonego pojęcia, kim są Kaye, Roiben, Corny i Luis poza tym, że brzmią jak imiennicy środków czystości, więc oczywiście pełnia mojej uwagi skupi się na naszej wesołej drużynie.


Kaye naprawdę nie oczekiwała, że Nocni Łowcy pojawią się w Księżycu w Kubku, szczególnie nie w dniu otwarcia.


No cóż, świeżo otwarty lokal to zawsze miejsce, do którego jeszcze nie dostali zakazu wstępu.
+ Tak na zupełnym marginesie: chcąc sprawdzić, czy internet mi podpowie, jak mogłabym przetłumaczyć nazwę lokalu mniej dosłownie, zostałam wrzucona w świat… kubeczków menstruacyjnych. Jestem tylko ciekawa, czy to celowe.


Nie była właściwie pewna, co konkretnie robili Nocni Łowcy.


Ja też, Kaye, ja też. Poza epatowaniem bucerą niczym radioaktywny odpad promieniowaniem, ale tego oficjalnie w obowiązkach nie mają.


Zdawali się wierzyć, że świat nawiedzały demony, nosili mnóstwo broni, tatuowali się wzajemnie i nie wierzyli nikomu spoza swojego kręgu.


Cassie, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale kumpela cię chyba strollowała, bo ten opis leży bardzo blisko tego, jak ja określiłabym Nocnych Łowców.


Któregoś razu Kaye zauważyła, że nigdy nie widziała żadnego demona, a, naprawdę, widziała całkiem sporo niezwykłych rzeczy. Nocny Łowca, z którym rozmawiała, odpowiedział, że to najlepszy dowód na to, że Nocni Łowcy wykonują swoją pracę.


Tak, zdecydowanie pani Black zaczyna trollować.


Irytowało ją to, ponieważ nie tylko wierzyli w demony, ale również uważali, że faerie takie jak ona również były po części demonami.


Wiem, że to niby efekt cross-overu dwóch różnych uniwersów, ale tak pięknie się zgrywa z kompletnym brakiem kompetencji u wszystkich znanych nam Nocnych Łowców…


Mamy krótki opis, ile dla Kaye znaczy jej nowy lokal, jak pieczołowicie wybierała każdą ozdobę wnętrza itp, oraz jak inni życzą jej powodzenia – dostała nawet kosz ciast od jakiegoś rycerza, ale ponieważ wypieki zawierają magiczne owoce, podpisano je „nie dla ludzi”. Cóż, strzelba Czechowa prawie spadła mi na głowę, ale to właściwie oczywiste, czego będzie dotyczyć ta krótka historyjka, więc nie czepiam się specjalnie.


Oczywiście, nareszcie nadciągają Nocni Łowcy.


Mieli skłonności do zwracania na siebie uwagi, nawet jeśli zwykle ubierali się, jakby naprawdę nie mieli takiego zamiaru.


Wciąż nie załapali, że wiktoriańskie kiece z firanki i kostiumy asasynów niekoniecznie pozwolą się im wtopić w tło.


Cóż, trudno było ignorować grupę wysokich, uzbrojonych po zęby ludzi, których kości policzkowe były równie ostre, co ich broń.


Gdyby mnie ktoś pytał, noszenie na widoku broni jest nie tylko głupie, ale również dosyć niestosowne, jeśli nieco ponad dziesięć lat temu Nocni Łowcy urządzili masakrę Podziemnych. Nie mówiąc już o tych setkach lat rekreacyjnego polowania na nich.


Ledwo nasz Kwiat Młodzieży Nefilim wkracza na scenę, Isabelle rzuca się w ramiona Meliorna, jednego z rycerzy z Jasnego Dworu.


— Isabelle — powiedział — Jesteś urocza niczym wierzba.
Kaye uśmiechnęła się pod nosem. Ach, komplementy faerie. Niektóre wierzby były urocze, inne nie, więc ten właściwie nic nie znaczył. Mimo wszystko Nocna Łowczyni, Isabelle, sprawiała wrażenie mile połechtanej jego słowami; chwyciła go za lekko spiczaste uszy – może był tylko w połowie faerie? – i pocałowała czule.


Szczerze powiedziawszy, mam problem z tym fragmentem. Z jednej strony kompletnie nie zgrywa się z wizją Isabelle-bezlitosnego wampa, którą znamy z pierwszego tomu, kompletnie ignorując wiek postaci. Z drugiej zaś… no właśnie. Wiek Isabelle. W powyższym fragmencie zachowuje się właśnie jak typowa piętnasto-szesnastolatka, spotykająca się ze starszym chłopakiem, który bardzo się jej podoba. A z trzeciej… to kolaboracja. Nie potrafię pozbyć się z tyłu mojej głowy wizji Cassie, która kiwa głową z aprobatą, bo tak, właśnie tak Isabelle zawsze reaguje, szukając ciepła i akceptacji płci przeciwnej, a wszystko przez te traumy z przeszłości.


To była nowość. Nocni Łowcy randkujący z faerie?


Holly, proszę, przestań punktować kumpelę, bo chyba robisz to nieświadomie.


Płowiec i Tokenowa Reprezentacja LGBT podchodzą do baru, pytając o jedną z pozycji w menu.


— Shot espresso w kubku do kawy — wyjaśniła Kaye. — Nie dla amatorów.
Blondyn wyszczerzył się. Miał ten rodzaj uśmiechu, który mają naprawdę atrakcyjni ludzie, świadomi, że są naprawdę atrakcyjni. To było więcej niż nieco onieśmielające.
— Myślę, że przekonasz się, że nie jestem amatorem w żadnej dziedzinie.


Daję słowo, Jacuś to ten typ faceta, który wysyła obcym dziewczynom na instagramie prośby o nagie zdjęcia tylko po to, by po pięciu minutach bez odpowiedzi napisać, że i tak nie są takie atrakcyjne, jak im się wydaje.
+ Gdybym ja usłyszała coś takiego od klienta, nie wiem, czy bardziej by mnie zmroziło z zażenowania tym tekstem, czy dyskomfortu, że taki burak do mnie zarywa.


— To znaczy, że chcesz jedno czy nie? — Kaye zawsze czuła się niezręcznie w towarzystwie facetów takich jak on, przekonana, że sobie z niej żartują.


Większość kobiet czułaby się niekomfortowo w towarzystwie Jacusia, ale niekoniecznie dlatego, że sprawia wrażenie, jakby się z nich nabijał.


— Myślę, że to znaczy, że jeśli wyjdziesz zza lady i spędzisz ze mną kilka minut w jakimś bardziej ustronnym miejscu, nie będziesz rozczarowana.












JA NAPRAWDĘ SĄDZIŁAM, ŻE TA SCENA BĘDZIE DLA MNIE NAJŁATWIEJSZA, A TYMCZASEM MAM OCHOTĘ IŚĆ PO WIADRO.


Kaye nie dowierza, że obcy facet naprawdę proponuje jej seks przy klientach, w środku zmiany, czemu się wcale nie dziwię. Alec opieprza Jacusia, a na scenę wkracza Corny, kimkolwiek jest. Wnioskuję, że przyjacielem Kaye. Stosuje typową technikę na odstraszenie buca tego rozmiaru, tj. mówi Płowcowi, że Kaye ma chłopaka.


— Na poważnie? — spytał Jace, nadal uśmiechając się w ten czarujący sposób, który utrudniał irytowanie się na niego.


Nie, kurnać, wcale nie utrudniał. Taki letni chamski podryw to jest, do cholery, MOLESTOWANIE SEKSUALNE. Cat calling podpada pod werbalne molestowanie seksualne i ten palant WŁAŚNIE. TO. ROBI.


Panie i panowie, nasz Tru Loff.


— Na poważnie to on ma wielgachny miecz — odpowiedział Corny — I może tu wpaść lada chwila.
Dłoń Jace’a powędrowała do jego pasa.
— Cóż, skoro chcemy poważnie dyskutować o wielgachnych mieczach…


Część mnie nigdy nie pozbędzie się przekonania, że ten palant chciał rozpiąć spodnie.


Alec po raz kolejny udowadnia, że jest zbyt dobry dla tego chorego uniwersum, starając się przystopować kumpla. Jakimś cudem Płowiec decyduje się go posłuchać i wystarcza mu zamówienie dwóch kaw i ciastka.


— Ciastka nie są dla ludzi — zaprotestowała Kaye.
— Nie jesteśmy ludźmi — odparł Jace.


Kiedy akurat się przy tym nie upieramy, tłumacząc tym przy każdej okazji, dlaczego jesteśmy lepsi od tych brudnych Podziemnych, prawdaż.


Kaye chce znów protestować, jednak Corny robi nam wszystkim przysługę i podaje Jacusiowi żądane ciastko. Pominę tu długi akapit, w którym Kaye próbuje sama przed sobą usprawiedliwiać, że Płowcowi nie powinna stać się krzywda po zjedzeniu ciastka, skoro jest częściowo aniołem. Słońce, naprawdę nie masz powodu się obwiniać. Nawet gdyby był  stu procentach Przyziemnym, miałabyś prawo mu to podać po cyrku, jaki odstawił.


Alec zebrał resztę, którą im wydała i wrzucił do słoika z napiwkami. Współczuła. Jego zauroczenie Jacem było równie oczywiste, co to, że ma zły dzień.


…czy Alec ma na czole wytatuowane wielkimi, tęczowymi literami, że jest gejem? Ponieważ naprawdę nie rozumiem, JAK stopowanie kumpla przed byciem skończonym bucem, ma wskazywać, że się w rzeczonym kumplu?
+ Zły dzień to on ma od jakichś siedmiu lat.


Wtem mamy kolejne cameo, w kawiarnii pojawia się pijany Magnus, rozdając ulotki z zaproszeniem na swoją imprezę. Z opisu dosyć jasno wynika, że nie sposób pomylić go z faerie, jednak w rozdziale jedenastym jasno wynika, że Izzy dostała ulotkę od kelpie. W Pandemonium. Tak odanalizatorsko wtrącę, że naprawdę nie rozumiem potrzeby upychania WSZYSTKICH nawiązań w jednej scence rodzajowej, szczególnie kiedy nie tylko kompletnie przeczą treści książki, ale też robią z bohaterów idiotów. Jak wiemy, Magnus wygląda bardzo charakterystycznie, a nikt z naszej świętej trójcy go nie rozpoznał na imprezie.


Wszystko jest pięknie, spokojnie, aż tu wtem! Jace zaczyna się rozbierać.


— Corny — powiedziała Kaye — Zrób coś. Wiesz, że to absolutnie twoja wina. To ty dałeś mu to ciastko.
Corny obserwował rozbierającego się Jace’a z uniesionymi brwiami i zadowolonym wyrazem twarzy.
— Myślę, że mogę być geniuszem. Nie powstrzyma tego nawet, jeśli mi zapłacisz.


Corny, kimkolwiek jesteś, chcę wysłać ci kwiaty.


Naprawdę nie chcecie, abym wam tu przytaczała cały akapit nagłych zachwytów nad ciałem Jacusia, jednak muszę się z wami podzielić niesamowicie ważną informacją, że Płowiec nie ma sześciopaku. On ma dwunastopak na brzuchu! Taki jest zajebisty, a co.


— Może moglibyśmy sprawić, żeby robił tak codziennie? — zasugerował Corny, gdy Jace rozpiął swoje jeansy. Alec próbował go zatrzymać, jednak Jace wyminął go zręcznie i radośnie zrzucił z siebie spodnie.
— Nie próbuj mnie powstrzymać, Alec — powiedział — To ciało musi być wolne.




Rany, jakież to zabawne. Boki zrywać. Czy podobny Element Komiczny nie przewijał się przez każde onetowe opko o Huncwotach?


Po założeniu na głowę poroża Jace wybiega nago na ulicę, co właściwie mnie cieszy, ponieważ Cassie nie zdołała nigdzie wtrącić, jak zgrabne są jego pośladki.


— Na Anioła — Alec westchnął cierpiętniczo — Kolejne miejsce, do którego nie będziemy mogli wrócić. Myślałby kto, że w mieście tak wielkim jak Nowy Jork…


Biedny chłopak, niech ktoś go wreszcie uratuje z tego uniwersum. Gapiącego się na niego Magnusa również. Najwyraźniej właśnie odkryliśmy prawdziwy cel wstawienia go do tego cross-overa.


— Powinniśmy wywiesić na nim banner — zasugerował Corny — Wyobraź sobie zainteresowanie taką reklamą.


Okej, przyznaję. Ten jeden żart był akurat w miarę zabawny.


Dlatego też tym pozytywnym akcentem kończymy dzisiejszy odcinek. Jeśli czegoś się nauczyliśmy, była to powtórka, że w pisaninie Cassie jest albo nudno, albo człowiekowi ciśnienie skacze z powodu ilości szkodliwych treści.


Do zobaczenia!


P.S.: Pragnę serdecznie pozdrowić osobę, która trafiła na bloga, wyszukując „dick in kinga”. Kingi może nie mam, ale dicka owszem! I to nawet płowego!

38 komentarzy:

  1. Ten fragment był... jak brazylijska telenowela. Jak dzieła Michalak. Jak moje wyobrażenie o nieudanym romansie. Komentarze absolutnie trafne.
    W ogóle osobiście jak widzę zabieg pod tytułem "truloff's POV" to zawsze jakoś odechciewa mi się czytać. I myślałam, że to nie będzie ciekawe, ale blogaskowość była tu tak silna, że w porównaniu książka właściwa wypada nawet całkiem znośnie... może wydawca dostał całe coś napisane w tym stylu a później wersję poprawioną i kontrast był tak duży, że właśnie dlatego puszczono to do druku?
    I jeszcze raz: super, że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas śmiałam się, że książka nie przeszła żadnej redakcji, ale właśnie, jak się zastanowić, jest dosyć spora różnica w stylu pomiędzy oryginalnym prologiem czy POVem Jacusia, a powieścią. I to przemawiająca na korzyść powieści, gdzie 5 lat później można by po Cassie oczekiwać jakiegoś wyszlifowania przy tylu publikacjach. Więc w sumie edytor chyba zaharował się na śmierć, próbując nadać tej abominacji brzmienie podobne do książki. XD
      :)

      Usuń
  2. Mamy chyba już wygrywa co do Porównania Notki, bo naprawdę o byciu "niewidzialnym jak woda", jeszcze w życiu nie słyszałam. Woda może być przeźroczysta, nie niewidzialna. Cassie?
    "Jace im nie współczuł. To ich wina, że nie byli silniejsi." Drugie zdanie a mi się już nóż w kieszeni otwiera. Ach ach, Jacusiu, mam ci przypomnieć twoje foyer, które na moment przeniosło się do garażu? każdy ma inny próg bólu, więc zamknij się bardzo ładnie proszę ,bo dostaniesz po głowie.
    "Alec miał trzynaście i uznawano to za bardzo młody wiek. Jace miał dziewięć" Jak pisać jakie Cassie 101: Alec jest niby ok, ale JACE JEST SUPER DUPER EXTRA< DALIŚMY MU WCZEŚNIEJ RUNĘ, ŻEBY WZIĄŁ I UMAR (na razie zignorujmy rozdział 3), CO SIĘ BĘDZIEMY...
    Um... Nie mówi się, że masz to we krwi? Taka mała uwaga, bo nie wiem, jak jest w oryginalnie, zakładam jakiś angielski idiom. No hate, though! EDIT: Nope, to jednak Cassie i jej fantazja. Jako, ze jeszcze nawet nie jestem an anglistyce nie mam zielonego pojęcia, czy tego się po prostu rzadziej używa, czy tow Cassie strzelił piorun poetessy.. Nie mniej jednak, dziwnie to brzmi...
    Również padłam na twarz, widząc tych żądnych krwi Lightwoodów. i zgadzam się, Alek pewnie pierwszy pod drzwiami stał, drąc się wniebogłosy, poganiając resztę. Ba! tak krzyczał, że aż biednego Hodge'a wystraszył i biedak pomylił składniki do herbatki Szkiele-Wzro i zamiast tego zrobił herbatkę Żywej Śmierci...
    Jacuś zjadał tylko 10 jaj? E tam, Gaston bije go na łeb, ten jadł tuzin. Idź płakać Jace do Aleka, może cię pocieszy... noale Alec ma Magnus także ups, jesteś sam, hm... Tak bardzo mi przykro, że nie.
    Przy cierpieniach młodego stalkera kwikłam niemiłosiernie. A że ja głupia, zupełnie wyszłam z formy to parsknęłam herbatą w klawiaturę. No dzięki xd
    Przepraszam ja bardzo, CO zobaczył? jej puls? A co on, wampir? Może słyszał jeszcze jej krew w uszach, tylko pomyślał, że nagle ktoś mu muszelkę do ucha przytknął to i nie zauważył? Jezu, Cassie, czytaj co piszesz!
    Ja pizgam, jeśli Clary smakuje jak miedź to ja podziękuję. Wolę nie mieć potem metalu w ustach i się zatruć, ale Jacuś proszę cię bardzo, idź przede mną, ja nie zapłaczę a ty umrzesz eeeee... spełniony?
    Oba fragmenty wkurzyły mnie niemiłosiernie, ale w tych niespokojnych czasach, gdy serial jest zagrożony tak bardzo się cieszę, że udało ci się powrócić i nadal ci się chce! To nie lada wyczyn! tak bardzo się stęskniłam za twoimi uwagami! A potrzebuję czegoś, żeby się relaksować przed maturką (czytaj: nie myśleć o tym bardzo bardzo, ignorować mocno mocno), także moja radość wzrasta. Ponadto jeszcze pracuję nad podniesieniem jakości fanficzka, także jeszcze zdążę się czegoś nauczyć ^^
    CDN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do rozkraczenia się tekstu: są dwie możliwości. Albo usuniesz CAŁY ten post (przekopiowując uprzednio jego zawartość do Worda czy czegoś podobnego) utworzysz nowy i wkleisz go tam, albo będziesz musiała poszperać w kodzie HTML, bo to prawdopodobnie on ci schrzanił formatowanie. Mogło im coś strzelić właśnie tam. Powinnaś wejść w post. Tam z lewej strony masz do wyboru "nowy post" i "html". Wejdź tam. Szczerze nie mam pojęcia jak poprawna linijka takiego kodu powinna wyglądać, ale jako, ze przy kodowaniu akapitów często tam wchodzę, myślę, że powinno wyglądać to mniej więcej tak: div style="text-align: justify;"(tam między na początku div i na końcu justify pownny być te znaki odpowiednio ten < i >, ale blogger mi nie da komentarza dodać jak tam ci zapiszę) to jest pierwsza linijka, mówi o tym, że masz ustawiony tekst na wyjustowany i (prawdopodobnie) dopasowany do formy wyglądu bloga. Z tego co widzę u siebie, powtarza się pon po każdym enterze, jeśli chodzi o tekst wyjustowany. Taki scentralizowany wygląda raczej tak: div style="text-align: center;". Fun fact, może w podobny sposób zakodować akapit, ale o tym może kiedyś. Znalazłam też coś w necie, może pomoże: https://forum.blogowicz.info/topics106/nowy-szablon-problem-z-rozjechanymi-postami-vt6146.htm
      Niemniej jednak ciesze się z powrotu i czekam bardzo na dalsza część :P
      C.D.N. (pewnie za "kilka" godzin :P)
      Sonia <3

      Usuń
    2. Oke, nevermind, widzę, że już ci się naprawiło xd

      Usuń
    3. Cassie cały czas strzela poetessa i to są porównania co najmniej dziwne, zwykle, gdy miałam "nie no, tu tłumaczenie popłynęło", za pięć minut, po sprawdzeniu oryginału robiłam "nevermind". Jej porównania są po prostu STRASZNE i tak kompletnie z dupy, że kiedy tłumaczyłam fragment z pocałunkiem i przeczytałam, że Clary smakuje jak miedź, byłam święcie przekonana, że coś się popsuło i chodzi o koperek, BO TO BY MIAŁO WIĘCEJ SENSU.

      Jace: ich wina, że nie byli silniejsi, c'nie.
      Also Jace: ZŁAMANA NOGA, AŁA, AŁA, UMIERAM.

      Ja już się nawet tego widzenia pulsu nie czepiam, choć to nie jest widoczne gołym okiem. Miało być romantycznie, wyszło creepastycznie. Nie pierwszy raz, nie ostatni.

      Ja nie pamiętam, czy serial przypadkiem nie został już w ogóle anulowany? Bo pamiętam, jak Emeraude mówiła, że będą żałowali, że go skasowali, aczkolwiek tak, czasy niespokojne, ech. A ciąg dalszy będzie zapewne późnym wieczorem. xD

      Już dostałam, jak widać, pomoc z rozjeżdżaniem się tekstu, jakaś w ogóle mi nieznana własność z zawijaniem tekstu się przestawiła, jak miło, blogspot, jak miło. Niemniej dzięki za taki mały eposik z chęcią pomocy, nie ma to jak wierni czytelnicy! <3

      Usuń
    4. Co do serialu: zostal skasowany, ale ja do siebie tego nie dopuszczam i wraz z fandomem walcze o 4 sezon,bo serio, Freeform zachowuje się jak dziecko. Ja, nie mając żadnego pola w dziedzinie marketingu, prowadzenia firmy itp. jestem w stanie dostrzec kardynalne błędy jakie Freeform popełnia, ale cóż, przyjdzie kryska na matyska...
      A co do pomocy: nie ma za co, ja zawsze chetna ^^
      Sonia ❤

      Usuń
    5. "Jesteś urocza niczym wierzba." Kurna, Meliorn jesteś piekny jak topola a Jacek cudny niczym akacja... No na litość, od kiedy porównuje się ludzi do drzew? Ja słyszałam o kwiatach, ale drzewach? To już jakiś wyższy poziom!
      Co do picia... Jacek ma 16 lat a mówi o swym "doświadczeniu". Na czym, przepraszam, na herbatkach Hodge'a (ja nie odpuszczę tych herbatek, w coś jest) I nie martw się, nie jesteś sama, ja też przez chwilę się przestraszyłam, że zamierza zdjąć spodnie...
      BORZE LIŚCIASTY, ZOSTAWCIE W TEGO ALEKA. Koles wrzucil do słoika napiwek ergo jest uprzejmy ergo jest gejem? Halo??? Czy ktoś tu jeszcze panuje nad sytuacją?
      Co do Magnus Z Dupy Się Pojawiającego: pamietajmy, że mamy inny rok a Magnus był tak shypowany, że Cassie MUSIAŁA go wcisnąć. Po prostu wtedy nie wiem czy sporo osób by przeczytało. Bonusowe punkty, gdyby przystawiał się do Aleka, ale Boru dzięki, tego nie zrobił... No bo to by było przecież taaaaaaakie romantyczne prawda??? Edit: przeszłam dalej i mamy tego Magnusa... JEŻU JAK BYK, JA ŻARTOWAŁAM, CHOLERA, CASSIE!
      Ależeco. Jak powstaje dwunastopak? Postawił sobie wszystkie opakowania kawy Kaye na brzuchu czy co? Bo to jak na razie jest dla mnie jedynym logicznym wytłumaczeniem...
      Hihihi teraz tylko czekać na następną analize 😍 Mam nadzieję, że dasz rade z tym wszystkim, bo ja w sumie też zapomniałam jak bardzo źle Cassie pisze (i wtedy moje ego zalicza skok i radośnie zaczynam pisać, będąc w głębokim przekonaniu, że ja aż tak źle nie umiem 😅), także pamiętaj, ja tu aktywnie bede szukała karnetu do SPA dla ciebie ^^
      Do zobaczenia!
      Sonia ❤

      Usuń
  3. Rosalio, jak miło Cię widzieć z powrotem! Ostatnio zapoznawałam się delikatnie z 'Shadowhunters' (ponieważ nie mam tyle czasu i cierpliwości, by oglądać cały serial, odtwarzam sobie na Jutubie na sceny, które z jakiegoś powodu przyciągają mój wzrok) i owa czynność bardzo wzmogła mą tęsknotę za Twoimi analizami. Proszę Cię, doprowadź ten projekt do końca (włączając, że tak sobie wyrażę pobożne życzenie, kroniki Bane'a, chcę się przekonać, czy naprawdę są tak kiepskie, jak słyszałam)!

    Przeczytałam sobie ten fragment pierwszego spotkania i, mój losie, jakim cudem to chłopię w ogóle dożyło -nastych urodzin, skoro wystarczy pierwsza lepsza ładna panna, żeby niemal wypaplał sekrety supertajnej organizacji?

    "Aha, Cassie napisała prolog przed trzecim rozdziałem i jeszcze nie wie, że dzieci otrzymują runę! " - przyznam się bez bicia, że po analizie pierwszego tomu nadal do końca nie ogarniam, jak to z tymi runami jest. One są wypalane na skórze na stałe? Czy też można je "zakładać i zdejmować" wedle potrzeby (np. walczę z supersilnym demonem - ciach! runa siły Wyrwidęba)? Bo jeśli to pierwsze, to Nocni Łowcy powinni w pewnym momencie wyglądać niczym członkowie Mara Salvatrucha (wszak wszystko w życiu może się przydać), a jeśli to drugie, to o co takie wielkie halo?

    Weszłam na tę stronę z opisem całusa i teraz potrzebuję pomocy w interpretacji nagłówka: łucznik to zapewne Alec, ruda - wiadomo, blondasek z mieczem to Jacuś, domina z batem to Iza - ale kim jest to chłopię drugie od prawej, patrzące z wyrzutem na otaczający je świat?

    Fascynuje mnie smak miedzi, tak Bella Swan opisywała kiedyś krew. Może Jace przypadkowo ugryzł Clary podczas całusa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, ale to BARDZO chcę się zająć Kronikami Bane'a, ponieważ nie wiem, co słyszałaś, ale są tak kiepskie. Jak wszystko tutaj. Dlatego zapewne będę sobie dozować przyjemność obcowania z dzieUem, acz postaram się już tak nie znikać xD

      No bo te inne ładne panny nie wzbudzały w nim takiego szlachetnego pożądania, o! Tylko zwierzęcy popęd, a wtedy się w ogóle nie rozmawia, to i żadnych sekretów nie zdradzisz.

      Szczerze to i Cassie sama nie jest pewna. Raz mówi o tatuowaniu, raz o wypalaniu, aczkolwiek, sugerując się tym, co widzimy choćby w serialu, są raczej wypalane i bledną z czasem, ale można je aktywować, przesuwając nad nią stelą. Czy coś. Gdzieś w serii sugeruje to również stwierdzenie, że Iza była piękna mimo blizn po runach.

      Chłopię patrzące z wyrzutem to Simon. Nadal nie mogę, jak lamerską dostał pozę w porównaniu z resztą składu podstawowego. xD

      Patrząc na jego skłonności, nawet bym się nie zdziwiła.

      Usuń
    2. "Chłopię patrzące z wyrzutem to Simon. Nadal nie mogę, jak lamerską dostał pozę w porównaniu z resztą składu podstawowego. xD" - to jest Simon?! A gdzie okulary przegrywa i sweterek w serek?!

      Maryboo

      Usuń
    3. Co do Kronik Bane'a - słyszałam, że Cassie zgwałciła historię w imię swego widzimisię i że Magnus jest tam wybitnie irytujący. Drugie w przypadku postaci tego uniwersum mnie nie dziwi, ale jestem ciekawa pierwszego.

      Usuń
    4. Simon przechodzi później ewolucję, by być godnym własnego trójkąta romantycznego. XDD

      Co do Cassie i gwałcenia historii... Cóż. Ona ma ku temu skłonności.

      Usuń
    5. "Simon przechodzi później ewolucję, by być godnym własnego trójkąta romantycznego." - ...no, jeżeli ostateczna forma Simo-Pokemona ma wyglądać w TEN sposób, to ja osobiście głosuję jednak za sweterkiem.

      Usuń
    6. Uwierz mi, zatęsknimy za sweterkiem nieraz XD

      Usuń
  4. Wypadałoby się przywitać - hej, hej.
    Ja tu nowa twarz?... nowy nick jestem.
    Ogólnie czaję się tu gdzieś od tego zacnego rozdziału siedemnastego, ale jakoś nigdy nie przyszło mi na myśl się ujawnić.

    Gdyby ten prolog wydali... gdyby go wydali to bym po zdaniach: "Jace im nie współczuł. To ich wina, że nie byli silniejsi.", rzuciła ten twór w cholerę.
    Honorowa nagroda dla Jonathana Christophera Waylanda/Herondale/po prostu Pana 50-nazwisk-na-sekundę za nieustanne pobijanie rekordu w bucowatości.
    Albo order dla CC za stworzenie jednego z najgorszych tru loffów w literaturze ya.
    Nie wiem co gorsze.
    (Może to działanie zamierzone? Może to pewien rodzaj sztuki? A CC jest geniuszem? ...nie. Eh, przydałoby się w końcu wyspać, bo mi wali na mózg.)

    Poza tym to pora założyć oficjalny dziennik z porównaniami stworzonymi przez Cassie.
    Mieć coś w kościach? Czy Dżejsik jest zbyt "cool", żeby miał to w krwi jak zwyczajny człowiek?
    A pocałunki z Klaryśką smakowały miedzią... Chłopie, jesteś pewien, że, no nie wiem... ci się jakoś kierunki nie pomyliły i może żeś się wytarabnił na jakąś klamkę od drzwi?
    Nevermind.
    A Alec z dziką chęcią do pójścia na polowanie i tak wygrał wszystko.
    Od dziś jedyne poprawne wyobrażenie to: Alec i Izzy wyjęci żywcem z epoki kamienia łupanego, próbują się dobić do pokoju Dżejsika, wybijając w drzwiach dziurę serafickim ostrzem jak maczugą. A ten taki biedny elegancik, mężny elegancik, bo jak inaczej, czeka na rudzielca na białej kaczce... coś mi się bajki pomieszały xD
    Simon jako chłopie patrzące z wyrzutem to mistrzostwo.
    Serio, taki kozacki dream team, że wow, a tu taka lebioda siedzi... Nie mogę :D
    Do chłopiny pewnie dotarło po prostu, w jakim on ksiopku siedzi.

    Więc to koniec moich wywodów, gdzie gadam bzdety i próbuję być śmieszna?, w każdym razie czekam na więcej, żeby mieć argumenty w dyskusjach nawracających zagubione dusze.

    I szkoda serialu, bo mimo wszystko starał się załatać grzechy główne książki.

    To chyba tyle.

    Pozdrawiam
    - P.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze chętnie witam nowe twarze, nowe nicki, a przede wszystkim nowych czytelników. :D

      Zaczynam coraz bardziej żałować, że tego prologu ostatecznie w książce nie ma. Jak pięknie by wtedy to cholerstwo flopnęło i Cassie nie wydawałaby co roku kolejnej książki o tym samym. Ech. Pomarzyć można.

      Cieszmy się, że Cassie nie poszła krok dalej i Valentine nie uwzględnił, w których krwinkach Jace ma bycie Nocnym Łowcą. :D
      Co do pocałunku: w sumie to Clary jest ciągle opisywana jako "mała", więc mógł źle wycelować, jakby nie patrzeć...
      Alec i Isabelle w wersji troglodyckiej to wizja piękniejsza niż cała dzisiejsza analiza. XD Choć nie tak piękna jak Simon siedzący niczym smutny członek boysbandu pośród asasynów. XD

      Usuń
  5. Spojrzałam na stronę, gdzie Simon siedzi z wyrzutem.
    Płowy Buc wygląda jak rockman, który chce rozbić gitarę ale nie wie, jak to się robi :D
    Eksterytorialnysyndrombobra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie w sumie najbardziej bawi, że Eklerka Z RYSIKIEM KURDE wygina się jak szalona, niczym natchniony asasyn, a Simon wygląda, jakby miał dropnąć album indie rocka. XD

      Usuń
  6. Płowy Buc po raz kolejny udowadnia jak paskudną jest osobą. Aż brak mi słów na to, co się tu wyczynia.
    Aż go sobie wyobraziłam mówiącego ludziom chorym na deptesję, żeby po prostu przestali być smutni. Grrr!

    A co do Aleca i Isabel żądnych krwii... Ani trochę mnie to nie dziwi, bo patrzący na wszystkich z góry Jace ma tak zachwiany osąd, że równie dobrze może ich po prostu oceniać własną miarą. Co po raz kolejny nie świadczy o nim dobrze (delikatnie rzecz ujmując).


    P.S. uwaga, uwaga, małe ogłoszenie połączone z autoreklamą. Jeśli ktoś miałby ochotę, to zapraszam Was serdecznie na mojego bloga z opowiadaniem. W końcu się przełamałam i postanowiłam podzielić się z moją (jak dotąd cichą) twórczością.
    Tak więc zapraszam i mam ogromną nadzieję, że komuś się spodoba.
    upadajacedzieci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, a napisałaś to przed aktualizacją notki... On się robi coraz gorszy...
      I leczyli stany lękowe kryształami!

      W sumie ta teoria ma sens, też o niej pomyślałam. Z drugiej strony, przeczy temu niestety fakt, że Jace przecież doskonale wie, że Alec się boi demonów.

      Na pewno wpadnę przy okazji! :D

      Usuń
    2. Również chętnie poczytam opowiadanie... i chamsko się podepnę z własną autoreklamą. Otóż Twój post zainspirował mnie do wrzucenia w bloger własnego przydługiego opowiadania (Po prostu chcę się dowiedzieć, czy dalsze tego pisanie ma sens).
      Więc jakby komuś się chciało, to zapraszam na
      wszechswiatsiezaciol.blogspot.com
      (Dla jasności: rozdział 1 i następne pisałam 3 lata temu, więc mogą być jeszcze ciut blogaskowe... cała reszta też może być. Albo nie. Sami oceńcie.)

      Usuń
  7. Myślałam, że scenki bonusowe mnie po prostu rozbawią swoją nieudolnością i tym, że autorka nie pamięta, co napisała w książce. O ja naiwna! Rzygać mi się chce, a ta scena w barze dla Podziemnych jest z rodem z komedii klasy x połączonych z występami Korwin- Mikki.
    To jest po prostu obrzydliwe. I te proponowanie seksu przez Jacusia w wieku ilu? Szesnastu lat? Ode mnie facet za taką odzywké usłyszał by spier...a jeśli by się nie odczepił dostałby kopa. To po prostu obrzydliwe.
    Silje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cassie najwyraźniej bawią żarty z molestowania seksualnego. Not suprised at all.

      Usuń
  8. "— Myślę, że to znaczy, że jeśli wyjdziesz zza lady i spędzisz ze mną kilka minut w jakimś bardziej ustronnym miejscu, nie będziesz rozczarowana." - najbardziej satysfakcjonującym rozwiązaniem tego wątku byłaby odpowiedź barmanki (zakładając, że sama jest pełnoletnia), iż nie uważa młodzików w wieku licealnym za towar do wzięcia.

    "…czy Alec ma na czole wytatuowane wielkimi, tęczowymi literami, że jest gejem?" - ja myślę, że Alec podczas wszystkich interakcji z Jacusiem musi wyglądać jakoś tak: https://tenor.com/es/ver/love-sailor-sailor-moon-flowers-in-love-adore-gif-4881593

    Generalnie nawet podoba mi się ten fragment, Jacuś jest tu kozłem ofiarnym i robi z siebie kretyna, daję mocne 4/10. Aż dziw, że Cassie pozwoliła na takie upupianie swojej ukochanej pacynki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "najbardziej satysfakcjonującym rozwiązaniem tego wątku byłaby odpowiedź barmanki (zakładając, że sama jest pełnoletnia), iż nie uważa młodzików w wieku licealnym za towar do wzięcia." -> i mocny, porządny cios w jego złote lico, tak żeby zakrył się nogami (chociaż po głowie chodzi mi raczej "taki, który urwie mu łepetynę" - przez niego budzą się we mnie najgorsze instynkty).

      Usuń
  9. Po przeczytaniu fragmentu o e... doświadczeniach Jayce'a mam dwa przemyślenia:
    On nie odróżnia kobiety od lalki że sex shopu. Równie dobrze mógłby korzystać z usług prostytutek, taki ma mniej więcej stosunek do partnerek i tak je portretuje mizoginka Clare.
    To typowa postawa rodem z harlequina. Tam też tru loff chędoży pół uniwersum, tam też jest mentalność wiktoriańska " chłop musi bo inaczej się udusi", tam też bohaterka jest dziewicą nieskalaną, a byłe kochanki tru loffa są pokazane jako Evil Bicze Prostetuty.

    Ela TBG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ta wiktoriańska mentalność nadal się utrzymuje w literaturze kierowanej do kobiet, szczególnie nastolatek i wiele autorek chyba nie łapie, co w tym obrzydliwego.

      Usuń
  10. Ale to jest zły kicz! I ten gówniarz,co r obi z siebie twardziela w stylu "pijany dres w barze" i te teksty: "Był silny" -Chuck Norris normalnie!

    "Cóż, trudno było ignorować grupę wysokich, uzbrojonych po zęby ludzi, których kości policzkowe były równie ostre, co ich broń.
    To zabawne jest!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się czuję aż niezręcznie, że autorka tak się podnieca nieletnim XD

      Usuń
  11. Sorry, że jak zwykle nie na temat, ale mam jedno małe lub duże, ale raczej chyba delikatne pytanko do każdego kto będzie chciał odpowiedzieć i znikam. Czy dzisiaj można jeszcze napisać książkę YA o grupce postaci, gdzie wszyscy są rasy białej i hetero? Akcja miałaby się dziać w dzisiejszych czasach w USA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, bo zdecydowanie wiele książek z patologicznej półki tak ma, ale byłaby zwyczajnie nierealistyczna, zwłaszcza w USA. Świat ogólnie jest bardzo zróżnicowany i dalsze stwarzanie pozorów, że wszyscy są straight cis white ppl jest wg mnie zwyczajnie głupie, zwłaszcza że kolor skóry postaci czy jej orientacja nie wpływają na jej charakter, więc?? Jedyne, co zmienia to zainteresowanie płcią/tło rodzinne i pewne relacje z otoczeniem. Także osobiście uważam, że takie książki są nie tylko jak dzieci, które zatykają uszy, zamykają oczy i ignorują rzeczywistość, ale też są zwyczajnie leniwe. I w ludziach budzi się świadomość, że świat nie jest biały i hetero, więc coraz mniej ludzi podchodzi do takiej obsady bezkrytycznie.

      Btw co miało znaczyć to „w dzisiejszych czasach”...? Chyba nie chodziło o straszne fatum poprawności politycznej? XDXD

      Usuń
    2. W dzisiejszym USA to rzeczywiście mało realistyczne żeby postacie nie zetknęły się z nikim innym niż biały hetero człowiek... aczkolwiek myślę, że jeśli po prostu główni bohaterowie są biali i hetero, to nie jest to żadna patologia. Często piszemy o osobach podobnych do nas, bo to łatwiejsze i np trudno heteroseksualnemu człowiekowi czasem opisać życie uczuciowe osoby homoseksualnej. Nie zawsze też trzeba wspominać o orientacji i kolorze skóry bohaterów, chyba, że na przykład jakiegoś przezywają rudzielec i ma dziewczynę, która jest istotna fabularnie. Wtedy trudno, żeby był np homoseksualnym Aborygenem. Wciskanie na siłę głównych bohaterów z innym kolorem skóry i orientacją może wręcz zaszkodzić książce... są faktycznie ludzie, którzy wartość książki mierzą ilością mniejszości seksualnych i narodowych w niej zawartych, ale myślę, że to bardzo mały procent i spokojnie możesz napisać coś, gdzie nie ma konkretnie napisane: o, a ten tutaj to pochodzi z Wietnamu. A tamten jest bi. Może któryś z bohaterów w rozmowie wspomnie, że jego sąsiadka przechodziła obok domu ze swoją dziewczyną? Albo będą rozmawiali o tym, czy wujek Jeff wrócił już z żoną z wakacji u swoich teściów w Singapurze? Są różne możliwości wprowadzenia w książkę postaci niebiałych i niehetero i nie trzeba z nich robić głównych bohaterów.

      Usuń
    3. Miałam na myśli, że jedyne książki dla młodzieży w ostatnich latach w USA, które spełniają ten warunek, to powieści typu "After", "The Kissing Booth", "Bad Boy's Girl" czy połowa książek Johna Greena. Ja się zgadzam, że sama tokenowa reprezentacja jest zła i szkodliwa, czego dowodem jest analizowana seria w ogóle, ale moim zdaniem, jeśli ktoś bierze na siebie pisanie YA, którego akcja dzieje się w tak zróżnicowanym kulturowo miejscu jak USA, to... w sumie jaki jest powód, by cała obsada na pierwszym planie BYŁA biała? Ja wiem, że to jest prostsze, ale imo w pisaniu nie chodzi o chodzenie na łatwiznę, zwłaszcza jak jednocześnie bierze się za osadzenie akcji w USA, przy czym failuje mnóstwo AMERYKAŃSKICH autorów, bo mają w nosie research, a ci spoza USA failują jeszcze częściej, szczególnie Polacy. Więc wrzuca się samego siebie w wyzwanie, a jednocześnie idzie się na łatwiznę. I ja nie mówię, że koniecznie na pierwszym planie musi być jakaś reprezentacja, ale w takim środowisku to jednak wygląda sztucznie, jeśli postaci nie są osadzone w bardzo konkretnych warunkach, typu rodziny WASP.

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pytanie od osoby która czytała tylko jedną powieść johna greena (19 razy katherine) i której całkiem się ona podobała: dlaczego niektórzy ludzie chcą go usunąć z powierzchni Ziemii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat „19 razy Katherine” jest w porządku, z dwiema jedynie drażliwymi kwestiami, które są dosyć drobne, sama je lubię. Ta powieść jest w sumie bardzo nie-greenowa, więc nie widać pewnych typowych dla Greena tropów jak:
      a) fetyszyzacja do maksimum Maniac Pixie Dream Girl, jeśli narratorem jest chłopak;
      b) wiecznie jeżdżąca po swojej płci szara myszka, która nie wie, jaka jest piękna, jeśli bohaterką jest dziewczyna;
      c) główny bohater to zwykle typowy nice guy, który wierzy, że bycie miłym dla kobiety powinno się zwracać w seksie;
      d) romantyzacja palenia, co nie jest wielkim problemem, ale jest zwyczajnie głupie i irytujące, jak on to zawsze przedstawia;
      e) pretensjonalne, kompletnie nierealne postaci, co nie było ewidentnie zamierzone.

      Większość jego książek to taka mdląca papka zmiksowana z fantazji typowego nerda. W „21 proms” były dwa naprawdę paskudne w wymowie fragmenty, w jednym chłopak mówi bohaterce, że jest o wiele piękniejsza etc od swojej przyjaciółki, bo jedyna droga do komplementowaniu to zdyskredytować inną samicę.

      Usuń