niedziela, 8 października 2017

16. Spadające anioły

Jeśli myślicie jak Cassandra Clare to wiecie, że po zapierającej dech w piersi akcji z poprzednich dwóch rozdziałów przyda się nam chwila spokoju. Jeśli myślicie jak cała reszta i nie zauważyliście żadnej akcji, zostaje mi was pocieszyć: dziś będziemy świadkami dramy. Nie, żeby było to dużo lepsze, ale muszę przyznać, czyta się mniej męcząco niż próby wprowadzenia akcji. Jeśli zaś myślicie, że tytuł rozdziału odnosi się jakoś do treści… to przypadek Miasta Kości powinien was czegoś nauczyć.

Hodge był wściekły.

Szokujące, powinien im gratulować i klaskać uszami.

Kiedy Clary i chłopcy weszli do Instytutu kuśtykający, cali brudni i zakrwawieni, czekał na nich, w holu, a za nim czaili się Isabelle i Alec.

Nadal jestem pod wrażeniem, że byli w stanie dojść o własnych siłach.

Na ich widok od razu zaczął wygłaszać kazanie, którego nie powstydziłaby się Jocelyn.

Ponownie: miał im wręczyć order?

Nie omieszkał im wypomnieć, że go okłamali, i oświadczył, że nigdy więcej nie zaufa Jace'owi.

Nie przypominam sobie, by go okłamali, ale z drugiej strony nie wiemy, jak usprawiedliwili wyjście późnym wieczorem. Z Clary, która zapewne nie powinna opuszczać Instytutu. Hm.
+ To prawdopodobnie pierwsza dobra decyzja dotycząca Jace’a, jaką Hodge podjął w całym swoim życiu.

Do przemowy dorzucił również kilka uwag o łamaniu Prawa, wyrzuceniu z Clave, hańbie dla starego rodu Waylandów.

Dyshonor dla świerszcza i dyshonor dla krowy, ale kogo interesuje narażanie życia niedoświadczonej (NADAL OSŁABIONEJ!!!) Clary oraz Przyziemnego. No przecież.
+ Jace jeszcze NIE JEST częścią Clave, jest niepełnoletni.

Na koniec przeszył Jace'a wzrokiem.
- Swoją   samowolą  naraziłeś  innych   na   niebezpieczeństwo.  Tego  incydentu   nie pozwolę ci zbyć wzruszeniem ramion!

Zwracam honor, ale umieszczenie najważniejszego zarzutu na końcu listy pięknie oddaje priorytety Nocnych Łowców. Poza tym, to nie jest wina tłumaczenia. Za oryginalnym PDF-em:

“You’ve endangered other people with your willfulness. This is one incident I will not allow you to shrug off!”

Tak, kochani. Hodge nazwał narażanie bezpieczeństwa osób trzech, praktycznie bezbronnych osób trzecich, incydentem.

speechless-gif-4.gif

- Nie   mogę  niczego  zbyć   wzruszeniem   ramion   -   powiedział  Jace.  -   Mam  jedno
zwichnięte.

Powinieneś się cieszyć, że żyjesz, ty nieodpowiedzialny kretynie.

- Nie łudzę się, że fizyczny ból będzie dla ciebie nauczką - rzekł z ponurą furią Hodge. - Po prostu następne dni spędzisz w izbie chorych, a Alec i Isabelle będą wokół ciebie skakać. Pewnie ci się to spodoba.

Hodge? Jesteś ich opiekunem. Masz areszt domowy w Instytucie, ale jesteś ich opiekunem. Znajdź Lightwoodom zajęcie, sam zajmij się kuracją Jace’a i zabroń odwiedzin, żeby przemyślał swoje zachowanie. Dlaczego dorośli w tej książce są tacy bezwolni i godzący się z tym, że nie mają żadnego autorytetu?!
+ Jace ewidentnie żyje i nie ma nawet żadnego złamania. Dlaczego odsyłają go do skrzydła szpitalnego izby chorych? Wystarczyłoby kilka run, skoro w ten sposób poradził sobie z poważniejszym urazem po walce z Wyklętym.

Nauczyciel miał rację, ale nie we wszystkim:  Jace i Simon wylądowali w izbie chorych, ale opiekowała się nimi tylko Isabelle.

Simon jest zaledwie rok starszy od Clary. Zastanawiam się, jak tłumaczy matce te wszystkie zniknięcia. Gdyby moja siedemnastoletnia siostra postępowała podobnie do niego, prawdopodobnie miałaby szlaban do trzydziestych urodzin. Niestety pani Lewis, jak każda pełnoletnia istota w tym uniwersum, zdaje się zupełnie akceptować, że nie ma wpływu na poczynania syna.

Clary - która poszła się umyć - zjawiła się kilka godzin później. Hodge opatrzył jej opuchnięte stłuczone ramię, a dwadzieścia minut pod prysznicem zmyło drobinki asfaltu z jej skóry, lecz nadal była obolała.

Z opisu pod koniec poprzedniego rozdziału wynikało, że Clary jest w gorszym stanie niż Jace, więc czemu jej nikt nie wysłał do izby chorych? A skoro sam prysznic zajął jej dwadzieścia minut, CO robiła przez resztę czasu?

Kiedy zamknęła za sobą drzwi, Alec, który siedział na parapecie i wyglądał jak chmura gradowa, łypnął na nią spode łba.

Biedny Alec, w tej części autorka tak bardzo nie miała na niego pomysłu, że głównie wrogo łypie na Clary Sue.

- Hodge powiedział, że niedługo przyjdzie, i ma nadzieję, że uda się wam podtrzymać tlące się w was iskierki życia, zanim tu dotrze - powiedziała do Simona i Jace'a. - Albo coś w
tym stylu.
- Wolałbym, żeby się pospieszył - burknął Jace. Siedział na łóżku w brudnym ubraniu, oparty o puchate poduszki.

Czy Płowego Buca wychowywano bezstresowo? Facet zgarnął właśnie słuszny (i tak delikatny!) ochrzan za coś, co było wyłącznie jego winą, a wciąż nie potrafi położyć uszu po sobie. Jacuś coraz bardziej jawi mi się jako przerośnięty przedszkolak.

- Dlaczego? - zapytała Clary. - Coś cię boli?

Dolna część pleców, gdy przez dwie minuty nikt go nie pomizia po ego.

- Nie. Mam wysoki próg bólu. Nawet nie tyle próg, ile duże i gustownie urządzone foyer. Ale łatwo się nudzę. - Mrugnął do niej.

Wszyscy wiemy, że autorka wierzy w to prawdopodobnie równie mocno, co sam Jacuś. Ale wszyscy czytaliśmy również rozdział szósty i wtedy, jak widzę, foyer przeniosło się do piwnicy.

- Pamiętasz, jak mi obiecałaś w hotelu, że jeśli przeżyjemy, ubierzesz się w strój pielęgniarki i umyjesz mnie gąbką?

To się nazywa tupet: flirtować z dziewczyną, której życie zostało narażone po raz kolejny tylko z twojej winy.

- Chyba źle usłyszałeś - stwierdziła Clary. - To Simon obiecał ci mycie gąbką.
Jace   mimo   woli   zerknął  na   Simona,  a   ten   uśmiechnął   się   do   niego  szeroko  i powiedział:
- Jak tylko stanę z powrotem na nogach, przystojniaku.

Powiedzcie, kochani, nad czym się tu zastanawiać? Jaki sens ma trójkąt romantyczny, skoro Simon wygrywa w każdej możliwej kategorii?

(Prawdę powiedziawszy, ten trójkąt rzeczywiście nie ma sensu, ponieważ w życiu nie spotkałam fanki książek pani Clare, która kiedykolwiek shipowałaby Clary z Simonem. Co więcej, wiele z nich uważa, że Padawan Friendzone’a jest irytujący! Ale tylko do okolic trzeciego tomu. Spoiler alert: ja mam zdanie wprost przeciwne).
+ Co ciekawe, w oryginale Jace nie odpuszcza sobie riposty:

“I knew we should have left you a rat,” said Jace.

Uroczy jak zwykle, nieprawdaż.

Clary zaśmiała się i podeszła do przyjaciela, który najwyraźniej czuł się nieswojo wśród tuzina poduszek i koców.

Może Simon może wracać do domu, kiedy chce, bo pani Lewis też ignoruje jego istnienie? Trochę ciężko mi wyobrazić sobie inny powód, przez który miałby się czuć nieswojo, gdy okazać mu odrobinę troski. Chyba że znów chodzi o obecność Isabelle.

Usiadła na brzegu łóżka.
- Jak się czujesz?

Drodzy czytelnicy, oto historyczny moment! Co prawda Simon spędził noc jako szczur i jest jej najlepszym przyjacielem, więc jego stanem Eklerka mogłaby zainteresować się w pierwszej kolejności, ale lepszy rydz niż nic. Czułość na widok Simona-gryzonia musi ją nieźle trzymać.

- Jakby ktoś wymasował mnie tarką do sera. - Simon skrzywił się, podciągając nogi - Mam złamaną kość w stopie. Była tak spuchnięta, że Isabelle musiała rozciąć mi but.
- Cieszę się, że dobrze się tobą opiekuje. - Clary pozwoliła sobie na nutę sarkazmu w głosie.

…a ja zdołałam ją pochwalić. Clarisso, słoneczko moje świetliste, CO sprowokowało cię do użycia sarkazmu? Fakt, że Isabelle, prawdopodobnie nadal nękana wyrzutami sumienia za wypadek na przyjęciu, zajęła się twoim rannym przyjacielem? Naprawdę? Jeszcze chwila i znów rozejrzysz się za jakimś garnkiem z wrzątkiem tylko dlatego, że panna Lightwood jest dla Simona MIŁA.

Simon pochylił się, nie odrywając od niej wzroku.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
Clary z lekkim ociąganiem skinęła głową.
- Idę do swojego pokoju. Przyjdź do mnie, jak tylko Hodge was poskłada, dobrze?
- Jasne.
Ku jej zaskoczeniu pocałował ją w policzek. Było to zaledwie muśnięcie wargami, ale kiedy się odsunęła, poczuła rumieniec na twarzy.

Simon, chyba potrzebujesz mapy, żeby wrócić do strefy przyjaźni, z której właśnie próbujesz dać dyla.

tenor.gif
(Niczego nie żałuję).

Pewnie dlatego, że wszyscy się na nas gapili, pomyślała, wstając.

Szczerze powiedziawszy, po tym, jak go traktujesz, i ile razy, niezależnie od okoliczności, podniecałaś się czyjąś płową aparycją, jest to jedyne wyjaśnienie, które brzmi wiarygodnie.

Na korytarzu zdeprymowana dotknęła policzka. Przyjacielskie cmoknięcie niewiele znaczyło,   ale  zupełnie  nie   leżało  w   charakterze  Simona.  Może   próbował   dać   coś   do zrozumienia Isabelle? Mężczyźni! Trudno dojść z nimi do ładu.

Bardzo bym chciała, żeby Simon próbował wzbudzić zazdrość Isabelle. Nie jest to najładniejsze zachowanie, ale przynajmniej ona jako jedyna odnosi się do niego z sympatią. Miło byłoby zobaczyć, jak najsympatyczniejszy bok tego słabego trójkąta miłosnego próbuje oszukać przeznaczenie.

I jeszcze na dodatek Jace z tym swoim zachowaniem rannego księcia. Dobrze, że wyszła, nim zaczął się skarżyć na szorstką pościel.

Jestem w szoku. Clary po raz pierwszy postrzega zachowanie Płowego Buca tak jak ja.

Nagle Eklerkę ktoś woła. Okazuje się, że jest to… Alec. Prosi naszą hirołinę o chwilę rozmowy.

Zawahał się. Z bladą cerą i ciemnoniebieskimi oczami był równie piękny jak jego siostra, ale w przeciwieństwie do niej robił wszystko, żeby nie przyciągać uwagi. Nosił rozciągnięte swetry, jego włosy wyglądały, jakby sam je obcinał po ciemku. Najwyraźniej czuł się nieswojo we własnej skórze.

Ale nie tak piękny jak Jacuś, nie zapominaj o tym!
+ Mam problem z tym opisem. Nie tylko dlatego, że mam problem z całym przedstawieniem Aleca, zwłaszcza w tej części książki, ale też z powodu Clary-domorosłego psychologa. Pomijając scenę, w której Jace kompletnie go olał, Alec nie sprawia wrażenia niepewnego siebie: mówi to, co myśli, wyraża sprzeciw, gdy coś mu się nie podoba i generalnie prezentuje postawę nieco zamkniętego w sobie chłopaka. Sama noszę porozciągane swetry, ponieważ są wygodne, a moje włosy, nawet pomimo długiego układania, potrafią po pół godziny wyglądać, jakby diabeł pierdnął w kupkę siana i na pewno nie jestem jedyną osobą, która dzieli te dwie cechy z Alekiem. Czy to oznacza, że czuję się nieswojo we własnej skórze? Skądże. Odnoszę wrażenie, że Clary wysnuła taki wniosek, ponieważ
  1. wie o homoseksualizmie Aleca i panującej wśród Nocnych Łowców nietolerancji;
  2. autorka szepnęła jej to na uszko.
+ Clary, ale ty też nosisz luźne ubrania i narzekałaś na swoje nieposłuszne włosy! Czujesz się nieswojo we własnym ciele? Zwłaszcza biorąc od uwagę tego tweeta?

- Myślę, że powinnaś wrócić do domu - powiedział.
Clary wiedziała, że Alec jej nie lubi, ale mimo to odebrała jego słowa jak policzek.

Wiecie, co to oznacza?

When-She-Dramatically-Called-Out-Drama.gif

Przygotujcie się na sporą porcję OOC, bo naprawdę nie wierzę, by trzeźwo myślący Alec, jedyna rozsądna osoba w całym Instytucie, mogła tak bredzić na trzeźwo bez podszeptów imperatywu narracyjnego.

- Ostatnim razem kiedy tam byłam, roiło się w nim od Wyklętych i Pożeraczy. Z kłami. Wierz mi, że bardzo chciałabym wrócić do domu, ale...
- Na pewno masz jakiś krewnych, u których mogłabyś się zatrzymać. - W jego głosie brzmiała nuta desperacji.

Może odliczał w duchu minuty do końca tej sceny, niemniej zażenowany ode mnie.

- Nie mam. Poza tym Hodge chce, żebym została.
- Niemożliwe. To znaczy, nie po tym, co zrobiłaś...
- A co zrobiłam?
Alec przełknął ślinę.
- Omal nie zabiłaś Jace'a.

Słuchajcie, ja rozumiem, że można być bezkrytycznym wobec bliskich, ale Alec już pokazał, że taki nie jest, a na pewno nie wobec Jacusia. Skrytykował jego działania, był sceptyczny co do metod Płowego Buca… Gdyby Eklerka usłyszała właśnie, że przez jej wejście za Dżejsikiem do Dumort mógł on mieć kłopoty (narażanie quasi-Przyziemnej podpada pod jakiś paragraf? Nie? Nawet Ministerstwo Magii broniło bezpieczeństwa mugoli!), jakoś bym to przełknęła. Ale to?

- Omal... O czym ty mówisz?
- Pobiegłaś na ratunek swojemu przyjacielowi... Wiesz, na jakie niebezpieczeństwo go naraziłaś? Wiesz...

W tym momencie Alec nie wie, że wampiry pomyliły Simona z jednym ze swoich kolegów, dla niego to nadal zemsta Podziemnych za zepsucie ich pojazdów. Alexandrze, pamiętasz może, KTO zniszczył motocykle?

- Masz na myśli Jace'a? - przerwała mu Clary. - Dla twojej wiadomości: cała ta wyprawa to był jego pomysł. To on zapytał Magnusa, gdzie jest kryjówka wampirów. Zakradł się do kościoła po broń. Gdybym z nim nie poszła, zrobiłby to sam.

Stanowczo przeceniasz jego troskę o Simona.

- Nic nie rozumiesz - stwierdził Alec. - Nie znasz go, a ja tak. On uważa, że musi ratować świat, i jest gotów nawet zginąć.

1418368438329.gif

Nie no, Alec, poważnie?! A raczej: Cassie, poważnie?! Jacuś towarzyszy nam od czternastu rozdziałów. CZTERNASTU. Delikatnie rzecz ujmując, nie zauważyłam u niego takich ciągot. To znaczy do ratowania świata. Gotowość oddania życia widzę cały czas, ale ja określam ją jako galopującą głupotę.

Czasami myślę, że on naprawdę chce umrzeć, ale to nie znaczy, że powinnaś go do tego zachęcać.

Nie zaspoileruję, jeśli powiem, że tak. Jace jest autodestrukcyjny. Tym bardziej nie powinien służyć za model tru loffa w książce dla młodzieży.
+ Jednakoż, trzymając się tematu, częściej sprawia wrażenie, jakby wolał pozbawić życia Eklerkę, nie siebie.

- Nie łapię. Jace jest Nefilim, a przecież wy właśnie to robicie. Ratujecie ludzi, zabijacie demony, narażacie się na niebezpieczeństwo. Pod jakim względem ta ostatnia noc była wyjątkowa?
Alec stracił panowanie nad sobą.
- Pod   takim,  że  mnie   zostawił!  -   krzyknął.   -   Normalnie   byłbym   razem  z   nim, osłaniałbym go, pilnował jego pleców, dbał o bezpieczeństwo.

Wiecie co? Pomińmy na chwilę tę oczywistą, przebierającą nóżkami z niecierpliwości, by wyjść na scenę, zazdrość. Alec brzmi zadziwiająco racjonalnie. Istnienie Parabatai MA jakiś cel. Co więcej, skoro zwykle walczą we dwóch, starcie solo musiało stanowić dla Jace’a utrudnienie (choć nadal nie usprawiedliwia, dlaczego od rozdziału szóstego jest gorszym wojownikiem niż bohaterowie „Małych agentów”). W czym tkwi problem? To nie Clary zdecydowała o wybraniu się do Dumort bez Lightwoodów. To Jace skłamał im, że ich dogonią. Jacuś dobrowolnie zrezygnował z cennego wsparcia, co zapewne wynikało przede wszystkim z jego pychy i przekonania o swojej doskonałości. Ale nie tylko. Kochani, wyobraźcie sobie, że z najbliższym przyjacielem łączy was magiczna więź, dzięki której wiecie, co dana osoba odczuwa, czy jest ranna etc. I w jakiejś po prostu zostawiacie taką osobę bez słowa, nie informując jej o swoich planach, ba! pozwalacie jej wierzyć, że zaraz znów się zobaczycie, a potem wyruszacie na niebezpieczną misję, mając za jedyną towarzyszkę dziewczynę z zerowym doświadczeniem. Przypominam, że wystawiacie najbliższego przyjaciela.

Zaczynam podejrzewać, że Alec widzi to samo co ja, ale zamiast wyładować frustrację na Jacusiu, woli to zrobić na Clary.

Ale ty... ty jesteś kulą u nogi, Przyziemna. - To ostatnie słowo rzucił jak zniewagę.

giphy%2B%252824%2529.gif

Przykro mi, Alec, służysz za motor napędowy dramy.

- Jestem Nefilim, tak jak wy - oświadczyła Clary.
Alec wykrzywił usta.
- Może.  Ale   bez  wyszkolenia  jesteś   niezbyt   przydatna,   prawda?

Hej, znów uwaga w punkt! Clary jest obciążeniem w czasie misji, co więcej – może stanowić cel ataku lub Valentine może chcieć ją porwać. Powinna siedzieć na dupsku w Instytucie. I tak, zrozumiałabym, gdyby nie zamierzała tego robić ze względu na poszukiwania matki. Problem w tym, że ona prawie nie myśli o Jocelyn.

Nie tutaj, bo przez ciebie Jace zachowuje się... jakby nie był jednym z nas. Zmuszasz go by łamał przysięgę Clave, żeby naruszał Prawo...

Odnoszę wrażenie, że Prawo go niezbyt obchodziło już wcześniej, Clary to tylko ładna wymówka.

- Wiadomość z ostatniej chwili - warknęła Clary - Do niczego go nie zmuszam. Jace robi, co chce. Ty powinieneś to wiedzieć najlepiej.

Jace robi co chce, bo nikt nie próbuje go upilnować, a potem wszyscy płaczą, co on znów narobił. Mechanizm jak przy złym wychowaniu dziecka.

- Wy, Przyziemni, jesteście strasznymi egoistami. Nie macie pojęcia, co Jace dla was zrobił, jak bardzo się narażał.

Opowiedz mi proszę, co Jace dla nas zrobił. Jestem w stanie przypomnieć sobie, jak nas obrażał i próbował zanudzić Pana Ośmiorniczkę na śmierć.

Nie mówię tylko o jego bezpieczeństwie. Już stracił ojca i matkę.

Co to ma do robienia czegoś dla Przyziemnych? Matka Jace’a zmarła w połogu, a ojca zabili członkowie Kręgu.

Chcesz, żeby jeszcze stracił tę rodzinę, która mu pozostała?

Eeee, Alexandrze? Ciebie i siostry nie było w Dumort, Jace ostatni raz naraził was na uszczerbek na zdrowiu w Pandemonium. Co ma piernik do wiatraka?

Wściekłość wezbrała w Clary jak czarna fala.

A to nowość. Zupełnie jakby nie zdarzało się to co trzy akapity.

Na Aleca, bo po części miał rację.

Konkretnie po tej części, w której mówi z sensem i nie rozczula nad tym, jaki Jace jest biedny.

Na wszystko i wszystkich: na oblodzoną drogę, która zabrała jej ojca, zanim ona się urodziła, na Simona, że omal nie dał się zabić,

Clary, zejdź z Simona. Moi czytelnicy już dawno zauważyli, że Simon w szczurzej postaci był o wiele bardziej przydatny bojowo niż twój płowy kochaś.

na Jace'a za to, że jest męczennikiem i nie dba o to, czy zginie.

Jace męczennikiem?

5762-ahahahha.gif

Dysonans poznawczy przy lekturze tej książki jest nieunikniony.

Na Luke'a za udawanie, że mu na niej zależy, podczas gdy to wszystko okazało się kłamstwem.

Clary, masz coś wspólnego z porywaczami Jocelyn: IQ rzodkiewki. Poważnie, ściema Luke’a była szyta nićmi grubszymi niż mój kciuk.

I na Jocelyn za to, że nie była nudną, normalną, chaotyczną matką, którą zawsze udawała, ale kimś zupełnie innym, osobą heroiczną, wyjątkową i dzielną, jakiej Clary nigdy nie znała.

Wiecie co? To jest po prostu smutne, że przeszłość Jocelyn musiała wyjść na światło dzienne, by Clary uznała ją za wyjątkową.
+ Nie będę się czepiać, że heroiczna, wyjątkowa, dzielna Jocelyn Fray należała do Kręgu i była żoną Valentine’a. Po pierwsze – odważyła się jednak pokrzyżować mu plany. Po drugie – siedzimy w głowie Clary, która cały czas wybiela sobie matkę, co jest zrozumiałe. A raczej byłoby, gdyby nie ukazano, jakim paskudnym bachorem jest Eklerka wobec Jocelyn.

- Porozmawiajmy o egoizmie - wycedziła tak zjadliwym tonem, że Alec zrobił krok do tyłu.

Tylko nie sięgaj do własnych doświadczeń, bo będziecie tam siedzieć do Wielkanocy.

- Nie dbasz o nikogo na tym świecie oprócz siebie, Lightwood.

Nawet jak na obrazę to dosyć głupi argument. Chwilę temu udowodnił, że wręcz panicznie boi się o Płowego Buca. Wczoraj byłaś świadkiem, jak pocieszał siostrę. Clary, nie idź tą drogą, co autorka, postaraj się przynajmniej inwektyw szukać w zakresie tego, co widzieliśmy.

Nic dziwnego, że nie zabiłeś ani jednego demona. Za bardzo się o siebie boisz.

Raczej Jace wszystkie płoszy swoimi beznadziejnymi planami ataku.
+ Czy możemy przy tej kwestii na chwilę pozostać? Przyjmując, że Jacuś wraz z Lightwoodami normalnie udaje się na misje, skoro są jedynymi aktywnymi Nocnymi Łowcami w Nowym Jorku… Jakim cudem Alec NIGDY nie zabił demona?! Ich jest TROJE. Alec jest najstarszy. Jego główną bronią jest łuk, czyli może zabijać demony szybciej od Izzy i Jace’a, skoro nie musi podbiegać. Ponadto zajmuje się głównie osłanianiem swoich towarzyszy. Mam rozumieć, że każda misja wygląda tak, jak ta w Pandemonium? Jacuś sobie gada i szarpie się z demonem, a Lightwoodowie stoją z wywalonymi na czołach ekranami śmierci? Dlaczego w takim razie Isabelle ma na koncie jakieś zabójstwa? To nie ma żadnego sensu i zostało napisane głównie po to, żeby Clary mogła mu teraz pojechać, a poza tym miało wpasować się w ten sam schemat, co za duże swetry i dziwna fryzura. Alec jest niepewny siebie, bo nie umie siebie zaakceptować. Jasne, to miałoby sens. Mówimy o chłopaku wychowanym w niezwykle konserwatywnym społeczeństwie, który czuje coś do swojego najlepszego przyjaciela (no chyba wszyscy się już domyśliliście po wcześniejszych akapitach). Pisałam, że mam problem z kreacją Aleca, szczególnie w tej części. Ten obrazek chyba najlepiej podsumowuje moje wrażenia:

tumblr_mywww4v0mY1rkxe1ho1_500.jpg

Alec istnieje głównie po to, żeby być gejem. Nawet kiedy Cassie się zorientuje, że przyda mu się nieco więcej charakteru, cały jego wątek polega na tym, że jest gejem. Tylko to ma znaczenie. Sama lubię tę postać, ale muszę przyznać: gdyby usunąć Alexandra Lightwooda z historii, zostalibyśmy pozbawieni przede wszystkim chwilami-całkiem-przyjemnego wątku miłosnego. Nic innego by się nie zmieniło poza faktem, że wówczas dotrwanie Izzy i Jace’a do wieku, w którym występują w powieści byłoby jeszcze większą zagadką. W jednym z komentarzy ktoś zwrócił uwagę, że autorka traktuje bohaterów LGBT jak pacynki i jest to prawda. Niemal za każdym razem, gdy na scenę wkroczy postać, która nie jest hetero, 90% jej charakteru będzie orbitować właśnie wokół tego faktu. Wyjątkiem jest jeden przykład, gdzie, dla odmiany, autorka poleciała stylem Rowling i zakulisowego coming outu Dumbledore’a, acz do tej kwestii również dojdziemy. I wiecie co? Nie mogę powiedzieć, by było to gorsze od nietolerancji, bo nie jest. Ale za każdym razem, gdy słyszę lub czytam, jakie pełne reprezentacji są książki Cassandry Clare, coś mnie sieka (nie tylko dlatego, że jakoś w tym barwnym, różnorodnym świecie naszą protagonistką zawsze jest piękna, biała i w 100% hetero nastolatka z figurą modelki). Bo to nie jest dobra reprezentacja, kiedy postać ewidentnie została stworzona tylko w tym celu, to traktowanie ludzi, jakby każda orientacja poza hetero określała w całości to, kim są. I chyba to najbardziej denerwuje mnie w książkach Clare.

- Kto ci to powiedział? - wykrztusił Alec.
- Jace.
Zachwiał się, jakby go spoliczkowała.

Jak się nad tym zastanowić, fakt, że nie zabił jeszcze żadnego demona, musi Aleca boleć. Jace jest więc równie beznadziejnym przyjacielem, co Isabelle siostrą.

- Ale zrobił. - Clary wiedziała, jak bardzo go zraniła, i poczuła zadowolenie. Teraz dla odmiany niech pocierpi ktoś inny.

A jak ty cierpiałaś, ty rozwielitko? Przez większość czasu nie pamiętasz o matce, bo rozpływasz się nad urodą Płowego Buca, a nawet mając szansę pomóc w poszukiwaniach Jocelyn, roztkliwiasz się w pierwszej kolejności nad swoim poświęceniem. W drugim rozdziale pisałam, że Clary Sue kocha robić z siebie ofiarę i, jak widać, miałam rację.

- Możesz gadać, ile chcesz, o honorze, uczciwości i o tym, że Przyziemni nie mają ani jednego, ani drugiego, ale gdybyś był uczciwy, przyznałbyś, że ten cały raban podniosłeś dlatego, że go kochasz.

Bardzo bym chciała, żeby Isabelle była świadkiem tej rozmowy i zobaczyła, do czego prowadzi powierzanie sekretów brata obcym ludziom.

Alec zareagował błyskawicznie. Pchnął ją na ścianę tak mocno, że uderzyła tyłem czaszki w drewnianą boazerię, a w jej głowie rozległ się ostry trzask, jego twarz znalazła się kilka cali od jej twarzy, usta wyglądały jak biała kreska, oczy były wielkie i czarne.
- Nie   waż   się  nigdy,   przenigdy   powiedzieć  mu   czegoś  takiego,  bo   cię   zabiję  - wyszeptał. - Przysięgam na Anioła, że cię zabiję.

Przemoc nie jest rozwiązaniem, a Eklerka oberwała dotychczas tyle, że już dawno powinna się przekręcić zwłaszcza przy tak beznadziejnej opiece medycznej, ale reakcja Aleca jest jednak zrozumiała. Gdyby Clary wypaplała coś podobnego przy kimś postawionym wyżej, gdyby jej uwierzono… Alec ma pełne podstawy wierzyć, że to zrujnowałoby jego karierę jako Nocnego Łowcy. Nie mówiąc już o wypieraniu przez niego uczuć do najlepszego przyjaciela/parabatai (co, jak się możemy dowiedzieć z zupełnie innej serii, jest surowo karane).

Ból w ramionach, za które ją trzymał, stał się tak silny, że Clary syknęła mimo woli. Alec zamrugał, jakby się budził, i puścił ją raptownie. Bez słowa odwrócił się i popędził z powrotem do izby chorych. Zataczał się, jakby był pijany albo miał zawroty głowy.
Clary rozmasowała obolałe ramiona, patrząc za nim, przerażona tym, co zrobiła.

Dobrze, że przynajmniej od święta zdarza się jej zrozumieć, jaka z niej wredna picza.

Eklerka wraca do siebie i nie może zasnąć, zaczyna więc szkicować, żeby się rozluźnić.

Potem Jace'a na dachu, patrzącego w dół z wysokości dziesięciu pięter. Nie bał się, tylko sprawiał wrażenie,  jakby   korcił  go   skok,  jakby  był  pełen  wiary  we   własną  niezwyciężoność.

Brzmi jak typowy Jace. A, przepraszam. Typowy Jace skoczyłby z dziesiątego piętra na główkę.

Przedstawiła go ze skrzydłami wygiętymi w łuk jak na posągu anioła w Mieście Kości.

Wiecie, odnoszę wrażenie, że anioły są w literaturze YA jeszcze bardziej pokrzywdzone niż wampiry. Nie dosyć, że porównuje się do nich socjopatycznych stalkerów (Edłord), to jeszcze wszystkie spotkane przeze mnie anioły, począwszy od Jace’a właśnie, a na bandzie pierwotniaków z „Upadłych” skończywszy, są co najmniej niemożliwe do zniesienia. I nie ma tu znaczenia, że Jace jest tylko Nefilim. Zastąpcie go sobie dowolnym bohaterem serii, w której występują anioły, bo, z jakiegoś powodu, książki dotykające tematyki tych stworzeń NIGDY nie są dobre. Nawet jak na bardzo niskie standardy young adult.

W końcu zaczęła szkicować matkę. Powiedziała Jace'owi, że po przeczytaniu Szarej Księgi nie czuje się inaczej, i w dużej części to była prawda. Teraz jednak, kiedy próbowała wyobrazić   sobie  twarz  Jocelyn,   uświadomiła   sobie,  że   w   jej   wspomnieniach  jedno  się zmieniło. Teraz widziała jej blizny, małe białe ślady pokrywające plecy i ramiona matki,
jakby stała w śnieżycy.

Jak już wspominałam wcześniej, blizny Jocelyn są prawdopodobnie pozostałością po Runach. Nie ma to do końca sensu, ponieważ rzeczywiście można je „zdjąć”, jednak muszą tego dokonać osoby trzecie. Autorka mogła również mieć na myśli Runy od dawna nieużywane, acz im dalej w książki, tym mniej stwierdzeń, że zostawiają one białe blizny – też są czarne, po prostu się ich nie aktywuje. I jeszcze kwestia położenia: ramiona jak najbardziej pasują, jednak do Run należy mieć łatwy dostęp. Plecy raczej nie będą pierwszym miejscem, o jakim pomyślicie w takiej sytuacji. Rozmiaru nie skomentuję, nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek powiedziano, czy wielkość Runy wpływa na jej moc.
+ Czy białe blizny też były jedną z rzeczy, które Clary mogła dostrzec tylko ze Wzrokiem, czy też Jocelyn poprosiła Magnusa o wymazanie ich za dopłatą? Bo pragnę przypomnieć, że Simon widział ślady pani Fray.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ciche, niepewne. Clary szybko wytarła oczy.
- Wejdź.
To był Simon. Dopiero teraz zwróciła uwagę na to, w jakim jest stanie. Nie wziął prysznica, ubranie miał podarte i brudne, włosy splątane.

Właściwie dlaczego Simon nie wziął prysznica? Przy izbie chorych znajduje się łazienka, Clary korzystała z niej w rozdziale piątym. Domyślam się też, że ani Jace’owi, ani Alecowi nie było w głowie pożyczanie mu czystych ubrań (choć Hodge to już ma raczej podobne gabaryty, a nie jest ani rozpieszczonym bucem, ani nie ma traumy po kłótni z Eklerką), ale Izzy mogła mu chociaż udostępnić grzebień. Akurat ją stan Simona zdawał się obchodzić, zwłaszcza po wyrzutach sumienia, które miała po przyjęciu.

Clary przesunęła się w bok, robiąc mu miejsce na łóżku. Nie czuła się niezręcznie. Przez lata sypiali nawzajem w swoich domach, robili namioty i forty z koców, kiedy byli mali, a potem, gdy podrośli, do późna czytali komiksy.

I bawili w „Cisza na morzu”, żeby Simon nie mógł zanudzać Clary Sue swoimi słowami.

- Hodge cię opatrzył?
Simon kiwnął głową.
- Tak - Nadal czuję się tak, jakby mnie obito lewarkiem, ale nie mam nic złamanego… już nic.

…jak właściwie Hodge od ręki uleczył Simonowi złamanie, nie zmieniając go przy tym w Wyklętego?

Gdy na nią spojrzał, jego oczy za zniszczonymi szkłami były takie same jak zawsze: ciemne, poważne, okolone rzęsami, za które dziewczyny są gotowe zabić.

Simon, bierz żesz tę mapę i nie wydziwiaj. Gdybyś miał złote oczy to może nie byłaby to misja beznadziejna, noale.

Chłopak chce oczywiście podziękować Eklerce za to, że przybyła mu na ratunek w Dumort.

- Mam na myśli to, że zawsze ja potrzebowałem ciebie bardziej niż ty mnie.

Ładny eufemizm na „miałaś mnie głęboko w odwłoku”.

- To nieprawda - zaprotestowała Clary.
- Prawda - powiedział Simon z irytującym spokojem. - Ty nigdy nikogo tak naprawdę nie potrzebowałaś, Clary. Byłaś taka... niezależna.

tenor.gif

Stary, ty musisz ją naprawdę kochać aż po grób, że potrafisz tak eufemistycznie ujmować w słowa jej wady. Ja bym powiedziała, że ma po prostu muchy w nosie i nikt nie spełnia jej standardów towarzystwa godnego uwagi.

W zupełności wystarczały ci ołówki i wymyślone  światy.   Często  musiałem   powtarzać  coś   sześć  albo   siedem  razy,   zanim odpowiedziałaś, tak byłaś daleko.

Nie, Simon, ona cię po prostu ignorowała, bo nie chciało się jej odpowiadać.

Odwracałaś się do mnie z takim zabawnym uśmiechem, a wtedy ja wiedziałem, że całkiem o mnie zapomniałaś i właśnie sobie przypomniałaś o moim istnieniu. Ale nigdy nie byłem na ciebie wściekły. Połowa twojej uwagi jest lepsza niż cała kogoś innego.

cute-cringe-gif-456.gif

Drodzy czytelnicy, módlmy się za tego biednego chłopca. On już się pogodził z rolą podnóżka, ba! chyba jest z niej dosyć zadowolony.

- Kochałam w życiu tylko  trzy osoby - oświadczyła. - Mamę, Luke'a i ciebie. I straciłam wszystkich oprócz ciebie. Nawet nie myśl o tym, że nie jesteś dla mnie ważny.

Okazujesz miłość w bardzo specyficzny sposób.

- Moja mama mówi, że człowiekowi wystarczą tylko trzy osoby, na których może polegać, żeby osiągnąć samorealizację. - Simon mówił lekkim tonem, ale głos mu się łamał. - Twierdzi, że całkiem dobrze się realizujesz.

Zaczynam lubić mamę Simona. Mam wrażenie, że podziela moje poglądy na temat Clary.

Clary uśmiechnęła się do niego smutno.
- Czy twoja mama ma jeszcze jakieś inne przemyślenia na mój temat?
- Tak. - Odwzajemnił uśmiech. - Ale nie zamierzam ci ich powtórzyć.

Zdecydowanie lubię mamę Simona.

W końcu położyli się obok siebie jak w dzieciństwie: ramię przy ramieniu, noga Clary przerzucona przez nogę Simona. Palce jej stóp sięgały tuż poniżej jego kolana.

Ach, jaka ta nasza Clary malutka i urocza, no rozpływam się.

Leżąc na plecach patrzyli w sufit i rozmawiali.

Przepraszam, ale CO robili? Clary to nie zabiło? Simon nie jest już szczurem, nie musi być miła i go dostrzegać!

Podczas gdy Jace pachniał mydłem i limetą, jej przyjaciel roztaczał woń parkingu przed supermarketem, ale Clary to nie przeszkadzało.

Clary, masz własną łazienkę, szykowałaś się w niej przed wyprawą do Miasta Kości. DLACZEGO nie zaproponujesz Simonowi, by z niej skorzystał, skoro ewidentnie by mu się to przydało?! To byłoby zdecydowanie milsze niż porównywanie w duchu zapachu kogoś, kto się zdążył umyć z przyjacielem, na którego najwidoczniej wszyscy mają wywalone.

- Ciekawe, że żartowałem z Isabelle na temat wampirów tuż przed  tym, jak to wszystko się stało. - Simon nawinął na palec kosmyk jej włosów. - Po prostu próbowałem ją rozśmieszyć, wiesz. „Co przeraża żydowskie wampiry? Srebrne gwiazdy Dawida? Siekana wątróbka? Czeki na osiemnaście dolarów?”.
Clary parsknęła śmiechem. Simon wyglądał na zadowolonego.
- Isabelle się nie śmiała.

Wiecie co? To zapewne ma pokazywać, jaka niefajna jest Isabelle, ale mnie skłoniło do refleksji, czy ona w ogóle zrozumiała te żarty. Nie wiemy, ile o religiach jako takich uczą się Nocni Łowcy, o ile uczą się czegokolwiek na ten temat. Panna Lightwood nie tylko nie wie, czym są fenomeny popkulturalne Przyziemnych, jak choćbyGwiezdne Wojny”; ona nawet nie ma pojęcia, jakie poglądy są dominujące wśród Nocnych Łowców w jej wieku. Izzy jest, w gruncie rzeczy, odizolowana od wielu informacji, sama również się na nie zamyka. Dlaczego więc miałaby śmiać się z żartów, których prawdopodobnie nie rozumie?

Clary miała ochotę rzucić parę uwag, ale się powstrzymała.

Książkowa Isabelle nie jest postacią, którą bym lubiła, ale w żadnym stopniu nie zasłużyła sobie na tyle jadu, ile otrzymuje ze strony Clary przy każdej sposobności.

- Nie jestem pewna, czy ten rodzaj humoru odpowiada Isabelle.
Simon zerknął na nią z ukosa.
- Sypia z Jace'em?

Że tak spytam: a tobie co do tego? I skąd pomysł, że Clary może coś na ten temat wiedzieć? Jako zazdrosny Padawan Friendzone’a widzisz nawet lepiej od nas, że Jacuś zasadza się na Eklerkę, więc czemu miałby się jej ewentualnie przyznawać do sypiania z Isabelle?

Clary  pisnęła  z  zaskoczenia i  natychmiast   się  rozkaszlała, piorunując  przyjaciela wzrokiem.

Jak na kogoś, kto w myślach odsądza od czci i wiary każdą dziewczynę w biodrówkach, Clary jest niesamowicie wstydliwa.

- E, nie. Są praktycznie spokrewnieni. Nie robiliby tego. - Zawahała się. - W każdym razie nie sądzę.
Simon wzruszył ramionami.
- I tak mnie to nie obchodzi.
- Jasne.
- Naprawdę! - Przekręcił się na bok. - Wiesz, z początku myślałem, że Isabelle jest… super. Podniecająca. Inna. Potem, na przyjęciu, zrozumiałem, że jest szalona.

Bo poświęciła ci więcej niż kwadrans uwagi i nie puszczała mimo uszu, co do niej mówisz? Jak pisałam, nie lubię książkowej Isabelle, ale za każdym razem, gdy ona i Simon znajdowali się w tej samej scenie, była dla niego chyba najmilszą osobą w całej książce.

Clary zmrużyła oczy.
- Kazała ci wypić niebieski koktajl?

A czemu, do cholery, miałaby to robić?! Była wyraźnie przejęta sytuacją i bliska łez, gdy wracaliście z imprezy, ty uprzedzona, zazdrosna amebo!

- To moja wina. Widziałem, jak wychodzisz z Jace'em i Alekiem i... sam nie wiem. Wydałaś się inna niż zwykle. Pomyślałem, że się zmieniłaś i że nie ma dla mnie miejsca w tym twoim nowym świecie. Chciałem zrobić coś, żeby stać się jego częścią. Więc kiedy przechodził ten mały zielony ludzik z tacą z drinkami...

Biedny Simon. On jeszcze nie wie, że w świecie Clary nigdy nie było dla niego miejsca.

Clary jęknęła.
- Jesteś idiotą.
- Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej.

Potwierdzam, jesteś idiotą. Dajesz jej sobą pomiatać od jakichś dziesięciu lat. Rusz się z tego wyra i znajdź swój kręgosłup. Może zostawiłeś go w domu, którego tak uparcie unikasz.

- Nie. Miałam na myśli hotel wampirów. Było strasznie?
Zanim Simon odwrócił wzrok, dostrzegła błysk w jego oczach.
- Tak naprawdę to niewiele pamiętam z tego, co się działo między przyjęciem a lądowaniem na parkingu.
- Pewnie tak jest lepiej.

Dla ciebie z pewnością, jeszcze chciałby rozmawiać o swoich traumach i przez chwilę nie byłabyś tą najbardziej cierpiącą.

- Słońce zachodzi. Może powinniśmy pomyśleć o kolacji?

…co? Gdzie im zleciał cały dzień?! Wrócili najwyżej w południe (przy bardzo pesymistycznych prognozach), Clary spędziła mniej niż pół godziny pod prysznicem i jakieś dwie godziny + czterdzieści minut na nie wiadomo czym, wizyta w izbie chorych trwała z kwadrans, rozmowa z Alekiem może trochę dłużej, dorzućmy z dwie-trzy godziny na rysowanie, potem rozmowa z Simonem… Gdyby podliczyć, może rzeczywiście by się uzbierało, ale wiecie co? Moja teoria o tym, że mieszkańcy Instytutu potajemnie życzą Clary śmierci, się potwierdza. Przypomnijmy, że Clary przedwczoraj obudziła się ze śpiączki, spadła z wysokości i została przygnieciona przez Jace’a, zemdlała na korytarzu, zaliczyła grzebanie w mózgu, miała wypadek motocyklowy. W międzyczasie zjadła talerz kanapeczek, trochę chińszczyzny i naleśniki. To ostatnie o ósmej rano w sobotę. Mamy niedzielny wieczór. Cassie? Organizm człowieka chyba nie do końca tak funkcjonuje, skoro upierasz się, że Clary śmiga cała i, w gruncie rzeczy, zdrowa.

Okazuje się, że Simon zasnął na łóżku, gdy nasza bohaterka wyglądała przez okno. Eklerka nie przejmuje się brakiem miejsca dla siebie na łóżku, ponieważ i tak nie jest senna (odsyłam do ostatnie zdania poprzedniego akapitu).

Właśnie sięgała po szkicownik, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
Przeszła na bosaka przez pokój i cicho przekręciła gałkę. To był Jace. Wykąpany, w świeżych dżinsach i szarej koszuli. Umyte włosy tworzyły złotą wilgotną aureole wokół jego głowy.

No tak, pobiliśmy rekord stron bez opisywania, jaki piękny jest Jace. Trzeba nadrobić.

Siniaki na twarzy już zmieniały kolor z fioletowego na szary.

Super-mega-ultra-zajebiaszcze Runy nie leczą siniaków?

- Spałaś? - zapytał.
- Nie. - Clary  wyszła  na  korytarz   i   zamknęła   za   sobą  drzwi. - Dlaczego  tak pomyślałeś?
Zmierzył wzrokiem jej błękitny top i krótkie spodenki.
- Bez powodu.

Drogie czytelniczki, wyszłyście kiedyś z dom w topie i krótkich spodenkach? Wiedzcie, że zdaniem Płowego Buca paradowałyście po ulicy w piżamie.

Na widok Jace'a poziom jej zdenerwowania skoczył w górę o tysiąc procent, ale nie widziała powodu, żeby dzielić się z nim tą informacją.

Nie jest to zdrowy objaw, jest to wręcz niepokojące, choć zapewne autorka tego nie widzi, bo nie wyobraża sobie, by np. moje zdenerwowanie na widok Jace’a (typu: strach o własne życie) miało zupełnie inne źródło niż nerwy Eklerki (typu: epicki romans czający się za rogiem).

Jace uśmiechnął się szeroko. W przeciwieństwie do włosów jego zęby nieco odbiegały od ideału. Górny siekacz był lekko, uroczo wyszczerbiony.

Jestem przekonana, że gdyby Simon miał wyszczerbiony siekacz, byłaby to tragiczna skaza na jego wyglądzie.

- Co tutaj robisz, tak przy okazji?
- ”Tutaj”, czyli w twojej sypialni, czy „tutaj” jak w filozoficznym pytaniu o sens naszego pobytu na tej planecie? Jeśli pytasz mnie, czy życie to tylko kosmiczny przypadek, czy istnieje jakiś metaetyczny cel egzystencji, cóż, od wieków stanowi to wielką zagadkę. Prosty ontologiczny redukcjonizm jest błędnym podejściem, ale..

karol-strasburger.jpg

- Idę do łóżka. - Clary sięgnęła do gałki. Jace wślizgnął się zręcznie między nią a drzwi.
- Jestem tutaj, bo Hodge przypomniał mi, że są twoje urodziny - powiedział.
Clary sapnęła z irytacją.

A tej co się znów nie podoba? Mi byłoby miło, gdyby pomimo ewidentnie niesprzyjających okoliczności ktoś pamiętał o moich urodzinach. I nie, Eklerka nie nienawidzi tego święta.

- Dopiero jutro.

…moment, policzmy. Rozdział pierwszy dzieje się w niedzielę wieczorem. Drugi, trzeci i czwarty w poniedziałek. Clary była nieprzytomna przez trzy dni, więc kolejno wtorek, środa i czwartek. Obudziła się zapewne w piątek, ponieważ wyszła z Płowym Bucem z Instytutu dosyć wcześnie, skoro spędzili poza nim większość dnia. W sobotę rano zabrano ją do Miasta Kości. Przyjęcie Magnusa było wieczorem, również w sobotę. Z tego wynika, że Eklerka i spółka wrócili do Instytutu w niedzielę. Ja czuwam, Cassie.

(Z tego też wynika, że nasza bohaterka zna swoją wielką miłość od tygodnia, z czego prawie połowę czasu była nieprzytomna, a Jacuś miał to w ponczu. Potencjał na wspólną przyszłość, że hej!)

- Nie ma powodu, żebyśmy nie mogli zacząć świętować już teraz.

Jak pisałam wyżej, to wasza ostatnia szansa na poświętowanie sweet sixteen.

- Unikasz Aleca i Isabelle. Pokiwał głową.
- Oboje próbują sprowokować mnie do kłótni.

Bardzo dziwne, skoro ich wystawiłeś i oszukałeś. I naraziłeś swoje życie, na którym im akurat zależy.

- Z tego samego powodu?
- Nie mam pojęcia. - Zerknął czujnie w jedną i w drugą stronę korytarza. - Wszyscy chcą ze mną rozmawiać. Hodge też. Wszyscy z wyjątkiem ciebie. Założę się, że ty nie chcesz ze mną rozmawiać.

Gdyby miała choć pół szarej komórki, już dawno straciłaby ochotę na rozmowę z tobą.

Jacuś wykazuje się galanterią i zaprasza Clary na piknik.

- Piknik? Jest trochę za późno na Central Park, nie sądzisz? Roi się w nim od...
Jace machnął ręką.
- Skrzatów. Wiem.
- Zamierzałam powiedzieć: rabusiów. Choć żal mi rabusia, który pójdzie za tobą.

Mi też. Zanudziłby się biedak na śmierć, musząc słuchać, jak Jace napawa się brzmieniem własnego głosu.

- To mądra postawa i pochwalam cię za nią - rzekł Jace z zadowoleniem. - Ale nie myślałem o Central Parku. Co powiesz na oranżerię?
- Teraz? W nocy? Nie będzie ciemno?

Oranżeria ma szklany dach. W Nowym Jorku to chyba wyklucza egipskie ciemności.

Jace uśmiechnął się tajemniczo.
- Chodź, pokażę ci.

I na tym kończy się dzisiejszy rozdział. Choć jest krótszy od poprzedniego, analiza zajęła mi o połowę więcej miejsca, toteż możemy powiedzieć, że obfitował w emocje. Głównie moje, choć, jak na ironię, naprawdę przyswajało się go o wiele łatwiej niż brawurową ucieczkę z hotelu.

Za tydzień czeka nas moment, na który autorka czekała od postawienia pierwszej litery w pliku tekstowym. Szykujcie się na dużo drewnianych momentów oraz więcej dramy!

Do zobaczenia!

53 komentarze:

  1. W sumie, autorki YA bardzo często mają problem z przedstawieniem postaci nie-hetero tak, by była ona czymś więcej niż Elementem Poprawnym Politycznie. W sumie to smutne, wciskają tych gejów do książek trochę na siłę, "żeby się nikt nie czepiał, że nie ma gejów", ale nie mają w ogóle pomysłu na postać.

    I ciekawe, Clare bardzo nie chce urazić osób LGBT i wrzuca do powieści geja, ale nie ma problemu z przedstawieniem jedynego Latynosa jako chodzącego stereotypu...

    To jest cały rozdział? Ałtorki blogów o Tokio Hotel bardziej się starają z długością rozdziałów :/

    Świetny rozdział (znaczy twoje komentarze, bo książka wciąż jest na poziomie onetowego blogaska).

    Czy Alec w kolejnych rozdziałach dalej będzie się zachowywał jak kompletnie inna postać? Serio, gdyby nie było napisane, że to on, w życiu bym nie pomyślała, że to scena z jego udziałem.


    I proszę, niech Jace pójdzie na kolejną samotną misję. Bez Aleca i Simona w szczurzej postaci na pewno umrze przez własną głupotę, i nie będziemy musieli się z nim więcej męczyć!

    Leszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy, czytam sporo YA i poza książkami, gdzie kwestie LGBT są niejako głównym tematem (i autorzy wówczas sami bywają związani z tym środowiskiem) spotkałam jak dotychczas tylko dwie serie, gdzie postaci LGBT nie traktowano jak chodzącej reprezentacji. Co ciekawe, autorami obu są mężczyźni. Mam wrażenie, że tutaj działa trochę ten mechanizm, który każe trzynastolatkom pisać slashe - "bo geje są tacy uroczy razem!" i wychodzi, jak wychodzi.

      Ba, Clare wrzuca też do powieści osobę biseksualną, ale jej jedyna partnerka płci przeciwnej to iwil bicza. Raphael aż dwukrotnie pada ofiarą Clare, jeśli chodzi o reprezentowanie czegoś. Ech.

      Cały rozdział ma osiem stron, co chyba stanowi średnią w tej książce. Już nie narzekam na rozbieżności tego typu, bo na dłuższą metę łatwiej mi analizować coś, co ma 10> stron niż cegły na dwadzieścia kilka stron. Jak nic się nie dzieje to niech nie dzieje się krócej. xDD

      Książka się już z tego poziomu nie podniesie, ale dziękuję :D

      Alec w kolejnych rozdziałach wróci do swojego mniej-więcej charakteru z niewielkimi zmianami, kiedy autorce będzie to pasowało. Nie do poznania zmieni się dopiero w tomie czwartym, więc mamy jeszcze czas. Doceniajmy drobne uśmiechy losu.

      Ach, marzenia!

      Usuń
    2. Poza wszystkim: widział ktoś kiedyś książkę YA, gdzie występowałby patologiczny związek homoseksualny? Albo taki gdzie jeden drugiego zdradza? Albo obaj są homo, ale nie chcą być razem? Ostatnio w ogóle jest moda na robienie czegoś w stylu: o, a tu dodam jeszcze geja, żeby się nie czepiali!

      Usuń
    3. "patologiczny związek homoseksualny?" - wait for tomy 4-6. Ale tak celowo to nie. Ja generalnie nie mam nic przeciwko postaciom LGBT (byłaby to z deczka hipokryzja), ALE NIECH ONE TAM NIE BĘDĄ TYLKO PO TO, ŻEBY BYĆ LGBT. Teraz wątek homoseksualny (to prawie zawsze w YA są geje, bo geje jakoś bardziej odpowiadają nastoletnim czytelniczkom) jest jakimś obowiązkowym elementem do odhaczenia, prawie jak trójkąt romantyczny, ALE BOŻE BROŃ, ŻEBY TO BYŁO BLIŻEJ NIŻ NA CO NAJMNIEJ TRZECIM PLANIE. Srsly, ponad połowę postaci w takich wątkach można opisać jedynie za pomocą ich orientacji, bo NIC innego się na nie nie składa. Ja wiem, że chcąc zdobyć popularność książki na tumblr trzeba pamiętać o tej woke części portalu, ale dorzucanie geja na tle, żeby pokazać swoją TOLERANCJEM jest naprawdę obraźliwe. Księżniczki Disneya mają towarzyszy-zwierzątka, a Mary Sue ma przyjaciela-jedynego (jednego z dwóch) geja w mieście.

      Usuń
  2. A tegotygodniową nagrodę za NAJLEPSZE porównanie otrzymuje dzisiaaaaaaj... "Wściekłość wezbrała się w Clary niczym czarna fala"! Naprawdę, na litość boską fala jest zrozumiała, ale czemu czarna? Że niby te emocje takie mroczne, złe i niedobre? O.o
    W sumie w tym rozdziale dobrym punktem była rozmowa Simona z Clary I może ona by pokazała, że są jakimiś best friendami gdyby nie podłoże jakie wykreowała nam Cassie we wcześniejszych rozdziałach. Doprawdy im dalej w tę książkę tym bardziej mam wrażenie, że ona po prostu pisze te rozdziały jak leci, bez względnego spoglądania na wcześniejsze rozdziały i tworzą się kwiatki w stylu "no, jem jakoś raz na dzień, piję w ogóle raz na dwa dni i jestem super zdrowa"... I szczerze? JAKIM CHOLERNYM CUDEM CLARY NIE CHCE SPAĆ?! No i'm so sorry ale jeśli ja bym pieprznęła o asfalt z taką siłą a potem jeszcze została miotnięta o ścianę z taką siłą, że aż coś chrupnęło (bo nie jestem pewna, czy chrupnęła czaszka, boazeria czy oba) to bym leżała i spała jak zabita cały dzień conajmniej. Chyyyba że Clary uważała na EDB i wie, że jeśli się uderzyło za mocno w główkę i to nie powinno się iść spać w obawie o możliwy wstrząs mózgu... Aaaale najpierw trzeba takowy posiadać.
    Żal mi Aleca. Naprawdę. Jaką syczą trzeba być aby kogoś ujawniać to ja nie wiem. Ponownie SHOW DID IT BETTER! Ale cóż imperatyw narracyjny w końcu go dopadł i dopadnie s końcu każdego...
    Hm...drewna powiadasz? Powinnam się rozglądać za jakimś dobrym tartakiem w tym tygodniu? Tak na wszelki wypadek? Bo, serio, mogę 😂
    W każdym razie nadal życzę niziutkich cen u psychologów... Albo karnetu na porządne SPA
    Sonia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, z tą czarną falą spotykam się kolejny raz, więc to chyba typowy zabieg, mający dodać dramatyzmu.
      Tak, muszę przyznać, rozmowa Clary i Simona jest całkiem niezła, może poczuć jakąś tam przyjaźń... Tylko że Clary jest w niej OOC w stosunku do tego, jak zachowywała się dotychczas. A o tej chrupniętej czaszce to naprawdę nikt nie pamięta, choć po tym Clary NAPRAWDĘ powinna raczej być senna i zasnąć snem wiekuistym, tymczasem leży, leży i "sen nie chce przyjść". Ani chyba autorka odgania konsekwencje urazów imperatywem. I nie, nie ma ani słowa, że obawia się wstrząsu mózgu, przed przyjściem Simona PRÓBUJE spać, ale nie może. Dlaczego właściwie nie wróciła się do Hodge'a (skoro nie chciała wydać Aleca to mogła wymyślić jakąś durną wymówkę, nie przebije to "zasnęłaś na korytarzu"), żeby ją obejrzał to ja nie wiem.
      Alec jest pokrzywdzony przez autorkę i swoje otoczenie równo. Aż ma się ochotę go adoptować. Jak się nie obrócić, serial WSZYSTKO robi lepiej. Pod koniec 2B przyłapałam się na lubieniu Jace'a i Clace, co uważałam za niewyobrażalne. (Choć i tak, o zgrozo, wolę Clary z Sebastianem. Co ja poradzę, że Tudor i McNamara mają lepszą chemię. I w ogóle Tudor >>>>).
      Nie wiem, czy jakikolwiek tartak podoła temu epickiemu romansowi w pełnym rozkwicie. ;p
      Wystarczą duże zniżki studenckie w dobrych jadłodajniach, jedzenie lekiem na wszystko. :D

      Usuń
    2. Właściwe przypomniała mi się jeszcze jedna sprawa, mianowicie kwestia medycyny tutaj.
      First dowiadujemy się, że Clary opatrzył Hodge i potem wzięła prysznic. Cassie, co rozumiesz przez "opatrzył"? Bo jeśli zrobił jej mugo... Przepraszam PRZYZIEMNY opatrunek taki z bandażem to Clary powinna się umyć NAJPIERW. NIE zakłada się opatrunku na brudną skórę gdy jest możliwość umycia jej A JEŚLI NAWET obmył jej to miejsce to przez stanie przez 20 minut pod prysznicem Clary spieprzyla cały opatrunek... Może właśnie to zabrało jej tyle czasu aby pójść do tej izby chorych? Hodge ją opieprzyl o zepsucie opatrunku i założył nowy? Ale to chyba tylko w realnym świecie by tak to wyglądało, achhh, marzenia...
      Second: Simon ma złamaną kość w stopie? JAK DO CHOLERY DOSTAŁ SIĘ DO INSTYTUTU?! Dopóki nie miał glanów, a jest przecież za mało pro aby je nosić, to nie ma kuźwa takiej opcji, żeby dotarł tam, na, żeby chociaż wstał bez usztywnienia nogi. Jace go raczej nie przeniósł, skrzydeł tym bardziej nie dostał, więc ja się pytam JAK?! Nawet na adrenalinke tego nie jestem w stanie zrzucić! I serio nie wiem jak Hodge zdołał go wyleczyć tak, że potem radośnie, BEZ KUL, dokicał do pokoju Clary. Może Hodge ma też herbatki na zrastanie kości? Wiesz, takie Szkiele-Wzro świata Cassie? Bo jak już ściągać, to ściągać hurtem, prawda? Cholera aptekę mógłby otworzyć serwując WYŁĄCZNIE te herbatki, mamona by z nieba leciała wiadrami...

      Usuń
    3. Nie no, ja to zrozumiałam tak, że najpierw poszła wziąć prysznic, a potem poszła do Hodge'a i stamtąd udała się do izby chorych. Miałoby to sens, bo wtedy przekazuje chłopakom, kiedy przyjdzie do nich Hodge. Ale sens sobie, a Cassie sobie, więc kto wie, jak tam faktycznie było. Swoją drogą, najwidoczniej Clary, która rozdział temu krwawiła i wszystko ją bolało, sama doszła pod prysznic i nikt się nie zainteresował, czy da radę jeszcze pod niego wejsć etc. Oni chcą zabić, part kolejny.
      Idąc logiką tej książki: dotarł to dotarł, na ch*j drążyć temat? Jace go na pewno nie przeniósł nie tylko z powodu osobistej niechęci, ale też przez zwichnięte ramię. A może i ma Szkiele-Wzro? Skoro to Snape, Dumbledore i pani Pomfrey w jednym? Marnuje się facet w tym Nowym Jorku, powinni go trzymać w Idrisie jako mistrza ceremonii herbacianej.

      W każdym razie, dziękuję za wypowiedź na tematy medyczne, gdyż ja osobiście znam się na nich średnio i chwilami mi to i owo umyka. :D

      Usuń
  3. Rozmowa z Simonem jest ładna,widać,ze on zdaje sobie sprawę z jej zachowań,ale miłość sprawia,że te cechy są fajne-Byłaś taka... niezależna.
    Drama jest ..histeryczna i niepotrzebna.Naprawdę będzie więcej?! Po co?!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozmowa z Simonem udowadnia, że miłość jest ślepa i głucha, acz autorka nie do końca miała taki zamiar, odnoszę wrażenie...
      Będzie więcej, ale przynajmniej lepiej uzasadnionej. I przynajmniej Alecowi autorka da na chwilę spokój.

      Usuń
  4. Ledwie wczoraj połapałam się, że powróciłaś z rozdziałami, a tu kolejna porcja dobra. Rozpieszczasz!
    ‘Zwracam honor, ale umieszczenie najważniejszego zarzutu na końcu listy pięknie oddaje priorytety Nocnych Łowców.’ No to przecież oczywiste, że wśród Nocnych Łowców opinia jest najważniejsza. Bezpieczeństwo? I haven’t heard this name in years…
    ‘Dlaczego dorośli w tej książce są tacy bezwolni i godzący się z tym, że nie mają żadnego autorytetu?!’ Gdyby w tej książce znalazł się chociaż jeden (1) dorosły, który ogarnia i nie pozwala sobie wchodzić na głowę, a przy tym nie wypełnia ślepo rozkazów Clave, stężenie marysuizmu spadłoby dramatycznie, na co Cassie zdecydowanie nie jest gotowa.
    ‘Biedny Alec, w tej części autorka tak bardzo nie miała na niego pomysłu, że głównie wrogo łypie na Clary Sue.’ A to nie było tak, że Clare miała go nawet zabić pod koniec pierwszego tomu? Nie zapominajmy, że SPOILER Alec jest tu taką pierdołą (co mówię z bólem serca, bo go uwielbiam), że nawet Simon okazuje się lepszym łucznikiem od niego (a wcześniej z łuku strzelał raz, na letnim obozie) KONIEC SPOILERA.
    Jejku, przedstawienie wyglądu Aleca w książce doprowadza mnie do szału. Podczas gdy o Jacusiu wiemy wszystko – opisy jego ponadprzeciętnej urody są wszędzie – to Aleca determinują dwie rzeczy: dziurawe swetry i niebieskie oczy (przy czym obie te rzeczy zostały pominięte w serialu, o co podobno fani książki mieli straszny ból pewnej części ciała XD). Serio? Plus te psychologiczne wywody Clary, które służą tylko przypomnieniu, że Alec to melepeta i Jace jest od niego lepsiejszy.
    ‘- Myślę, że powinnaś wrócić do domu - powiedział. Clary wiedziała, że Alec jej nie lubi, ale mimo to odebrała jego słowa jak policzek.’ No faktycznie, ale jej pojechał. Jak ona się po tym pozbierała?
    Generalnie cała ta scena rozmowy Aleca z Clary służy prawdopodobnie pokazaniu Aleca jako konkurenta Clary do serca Jace’a (cholera, to brzmi tak groteskowo, biorąc pod uwagę, że są przybranymi braćmi – Jalecowi mówię stanowcze nie). Poza tym, czy ktoś jest mi w stanie wyjaśnić sens istnienia parabatai w tym uniwersum? Niby są tacy istotni, niby razem walczą lepiej, ale czy to się uwidacznia w akcji? Jedynie w TID bycie parabatai wydawało się szalenie istotne zarówno dla Willa, jak i Jema, w TDA z kolei to, że Emma i Julian są parabatai, służy chyba tylko temu, że nie mogą być parą (tu nasuwa się kolejne pytanie: niby czemu? Przymierze tego zabrania? Clave? Z jakiego powodu? No, chyba, że jest to wyjaśnione w trakcie TDA, bo ja niestety utknęłam na początku Pani Noc…).
    ‘Bardzo bym chciała, żeby Isabelle była świadkiem tej rozmowy i zobaczyła, do czego prowadzi powierzanie sekretów brata obcym ludziom.’ O tak.
    ‘…jak właściwie Hodge od ręki uleczył Simonowi złamanie, nie zmieniając go przy tym w Wyklętego?’ Boziu, jakie to jest dobre pytanie. Jak???
    ‘Gdy na nią spojrzał, jego oczy za zniszczonymi szkłami były takie same jak zawsze: ciemne, poważne, okolone rzęsami, za które dziewczyny są gotowe zabić.’ To on nie zgubił tych okularów w czasie przygód w DuMort?
    ‘- E, nie. Są praktycznie spokrewnieni. Nie robiliby tego.’ Jace i Izzy meh, Jace i Alec spoczko. ???!!!?!
    (I jeszcze apropos twojej odpowiedzi do Sonii – o tak, Tudor i McNamara! Nie mam w planach shipowania Clary i Seba (aczkolwiek wpadłam ostatnio w zagłębie opowiadań o nich na polskim wattpadzie, never again…), ale Kat i Will mają zdecydowanie lepszą chemię niż Kat i Dom (chociaż Clace pod koniec 2B było fajne :D) Generalnie jeśli chodzi o aktorów z serialu, to u mnie na podium są Daddario, McNamara i Tudor, bez dwóch zdań)
    Rozdział jak zwykle nudny, analiza jak zwykle w punkt. Czekam na kolejne, zwłaszcza że – jak wiemy – serial wraca dopiero w kwietniu [*]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy wczoraj dostałam Twój komentarz, byłam akurat w 3/4 analizy kolejnego rozdziału. xD Mam nadzieję, że taka dawka doda Ci sił na kolejny tydzień na studiach. ;p
      BHP to taki kryptonit na Nocnych Łowców, z tego wynika.
      Patrząc na fakt, że Cassie tę książkę początkowo chciała kierować do dorosłych, nie młodzieży, to jest tym bardziej kuriozalne.
      Szczerze? Nie przypominam sobie tego, ale możliwe, wypowiedzi Clare zlewają mi się trochę w jedno, a poza tym bywają strasznie męczące. Możliwe, że chciała, ale Malec jest od początku ewidentnie sygnalizowany + złota zasada YA to to, że nie zabijasz w pierwszym tomie, więc kto tam wie.
      Ej no, Alec jest delikatny jak kamelia! Nie starczy Ci? XD I tak, były o to ogromne bóle tyłków (o to, że Aleca więcej osób w serialu lubi, również XDD), tak samo jak o czarnego Luke'a (POPRAWNOŚĆ POLITYCZNA!!111) i to, że Izzy zagra Latynoska. Właściwie o co nie było butthurtu fanów książki? Oni byli wściekli nawet o to, że Lily Collins nie zagra w serialu. XD
      Generalnie o ile Simon/Clary ma tyle sensu, co każda inna relacja w YA, gdzie przyjaciel z dzieciństwa kocha się w Mary Sue, o tyle Alec i Jace byli wychowani praktycznie jak bracia, Lightwoodowie traktowali Jacusia jak syna. Czy to jest w ogóle psychologicznie prawdopodobne, by zakochać się w przyszywanym członku rodziny, znanym nam od dziecka? Parabatai są po to, by wyglądać cool+w jednym z komentarzy ktoś zauważył, że bardzo podobny wątek był w jakiejś książce, tylko tam to miało jakiś sens. A ta zasada z TDA to zdecydowanie została dopisana dla dramatyzmu Emma/Julian, bo NIGDZIE wcześniej się o tym nie wspomina, a bez jaj, naprawdę przez te setki (srry, wg Hodge'a tysiące) lat nie było innych par Parabatai różnej płci? Bo przed TDA spotykamy chyba tylko SPOILER Clary i Simona po SA KONIEC SPOILERA. I tak, to nie ma najmniejszego sensu, chyba że chodzi o to, że braterstwo krwi to dla Nocnych Łowców jak normalne rodzeństwo. W takim razie uczucia Aleca do Jace'a są tym bardziej dziwne. Ughhh, szukanie w tym sensu przyprawia mnie o migrenę.
      Pewnie na to też Hodge ma herbatę.
      Znalazł je w marynarce, wycięłam ten fragment rozmowy, bo nic nie wnosił. xD
      Tu mam wrażenie znów wkracza wewnętrzna yaoistka Clare... Jakoś w fandomach kazirodcze relacje brat/brat nie są praktycznie postrzegane jako kazirodztwo, a już siostra/brat są ohydne. Czemu? Bo to pierwsze skończy się potomstwem, a drugie nie?
      (Też nie miałam w planach ich shippowania, ale mam ogromny guilty spot na dziwaczne shipy, których w życiu bym nie chciała jako endgame, ale dają mi feelsy XD Kat i Will są wręcz shipable prywatnie, ale staram się nie shipować realnych ludzi xD (Było! Skoro je nawet polubiłam, gdzieś od momentu na Jasnym Dworze zaczęło to do mnie przemawiać). Ja lubię praktycznie całą obsadę, są niesamowicie sympatyczni, ale ta trójka to moi ulubieńcy :D)
      Długie, długie miesiące czekania, i to w dodatku na sezon oparty do połowy na najgorszej części książki. :c

      Usuń
    2. Wiesz, ja bym przełknęła uczucia Aleca do Jace'a jako zauroczenie, bo Alec nigdy nie poznał prawdziwego uczucia, zanim zbliżył się do Magnusa (tak to z resztą tłumaczył w wywiadach Matt, bo przecież ta kwestia jest w pierwszym sezonie; also: wydaje mi się, że on ma bardzo podobne zdanie o ksiażkach Clare do nas XD), ale strasznie przeszkadza mi fakt, że Cassie autentycznie shipowała Jaleca. Był nawet jakiś fanfik jej autorstwa, gdzie Alec całuje Jacusia i kiedy to odkryłam, opadły mi ręce. Serio. SERIO???
      Czwarty tom ma zasadniczo trzy wady. SPOILER Pierwsza to trójkąt Simon-Isabelle-Maia, który jest nie fair wobec dziewczyn i zupełnie nie w stylu Simona (co to wgl za wytłumaczenie, 'myślałem, że skoro nic oficjalnie sobie nie obiecywaliśmy to nic między nami nie ma' XD) - ale twórcy już wspominali, że tego nam oszczędzą. Druga to ból dupy Aleca o Camille, ale w książkach Camille pojawiała się dopiero w czwartej części, a w serialu jest niemal od początku, więc tego też nie będzie. No i immortality issue będzie na sto procent lepiej rozegrane niż u Clare (to, co chciał zrobić Alec w tej kwestii... Boże, widzisz i nie grzmisz). Trzecia - czwarta część była strasznie na siłę i bardzo nudna XD Ale w końcu to miała być trylogia. KONIEC SPOILERA. Ale twórcy szykują ciekawy wątek dla Magnusa, także generalnie wake me up when March end :D

      Usuń
    3. Ja bym może przełknęła, ale właśnie ta kwestia niby-rodzeństwa mnie zastanawia, czy zauroczenie jest prawdopodobne psychologicznie, ale może on to bardziej widział jak jakieś kuzynostwo (syn Parabatai jego ojca etc), a crush w kuzynie to już coś, co się zdarza. (Też mam takie wrażenie XD) Cassie generalnie ma jakieś upodobanie do tematów około-kazirodczych, fanfik Ron/Ginnie, znana-wszystkim-kwestia, jej opowiadanie w "Wakacjach z piekła rodem"... Zresztą do fanfików o SHC autorstwa Cassie również dojdziemy.
      SPOILER Tak, trójkąt Simona to chyba najbardziej obrzydliwa i OOC rzecz w książkach, byłam zresztą wściekła, jak to rozsadzili. A jak na scenę wszedł eks Mai, można było już zrozumieć, czemu Cassie zrobiła z Simona świnię. I mam nadzieję, że w serialu Sizzy nie będzie, bo nie ma żadnych podstaw. Ból dupy o Camille na szczęście został zminimalizowany do tego momentu, jak Camille pocałowała Magnusa na oczach Lightwoodów, jeśli o serial chodzi, God bless. Ale spójrzmy na plusy - wróci Seba! <3 KONIEC SPOILERA

      Usuń
    4. Dobra, wychodzi na to, że ten komentarz to prawie w całości spoiler, ostrzegam xD
      Nie no, Sizzy będzie, jestem tego pewna, chociaż uważam to za jeden z bardziej wymuszonych shipów w serialu. To znaczy... Kurczę, oni generalnie ładnie razem wyglądają i w ogóle, ale jakoś mi do siebie nie pasują. Najlepszym momentem Sizzy do tej pory był ten odcinek z alternate universe - tam byli dla siebie stworzeni! Kiedy zabierałam się za książki, to liczyłam, że może się dowiem, na jakiej zasadzie narodziło się uczucie tej dwójki, ale niestety, nadal uważam to za działanie imperatywu - szóstka bohaterów, Jace z Clary, Alec z Magnusem, czyli Izzy musi być z Simonem, end of the story. Chociaż moim skromnym zdaniem Cassie jeszcze bardziej skrzywdziła Maię - pomijając już ten trójkąt, potem wylądowała z Jordanem, chociaż tom później okazało się, że w sumie to ona wcale tego nie chce i na końcu zaczęła spotykać się z Batem, który w sumie był, ale tak, jakby go nie było. Liczę na to, że skoro w tv wprowadzono go w drugim sezonie, twórcy dadzą mu jakikolwiek charakter...

      Usuń
    5. Komentarz zawiera spoilery bardzo.

      Szczerze mówiąc, ja się nadal będę łudzić, bo serial robi Freeform, a oni przy PLL wywrócili kanon do góry nogami, robiąc np. Spoby, gdzie w książce nigdy Spencer z Tobym nawet nie rozmawiała. Choć zastanawiam się, czy nie będą chcieli zabić Raphaela wcześniej, skoro wyznał Izzy (tym razem nie na haju), że coś do niej czuje i potem do jej żałoby dorzucić pocieszanie przez Simona i z tego coś... Co nie zmienia faktu, że development Sizzy jest tragiczny i zawsze był, poza odcinkiem alternate universe (ale tam Izzy była zupełnie inną osobą, bądźmy szczerzy). Cassie to Suethor, żadna dobra postać nie może skończyć bez shipu, ot i wsio. Maii jest mi chyba najbardziej szkoda, bo zacznijmy od tego, że Cassie wpakowała ją w związek z kimś, kto jej zrobił krzywdę i NAPRAWDĘ nie ma znaczenia, dlaczego to zrobił, a Bata dopchnięto właśnie z powodu, który napisałam wyżej. Też liczę na to, że w serialu Bat dostanie jakiś charakter, bo generalnie twórcom wychodzi dodawanie charakteru kartonom od Clare (chyba tylko Max na razie został papierowy), ale i tak będę zła, jak rozwalą Maię z Simonem, shipowałam ich tylko ze sobą nawzajem. xD

      Usuń
    6. Shipuję Maię z Jace'm tak bardzo, regret nothing. I jeśli zabiją Raphaela wcześniej, zaczynam strajk. Co do Jordana, historia jego i Mai ma być inna w serialu - zobaczymy, co wymyślą.
      Boziu, jak to fajnie popisać z kimś, kto nie tylko zna niemal wszystkie książki z uniwersum, ale też podziela twoje opinie <3

      Usuń
    7. Maia/Jace miało potencjał i podobało mi się takie odbicie od książek, ale niestety teraz już zapomnijmy o alternatywach dla Clace. ;c I mean, serialowe polubiłam, ale nadal wolałabym co innego. Ja i tak urządzę strajk, jak zabiją Raphaela, oszczędzili Maxa, a Raphaela mają zabić? (I tak urządzę strajk, że Rizzy nie jest endgame. Dlaczego ja nigdy nie shippuję endgame'ów). Dotychczas nie zawodzili i ładnie wygładzali toksyczne pierwowzory, ale i tak liczę, że pominą ten jakże wzruszający etap Maii dołączającej do Jordana pod prysznicem i całej reszty. Nie zdzierżę wtedy po prostu. (A fanki książki nie zdzierżą zmiany tej cudownej historii miłosnej, czekam na wskrzeszenie #TMIdeservesbetter na ćwierkaczu).
      Oj zdecydowanie! <3 Jak już znajduję kogoś, kto zna książki to albo nienawidzi serialu, albo i tak woli od niego książki, I JAK TU DYSKUTOWAĆ, JAK JACE TO CUD NAD CUDAMI I FOKLE.

      Usuń
    8. Scena pod prysznicem to był taki imperatyw XD Mnie dziwi, że Maia w pewnym momencie sama przyznaje się, że w sumie to ona niepotrzebnie wracała do Jordana. To tak jakby do błędu przyznała się sama Clare :o
      Jedyna postać najbliższa cudowi w tych książkach to (poza Magnusem) Jem Carstairs. Gdyby jeszcze nie miał takiej wkurzającej krewniaczki jak Emma...

      Usuń
    9. To przyznanie Maii to była taka meta. Ja nie wiem, może edytor walnął Cassie notatkę na marginesie, a ona ją przerobiła i wsadziła Maii w usta. W ogóle ten powrót do Jordana to był imperatyw i obrzydliwy, już promowanie nastolatkom Jace'a jest średnio zdrowe, ale Jordan/Maia... No miałam takie żecokurwa.exe
      Ach, Jem. Biedny Jem, którego w sumie Cassie potraktowała gorzej niż Simona, bo zahibernowała go na koło zapasowe Tessy. A Emma to naprawdę taki genderbend Jace'a, przysięgam.

      Usuń
    10. 'Zahibernowanie na koło zapasowe Tessy' XDD No nie mogę się nie zgodzić, chociaż trójkąt Will-Jem-Tessa jest o wiele bardziej przekonywujący niż Jace-Simon-Clary.
      Ale tak sobie teraz myślę, że nawet to wysłanie Jema do Cichych Braci miało więcej sensu (chociaż to oczywiste OOC, przecież tak się bronił przed zostaniem Cichym Bratem) niż poświęcenie przez Simona nieśmiertelności, powrót do normalnego życia na jakieś 2 tygodnie, dopóki nie zjawiła się wesoła gromadka w składzie Izzy-Clary-Magnus i nie opowiedzieli mu o Świecie Cieni, a potem jego szkolenie w Akademii Nocnych Łowców tylko po to, żeby Clary miała parabatai XD Z tym parabataiowaniem to też była zabawna sprawa, bo on generalnie był przecież za stary, to stwierdzili, że w sumie przez ten czas, kiedy był wampirem, to się nie starzał, i tak, Simon, możesz przejść ceremonię (w domyśle: musisz, durniu, imperatyw tak mówi).
      A propos biednych bohaterów: najgorzej potraktowany ever to był chyba jednak George Lovelace...

      Usuń
    11. Mnie nie przekonywało, bo niestety u Cassie nie jestem w stanie uwierzyć w te uczucia biednej heroiny do koła zapasowego. Poza tym niezmiernie mnie irytuje, że Tessa wiecznie dostawała więcej niż powinna, przy niej Eklerka to osoba, która coś rzeczywiście poświęca. Zakończenie Simona to tak koszmarny przykład, jak nie rozwijać bohaterów, nie kończyć wątków i całej reszty "nie", jakie można przytoczyć, że głowa mała. Poza tym wyziera z tego takie niesamowite przekonanie autorki, że Świat Cieni jest lepszy od naszego i KAŻDY by chciał w nim żyć, nawet jeśli to oznacza porzucenie wszystkiego, co miałeś wcześniej. Cassie jest zresztą królową imperatywu. XD
      Odnoszę wrażenie, że Clare generalnie Lovelace'ów nie lubi, Jessamine imo również od początku traktowała paskudnie, bo... była produktem swojej epoki? Takim prawdziwym, a nie współczesną bohaterką wsadzoną w XIX-wieczny kostium? Bo nie chciała być Nocnym Łowcą?

      Usuń
    12. Tak, wydaje mi się, że Jessamine była tą złą, bo przecież śmiała mieć inne aspirację niż ludzie, którzy ją wychowali. Jak ona śmie! Inna sprawa to to, że nie jestem pewna, po co Clare wprowadzała Lovelace'ów - Jessamine skończyła jako duch, George był tylko kumplem Simona z Akademii (ale nie na tyle dobrym, by zostać parabatai, nie, parabatai Simona to tylko Clary, bo inaczej świat wybuchnie), a potem przestał być potrzebny, bo Simon odzyskał wspomnienia (kolejny imperatyw - co ten demon, które je zabrał, miał do ceremonii Wstąpienia? Przecież te wspomnienia de facto należały do niego?), więc George umarł, koniec.

      Usuń
    13. Cassie wprowadziła Lovelace'ów chyba tylko po to, by móc wyciągać z wora kolejne postaci do wykorzystania i zabicia, kiedy się jej to spodoba. To znaczy, kiedy akcja tego wymaga, sorry.
      Poza tym strasznie mnie wkurzyło to przejęcie nazwiska przez Simona (hej, w sumie pasuje! Największy leszcz uniwersum do najbardziej skopanej rodziny). Wiem, że nie jesteś obeznana z uniwersum Pottera, ale tu mi się samo nasuwa porównanie z typowym złym fanficzkiem, w którym Hermiona okazuje się być czystej krwi czarownicą, nie daje faka wszystkim zmianom, zmienia nazwisko na rodowe (co najmniej Riddle) i przechodzi do Slytherinu. No trudno mi to inaczej odebrać.

      Usuń
    14. Najgorsze jest to, że akcja nie wymagała wcale zabicia George'a. To nie jest tak, że Cassie potrzebowała koniecznie jakiegoś suspensu (opowiadanie wcześniej Magnus i Alec zyskali syna, nie wystarczy tych rewelacji?). George był takim Simonem 2.0 - miły, skłonny do poświęceń (przeniósł się za Simonem do pokoju w piwnicy), nigdy nie sprawiał większych problemów. To nie, cholera, trzeba go wziąć i zabić. Bo tak. Zbyt mało w nim psychopaty.

      Usuń
    15. W świecie Nocnych Łowców albo jesteś pozbawionym empatii bucem, albo masz przechlapane. Jem i George to potwierdzają.

      Usuń
    16. Wysoki Czarowniku Brooklynu, Clave, poza tym sądzę, że Nocni Łowcy powinni zostać zniszczeni.

      Usuń
    17. Lol, seria książek o Świecie Cieni bez Nocnych Łowców byłaby o wiele ciekawsza. Tylko Aleca zostawcie, ok?

      Usuń
    18. Szczerze mówiąc, uniwersum Clare samo w sobie nie jest niczym nowym i NAPRAWDĘ chętnie zobaczyłabym je, gdyby wyciąć Nocnych Łowców. W końcu Podziemni nie są bezbronnymi kukiełkami, trwałaby nieustanna walka o dominację... COŚ BY SIĘ DZIAŁO, NO.

      Usuń
    19. Gdyby na ten przykład to Podziemie broniło ludzi przed demonami? Bo oni sami mają w sobie coś z demonów i wiedzą, na co je stać... O kurczę, czytałabym. Oczywiście, gdyby napisał to ktoś, kto umie w research i jest w stanie zapamiętać fakty, które umieścił do tej pory na kartach książki.

      Usuń
    20. Matko, to brzmi jak najlepsze au do TMI, o jakim słyszałam. Jeszcze dorzucić Lightwoodów jako Przyziemnych, którzy przypadkiem się w to wplątali, posiadając Wzrok, np. przez wyprawy Izzy do Pandemonium...

      Usuń
    21. TAK! Wszystkie rodziny Nocnych Łowców jako Przyziemni ze Wzrokiem. I Podziemni poirytowani ich obecnością. Zawsze twierdziłam, że najlepsze pomysły rodzą się po północy :D

      Usuń
    22. Toż to jak połączenie odcinka SH z alternate universe z najlepszymi elementami uniwersum! :D Czytałabym! Ale tu chyba działa pierwsza zasada dynamiki fandomu...

      Usuń
    23. Dodaję to do mojej 'to do list' <3

      Usuń
    24. Mam nadzieję, że Twoja jest krótsza niż moja to nie będę musiała tego pisać samej... XD

      Usuń
  5. "Jak właściwie Hodge od ręki uleczył Simonowi złamanie, nie zmieniając go przy tym w Wyklętego?" Nie wiesz? Hodge dał mu swoją magiczną herbatkę. Zaczynam podejrzewać, że ma portal prowadzący do uniwersum D&D i kupuję eliksiry uzdrawiające w świątyni Selune w Silverymoon...
    Ale mnie w tym rozdziale drażni, bo wydawał się rozsądniejszy. Tutaj przypomina dziewczynę, która obwinia o zdradę swojego misiaczka dziewczynę z którą ja zdradził.
    Pod względem przedstawiania związków osób LGBT najbardziej lubię Mercedes Lackey, tam przynajmniej nie miałam wrażenie jakby bohater istniał tylko jako żywa reprezentacja pewnej idei. I to nie do końca strawnej.
    A główna bohaterka dalej rozmawia z Płowcem. Niepojęte to dla mnie, szczególnie, że wyznaje w tym rozdziale jakoby kocha Simona. Jak to moja mama mówi "to może nie kochaj mnie tak bardzo".
    Jak dla mnie - za dużo młodzieżowej dramy. Ale komentarze w punkt.
    Silje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc po tym, jak zajebista była herbatka Hodge'a, którą dostała Clary, to chyba najlepsze wyjaśnienie.
      W tym rozdziale Alec zachowuje się jak zupełnie inna postać, co zapewne miało pokazać, co zazdrość robi z ludźmi. Szkoda, że nie wyszło, jest jedynie niestrawnie.
      Tej autorki nie znam (acz Google mi mówi, że powinnam poznać), ale pod względem postaci LGBT, przynajmniej w YA, najbardziej chyba podoba mi się podejście Michaela Granta.
      Bo ona kocha Simona jak brata, o! A Jacuś to miłość życia.
      Jeśli tu było dla Ciebie za dużo dramy, poczekaj na kolejny rozdział, gdzie trójkąt zaliczy perturbacje...

      Usuń
  6. Na prawdę szkoda mi Simona. Shipuję go z Izzy i życzę im przeniesienia do innego uniwersum, gdzie mogliby razem grać w multiplayery i słuchać elestric hearts, a Simon chwaliłby każde dziwne danie Isabel, które smakowałoby tylko jemu! Prezes Miau Teamie, przygarnijcie jeszcze dwóch uchodźców z tej abominacji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przedstawione Sizzy brzmi faktycznie shipable i chętnie bym to zobaczyła! Niestety Simon w obecnej postaci nie zasługuje, zdaniem autorki, na żadną dziewczynę, bo jest zbyt lamerski. :/

      Usuń
  7. Postawa Hodge’a jest naprawdę niesamowita. Przypomnijmy sobie, co zrobili nasi niepełnoletni bohaterowie: zabrali Przyziemnego na bibę dla istot nadprzyrodzonych (co już samo w sobie jest głupie i nieodpowiedzialne), zniszczyli motocykl wampirów, narażając tym samym wszystkich Nocnych Łowców z okolicy na ich gniew, zgubili swojego kumpla (w postaci szczura!), którego powinni pilnować jak oka w głowie, sprowokowali bitwę między wampirami i wilkołakami, zajumali magiczny motocykl, pofrunęli sobie na nim bez najmniejszego problemu i przejmowania się zdemaskowaniem, po czym spektakularnie grzmotnęli o ziemię, o mały włos się nie zabijając.
    Jak reaguje Hodge? Ano daje im reprymendę.
    TYCH KRETYNÓW TRZEBA ZAMKNĄĆ NA ZAWSZE W IZOLATCE I UNIEMOŻLIWIĆ IM JAKIEKOLWIEK KONTAKTY ZE ŚWIATEM ZEWNĘTRZNYM! Zwłaszcza naszego Nocnego Łowcę od siedmiu boleści. Nic tak nie denerwuje mnie w książkach YA jak promowanie bezkarności nieletnich bohaterów. I potem taka Bożenka z gimnazjum myśli, że może spokojnie napluć matce w twarz i robić co jej się żywnie podoba, no bo przecież jej idole postępowali tak samo.
    Mam pytanie. Czy w świecie Cassandry Clare nie istnieje policja?
    I pytam tu zupełnie poważnie. Trójka sponiewieranych i brudnych nastolatków wzbudziłaby podejrzenia w każdym funkcjonariuszu zasługującym na swoją pensję, a przecież w mieście takim jak Nowy Jork muszą mieć miejsce jakieś patrole. Ktoś prędzej czy później powinien zainteresować się gangiem Płowego Buca, Rozwielitki i Podnóżka.
    No ale gdzie ja szukam logiki.
    A scena z Alekiem wydaje mi się okropnie nieprawdopodobna. Oczywiście, Alec, jako Naczelna Scary Sue, powinien prędzej czy później wywołać jakąś spinę z Rozwielitką, nobocotozaksiążkabeznaciąganegokonfliktu. Ale mimo wszystko uważam, że – jako Parabatai – Alec naprawdę szybciej poszedłby do Jace’a niż do Rozwielitki. Nie wiem, może to ja jestem jakimś ewenementem, że problemy rozwiązuję twarzą w twarz z przyjacielem zamiast wyładowywać się na osobach trzecich? W życiu nie spodziewałabym się po Cassie jakiegoś wiarygodnego konfliktu o dobrym podłożu psychologicznym, ale to już jest przesada. Tworzenie teen dramy dla samej teen dramy, by pokazać, jak to Rozwielitka umie komuś pocisnąć.
    PS.: Nie umie.
    Ponieważ jechanie po cudzych słabościach nie jest wcale wyrafinowaną sztuką riposty ani wysublimowaną zdolnością dyskusji. Jest okrutne, chamskie i pokazuje jedynie, kto naprawdę tutaj jest słaby. Rozwielitka nie jest zdolna do bronienia swoich racji w sposób inny niż wytknięcie drugiej osobie jej wad, co jest tak odpychające, że czuję jawne obrzydzenie do Eklerki. Najgorszy w tym wszystkim jest ten cytat: Clary wiedziała, jak bardzo go zraniła, i poczuła zadowolenie. Teraz dla odmiany niech pocierpi ktoś inny.. Cassie? Jakim cudem, do cholery, mam kibicować bohaterce, która odczuwa przyjemność z zadawania innym psychicznego bólu?
    Właśnie dlatego ta książka jest aż tak zła. Promuje przekładanie chęci znalezienia pięknego truloffa i zaspokojenie chuci nad uratowanie własnej matki. Promuje przemoc fizyczną i psychiczną wobec osób, które mają czelność sprzeciwić się głównym bohaterom. Promuje pomiatanie słabszymi jednostkami i wykorzystywanie ich wedle własnego widzimisię. Promuje brak poszanowania dla ludzkiego życia. Promuje toksyczne związki oparte na przemocy i despotyzmie. Promuje bezsilność organów przymusu wobec szesnastoletnich gówniarzy. Promuje brak jakiegokolwiek szacunku do opiekunów i osób starszych od siebie.
    Rzygać mi się chce na myśl o tym, z jakim zapałem promowano ten demoralizujący gniot. A jeszcze bardziej chce mi się rzygać, kiedy uświadomię sobie, ile młodych dziewczyn zachwyca się tymi kretynizmami i – chcąc nie chcąc – wchłania promowane tutaj postawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam napisać coś więcej oprócz zirytowanych wywodów, ale… mam dość. Autentycznie mam dość myślenia na dzisiaj o tym gównie jakim jest uniwersum Clare i jak bardzo jest ono toksyczne. Nie pozostaje mi więc nic innego jak serdecznie Cię pozdrowić i życzyć dużo siły psychicznej podczas dalszej przeprawy przez to morze absurdu i zepsucia.

      Usuń
    2. Mogę się jedynie podpisać pod tym komentarzem. Ta książka pod wszystkimi tymi głupotami i nieścisłościami jest po prostu okropnie toksyczna. Nie wymagam od bohaterów YA, żeby byli idealni, bo to dopiero byłoby niewiarygodne i nudne, ale DLACZEGO muszę czytać o przedstawianiu w dobrym świetle socjopatów, manipulantów i innych odrażających postaci? Dlaczego mam kibicować związkowi dwojga ludzi, z których jedno odczuwa satysfakcję każdorazowo, gdy sprawia innym psychiczny ból (kiedy zobaczyła, że matkę zabolały jej słowa, też się cieszyła), a drugie wszystko rozwiązuje przemocą i gardzi każdą jednostką poza sobą. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Prawda jest taka, że większość książek YA, złych książek YA, to prawdziwa gratka dla poszukiwaczy niepokojących przekazów podprogowych.
      I zgadzam się - patrząc na poprzednie rozdziały, Alec ochrzaniłby raczej Jace'a za to, że ten go okłamał i wybrał się sam do Dumort. Ale w tym uniwersum rozmowa NIE istnieje, jeśli chodzi o sposób rozwiązywania konfliktów.

      Usuń
    3. Ja to chętnie bym poczytała o patologicznym związku lub dwójce wstrętnych egoistow. Ba umieszczam podobne postaci w swoim opku.

      ...

      Ale nie jako wzór idealnego związku i bohaterów ratujących świat do jasnej anielki!

      Małe a głupie

      Usuń
    4. @Małe a głupie, ja też umieszczam podobne postaci w swoich opkach, ba! Niektóre z nich ze sobą wiążę, ale nigdy nie próbowałabym wmawiać czytelnikowi, że to miłość na wieki, #couplegoals i w ogóle. Rozbraja mnie zresztą wiadoma drama na koniec tomu, bo oni znają się TYDZIEŃ, z czego trzy dni Clary była nieprzytomna, a dwa myślała, że Jace to psychopatyczny morderca, a od pierwszego tomu są kreowani na kochanków wyklętych.

      Usuń
  8. Och, och. Czy w przyszłym tygodniu czeka nas to romantyczne całowanie pod drzewem, co to było w filmie, a w tle rzewnie zawodziła Demi Lovato (niesamowite, jak wiele pamiętam, biorąc pod uwagę, że prawie zasnęłam z nudów w czasie seansu)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzyń, dzyń, dzyń, dokładnie tak! (Też jestem w szoku, ja nawet nie pamiętałam, że w tym filmie była piosenka Demi Lovato).

      Usuń
    2. No i teraz zadumałam się byłam: czy Jacuś i Klara w filmie też są tak odrzucającym duetem (mówiłam, że pamiętam tylko dziwne urywki w rodzaju piosenek i Tudorów)? Bo tam mimo wszystko scena pod drzewem aż tak mnie nie odrzucała, a tutaj patrzę na zachowanie jednego, na zachowanie drugiego i kompletnie nie wiem, z jakiej racji miałabym się przejmować ich życiem uczuciowym.

      Usuń
    3. W filmie odjęli chyba z 60% jego odzywek, a siedzieć w głowie Clary siłą rzeczy nie możemy, więc są tylko nudno-irytujący. Inna sprawa, że w filmie mają scen do tego momentu mniej, więc nie dosyć, że chemii zero, to jeszcze te marne podstawy słabe. Z chemią zresztą zabawna rzecz, bo odtwórcy głównych ról byli parą w czasie kręcenia... W życiu bym nie powiedziała.

      Usuń
  9. O matko Alec kto cię podmienił?

    Mi się zawsze wydawało że zakulisowo dzieją się jakieś rzeczy i nie trzeba o nich pisać. Bo wszyscy analizatorzy czepiają się że skąd ten dzień tak szybko się kończy... ale właśnie takie rzeczy jak jedzenie, wizyta w łazience czy nie wiem godzina oglądania serialu nie muszą być opisane. Ale może ja się nie znam.


    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie muszą, ale problem w tym, że my mamy dosyć dokładnie opisane, co zrobiła Clary od chwili wyjścia ze śpiączki. Cassie nie przepuszcza nam nawet dokładnego opisu, jak Clary się przebiera w domu Luke'a, tymczasem o jedzeniu jest naprawdę mowa TRZY razy: w mieszkaniu Dorothei, potem w Instytucie, potem Clary mdleje, potem ją budzą, jedzie do Miasta Kości, Jace zabiera ją do knajpy, przesypia cały dzień, a potem idzie na imprezę i mają miejsce rozdziały 12-15. Nie ma nawet słowa, że Hodge dał jej coś potem jeść. Prysznice Clary też są wynotowywane, więc tym bardziej mam podstawy sądzić, że Clary nic nie jadła, więc serio - kiedy ona się, kurczaczek, przekręci?

      Usuń
    2. No racja w tej sytuacji można wysnuć wniosek że Clary fotosyntezuje. ^^ Pewnie dlatego jest taka niezdarna, jej mózg nie umie ogarnąć tylu rzeczy naraz. I funkcje motoryczne i transport glukozy... to za wiele

      Małe a głupie

      Usuń
    3. W sumie ona i tak ma już IQ rośliny, więc to miałoby sens!

      Usuń