poniedziałek, 2 października 2017

15. W opałach

Witajcie po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że mieliście udane wakacje i jesteście wypoczęci lub, jeśli nadal chodzicie do szkoły, zachowaliście jeszcze trochę energii. Tęskniliście za przygodami Płowego Buca i Eklerki, która powoli zaczyna adaptować się do roli kobiety bluszcza? Przyznam szczerze, że ja odrobinę – co prawda najnowszy sezon „Gry o Tron” irytował mnie porównywalnie, ale z pisaniny Cassie przynajmniej można się pośmiać. Tudzież poirytować. W każdym razie zapnijcie pasy, bo to koniec wakacji, powracamy do pełnego niesamowitych (he he) przygód (he he he) Podziemia!


Jeśli nie pamiętacie, służę przypomnieniem, że poprzedni rozdział zakończył się cliffhangerem – Jacusia, Clary Sue i zeszczurzonego Simona otoczyły w Dumort wilki ex machina. Bo jeśli jakiejś rasy Clare dotychczas nie zniszczyła, były to właśnie wilkołaki.


Wilki przyczaiły się do skoku, warcząc, i oszołomione wampiry zaczęły się cofać.
Tylko Raphael został na miejscu. Trzymał się za zranione ramię, koszulę miał brudną i poplamioną krwią.
- Los Ninos de la luna - wysyczał.


Gdybyście zapomnieli, autorka z radością przypomina – Raphael to Latynos. Tak latynoski Latynos, że za życia jego serce nie pompowało krwi, a salsę.
+Czy ktoś z czytelników zna hiszpański na tyle dobrze, by mi powiedzieć, czy to jest zapisane poprawnie?


Nawet  Clary,   mimo   słabej  znajomości  hiszpańskiego,  zrozumiała,   co   powiedział przywódca wampirów. „Dzieci Księżyca”, wilkołaki.


Dziwnym byłoby, gdybyś nie zrozumiała. Mogę się mylić, ale zwykłe wilki nie chodzą sobie po Nowym Jorku i nie wskakują przez zabite dechami okna do opuszczonych hoteli, w których mieszkają wampiry.


- Myślałam, że oni się nienawidzą - szepnęła do Jace'a - Wampiry i wilkołaki.
- Owszem. Nigdy nie wdzierają się nawzajem do swoich kryjówek. Nigdy. Przymierze tego zabrania.


Czy poznamy kiedyś zasady Przymierza? Ponieważ bohaterowie bardzo lekką ręką się na nie powołują, kiedy tylko mogą, ale tak naprawdę nie wiemy, co właściwie tam zawarto.


Mówił niemal z oburzeniem.


Jak rozumiem, w Przymierzu nie ma nic o niszczeniu własności wampirów, skoro jest dla ciebie takie święte, kurczaczku.


- Coś musiało się wydarzyć. To źle. Bardzo źle.
- Czy może być gorzej niż było?
- Szykuje się wojna - odparł Jace.


jAL41AM.gif


- Jak śmiecie tutaj wchodzić? - ryknął Raphael. Twarz miał szkarłatną z gniewu.


Mam takie niedyskretne pytanie: jak wygląda wampiryzm w tym uniwersum? Bo nie jestem jakaś wybitna z biologii, ostatni raz miałam ją w pierwszej klasie liceum, ale do twarzy szkarłatnej z gniewu potrzebna jest chyba krew krążąca w żyłach, czyli coś, czego wampiry z zasady NIE posiadają.


Największy z wilkołaków, cętkowany szary potwór z zębami jak u rekina, zachichotał.


Próbuję to sobie wyobrazić, ale mózg odmawia współpracy zarówno na wilka ze zgryzem rekina, jak i na chichoczące zwierzę. Chyba że jesteśmy w Narnii, ale to chyba za mało trendy uniwersum, żeby z niego zżynać.


Kiedy ruszył do przodu, między jednym krokiem a drugim uniósł się jak wezbrana fala i zmienił postać. Teraz był wysokim, mocno umięśnionym mężczyzną o długich włosach skręconych w siwe sploty przypominające powrozy. Miał na sobie dżinsy i grubą skórzaną kurtkę, ale jego szczupła, ogorzała twarz zachowała w sobie coś wilczego.


Dobrze wiedzieć, Cassie, że jesteś family friendly i w twoim uniwersum przemiana nie niszczy ubrań wilkołaków, choć cóż. Zgodnie z wszelką logiką powinna. Ale, jak już wiemy, logika nie jest tym, czego u nas dostatek.


- Nie przyszliśmy, żeby walczyć - powiedział. - Przyszliśmy po dziewczynę.


tumblr_inline_omtvgrLmbv1r2x4r4_400.gif


Rączka w górę, kto się tego nie spodziewał!


Stojący za nią Jace wymamrotał pod nosem przekleństwo.
- Nie mówiłaś, że znasz jakieś wilkołaki.


Krytykuję IQ Eklerki częściej niż Jacusia, ale właściwie oboje są równie lotni. Maksymalnie trzy godziny temu Jace na własne uszy usłyszał, że Clary regularnie wymazywano pamięć, a wcześniej widział, że najwyraźniej w jej otoczeniu znajdują się Podziemni. Czegokolwiek miała dowodzić ta uwaga, nie wyszło, za to stanowi przykład kretynizmu naszego Płowego Misia.


- Nie znam - odszepnęła.
- To źle - skwitował Jace.
- Już to mówiłeś.
- Czasami warto coś powtórzyć.


Nie wiem, naprawdę, może ja się czepiam, ale ten dialog wydaje mi się dosyć nieadekwatny do sytuacji.


- Nie warto. - Clary przysunęła się do niego. - Jace, wszyscy się na mnie gapią.


Naprawdę akurat to cię teraz przejmuje? Życie Mary Sue musi być strasznie uciążliwe, skoro w sytuacji podwójnego zagrożenia życia włącza ci się nieśmiałość instant i najbardziej martwisz się o wlepioną w ciebie ilość paczydeł.


Raphael protestuje, powołując się na fakt, że Clary naruszyła teren wampirów, w ich rękach leży więc jej los. Nieznany nam bliżej wilkołak traktuje to jak zaproszenie do rozróby i rzuca się na naszą ulubioną reprezentację mniejszości.


Podobnego  harmidru  Clary   jeszcze  nigdy   nie   słyszała.   Gdyby   obrazom   Boscha towarzyszyła dźwięk, brzmiałby właśnie tak.


Za to gdyby ta książka zawierała minimum prawdopodobieństwa psychologicznego, przemyślenia Clary na pewno nie tak by wyglądały.


Jace zagwizdał.
- Raphael naprawdę ma wyjątkowo kiepską noc.


Faktycznie, musieć cię znosić choć przez dziesięć minu… A, ty o wilkołakach.


Jace się rozejrzał. Stali w kącie, odcięci od reszty pomieszczenia przez kotłującą się masę ciał. Na razie ich zignorowano, ale nie mogło to trwać długo. Zanim Clary zdążyła podzielić się tą myślą z Jace'em, szczur wyrwał się jej z rąk, skoczył na podłogę i pomknął do butwiejącego stosu aksamitnych draperii.
- Simon! - Krzyknęła Clary. - Simon, stój!
- Co on wyprawia...?
Jace chwycił ją za ramię.
- Nie goń go. On ucieka. Właśnie tak zachowują się szczury.


Jace, wiem, że jesteś zbyt skupiony wymyślaniem kolejnych prześmiesznych ripost, aby zapamiętywać podstawowe fakty, ale dano wam kilkakrotnie do zrozumienia, że Simon zachował ludzką świadomość.


Clary rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
- To   nie  szczur,  tylko   Simon.  Ugryzł   Raphaela,  żeby   cię   ratować,  niewdzięczny kretynie.


Czwarty raz na blisko dwieście stron Clary traktuje Płowego Buca tak, jak należy.


amen.gif


Szarpnięciem uwolniła rękę i pobiegła za przyjacielem. Który popiskiwał i szarpał pazurami fałdy draperii. Gdy Clary zrozumiała, co chce jej powiedzieć, rozsunęła zasłony. Były śliskie od pleśni, ale za nimi zobaczyła...
- Drzwi - wyszeptała. - Ty genialny szczurze.


Simon znów ratuje sytuację! Przypomnijcie mi, dlaczego to nie on jest tru loffem w tej książce?
+ Eklerko, jestem przekonana, że twojemu domniemanemu przyjacielowi byłoby szalenie miło, gdybyś nie zwracała się do niego jak do zwierzątka.


- Drzwi - wyszeptała. - Ty genialny szczurze.
Simon pisnął, kiedy podniosła go z ziemi. Za nią już stał Jace.
- Drzwi? Otwierają się?
Clary chwyciła za gałkę i odwróciła się do niego z zawiedzioną miną.
- Zamknięte na klucz.
Jace uderzył ramieniem w drzwi - i zaklął, bo nawet nie drgnęły.


Nie, żeby w rozdziale ósmym zamknięte na klucz drzwi były przeszkodą, ale kto pamiętałby o steli, prawdaż? Na pewno nie autorka.


- Moje ramię już nigdy nie będzie takie samo. Mam nadzieję, że się mną zaopiekujesz, żebym wrócił do zdrowia.


Gdybym była na miejscu Eklerki, ten moment byłby tym, w którym podjęłam ostateczną decyzję o potraktowaniu Jacusia jako żywej tarczy w trakcie ucieczki z Dumort. Skoro facet ma czas rzucać sucharami to chyba niezbyt zależy mu na przeżyciu.


Z kłębowiska walczących wyrwał się duży wilk i teraz biegł w jej stronę,  z   uszami   przylegającymi  do  wąskiej  głowy   i  zwisającym   z   pyska   czerwonym językiem. Był ogromny, szaro - czarny, cętkowany. Jace, przeklinając, znowu zaatakował drzwi ramieniem.


Naprawdę, za te wszystkie pojazdy po każdej możliwej zdolności Przyziemnych, łącznie z zawodną pamięcią, mogę to skwitować jedynie parafrazą z pewnego słynnego komiksu: ale głupi ci Nefilim!
+ Uprzedzając pytania, nie, Jace nawet nie sprawdził, czy drzwi są jakoś zabezpieczone przed runami, choć na 99,9% NIE SĄ, ponieważ jedynie czarownik mógłby się tym zająć.
+ W przypadku Nocnego Łowcy, który na prawo i lewo przechwala się, ileż to on akcji nie ma za sobą, nie uznaję wymówki, że się zestresował i ma pustkę w głowie. Nie jest to pierwsza taka sytuacja w jego życiu, odebrał przecież DOSKONAŁE (tak, to sarkazm) przeszkolenie, a poza tym jego zachowanie nie wskazywało na stres jeszcze sekundę wcześniej, gdy uderzał w drzwi po raz pierwszy.


Clary krzyknęła, wyszarpnęła sztylet zza paska i się zamachnęła.
Nigdy wcześniej nie rzucała bronią, nigdy nawet o tym nie pomyślała. Co najwyżej zdarzyło jej się kilka razy ją narysować, więc sama była najbardziej zaskoczona, kiedy nóż doleciał do celu i wbił się w bok zwierzęcia.


Poważnie, Clary? Jesteś zaskoczona? Ktoś tu się obijał w akademii dla Mary Sue, skoro dziwi go, że imperatyw narracyjny czuwa. Bo naprawdę nie potrafię znaleźć innego wytłumaczenia, dlaczego niezgrabna, nie mająca w tym żadnego doświadczenia, a przy tym przestraszona (możemy więc założyć, że roztrzęsiona) dziewuszka wycelowała idealnie w bok wilka, a ten – pomimo prawdopodobnego zaprawienia w bojach – jakoś nie zrobił uniku i dał się nadziać na sztylet.
Chyba że Eklerkę zadziwiło, że imperatyw narracyjny rzeczywiście jest taki skuteczny. Wtedy zwracam honor.


Wilk zawył. Trzej jego kompani już pędzili w ich stronę. Jeden zatrzymał się przy rannym, ale pozostali dwaj gnali prosto na nich. Clary krzyknęła, Jace ponownie rzucił się na drzwi, aż w końcu ustąpiły z przeraźliwym zgrzytem zardzewiałego żelastwa i pękającego drewna.
- Do trzech razy sztuka - wysypał, trzymając się za ramię. Zanurkował w ciemność i odwrócił się niecierpliwie, wyciągając do niej rękę. - Chodź.


Mam nową teorię, dlaczego Płowy Buc nie użył steli. W rozdziale dwunastym Magnus polecił mu ją schować. Najwidoczniej Jacuś wykonał zadanie tak sumiennie, że teraz sam nie potrafi jej znaleźć.


Clary skoczyła za nim i zamknęła drzwi. W tej samej chwili dwa ciężkie cielska uderzyły w nie z hukiem. Zaczęła szukać zasuwy, ale okazało się, że została wyrwana przez Jace'a.


Prawdę powiedziawszy, mam zwyczajnie problem z rozrysowaniem sobie, jak wyglądało wyważenie tych drzwi przez naszego misiaczka.


- Schyl się - powiedział, a kiedy to zrobiła, na butwiejącym drewnie wyciął stelą jakieś
linie.


Naprawdę, Cassie? Teraz sobie przypomniałaś o steli? Czemu nie użył jej wcześniej?! Żeby było bardziej dramatycznie?!


i-give-up-gif-15.gif


Naprawdę, dawno nie widziałam, żeby ktoś tak bardzo miał w pączu inteligencję czytelnika.


Kiedy Clary podniosła głowę, zobaczyła, że wyrzeźbił coś w rodzaju sierpa, trzy równoległe kreski i gwiazdę z promieniami. „Żeby zatrzymać pościg”.
- Straciłam sztylet - wyznała. - Przepraszam.
- Zdarza się. - Jace schował stelę do kieszeni. - Ten Znak je powstrzyma, ale nie na długo. Lepiej się pospieszmy. - Po drugiej stronie nadal było słychać głuche uderzenia.


Gdybyś otworzył drzwi stelą, mielibyście kilka cennych minut przewagi, ale po co ja się produkuję.


Clary się rozejrzała. Znajdowali się w wilgotnym korytarzu. W ciemność panującą w górze prowadziły wąskie drewniane schody z zakurzonymi poręczami.


Wydawało mi się, że wampiry nie lubią schodów i zniszczyły wszystkie poza tymi w piwnicy?


- Ty pierwszy. - Clary skinęła głową w stronę schodów.
- Lubię być pierwszy. - Jace chciał się uśmiechnąć, ale był na to zbyt zmęczony.


Czym? Czyżby tym niesamowicie potrzebnym i koniecznym wyważaniem drzwi? Bo chwilę temu jeszcze tryskał energią. Albo Eklerka wolała szukać w głowie kwiecistych porównań w zakresie bitwy Podziemnych niż zwracać uwagę na stan swoich towarzyszy.


Stopnie skrzypiały i jęczały jak staruszka narzekająca na bóle i strzykanie w stawach.


To mi przypomina jeden z opisów, które Adrian Mole chciał koniecznie umieścić w swojej książce, choć nie wiedział jeszcze, jaki w ogóle będzie kontekst sceny. Problem w tym, że ów opis stanowił jeden z wielu przykładów grafomaii w wykonaniu Mole’a, a Cassie napisała to na serio.


Clary krzyknęła, kiedy kawałek balustrady został jej w dłoni. Jace zachichotał i wziął ją za rękę.


A chwilę temu był zbyt zmęczony, by się uśmiechać! Doprawdy, jakże ożywczo działa na niego strach Eklerki. I jakże niepokojąco to wróży ich relacji.


Simon wydał dźwięk, który zabrzmiał jak prychnięcie, ale Jace chyba go nie usłyszał.


To nie był Simon, to byłam ja.


Stopnie biegły spiralą przez całą wysokość budynku. Mijali kolejne podesty, ale żadnych
drzwi.


Architektura tego budynku jawi mi się jako coś daleko bardziej fascynującego od pozbawionego chemii romansu Płowego Buca i Clary Sue, słowo daję.


Gdy dotarli na czwarte piętro, stłumiona eksplozja wstrząsnęła całą klatka schodową. Z
dołu wzbiła się chmura kurzu.
- Sforsowali drzwi - stwierdził Jace ponuro. - Cholera... Myślałem, że wytrzymają
dłużej.


Rozumiem, że drzwi zapewne były wzmocnione dzięki runie, którą namalował Jace, ale wydaje mi się, że następstwa ich wyważenia są dosyć… przesadzone? Choć to zapewne ma nadawać identycznego dramatyzmu co nagła skleroza Jacusia.


- Biegniemy? - zapytała Clary.
- Teraz tak.
Gdy popędzili w górę, schody uginały się pod ich ciężarem, a gwoździe przelatywały obok nich jak pociski.


Absolutnie nieironiczne pytanie: czy gwoździe nie powinny odpadać ze stopni, po których przebiegali? Ponieważ z opisu wynika, że spadały na nich z góry i czuję się nieco skonfundowana.


Gonieni przez wilk Eklerka i Jacuś wbiegają na szóste piętro i znajdują drzwi, które znów wyważają (choć tym razem nie są zamknięte na klucz). Niestety okazuje się, że znaleźli wejście na dach. Prawdę powiedziawszy, nie jestem zaskoczona, bo JAKICH drzwi spodziewali się, biegnąc w górę? Czy logiczniej nie byłoby, gdyby po ucieczce z sali balowej udali się korytarzem? Nadal byliby na parterze i musieliby znaleźć choćby jakieś okno.


- Tędy pewnie wchodzą i wychodzą - stwierdził Jace, oglądając się na drzwi. Clary widziała go teraz wyraźnie w bladym świetle przedświtu. Wywołane napięciem zmarszczki wokół oczu wyglądały jak płytkie nacięcia. Krew na ubraniu, głównie Raphela, była czarna.


Wiecie co? Podziwiam Cassie. Niezależnie od sytuacji zawsze znajdzie wymówkę, by przybliżyć nam wygląd Płowego Buca.


- Może są tu gdzieś schody pożarowe - podsunęła Clary.
Ruszyła ostrożnie na skraj dachu. Nigdy nie lubiła wysokości, więc na widok ulicy znajdującej się dziesięć pięter niżej ścisnął jej się żołądek.


Nigdy więcej nie usłyszymy o niechęci Clary Sue wobec wysokości, ale miło, że autorka stara się jej nadać jakieś cechy poza byciem wścibską suką z obsesją na punkcie jeszcze-nie-tru-loffa. Problem w tym, że te cechy nie mogą znikać już w następnym akapicie.


Na nieszczęście naszych gołąbeczków, schodów nie ma, jest jedynie zardzewiała drabinka, z której lepiej nie korzystać. Z kolei za drzwiami słychać próbujące ich dopaść wilki.


Clary żałowała, że nie pada. Deszcz rozbiłby tę bańkę upału jak nabrzmiały pęcherz.


tenor.gif


Ta dziewczyna jest niesamowita. Za każdym razem, gdy myślę, że NIE MOŻE już pomyśleć nic głupszego, ona udowadnia mi, jak bardzo się myliłam. W sytuacji, w której jej życie wisi na włosku, Eklerka narzeka na pogodę! Pomińmy, że deszcz TYM BARDZIEJ utrudniłby im ucieczkę z dachu. Nawet tego nie zasugeruję, bo na taką ilość logiki Clary Sue skończyłaby jak chłopiec na gifie powyżej.


W głębi umysłu Clary zaczął się formować jakiś kształt. Pod powiekami zatańczył Znak: dwa trójkąty skierowane w dół, połączone pojedynczą kreską - jak para skrzydeł...


Subtelny foreshadowing jest subtelny. A przy tym wepchnięty kompletnie z tyłka, wizje Clary dotyczące runów przez większość czasu są niemniej konfundujące niż sytuacja, gdybym ja w środku analiz zaczęła pisać eseje na tematy niezwiązane z tą abominacją.


Jace nagle wpada na genialny pomysł i cudownym zrządzeniem losu znajduje na dachu motocykle wampirów. Raczej nie te same, które zepsuł, ponieważ tych chwilowo nie sposób ruszyć spod mieszkania Magnusa. Uśmiałabym się, gdyby więc nasz cudowny Płowy Buc znalazł dwie nieczynne/niegotowe do użytku maszyny, ale imperatyw narracyjny czuwa.


- Wsiadasz czy wolisz jechać sama?
Clary usiadła za nim na siodełku. Gdzieś w głębi umysłu cichy głos szeptał jej, że to bardzo zły pomysł.


Biorąc pod uwagę niezdrowe źródła podniet Jacusia oraz fakt, że ma twoje bezpieczeństwo za nic, wyjątkowo nie mogę się z tobą nie zgodzić.


- Dobrze, a teraz mnie obejmij - powiedział Jace.
Poczuła, że twarde mięśnie jego brzucha napinają się, kiedy się pochylił i włożył czubek steli do stacyjki.


tumblr_odx7r9kU7X1s8zgwvo1_400.gif


W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem, wyrwane i zawiasów. Wilki wypadły na dach i popędziły prosto ku nim. Nad nimi leciały wampiry, wypełniając nocne powietrze wrzaskami drapieżców.


Idealne wyczucie czasu, akurat kiedy nasze gołąbeczki są już gotowe do brawurowego dyla. A, uwierzcie mi, nie wycięłam żadnego fragmentu, który wskazywałby na to, że czują presję czasu.


Motocykl ruszył tak gwałtownie, że żołądek Clary obił się o kręgosłup. Kurczowo chwyciła za pasek Jace'a, gdy wystrzelili do przodu jak z procy. Opony ślizgały się na dachówkach, wilki ze skowytem pierzchały przed nimi na boki. Jace coś krzyknął, ale jego słowa zagłuszył hałas kół, wiatru i silnika. Skraj dachu zbliżał się bardzo szybko. Clary chciała zamknąć oczy, ale z jakiegoś powodu trzymała je szeroko otwarte, kiedy przemknęli nad gzymsem i runęli jak kamień ku ziemi, dziesięć pięter w dół.


KONIEC.




Nie no, oczywiście żartuję, ale fajnie by było, prawda? Tylko Simona szkoda, ale jestem pewna, że w swojej wędrówce między uniwersami zachował skłonność Pottera do uporczywego trzymania się życia wbrew planom opatrzności.


Gdy motocykl wyrównał lot z silnym szarpnięciem i krztuszeniem silnika, właściwie nie była zaskoczona.


No pewnie, że nie była. Już się nauczyła, jak wielką moc sprawczą ma imperatyw narracyjny.


Clary obejrzała się i zobaczyła grupę wampirów stojących na dachu, otoczonych przez wilki.


Skoro wampiry mogą latać to DLACZEGO nie polecą za tą dwójką? Jakoś nie przypominam sobie wzmianek, żeby wkrótce miało świtać; co za problem przelecieć wilkom nad głowami dorwać parkę gówniarzy? A nawet, jeśli od wschodu słońca dzieli nas jakieś pół godziny, dopadnięcie uciekinierów nim zaczęli się oddalać, TEŻ nie powinno sprawiać problemu. Choć pozostaje sam problem przegonienia wilkołaków, więc zwracam honor.


Jace wydawał z siebie dzikie okrzyki radości i ulgi. Clary ciasno objęła go w pasie.
- Mama zawsze mówiła, że mnie zabije, jeśli przejadę się z chłopcem na motorze - zawołała, przekrzykując świst wiatru w uszach i ogłuszający huk silnika.
Nie mogła usłyszeć śmiechu Jace'a, ale poczuła, że brzuch mu się trzęsie.
- Nic powiedziałaby tego, gdyby mnie znała! - odkrzyknął z przekonaniem.


Gdyby cię znała, wlepiłaby córce areszt domowy do czasu, aż wyjedziesz z miasta. Najlepiej na drugi koniec kraju.
+ Clary nie słyszy śmiechu Jacusia, ale to, co krzyczy, już tak?


- Mówiliście, zdaje się, że tylko niektóre z pojazdów wampirów mogą latać?
Jace zręcznie ominął światła uliczne, które właśnie zmieniły się z czerwonych na zielone. Clary słyszała klaksony samochodów, syreny ambulansów, syk drzwi autobusów zatrzymujących się na przystankach, ale nie śmiała spojrzeć w dół.
- To prawda!
- Skąd wiedziałeś, że to akurat jeden z nich?
- Nie wiedziałem! - Jace wykonał jakiś manewr, po którym motocykl uniósł się prawie pionowo w powietrze. Clary wrzasnęła.


Drogie czytelniczki, czy nie pragnęłybyście spędzić reszty życia z kimś, kogo tak interesuje wasze bezpieczeństwo?


- Powinnaś spojrzeć w dół! Jest fantastycznie!


Nie, nie jest. Clary wyraźnie przeraża przejażdżka, a ty się nie tylko popisujesz, ale i ją przeciągasz. Jeśli to nie jest ilustracja do jednej z cech toksycznego związku to naprawdę nie mam pojęcia, co mogłoby nią być.


Jacuś nadal się popisuje, Eklerka mimo pięknych widoków jest na skraju paniki i musi zamykać oczy, by nie wpaść w histerię, a Simon (wciąż w szczurzej postaci) przytomnie zwraca naszym milusińskim uwagę na pewien szkopuł.


Oszołomiona spojrzała w tamtą stronę i ponad linią magazynów  i fabryk zobaczyła żółty skrawek słońca, niczym brzeg złotej monety.
- Tak, bardzo ładny wschód słońca - powiedziała, zamykając oczy.
Jace cały zesztywniał, jakby został postrzelony.
- Wschód słońca?! - wrzasnął i gwałtownie skręcił w prawo.
Clary otworzyła oczy i stwierdziła, że pędzą ku wodzie, która już zaczynała przybierać migotliwą niebieskawą barwę w porannym brzasku. Przysunęła się do Jace'a, uważając, żeby
nie zgnieść Simona.
- Co ci się nie podoba we wschodzie słońca?
- Przecież ci mówiłem! Te motory jeżdżą na demonicznej energii! - Zwolnił tak bardzo, że lecieli teraz na poziomie rzeki, prawie ślizgali się po jej powierzchni, kołami wzbijając pianę. Woda pryskała Clary w twarz. - Kiedy wzejdzie słońce...
Silnik zaczął się dławić. Jace zaklął soczyście i dodał gazu. Motocykl skoczył do przodu, znowu się zakrztusił i szarpnął pod nimi jak koń stający dęba.


TAK SIĘ KOŃCZĄ GŁUPIE POPISY, NA KTÓRE NIKT POZA TOBĄ NIE MA OCHOTY. Poważnie, jedyne, co mogę w tym momencie powiedzieć to:


Stephen-Colbert-I-Told-You-So_zpsa55786cb.gif~c200


No karma jak nic.


Clary widziała każdą skałę, każdy kamyk, gdy przemknęli nad wąskim nabrzeżem Brooklynu i znaleźli się nad autostradą, już pełną samochodów. Z trudem ją pokonali, muskając kołami dach  przejeżdżającej  ciężarówki.


Właściwie, że tak głupio spytam… JAK oni zamierzają to wytłumaczyć Hodge’owi? Cała scena jest wyraźnie inspirowana drugą częścią sagi pani Rowling, a konkretniej lotem do Hogwartu w Fordzie Anglii. Problem w tym, że wspomniane auto miało magiczny przycisk, dzięki któremu nie było widoczne dla mugoli (że się zepsuł to inna sprawa). O motocyklach nie wiemy, czy Przyziemni nie mogli ich zobaczyć (zakładam więc, że mogli, bo to przerobione maszyny Przyziemnych właśnie), podobnież nie wspomniano nic o tym, że Eklerka i Jacuś nałożyli na siebie runy, dzięki którym osoby bez Wzroku by ich nie widziały. Mam więc rozumieć, że Płowy Buc odwalał te wszystkie popisy… mając zerową pewność, czy pozostanie niezauważony? Tak, wiem, było nad ranem, ale mówimy o Nowym Jorku. Nie bez powodu mówi się o nim „miasto, które nigdy nie śpi”. A nawet jeśli wcześniej rzeczywiście nasze gołąbeczki nie zwracały na siebie uwagi (akurat), teraz mają na to marne szanse, spadając z nieba na ciężarówkę.
Podsumowując? No bez jaj, Clare.


Widzicie, ledwo wróciłam z wakacji i już obrywam po twarzy taką dawką absurdu.


Dalej  ciągnął  się   zaśmiecony   parking  ogromnego supermarketu.


Wprost idealne miejsce na lądowanie, jeszcze pomachajcie Wieśkowi z monitoringu.


- Trzymaj się mocno! - krzyknął Jace, kiedy motocykl zakaszlał i szarpnął się pod
nimi. - Trzymaj się, Clary...
Pochylił się gwałtownie i uderzył w asfalt, najpierw przednimi kołami. Chwiejąc się, wystrzelił do przodu, a następnie wszedł w długi ślizg, podskakując na nierównym gruncie. Clary kiwała się w tył i w przód z taką siłą, że omal nie pękł jej kark. W powietrzu  rozszedł  się  swąd   spalonej  gumy.


Czy ktoś podjąłby się tak niewdzięcznego zadania, jakim jest podliczenie wszystkich dotychczasowych momentów, w których Jacuś naraził życie lub zdrowie Clary Sue swoją pychą/głupotą? Jestem całkiem ciekawa, ile by wyszło.


Choć  motor  zwolnił,  uderzył  w   betonowe ogrodzenie parkingu z takim impetem, że Clary puściła pasek Jace'a i wyleciała z siodełka. Przed upadkiem ledwo zdążyła zwinąć się w kłębek.


Jeśli znajdzie się jakiś chętny, niech dopisze +1 za ten fragment.


Ręce trzymała sztywno przed sobą i modliła się, żeby Simon nie został zmiażdżony, kiedy runęli na ziemię.


To miło, że choć raz na jakiś czas myśli o Simonie. Chyba muszę podbić swoją radę: stary, zostań szczurem jak najdłużej, Eklerka jeszcze nigdy nie myślała o tobie tak często i tak ciepło!


Poczuła silny ból w ramieniu. Coś chlusnęło jej w twarz. Zakaszlała, przetoczyła się na plecy i chwyciła za kieszeń. Była pusta. Próbowała wymówić imię Simona, ale zabrakło jej tchu. Ze świstem wciągnęła powietrze. Twarz miała mokrą, wilgoć spływała jej na kołnierz.


Imperatyw narracyjny potrafi również zastąpić kask. W rzeczywistości właśnie rozwaliłabyś sobie ten pusty, rudy łeb, choć akurat nie winię ciebie, tylko twojego tępego tru loffa, który najwyraźniej jedzie na adrenalinowym haju nie gorzej niż Nieustraszeni z książek Roth.


Jace z trudem dźwignął się na nogi i puścił się biegiem w jej stronę.


Czy podniesienie się na nogi i bieg po tak efektownym upadku to quest, który musiał odbębnić Christian Grey, zanim nauczył się, jak wyjść z katastrofy helikoptera bez szwanku? Ponieważ, poważnie, ŻADNE Z WAS NIE POWINNO ŻYĆ, A PRZYNAJMNIEJ MÓC WSTAWAĆ. Co jest, oczywiście, winą Jacusia. Trzymajcie go, proszę, z dala od helikopterów, bo zacznie sobie nabijać kolejny level.


Twarz  pokryta   potem, kurzem   i   krwią   była   biała  jak   płótno  pod   szopą ciemnozłotych włosów. Clary nie rozumiała, dlaczego Jace patrzy na nią w ten sposób. Czyżby jej urwana noga leżała po drugiej stronie parkingu w kałuży krwi?


Uwierz mi, ty tępa dzido, że gdyby urwało ci nogę, miałabyś zgoła inne zmartwienia niż opisywanie, jaki kolor mają włosy Płowego Buca.


Gdy zaczęła się podnosić, poczuła dłoń na ramieniu.
- Clary?
- Simon!
Klęczał obok niej i mrugał oszołomiony, jakby również nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ubranie miał pogniecione i brudne. Zgubił gdzieś okulary, ale poza tym był cały i zdrowy. Bez szkieł wydawał się młodszy, bezbronny i nieco zdezorientowany.


Gdybym była złośliwa, stwierdziłabym, że dezorientacja wynika raczej z faktu, jak miła dla niego była Eklerka przez ostatnie kilka godzin.


Dotknął jej twarzy, ale Clary cofnęła się gwałtownie.


:D :D


A nie mówiłam?


- Nic ci nie jest? - zapytał z troską w głosie. - Świetnie. Jeszcze nigdy nic widziałem...
- To dlatego że nie masz okularów - powiedziała Clary słabym głosem.
Spodziewała się ciętej riposty, ale Simon tylko ją objął i mocno przytulił.


Jeśli Eklerka w takiej sytuacji spodziewa się ciętej riposty to
  1. po raz kolejny udowadnia, że jest wyjątkowo złośliwą piczą;
  2. dobrała się z Jacusiem jak w korcu maku, bo nikt inny nie potraktowałby jej w tym momencie zaczepną uwagą.


Jego ubranie cuchnęło krwią, potem i brudem, serce biło jak oszalałe. Choć bolały ją otarte miejsca na ciele, czuła ulgę, że nic mu nie jest.


W sumie się nie dziwię. Ceny osobistych niewolników muszą być nie w kij dmuchał, a Jocelyn twierdziła, że paniom Fray się nie przelewa.


- Clary - powiedział ochryple. - Myślałem... myślałem, że ty...
- Nie wrócę po ciebie? Oczywiście, że wróciłam. Oczywiście.


Nie wiem, dla kogo to było takie oczywiste. Nawet dla mnie nie, a znam fabułę tej książki.
+ Wspaniałe świadectwo ich przyjaźni wystawia fakt, że Simon był przekonany o braku ratunku ze strony Clary.


Również  go   objęła.  Wszystko   w  nim  było   znajome,  od   spranego  t-shirtu po obojczyk, na którym spoczywała jej broda. Znowu wymówił jej imię, a ona pogłaskała go po plecach kojącym gestem. Kiedy obejrzała się przez ramię, zobaczyła, że Jace odwraca głowę, jakby blask wstającego słońca raził go w oczy.


f3P7dl6.gif


Gdybyście nie zauważyli z powodu tych emocji jak na grzybobraniu – trójkąt miłosny w pełnym rozkwicie.


I na tym kończy się dzisiejszy rozdział. Nie za bardzo wiem, co o nim powiedzieć. Poprzedni chwaliłam za to, że coś się dzieje, zaś tutaj… niby autorka dwoi się i troi, żeby przedstawić nam jakąś akcję, ale zupełnie nie potrafi tego opisać, przez co emocji w historii tyle, co w sortowaniu prania. Zresztą nie ukrywajmy – gwoździem programu był wspólny lot naszych gołąbeczków. W założeniu romantyczny, a w praktyce… cóż, wyraziłam już swoje zdanie. We wstępie pisałam, że w wakacje frustracji dostarczał mi siódmy sezon „Gry o Tron” i wiecie co? Widzę spore podobieństwo między romansem Jace’a i Clary, a wątkiem Jona i Daenerys. W obu przypadkach romantyczne zainteresowanie drugą stroną wynika jedynie z tego, że siła wyższa (tj. twórcy) tak sobie postanowiła. Poważnie, to pierwszy rozdział od dosyć dawna, gdzie Clary nie rozpływa się nad Płowym Bucem średnio co trzy akapity i dzięki temu, szczególnie w trakcie lotu możemy dostrzec, że ich nic nie łączy. Zero chemii, jedynie usilne próby wmówienia nam przez Cassie, jak ich do siebie ciągnie. Dzięki niech będą wszelkim bóstwom, że tym razem przynajmniej nie muszę oglądać segzów, w trakcie których obie strony wyglądają na martwe w środeczku.


A za tydzień czas na dramy, kłótnie i więcej dram. Bo przecież tego nam brakowało, czyż nie?

Do zobaczenia!


Ps.: Chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, które od Was dostaję, są ogromną motywacją do kontynuowania analiz. :) Szczególnie nowym czytelniczkom, które pomimo chwilowego zawieszenia bloga, napisały naprawdę miłe, długie komentarze. Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej! :D

28 komentarzy:

  1. A zrobiłaś mi nadzieję, że Jacka i Aga... Znaczy się Eklerke szlag trafi. Wiem, że to niemożliwe ale pomarzyć można?
    Logika leży, kwiczy, topi się i zakopuje w mule ale to norma. Jacuś jako niby najlepszy NŁ mnie nie przekonuje w ogóle, a jakbym miała polegać na zapewnieniu mi bezpieczeństwa to wykupiłabym wysoka polisę ubezpieczeniową. Nie stać by mnie było na leczenie po przygodach z nim.
    Nie żeby byłoby to potrzebne bohaterom takich książek - im wystarcza magiczne herbatki i leczące zaklęcia...
    Z milszych rzeczy - widać, że odpoczynek ci posłużył i cieszę się, że nie zrezygnowałaś. Wysyłam wirtualne wyrazy wsparcia i czekam na kolejny rozdział.
    Silje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, nie trafi. A jeśli uda mi się zrealizować plan analizy innych książek z Clare'oversum to nie uwolnimy się od nich i poza DA.
      Podejrzewam, że łączna polisa na wszystkie klęski żywiołowe kosztuje mniej niż taka na wyprawy z Jacusiem. Przysięgam, nie było akcji, żeby Clary nie skończyła obolała.
      I nawet nie zawsze, czasem sama herbatka, np. po trzech dniach omdlenia, bez kroplówki, picia, jedzenia, dbania o jej higienę... XD
      Bardzo trudno byłoby mi zrezygnować z tego bloga, potrzebowałam po prostu się trochę zdystansować, ponieważ analizę rozpoczęłam w szczególnym dla siebie momencie, miałam wiele na głowie i nie chciałam tego traktować jak przykrego obowiązku. Cieszę się, że nie zawiodłam i dziękuję za wsparcie :D

      Usuń
  2. Rose, cześć, skarbie internetu, jak dobrze cię znów widzieć!
    Rozdział - ba, cała książka - nudny jak flaki olejem i szczerze mówiąc wzrok prześlizgiwał mi się tylko po oryginalnych fragmentach. Zaczynam się zastanawiać, czy to dzieuo to nie miał być jakiś eksperyment społeczny mający na celu sprawdzić, czego to ludzie nie kupią.
    Pozdrawiam, tako ciebie, jako i twego wena
    Teri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnoszę wrażenie, że to dzieUo rzeczywiście jest eksperymentem społecznym, ale raczej z gatunku tych, ile można zarabiać na czymś, co pisało się na papierze toaletowym w trakcie dłuższej wizyty w łazience... Jak na razie wyniki są z pewnością zadowalające dla pani Clare. Ale spokojnie, wiem, że fabuła nie wskazuje, acz jesteśmy w 2/3 książki!

      Usuń
  3. "Czy ktoś z czytelników zna hiszpański na tyle dobrze, by mi powiedzieć, czy to jest zapisane poprawnie?"

    Jak już, to przez "ñ". I nie bardzo wiem, po co "dzieci" napisane jest z dużej litery.

    Maryboo

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że wróciłaś!
    Czyli jednak Jacek zazdrościł tych motorów, stąd ta obsesja...

    100% zgody w sprawie Jonerys :)Szkoda, że Val nie pojawiła się w serialu. Mam taką teorię, że (chyba SPOJLER- teorie liczy się jako SPOJLER?)
    Jon okaże się Nissą-Nissą w tym związku :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdrość Jacusia była oczywista, teraz jego zachowanie tym bardziej przypomina pięciolatka, który zepsuł koledze zabawkę, bo sam ma gorszą. Nasz trV loff!

      Też żałuję, że pozbawiono nas Val, ale serial generalnie pozbawia nas (ew. kastruje) fajnych postaci kobiecych dalszego planu - Val, Wylla Manderly, siostry Mormont (serialowa Lyanna M. to taka mała przehype'owana Mary Sue, że głowa mała), Taena... Ech.
      Imo teorie się nie liczą jako SPOJLER, ale na wszelki wypadek oznaczmy, że SPOJLER uważam, że to raczej Dany będzie Nissą-Nissą, zwłaszcza że
      a) Jon "ma" pieśń Lodu (Lyanna) i Ognia (Regał), a Danka tylko ognia;
      b) choć, w przeciwieństwie do niektórych, nie odnoszę wydarzeń z serii 1:1 do Wojny Dwóch Róż, myślę, że zakończy się raczej podobnie, a w serialu i książce na tronie ma zasiąść jedna osoba, więc obstawiam Jona, zwłaszcza że zakończenie ma być słodko-gorzkie. Imo zabicie Dany dla wyższego dobra i ślub z Sansą ze względów politycznych się w to wpisuje.

      Usuń
  5. Czytanie cytatów z tego rozdziału… po prostu mnie zmęczyło. Naprawdę. Mógł z tego wyjść kawałek nawet przyzwoity, gdyby Clare choć na chwilę pozwoliła nam oderwać się od opisów zajebistości naszego truloffa (i obdarzyła go jakąś szczątkową inteligencją na poziomie pierwotniaka). Nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby podczas przedstawiania sytuacji zagrożenia życia rozczulać się nad kolorem płowych włosków Jacusia. No po prostu nie.
    Zastanawia mnie, dlaczego Clare tak strasznie ogłupiła swoje pacynki. Jeszcze Małą Rozwielitkę jako-tako na upartego mogłabym zrozumieć – to w końcu jeszcze nastolatka o IQ śliwki, rzucona na głęboką wodę i wplątana w sytuacje, w których nigdy wcześniej nie bywała (już pomińmy, że nie odbiło się to na niej w żaden sposób, dobrze?).
    Z kolei kreację Jace’a zaliczam to największej porażki Cassie. Próbuje czytelnikowi wmówić, że Jacuś został przeszkolony i od dziecka przebywał wśród Nocnych Łowców. Clare, żabko, historia zna o wiele dzielniejszych ludzi z podobnego przedziału wiekowego, którzy przeszkolenia nie przeszli, a mieli jaja ze stali. Rzucę najbardziej oczywistym przykładem: Alek, Rudy i Zośka. Przecież to byli zwykli harcerze niedysponujący super-hiper-magicznym-mieczykiem, a wykazali się takim bohaterstwem, że przy nich Jace to srający w pieluchy goguś z mlekiem pod nosem i wybujałym ego (czyli niewiele różni się od oryginału). Gdyby Jacuś był początkującym Nocnym Łowcą, to zrozumiałabym wszystko, ale skoro mówimy o nim jako o najlepszym w swojej kategorii, to wypadałoby to potwierdzić jakimiś przykładami jego męstwa i zahartowania w boju. Noalenie.
    * bierze głęboki oddech *
    Widać, jak aŁtorce spieszyło się do opisania sceny lotu motocyklem. Miało być romantycznie i nastrojowo, a wyszło jak zwykle. Po pierwsze – fakt, że Jacuś postanowił przelecieć się cackiem, o którym nawet nie wiedział, że lata… cóż, to tak jakby świadomie wsiąść do samochodu z zepsutymi hamulcami. No w końcu liczy się dobra zabawa, nie? Po drugie – Jacuś kierował pojazdem. Jak, do cholery, nie zauważył zachodu słońca (i znów to Simon ratuje wszystkim dupę)?! I po trzecie – skoro już nasz pierdołowaty-Nocny-Łowca-tylko-z-nazwy jest taki speshul, to chyba powinien umieć wylądować motocyklem, skoro teoretycznie umie nim kierować?
    Och, jak to dzieuo świetnie nadawałoby się na poradnik pod tytułem „Jak nie pisać”!
    Plus drobny szczegół – Simon na każdym kroku udowadnia, że jest zdecydowanie lepszy od Jace’a i to w każdej dziedzinie. To on powstrzymał Raphaela przed wszamaniem Płowego Buca, to on wskazał drogę ucieczki i to on dostrzegł, że motocykl zaraz zrobi bum. Ponadto potrafi rzucić ciętym dowcipem, ale robi to tylko w stosownej sytuacji, wykazuje się inteligencją (na poziomie, na jakim pozwala mu Clare, choć nawet wtedy stokroć przewyższa skretyniałego truloffa) i jest o wiele, o wiele dzielniejszy. A i uczucia do Rozwielitki okazuje o wiele grzeczniej niż pomiatający nią i obrażający ją na każdym kroku Jace nieliczący się z jej zdaniem i bezpieczeństwem.
    No ale Jace ma płowe włosy. Sorry, Simon.
    Chciałam napisać o wiele ciekawszy komentarz, ale w tym rozdziale nawet nie mam się do czego odnieść, bo jest tak cholernie monotematyczny i nudny, że ręce opadają. Jedyne co zrobił, to podniósł mi ciśnienie, a czytałam tylko cytaty. Musisz nas strasznie kochać, że dalej brniesz przez to gówno!
    Pozdrawiam gorąco i nadstawiam ramię do wypłakania się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten rozdział był męczący, przyznam szczerze, ale dzięki temu, że Clare przynajmniej udaje, że coś się dzieje, nie jest to nawet w połowie tak męczące jak np. rozdział siódmy, gdzie przez kilkanaście stron gadali o dupie Marynie (za przeproszeniem) i nic nowego z tego nie wynikło. A, sorry. Dowiedzieliśmy się, że Jacuś nie lubi bergamotki i ogórka, a Clary nie jest człowiekiem, skoro po trzech dniach śpiączki, niejedzenia, niepicia etc pochłania talerz kanapek i nie czuje się po tym ani odrobinkę źle. Po czymś takim naprawdę można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z szaleńczą wręcz akcją.
      Twoje tłumaczenie miałoby sens... Tylko problem leży w charakterze, jaki ma Clary według autorki. Ona ponoć jest dojrzała. Także no, chyba średnio to tłumaczy. A nawet jakby jakoś się ratowało, ma też być wrażliwa, więc charakterystyka i tak pada plackiem, bo cała sytuacja z zupełnie innym światem w sumie spływa po niej jak po kaczce, jej jedyne pytania dotyczą Dżejsika.
      W ogóle to mówienie o Jacusiu jako "najlepszym Nocnym Łowcy w tym wieku" jest dosyć śmieszne, bo on nie jest pełnoletni -> nie jest pełnoprawnym NŁ -> jakim prawem uczestniczy w misjach bez opieki?! Podobnie jak Isabelle?! Alec jest od nich starszy, więc jego rozumiem.
      Dokładnie, zgadzam się z uwagami co do sceny lotu w całej rozciągłości, dodajmy do tego, że jest to zwyczajnie obrzydliwe potraktowanie Clary, która jest ewidentnie przerażona, a ten zaciesza i leci dalej. I też nie kupuję tego, że nie widział wschodu słońca. Znaczy kupuję, ale dlatego, że jest idiotą - przecież nawet lecąc plecami do słońca zobaczyłby coś w lusterku!
      "How to not write for dummies" ft. Cassandra Clare. Czytałabym. Oh wait, już czytam.
      Simon generalnie jest tym bohaterem, którego gdzieś do trzeciego tomu brałabym w ciemno, gdyby mnie postawić przed wyborem, którego z bohaterów DA wybrać na tru loffa. Potem zostaje mi tylko zostać zfriendzone'owaną przez Aleca, bo gdzieś od czwartego tomu zatęsknimy za tym kochanym, zaradnym, uroczym Simonem.
      No cóż, jeśli teraz było nudno to poczekaj na dramy za tydzień. Tylko może nie bierz żadnej gry pijackiej do dramatycznych scen YA, bo nie dotrwasz do końca rozdziału. xD

      Usuń
  6. Powrót w wielkim stylu!
    Witamy ponownie, tęskniłam przeogromnie!

    Simon nawet jako szczur jest bardziej wartościowy niż Jace, no ale nie jest truloffem, więc nie może być fajny, aŁtorka zabrania.
    Dlaczego w tylu książkach YA główny i lepszy truloff musi być aroganckim bucem? Bucowatość daje +25 do Wielkiej Miłoździ?

    Twoje komentarze świetne, tekst oryginalny obrzydliwie nudny. Ciekawszy byłby skład domestosa po serbsku, i pewnie miałby więcej sensu :v

    Czy teraz możemy spodziewać się regularnych analiz? (Nie narzekam, rozumiem, że potrzebowałaś przerwy :> )


    Leszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak... Właściwie jedynym plusem tego trójkąta jest fakt, że Simon nie może być fany. Jak Cassie go nam ufajni to go znienawidzimy, niestety.
      Nie mam pojęcia, ale to chyba takie sexy. Jestem pewna, że gdyby typową bohaterkę YA umieścić w świecie takiej Jane Austen, poleciałaby za Wickhamem zanim pan Darcy by ją w ogóle zauważył.

      Przez tego domestosa po serbsku uśmiałam się na przystanku, ale nie mogę zaprzeczyć. Przynajmniej byśmy się czegoś nauczyli xD

      Tak, możemy, zwłaszcza że materiału (tj. tomu pierwszego) zostało równo na dwa miesiące ;)

      Usuń
  7. Kiedy Clary podniosła głowę, zobaczyła, że wyrzeźbił coś w rodzaju sierpa, trzy równoległe kreski i gwiazdę z promieniami. „Żeby zatrzymać pościg”.
    - Straciłam sztylet - wyznała. - Przepraszam.

    Jeeej, Towarzysz Płowy Buc zamyka drzwi mocą komuny!
    A tak na poważnie, jeśli twój friendzone jako szczur walczy lepiej niż twój super wyszkolony uzbrojony magiczny truloff, znaczy że coś jest nie tak.
    Team Simon!
    Dobra. czytam dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. XDDD Nie wiem, czy mu wypada, toż to paniczyk szlachetnie urodzony, ale wizja Płowego Buca-potajemnego komunisty jest rozkoszna xDD
      #TeamSimon póki tylko możemy!

      Usuń
    2. Czemu nie? Taki Edward Dembowski był szlachcicem, ba, miał nawet jakieś powiązania rodzinne z arystokracją, a socjalistą był całkiem jawnie, więc można i tak... :D

      #teamSimon bo nie znam czwartej (jak i żadnej) części

      Usuń
    3. Jacuś-socjalista zacząłby mi się kształtować w głowie jako headcanon, ale jednak za dużo w nim burżuja :D

      Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz!

      Usuń
  8. Omg, stęskniłam się!
    Matko boska, te schody przyrównane do staruszki mnie zabiły... Homer od tego przewracania się starł się już na proch, jak Boga kocham!
    W ogóle nie przesadzaj. W sortowaniu prania masz jakieś emocje! Nigdy nie czułaś tego stresu pod tytułem "jest ta druga skarpetka do pary czy nie, jest czy nie..."?
    I podbijam, niech Simon pozostanie szczurem jak najdłużej, Clary go zdecydowanie BARDZIEJ wtedy lubi... Choć później chyba musiałaby odkryć, że powinna go karmić na własną rękę a to już chyba wychodzi POZA jej możliwości...
    W ostatniej scenie miałam flashback do pierwszego sezonu Shadowhunters, który był cringy af, ale bez kitu, tam to lepiej rozwiązano i jakakolwiek więź między Simonem a Clary jest a tu... Ech, szkoda sobie liter w komentarzu marnować...
    Dzięki za ratowanie mi życia dzisiaj, humor mi się poprawił po polskim ❤ a że nie wiem jak długo wytrzymam bez Twoich rozdziałów chyyyba nadrobię twoją analizę "Niezgodnej" :P
    I podbijam pytanie wyżej, będą już regularne analizy? Please, please, please, pretty please?
    Pozdrawiam
    Sonia ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już wolę te zupełnie randomowe wtrącenia na temat malarzy, łatwiej bym to łyknęła, takie toporne próby pokazania zainteresowań Clary, niż takie porównania na miarę Tris...
      Ja się generalnie nie przejmuję, jakie skarpetki założę, bo nikt ich nie widzi, więc może dlatego emocje są dla mnie porównywalne :P
      Clary go traktuje, jakby się naoglądała za dużo Kopciuszka, pewnie szczyt jej możliwości to założyć mu czapeczkę, kubraczek i butki, a żywić się powinien sam.
      Ja tam lubiłam pierwszy sezon mimo beznadziejnej oprawy fabularnej, relacje Clary-Simon i w ogóle Clary z ludźmi (i charakter Clary!) są przedstawione o niebo lepiej, byłam w stanie uwierzyć w tę przyjaźń, a i Climon w drugim sezonie nie zrobił z Clary takiej suki, jaką my będziemy mieli nieprzyjemność oglądać w "Mieście Popiołów"...
      Bardzo się cieszę, że poprawiłam Ci humor (; Analiza "Niezgodnej" nie jest moja, ale polecam ją jak najbardziej, między innymi dzięki Kocie zdecydowałam się założyć bloga. ^^
      Jak pisałam - tak, zwłaszcza że książka się powoli kończy i chciałabym zamknąć pierwszy tom do końca tego roku + dorzucić pewien bonus. ;)

      Usuń
  9. "Mówiliście, zdaje się, że tylko niektóre z pojazdów wampirów mogą latać? [...] Skąd wiedziałeś, że to akurat jeden z nich?"

    No nie wiem, może stąd, że stał na cholernym dachu? Chyba że wampiry tak dla rozrywki wciągają wszystkie motocykle na dach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Jace też się nie popisał, skoro nie wiedział. XD Aczkolwiek cholera wie, jak wampiry przerabiają te motory, skoro nie był to jeden z tych, które zostały zniszczone pod domem Magnusa, mógł być jeszcze w fazie testów czy cuś xD

      Usuń
    2. Można też przyjąć, że wampiry boją się kradzieży (czy coś) i zwykłe motocykle też parkują na dachu, ale jak sobie wyobrażam wampiry latające na 10 piętro z motorami pod pachą, to chichot we mnie wzbiera. No i to nie byłaby moja pierwsza myśl.

      E. (która się nie podpisuje, jak zapomni)

      Usuń
    3. Nie no, odczucia mamy podobne, spanikowana zapewne też na widok motocykla bym pomyślała w pierwszej kolejności o tym, że latają (Jacuś jak widać niezbyt). I teraz wyobraziłam sobie wampiry w netoperkowej formie, taszczące motory w locie jak w jakiejś kreskówce...

      Usuń
  10. Dobrze,ze Simon -szczur przeżył!On jest miły.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby Simon nie przeżył, kto byłby piątym kołem u wozu w tym epickim romansie? XD

      Usuń
  11. Czytałam tę serię, oglądałam film i serial... Jakim cudem te wampiry leciały nad wilkołakami? ONE TEGO NIE UMIEJĄ!

    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym tomie kilka razy jest powtarzane, że umieją zmieniać się w zwierzątka (Simona naprawdę pomylono z pijanym wampirem), ale potem nie mogły być lamerskie, więc zniknęło i przesadzone bycie gotem, i to... KONSEKWENCJA.

      Usuń
  12. Ten moment, kiedy wracasz umęczona do domu po pierwszym tygodniu studiów, a tu powrót ulubionej analizy! Yay!
    ’ Raphael to Latynos. Tak latynoski Latynos, że za życia jego serce nie pompowało krwi, a salsę.’ XD
    ‘Czy poznamy kiedyś zasady Przymierza?’ Pani, a po co to komu? Przymierze to inna nazwa na imperatyw narracyjny w tym uniwersum.
    ‘ale do twarzy szkarłatnej z gniewu potrzebna jest chyba krew krążąca w żyłach’ a może to ta salsa?
    Czy to niesamowite, że Simon nawet jako szczur jest bardziej lotny i sprytny od Jacusia? :D Ja wiem, że zachował swoją świadomość, ale umówmy się, szczurze ciałko nie pomaga.
    Karma, ach, karma. Jakoś nie mogłam powstrzymać uśmiechu, widząc, jak kończy się przejażdżka naszych, ekhm ekhm, kochanych bohaterów na motocyklu. ‘Cała scena jest wyraźnie inspirowana drugą częścią sagi pani Rowling, a konkretniej lotem do Hogwartu w Fordzie Anglii’ – okej, czyli zżynamy dalej, fajnie, fajnie.
    ‘O motocyklach nie wiemy, czy Przyziemni nie mogli ich zobaczyć (zakładam więc, że mogli, bo to przerobione maszyny Przyziemnych właśnie), podobnież nie wspomniano nic o tym, że Eklerka i Jacuś nałożyli na siebie runy, dzięki którym osoby bez Wzroku by ich nie widziały.’ Podejrzewam, że jednak nie mogli, bo zakładam, że wszystkie elementy Świata Cieni są niewidzialne dla ludzi bez Wzroku. Poza tym obstawiam, że Jace nie był pierwszą osobą, której taka przejażdżka przyszła do głowy, bo im dalej w uniwersum, tym więcej szaleńców, więc gdyby już wcześniej ludzie widywali takie rzeczy, pewnie zrobiłaby się afera. Ale wiesz, wyjaśnienie tego w kanonie (tak jak innych podstawowych praw tego świata) zajęło by kilka stron, które możnaby poświęcić na opis Jacusia (#złoto #piękno #dobro).
    ‘W rzeczywistości właśnie rozwaliłabyś sobie ten pusty, rudy łeb, choć akurat nie winię ciebie, tylko twojego tępego tru loffa, który najwyraźniej jedzie na adrenalinowym haju nie gorzej niż Nieustraszeni z książek Roth.’ Kocham to zdanie.
    ‘Uwierz mi, ty tępa dzido, że gdyby urwało ci nogę, miałabyś zgoła inne zmartwienia niż opisywanie, jaki kolor mają włosy Płowego Buca.’ To też kocham.
    Jezu, jaki ten rozdział był nudny. Rozdział książki oczywiście, co jest śmieszne, biorąc pod uwagę ewidentne starania autorki. A jaka ja musiałam być zdesperowana, że połknęłam TMI w dwa tygodnie sierpnia… Spoko, studia się zaczęły, skończył się czas na głupoty xD I najważniejsze pytanie: czy to, że wylądowali i Simon jest znowu człowiekiem, oznacza, że w kolejnym rozdziale mogę się spodziewać Aleca? Prooooszę.
    Dobrze cię znowu poczytać, kochana :)
    Also, znalazłam w antykwariacie ‘City of Bones’ w oryginale za sześć złociszy i aż mnie korci, żeby zobaczyć, czy w oryginale też jest takie złe XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój pierwszy tydzień studiów utwierdził mnie w przekonaniu, że analiza to dobry sposób na oderwanie od rzeczywistości. xD
      Przymierze+Prawo+Clave=imperatyw stulecia. Naprawdę, największa siła sprawcza, deus ex machina i cała reszta tatłajstwa. Prawie jak święta trójca.
      To chyba na pewno ta salsa, ale i tak jej już raczej nic nie pompuje... :v
      Simon po prostu udowadnia na każdym kroku, że jest za dobry na tę książkę i błaga o wysłanie gdziekolwiek indziej. Ale poważnie, to aż przykre, że jego akty odwagi W CIELE GRYZONIA zostaną ewidentnie olane. xD
      Ja nawet nie pamiętałam tej, khem, kultowej, khem, przejażdżki, a im dalej z nią w las, tym bardziej miałam "...jakoś to znajome takie".
      Właśnie z tym mam problem, bo np. wampiry jako takie, podobnie jak wilkołaki, SĄ widoczne dla Przyziemnych, a motocykle to przerobione przyziemne maszyny. Jeśli przyjąć, że to demoniczna energia czyni je niewidzialnymi dla osoby bez Wzroku to okej, ale CHCIAŁABYM TO WIEDZIEĆ, CLARE. Srsly, przecież starczyło, by Clary o to zapytała przed domem Magnusa. No ale tak, złoto, piękno, dobro, płowość. Ech.
      Ja mam wrażenie, że Cassie opisuje "akcję", bo wypada, żeby coś się działo, ale aż się poci, by dotrzeć wreszcie do wątku romansu na pełnym galopie. Innego wyjaśnienia naprawdę nie widzę, że ktoś tak chce i nie może. xD Dobra wiadomość: tak, będzie Alec. Zła wiadomość: będzie autorce potrzebny.
      Ostatnio zaczęłam podczytywać online, by przekonać się, czy tłumaczenie nie jest po części winne beznadziejności tekstu. Zdecydowanie tłumacz może umyć ręce jako ten Piłat. XD

      Usuń