poniedziałek, 7 września 2020

No cóż.

 *wchodzi na scenę i stuka w mikrofon*

Halo? Wszystko działa? Słychać mnie? Chyba słychać.

Kochani. Nie czarujmy się. Wiele razy mówiłam, jak wdzięczna jestem za czytelników tego bloga, komciających lub też nie, więc myślę, że należy się Wam ode mnie szczerość, nawet jeśli nie jest to najmilsza szczerość.

Za każdym razem, kiedy obiecywałam stały powrót, naprawdę myślałam, że dam radę. I choć dużo się w moim życiu działo, z perspektywy czasu widzę, że zwyczajnie nie mogę wiecznie zwalać na swoje osobiste problemy braku chęci do analizy Cassie. Chodzi o coś innego. Ja to wiem i może niektórzy z Was też to wiedzą.

Otóż każda z tych wyklętych przez wszelakie bóstwa książek jest IDENTYCZNA. Potem robi się tylko bardziej seksistowsko, rasistowsko i ogólnie niezbyt smacznie (jeszcze bardziej), ale to w koło macieju to samo. I nie wiem, może jakiś czas temu jeszcze dałabym radę przez to brnąć, jednak teraz wolę robić inne rzeczy. Czytać książki, które lubię (albo tak złe, że aż śmieszne, ale jednocześnie nie rozbierając ich na czynniki pierwsze na piśmie. W głowie zawsze to robię i tak). Oglądać filmy i seriale, grać w gry, bo nie po to kupiłam sobie tego Wieśka Trójkę, żeby na mnie tylko szyderczo patrzył z biblioteki na steamie, nie? Robić dużo rzeczy, w każdym razie. A przede wszystkim: P I S A Ć. Nie wiem, czy się tu chwaliłam, czy nie, ale moje opowiadanie zostało wydane w zbiorze (co nie jest znów takim wielkim powodem do dumy, teraz łatwo się wydać, ale miło, że zostałam zaproszona bez zgłaszania się) i to dało mi trochę powera, żeby przysiąść trochę nad swoimi pracami. Bo wiem, że mam talent, bo to ta jedna rzecz, w której na pewno jestem dobra i kiedyś wydam coś, z czego faktycznie będę dumna (znaczy z tekstu jestem, ale z okoliczności mniej, więc...). Ale na razie piszę sobie fanficzki i obyczajówki z (o ironio!) moją ulubioną autorką z blogspota, bo mam ambicję pokończyć historie, które siedziały w mojej głowie od lat. I w tym wszystkim nie ma miejsca dla Cassie, nie na tyle, bym siedziała kilka godzin nad dokumentem i analizowała JEDEN rozdział jej pisaniny. Bo ja wiem, że ona źle pisze. Bo Wy wiecie, że ona źle pisze. Bo, na szczęście, coraz więcej ludzi wie, że ona ŹLE PISZE. Więc myślę sobie, że chciałabym skupić się na sobie. Bo ja nie mam wielkich ambicji pisarskich, ja sama myślę, że jeśli uda mi się wydać, pewnie zostanę zaszufladkowana w YA i jestem, jak to się mówi, perfekcyjnie okej z tym. Bo tak sobie myślę, że skoro ten gatunek zalewa szambo, to wysuwanie alternatywnych dla tego szamba propozycji to w sumie jedyna sensowna opcja przekazania targetowi jakichś lepszych treści. Bo analizy się fajnie pisze i fajnie czyta (ileż ja mam do nadrobienia w analizach do czytania, to ja nawet nie...), ale w sumie piszemy sobie do takiego zamkniętego grona. Ktoś może nie znać tekstu źródłowego, ale jest z tej "świadomej" części internetów i wie, że tekst źródłowy jest zły.

Nie wiem, brzmię chyba strasznie pompatycznie, ale po prostu chodzi o to, że analizowanie Cassie szkodzi teraz bardziej mnie niż Cassie, bo kradnie mój czas, który mogłabym poświęcić na szlifowanie własnego talentu. Dlatego z tego miejsca chciałabym (kolejny raz) powiedzieć

DZIĘKUJĘ!!!

Za każdy komentarz, każdy żart, cholera, za każde obejrzenie Shadowhunters z mojego polecenia, bo ten serial jest daleki od ideału, ale nadal go bardzo lubię. Za każde wyświetlenie. I za to czekanie, aż wrócę. Przykro mi, że nie wrócę. Przynajmniej nie przewiduję tego.

However, jeśli komuś naprawdę brakuje moich wywodów, to na moim twitterze od dwóch tygodni robię live reading Harry'ego Pottera. Tak, mam dwadzieścia trzy lata, owszem. W każdym razie, przypomina to trochę formą analizy, ponieważ urządzam sobie mnóstwo dyskursów dorosłej osoby, rozprawiam się trochę z lukami fabularnymi (albo tymi, co za nie uchodzi) i, osobiście, uważam, że jest jednak lepsze od analizowania Cassie, bo rozbieram na czynniki pierwsze coś, co nie jest jednoznacznie złe. Na razie przerobiłam cały pierwszy tom i prawie skończyłam drugi. Jeśli ktoś jest zainteresowany, wrzuciłam linki, trzeba najechać myszką (nie wiem, co miałam w głowie, robiąc ten szablon, że linków nie widać). Jeśli nie to też fajnie, nie?

No, to chyba tyle. Mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze.

Rosalia

P.s. Gdyby ktoś szukał dobrych autorek YA to polecam Marissę Meyer i Leigh Bardugo! Nie są to wybitne pisarki, ale ich YA są naprawdę przyjemne i trzymają poziom, zwłaszcza Bardugo.