niedziela, 15 października 2017

17. Kwiat północy

UWAGA #1: Bardzo dziękuję Oswin Oswald za komentarz na temat kwestii medycznych. Jak zapewne dało się zauważyć, moja wiedza z tego zakresu jest tak podstawowa, że bardziej się nie da i ograniczona głównie tym, co wiem z EDB, szkoleń BHP etc. Dlatego też, jeśli wyłapiecie jakieś absurdy, które mi umknęły, śmiało to punktujcie.
EDIT: A skoro już przy Oswin Oswald jesteśmy, w związku z jej urodzinami, o których dowiedziałam się z komentarza, pragnę zadedykować jej dzisiejszą analizę. :D


UWAGA #2: Ciekawość bywa zgubna. Zbyt zgubna. Moja doprowadziła mnie do przeczytania „Miasta Kości” w oryginale, co robiłam głównie podczas sterczenia w korkach. Mogę powiedzieć jedno: jeśli kiedykolwiek podczas czytania analizy doszliście do wniosku, że styl Cassandry Clare pozostawia wiele do życzenia, wierzcie mi – przekład to jedynie namiastka. Z pewnością nie mogę odmówić wersji anglojęzycznej tego, że szybko się ją czyta. Problem w tym, że bardzo złe opka też często można przeczytać „na raz”, bo przelatują człowiekowi przez mózg w minutkę, nawet mimo topornego stylu. To właśnie ten przypadek. Każde głupie porównanie czy sformułowanie, które wytknęłam? Jest w oryginale. Ożywające kable, Jace kojarzący się Clary z filmem dokumentalnym (że też dostrzegłam głupotę tego zdania dopiero po czasie!), schody jęczące jak staruszka i wiele więcej. Szczerze mówiąc, współczuję tłumaczom książek Cassie, bo redakcja ewidentnie poddała się na starcie. Więc tak, pdf, na którym pracuję, jest okropny, ale zazwyczaj doskonale oddaje poziom warsztatu, jaki miała Clare w czasie pisania „Miasta Kości”.
Ciekawe, czy wydanie z 2015 roku jest znośniejsze. Niestety tej wersji online nie znalazłam, a nie zamierzam wydawać na książki pani Clare więcej pieniędzy niż już przepuściłam. (Choć przyznam szczerze, analiza charakterów naszych protagonistów autorstwa Clave brzmi na lepszą zabawę niż maraton „Brooklyn 9-9”. Podziwiam Cassie, że cały czas potrafi na nowo trzepać kasę z tego samego, nie ośmieszając się jak Meyer).


Swoją drogą, rozmawiając z koleżankami z roku, dowiedziałam się, że jedna z nich z trudem przebrnęła przez tom pierwszy, a sięgnąwszy po „Miasto Popiołów”… poległa po pięciu stronach. Olu, jeśli kiedyś to przeczytasz – zdecydowanie nie jesteś sama.


Wracając do analizy, przygotujcie sobie wiaderka. Nie, nie uświadczymy niczego bardziej niesmacznego niż sam romans Jacusia i Eklerki, który z zasady mnie odrzuca. Po prostu dziś, nim nastąpi (kolejna) drama, Cassie najpierw obrzuci nas lukrem. Tak, kochani. Dziś podejrzymy randkę Płowego Buca i Clary Sue mającą stanowić podstawę ich tragicznego, epickiego romansu, choć znają się tydzień, a w przeliczeniu na ilość spędzonego czasu – cztery dni i przez większość tego Jacuś naraża życie swojej domniemanej loff.


Nasze gołąbeczki mijają w drodze do oranżerii puste pokoje. Nad tematem tejże pustki pochylę się jeszcze w swoim czasie, na razie sam cytat, przyda nam się za kilka odcinków:


Wielkie, puste pokoje, które mijali  w  drodze  na  dach,  wyglądały  jak  opuszczone sceniczne dekoracje. Meble zakryte białymi pokrowcami majaczyły w półmroku niczym góry
lodowe we mgłę.


Swoją drogą, to już drugi raz, kiedy Clary, idąc przez Instytut, widzi wnętrze wszystkich mijanych pokoi gościnnych. Czy nikt tu nie zamyka drzwi? Dlaczego? Dla dramatyzmu? Żeby Church mógł sobie swobodnie spacerować? Lubią przeciągi? Chciałabym, żeby ta książka udzieliła mi wreszcie jakichś odpowiedzi.


Kiedy Jace otworzył drzwi oranżerii, Clary uderzyły pomieszane zapachy: intensywna woń ziemi, silniejszy, mydlany aromat kwiatów rozwijających się nocą - powoju białego, anielskich trąb, dziwaczka i paru innych, których nie rozpoznawała, jak na przykład roślina o żółtych  kwiatach  w  kształcie  gwiazdy.


Wstyd przyznać, że dopiero teraz to pytanie przychodzi mi do głowy, ale właściwie SKĄD Clary zna nazwy tych roślin? Jej jedyną pasją jest rysowanie, nigdy nie usłyszymy nawet pół słowa na temat zamiłowania do botaniki, tymczasem ilekroć pada nazwa jakiejś rośliny poza szałwią (choć tu po prostu nie sposób było wciąć się w monolog Jacusia), Eklerka doskonale wie, o czym mowa. Ja nie wiedziałam, co to jest powój biały, a chwila w Google uświadomiła mi, że to jeden z moich ulubionych kwiatów. Nie dowiemy się też nigdy, żeby Jocelyn pokazywała córce jakieś rośliny, funkcjonowanie tej kobiety przez ostatnich szesnaście lat zostało ograniczone do malowania, wyszywania i wlepiania Clary szlabanów. I nie, zielsko, którego Clary nie rozpoznaje, nie jest dowodem na to, że Eklerka nie ma w głowie encyklopedii botanicznej – jak się można domyślić po tytule rozdziału, żółte kwiaty nie należą do tych znanych Przyziemnym. Z jednej strony miło, kiedy bohaterki YA mają jakąkolwiek wiedzę o świecie (a nie np. nie wiedzą nawet, gdzie leży Transylwania), z drugiej – niektóre informacje muszą się z czegoś brać. Czepiałabym się nie mniej, gdyby Eklerka wyskoczyła nagle ze znajomością fizyki jądrowej, bo ku temu również nigdy nie przejawia żadnych skłonności.


I mamy to miejsce tylko dla siebie. Alec i Isabelle go nie cierpią. Są alergikami.


Co ciekawe, o tym fakcie zapomnieli nawet fani. Isabelle ma uczulenie na tulipany, a Alec z kolei żadnych odnotowanych. Głowy sobie nie dam uciąć w tym momencie, ale odnoszę wrażenie, że w dalszych częściach sama autorka zapomniała o tej przypadłości Lightwoodów.


Clary zadrżała, choć wcale nic było zimno.


Uświadomiła sobie, że nikt jej nie uratuje przed facetem, który z trzy razy próbował ją zabić?


- Co to za kwiaty?
Jace wzruszył ramionami  i usiadł ostrożnie  obok  lśniącego zielonego krzewu obsypanego ciasno zwiniętymi pączkami.
- Nie mam pojęcia. Myślisz, że interesuje mnie klasyfikacja botaniczna?


Według twojej autorki interesuje przeciętną piętnastolatkę. Poza tym z waszej dwójki to akurat ty uczyłeś się czegoś o roślinach.


- Wystarczy, żebyś umiał zabijać?
Spojrzał na nią i się uśmiechnął. Gdyby nie ten diaboliczny grymas, wyglądałby jak jasnowłosy anioł z obrazu Rembrandta.


Wiecie co? Gdyby ktoś pokazał mi wyrwane z kontekstu cytaty odnośnie Jacusia, w jakiejś ⅓ przypadków byłabym święcie przekonana, że dotyczą czarnego charakteru. To jeden z nich.


- Właśnie. - Wyjął z torby pakunek owinięty w serwetką i podał go Clary. - W dodatku robię marne kanapki z serem. Spróbuj.


Dlaczego, na litość boską, nikt poza Maryse nie potrafi tu gotować? Są wystarczająco dorośli, by zabijać demony, ale niewystarczająco dorośli, by potrafić wyżywić się samodzielnie?
+ Nie jestem pewna, czy Jacuś robiący kanapki dla Eklerki nie podpada pod wyjątkowo kuriozalne OOC. To naprawdę najmilsza rzecz, jaka spotkała Clary Sue z jego strony od samego początku książki. Cassie? Jeśli w okolicach ⅔ fabuły najsolidniejszy fundament romansu głównych bohaterów stanowi fakt, że tru loff przygotował heroinie kanapkę z serem, nie nazwałabym tego związkiem z przyszłością.


Clary  uśmiechnęła  się  niechętnie  i  usiadła  naprzeciwko  niego.  


Zwłaszcza kiedy główna bohaterka sprawia wrażenie, jakby czuła się jakoś niekomfortowo podczas uroczego sam na sam z Płowym Bucem.


Kanapki  z  serem  były  ciepłe  i  wilgotne,  ale  smakowały  dobrze.


No ba, jemu miałoby coś nie wyjść?


Z  jednej  z niezliczonych kieszeni kurtki Jace wyłowił nóż z kościaną rączką, obrał jabłka, a następnie pociął je na staranne ósemki.


Jace miał na sobie dżinsy i koszulę, kiedy wpadł po Clary. Szli do oranżerii, więc wracanie się po kurtkę nie miało sensu. Ostatni opis Płowego Buca jest dwie strony temu. Gdzie była redakcja i czemu sama Clare nie sprawdza w ogóle, co pisze?


- Wprawdzie nie przyniosłem tortu urodzinowego, ale mam nadzieje, że to lepsze niż nic - powiedział, podając jej cząstkę.
- „Nic” to właśnie to, czego się spodziewałam, więc dzięki.


Dlatego właśnie, kiedy przypomniał ci o urodzinach, zareagowałaś niechęcią.


- Nie powinno tak być, że nic się nic dostaje na urodziny. - Jace zaczął obierać drugie jabłko. Skórka odchodziła od miąższu długimi, zwijającymi się paskami. - To wyjątkowa chwila. Moje zawsze były jedynym dniem, w którym ojciec mówił, że mogę robić, co chcę i dostać wszystko, czego zapragnę.


Na pewno tylko wtedy? Bo zachowujesz się, jakby to była dla ciebie norma.


- Wszystko? - Clary  się  zaśmiała, - Na  przykład  co?
- Kiedy  miałem  pięć  lat, zamarzyła mi się kąpiel w spaghetti.
- Ale ci nie pozwolił?
- W  tym  rzecz,  że  pozwolił.  Stwierdził,  że  moja  zachcianka  nie  jest  droga,  więc dlaczego nie? Kazał służącym  napełnić  wannę  wrzątkiem  i  makaronem,  a  kiedy  woda ostygła... - Jace wzruszył ramionami. - Wykąpałem się.


Bardzo to pasuje do człowieka, który na oczach swojego dziecka ukręca łepek jego pupilowi. I, jeśli nie chcecie sobie spoilerować, zaufajcie mi, że wkrótce nabierze jeszcze mniej sensu.
+ SPOILEROWY, HERMETYCZNY ŻARCIK: to wyjaśnia, dlaczego w serialu nasz naczelny złol, ilekroć chce kogoś przekabacić na swoją stronę, gotuje tej osobie spaghetti. :D


Próbowała  wyobrazić  go  sobie  jako małego  roześmianego  chłopca, siedzącego po uszy w makaronie, ale obraz jakoś nie chciał się uformować w jej głowie. Z pewnością Jace nigdy nie chichotał, nawet w wieku pięciu lat.


Jace zachichotał dotychczas przy Clary jakieś cztery razy, zawsze ze złośliwych powodów (jeśli chcemy być dokładni), ale to wciąż chichot. Eklerka MUSIAŁA to odnotować, ponieważ zazwyczaj ją to irytowało. Tak tylko napomknę.
- O co jeszcze prosiłeś ?
- Przeważnie o broń, co na pewno cię nie zdziwi. O książki. Dużo czytałem.


Mieli już tę rozmowę poprzedniego dnia i mogłabym przyjąć, że od nadmiaru emocji Clary wypadło to z głowy. Niestety po naszej heroinie wszystko zdaje się spływać jak po kaczce (do waszej decyzji pozostawiam, czy jest to spowodowane jej ograniczeniami, czy raczej nieudolnością autorki), więc zaczynam podejrzewać, że o podobnej rozmowie zapomniała sama Cassie.


- Nie chodziłeś do szkoły?


…skąd właściwie to pytanie? Powiedział, że chciał od ojca broń i książki, gdzie powiązanie? Inną kwestią jest już logika i proste dodawanie dwóch do dwóch – Lightwoodowie od początku uczą się w Instytucie, skąd więc pomysł, że Nocni Łowcy mają szkoły jako takie? Pytam, bo dotychczas Clary zwykle uogólniała to, co widziała u jednego przedstawiciela danej grupy, stosując obserwacje do ogółu.


- Nie. - Mówił wolno, jakby zbliżyli się do tematu, którego nie chciał poruszać.
- Ale twoi przyjaciele...
- Nie  miałem  przyjaciół.  Oprócz  ojca.  Nikogo  więcej  nie  potrzebowałem.


Wyjątkowo muszę stanąć w obronie Płowego Buca, nie Eklerki, choć jego nie cierpię bardziej. Clary widzi, że sięgają do tematów, które rozmówca niekoniecznie chciałby poruszyć (siedzimy w jej głowie poniekąd, obserwacje narratora są obserwacjami Clary). Co robi? DRĄŻY. Tak jak zrobiła to w przypadku Isabelle i orientacji Aleca. Nasze gołąbeczki są siebie warte.
+ Przepraszam, ale skojarzenie z ostatnią wypowiedzią jest zbyt silne:


c129fb2a1bb5df22bceae4cbcae64303--boy-best-friend-best-friends.jpg


Clary wytrzeszczyła oczy.
- Żadnych przyjaciół?


Oddając Jacusiowi sprawiedliwość, ty w ogóle nie masz znajomych poza Simonem, a nie spędziłaś dzieciństwa w odizolowanym od świata dworku.


Jace wytrzymał jej spojrzenie.


Szczerze mówiąc, Płowy Buc to chyba ostatnia postać w tej książce, po której spodziewałabym się odwrócenia wzroku. Zwłaszcza z powodu głupiej miny Clary.


- Aleca spotkałem, kiedy skończyłem dziesięć lat. Wtedy po raz pierwszy poznałem inne dziecko w moim wieku. Po raz pierwszy miałem przyjaciela.


Świetnie go traktujesz, nieprawdaż. Co właściwie łączy cię z twoją drugą połówką, więc wszystko spoko, romantyzm się zgadza.


Clary  spuściła  wzrok.  W  jej  głowie  nieproszony  pojawił  się obraz  Aleca. Przypomniała sobie, jak na nią patrzył.


Jak na kogoś, kto wchrzania się w nieswoje sprawy?
+ Mam nadzieję, że to ten ostatni, wymemłany strzęp sumienia Cię zżera.


- Nie współczuj mi - powiedział Jace, jakby czytał w jej myślach, choć to nie jemu współczuła. - Dał mi najlepsze wykształcenie, najlepsze szkolenie. Pokazał mi cały świat. Londyn, Petersburg, Egipt. Lubiliśmy podróżować.


To jest kolejna kwestia, nad którą pochylę się za kilka odcinków.


- Jesteś szczęściarzem - stwierdziła Clary. - Ja nigdy w życiu nie byłam poza tym stanem. Mama nie puszczała mnie nawet na szkolne wycieczki do Waszyngtonu.


I mimo tego nie stać cię było nawet na jeden głupi sms, że wrócisz później? Nagroda córki roku jest twoja, Clarisso.


- Myślę, że po prostu nie chciała, żebym za bardzo się od niej oddalała. Zmieniła się po śmierci mojego taty.
W jej głowie rozbrzmiał głos Luke’a: „Nie jesteś sobą, odkąd to się stało, ale Clary to nie Jonathan”.
Jace uniósł brew.
- Pamiętasz swojego ojca?
Clary pokręciła głową.
- Nie. Umarł, zanim się urodziłam.


Wiecie co? Trudno mi zgadywać, czym myśli Clary, ale nie jest to głowa. Dziś kończy szesnaście lat. Jocelyn uznano za zmarłą szesnaście (no, policzmy, że prawie siedemnaście, trzeba doliczyć ciążę, która nie była widoczna w chwili ucieczki, skoro wszyscy są zaskoczeni faktem istnienia Clary) lat temu. Przed ucieczką miała męża.


…nie, lepiej, wróćmy do początku. Nie tylko Clary nie myśli głową. NIKT w tym uniwersum tego nie robi, przynajmniej spośród tych, którzy znali przeszłość pani Fray. Czy wszyscy jak jeden mąż wysuwają teorię, że Jocelyn kręciła z kimś na boku przez cały ten czas? Clary ma IQ rzodkiewki i jest zajęta rozmyślaniami o płowej aparycji Jace’a, ale zostaje choćby Hodge. Naprawdę NIKOMU nie zaświtała możliwość, czyją córką może być Eklerka? Bo moim zdaniem opcja, że Jocelyn uciekła z Kielichem Anioła ORAZ dzieckiem Valentine’a jest pierwszą, jaka nasuwa się człowiekowi na myśl. SPOILER ALERT: tak, tak zrobiła. Gratuluję wszystkim, którzy domyślili się tego w okolicach piątego rozdziału. Przy takim pomyślunku bylibyście przywódcami tej wspaniałej społeczności.


Cóż. Biorąc pod uwagę, że Nocni Łowcy nie łączą się z Przyziemnymi, a nefilim jest ograniczona ilość, możemy tu chyba mówić o chowie wsobnym. To by wyjaśniało, czemu ci super-mega-ultra obrońcy świata zwykle kojarzą wolniej niż grupa wyjątkowo zaspanych przedszkolaków.


- Masz szczęście - skwitował Jace. - Przynajmniej za nim nic tęsknisz.
Takie słowa w ustach kogoś innego zabrzmiałyby strasznie, ale w głosie Jace’a nie było goryczy, tylko ból samotności.


Cassie, nie usprawiedliwiaj swojego mokrego snu, bardzo cię proszę. Takie słowa w ustach Jace’a nadal brzmią strasznie, bo dla wielu osób fakt, że nigdy nie poznały rodzica, to istna tragedia. Wstawka o bólu samotności brzmi w tym wypadku rzewnie i wręcz widzę, jak pochylasz się nad klawiaturą z „widzicie? WIDZICIE?! Jest taki, bo ma powód! Współczujcie mu!”.


- Czy to przejdzie? - zapytała Clary. - To znaczy, tęsknota?
Jace spojrzał na nią z ukosa.
- Myślisz o swojej matce?
Nie. Nie chodziło jej o matkę.
- Właściwie o Luke’a.


Nie mam sił na kolejny komentarz, więc wstawię wam jedynie, jak zaczęłam wyobrażać sobie Clary przez te analizy:


GzMSmiG.jpg
(Swoją drogą, filmowej Clary tak bardzo pożałowali rudej farby, że do dziś się zastanawiam, czy nawet filmowcy nie uznali rudej Mary Sue za lekkie przegięcie).


- Wiesz,  że  to  nie  jest  jego  prawdziwe  imię. - Jace  ugryzł w  zadumie  jabłko. - Zastanawiałem się nad nim i coś w jego zachowaniu mi nie pasuje...


Jeśli nawet Jacuś, który daje się zaskoczyć Wyklętemu w podejrzanym mieszkaniu, kojarzy szybciej od ciebie, masz ewidentny problem z percepcją.


- Jest tchórzem - stwierdziła Clary z rozgoryczeniem. - Słyszałeś, co powiedział. Nie wystąpi przeciwko Valentine’owi. Nawet dla mojej matki.
- Ale właśnie to... - W tym momencie z daleka dobiegło bicie dzwonu. - Północ. - Jace odłożył nóż, wstał i wyciągnął do niej rękę. Jego palce lekko kleiły się od soku. - Patrz.


Nie, Cassie, nie zrobiłaś tego. Naprawdę, nie odłożyłaś na później rozmowy ujawniającej podstęp, który przejrzałaby sześciolatka, bo zaczyna się romantyczna scena.




tenor.gif


Kogo ja oszukuję. Oczywiście, że to zrobiła, choć wszystko, co związane z Walentynką, powinno być teraz priorytetem. No ale nie czytamy tej książki dla jakiejś wiarygodnej intrygi. Jesteśmy tu po romans i właśnie to dostaniemy, nie musimy prosić dwa razy.


Wzrok miał utkwiony w zielonym krzewie przy którym siedzieli. Clary już miała go spytać, na co ma patrzeć, ale Jace uciszył ją gestem ręki.


Jakoś wizualizuję sobie Jacusia, który macha na Clary ręką niczym na natrętną muchę.


Nagle  jeden  z  ciasno  zwiniętych  pączków  zaczął  drżeć.  Po  chwili  zrobił  się dwukrotnie  większy  i  pękł.  Wrażenie  było  takie,  jakby  oglądali  film  w  przyspieszonym tempie.  Delikatne  zielone  łodygi  otworzyły  się,  uwalniając  ściśnięte  w  środku  płatki oproszone jasnozłotym pyłkiem lekkim jak talk.
- Och! - wykrzyknęła Clary i zobaczyła, że Jace ją obserwuje. - Zakwitają co noc?
- Tylko  o  północy.  Wszystkiego  najlepszego,  Clarisso  Fray.  
Clary  była  dziwnie poruszona.
- Dziękuję.


Okej, zacznijmy od tego, że sam koncept sceny nie był zły. Oklepany? Owszem, ale w oklepaniu, jeśli zgrabnie je opisać, nie widzę nic złego, może to mieć swój urok. Problemem jest to, że nawet w takich sprzyjających dekoracjach (rozkwitające magiczne kwiaty, gwieździste niebo nad nimi, życzenia urodzinowe etc) Jace i Clary nie mają chemii. Nie czuć żadnego napięcia ani teraz, ani wcześniej, gdy siedzą i rozmawiają. A, przepraszam. Czuć niejednoznaczne reakcje Eklerki, bynajmniej nie wskazujące na zainteresowanie romantyczne Jacusiem. Poza tym, powraca kwestia poruszona przeze mnie wyżej – Płowy Buc robiący coś miłego dla Clary jest po prostu nienaturalny. Nie do tego przywykliśmy, a zmiana w jego zachowaniu nie ma żadnego uzasadnienia. Ot, Cassie skapnęła się, że planowała dwadzieścia cztery rozdziały, a jej gołąbeczki nadal w lesie, więc maksymalnie przyspieszyła, dorzucając opisy suche i pozbawione jakichkolwiek emocji. Do tej pory Jace traktował Eklerkę jak przedmiot, którym może dowolnie miotać, wyzłośliwiać się na jej przyjacielu, ew. widział w niej adresatkę swoich (odrzucających/niedojrzałych) popisów. Clary, oprócz nielicznych słusznych reakcji, myśli przede wszystkim o aparycji Jace’a, ewentualnie dopisuje mu cechy, które wzięła z, brzydko mówiąc, dupy, bo na pewno nie wydedukowała. Tak, są w wieku, gdy hormony buzują, ale problem polega na tym, że według autorki nie łączy ich jedynie fizyczny pociąg, lecz jesteśmy świadkami narodzin ponadczasowej miłości.


- Mam coś dla ciebie - powiedział Jace. Sięgnął do kieszeni, coś z niej wyjął i wcisnął jej do ręki. Był to szary kamień, trochę nierówny, miejscami zupełnie wygładzony.
- Hm - mruknęła Clary, obracając go w palcach. - Wiesz, kiedy dziewczyny mówią, że marzą o dużym kamieniu, nie mają dosłownie na myśli kawałka skały.


Ten żart i w oryginale nie powala, ale odnoszę wrażenie, że tłumaczenie tylko go dobiło.


Panujące między nimi napięcie przytłaczało ją jak wilgotne powietrze.


Dobrze, że autorka mi powiedziała o istnieniu jakiegoś napięcia w tej scenie, ponieważ, naprawdę, przegapiłabym. W złych blogaskowych opkach zdarza się więcej chemii między bohaterami.


- To lepsze niż kąpiel w spaghetti.
- Jeśli  z  kimś  się  podzielisz  tym  osobistym  wyznaniem,  będę  musiał  cię  zabić - ostrzegł ją Jace ponurym tonem.


Z jakiegoś powodu mu wierzę.


- Kiedy miałam pięć lat, chciałam, żeby mama wsadziła mnie do suszarki razem z ubraniami - wyznała Clary. - Różnica jest taka, że ona się nie zgodziła.


Zapewne żałowała tego przez kolejne dziesięć lat.


Kwiat  północy  już  gubił  płatki.  Sfruwały  na  podłogę,  mieniąc  się  jak  okruchy gwiezdnego blasku.


Poetyckie. Cassie, jeśli JEDYNYM, co uświadamia nam, że scena ma być romantyczna, jest opis kwiatka, naprawdę powinnaś zastanowić się nad przeredagowaniem fragmentu swojej krwawicy.


- Kiedy miałam dwanaście lat, zapragnęłam mieć tatuaż - powiedziała Clary. - Na  to też mama mi nie pozwoliła.


Zakładam, że nie mówisz o zmywalnym tatuażu z paczki chipsów, bo wtedy nie potrzebowałabyś jej zgody, więc nie dziwi mnie to.


- Większość  Nocnych  Łowców  otrzymuje  pierwsze  Znaki  w  wieku  dwunastu  lat. Musiałaś mieć to we krwi - powiedział Jace.


Dwanaście lat nie jest raczej wiekiem, który można określić jako „kilka”, a sam Jacuś w rozdziale trzecim opowiedział o pierwszej runie, którą w wieku właśnie KILKU lat otrzymują Nocni Łowcy, by lepiej posługiwać się bronią.
+ Nie jestem pewna, czy to żart ze strony Płowego Buca, ale jeśli nie… genetyka tak chyba nie działa, skarbie.


- Może. Choć wątpię, czy Nocni Łowcy tatuują sobie na lewym ramieniu Donatella z Żółw Ninja.
Jace zrobił zakłopotaną minę.
- Chciałaś zrobić sobie żółwia na ramieniu?
- Chodziło mi o zakrycie blizny po szczepieniu na ospę. - Clary odsunęła rękaw topu, pokazując biały ślad w kształcie gwiazdy. - Widzisz?
Jace odwrócił wzrok.


Powiedziałabym, że Jacuś zrobił się nam płochliwy niczym lelija, skoro zawstydza go widok ramienia Clary, ale pamiętam, o co może chodzić. Niemniej taka właśnie była moja pierwsza myśl przy czytaniu.


- Robi się późno - stwierdził. - Powinniśmy wracać na dół. Clary pospiesznie opuściła rękaw. Następne słowa same wypłynęły z jej ust.
- Czy ty i Isabelle... chodziliście kiedyś ze sobą?


To kolejne pytanie z tyłka wzięte, acz skoro przez większość czasu myśli Eklerki orbitują wokół płowej osoby Jace’a, tym razem istnieją jakieś podstawy jego zadania.


Spojrzał na nią pustym wzrokiem.


Okej, w tym momencie mogę winić tłumaczenie. W oryginale mamy:


Clary pulled her strap back up awkwardly. As if he wanted to see her stupid scars.
The next words tumbled out of her mouth without any volition on her part. “Have you and Isabelle ever—dated?”
Now he did look at her.


co zdecydowanie nadaje sensu całości, zarówno pośpiesznemu zakryciu blizny przez Clary, jak i spojrzeniu Jace’a. Najwidoczniej pani tłumaczka nie widzi różnicy pomiędzy spojrzeniem na kogoś, a patrzeniem pustym wzrokiem.


Blask księżyca zmienił barwę jego oczu ze złotych na srebrne.


Czymże byłaby strona bez zachwytów urodą Jacusia?


- Isabelle i ja?
- Myślałam... - Clary  poczuła  się  jeszcze  bardziej  niezręcznie. - Simon  się zastanawiał...
- Może powinien ją zapytać.
- Nie  jestem  pewna,  czy  chce - powiedziała Clary. - Zresztą nieważne. To nie moja sprawa.
Jace uśmiechnął się.
- Odpowiedź brzmi: nie. To znaczy, może przyszło nam to kiedyś do głowy, ale ona jest dla mnie prawie jak siostra. Czułbym się dziwnie.


Cassie? Możesz mi to wytłumaczyć? Jace czułby się dziwnie, randkując z Isabelle, ale już shippowanie go z bratem panny Lightwood, przyjacielem nawet Jacusiowi bliższym, jego parabatai, jest dla ciebie zupełnie w porządku? (Tak, drodzy czytelnicy, Cassandra Clare swego czasu była wielką shipperką Jace/Alec, o czym przypomniała mi pod ostatnią analizą lightbanes. Nie jestem pewna, czy za to dziękować, skoro wyparłam ten fakt z pamięci).


- To znaczy, że ty i Isabelle nigdy...
- Nigdy.
- Ona mnie nienawidzi - stwierdziła Clary.


Powiedziała dziewczyna, która chciała wylać Isabelle na głowę gar wrzątku tylko dlatego, że panna Lightwood jest ładna. Co nawet zabawniejsze, Izzy nigdy nie okazała Clary otwartej wrogości, ba! wrogości w ogóle. Jasne, w rozdziale piątym traktuje Eklerkę z góry, ale ewidentnie wynika to z jej podejścia do Przyziemnych, nie osobistej niechęci. Osobiście jestem osobą, która może się przyznać do przewrażliwienia, gdy przychodzi do kontaktów z ludźmi, a musiałabym naprawdę bardzo się nakręcić, by po takim traktowaniu, jakie spotkało Clary ze strony Isabelle, uznać, że panna Lightwood mnie nienawidzi.


- Wcale nie. Po prostu przy tobie robi się nerwowa, bo zawsze była jedyną dziewczyną w tłumie adorujących ją chłopców, a teraz przestała być jedyna.


le-sigh.gif


Tak, kochani. Pomimo że Isabelle wygląda na osobę, która nie ma żadnych problemów z samooceną i pewnością siebie, obecność Clary I TAK musi wywoływać w niej niepokój. Nie, ponieważ panna Fray może być córką Valentine’a. Nie, ponieważ była wobec niej podejrzliwa i teraz trudno jej spojrzeć na Clary inaczej. Nie, ponieważ *wstawić jakikolwiek powód, który miałby sens*. Isabelle automatycznie musi postrzegać Eklerkę jako konkurentkę w wyścigu po męską uwagę. Kogoś jeszcze zaczyna mdlić?


- Przecież jest taka piękna.
- Podobnie jak ty. Ale bardzo się od ciebie różni z czego zdaje sobie sprawę. Zawsze chciała być drobna i delikatna. Nie może znieść tego, że góruje wzrostem nad większością chłopaków.


frustrated-sigh-gif-11.gif


Ponownie – powody kompleksów mogą być bardzo różne. Rzecz w tym, że Isabelle tych kompleksów tak naprawdę nie ma. Doskonale widać, że jest w pełni świadoma swojej urody i wrażenia, jakie wywiera na innych. Ten temat nigdy nawet nie powróci, istnieje tylko po to, żeby zasygnalizować czytelnikowi, że Clary jest PIENGNA i w niczym nie ustępuje Isabelle, ba! ma coś, czego Isabelle zawsze chciała. I wiecie co? Ten chwyt jest tak tani i niestrawny, że nawet wiele fanek Cassie, z którymi rozmawiałam, pod tym względem przyznawało mi rację. Pewna siebie, kreowana na nieziemską piękność Isabelle ma zazdrościć Clary figury. Coś tu się nie składa. Już bardziej rozumiem późniejszy motyw, że zazdrościła bratu niebieskich oczu – przy bardzo podobnej aparycji może sobie porównać, jak wyglądałaby z innym kolorem i po prostu uznała, że wówczas sama sobie podobałaby się bardziej, co nie znaczy, że nie jest zadowolona ze swojego wyglądu. Nie zapomnijmy też, że panna Lightwood to wojowniczka. Ponoć zdolna (w teorii)(praktykę widzieliśmy w Pandemonium), a co więcej – lubiąca życie Nocnego Łowcy. Posiadanie budowy ciała Clary byłoby dla niej zwyczajnie niepraktyczne i mniej bezpieczne, czego Z PEWNOŚCIĄ jest świadoma. Poważnie, Cassie, jeśli chcesz pokazać, że coś w bohaterce jest wyjątkowe, NIE MUSISZ tego robić, jednocześnie umniejszając inną postać żeńską. Im dalej w tę książkę, tym więcej moich wywodów, bo zaczynam się czuć coraz bardziej obrażona tym, co czytam.
+ Isabelle ma metr siedemdziesiąt pięć. Jest stosunkowo wysoka, ale na obcasach mniej-więcej równa wyższym przedstawicielom płci przeciwnej (a nie przypuszczam, by gustowała w niskich osobach). Bez obcasów? Każdy chłopak z jej otoczenia, nawet Simon, jest od niej choć trochę wyższy.


Clary nie przychodziła do głowy żadna odpowiedź. Jace nazwał ją piękną.


Ale, rzecz jasna, tylko o to chodziło w tym dialogu. Co jest jeszcze gorsze, ponieważ wygląda na to, że, zdaniem autorki, Jace nie może nazwać Clary piękną bez podkreślenia, że Isabelle (dziewczyna będąca dla niego jak siostra) jest w jakiś sposób gorsza. Przyjmijmy nawet, że ten kompleks na punkcie figury jest prawdą – co wszyscy w Instytucie mają ze zdradzaniem dosyć osobistych spraw innych mieszkańców? Osobiście czułabym się niefajnie, gdybym usłyszała, jak ktoś opowiada wrogo nastawionej do mnie dziewczynie, czego w sobie nie lubię i mogę jej zazdrościć. Noale. Tutaj to chyba na porządku dziennym, patrząc na łatwość, z jaką samej Isabelle przyszło wypaplanie choćby o orientacji Aleca.


Jeszcze nikt tak o niej nie mówił, z wyjątkiem matki, a ona się nie liczyła. Matki zwykle uważają, że ich dzieci są piękne.


Doprawdy, Clary, zdziwiłabyś się, jak bardzo się to liczy. Wiele osób, niekoniecznie pozbawionych matek, może jedynie pomarzyć o usłyszeniu czegoś takiego. Uważanie za oczywistość, że dla Jocelyn jesteś piękna, jedynie pokazuje, jak mało miałaś problemów w domu. A, przepraszam. Te straszne, NIESPRAWIEDLIWE szlabany za wracanie po nocach bez uprzedzenia, mając piętnaście lat.


- Powinniśmy wracać na dół - powtórzył Jace, Clary była pewna, że Jace czuje się nieswojo, kiedy ona tak się na niego gapi, ale nie mogła przestać.


Każdy czułby się nieswojo, gdyby gapić się na niego jak sroka w gnat, tak tylko napomknę.


Na szczęście jej głos zabrzmiał normalnie. Kolejną ulgą było to, że już nie musiała na niego  patrzeć.


Nikt ci nie kazał na niego patrzeć, robiłaś to niesamowicie poruszona faktem, że Płowy Buc nazwał cię piękną. Nadal sobie głośno myślę.


Księżyc,  wiszący  teraz  bezpośrednio  nad  nimi,  oświetlał  wszystko  bardzo dokładnie.  jego poświacie Clary zauważyła, że coś leży na podłodze: nóż, którym Jace obierał jabłka. Zrobiła duży krok, żeby go nie nadepnąć, i niechcący wpadła na Jace’a, a on ją przytrzymał,  chroniąc  przed  upadkiem.


Nie mogłaś go, no nie wiem, obejść? Nie przypominam sobie, żeby poinformowano nas, czy ścieżka jest wąska. Ale okej, przyjmijmy, że jest. Jakie rozmiary może mieć nóż, który da się schować bez problemu do kieszeni, że trzeba byłoby nad nim robić DUŻY krok? Ale okej, przyjmijmy, że z krótkimi nóżkami Clary rzeczywiście trzeba było. Dlaczego nie podniosła po prostu tego noża i nie oddała Jace’owi, skoro ewidentnie go zapomniał?


No tak. Bo wtedy uniknęlibyśmy najbardziej cliché wymówki do pocałunku ever.


Kiedy  się  odwróciła,  żeby  go  przeprosić,  nagle znalazła się w jego ramionach.
W pierwszej chwili sprawiał wrażenie, jakby wcale nie chciał jej pocałować.


Ale autorka wychyliła się zza kulisów i pogroziła mu palcem, wszak nie taką mieli umowę.


To pierwszy (i zapewne ostatni, przynajmniej na długi czas) moment, gdy wklejam opis upojnych chwil naszych gołąbeczków. Proszę, powstrzymajcie ziewanie. Cassie się stara:


Jego usta spoczywały nieruchomo na jej ustach. Polem objął ją mocniej i przyciągnął do siebie. Jego wargi zmiękły. Clary poczuła słodycz jabłek i szybkie bicie serca Jace’a Wplotła palce w miękkie, jedwabiste włosy; chciała to zrobić, odkąd pierwszy raz go zobaczyła. W uszach jej szumiało, jakby wokół łopotały dziesiątki skrzydeł…


Czy ktoś zauważył tu jakąś chemię? Pytam absolutnie poważnie. Widywałam dużo gorsze pocałunki w książkach, ale to jest po prostu sztywne i pozbawione emocji jak skład Domestosa. W moim odczuciu Jacuś i Eklerka są po prostu jako te gazy szlachetne.


Nagle Jace odsunął się od niej, lecz nie wypuścił jej z ramion.
- Nie panikuj, ale mamy widownię.


Drodzy czytelnicy, pomachajcie Płowemu Bucowi!


Clary odwróciła głowę. Na gałęzi pobliskiego drzewa siedział Hugo i patrzył na nich błyszczącymi czarnymi oczami.


Ach, o nim mówisz.


A więc dźwięk, który słyszała, to rzeczywiście był łopot skrzydeł, a nie szał namiętności. Poczuła lekkie rozczarowanie.


Szczerze powiedziawszy, nie mam zielonego pojęcia, czy to miał być żart, ale ostatnie zdanie mnie nieco rozbawiło.


Jace dochodzi do wniosku, że skoro jest tu garb Hodge’a Hugo, gdzieś w pobliżu jest również Hodge (jak duża jest ta oranżeria, skoro go nie dostrzegli?), więc powinni się zbierać.


Ruszyli w dół tą samą drogą, którą przyszli, ale dla Clary była to zupełnie inna podróż. Jace trzymał ją za rękę, co sprawiało, że z każdego miejsca, którego on dotykał: od palców, nadgarstka i wnętrza dłoni rozchodziły się po całym ciele elektryczne impulsy.


Żeby trzymanie za ręce brzmiało (nieznacznie, ale wciąż) bardziej ekscytująco od całowania to już trzeba mieć talent.


W jej głowie kłębiły się pytania, ale bała się je zadać, żeby nie zepsuć nastroju. Powiedział „szkoda”, więc domyślała się, że wieczór się skończył, przynajmniej jeśli chodzi o całowanie.


Dzięki niech będą opatrzności. Wystarczą mi opisy pięknej facjaty Jacusia co trzy strony, nie potrzebuję waszych mizianek w podobnej częstotliwości.


Gdy dotarli pod jej drzwi, Clary oparła się o ścianę i spojrzała na Jace’a.
- Dzięki za urodzinowy piknik - powiedziała, siląc się na neutralny ton. Jace wyraźnie nie miał ochoty puścić jej dłoni.
- Zamierzasz iść spać?
Po prostu jest uprzejmy, pomyślała Clary.


Albo uświadomił sobie, że powinnaś kopnąć w kalendarz najpóźniej kilka godzin temu.


Z drugiej strony, to był Jace. On nigdy nie był uprzejmy.


Najlepsze podsumowanie Płowego Buca w tej książce. Szkoda, że to nie jest fajne, a żenujące, gdy tru loff głównej bohaterki jest prostakiem.


- A ty nie jesteś zmęczony?
- Jeszcze nigdy nie byłem bardziej rozbudzony.
Pochylił się i ujął jej twarz wolną ręką. Ich usta się zetknęły z początku lekko, potem mocniej.


…wykrakałam, prawda?


Dokładnie w tym momencie Simon otworzył drzwi sypialni i wyjrzał na korytarz.


Ucieszyłabym się, że przerwał moje męki, no ale niestety:


FTYGPAv.gif


Tym razem zamiast Aleca powkurza się Simon. Będziemy walić mniej fejspalmów, za to przypomnimy sobie (ponownie) o niechęci do Eklerki.


Był rozczochrany, zaspany i bez okularów, ale widział dobrze.
- Co jest, do diabła? - zapytał tak głośno, że Clary odskoczyła od Jace’a, jakby ją sparzył jego dotyk.


Odskoczenie mogłoby być problematyczne, skoro opierała się plecami o ścianę.
+ Simon, nie słyszałeś? Drama jest.


- Simon! Co ty... to znaczy, myślałam, że...
- Śpię?  Spałem. - Na  jego  kościach  policzkowych  wykwitły  pod  opalenizną ciemnoczerwone plamy, jak zawsze, kiedy był zakłopotany albo zdenerwowany. - Potem się obudziłem i zobaczyłem, że cię nie ma, więc pomyślałem...
Clary  nie  przychodziła  do  głowy  żadna  sensowna  odpowiedź.  Dlaczego  nie przewidziała, że coś takiego może się zdarzyć?


Właśnie, Clary? Dlaczego nie przewidziałaś, że Simon może się zmartwić, budząc się nocą bez ciebie w pokoju?


Dlaczego nie zaproponowała, żeby poszli do pokoju  Jace’a?


…no tak. Priorytety.


Wytłumaczenie było proste i jednocześnie okropne. Całkiem zapomniała o Simonie.


Zaraz tam okropne, przecież ciągle ci się to zdarza.


- Przepraszam - bąknęła, niepewna, do kogo właściwie mówi.


Jak bogackiego, nie mam zielonego pojęcia, za co miałabyś w tym momencie przepraszać Jace’a.


Kątem oka dostrzegła, że Jace rzuca jej wściekłe  spojrzenie,  ale  kiedy  na  niego spojrzała, wyglądał jak zawsze: swobodny, pewny siebie, lekko znudzony.


Nawet nie wiem, która z tych postaw jest gorsza i bardziej mnie odrzuca w tej sytuacji.


- W przyszłości, Clarisso, może byłoby rozsądnie wspomnieć, że masz już mężczyznę w swoim łóżku, żeby uniknąć takich niezręcznych sytuacji - powiedział.


Poważnie? Słuchajcie, ja wiem, że my wiemy, że Simon kocha się w Clary. Jace też, gdzieś od trzeciego rozdziału. Jednocześnie Jacuś przez ostatnie kilka dni miał multum dowodów, że Eklerka jest swoim przyjacielem zainteresowana romantycznie w takim stopniu, jak Churchem. Więc O CO ten pacan ma pretensje? Że Clary przenocowała przyjaciela? KTÓRY MNIEJ NIŻ DOBĘ TEMU BYŁ SZCZUREM I MOŻE NIE CHCIAŁ ZOSTAWAĆ SAM?!


- Zaprosiłaś go do łóżka? - spytał Simon, wstrząśnięty.
- Śmieszne, co? - rzucił Jace. - Przecież wszyscy byśmy się nie zmieścili.


W takich chwilach odnoszę wrażenie, że skończę te analizy jako wrzodowiec.


- Nie zapraszałam go do łóżka - warknęła Clary. - Po prostu się całowaliśmy.
- Tylko  się  całowaliśmy? - Ton  Jace’a  był  pełen  udawanej  urazy. - Tak  szybk zapomniałaś o naszej miłości?


Jace, za co ty się na niej konkretnie wyżywasz. Rozrysuj mi to, proszę, bo chyba nie łapię.


- Jace...
Urwała, dostrzegłszy złośliwy błysk w jego oczach. Nagle poczuła ciężar na żołądku.


Panie i panowie, nasz tru loff. Czerpiący przyjemność ze stawiania w sytuacji niekomfortowej i przykrej dziewczynę, która mu się podoba. Podajcie mi wiadro.


- Simon, jest już późno - powiedziała ze znużeniem. - Przykro mi, że cię obudziliśmy.
- Mnie również. - Wkroczył dumnie do sypialni i zatrzasnął ta sobą drzwi.


Ostatnia próba ucieczki przed dramą. Doceniam, doceniam.


Uśmiech Jace’a był mdły jak tost posmarowany masłem.


Hej, ale tosty z masłem zostawmy w spokoju, dobrze?


- Idź  za  nim.  Pogłaszcz  go  po  głowie  i  powiedz,  że  nadal  jest  twoim  jedynym, wyjątkowym, najwspanialszym facecikiem. Czy nie to właśnie chcesz zrobić?


JadDk.gif


Jace? Biorąc pod uwagę, ile miałeś przez ten tydzień dowodów, że Clary do Simona nie czuje absolutnie nic, jesteś zazdrosny, bo przenocowała kogoś, kogo traktuje jak brata. I dlatego dręczysz ją psychicznie. KTO CIĘ ZROBIŁ TRU LOFFEM TEJ KSIĄŻKI, CIEBIE TRZEBA PODDAĆ JAKIEJŚ RESOCJALIZACJI, TY WREDNY, SADYSTYCZNY PALANCIE!


- Przestań. Nie bądź taki.
Jace uśmiechnął się szerzej.
- Jaki?


Uściślijmy: ja nie wymagam pozbawionych skaz bohaterów. Wręcz przeciwnie, chcę bohaterów ludzkich. Ale nie ukazywania w pozytywnym świetle skończonych gnojków, dla których przyjemnością jest sprawianie komuś psychicznego bólu.


- Jeśli jesteś na mnie zły, powiedz to wprost. Nie zachowuj się tak, jakby nigdy nic cię nie ruszało. Jakbyś był pozbawiony wszelkich uczuć.
- Może powinnaś się zastanowić, zanim mnie pocałowałaś.


Ten fragment dialogu jest zły na tak wielu poziomach, że wywód zająłby mi co najmniej trzy strony. Na tym budujesz romans, poważnie, Cassie? Jest mi po prostu niedobrze, kiedy to czytam. A fakt, że Jace obarcza Clary odpowiedzialnością za pocałunek, który sam zainicjował, to zaledwie wierzchołek góry lodowej.


Clary spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Ja cię pocałowałam?
- Nie martw się, dla mnie również nie było to takie pamiętne przeżycie - odparował złośliwie.


Ciśnie mi się na klawiaturę tak wiele niecenzuralnych słów, że komentarz tego fragmentu pozostawiam wam.


Clary  patrzyła,  jak  Jace  odchodzi,  i  miała  ochotę  się  rozpłakać.


Powtórzmy: Jace doprowadził ją do takiego stanu z zazdrości o chłopaka, którym Clary ewidentnie nie jest zainteresowana.


Jednocześnie korciło ją, żeby go dogonić i kopnąć w kostkę Wiedząc jednak, że jedno i drugie zachowanie sprawiłoby mu satysfakcję, nie zrobiła nic, tylko ze znużeniem weszła do swojej sypialni.


To jedna z nielicznych chwil, gdy żal mi Eklerki. Potem przypominam sobie o Jocelyn, Simonie czy Alecu i współczucie przechodzi jak ręką odjął.


Simon stał na środku pokoju i wyglądał na zagubionego.


Nadal nie może przetrawić, w co władowała go autorka.


Clary usłyszała w głowie zjadliwy głos Jace’a: „Pogłaszcz go po głowie i powiedz mu, że  nadal  jest  twoim  jedynym, wyjątkowym, najwspanialszym facecikiem”.


Płowy Buc jest na scenie nawet, jak go nie ma. Kiedy patrzysz w Jacusia, Jacuś patrzy w ciebie. Czy coś.


Zrobiła krok w jego stronę, ale zatrzymała się, kiedy zobaczyła, co Simon trzyma w ręce.  Jej  szkicownik,  otwarty  na  ostatnich  rysunkach,  między  innymi  postaci  Jacc’a  z anielskimi skrzydłami.


Biorąc pod uwagę, że w pokoju nie było książek ani nawet innych zeszytów, nie za bardzo wiem, co innego mógłby trzymać w rękach. Ale okej, przyjmijmy, że wyprowadzona z równowagi Clary kontaktuje nieco wolniej (choć poziom kojarzenia ma ten sam, co zwykle).


- Ładne - powiedział. - Widać opłaciły się lekcje u Tisch.
Normalnie Clary zbeształaby go za to, że bez pozwolenia zajrzał do jej szkicownika, ale teraz nic była odpowiednia pora na robienie wyrzutów.


Tak tylko przypomnę, że Jace’a nie ochrzaniłaś za grzebanie ci w szkicowniku. No ale co wolno płowemu wojewodzie, to nie tobie, smrodzie.


- Simon, posłuchaj...
- Zdaję sobie sprawę, że odmaszerowanie z ponurą miną do twojej sypialni nic było najzręczniejszym  posunięciem,  ale  musiałem  zabrać  moje  rzeczy - przerwał  jej  chłodno, rzucając szkicownik na łóżko.
- Dokąd się wybierasz? - spytała Clary.


No nie wiem, może do domu? Niektórych tutaj choćby minimalnie obchodzą zmartwione matki.


- Do domu. Za długo już tutaj siedzę. To nie jest miejsce dla takich śmiertelników jak ja.
Clary westchnęła.
- Przepraszam,  w  porządku?  Nie  zamierzałam  go  pocałować.  Po  prostu  stało  się. Wiem, że go nie lubisz.


Nie, żebyś zaprzeczyła tej pośredniej sugestii, że Simon jest gorszy od Jace’a, więc nie, Clary. Nie jest w porządku.


- Mylisz się - oświadczył Simon jeszcze bardziej oschłym tonem. - Nie lubię wody sodowej bez gazu. Nie lubię gównianych boysbandów. Nie lubię tkwić w korkach. Nie lubię prac domowych z matmy. A Jace’a nienawidzę. Dostrzegasz różnicę?


Simon?



Nie przejmuj się Clary, na moim blogu masz kilka fanek, ba! Sama cię chętnie przygarnę.


- Uratował ci życie - przypomniała Clary, czując się jak oszustka. Jace poszedł do hotelu Dumort tylko dlatego, że obawiał się kłopotów, w razie gdyby ona dała się zabić.


A co nawet zabawniejsze, gdyby nie Simon, oboje byście zginęli w sali balowej, robiąc za szwedzki stół dla wampirów. Poza tym, DLACZEGO, NA LITOŚĆ BOSKĄ, BRONISZ KOGOŚ, KTO EWIDENTNIE CIESZYŁ SIĘ Z ROBIENIA CI PRZYKROŚCI?!


- Tak  czy  inaczej  to  dupek - rzucił  Simon  lekceważąco.


Nie wiem, co jest lekceważącego w mówieniu prawdy.


- Myślałem,  że  jesteś mądrzejsza.


Bo miłość jest ślepa.


- I  kto  to  mówi?  Czy  to  nie  ty  zamierzałeś  zaprosić  do  Fall  Fling  dziewczynę  z „najbardziej rozkołysanym ciałem”?


Gdybyś go słuchała przez pięć minut, przypomniałabyś sobie, że powiedział, że nie chce tego robić. Ale ty generalnie masz złe zdanie o Simonie, nie oszukujmy się, więc pamiętasz to, co ci pasuje.


Starała się naśladować leniwy ton Erica.


No tak, dawno nie pojechaliśmy po Ericu, to zawsze rozładowuje negatywne emocje.


- Co z tego, że Jace czasami bywa palantem?


Może to, że obraża Simona przy każdej okazji, a ciebie prawie doprowadził do łez, bo jest przewrażliwiony? Tak sobie gdybam, bo o narażaniu twojego życia wszyscy zapominają, więc nie ma sensu tego wypominać, prawdaż.


Nie jesteś moim bratem ani tatą, nie musisz go lubić. Nigdy nie lubiłam  żadnej  z  twoich  dziewczyn,  ale  przynajmniej  miałam  tyle  przyzwoitości,  żeby zachować to dla siebie.


Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, okazujesz otwartą pogardę i niechęć każdej przedstawicielce swojej płci, która ci się nie spodoba.
+ Hej, jakich dziewczyn? Przecież Simon nigdy nie randkował i potrzebował rad żałosnego Erica, by nauczyć się podstaw podrywu!


- To co innego - wycedził Simon przez zęby.
- Dlaczego?
- Bo widzę, jak na niego patrzysz! A ja nigdy nie patrzyłem w ten sposób na żadną z tych dziewczyn! To po prostu było coś w rodzaju ćwiczeń praktycznych przed...


Cassie, wiem, co się dzieje w czwartym tomie. Daj mi się przygotować psychicznie i nie psuj Simona już teraz, pokazując jego instrumentalne traktowanie kobiet. Bo tak, to byłoby instrumentalne. Gdybym tylko nie pamiętała, że Simon żadnej dziewczyny ponoć nie miał.


- Przed  czym? - Clary zdawała sobie sprawę, że zachowuje się okropnie, że cała ta sytuacja jest okropna, bo nigdy wcześniej nie kłócili się o sprawy poważniejsze niż to, kto w domku  na  drzewie  wyjadł  ostatnie  ciastko  z  pudełka,  ale  nie  mogła  się  powstrzymać.


Nie no, pewnie, traktujmy paskudnie jedyną (według ciebie) osobę, która się o ciebie troszczy. W końcu od najazdu na Aleca minęło jakieś dziesięć stron, wszyscy już zapomnieli, jaką zołzą jesteś.


- Dopóki nie zjawiła się Isabelle? Nie mogę uwierzyć, że wygłaszasz mi kazania na temat Jace’a, a sam robisz z siebie kompletnego idiotę z jej powodu!


Musiał umknąć mi moment, w którym Simon robił z siebie idiotę z powodu Isabelle. Pomijając te momenty, gdzie Cassie chyba zapominała, że to nie Potterowersum i włączała pannie Lightwood urok wili. Plus nie za bardzo wiem, jak bycie palantem w wykonaniu Jace'a łączy się z zachowaniem Simona wobec Izzy.


- Próbowałem wzbudzić w tobie zazdrość! - wrzasnął Simon. Ręce miał zaciśnięte w pięści i opuszczone.


OOC nie odpuszcza nikomu. Pociesz się tym, że według autorki ci wyszło.


- Jesteś taka głupia, Clary, że nic nie widzisz?


Muszę cię srogo rozczarować, ale jej rzeczywista inteligencja bardzo nieprzyjemnie by cię zaskoczyła.


Gapiła się na niego oszołomiona. Co on miał na myśli?


No nie wiem, może próbował ci przekazać, co sądzi o systemie edukacji? Albo na kogo zagłosuje w najbliższych wyborach?


- Próbowałeś wzbudzić we mnie zazdrość? Dlaczego miałbyś to robić?


tumblr_inline_n94v5cO5bS1r1zhj5.gif


To zaczyna być męczące.


- Bo jestem w tobie zakochany od dziesięciu lat - wyznał Simon z goryczą, która wstrząsnęła Clary.


Tak, Simon, wszyscy ci z tego powodu szalenie współczujemy.


- I stwierdziłem, że chyba pora się dowiedzieć, czy czujesz do mnie to samo. Domyślam się jednak, że nie.
Clary poczuła się tak, jakby kopnął ją w brzuch.


Ale dlaczego? Przecież tylko mówi prawdę.


Zabrakło jej tchu. Patrzyła na niego wytrzeszczonymi oczami, próbując znaleźć jakąś odpowiedź. Jakąkolwiek.


Zawsze możesz go znów zignorować, to ci wychodzi doskonale.


Clary stała jak sparaliżowana. Nie mogła się ruszyć, żeby go zatrzymać, choć tego chciała. Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Zresztą co miałaby mu powiedzieć? „Ja też cię kocham?” Przecież go nie kochała.


Właściwie to mu to powiedziałaś kilka godzin wcześniej. I rozumiem kontekst ostatniego zdania, ale cóż. Jakoś to dziwnie pasuje do całokształtu. Dlatego chyba powinnam podziękować tłumaczce, gdyż Cassie ponownie nie oszczędziła sobie zakłamywania rzeczywistości:


What could she say? I love you, too? But she didn’t—did she?


Ponieważ wcale, w ogóle, nie ma wątpliwości, że dla Eklerki Simon jest jedynie podnóżkiem. Wręcz umieram z niecierpliwości, by dowiedzieć się, kogo ostatecznie wybierze Clary.


Simon zatrzymał się z ręką na klamce i odwrócił do niej. Jego oczy za okularami wyglądały bardziej na zmęczone niż rozgniewane.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, co jeszcze moja mama mówiła o tobie?


Ja chcę!


- Powiedziała, że złamiesz mi serce.


Módlmy się za mamę Simona. Tak mądre słowa na pewno przypłaci oczernianiem przez autorkę.


Przemknęło jej przez myśl, żeby pobiec za Simonem, spróbować go dogonić. Ale co miałaby  mu  powiedzieć? Co  mogła  powiedzieć?


No, właściwie to rzeczywiście nie ma nic, co mogłabyś powiedzieć w tej sytuacji. Zwłaszcza po tym, jak dodatkowo broniłaś Jacusia, choć Simon też widział, że Płowy Buc z radością cię dręczy.


Przypomniała sobie różne sytuacje, żarty Erica i innych na ich temat, rozmowy, które cichły, kiedy wchodziła do pokoju. Jace wiedział od początku, „śmiałem się z was, bo bawią mnie  deklaracje miłości, zwłaszcza nieodwzajemnionej”. Wtedy nie miała pojęcia, o co mu chodzi, a teraz nareszcie zrozumiała.


Pisałam to już, a teraz powtórzę: to nierealne, by Clary nie miała pojęcia, co się dzieje. Jak sami widzicie, jasnych sygnałów było od cholery i trochę. Eklerka wypierała uczucia Simona z głowy, bo tak jej było wygodnie. Przecież nie będzie ze swoim trywialnym, nudnym kumplem, a danie mu kosza mogłoby oznaczać usunięcie ze swojego życia jedynej osoby wielbiącej ziemię, po której Clary stąpa.


Oświadczyła wcześniej Simonowi, że kocha tylko trzy osoby: matkę, Luke’a i  jego. Zastanawiała  się,  czy  to  naprawdę  możliwe,  żeby  w  ciągu jednego  tygodnia  stracić
wszystkich, których się kochało.


Możliwe, ale ciebie to nie spotkało, acz twoje IQ, równe liczbie obywateli Molossii, nie pozwala ci przejrzeć niesamowicie wiarygodnej intrygi Luke’a.


Czy coś takiego w ogóle da się przeżyć?


Cassie, proszę, nie porównuj doświadczeń ludzi, których spotkały prawdziwe życiowe tragedie, do przeżyć swojej pacynki. Już i tak czuję się dostatecznie niekomfortowo, czytając ten rozdział.


A jednak przez ten krótki  czas  spędzony  na  dachu  z  Jace’em  zapomniała  o  matce.


Sugerujesz, że pamiętasz o niej poza momentami, gdy możesz ponapawać się swoim poświęceniem lub nieszczęściem?


Zapomniała  o  Luke’u.


Bo chwilowo nie byłaś w nastroju na robienie z siebie ofiary zdrajcy i tchórza.


Zapomniała  o  Simonie.


A to dopiero nowość, doprawdy.


I  czuła  się  szczęśliwa.  Najgorsze  właśnie  było  to,  że  czuła  się szczęśliwa.


Skarbie, przygotuj się. Wkrótce autorce odjedzie peron do tego stopnia, że jedyne, co będzie definiować twoje szczęście, to Jace i już zupełnie zapomnisz o swoich (ponoć) bliskich.


Może  utrata  Simona  jest  karą  za  moje  samolubstwo,  za  to,  że  byłam  szczęśliwa, choćby tylko przez chwilę, podczas gdy nadal nie wiem, gdzie jest moja mama, pomyślała.


Clary, ty i zasłużona kara? Cóż za śmiały wniosek, jestem w szoku.


Tak czy inaczej, to, co się stało, nie miało znaczenia. Jace mógł świetnie całować, ale wcale mu na niej nie zależało.


Właściwie nie za bardzo wiem, czego innego się spodziewałaś po facecie, który tak cię traktował. Poważnie, Jace od początku wywiesza same ostrzegawcze flagi i pokazuje jasno, gdzie ma Clary. Ktoś jeszcze pamięta, że przez trzy dni jej śpiączki miał w pączu, czy Eklerka w ogóle przeżyje i ani razu nie przyszedł do skrzydła szpitalnego izby chorych?


Opuściła  szkicownik  na  kolana.  Simon  miał  rację - dobrze  narysowała  Jace’a. Uchwyciła twardą linię jego ust, niepasujące do niego smutne oczy.


Pierwsze słyszę, by Jacuś miał smutne oczy. Przecież cały czas patrzy drwiąco lub niechętnie.


Skrzydła wyglądały tak naturalnie, że gdyby ich dotknęła, na pewno okazałyby się miękkie. Bezwiednie przesunęła dłonią po kartce, błądząc myślami...
Gwałtownie zabrała rękę i wytrzeszczyła oczy. Jej palce nie dotykały suchego papieru,
tylko  delikatnych  piór.  Pomknęła  wzrokiem  ku  runom,  które  nabazgrała  w  rogu  strony. Jaśniały podobnie jak te, które Jace kreślił stelą.
Jej serce zaczęło wybijać szybki, ostry rytm. Skoro runy potrafiły ożywić rysunek, może...


Przyznam bez bicia – to chyba jeden z naprawdę niewielu motywów w tej książce, które pomyślano całkiem nieźle, o ile nie jedyny (mam na myśli samą pierwszą część). Aczkolwiek mam wątpliwości, czy powinno to działać bez steli.


Clary, chcąc przeprowadzić doświadczenie, zaczyna szkicować stojący przy łóżku kubek z kawą. Rozdział kończy się trzymającym w napięciu cliffhangerem:


Gdy  skończyła,  sięgnęła  po  naczynie  i  postawiła  je  na  papierze. Potem, bardzo ostrożnie, zaczęła kreślić obok niego runy. Jej poczynaniami kierowała siła, której ona sama nie rozumiała.


I to już wszystko na dziś. Przyznam szczerze, że rozdział zmęczył mnie o wiele bardziej niż sądziłam. Zdążyłam zapomnieć, jak paskudną kreaturą jest Jace. Na szczęście dla nas, w kolejnym odcinku Cassie przypomni sobie o głównym wątku książki. To znaczy, drugim głównym, zaraz po romansie.


Do zobaczenia!

80 komentarzy:

  1. Pierwsza część nudna - ani to to romantyczne, ani podniecające ( w sumie mam zero jakichkolwiek odczuć, a to raczej średni znak przy scenach w teorii romantycznych). Najbardziej podobał mi się kwiatek rozkwitający o północy i to jedynie mogłabym pamiętać.
    A co do drugiej części... Jestem winna Ci przeprosiny, nie wierzyłam, że drama może być jeszcze bardziej dramowata. A Jacek to jednak Płowiec (nowomowa - skracamy Płowego Buca).
    Nie mogę mieć nadziei, że Simon poszedł po rozum do głowy i weźmie pierwszy portal do innego uniwersum, by żyć w normalnym swiecie, gdzie może znalazłby zdrową, normalną, nietoksyczną relację z jakąś dziewczyną?
    Nie? Tak tylko głośno myślę.
    Ostatnie zdanie analizy o wątku oznacza, że będzie jakaś akcja? *pyta z nadzieją*
    Pozdrawiam, wysyłam wirtualne wyrazy wsparcia i czekam na kolejny odcinek
    Silje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pierwsza część jest ewidentnie nudna i wyprana z jakichkolwiek emocji, przeciętna ałtoreczka, która przechodzi fazę na sraczkę słowną w kwiecistych opisach, potrafi opisać pocałunek ciekawiej. Kwiatek rozkwitający o północy był ładny, trzeba Cassie przyznać, marnuje się roślinka w tym uniwersum.
      Sama sądziłam, że bardziej z dupy niż ze sceną zazdrości Aleca nie da się wyjść, a Jacuś pokazuje, że jednak można (sama myślałam o tym skrócie! Wielkie umysły myślą podobnie).
      No cóż, niestety Simon niezbyt wie, co dla niego dobre, więc niezbyt. Choć bardzo bym mu tego życzyła.
      Nie chcę kłamać, więc powiem tak: mniej-więcej.
      Wirtualne wsparcie przyda się za tydzień nam wszystkim, prawdę mówiąc...

      Usuń
  2. Welp, dzisiejsza nagroda za porównanie leci do tego cytatu: "Panujące między nimi napięcie przytłaczało ją jak wilgotne powietrze."
    Choć konkurencja była dość twarda bo zastanawiałam się jeszcze nad tymi okruchami... Ale tu już Cassie chciała być poetką i coś jej nie pykło UPS UPS 😂
    Odpowiadając na twoje pytanie "gdzie była redakcja?!" Mieli drinking game gdzie brali shota za każdym razem gdy Cassie opisywała Jace'a (to że conajmniej 8 zezgonowało po pierwszych 2 rozdziałach pomińmy).
    Ten cały romans był tak cholernie nudny... Śmiem twierdzić, że flaki z olejem mają więcej chemii między sobą niż nasza parka... Ten pocałunek w ogóle był tak bardzo mdły... Geeez nawet w Mieście 44 byłam bardziej przejęta pocałunkiem...
    No właśnie, Jace, tosty z masłem to ty szanuj, bardzo dobre są, w przeciwności do KOGOŚ innego. Ja myślę, że Płowy Buc konkuruje z Clary na bycia true Drama Queen ™...
    Ale w sumie muszę przyznać, że kłótnia Simona z Clary miała potencjał. Nie jest dobrze napisana, ale jednak coś tam czuć, w przeciwieństwie do dramy Clary z Aleciem... I tak, chrońmy panią Lewis za wszelką cenę...
    I podbijam pytanie czyli jakieś mdłe zalążki akcji się pojawią za tydzień?? 🙈 Dobrze by było, ale z drugiej strony przy talencie Cassie to ja się boję...
    Anyways czekam na kolejny rozdział 😍
    Sonia
    P.s. akurat wrzuciłaś rozdział w dzień moich urodzin także best bday present everrrrr (oprócz koca z rękawami. To już jest wygryw 😂)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że miałam własnego kandydata do cytatu, ale niestety nie mogę sobie przypomnieć, kogo. W każdym razie, kwieciste porównania Clare to istne perełki. <3
      Ja głupia, że też na to nie wpadłam! Ale tak na poważnie, ja wiem, że uznani autorzy mogą mieć wywalone na redakcję, więc podobne głupoty w dalszych częściach mnie już nawet nie zdziwią, ale w przypadku debiutanckiej powieści (wcześniej wydała tylko jedno-dwa opowiadania)? Czy ona to wydawała wydawnictwem vanity czy jak?
      W Mieście 44 były przynajmniej matrixowe kule wokół bohaterów, Jacek i Eklerka mają tylko kruka na drzewie.
      Ja myślę, że Jace jednak mierzy wyżej niż tytuł drama queen, doprowadzanie Clary prawie do łez to już wyższa półka.
      Tak, kłótnia Simona z Clary miała pewien potencjał, bo miała jakieś podstawy i Simon zachowywał się wciąż jak Simon. Inna sprawa, że Clary też pozostawała sobą i to tej kłótni nie pomogło.
      Mdłe zalążki to dobre określenie na akcję w przyszłym tygodniu. I tak, należy się bać, ale nie akcji, niestety.
      W takim razie wszystkiego najlepszego! :D

      Usuń
    2. O mój boże, dostałaś kocyk z rękawami?! Przecież to najlepszy prezent ever!

      A jeśli idzie o cytaty... to jestem niezmiernie ciekawa, gdzie padł ten o filmie dokumentalnym (sama czytałam te książki, ale lata temu i szczerze powiedziawszy go nie pamiętam) :D Mój szesnastoletni umysł najwidoczniej wyparł złe wspomnienia :)

      Usuń
    3. Służę cytatem!

      Po polsku:

      Blondyn uniósł z uśmiechem głowę. W tym geście było coś gwałtownego i dzikiego,
      co przypomniało Clary filmy dokumentalne o lwach, które oglądała na Discovery Channel.


      W oryginale:

      There was something fierce about the gesture, something that reminded Clary of documentaries she’d watched about lions on the Discovery Channel, the way the big cats would raise their heads and sniff the air for prey.

      Wystarczyłaby DROBNA poprawka, żeby Jace kojarzył się Eklerkce z lwami, ale nie. Kojarzy się z filmem dokumentalnym.

      Usuń
    4. Pamiętam ten fragment!
      I brzmi komicznie. A tak btw Claire mogłaby się wykazać większą wyobraźnią, bo słowo daję, albo porównuje Jace'a do lwów, albo do aniołów! Jak już katuje nas opisami jego urody, mogłaby być bardziej oryginalna ;)

      Usuń
    5. Bo Jace ma oczy płowe jako ten lew, a porównania do aniołów to subtelny foreshadowing, zresztą anioły i lwy zawsze są w modzie. O ograniczonej wyobraźni autorki świadczy również wtórność jej książek w ogóle, nie ma co oczekiwać cudów po jakimś szczególe. :D

      Usuń
  3. o prostu przy tobie robi się nerwowa, bo zawsze była jedyną dziewczyną w tłumie adorujących ją chłopców, a teraz przestała być jedyna.

    A może nie lubi obcych,pętających się po jej..no.. domu? Niemądrych obcych ?
    Co robi? DRĄŻY.
    Obawiam się,że większość ludzi się tak zachowuje...
    Scena spotkania jest do niczego,poza moze tym kwiatkiem,a późniejsze komentarze tego buca to dno i dwa metry mułu.Simona szkoda.
    Jacek to jednak Płowiec (nowomowa - skracamy Płowego Buca. U Chmielewskiej był podolec-skrzyżowanie podleca z padalcem...

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to by miało więcej sensu, ale w tym uniwersum kobiety mogą ze sobą tylko rywalizować o męską uwagę.

      Wielu owszem, ale nasza heroina nie miała niestety wyjść na wścibską, zwłaszcza że wie, że ojciec Jace'a nie żyje i temat może być trudny.

      Lepszego podsumowania tego rozdziału bym nie napisała. :D

      Usuń
    2. W sumie twoje tłumaczenie ma sens - Isabel ewidentnie traktuje ją po prostu z dystansem, ale powoli się do niej przekonuje, czego dowodem jest pomoc w przygotowywaniu się do imprezy (choć wyjawianie sekretów brata wciąż jest nie na miejscu). Zresztą nie wiem, skąd Claire bierze tą nienawiść - w tym samym fragmencie jest dla niej całkiem miła. To trochę smutne, bo obok Simona to jedna z sympatyczniejszych osób (przynajmniej dla mnie), no ale nie ma dużej konkurencji :)

      Usuń
    3. Bo Isabelle jest, jak na swoje standardy, naprawdę miła dla Clary. Pożycza jej swoje (pomińmy, że za duże) ubrania, pomaga przygotować na imprezę, pilnuje Simona na imprezie Podziemnych, a nawet (swobodna interpretacja, ale tak to widzę) w Instytucie robi, co może, żeby jej przyjaciele nie dokuczali Simonowi, sama oferuje się go odprowadzić etc. Nadal trudno mi powiedzieć, bym lubiła książkową Izzy, ale rzeczywiście wypada wobec Clary sympatycznie. Ze strony naszej heroiny mamy tymczasem złośliwe uwagi w duchu, naskakiwanie na Isabelle, ciągłe myśli o tym, jak jej nie cierpi albo chciałaby uderzyć. Jakieś przeniesienie psychologiczne czy coś?

      Usuń
  4. Kiedy przeczytałam tytuł, to od razu przypomniała mi się Kimjongilia i chyba dopiero przeczytam/skomentuję, kiedy przestanę się chichrać. xD"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyguglowałam. JAK MOGŁAŚ XDDD

      Usuń
    2. Dobrze mi się żyło bez wiedzy o takim kwiecie XDDD

      Usuń
    3. I baj de łej, w tłumaczeniu przy kwiatkach się tłumacz prawdopodobnie walnął. Trochę się znam na kwiatkach i jeszcze o powoju biały nie słyszałam, za to baardzo często ludzie mylą powój z wilcem (ten pierwszy jest zazwyczaj traktowany jak chwast) i właśnie zajrzałam do oryginału, gdzie Cass użyła moonflowers, co raczej w tej sytuacji można interpretować jako nazwa kwiatów pachnących nocą, księżycowe kwiaty czy inne poetyckie trele morele, a nie jako konkretny kwiat.

      Usuń
    4. Ewentualnie jako wilec biały, bo powój się podobno mówi creeping jenny. xDDDDDDDDDDD

      Usuń
    5. O, tego nie byłam w stanie zweryfikować, bo moja wiedza botaniczna jest na poziomie, na którym do zeszłego tygodnia nie wiedziałam, że rzeżucha i rukiew wodna to to samo. Aczkolwiek nie wiem, jak sam powój traktować, bo kwiatki, jakby nie było, ładne, a kto tam wie, co Hodge mógłby traktować. Niemniej i opcja tłumaczki, i Cass mi się średnio podoba, ale dobrze wiedzieć.

      Usuń
    6. Nigdy się nie dowiemy XDD

      Usuń
    7. Wiesz, kwiatki mogą być ładne, dopóki nie okaże się, że roślina postanowiła dokonać aneksji wszystkiego dookoła. ;p Mniejsza o to, bo ekspertem w tej dziedzinie nie jestem, a angielskie nazwy jeszcze utrudniają życie. xD"
      Ale creeping jenny muszę postalkować, bo google mi mówi, że to jednak inna roślinka niż powój. ;c

      Usuń
    8. Mówimy o świecie, w którym po ziołowej herbatce znikają wszystkie efekty leżenia trzech dni trupem bez jedzenia, picia i kroplówki. Nie doszukujmy się logiki zbyt głęboko xDD
      Creeping jenny brzmi trochę jak nazwa zespołu indie.

      Usuń
  5. Jak, na litość, można zepsuć kanapkę z serem? Jestem beztalenciem kulinarnym, a mimo to nigdy nie udała mi się podobna sztuka.

    Swoją drogą, poświęciłam się i obejrzałam w necie tę scenę w oranżerii (przewijając co kilak sekund, no bo jednak bez przesady) i łoo, panie, toć nawet w tym przeraźliwie nudnym filmie widać więcej chemii i emocji, niż w wersji książkowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam coś wymyślić, ale nie mam żadnego pomysłu.

      Może to jednak dlatego, że aktorów łączyło zdziebko więcej niż Clary i Jace'a. Albo przez tę muzyczkę w tle. Albo jednak scenarzysta był lepszy od Clare.

      Usuń
  6. KTO KROI JABŁKO DLA DWÓCH OSÓB NA OSIEM. KTO JE JABŁKA BEZ SKÓRKI? KTO W DZIECIŃSTWIE CHCE SIĘ WYKĄPAĆ W SPAGHETTI...?!
    Nie mówiąc już o tym, że chyba ktoś powinien Jace uświadomić, że kąpiel w makaronie z wodą to nie kąpiel w spaghetii.

    "Pokazał mi cały świat. Londyn, Petersburg, Egipt" > Wychodzi na to, że w Egipcie miast nie ma. xD" Poza tym niech nie przesadza, te trzy miejsca to nie cały świat. Pff...

    "Gdyby nie ten diaboliczny grymas, wyglądałby jak jasnowłosy anioł z obrazu Rembrandta" > http://tiny.pl/gpj7n Nie wiem, czy to ten kanon piękna, który Clarcia chciała przywołać...

    "Dał mi najlepsze wykształcenie, najlepsze szkolenie" > bez dyplomu się nie liczy! :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, gdyby Jacuś jadł jabłko ze mną, musiałby pokroić na osiem, bo ja nie mogę jeść połówki. Ale Clary nie nosi aparatu na zęby. Mój pies woli jabłka bez skórki. Dziwni ludzie.
      Oj tam, może chodziło mu o sam makaron spaghetti.

      Bo nie ma, Egipt to dzika kraina pełna jedynie piramid. :v

      Toć ten anioł wygląda jak Dżejsik na polskiej okładce...

      I pracy do obronienia!

      Usuń
  7. To było tak złe, że aż w głowie rysuje mi się wersja alternatywna, w której Clary zwyczajnie błędnie interpretuje niechętne zauroczenie Izy jako zazdrość. Dałabym sobie rękę uciąć, ze ich pierwszy pocalunek nie przypominalby mycia okien. I serio, czy tylko ja pojawienie się innej dziewczyny w męskiej jamie traktowałabym jako błogosławieństwo? Przecież życie z samymi facetami (i Jackiem) musiało być dla Izy cholernie ciężkie.
    Ksiezycowy kwiat to calkiem fajny pomysl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #ClizzyIsReal przynajmniej w serialu, chyba z trzy razy przyłapałam Kat i Emeraude na eye-sex. To zresztą byłoby o wiele ciekawsze niż bucoromans. Nie tylko Ty, ale, jak pisałam wyżej, w świecie Clare kobiety dzielą się na przyjaciółki i rywalki o męską uwagę. Ten drugi stan jest zarazem wyjściowy dla każdej znajomości.
      Prawda? Jest w tych książkach kilka szczegółów, które nie są do luftu. Niestety całości nie wynagrodzą...

      Usuń
    2. O, i jeszcze jedno: kazda wzmianka o Ronie (/Eryku) przypomina mi, jak bardzo Clare nie ogarnia ducha serii HP. w ogole wielbienie Malfoy'a i nienawidzenie Weasley'a to jakas dziwna zależność w fandomie, jeszcze nie spotkalam fanki, ktora lubila obu naraz.

      Usuń
    3. Hej, ja lubię obu naraz! Ale lubię kanonicznego, żałosnego i zmieniającego się Malfoya, który musi dojrzeć i przestać być tchórzem, a nie tę gloryfikowaną, macho wersję, której esencję stanowi Jacek.

      Usuń
    4. o, siostro! ja tez w sumie przepadam za obiema postaciami - tyle, ze uwielbiam Rona i jako postac i jako bohatera pelnego wad, a w Draco podoba mi sie tylko jego rozwój. fandom zdaje sie go kochac za sam fakt nie-bycia nazistą tak do końca i oblicze Toma Feltona, a to troche za niska poprzeczka dla mnie 😒

      Usuń
    5. Patrząc na to, ile jego fanek nie rozumie wagi przezwiska "szlama", chodzi chyba głównie o facjatę Feltona, sarkazm (choć w książkach wyglądały dosyć żałośnie te odzywki) i bycie bogatym arystokratą. Jak szczurowaty Malfoy stał się seksownym bed bojem i przebijaczem błon dziewiczych? Nie wiem.

      Usuń
    6. Ja lubię kanonicznego Draco (Rowling naprawdę fajnie ukazała, co robi z ludźmi wojna i co oznacza sympatyzowanie z Voldziem). Za to kanoniczny Ron to jedna z moich najukochańszych postaci, więc moje serce krwawi, gdy widzi, co zrobił z nim fanon.
      I czuję się w mniejszości, bo jak dla mnie Felton jest bardzo przeciętnym facetem i nigdy nie pomyślałabym, by zrobić z niego przebijacza błon dziewiczych. :D A tym bardziej z Malfoya.

      Usuń
    7. Nikt Ważny, czy Ty nie jesteś jakąś moją zaginioną bliźniaczką? Mamy identyczne odczucia! :D
      Well, jeśli mam być sprawiedliwa, Clare też w pewnym momencie przestał pasować. Jej wymarzony Jace to Alex Pettyfer. :P

      Usuń
    8. Ach, zawsze wiedziałam, że ktoś w młodości porwał mi siostrę! xD
      Miałam kiedyś fazę na Pettyfera, oj miałam, ale jakoś nijak nie pasuje mi do Jace'a. Taki jakiś... zbyt kochany się wydaje. :D Zresztą, jestem zadowolona z Doma, bo ma najcudowniejsze oczęta na świecie. (Heterochromia tak bardzo) :)

      Usuń
    9. Też miałam fazę na Pettyfera i po jego roli w horrorze - zabij, nie pamiętam tytułu - przyznam, że Jacusiem byłby niezłym, zresztą on bodajże odmówił zagrania Waylanda w filmie, wyczuł paskudztwo. XD A do Doma się przekonałam, jak zmienili mu tę koszmarną fryzurę z s1, połowa gwiazdorów porno taką nosi i miałam przez to nieprzyjemne skojarzenia XD

      Usuń
  8. Oj, wiesz jak to jest… Cassie nie jest subtelna, choć ciągle próbuje. A ja za każdym razem łudzę się, że tym razem mnie zaskoczy. Kiepsko jej to idzie, ale nie oczekuję cudów.

    Lubię matkę Simona… Taka postać w tej serii to skarb, musimy o nią dbać.

    Jak pierwszy raz czytałam serie lata temu, to przy końcówce rozdziału było mi autentycznie szkoda Simona (na razie nie wspominajmy jego postępków w IV tomie). On w szczególności nie zasłużył na takie traktowanie ze strony swojej (podobno) przyjaciółki. TEAM SIMON (przynajmniej do IV tomu)

    Kąpiel w spaghetti... Aż jestem ciekawa jak to wyglądało... Że w sosie i makaronie? Czy samym makaronie?

    Poza tym, czyżby w następnym rozdziale zaczynała się jakaś akcja, a przynajmniej jej zalążek? Czy w końcu wątek największego (taaa…) złoczyńcy trylogii ma się pojawić? Wiem, że proszę i liczę na zbyt wiele, no ale błagam!

    Pond

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oczekuję choć jednej iskierki od romansu, który dźwiga na sobie ciężar fabularny całej serii. Jak na razie moje oczekiwania pozostają niespełnione.

      Pozostaje odliczać dni, aż pani Lewis zostanie zepsuta, ech...

      Mi tak samo było szkoda Simona, lubiłam go zdecydowanie bardziej, a traktowanie ze strony Clary jest zwyczajnie okropne. Zwłaszcza że DLA KOGO Simon polazł na imprezę choćby? Dla niej.

      Z tekstu wynika, że w samym makaronie. Mogło chodzić o sam makaron spaghetti, odnoszę wrażenie.

      Zalążek akcji to dobre ujęcie sprawy. Za tydzień Cassie przypomni sobie, że całe Podziemie czegoś szuka. I w sumie tyle.

      Usuń
    2. Niestety zanosi się na to, że w najbliższej jak i tej dalszej przyszłości nasze nadzieje będą nadal niespełnione.

      Może Simon na początku miał role "gay best friend", ale dopiero później Cassie stwierdziła, że jeden adorator dla Clary to za mało i zmieniła koncepcje?

      Właśnie się zastanawiałam, bo jak kiedyś przeglądałam fanarty, to większość przedstawiała Płowego w sosie i makaronie.

      Przecież nie może iść z fabułą tak szybko :P

      Pond

      Usuń
    3. Ja liczę już na drugi tom, tam Clary i Jace siłą rzeczy się miziać nie mogą.

      Nie wydaje mi się akurat, biorąc pod uwagę, że w ff był Potterem w hetero wielokątach miłosnych.

      O BOŻE, DO TEGO NAPRAWDĘ SĄ FANARTY. Niemniej w książce mowa tylko o makaronie i wodzie, więc.

      Faktycznie, zostało z 6 rozdziałów do końca, NIE SPIESZMY SIĘ XD

      Usuń
  9. Gdyby nie ten diaboliczny grymas, wyglądałby jak jasnowłosy anioł z obrazu Rembrandta.
    HAHAHAHA! A wiecie, kto był jeszcze pięknym aniołem i pogardzał ludźmi!?...
    Tak, Lucyfer. Diaboliczny grymas potwierdza hipotezę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę Lucyfera nie obrażać, facet zajmował się czymś poza metaforycznym robieniem sobie dobrze do samego siebie.

      Usuń
    2. No dobra, to jakiś podwładny Lucyfera, co się szczególnie obija i trzymają go tylko ze względu na wysoką szkodliwość dla nastolatek... albo jest po prostu uosobieniem pychy, to też taki diabeł

      Co do wzrostu Isabel -ja ją akurat rozumiem całym sercem -wzrost metr siedemdziesiąt pięć u kobiety oznacza horrendalne problemy z kręgosłupem, krótsze życie, problemy z ubraniami w odpowiednim rozmiarze i brak społecznego współczucia, które okazuje się dziewczyną poniżej 165 cm -aha, i jeszcze niemożność uprawiania niektórych sportów np łyżwiarstwa, baletu i kilku tańców latynoamerykańskich -sama mam 176 cm wzrostu i czasem marzę, żeby być Marysuistycznie niska.

      A książka powinna się kończyć na tym rozdziale i odsyłać do innego uniwersum gdzie Simon rozpoczyna lepsze życie. Ostatni raz tak się cieszyłam, kiedy Oleńka w Potopie słuchała w kościele, co robił Kmicic i było jej głupio. A Simon ćwiczący związek na kobietach jest bardzo OOC. Bardziej by to pasowało do pana PB.

      Usuń
    3. Byłoby pięknie, ale Jace to przecież anioł w formie czystej. I zaplątanej w makaron.

      Wszystkie te powody brzmią racjonalnie (choć przyznam, że nigdy o nich nie słyszałam, a mam koleżankę ze 180 cm), ale nigdy więcej nie słyszymy, by Isabelle wzrost przeszkadzał. Ona po prostu zazdrości Clary, bo na szpilkach robi się wyższa od chłopaków. A ubrania zawsze ma idealnie dopasowane btw, panie dzieju.

      Simon dostałby lepsze życie chyba tylko wtedy, gdybym go przeniosła do Simsów. To zdecydowanie pasuje do Jacusia i to zresztą poniekąd wpisuje się w jego przeszłość (vide Kaelie choćby).

      Usuń
  10. Kiedy czytam wypociny Clare, to albo targa mną nieziemski wkurw, albo przeraźliwe znużenie pomieszane z zażenowaniem (najgorsze jest, że nie ma nic pomiędzy). I dzisiaj padło na uczucie number two.
    Aż mi się wierzyć nie chce, że coś takiego napisała dorosła kobieta. Już nawet w blogspotowych opkach mogłam doszukać się sensowniejszych i bardziej emocjonujących konfliktów niż w tym gniocie, a sceny pocałunków wychodziły lepiej dziewczynkom, które nigdy się nie całowały.
    Oh, boi, Clare, miej chociaż odrobinę szacunku dla swoich czytelników.
    Najbardziej rozśmieszyło mnie to „Omówmy kwestię Valentine’a i twojej matki, a także fakt, że możesz być córką Naczelnego Złola… albo nie, chodźmy się całować i oglądać kwiatki”. Naprawdę ktoś powinien tę ałtoreczkę uświadomić, że wątek romantyczny powinien być wisienką na torcie, a nie podstawą całej fabuły. Gdyby Clare choć przez chwilę skupiła się na tworzeniu dobrej powieści zamiast na zbijaniu kokosów na napalonych dwunastolatkach, pomyślałaby, że genialnym sposobem na zatrzymanie czytelniczek przy swoich książkach byłoby tworzenie relacji między bohaterami przez cały pierwszy tom, sprawienie, że sobie zaufają, zaprzyjaźnią się i będą pewni, że mogą na sobie polegać, po czym pchnięcie ich sobie w ramiona dopiero w, powiedzmy, drugim tomie, kiedy będą mieli solidne podstawy do zbudowania dobrego związku. Ale co ja tam wiem.
    Pomińmy już fakt, że przeciętna brzoskwinia rozkminiłaby Najwienkszom Intrygę Ksioopka szybciej niż jego bohaterowie.
    - Wystarczy, żebyś umiał zabijać?
    Spojrzał na nią i się uśmiechnął.

    Pochylmy się, proszę, nad tym cytatem. Rozwielitka na kompletnym chillu przyjmuje do wiadomości to, że jedyny talent, jaki jej luby musi posiadać, to talent do zabijania. Eee… Clary? Mordowanie jakiejkolwiek istoty wcale nie jest cool i badassowe. Co więcej, to nie jest powieść o włoskiej mafii. Bohaterami są tu nastolatkowie! O ile Ucieleśnienie Najidealniejszego Ideału jako-tako przez jego pochodzenie mogę zrozumieć (niedawno obejrzałam film, w którym dorosłych mężczyzn zabijał z rewolweru wychowany wśród nazistów kilkuletni chłopiec – niestety, nie przypomnę sobie tytułu), o tyle Eklerki ni cholery, tym bardziej, że podobno przedstawia się ją jako empatyczną. To nie jest agentka MI6 – zdolność bezrefleksyjnego zabijania powinna ją przerażać i budzić wstręt do Jace’a jako naczelnego mordercy wśród rówieśników, a nie wywoływać zachwyt i rzucanie się zabójcy w ramiona.
    Ekhem. Niezawodny morderca, który umie spieprzyć kanapkę z serem.
    Z ciekawości aż obejrzałam na YouTube filmową scenę całowania. I muszę przyznać, że wizualnie naprawdę robi wrażenie. Choć gołąbki i tak wypadają drętwo, to rekompensuje mi to piękne otoczenie. Reżyser jeszcze walczył. Poległ z kretesem, ale walczył.
    Nawiasem mówiąc, aż mi się zrobiło przykro. Jak można być tak gównianym autorem, że ekranizacja wypada lepiej niż powieść?
    Dramę na linii Clary-Jace-Simon pozwolę sobie pominąć. Jest tak żałosna, że nie mam ochoty niepotrzebnie męczyć mojego leciwego, ledwo zipiącego laptopa. Powiem tylko tak: #TeamSimon. Przynajmniej do czwartego tomu.
    A przy ostatniej scenie wyobraziłam sobie, jak ze szkicownika Rozwielitki wyłazi ożywiony, uskrzydlony Jace-Anioł o smutnych oczach i twarzy wyrażającej absolutną konsternację i aż mi się weselej zrobiło. Ciekawe, jak zareagowałby na to oryginał. Cóż, prawdopodobnie zacząłby podziwiać, jaki on jest pjenkny i pobiegłby dorobić sobie skrzydełka, by odlecieć do krainy własnej zajebistości.
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Clare tak sztywno wychodzi opis POCAŁUNKU to postawmy znicza wszystkim, którzy czytali jej erotyczny ff o Ginny i Ronie. Aż żałuję, że ten fik jest ponoć nie do odnalezienia, bo chętnie pokatowałabym się opisami seksu w wykonaniu Clare.
      Ależeco.exe, nie przypominam sobie, by w ostatnich latach jakaś autorka YA poza Collins próbowała zepchnąć wątek miłosny na dalszy plan, żeby wszystko nie kręciło się wokół niego. Lud żąda pięknych tru loffów i miłoździ, lud dostanie. A ty, frajerze czekający na akcję, spadaj na drzewo. Poczekaj zresztą, w drugim tomie wątek tej pięknej miłości dopiero stanie się prawdziwym źródłem lolcontentu.
      Ta intryga jest tak prosta, że twórcy serialu okazali więcej szacunku odbiorcom i ujawnili ją w drugim odcinku. Kochajmy serial za piękną obsadę i walczenie z idiotyzmem fabuły.
      Ja już, zdaje się, wspominałam, jak nienaturalna jest postawa Clary, która na zupełnym chillu przyjmuje całe to zabijanie. Od początku przyjmowała, potrafiła się podniecać Jacusiem jeszcze przed poznaniem prawdy na temat wydarzeń w Pandemonium. Po co psychologia, łapcie klatę Płowca!
      Jace generalnie jest świetny w pieprzeniu, cieszmy się, że się nie zaciął serem albo chlebem w trakcie arcytrudnej sztuki składania kanapki.
      Film przynajmniej wizualnie czasem jest ładny, acz równie miałki jak książka. Poświęcę mu zresztą chwilę w swoim czasie.
      Powiem więcej, jest nawet lepiej - najlepiej wypada serial, który jedynie czerpie motywy, zmienia wiele wątków, ba! niektóre założenia świata przedstawionego. W serialu Clary jest jedną z sympatyczniejszych i poczciwszych postaci. To chyba daje pogląd na sytuację.
      Drama z Simonem jest prosta do podsumowania: Padawanowi Friendzone'a na chwilę odrosły cojones.
      Dwóch Jace'ów to byłoby za dużo na moje nerwy. Dobry Boru, nie chcę o tym myśleć.

      Usuń
    2. Chwila moment, sprawdźmy, czy dobrze przeczytałam – erotyczny fanfik z Ginny i Ronem? Oni nie byli rodzeństwem?!
      W takim razie będę śledzić analizę drugiego tomu bez czytania cytatów z książki. Ile ja oszczędzę sobie nerwów! I tak już przedwcześnie siwieję…
      Filmu – całe szczęście – nie oglądałam, a wspomniany wcześniej fragment obejrzałam ze względu na porównywanie go do książki. Zresztą, nigdy nie miałam zamiaru się za niego brać, bo, moim zdaniem, Collins, oprócz ładnej, facjaty nie prezentuje sobą zbyt wiele. Chociaż trzeba przyznać – mimikę ma lepszą niż odtwórczyni Belli Swan.
      Szkoda, że Simonowi cojones odpadają równie szybko, co rosną. Bo naprawdę wypada sto razy lepiej niż Jace.
      Chyba z tego wszystkiego wezmę się za serial, bo opinie o nim są naprawdę dobre. Troszkę poguglałam i… serialowa Clary jest faktycznie ruda! <3 A i Jace nie wygląda jak narkoman na sterydach. Już wiem, co będę robić podczas bezsennych nocy, dzięki Ci!

      Usuń
    3. Kocham serialowych Magnusa i Aleca! Trust me, I'm Malec shipper.

      Usuń
    4. Akurat Magnus to i w książce daje się lubić. :D

      Usuń
    5. Zgadzam się, to jest jedna z niewielu postaci, która się tu broni :D

      Usuń
    6. "Chwila moment, sprawdźmy, czy dobrze przeczytałam – erotyczny fanfik z Ginny i Ronem? Oni nie byli rodzeństwem?!" - byli. Ujmę to tak: autorka bardzo specyficznie patrzy na związki między bratem i siostrą.

      "W takim razie będę śledzić analizę drugiego tomu bez czytania cytatów z książki. Ile ja oszczędzę sobie nerwów! I tak już przedwcześnie siwieję…" - ale to jedyny tom, kiedy ta dwójka się nie migdali! Przynajmniej o ile pamiętam.

      Piątesia, również nie lubię Collins. Nie przekonuje mnie swoją grą ani trochę, ale paskudny charakter Clary oddała doprawdy doskonale.

      Serial jest niezły, trochę klimatem przypomina choćby Buffy. Co tam ruda Clary, SERIALOWY JACE NIE MA PŁOWYCH OCZU <3 Choć marchewkowe włosy Kat mają swój urok, nie przeczę. xD Generalnie serial jest lepszy, postaci ze sobą rozmawiają, nie ma slut shamingu, pozytywnego światła na rasizm, nadmiernego robienia z widza idioty i postaci da się lubić. Naprawdę. Na odprężenie jest dobry. :D

      Usuń
    7. W takim razie z tym drugim tomem źle zrozumiałam. Pardon, późna godzina. :D

      Kiedy myślisz, że Clare nie może być już bardziej patologiczna, dowiadujesz się o tym fanfiku. Czy ktoś tej kobiecie może zrobić badania psychiatryczne?!

      Usuń
    8. Napiszę tyle: POCZEKAJ AŻ SKOŃCZYMY TEN TOM. XDD Or: poczekaj aż dojdziemy do trzeciego tomu. Or: poczekaj do opkowej próby gwałtu. XDD

      Usuń
    9. Ja... Ja nie wiem, czy chcę na to czekać. xD

      Usuń
    10. Ja sama nie chcę do tego docierać XD

      Usuń
    11. A ja tam lubię gdy w opku przewinie się incest! UWAGA NIE BIJCIE JUŻ SIĘ TŁUMACZĘ! W prawdziwym życiu to ohydne, szkodliwe 100% się zgadzam. Gdy jest między czarnymi charakterami, nieludzkimi istotami albo oboma naraz jest taki... Ciekawy. Sprawia, że czarny charakter jest bardziej problematyczny i dziwny. Datego SPOILER była to w sumie dobra cecha dla demonicznego dziecka. Choć źle zapisana.
      ...
      Czy myślicie że powinnam usunąć z opka związek śmierci i erosa?

      Zawstydzone samą sobą-
      Małe a głupie

      Usuń
    12. Ja też nie mam nic przeciwko kazirodztwu w tekście kultury, jeśli on ma jakiś cel, choćby właśnie ukazanie deprawacji bohatera albo tragicznej miłości. Ale u Cassandry Clare tak nie ma, bo:
      a) SPOILER
      ciągoty Seby wynikają jedynie z faktu, że trzeba wymienić bok trójkąta
      KONIEC SPOILERA;
      b) Clare używa kazirodztwa kilkakrotnie. W wątku-o-którym-wszyscy-pamiętamy, CELOWO wyskakując z tym w momencie, gdy trzeba kupić kolejny tom, by poznać rozwój wydarzeń. We wspomnianym wyżej fanfiku, gdzie R/G nie jest ukazane jako coś złego samo w sobie, CAŁA HISTORIA JEST TYLKO O TYM. W Draco Trilogy występuje Syriusz/Narcyza, ale bodajże oni nie są tam kuzynostwem. Nawet w zupełnie niepowiązanym z uniwersum Nocnych Łowców "Domu Luster" (bardzo słabe opowiadanie, bardzo słabe) zakłada swoim pacynkom peruki i, tym razem jedynie z prawnego punktu widzenia, wkręca nam romans brata i siostry. Bc dRAMA. Srsly, to nieco niepokojące.

      Myślę, że jeśli ma to swój cel, nie musisz. ;)

      Usuń
    13. SPOILER
      Wait, to miał być trójkąt miłosny? Cóż, może rzeczywiście czasem miałam nadzieję, że Seba wygra, a w momentach najgorszej frustracji Clace, że odbije Jackowi laskę (a tak serio, to Seba ogarnij sobie jakąś terapię, ja wiem, że mommy issues, ale naprawdę to trochę chore tak własną siostrę...)
      Ale poważnie? To miał być obiekt rozterek czytelniczek, kogo wybierze Clary? Teraz jak się nad tym zastanawiam... Autorce niepokojąco lepiej wychodzi incest niż jakikolwiek zdrowy związek. Przecież w niektórych momentach między C i S była JAKAKOLWIEK chemia. A w Clace?

      Oczywiście że ma cel, duh. Inaczej po co eros miałby chcieć podarować jej jedyne, czego nie może dosięgnąć (bohaterkę zombie)? ... No co, to komedia...


      Małe a głupie

      Usuń
    14. SPOILER
      Patrząc na fakt, że Seba zjawił się doskonale w momencie, gdy Simon przestał być potrzebny? Owszem, co zresztą trochę widać po interakcjach między C i S. (Żeby to jeszcze było mommy issues, ale tu nie chodzi o Jocelyn (co miałoby sens), ma obsesję na punkcie Clary od początku, bo to... Clary. I wracamy do kwestii "nowe tomy, nowy trójkąt").
      Clebastian nawet w serialu ma lepszą chemię, co by nie mówić. To źle o tym świadczy. XDD
      KONIEC SPOILERA

      Cóż, brzmi... intrygująco XD

      Usuń
    15. Może uznacie mnie za dziwnego człowieka, ale mnie związki między rodzeństwem nie obrzydzają. Ja uważam je za tragiczne z tego względu, że większość społeczeństwa uważa je za złe i piętnuje takich ludzi, lub robi z tego tabu. I wiem, że dzieci z takich związków mogą być chore lub upośledzone, a tego nie życzyłabym nikomu, niemniej sama nie widzę niczego złego w takich związkach. Ba!, w literaturze uważam je za niesamowicie ciekawy zabieg (popatrzmy choćby na Jaime'a i Cersei, patologia na patologii, ale za to jaka ciekawa!) i sama jestem w trakcie pisania super opka, w którym brat i siostra się zakochują. Także no, chyba jestem jedną z niewielu osób z takimi poglądami. ;)
      Niemniej u Clare nie wyszło i moja dwunastoletnia ja była mocno zawiedziona po przeczytaniu książek.
      I Seba z Clary w serialu po prostu powinni być razem, tak przyjemnie oglądało się ich sceny! (A scenarzyści na pewno nie ukazaliby tej patologii jako coś pozytywnego, więc mogłoby wyjść ciekawie).

      Usuń
    16. Nie, ja nie uważam każdego takiego przedstawienia za złe, ba! Sama mam w opkach czasem incest, ale generalnie, jak pisałam wyżej, przeszkadza mi kazirodztwo u Clare, bo ona ma jakiś a) dziwny fetysz i b) nie umie go poprowadzić. Ani trochę. Za każdym razem walę jedynie facepalmy i mi głupio, że ktoś mógł to napisać.
      Właściwie Will Tudor wraca w sezonie trzecim, więc liczę, że dostaniemy jeszcze sceny Clebastiana, tyleż potencjału! Tyleż chemii! (Ale to chyba ma związek z bliską przyjaźnią aktorów).

      Usuń
  11. (1/2) Ciekawość nie jest taka zła – ja z ciekawości zabieram się za lekturę twojej analizy już dzisiaj, zamiast zostawić ją na jakże pasjonujący wykład z systemów operacyjnych, który czeka mnie jutro :D
    ‘Problem w tym, że bardzo złe opka też często można przeczytać „na raz”, bo przelatują człowiekowi przez mózg w minutkę, nawet mimo topornego stylu.’ Tym jednym zdaniem ujęłaś to, dlaczego tak szybko uporałam się z TMI w wakacje. To jest bardzo złe, sześciotomowe opko.
    (Boże, Brooklyn Nine Nine, nadal nie nadrobiłam czwartego sezonu, a tu zaczął się piąty…)
    ‘Meble zakryte białymi pokrowcami majaczyły w półmroku niczym góry lodowe we mgłę.’ Jak prostopadłościenną szafę można porównać do góry lodowej? XD
    ‘Alec i Isabelle go nie cierpią. Są alergikami.’ To nic, że nigdy więcej o tym nie usłyszymy. Kurde, nie wiem, może Cassie powinna na początku zrobić sobie jakieś karty bohaterów czy coś, bo o połowie cech zapomina już na następnej stronie, a druga połowa jest z dupy wzięta. Chociaż czekaj, w listopadzie wychodzi nowe wydanie ‘City of Bones’ z profilami postaci właśnie, może to jakoś usystematyzuje wiedzę o świecie przedstawionym (ewentualnie uwypukli braki fabularne i tego prędzej się spodziewam).
    Spoilerowy hermetyczny żarcik jest w punkt, też o tym pomyślałam :D
    ‘Kazał służącym napełnić wannę wrzątkiem i makaronem, a kiedy woda ostygła...’ Jakim służącym? Oni mieli służących? SPOILER I nikt nie zauważył, że coś tu jest nie halo? Mam na myśli cały wątek jednoczesnego wychowywania Jace’a i Jonathana? Cała ta historia jest tak bez sensu, że mogłabym jej poświęcić pół strony, ale poczekajmy na właściwy moment. KONIEC SPOILERA
    ‘Trudno mi zgadywać, czym myśli Clary, ale nie jest to głowa.’ XD
    ‘(Swoją drogą, filmowej Clary tak bardzo pożałowali rudej farby, że do dziś się zastanawiam, czy nawet filmowcy nie uznali rudej Mary Sue za lekkie przegięcie).’ A to nie było przypadkiem jeszcze tak, że fani książek uznali Lily za idealną Clary, a Kat uważali za zbyt rudą i mieli focha, że w serialu nie zagra panna Collins? Troszkę śmiechłam, jak o tym przeczytałam, przyznaję.
    Jeśli chodzi o napięcie między Jacusiem i Clary to nie skomentuję. Odnoszę wrażenie, że więcej emocji było nawet w spotkaniu Magnusa i Aleca, chociaż nic wielkiego się nie stało. Natomiast Clace to podręcznikowy przykład związku ‘oni są głównymi bohaterami, oni będą razem, nie obchodzi mnie, czy jest między nimi chemia’.
    ‘- Kiedy miałam dwanaście lat, zapragnęłam mieć tatuaż - powiedziała Clary. - Na to też mama mi nie pozwoliła.’ Co za wyrodny rodzic, Jace kąpie się w spaghetti, a Clary nie może ani wejść do suszarki, ani mieć tatuażu w wieku dwunastu lat. Tak, bunt tej dziewczyny jest w pełni uzasadniony, nikt by nie wytrzymał takiego pomiatania, ironia mode off.
    ‘- Chodziło mi o zakrycie blizny po szczepieniu na ospę. - Clary odsunęła rękaw topu, pokazując biały ślad w kształcie gwiazdy. - Widzisz?. Jace odwrócił wzrok.’ Subtelny foreshadowing jest subtelny.
    ‘- Czy ty i Isabelle... chodziliście kiedyś ze sobą?’ Chwilę, czy ona nie wie, że oni są rodzeństwem?
    ‘Isabelle automatycznie musi postrzegać Eklerkę jako konkurentkę w wyścigu po męską uwagę.’ Oczywiście, że tak, przecież Clary jest taka zajebista, że każdy powinien rzucać się jej do stóp. I tylko Alec nie chce, co za gbur. Nie dość, że gej, to jeszcze ośmiela się logicznie myśleć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (2/2) ‘Clary była pewna, że Jace czuje się nieswojo, kiedy ona tak się na niego gapi, ale nie mogła przestać. Na szczęście jej głos zabrzmiał normalnie. Kolejną ulgą było to, że już nie musiała na niego patrzeć.’ Cassandro Clare, serio? To jest najgłupszy fragment, jaki przeczytałam od bardzo dawna. Żeby pogubić się w kwestii logiki na przestrzeni trzech zdań…
      Kreacja postaci Jace’a podczas tej dramy jest dla mnie kompletnie bez sensu (co za nowość, heh). Mogę cię poniżać. Mogę próbować cię zabić. Ale pocałowałem cię! A ty odwdzięczasz się dzieleniem łóżka z przyjacielem z dzieciństwa? O nie, to zbyt wiele. Serio, Jacuś zachowuje się co najmniej jakby przyłapał ich na regularnych zdradach. To nawet nie jest zabawne. To jest… nudne.
      ‘- Przepraszam, w porządku? Nie zamierzałam go pocałować. Po prostu stało się. Wiem, że go nie lubisz.’ Czy tylko mnie denerwuje, że te przeprosiny są takie na odwal? Ona nie żałuję i to tak widać, że autentycznie chcę uwolnić Simona z tego uniwersum w tym momencie. A jego wątek nawet się porządnie nie zaczął #Simondeservesbetter2kforever
      ‘- Powiedziała, że złamiesz mi serce.’ #teamMamaSimona
      ‘Opuściła szkicownik na kolana. Simon miał rację - dobrze narysowała Jace’a. Uchwyciła twardą linię jego ust, niepasujące do niego smutne oczy.’ Koniec samokrytyki, wszak dawno nie doświadczyliśmy opisu powalającej urody Jace’a.
      Jeeejku, jak ten rozdział się dłużył. Prawie jak wykłady z systemów operacyjnych (hehe, taka zgrabna klamra spinająca początek i koniec komentarza, czy to już mnie czyni lepszą pisarką od Cassie?) Nie pamiętam drugiego tak nużącego wątku miłosnego jak ten Clary i Jacusia. To chyba też jest jakieś osiągnięcie – Clare, możesz być dumna. Tym bardziej doceniam twoje zaangażowanie w analizę. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :3

      PS. Czyli jednak komentarz na bloggerze ma maksymalną długość, good to know.

      Usuń
    2. Systemy operacyjne, na to chyba się załapałam na polibudzie... Jedna z najlepszych godzin na myślenie o niczym, ale może wykładowcę powinnam winić. XD
      To jest bardzo złe, sześciotomowe opko z przyległościami. I jeszcze się nie skończyło. :___;
      (Zaczęłam B99 pod koniec września, trzasnęłam 2,5 sezonu i nIE MAM CZASU).
      Mówimy o Clary. Ona myli kruka na ramieniu z garbem. Czego Ty właściwie wymagasz. XD
      Też jestem ciekawa, co przyniosą nam te profile poza kolejnym dowodem, że Cassie nigdy w życiu nie robiła notatek do swoich książek.
      Ja kwikłam, bo trafiłam na gif z serialu z "pamiętasz jak na piąte urodziny zrobiłem ci spaghetti?". Choć i tak nie jest to równe mojemu wybuchowi śmiechu, jak Seba dostał swoje spaghetti. XDDD
      Co do służących to SPOILER zakładałam roboczo, że to byli ludzie Valentine'a, których nauczono nie zadawać żadnych pytań. Ew. on jest przecież taki zÓy i powerful, że pewnie w każdym domu miał inną służbę. Boru boru, jakie to głupie. KONIEC SPOILERA
      Z Clary było tak, że Lily była bardzo kontrowersyjnym wyborem, podobnie jak Jamie, połowa ich uwielbiała, połowa nienawidziła. Ta druga połowa zaczęła ich uwielbiać jak pokazano obsadę serialu. TO NIC, że na taką Collins choćby Freeformu by nie było raczej stać. A poza tym Kat to zdecydowanie sympatyczniejsza Clary.
      Więcej emocji jest w robieniu jajecznicy niż w romansie Clace. Śmiać mi się chce, jak czytam, że w takim serialu Clace nie wyszło, BO DOM I KAT W NAJGORSZYM OKRESIE MIELI WIĘCEJ CHEMII NIŻ TE PAPIEROWE KUKŁY. O dżizas.
      No matka ją ograniczała artystycznie, ej. :v
      Isabelle jest ładna, czym jest wobec tego więź quasi-rodzinna?
      Zaprawdę, padnijmy wszyscy na twarz przed potęgą Mary Sue.
      Po co logika, zaraz będzie kissu kissu. :v
      To jest nudne, złe, nielogiczne i obrzydliwe. Przejdźmy już do "nie nie nie, nie mogę z tobą być", proszę.
      Nie tylko. Bylejakość tych przeprosin wręcz bije po oczach, ale to nawet nie nowość, to w tej książce norma.
      Przyszły tydzień... Ja już szlocham.

      PS. Kiedyś komentowano mi opko z takim zaangażowaniem, że komcie dzielono na 4 części. XDD

      Usuń
    3. Jeden z lepszych elementów komicznych w serialu: kiedy Seb dusił Jace'a, a on wyjechał z pytaniem 'He made you spaghetti too?' xD
      Pozwól, że zapytam z ciekawości: co studiowałaś/studiujesz i gdzie? :D

      Usuń
    4. To spaghetti to dla mnie jeden z dowodów, że twórcy wiedzą, na jakim poziomie jest materiał źródłowy. XDD
      Pozwolę ;p W zeszłym roku telekomunikację na PWr, ale uznałam, że należy podążać za tym, co się lubi i od tego roku studiuje filologię angielską na UWr. :D A Ty?

      Usuń
    5. Informatyka na PW, chociaż ostro rozważałam filologię włoską i kto wie, może kiedyś... :D

      Usuń
    6. Cóż, grunt, żebyś lubiła swój kierunek :D

      Usuń
  12. Ja tam zawsze shipowałam spaghetti z Valentinem.
    Clary jest taka... Ugh. Robienie z głównej bohaterki zołzy nie jest złe. Sama to robię, znam wielu którzy to robią. Ale to powinno być: 1 - świadome 2 - pokazane że autor jednak nie pochwala takiego czegoś

    Tak się zastanawiam. Przeleciałam pamięcią przez wszystkie sceny w tym uniwersum. I wiecie co? Jakąkolwiek chemię i rozwój uczucia znalazłam tylko w serialu. Serio. W książkach zawsze Clary myśli o fizjonomii Jace'a a on się z niej wyśmiewa. Nic więcej. Nic żadnej radości ze wspólnego spędzania czasu, żadnego wsparcia emocjonalnego... To nie jest związek, a mówi to wam osoba, która w życiu nie miała nawet na kogoś crusha. A to dorosła kobieta pisała.



    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jedyny w pełni sensowny ship poza Malekiem. :D
      Oczywiście, że nie jest złe. Lubię nieprzyjemne bohaterki. Naprawdę. Problem w tym, że zołzy w YA nie wynikają z zamierzenia autora tylko z tragicznie miernego warsztatu.

      Nie mogę się nie zgodzić. W serialu nawet ten pierwszy pocałunek nastąpił później i był jakiś taki bardziej... spontaniczny? Naturalny? W książce zarówno Jace, jak i Clary zdają się być w tym romansie wszechczasów gdzieś zupełnie obok siebie, nie razem.

      Usuń
  13. Jak ja się cieszę, że trafiłam na te analizy! Serię czytałam dawno i nieprawda (i tak skończyłam po czwartym tomie, wielce rozczarowana, jak mi Simona zniszczono), więc cieszę się, że mogę ją sobie odświeżyć w tak przyjemny sposób. Nic tylko przyklasnąć temu, co piszesz, bo ta seria jest toksyczna i naprawdę zastanawiam się, kto dopuścił to do druku i jeszcze tak reklamował.
    Ogółem to jestem zachwycona twoimi spostrzeżeniami, bo części nie wyłapałam przy czytaniu, a wszystkie są bardzo trafne. W takich chwilach aż mam ochotę napisać jakieś dobre YA ze zdrowym związkiem na tapecie, tak na złość wszystkim aŁtoreczkom.
    No i nie mogę się nie zgodzić, że serial wypada bosko przy książce. Aż sama się sobie dziwię, ale tamtejszym Clary i Jace'owi naprawdę zaczynam kibicować, bo w przeciwieństwie do książkowych, jest między nimi coś więcej od chuci.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne części i życzę Ci wytrwałości (do przeanalizowania całej serii będziesz jej potrzebowała).
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za pierwszym razem też złamałam się po czwartym tomie, żółwik. Zwłaszcza nawiązania do innej serii, której nie mogłam dostać, mnie wtedy dobiły, bo niektórych rzeczy nie szło bez nich rozumieć. xD Cóż, ci sami ludzie, którzy wypuścili inne, równie toksyczne serie.¯\_(ツ)_/¯
      Dziękuję, to bardzo miłe i motywujące! Ależ napisz! Ja będę pierwsza do kupna. W tym temacie przyda się coś zdrowego.
      Serial generalnie we wszystkim przebija książkę, ale fakt, że Jace i Clary w ogóle dają się lubić, to chyba największe osiągnięcie. U Eklerki wymagało to przepisania całego charakteru, noale. Nie czepiajmy się szczegółów. XD
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
    2. Właśnie te nawiązania też mnie dobijały, a że Simona spsuli, to już nie widziałam sensu w brnięciu przez to dalej. Tym bardziej się cieszę, że zdecydowałaś się analizować serię, bo już z samych komentarzy dowiedziałam się wielu fabularnych absurdów w kolejnych częściach. xD
      Tylko pogratulować wydawcom wszystkich zmierzchów i innych niezgodnych — zdecydowanie wiedzą, jak zarobić na najgorszych opkach, to trzeba im przyznać.
      Ach, to zaczynam pisać! Wątek miłosny już jest, teraz wystarczy dorobić jakąś fabułę w tle. xD (Ach, kuszą te anioły, ale to temat tak przewałkowany przez ałtoreczki, że aż boję się go tykać).
      I miałam napisać to już w poprzednim komentarzu, ale jak zwykle zapomniałam: nie tylko Jace nie wierzy w Boga pomimo wyraźnych powiązań z nim. Czytałam kiedyś taką serię, Angelfall się bodajże nazywała, gdzie jeden z głównych bohaterów, anioł Rafał (!), nie wierzył w Boga. Także tego, i tak się da.
      (W sumie to smutne, że z całej serii zapamiętałam praktycznie tylko to. Chyba muszę ją odświeżyć i zobaczyć, czy też jest typowym, toksycznym YA, czy może autorka bardziej się postarała).

      Usuń
    3. Cóż, całe to uniwersum to jedna wielka karuzela śmiechu, która się zepsuła. XD
      Oni po prostu dają odbiorcom to, co się im podoba najbardziej. Mam nadzieję, że dożyjemy czasów, gdy takie książki będą już raczej powszechnie uznane za szkodliwe. Oby.
      Ależ to główna zasada YA, fabuła to dodatek do romansu. XD (Teraz wraca moda na typowe fantasy, jeśli chodzi o YA, do your thing!)
      Nie wiem, jak z Rafałem, ale u Jacusia to o tyle kuriozalne, że on uważa się za lepszego, bo jest Nefilim. A tu się okazuje, że nie wierzy w istnienie aniołów, więc... NO NIE, NIE MOŻE BYĆ NEFILILM. :v
      (Aż sama rzucę kiedyś okiem!)

      Usuń
  14. Doznałam nagłego olśnienia... To to nie jest tak, że Simona żadna dziewczyna nie chce, więc się uwiesił jakiejś, co go co prawda lekceważy, ale przynajmniej nie daje z liścia?
    ...
    On MOŻE chodzić z kimś normalnym, ale nie, woli Clary?
    ...
    Simon, uważaj, oni ci coś dosypują do jedzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...dopiero teraz dotarł do mnie bezsens, w jakim żyje Simon. Ewidentnie go czymś szprycują.

      Usuń
  15. Do tego rozdziału podchodziłam 3 razy. Akcja była tak przerażająco nudna ze przysypiałam co kawałek

    OdpowiedzUsuń
  16. Im więcej razy to czytam, tym więcej błędów i głupich wątków zauważam, ale i tak mam do Darów anioła ogromny sentyment. Śmiało, możecie bić :D. Po prostu po raz pierwszy przeczytałam tą historię jak byłam małym smarkaczem, który nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Teraz patrzę na to inaczej i razi mnie to w oczy, ale mimo to... Sentyment niestety jest :D

    OdpowiedzUsuń