niedziela, 12 marca 2017

5. Clave i przymierze

Tęskniliście za długimi rozdziałami? Świetnie! Dzisiejszy liczy sobie prawie dwadzieścia stron, co daje nam prawie tyle, co trzy poprzednie razem wzięte. Będzie dziś trochę ekspozycji, kulisów świata przedstawionego i sporo gifów (bo nie potrafiłam znaleźć słów), więc zapnijcie pasy!


Rozdział rozpoczyna się od dialogu:


- Myślisz, że się obudzi? To już trzy dni.
- Trzeba dać jej czas. Trucizna demona to mocna rzecz, a ona jest przyziemną. Nie ma runów, żeby dodały jej siły tak jak nam.
- Przyziemni strasznie łatwo umierają, nie uważasz?
- Isabelle, wiesz, że mówienie o śmierci w pokoju chorego przynosi pecha.


Po raz kolejny będę się czepiać, ale naprawdę nic nie denerwuje mnie tak, jak lenistwo autorów. Powyższy dialog jest oczywiście pierwszym, co słyszy Clary po przebudzeniu, moje pytanie brzmi więc: jakie jest prawdopodobieństwo, że faktycznie mogłaby tak doskonale trafić? Osobiście sądzę, że niewielkie. Clary to nie Harry Potter, przy którego łóżku w skrzydle szpitalnym każdorazowo koczowała przynajmniej jedna przyjazna dusza, jak nie dwie w postaci Rona i Hermiony. Powyższy dialog praktycznie nie ma sensu, jeśli spojrzeć na sprawę realnie – jak się prędko przekonamy, nikt ze znanej nam trójki Nocnych Łowców nie jest na tyle empatyczny (ani tym bardziej związany emocjonalnie z Clary), żeby siedzieć przy niej cały czas. Nawet gdyby podobna rozmowa mogła mieć miejsce, to raczej na zasadzie Jace zajrzał do Clary po drodze na trening i w trakcie tejże krótkiej wizyty toczy dyskusję z przyjaciółmi, dzieląc swoimi obawami”. Ale, oczywiście, w opkach gwiazdy zawsze sprzyjają bohaterom, aby słyszeli to, co jest niezbędne do dalszego rozwoju akcji.
+ Isabelle? Mówimy o ludziach, nie owadach. Rasizm Nocnych Łowców sprawia, że świetnie sprawdziliby się w crossoverze z „Intruzem” Stephanie Meyer.


Trzy dni. Myśli Clary biegły powoli jak gęsta krew albo miód. “Muszę się obudzić.”
“Ale nie mogę.”


Będę szczera: straciłam przytomność tylko dwa razy w życiu i oba te razy byłam przekonana, że tylko zamknęłam na moment oczy, więc po ich otwarciu nie rozumiałam, dlaczego wszyscy się na mnie patrzą. Ze wszystkich narkoz i tym podobnych budziłam się w sposób, który nie odbiegał od mojego zwykłego budzenia się ze snu. Czy ktoś bardziej oblatany w temacie może stwierdzić, jak przemyślenia w stylu “muszę się obudzić”, gdy człowiek odzyskuje świadomość np. w szpitalu, mają się do rzeczywistości? Bo podejrzewam, że autorce nie chodziło o nasuwające mi się skojarzenie z “budzik mi dzwoni, muszę wstać, ale tak mi się nie chce”.


Sny nawiedzają ją jeden po drugim, rzeka obrazów niosła ją jak liść miotany przez prąd. Widziała matkę w szpitalnym łóżku, jej oczy wyglądające jak sińce na białej twarzy. Widziała Luke'a na górze kości. Jace'a z białymi skrzydłami wyrastającymi z pleców, Isabelle, nagą i oplecioną batem niczym spiralą ze złotych pierścieni, Simona z krzyżami wypalonymi na dłoniach. Anioły spadające z nieba. Płonące w locie.


Clary, jak przystało na typową Mary Sue najwyższej klasy, ma zupełnie niewyjaśnione, prorocze sny. Subtelność tych wizji powali was na kolana, gdy zaczną się one wreszcie ziszczać.


- Mówiłam ci, że to ta dziewczyna.
- Wiem. Kruszyna z niej, prawda? Jace mówił, że zabiła Pożeracza.


Ona jest tu od trzech dni czy trzech godzin? Bo ten dialog wskazuje na to drugie. Nie wierzę, że przez trzy dni Alec i Isabelle nie pofatygowali się zobaczyć dziewczyny, która w Pandemonium wykazała wysoce niepokojące zdolności, widząc ich. Tym bardziej, że Alec przecież chciał ją natychmiast zabrać do Instytutu.
+ Podkreślania drobnych gabarytów Clary ciąg dalszy. Cassie, nie szczyp się i po prostu zacznij nazywać swoją ukochaną bohaterkę dziewczynką, jak robi to pani Roth z Tris Prior. Nie chcę tutaj wprowadzać osobistych wycieczek, ale wspominałam już o zależności Clare-Clary. Spójrzcie proszę na zdjęcia autorki. Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że panna Fray to swoisty avatar autorki, pomijając już niestrawną mieszankę Ginny Weasley i Hermiony Granger? Spotkałam się kiedyś z bardzo trafnym stwierdzeniem, jakoby Bella Swan była “Stefą, tylko trzydzieści kilogramów temu” i mam wrażenie, że można podobnie określić Clary. Nie chcę w ten sposób ubliżać pani Clare i moim zamiarem nie jest obrażać osoby, które nie mają figury modelki; po prostu w moim odczuciu jedyne, co różni Cassie i Clary to wiek oraz waga właśnie – nawet naturalny kolor włosów autorki się zgadza, choć został podrasowany.


- Tak. Myślałem, że jest wróżką, kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz. Ale nie jest wystarczająco ładna, żeby nią być.


Alec nadal nie chce przyjąć do wiadomości, że znalazł się w opku i powinien oddać należne Clary Sue cześć i hołd. Piąteczka, Alec!


…właściwie, jestem nieco zbita z tropu. Byłam wręcz przekonana, że powyższy dialog toczy się pomiędzy Alekiem i Isabelle, zważywszy na wspomnienie Jace’a, jakby nie był obecny wraz z nimi. Jednak kolejne dwie kwestie brzmią tak:


- Cóż, nikt nie wygląda dobrze, gdy ma w żyłach truciznę demona. Hodge zamierza
wezwać Braci?
- Mam nadzieje, że nie, Alec. Przyprawiają mnie o dreszcze. Każdy, kto się tak okalecza...


KTO broni urody naszej Clary Sue? Jace? W takim razie wcześniejsze cytaty brzmią jak jeszcze bardziej nieporadny i ułożony pod ekspozycję dialog.


- My też się okaleczamy.
- Tak, ale nie na stałe i nie zawsze to boli...


Albo się okaleczacie, albo maziacie atramentem. Przykro mi, Alexandrze, autorka jeszcze nie potrafi wybrać, co jest bardziej cool, a zarazem was nie oszpeci.


- Jeśli jesteś w odpowiednim wieku. A jeśli już o tym mowa, to gdzie jest Jace? Uratował ją, prawda? Można by pomyśleć, że będzie zainteresowany jej zdrowiem.


…okej. Już zupełnie nie rozumiem, na jakiej zasadzie toczy się ten dialog, skoro Jace’a tu nie ma. I nie, przyjęcie, że to błąd tłumacza/e-booka i powinno być „myślałam” kilka cytatów temu, w żaden sposób nie naprawia tego faila, ponieważ wkłada w usta Aleca nazwanie Clary „kruszyną”, co jest chyba największym możliwym OOC w stosunku do tego bohatera. Najwidoczniej ciężko napisać logiczny dialog, kiedy nie przepisuje się go z cudzej powieści.
+ Jace nie ma żadnego obowiązku siedzieć przy Clary cały czas, co podkreśliłam już wcześniej, ale…


- Hodge mówił, że nie odwiedził jej, odkąd ją tu przyniósł. Chyba rzeczywiście nie obchodzi go jej stan.


Panie i panowie, oto nasz tru loff. Mam się w tym momencie wzruszyć, jaki on męski i nieporuszony? Otóż nie. Oczywiście Jace koczujący przy clary’owym łożu boleści byłby zupełnie nielogiczny, ale to nie zmienia znanych nam faktów. Pan Wayland przyniósł tu dziewczynę będącą na skraju śmierci, która otrzymała od niego jedynie prowizoryczną pierwszą pomoc. Z rozdziału trzeciego wynika, jakoby bardzo wierzył w jej możliwości, uważał ją za niezwykłą. Dlaczego więc nie zajrzał do niej ANI RAZU? Jasne, odpowiedź jest prosta: naprawdę nie obchodzi go w ogóle, czy ta dziewczyna będzie martwa, czy jednak przeżyje. W związku z tym możemy grubą krechą przekreślić wszystkie, choćby śladowo miłe rzeczy, które Jace powiedział Clary w rozdziale trzecim. Taka obojętność nie jest normalna, zwłaszcza dla kogoś, kogo domyślnym zadaniem jest OCHRONA PRZYZIEMNYCH. Oczywiście nasze słoneczka cały czas zapominają, że Nocni Łowcy powstali, aby bronić zwykłych ludzi i mówią o nich jak o upośledzonym, gorszym gatunku, więc może nie powinnam wyciągać akurat tego argumentu. Problem w tym, że w oczach Jace’a Clary już NIE JEST zwykłą Przyziemną. Nie mówię nawet o jakiejś więzi, którą wydumała sobie u nich autorka. Mógł ją równie dobrze zostawić na trawniku za jej domem nieprzytomną i otrutą przez demona, skoro wcale nie obchodzi go jej stan. Nie każę mu wzruszać się każdym kolejnym dniem, który Clary spędza nieprzytomna, ale jeśli twoim powołaniem jest szeroko pojęta ochrona innych, nie olewasz kogoś po tym, jak dostarczysz go w stanie ledwo żywym do skrzydła szpitalnego Instytutu! Jace?


giphy.gif
(Pardon my French, drodzy czytelnicy).


Ten facet jest po prostu skrzywiony psychicznie i pozbawiony JAKIEJKOLWIEK empatii. Kto normalny chciałby go za tru loffa?!


Clary się porusza, Alec idzie przekazać to Hodge’owi, Clary otwiera oczy.


Nad sobą ujrzała czyste niebieskie niebo, białe pierzaste chmury i pulchne aniołki ze złotymi wstążkami na nadgarstkach. “Umarłam? Czy rzeczywiście tak wygląda niebo?” Zamknęła oczy i po chwili otworzyła je znowu. Tym razem zrozumiała, że patrzy na sklepiony drewniany sufit, pomalowany w rokokowe motywy obłoków i cherubinów.


Przyznam szczerze, nigdy nie czułam się tak paskudnie, by pomylić malunek z rzeczywistością, ale najwyraźniej cherubinki były namalowane wyjątkowo realistycznie. Powyższy cytat nadal jednak pozostaje kretyński w świetle dialogu, który Clary podsłuchała, odzyskawszy już świadomość. I tak, będę się upierać, że wie, co słyszała, skoro przyswoiła doskonale, ile czasu była nieprzytomna – nawet w chwili otwierania oczu podkreśla, że nie robiła tego od trzech dni.


Rozejrzała się, stwierdziła, że leży na jednym z wielu łóżek, ustawionych w długim rzędzie. Wszystkie miały metalowe wezgłowia i płócienną pościel. Obok niej na małym stoliku stał biały dzbanek i kubek.


Moje jedyne wyobrażenie pozostaje niezmienne:


latest


Naprawdę nie robię tego celowo, ale pani Clare nieszczególnie zadbała o przebudowę Hogwartu, gdy przerabiała go na Instytut.


- A więc nareszcie się obudziłaś. Hodge będzie zadowolony. Wszyscy myśleliśmy, że umrzesz we śnie.


Czy autorce ktoś kiedyś powiedział, że brak taktu i jakiejkolwiek empatii jest zabawny i wzbudza sympatię do bohaterów, których cechuje? Jeśli tak to trzeba kobietę uświadomić, że zrobiono ją w balona.


Clary się odwróciła. Na sąsiednim łóżku przysiadła Isabelle.


Czy wam też, kiedy rozglądacie się po pomieszczeniu, umyka, że ktoś stoi/siedzi niedaleko was? Bo mam flashbacki z firankami zasłaniającymi salon, które widzieliśmy w poprzednim rozdziale.


- Przykro mi, że was rozczarowałam. - Głos Clary zgrzytał jak papier ścierny. - Czy to
jest Instytut?


Kochana, pomyśl, jak rozczarowałaś mnie tym swoim upartym trzymaniem się życia.


- Jest coś, czego Jace ci nie powiedział?


Tak, na przykład, że dzwonienie na policję może zwabić do niej demony.


- Tak. Jesteś w izbie chorych, jeśli się jeszcze tego nie domyśliłaś.


Cóż, z Hogwartu przeskoczyłam do polskiej służby zdrowia, jeśli chodzi o skojarzenia. Dla dobra Clary lepiej byłoby pozostać przy tym pierwszym.


Nagły kłujący ból sprawił, że Clary chwyciła się za brzuch i wciągnęła z sykiem powietrze.
Isabelle spojrzała na nią przestraszona.
- Dobrze się czujesz?
Ból osłabł, ale Clary poczuła pieczenie w gardle i dziwne zawroty głowy.
- Mój żołądek.
- A, racja. Prawie zapomniałam. Hodge mówił, żeby ci to dać jak się obudzisz. - Isabelle sięgnęła po ceramiczny dzbanek, nalała trochę jego zawartości do kubka podała go Clary. Był wypełniony mętnym płynem, który lekko parował. Pachniał intensywnie ziołami i czymś jeszcze. - Nie jadłaś nic od trzech dni. To pewnie dlatego jest ci niedobrze.


Nie jestem lekarzem, ale te objawy nie wyglądały na skutek braku jedzenia czy nudności. Jeśli się mylę, niech mnie ktoś poprawi, ale jedynie zawroty głowy mogły mieć coś wspólnego z osłabieniem, choć powinna je mieć, odkąd się podniosła.


Clary ostrożnie pociągła łyk. Napój był pyszny, gęsty, z przyjemnym maślanym
posmakiem.
- Co to jest?
Isabelle wzruszyła ramionami.
- Jedna z herbatek ziołowych Hodge'a. Zawsze działają.


Moje skojarzenia wahają się pomiędzy niezawodnymi eliksirami pani Pomfrey a chlebkiem Serdecznych z cyklu pani Roth.


Wstała z łóżka i przeciągnęła się jak kot.
- A tak przy okazji jestem Isabelle Lightwood. Mieszkam tutaj.


Wiecie co? To przedstawienie się bohaterki w ten sposób jest tak niezręczne i nienaturalne, że nawet autorki blogasków zdołały w ostatnich latach nauczyć się nie wkładać w usta postaci równie drewnianej kwestii.


- Znam twoje imię. Ja nazywam się Clary Fray. Jace mnie tu przyniósł?


Nasza bohaterka niezwykle ufnie podchodzi do przedstawiania swoich danych osobowych ludziom, o których nic nie wie. Ale czego ja wymagam, skoro całą historię Jace’a kupiła bez zastrzeżeń dwa rozdziały temu.


- Hodge był wściekły. Zabrudziłaś krwią cały dywan w holu. Gdyby moi rodzice tu byli, Jace na pewno dostałby szlaban.


Ale… Ale z czego ona właściwie krwawiła? Pod koniec poprzedniego rozdziału zemdlała z powodu ugryzienia w kark przez demona, które Jace jej prowizorycznie opatrzył. Zaczęła wymiotować krwią? Tryskać nią z uszu i nozdrzy? Jak zabrudziła dywan krwią, no jak?!
+ Powraca do mnie wizja tupiącego nogą Hodge’a, który krzyczy do podopiecznego „czy ty wiesz, jak trudno sprać z tego krew?! To jest antyk!”. Zresztą poznacie Hodge’a już wkrótce. Jeśli według was będzie on typem, który wścieka się za ubrudzenie podłogi krwią, gdy widzi umierającą dziewczynę – dajcie znać.
+ Za co niby Jace dostałby szlaban? Nie zrozumcie mnie źle, szlaban byłby dla tego buca wręcz zbawienny wychowawczo, ale wlepienie szlabanu za sprowadzenie do Instytutu krwawiącej, umierającej dziewczyny? Nocni Łowcy jawią się jako coraz gorsza banda socjopatów bez znajomości pojęcia wrażliwości.


- Twierdzi, że sama zabiłaś demona Pożeracza.
W umyśle Clary pojawił się obraz monstrum z paskudną paszczą. Zadrżała i mocniej
ścisnęła kubek.
- Chyba tak.
- Ale przecież jesteś Przyziemną.


Mam taką śmiałą teorię: to nie Clary jest speshful snowflake, tylko Przyziemni nie są upośledzeni i w chwili ataku, przy odrobinie szczęścia (np. ściskanym w dłoni gorącym sensorze), każdy obroniłby się przed Pożeraczem. Przemyśl to, Izzy. Twoja główka nie zrobi się mniej piękna, jeśli czasem poszerzysz horyzonty.


- Zadziwiające, co? - Clary przez chwilę rozkoszowała się wyraźnie źle maskowanym zdumieniem na twarzy dziewczyny. - Gdzie Jace?


Gdybym nie musiała znosić panny Fray od kilkudziesięciu stron, pomyślałabym, że podoba się jej zdumienie Isabelle faktem, że Przyziemny potrafi zabić demona. Jednak mamy do czynienia z Clary, więc nasza bohaterka po prostu napawa się roztaczaną przez siebie zajebistością. Zapewniam was, że nie będzie to niestety ostatni raz.


- Gdzieś. Powinnam komuś powiedzieć, że się obudziłaś. Hodge będzie chciał z tobą porozmawiać.


Patrząc logicznie, twój brat poszedł powiedzieć Hodge’owi, że Clary się ruszyła. Najwidoczniej tego wcześniej nie robiła, więc i tak powinien być w drodze, by ją obejrzeć, ergo – zaraz sam się przekona, że jest ona przytomna.


- Hodge to nauczyciel Jace'a, tak?


To wręcz przerażające, że jedyne pytania, jakie ta dziewczyna ma, dotyczą tru loffa. Nie umiem orzec, czy to ona jest taka płytka i głupia, czy autorce tak się spieszy udowodnić nam, jakimi to bratnimi duszami nie są. Szczególnie Jace, olewający od trzech dni kogoś, kto może umrzeć.


- Hodge uczy nas wszystkich. Tam jest łazienka. - Isabella pokazała ręką. - Na wieszaku do ręczników zostawiłam kilka swoich starych ciuchów, gdybyś chciała się przebrać.


Najpierw Jace wierzy jej na słowo, że jest w stanie dojść do Instytutu na nogach, teraz Isabelle sugeruje, że Clary po trzech dniach balansowania na granicy śmierci może sobie kopytkować swobodnie po izbie chorych, a nawet dalej, choć przecież „Przyziemni tak łatwo umierają”… Mam wrażenie, że nasza wesoła trójeczka byłaby martwa od lat, gdyby nie Alec.


Clary pyta, co stało się z jej ubraniami. Okazuje się, że Jace spalił je, ponieważ były przesiąknięte jadem demona oraz krwią. Naprawdę chciałabym się dowiedzieć, skąd ta przeklęta krew, to na razie największa zagadka w książce.


- Naprawdę? Powiedz mi, czy on zawsze jest taki nieuprzejmy, czy zachowuje się tak tylko wobec zwykłych ludzi?
- Jest niegrzeczny wobec wszystkich - odparła Isabelle nonszalanckim tonem. - I właśnie dlatego jest taki diabelnie sexy. Nie mówiąc, że zabił więcej demonów niż ktokolwiek inny w jego wieku.


Nie, nie jest sexy. Jest śmiesznym w swojej bucerze gówniarzem, który ma szesnaście lat i zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Ale dotarło do was, że Jace jest zajebisty? Dotarło?!
+ Doceniajmy te rzadkie momenty, w których Clary zdaje się prawidłowo reagować na kretyńską bucerę Dżejsika.


- Nie jest twoim bratem?
Isabelle wybuchła głośnym śmiechem.
- Jace? Moim bratem? Nie. Skąd ci to przyszło do głowy?


Ja też nie mam zielonego pojęcia. Nie są do siebie w żaden sposób podobni, pomijając bucerę, ale z kim przystajesz, takim się stajesz.


- Przecież mieszka tu z tobą. Zgadza się?


Clary, książek pani Rowling nie czytałaś, w przeciwieństwie do autorki? Ewentualnie (i w sumie bardziej adekwatnie do roli Instytutu), Simon nie pokazał ci nigdy X-Menów? W sumie pewnie pokazał, ale byłaś zajęta ignorowaniem go.


- Dlaczego nie ze swoimi rodzicami?
Przez krótką chwilę Isabelle miała niepewną minę.
- Bo nie żyją.
Clary otworzyła usta ze zdumienia.
- Zginęli w wypadku?
- Nie. - Isabelle odgarnęła za ucho ciemny kosmyk. - Matka umarła przy jego narodzinach. Ojciec został zamordowany, kiedy Jace miał dziesięć lat. On wszystko widział.


Jestem pewna, Isabelle, że Jace będzie ci wdzięczny za opowiedzenie o najintymniejszej i najboleśniejszej części jego życia obcej Przyziemnej, której życie obchodzi go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Mam do powiedzenia tylko tyle.


- Posłuchaj, lepiej powiadomię wszystkich, że się obudziłaś. Od trzech dni czekają, aż otworzysz oczy. A, w łazience jest mydło. Może chcesz się trochę obmyć? Cuchniesz.


Tak to już bywa, kiedy pani Pomfrey nie transferowała do pochodnej fanfika i nie ma kto obmywać pacjentów.


Ubranie Isabelle wyglądało na niej śmiesznie. Clary musiała kilka razy podwijać nogawki dżinsów, zanim przestała się o nie potykać.


W przypadku pięknej Isabelle o kobiecej figurze gorszym zmartwieniem byłoby chyba, że spodnie spadają jej z tyłka (nie ma wzmianki o żadnym pasku), ale oczywiście trzeba podkreślić, jaka Clary jest niziutka.
+ Według Shadowhunters Wiki, Clary ma 5’ 2’’ wzrostu, co jest w przybliżeniu równe 158 cm, z kolei Isabelle liczy sobie 5’ 9’’, a więc w przybliżeniu 175 cm. To daje nam prawie 20 cm różnicy między dziewczynami. Czy naprawdę Isabelle ani trochę nie myśli, czy jest po prostu złośliwa, oddając pannie Fray ubrania, które ewidentnie nie będą na nią pasować? Skoro Nocni Łowcy jakoś zdobywają ubrania dla siebie, tak trudne byłoby znalezienie dla Clary czegoś w rozmiarze przynajmniej zbliżonym do jej własnego? W tym momencie nie ma znaczenia, że nie mieli pewności, czy dziewczyna przeżyje – skoro w ogóle zainteresowano się kwestią jej odzienia na taką ewentualność, logicznym wnioskiem byłoby, że ubrania Isabelle nie będą pasować ani trochę.


Głęboko wycięty dekolt topu tylko podkreślał brak tego, co Eric nazywał „zderzakami”.


Piersi, Clary. Masz na myśli piersi, które ponoć posiadasz jak każda kobieta, skoro w rozdziale trzecim porównywałaś podanie Jace’owi dłoni do pokazania mu biustu. Przestań nam przypominać co chwila, jakim Eric jest prostakiem, dobrze? Będę zobowiązana.


Clary umyła się w małej łazience, korzystając z twardego lawendowego mydła. Wytarła się białym ręcznikiem do rąk.


To bardzo miło ze strony wszystkich zainteresowanych, że nie zostawili jej żadnego normalnego ręcznika, choć sama Isabelle sugerowała jej przecież umycie się.


Zerknęła na swoje odbicie w lustrze. Wysoko na lewym policzku miała siniaka, wargi były suche i spuchnięte.


Wróciłam do opisu walki w rozdziale czwartym. Nie mam bladego pojęcia, skąd wziął się ten siniak i spuchnięte wargi, ale może to drugie jest efektem ubocznym trucizny.


Swoje tenisówki znalazła ustawione równo w nogach szpitalnego łóżka.


Paczcie państwo, najwidoczniej na buty nie skapnęła ani kropelka krwi lub trucizny! Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności.


Clary wychodzi ze skrzydła szpitalnego izby chorych i zaczyna wędrówkę długim, mrocznym korytarzem oświetlonym kinkietami. (Swoją drogą, nie ma to jak po trzech dniach w śpiączce samej się umyć i łazić po korytarzach. Najwidoczniej Hodge robi naprawdę niesamowite herbaty). Pozwolę sobie przytoczyć tylko jedno zdanie z tego opisu:


W oddali usłyszała słaby, delikatny dźwięk, jakby dzwoneczków poruszających się na wietrze.


Cóż w tym do czepiania się? Ano to, że wyjaśnienie źródła dźwięku dostajemy akapit niżej:


Dźwięk, za którym szła stawał się coraz głośniejszy. Wkrótce zorientowała się, że to ktoś gra na fortepianie - po amatorsku, ale z niezaprzeczalnym talentem.


Nie mam za wiele do czynienia z fortepianami, ale czy naprawdę można z dala pomylić jego odgłosy z dzwoneczkami? Nigdy mi się nie zdarzyło.
+ Któż to, ach któż gra na instrumencie? Domyślacie się już?


Przy instrumencie siedział Jace.


Jeśli ktokolwiek pomyślał o Edwardzie Cullenie, miał prawo do omyłki. Gdybyście bowiem zapomnieli o wspaniałości Jace’a choć na moment, dostajemy natychmiast ten opis:


Jego smukłe ręce z wprawą wciskały klawisze. Był boso, w dżinsach i szarej bawełnianej koszulce, płowe włosy miał zmierzwione, jakby dopiero wstał z łóżka. Patrząc na pewne, szybkie ruchy jego dłoni, Clary przypomniała sobie, jak się czuła, kiedy niósł ją w objęciach, a gwiazdy wirowały nad jej głową niczym deszcz srebrnej lamety.


59d02fbb52caa521679af368ef244bb7.gif


Przyzwyczajajcie się. Będzie tego więcej. Swoją drogą, najwidoczniej ani włosy, ani oczy Jace’a nie zasługują na jakieś przyziemne, proste przymiotniki; nie. One muszą być płowe. Bo to takie poetyckie.
+ Clary, nie chcę cię rozczarować, ale ledwo Jace wziął cię na ręce, odleciałaś z powodu trucizny w organizmie. Jeśli więc wspominasz inne uczucia niż ból, mdłości i ciężka głowa, to znak, że twoja autorka powinna sobie robić notatki. Wpadając w ramiona tego buca, byłaś zajęta umieraniem w stopniu większym niż zachwytami. Wiem, że to rzadkość, ale jednak tym razem tak było.


Jace musiał usłyszeć jej kroki, bo odwrócił się na stołku i zapytał:
- Alec? To ty?


Ale że co? Nie widział jej, choć stała w drzwiach? Kłopoty ze wzrokiem są w tej książce typowe?


- Nasza Śpiąca Królewna? Kto obudził cię pocałunkiem?


Wiecie, dlaczego mnie ten tekst tak denerwuje? Bo to jedyne pytanie, jakie Jace mniej lub bardziej pośrednio zadaje Clary na temat jej samopoczucia. Jeszcze rano wszyscy dawali jej niewielkie szanse na przeżycie, prawda? Kiedy więc panna Fray staje przed swoim przyszłym tru loffem, on… nie pyta nawet, jak dziewczyna się czuje. Nie tylko przez cały czas jej pobytu w części szpitalnej wcale się nie interesował, czy jego próba pomocy w ogóle coś dała. Teraz również ma gdzieś, co ze zdrowiem Clary. Idealny materiał na ukochanego, prawda?


- Był ktoś przy tobie?
- Isabelle. Potem poszła chyba po Hodge'a. Kazała mi czekać, ale...
- Powinnaś była ją ostrzec, że masz zwyczaj nie robić tego, co ci każą. - Jace zmierzył
ją wzrokiem. - To ubrania Isabelle? Śmiesznie w nich wyglądasz...


Jace?


wAmPLid.gif


Zgiń, przepadnij.


Jace mówi Clary, że zaprowadzi ją do Hodge’a. Wymaga to, oczywiście, wycieczki krajoznawczej po Instytucie, gdyż zupełnie nielogicznym byłoby, gdyby rzeczony Hodge właśnie kierował się ku izbie chorych, skoro dotarły do niego już dwukrotnie wieści, że Clary odzyskuje/odzyskała przytomność.


Instytut był ogromną, rozległą budowlą, która wyglądała jak nie wzniesiona według planu architektonicznego, tylko jakby została naturalnie wydłużona w skali przez wodę i czas.


Nie mam zielonego pojęcia, co autorka chciała przekazać tym zdaniem, gdyż:


Przez uchylone drzwi Clary widziała niezliczone identyczne małe pokoiki, każdy z łóżkiem, szafką nocną i dużą drewnianą szafą. Wysokie sufity były podtrzymywane przez jasne kamienne łuki, pokryte misternie rzeźbionymi obrazami. Clary zauważyła pewne powtarzające się motywy: anioły, miecze, słońca i róże.


Pierwszy z przywołanych na temat Instytutu cytatów wywoływał u mnie skojarzenia z kompleksem grot. Drugi z Hogwartem skrzyżowanym z wyobrażeniami o XIX wieku kogoś, kto obejrzał zbyt wiele odcinków „Penny Dreadful” (posiłkując się wcześniejszym opisem korytarza, którego nie ma sensu wklejać, ponieważ nie mogę się do niczego przyczepić). Te dwie wizje nijak się nie zgrywają.


Clary pyta o puste pokoje, na co dostaje odpowiedź, że Instytut ma obowiązek ugościć każdego Nocnego Łowcę, który prosi o schronienie, jednak na co dzień zamieszkują go tylko Hodge, Jace i rodzina Lightwoodów: Alec, Isabelle, ich rodzice oraz młodszy brat – Max. Ostatniej trójki wymienionych nie ma obecnie na miejscu, ponieważ przebywają w interesach w Idrisie, rodzinnym kraju Nocnych Łowców.


- Nigdy o nim nie słyszałam.
- Nic dziwnego. - W jego głosie znowu zabrzmiało irytujące poczucie wyższości. - Przyziemni nic o nim nie wiedzą. Jego granic strzegą czary ochronne. Gdybyś próbowała je przekroczyć i wejść do Idris, po prostu zostałabyś w mgnieniu oka przeniesiona od jednej granicy do drugiej. Nawet nie wiedziałabyś, co się stało.


Z zupełnie niczym mi się to nie kojarzy. Zupełnie.
+ Jace, przestań proszę na pięć minut masturbować się tym, że urodziłeś się wyjątkowy w porównaniu z tymi brudnymi mugolami Przyziemnymi. Znęcałam się nad tym w rozdziale trzecim i zapewne w swoim czasie rozwinę myśl szerzej, ale nie prowokuj mnie na każdym kroku.


- Więc nie ma go na mapach?
- Nie na mapach Przyziemnych. Na swój użytek możesz uważać go za mały kraj między Niemcami a Francją.
- Ale między Niemcami a Francją nie ma nic, no może z wyjątkiem kawałka Szwajcarii.
- Właśnie.


No to jest na mapach czy go nie ma?! Zdecyduj się, Clare!


- Dorastałem tam. - Głos Jace'a był neutralny, ale ton sugerował, że kolejne pytanie na ten temat będzie niemile widziane. - Większość z nas się tam wychowała. Oczywiście Nocni Łowcy są na całym świecie. Musimy być wszędzie, bo wszędzie grasują demony. Ale dla Nocnych Łowców „domem” zawsze będzie Idris.


Wybaczcie, ale to jednak silniejsze ode mnie: a walczycie z demonami na całym świecie, zamiast zamknąć się na cztery spusty w Idrisie, ponieważ zostaliście stworzeni do chronienia kogo? Bez kogo wasza egzystencja i cel waszego stworzenia nie miałyby grama sensu, hmm?


Clary i Jace docierają pod drzwi biblioteki, w której jest Hodge (nie pytajcie mnie, skąd Jace wiedział, że nauczyciel tam nadal jest, ja też nie mam pojęcia), jednak zanim wejdą do środka…


- Alec, Isabelle i Max to jedyni Nocni Łowcy w twoim wieku, których znasz?
Jace przestał głaskać Churcha.
- Tak.
- Musisz się czuć trochę samotny.
- Mam wszystko, czego mi trzeba.


giphy.gif


Mając za jedyne towarzystwo dwóch i pół (Max jest jeszcze dzieckiem, nawet w porównaniu z szesnastolatkami) rówieśnika, którzy traktują cię jak ósmy cud świata? Z pewnością. Efekty tak doskonale dobranego otoczenia widać na każdym kroku. Promyczku najdroższy, gdybyś spotkał kiedykolwiek jakiegoś zdrowego, niezaślepionego twoją rzekomą zajebistością chłopaka w swoim wieku, kwękałbyś zupełnie inaczej, zaufaj mi.


Clary wchodzi za Jace’em do biblioteki, rozgląda się, dostajemy opis pomieszczenia. Ponownie, Hogwart z domieszką rokoko i wiktoriańskich fetyszy pani Clare.


Za biurkiem siedział chudy mężczyzna o szpakowatych włosach, z długim, ptasim nosem.
- Miłośniczka książek, jak widzę - rzucił na powitanie [Hodge], uśmiechając się do Clary. - O tym mi nie wspominałeś, Jace.


Ke? Nawet nie podeszła do żadnego z regałów!


- Skąd pan wie, że lubię książki? - zapytała.
- Z wyrazu twojej twarzy, kiedy tu weszłaś - odparł, wstając z krzesła. - Nie przypuszczam, żebym to ja zrobił na tobie takie wrażenie.


Mam rozumieć, że Clary po wejściu do biblioteki wyglądała tak?


giphy.gif


Clary omal nie krzyknęła cicho, gdy odszedł od biurka. Przez moment wydawało jej się, że jest dziwnie zdeformowany. Lewe ramię było umieszczone znacznie niżej niż prawe. Ale kiedy się zbliżył zauważyła, że coś, co wyglądało jak garb, jest tak naprawdę siedzącym mu na ramieniu ptakiem o lśniących piórach i błyszczących czarnych oczach.


Nie, wiecie co, po pięciu rozdziałach możemy to chyba uznać za kanon: Clary Fray ma wadę wzroku. Podejrzewam co najmniej zaćmę. Mogłabym uznać, że w tej bibliotece jest tragicznie ciemno, ale nic na to nie wskazuje, a ja, mimo najszczerszych chęci, nie umiem sobie wyobrazić pomylenia garbu z krukiem siedzącym na ramieniu. Panie i panowie, nasza artystka obdarzona niezwykłą zdolnością obserwacji.


- Miło cię poznać - powiedział Hodge - Znajomość z osobą, która potrafi zabić Pożeracza gołymi rękami to dla mnie prawdziwy zaszczyt.


Podpiszesz mi się na koszulce? Albo chociaż na kruku?


- Nie gołymi rękoma, tylko ... nie pamiętam, jak to się nazywało, ale ... - Clary czuła się dziwnie, przyjmując gratulacje z takiego powodu.


Paczcie państwo, a przy Isabelle nie czułaś się dziwnie.


- Ona ma na myśli mój Sensor - wtrącił Jace. - Wepchnęła go Pożeraczowi do gardła. Pewnie udusiły go runy. Powinienem był wspomnieć wcześniej, że będę potrzebował
nowego.


Miałeś na to trzy dni, w trakcie których na pewno nie umknęło ci to akurat z troski o zdrowie Clary. Najwidoczniej organizacja nie jest twoją mocną stroną. Bardzo żałuję, że nie był ci ani razu potrzebny w ciągu minionych trzech dni, naprawdę.


Hodge gratuluje Clary refleksu (ofc) i pyta, jak na to wpadła, ale zanim dziewczyna odpowiada, ktoś zaczyna się śmiać. Okazuje się, że nasza hirołina przegapiła siedzącego w fotelu Aleca.


Jako jedynaczkę fascynowało ją rodzinne podobieństwo (…)


Nigdy więcej o tym nie usłyszymy, ale dobrze wiedzieć.


Ale, o ile Isabelle była pewna siebie, wręcz arogancka, jej brat kulił się w fotelu, jakby chciał ukryć się przed całym światem.


Może biedaczek ukrywa się przed Mary Sue, by nie musieć rozpływać się nad jej wspaniałością.


Miał rzęsy długie i ciemne jak Isabelle, ale, podczas gdy jej oczy były czarne, jego przypominały barwę granatowe butelkowe szkło. Spoglądały na nią z wrogością, czystą i skoncentrowaną jak kwas.


Wspominałam już, że trzymam z Alekiem?


[Hodge] Wyglądał jak dobrotliwy profesor college'u, gdyby nie broda i blizna, która przecinała prawy bok jego twarzy. Ciekawe skąd ją miał.


Clarisso, jakby ci to… Niektórzy profesorowie noszą brody (skrajny przykład, choć to akurat wciąż magister), niektórzy mają blizny. Rzeczywiście, bardzo ciekawe, skąd Hodge może mieć swoją. Przecież nie należy do walczących z demonami Nocnych Łowc… oh wait.


- Sugerujesz, że Clary nie zabiła demona?
- Oczywiście, że nie zabiła. Spójrz na nią, Hodge, to Przyziemna i w dodatku jeszcze dzieciak. Wykluczone, żeby poradziła sobie z Pożeraczem.


W tej części Alec kreowany jest na kogoś pomiędzy Kajuszem z książek pani Meyer a Reginą George. Niemniej, nie potrafię go znielubić. Każde podcięcie Clary skrzydeł to śpiew mojego serca.


- Nie jestem żadnym dzieciakiem - zaprotestowała Clary. - Mam szesnaście lat… skończę w tą niedzielę.


Jakaś ty dojrzaała. Nadal nie wpuściliby cię na film dla dorosłych ani nie kupiłabyś piwa. Nie masz zielonego pojęcia o życiu, co udowodniłam w rozdziale drugim. Jesteś dzieciakiem, sorry, Winnetou.


- Jest w wieku Isabelle - zauważył Hodge. - Nazwałbyś swoją siostrę dzieciakiem?


Ja bym nazwała, skoro tak się zachowuje. Niestety to nie mnie się tu pyta o zdanie.


- Isabelle pochodzi z jednej z największych w historii rodów Nocnych Łowców - odparł sucho Alec. - A to jest dziewczyna z New Jersey.


Tak, tak, to ma nas przekonać, że Alec to wredna, uprzedzona świnia. Problem w tym, że Alec zwraca w swoim niedowierzaniu uwagę na jedną rzecz o wiele mniej obraźliwą niż przyziemność Clary. Powątpiewanie w to, czy panna Fray zabiła demona, jest całkiem logiczne, gdy spojrzymy na fakt, że Clary nie została do tego nigdy przeszkolona. Wiem, co pisałam wyżej na temat tego, czy Przyziemny zabijający demona to wielki wyczyn, ale pamiętajmy o jednym – Alec i Clary spotkali się już w Pandemonium, a ona zaprezentowała tam szereg dowodów na brak jakiegokolwiek myślenia. Isabelle, jak nieprzyjemna by nie była, pochodzi ze znamienitego rodu Nocnych Łowców, dorastała pod okiem dwójki utalentowanych wojowników, tj. swoich rodziców, oraz Hodge’a, który również ma za sobą lata doświadczenia. Porównanie ich pod takim kątem ma o wiele więcej sensu niż obraźliwe „jesteś ułomna Przyziemna”.


- Z Brooklynu! - sprostowała z oburzeniem Clary - I co z tego? Właśnie zabiłam demona w moim domu, a ty się zachowujesz jak dupek, bo nie jestem bogatym, rozpuszczonym bachorem jak ty i twoja siostra.


Doprawdy nie mam pojęcia, skąd ona wytrzasnęła te wnioski, ale najwidoczniej nie potrafi reagować spokojnie na żadne podanie w wątpliwość swojej zajebistości.
+ Ta skłonność do prostowania każdej błędnie podanej informacji na jej temat zaczyna być męcząca. Jak tak dalej pójdzie, to na stwierdzenie, że jest ruda, Clary oburzona zacznie wrzeszczeć, że to kasztan muśnięty słońcem.


- Jak mnie nazwałaś? - Alec był wyraźnie zaskoczony. Jace się roześmiał.
- Ona ma rację, Alec - powiedział. - Musisz raczej uważać na demony z mostów i tuneli.
- To nie jest zabawne, Jace - przerwał mu Alec, wstając z fotela. - Zamierzasz pozwolić na to, żeby tu stała i mnie wyzywała?


Wszyscy wiemy, że jest bezczelna i nieznośna, ale tak, nikt nie zwróci jej uwagi. To w końcu Mary Sue.


- Owszem - odparł Jace. - Dobrze ci to zrobi. Potraktuj to jak trening wytrzymałościowy.


giphy.gif


I kto to mówi.


- Może i jesteśmy parabatai, ale twoja niefrasobliwość wystawia moją cierpliwość na próbę - oświadczył Alec.


Niefrasobliwość to najmniejszy problem tego buca, ale cieszę się, że ktoś dostrzega rysy na idealnym mokrym śnie pani Clare.


- Pożeracze są głupie. Może sam trafił się żądłem w szyję. Takie rzeczy już się zdarzały...
- Teraz sugerujesz, że popełnił samobójstwo?


Nie. Sugeruje, że Pożeracz, jako istota mało inteligentna, przypadkiem wbił sobie swoje zatrute żądło w szyję, co miewało już miejsce. Czy Alec jest dla Jace’a tym, czym Simon dla Clary – gadającą ścianą, która służy jedynie podbijaniu ego?


- Tak, czy inaczej, nie powinno jej tutaj być. Nie bez powodu Przyziemni nie są wpuszczani do Instytutu. Gdyby ktoś się o niej dowiedział odpowiedzieli byśmy przed Clave.


Cassie, pamiętasz, co pisałaś w pierwszym rozdziale i kto wtedy chciał zabrać Clary do Instytutu? Ja pamiętam, acz nie jestem pewna, czy wtedy wiedziałaś, jakie motywacje przypisać Alecowi.


Alec zauważa, że Pożeracze zwykle działają w służbie czarnoksiężników lub potężnych, myślących demonów, toteż ktoś musiał nasłać potworka na dom pań Fray.


- To musiała być pomyłka - podsunęła Clary.
- Demony nie popełniają tego rodzaju pomyłek. Jeśli ścigały twoją matkę, musiał istnieć jakiś powód. Gdyby była niewinna...
- Co to znaczy „ niewinna”? - Clary na razie zachowywała spokój.


Wiecie co? Alec po raz kolejny udowadnia, że myśli. W analizie rozdziału trzeciego pisałam, że Jace nie bierze w ogóle pod uwagę opcji, że Clary kłamie na temat swojej niewiedzy. Widząca podziemny świat Przyziemna jest podejrzana i podanie w wątpliwość jej niewinności jest jak najbardziej normalne. Z kolei ostatnie zdanie… Ktoś naprawdę umie to zinterpretować inaczej niż „Clary była gotowa urządzić dziką awanturę, jeśli jeszcze raz zasugeruje się, że był powód, dla którego demon zaatakował jej matkę”?


Clary przypomina sobie o madame Dorothei.


Hodge uniósł brwi.
- Pod wami mieszka wiedźma?
- To zwykła oszustka - powiedział Jace. - Już się jej przyjrzałem. Nie ma powodu, żeby interesował się nią jakiś czarownik, chyba, że zależało mu na opanowaniu rynku niedziałających szklanych kul.


Ten cytat robi się szalenie zabawny w świetle tego, KTO w drugim rozdziale wyszedł z mieszkania sąsiadki pań Fray i powiązań tej damy z Podziemiem. Najwidoczniej Jace nie jest tak wybitny, jak chciała nam udowodnić autorka, wkładając te słowa w usta Isabelle.


Hodge stwierdza, że należy poinformować Clave, Jace nagle dostaje kociokwiku na sam dźwięk słowa „Clave”, Alec popiera decyzję Hodge’a, aż tu wtem…


- Ona nie jest Przyziemną - rzekł spokojnie Jace.


Kilka stron wcześniej wyśmiewasz się z jej przyziemności i tego, że nie mogłaby zobaczyć Idrisu. Bądź konsekwentny przez PIĘĆ stron! Pięć! Czy na warsztatach literackich, na które uczęszczała pani Clare, nie uczono jej, że bohater nie może powiedzieć wszystkiego, co autor wpycha mu w usta, bo to bywa sprzeczne z tym, co myśli lub na co wskazuje jego zachowanie?!


Jace wyjaśnia Hodge’owi, że Clary nie może być Przyziemną, ponieważ tamtej nocy, gdy ją przyprowadził do Instytutu, nałożył jej wcześniej runę. W związku z tym mam dwa pytania:
  1. Czy nikt nie opatrzył Clary, zanim położyli ją do łóżka? Bo jak inaczej wyjaśnić, że nikt nie dostrzegł runy na jej nadgarstku?
  2. TO CZEMU NADAL TRAKTUJESZ JĄ JAK RASISTOWSKI DUPEK, TY CHOLERNY BUCU?!
Ach, no tak. Odpowiedź na drugie jest prosta – Jace jest rasistowskim dupkiem.


Teraz, tuż pod zagięciem nadgarstka, dostrzegła trzy nakładające się kręgi, ledwo widoczne, jak wspomnienia blizny, która z czasem zbladła.


Śmiało, Cassie, nadal mi wmawiaj, że to był atrament.


- Widzicie, znak prawie zniknął - powiedział Jace. - A jej nic się nie stało.
- Nie w tym rzecz. - Hodge ledwo panował nad gniewem. - Mogłeś zmienić ją w Wyklętą.
Wysoko na policzkach Aleca wykwitły dwie jaskrawe plamy.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś, Jace. Tylko Nocni Łowcy mogą nosić Znaki Przymierza ... Przyziemnych one zabijają...


Cóż. Właśnie dostaliśmy potwierdzenie, że Jace jest kompletnym idiotą bez jakiegokolwiek poszanowania dla ludzkiego życia. Posiadając Wzrok lub nie, Clary była w jego oczach Przyziemną. Nie miał ŻADNYCH dowodów na to, że jest inaczej. Jasne, mógł mieć podejrzenia, aczkolwiek to stanowczo za mało w tej sytuacji. Co wobec tego zrobił? Nałożył jej runę, będąc zupełnie świadomym konsekwencji. Jace Wayland, nałożył Clary runę jedynie na podstawie mglistych, niepopartych niczym konkretnym podejrzeń, wiedząc, że jeśli nie ma racji, dziewczyna wkrótce umrze, a wcześniej czekają ją niewyobrażalne męczarnie. Wiedząc, że jeśli to 90% szans na jego pomyłkę się ziści, dusza Clary zostanie przez niego na wieki potępiona. I po tym wszystkim ANI RAZU nie zainteresował się jej samopoczuciem, gdy były realne szanse, że zginie. Nawet nie z empatii, bo to najwidoczniej towar deficytowy wśród Nocnych Łowców. Po prostu po to, by sprawdzić, czy nie zgotował jej losu gorszego niż śmierć. Nie mam do powiedzenia nic poza:


1O7m0im.gif


I tak, w tym skończonym kretynie NAPRAWDĘ kochają się fanki.


- Ale mam rację, prawda? To wyjaśnia również, co się stało z jej matką. Jeśli była Nocnym Łowcą na wygnaniu, mogła mieć wrogów w podziemnym świecie.
- Moja matka nie była Nocnym Łowcą!


Friendly reminder: trzy dni temu narzekałaś, że nic o niej nie wiesz i ma przed tobą mnóstwo tajemnic.
+ Jace? NIE MIAŁEŚ ŻADNEGO DOWODU NA TO. GDYBYŚ SIĘ POMYLIŁ, NA CO BYŁY OGROMNE SZANSE, TA DZIEWCZYNA BYŁABY W NAJLEPSZYM RAZIE MARTWA, TY EGOCENTRYCZNY GNOJU!


- Jeśli jej ojciec był Nocnym Łowcą, a matka Przyziemną ... - zaczął Alec - cóż, wszyscy wiemy, że takie małżeństwa są niezgodne z Prawem, więc może się ukrywali.
- Mama by mi powiedziała - zapewniła Clary, ale pomyślała o braku innych zdjęć ojca oprócz tego jednego w ramce i o tym, że matka nigdy o nim nie mówiła.


No i dlaczego ona sama sobie zaprzecza? Ja wiem, że emocje etc., ale jakoś w poprzednich rozdziałach, do momentu, gdy nie zobaczyła, że jej matka przepadła, nie wykazywała żadnych ciepłych uczuć względem niej. Teraz z kolei ma wskazówkę, że demon napadł na jej dom nie bez powodu, więc tak, to jest moment, w którym powinna się podzielić swoją wiedzą odnośnie sekretów i niedopowiedzeń. Osobiście nadal uważam, że ufanie tym ludziom byłoby głupotą, ale skoro Clary łyknęła wszystko niczym młody pelikan, to powinna chcieć skorzystać z ich pomocy, aby odnaleźć matkę.
+ Właściwie dlaczego małżeństwa Przyziemnych i Nocnych Łowców są zabronione? Jak się przekonamy za kilka akapitów, piętnaście lat temu przepadła możliwość tworzenia Nocnych Łowców w sposób tradycyjny, więc CZEMU nie wiązać się z kimś spoza tego stosunkowo hermetycznego grona? Jeden rodzic jako Nocny Łowca wystarczy, aby dziecko odziedziczyło krew nefilim, a to na pewno zdrowsze niż kolejne mariaże między tymi samymi rodzinami.


Clary powołuje się na to, że Luke by wiedział i chce do niego zadzwonić. Hodge udostępnia jej telefon. Wujek (ha!) Luke, początkowo głównie zatroskany, zaczyna się w trakcie rozmowy zachowywać ewidentnie podejrzanie i na koniec spławia Clary, zabraniając jej do siebie przyjeżdżać i prosić o przysługi, albowiem ma własne problemy. Jego zachowanie jest tak nienaturalne, że rozhisteryzowany pięciolatek rozszyfrowałby, o co chodzi, ale nasza bohaterka ten etap rozwoju osiągnie za około dwadzieścia lat, więc kupuje to przedstawienie i rzuca słuchawką.


Jace obserwował ją, oparty o poręcz fotela Aleca.
- Domyślam się, że nie był szczęśliwy, kiedy cię usłyszał?


Dlaczego on w ogóle ma prawo się odzywać po tym, jak chwilę temu przyznał, że beztrosko prawie zrobił z Clary Wyklętą? Nie, nie biorę pod uwagę, że wówczas działał w panice, bo w żadnym razie spanikowany NIE BYŁ. Jako doskonały mokry sen autorki Jace nie zna czegoś takiego jak panika, nigdy tego nie przeżywa, więc w jego przypadku to nie jest żadna okoliczność łagodząca, bo zwyczajnie NIE ZACHODZI.


- Chciałbym porozmawiać z Clary - oznajmił Hodge. - Sam na sam - dodał, widząc minę Jace'a.
- Dobrze - rzucił Alec, wstając z fotela.
- To niesprawiedliwe - sprzeciwił się Jace. - Ja ją znalazłem. Ja ją uratowałem jej życie! Chcesz, żebym został, prawda? - zwrócił się do Clary.


Wybaczcie, ale obawiam się, że nie ma w internecie gifa, który pokaże, jak bardzo mam dosyć bezczelności tego typa.


Uciekła wzrokiem i nic nie odpowiedziała, ze strachu, że się zaraz rozpłacze. Jakby z
oddali usłyszała śmiech Aleca.
- Kto by z tobą wytrzymał tyle czasu?
- Nie bądź śmieszna. - W głosie Jace'a zabrzmiało rozczarowanie. - Zresztą jak chcesz. Będziemy w magazynie broni.


Księżniczka Dżejsina czuje się rozczarowana. Brak mi słów na jakiś konstruktywny komentarz, przepraszam.


Wychodząc z biblioteki, z trzaskiem zamknął drzwi.


Szkoda, że sobie nimi czegoś nie przytrzasnął.


Clary zostaje sama z Hodge’em, który pociesza ją, że płacz jest w tym momencie zrozumiały.


- Przynieść ci coś do picia? - zapytał - Herbaty?
- Nie chcę herbaty - odparła Clary. - Chcę odnaleźć mamę. A potem dowiedzieć się, kto ją porwał, i go zabić.


Again – rozumiem emocje etc., ale to nie do końca normalna reakcja dla kogoś nieprzyzwyczajonego do zabijania (o wiele bardziej zrozumiałabym chęć, aby porywacza spotkała kara). Bo Clary mówi to zupełnie poważnie, zresztą nie sprawia podczas tej rozmowy wrażenia, jakby była wzburzona, emocje zdołały już w niej ostygnąć. Ta deklaracja brzmi zresztą trochę śmiesznie w obliczu faktu, że nadal jest osłabiona po truciźnie Pożeracza, nie ma żadnego doświadczenia bojowego i dano jej do zrozumienia, że to zapewne był potężny demon lub czarnoksiężnik.


Hodge pogrzebał w kieszeni marynarki, wyjął z niej starannie złożoną chusteczkę i podał Clary, a ona przyjęła ją z nieskrywanym zdumieniem. Nie znała nikogo kto nosiłby przy sobie płócienne chusteczki.


Clary, bez urazy, ale jesteś dosyć ograniczona, skoro cię to zaskakuje, zwłaszcza w miejscu, które wygląda jak zatrzymane w XIX wieku.


- I twoja matka nigdy o nich nie wspominała, nie opowiadała o innym świecie, którego większość ludzi nie widzi? Nie przejawiała szczególnego zainteresowania mitami, bajkami, legendami o fantastycznych...
- Nienawidziła tego wszystkiego. Nawet filmów Disneya. Nie lubiła, kiedy czytałam mangę. Mówiła, że to dziecinne.


I trzymała w salonie książkę traktującą w naukowy sposób o wróżkach i chochlikach. Seems legit.


Clary znów zaczyna swoją śpiewkę o pomyłce, Hodge jej tłumaczy, że to niemożliwe:


- Gdyby to była pomyłka, a ty byłabyś zwyczajną, demon by cię nie zaatakował. A gdyby nawet, twój umysł wziąłby go za coś zupełnie innego: wściekłego psa albo nawet inną ludzką istotę. To, że go widziałaś, że do ciebie mówił...


Wiecie co? Może, żeby się nie powtarzać (patrz: Idris), użyję obrazka:


westworld-will-make-you-realise-we-re-all-living-in-a-simulation-1202356.jpg
(Polecam zresztą „Westworld”, zdecydowanie więcej suspensu niż w tej książce).


Clary dociera do tego, że Pożeracz wspominał o Valentinie:


- Mówił coś o Valentinie, ale ... Hodge wyprostował się tak gwałtownie, że Hugo, który siedział na jego ramieniu, poderwał się w powietrze z gniewnym krakaniem.
- O Valentinie?
- Tak - powiedziała Clary. - To samo imię słyszałam w Pandemonium od chłopaka… to znaczy, demona...
- Wszyscy je znamy - przerwał jej Hodge. Mówił spokojnym głosem, ale lekko drżały mu ręce. Hugo, który już wrócił na swoje miejsce, niespokojnie zatrzepotał skrzydłami.


Pozostaje mi tylko zgadywać, że mały książę i spółka nie dostaną ochrzanu za pominięcie informacji na temat Valentine’a, które słyszeli w Pandemonium. Reakcja Hodge’a wskazuje bowiem jasno na to, że słyszy o tym pierwszy raz. Biorąc pod uwagę słowa Jace’a z pierwszego rozdziału:


- Na Anioła, kiedy tylko łapiemy któregoś z was, dranie, każdy twierdzi, że wie, gdzie jest Valentine.


niekompetencja naszego ponoć najlepszego młodego Nocnego Łowcy po prostu powala na kolana. Odnoszę wrażenie, że Isabelle rozpływała się nad nim, ponieważ sama również nie zna zbyt wielu Nocnych Łowców w swoim wieku.


- To demon?
- Nie, Valentine jest... był ... Nocnym Łowcą.
- Nocnym Łowcą? Dlaczego pan mówi, że był?
- Bo nie żyje - odparł krótko Hodge. - Od piętnastu lat.


Jakieś skojarzenia?


raw


Trafnie, trafnie.


- A nie może chodzić o kogoś innego o takim imieniu? - zapytała?
Śmiech Hodge'a bardziej przypominał warknięcie.
- Nie. Ale to mógłby być ktoś, kto użył jego imienia, żeby przesłać wiadomość. -
Wstał z krzesła i z rękoma splecionymi na plecach podszedł do biurka. - Wybrałby odpowiedni moment.
- Dlaczego?
- Ze względu na Porozumienia.


Wiedziałbyś to wcześniej, gdyby ta ameba, Jace, przekazał ci, co mówi każdy złapany przez nich jeniec. Nie każę tego robić Isabelle (bo ona nie myśli) lub Alecowi (bo Jace ma na niego ogromny wpływ z pewnych… specyficznych powodów), ale Jace, mający w dodatku traumęTM, mógłby ruszyć swój mikroskopijny móżdżek, żeby uznać, że może jednak Hodge’owi należy przekazać tę informację w równie niespokojnej chwili. Niestety – Jace jest równie biegły we wnioskach, co Clary, i nie dopuścił w ogóle myśli, że ktoś może podawać się za Valentine’a, aby chcieć zasiać niepokój.


Okazuje się, że Porozumienia mają zostać zawarte z mieszkańcami Podziemia.


- Mieszkańcy Podziemnego Świata dzielą z nami świat Cienia. Panujący między nami pokój zawsze był niepewny.


Trudno, aby było inaczej, skoro jesteście bandą rasistów i każdego, kto nie jest Nocnym Łowcą, traktujecie jak dużo gorszy gatunek.


- Chodzi o wampiry, wilkołaki i...
- Wróżki i skrzaty - dokończył Hodge. - Natomiast dzieci Lilith, jako półdemony, są
czarownikami.
- A kim są Nocni Łowcy?
- Czasem nazywam siebie Nefilim - wyjaśnił Hodge. - W Biblii było to potomstwo ludzi i aniołów. Legenda o pochodzeniu Nocnych Łowców głosi, że zostali stworzeni ponad tysiąc lat temu, kiedy demony z innych światów dokonały inwazji na ludzkość. Pewien czarownik wezwał anioła Rezjela, a ten zmieszał w kielichu trochę swojej krwi z krwią ludzi i dał im do wypicia. Ci, którzy wypili krew anioła stali się Nocnymi Łowcami, podobnie jak ich dzieci i wnuki. Naczynie to później nazwano Kielichem Anioła. Oczywiście legenda to nie przekaz historyczny, ale faktem pozostaje, że kiedy szeregi Nocnych Łowców się przerzedzały zawsze można było stworzyć nowych, korzystając z Kielicha.


Podsumowując: Nocni Łowcy to najmłodsza rasa. Wywodzą się z ludzi (Przyziemnych), a zostali stworzeni, bo jakiś czarownik (Podziemny) postanowił poprosić anioła o pomoc. Obecnie traktują Przyziemnych jak ślepych, upośledzonych idiotów, a Podziemnych niczym niesforne zwierzątka i kryminalistów. Nie dość, że to banda uprzedzonych rasistów o wąskich horyzontach i przeroście ego, to w dodatku mają do tego beznadziejne podstawy. Chciałam tu wstawić jakiś gif, ale nie umiem znaleźć nic, co oddałoby moje uczucia.


- Można było?
- Tak, gdyż Kielich przepadł. Valentine zniszczył go tuż przed śmiercią. Spowodował wielki pożar i spłonął w nim razem ze swoją rodziną, żoną i dzieckiem. Z posiadłości zostały same zgliszcza. Od tamtej pory nic nie zbudowano na jej miejscu. Mówi się, że ta ziemia jest przeklęta.


Czyli… Nikomu nie wydało się podejrzane, że facet chcący władzy nad światem zniszczył cenny artefakt i zabił sam siebie, wywołując pożar? Drodzy czytelnicy – rozgryźliście już intrygę?


- A jest?
- Możliwe. Clave czasem nakłada klątwę jako karę za łamanie Prawa. Valentine złamał najważniejsze. Podniósł rękę na innych Nocnych Łowców. W czasie ostatnich Porozumień on i jego Krąg oprócz setek Podziemnych zabił dziesiątki swoich współbraci. Z trudem ich pokonano.


Czyli, jak rozumiem, gdyby Valentine zaciukał tylko Podziemnych, ziemi by nie przeklęto? Nie, wcale się nie dziwię, że Nocni Łowcy nie są zbyt popularni wśród innych ras. I właściwie ile osób liczył krąg Valentine’a, że byli tacy trudni do pokonania w czasie Porozumień? Ponieważ interpretuję to tak, że zaatakował, gdy wszyscy byli zebrani w jednym miejscu… Z czego wynika, że jedynymi udupionymi za przeproszeniem byliby w tej sytuacji Nocni Łowcy. Wampiry, wilkołaki, czarnoksiężnicy, a nawet faerie – ich broń jest niejako częścią nich, mówimy wszak o kłach, pazurach, szybkości, magii. Mowa też o setkach Podziemnych, a Nocni Łowcy są przecież tak elitarną jednostką, że za ochronę całego Nowego Jorku na przykład odpowiada łącznie pięć osób + dziecko i starzec, który nie opuszcza Instytutu, więc wątpię, aby Valentine miał w swoim tajnym stowarzyszeniu mnóstwo wojowników.
+ Według fanonu, Wewnętrzny Krąg to wszyscy śmierciożercy naznaczeni Mrocznym Znakiem (w książkach nie spotykamy się z rozróżnieniem np. Greybacka od reszty sług Czarnego Pana). Wewnętrzny Krąg, Krąg… Voldemort, Valentine… Widzę ten ogrom pracy włożony w stworzenie własnego świata.


- Nie pochwalał Porozumień. Gardził Podziemnymi i głosił, że należy ich wszystkich wymordować, żeby oczyścić ten świat dla ludzi. (…)


Pierwszy raz o tym słyszę, doprawdy. Jedyne, co mnie dziwi, to to, że taki oszołom pojawił się dopiero po tysiącu lat. Patrząc na wasze jakże zdrowe podejście, powinniście dokonać eksterminacji Podziemnych ze trzy razy.


(…) Clave się z nim nie zgadzało. Jego zdaniem pomoc Podziemnych jest konieczna, jeśli mamy na dobre przepędzić demony. I rzeczywiście, jak można twierdzić, że czarodziejski ludek nie należy do tego świata, skoro jest tutaj dłużej niż my?


Pragnę pogratulować Clave i Hodge’owi rozsądku. Jeszcze trochę i awansujecie na moich ulubieńców, wyprzedzając Aleca.


- Tak, podpisano. Kiedy mieszkańcy Podziemnego Świata zobaczyli, że Clave staje w ich obronie przeciwko Valentinowi i jego Kręgowi, zrozumieli, że Nocni Łowcy nie są ich wrogami. O ironio, swoim powstaniem Valentine doprowadził do rozejmu. - Hodge usiadł na krześle. - Wybacz mi ten nudny wykład, ale taki właśnie był Valentine. Podżegacz, wizjoner, człowiek pewien siebie, o wielkim uroku osobistym. I zabójca. A teraz ktoś występuje w jego
imieniu...


Charyzmatyczny typ głoszący wyższość rasy, wizjoner, posiadacz uroku osobistego… Cassie, ty się nawet nie starasz udawać, że to nie był fanfik do książek Rowling.


- Nie wiem. Ale zrobię wszystko, żeby się dowiedzieć. Wyślę wiadomość do Clave i do Cichych Braci. Może będą chcieli z tobą porozmawiać.
Clary nie spytała, kim są Cisi Bracia. Miała dość pytań i odpowiedzi, które jeszcze bardziej mącą jej w głowie. Podniosła się z kanapy.


Cóż, to by było na tyle, jeśli chodzi o chęci poznawcze Clary. Żadnego pytania, kim są Cisi Bracia, dlaczego mogą chcieć z nią porozmawiać, nic. Nie mówię, że ma teraz być żądna wiedzy o nowym świecie, bo jest taki fascynujący, ale te informacje są jej POTRZEBNE, skoro nie wie praktycznie nic o Nocnych Łowcach, a chce, żeby pomogli w odnalezieniu Jocelyn.


- Jest szansa, że będę mogła pójść do domu?


Twojej matki szukał demon, ciebie zaatakował demon, demony zatarły w twoim domu ślady. Clary, myślenie nie boli, zaufaj mi.


- Potrzebuję paru rzeczy jeśli mam tu zostać. Ubrań...
- Damy ci pieniądze, żebyś kupiła sobie nowe.


Ponawiam wcześniejsze pytanie – dlaczego po prostu nie kupili jej ubrań w rozmiarze choćby zbliżonym do tego, jaki mogłaby nosić, zamiast zmuszać do paradowania w zdecydowanie za dużych ciuchach Isabelle?


- Proszę. Muszę zobaczyć, czy... Muszę sprawdzić, co w domu.
Hodge się zawahał, a
potem skinął głową.
- Jeśli Jace się zgodzi, możecie pójść razem.


Nie, Jace’a należy trzymać jak najdalej od niej. Ten buc już udowodnił, że za nic ma życie i zdrowie Clary, jest OSTATNIĄ osobą, którą można z nią wysłać choćby do łazienki.


Kiedy Clary obejrzała się przez ramię, zobaczyła, że Hodge coś pisze na kawałku papieru. “Wysyła wiadomość do tajemniczego Clave”, domyśliła się. Miała przeczucie, że nie są to mili ludzie.


Może nie są tak oszałamiająco piękni jak Jace, ale na pewno myślą zdecydowanie bardziej trzeźwo. I wierz mi, raczej nie naznaczyliby cię runami, narażając na ewentualne wieczne potępienie, gdyby nie mieli pewności, kim jesteś.


Nagle przeskakujemy (dosyć niespodziewanie) do punktu widzenia Hodge’a. Dowiadujemy się, że w czasie powstania odniósł poważną ranę, która nadal mu doskwiera z byle powodu. Przed oczami przewija mu się w postaci obrazów kilka wspomnień z Powstania (i tak, miałam rację, wszyscy byli zebrani w jednym miejscu. Ciut nieprawdopodobnie zaczyna mi brzmieć ta masakra), Hodge odczuwa stratę. Rozdział kończy tajemnicze:


Hodge otrząsnął się z przykrych wspomnień i sięgnął po następną kartkę. Pisząc nie zauważył, że szkarłatne krople zaplamiły papier.


I to już wszystko na dziś. Za tydzień zobaczymy spóźnioną reakcję Clary na niefrasobliwe podejście Jace'a do jej bezpieczeństwa, odwiedzimy ponownie dom pań Fray oraz spotkamy kolejnego potworka.
Do zobaczenia!

52 komentarze:

  1. A więc:
    1. Kocham Aleca. Myślę że gify z serialowym i filmowym(choć tych nie ma wiele) osłodziłyby nam obcowanie z Clary. Ale to może być tylko moje wewnętrzne, serialowe fangirl, najlepiej je zignoruj.
    2. Alec jest dla Jace'a tym kim Simon dla Clary, ale (Spoiler) Jace jest dla Aleca tym kim Clary dla Simona.
    3. Gdy budzę się normalnie, bez budzika mam podobne odczucia jak Clary po wybudzeniu ze śpiączki. A kiedyś miałam drobny zabieg i z narkozy wybudziłam się jak po pstryknięciu przełącznika. To było dość dawno, ale wciąż pamiętam to dokładnie, bo to było naprawdę dziwne. Leżałam w jednej z sal ze szpitalnym misiem, mrugnęłam i nagle byłam w zupełnie innym miejscu. Bez żadnego uczucia, że minął czas. Ale może u Clary to wina trucizny?
    4 Clave też jest glupie. To chyba charakterystyczna cecha Nocnych Łowców, razem z rasizmem i bucerą (Alec nie jest Nefilim???)


    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad. 1: Jeśli treść książki pozostanie tak nieznośna, chyba zacznę stosować wsparcie estetyczne, szczególnie w przypadku serialowego. Filmowy nie przekonuje mnie tak bardzo jak pan Daddario. <3 Niemniej, liczę, że nie będę musiała się uciekać do takich metod. xD
      Ad.2: Tylko jednakoż Alec nadal ma więcej jaj niż Simon, jeśli chodzi o krytykowanie swojego "przyjaciela", doceniajmy to.
      Ad.3: Z wybudzania z narkozy mam podobne wspomnienia, w jednej chwili leżałam, mrugnęłam i byłam w zupełnie innym miejscu. Zresztą zasięgnęłam opinii przyjaciółki, która słuchała o wybudzaniu po operacji od mamy i potwierdza to tę wersję z "pstryknięciem", wybudzając się bez budzika też mam jak Clary czasem. Możliwe, że to wina trucizny, ale bardziej węszę jednak fail pani Clare.
      Ad.4: Najwidoczniej posiadanie anielskiej krwi zmieszanej z ludzką rzeczywiście dodaje jakieś +3000 do bucery. :D

      Usuń
    2. A najlepsze jest to ze faerie też mają anielską krew. A Nocni Łowcy ich nienawidzą. Może więc chodzi o niechęć do demonicznej krwi? Nie, Przyziemni jej nie mają. Nocni Łowcy to po prostu buce, którzy uznają tylko Nocnych Łowców.

      Alec! Magnus! Chodźcie dzieci, zabieram was z tego ksiopka.

      Małe a głupie

      Usuń
    3. Tak, Faerie są szczególnie kuriozalnym przypadkiem. W serialu, chyba trzecim odcinku, Meliorn się nawet zżyma na to, że w Idrisie ich nikt nie traktuje poważnie. Cóż, Nocni Łowcy są po prostu zupełnie nielogiczni. To miało chyba odbijać postawę czarodziejów w świecie Rowling, problem w tym, że tam autorka podkreślała, że to prowadzi do czegoś gorszego, NŁ w rzeczywistości NIGDY nie przestają patrzeć na inne rasy z góry.

      I Raphael! Zabierz ze sobą Raphaela!

      Usuń
  2. Jace jest rasistowskim bucem. Ekspozycje i nawiązania do Pottera tak subtelne, że Meyer zaczyna mi się wydawać mniejszym złem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż. Jeśli chodzi o subtelności, pani Clare dopiero się rozkręca. :D

      Usuń
  3. Ciekawi mnie jedno: czy w tym rozdziale pada słowo kroplówka, czy ktoś do cholery podłączył Clary do owej kroplówki? I czy do cholery nie powinna ona umierać w odwodnienia gdy jej nie podłączyli i mieć jakieś objawy głodu? Z autopsji powiem, że nie jadłam kiedyś dwa dni: w życiu nie przeżyłam tak strasznych chwil, a późniejsze dochodzenie do siebie zajęło mi dość długo :"). Co do wybudzenia się ze śpiączki: czy Clary nie powinna mieć jakiś hmm zawrotów głowy, problemów ze wzrokiem, światłowstrętu? Autopsja znowu: ja po czterodniowej śpiączce nie mogłam skupić wzroku i bolały mnie oczy. No i obudziłam się od razu, odruchowo, płynniej niż po śnie. XD Biologia w tej książce i realizm są takie ciekawe ;3. Idris... Jako osobę z geografią na poziomie rozszerzonym bolało przez całą serię to, jak został nielogicznie umiejscowiony i to jak funkcjonuje. Heh. Btw: do czego służy Sensator, skoro Jaceowi umknął on przez trzy dni? :) Genetyka Nocnych łowcow to coś, co mnie zawsze zastanawiało. Ogólnie przyjmuję, że są oni spokrewnieni na zasadach, co królewskie rody w Europie - każdy w swojej rodzinie miał wariata lub obciążnego genetycznie... A nocni łowcy? Nic. przyjmuję więc, że krew anioła ich chroni, ale nadal mają ludzkie geny. No więc jak, pani Clare, jak? XD Ach Jace i jego zachowanie pięciolatka... W moim osobistym rankingu top-bucowzYA walczy o 3 miejsce, a myślę, że gdy skończysz anlizę to wygra XD
    Analiza cud, miód, orzeszki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Nie ma ani słowa o kroplówce (co swoją drogą mnie również zastanawiało), zresztą wątpię, by ktoś jej też zmieniał kaczkę, więc Clary miała iście spartańskie warunki. Ależ głód i zawroty głowy pojawiły się magicznie, gdy już się rozejrzała po Skrzydle Szpitalnym! Odnoszę wrażenie, że brak/złagodzone wersje wymienionych przez Ciebie objawów mamy sobie tłumaczyć prosto: magic. Podobnie z lokalizacją Idrisu - to zapewne również miało nawiązywać do HP i położenia choćby Hogwartu, problem w tym, że Hogwart znajdował się w miejscu, które nie było odkryte, a po prostu chroniło go mnóstwo zaklęć rozpraszających.
      Stela służy do nakładania/uaktywniania run. Dla Nocnych Łowców to wręcz odpowiednik różdżki dla czarodzieja, więc trudno mi sobie wyobrazić, jak Jace mógł przez trzy dni zasuwać, zupełnie zapominając o tym, że jej nie ma.
      Nocni Łowcy rzeczywiście są powiązani w większości: przeglądając wiki dotyczące uniwersum pani Clare łatwo zauważyć, że prędzej czy później trafi się w kółko na te same rodziny. Ale według autorki kazirodztwo to po prostu fajny kink, nie niesie za sobą prędzej czy później komplikacji. xD Oczywiście, można założyć, że unikało się tego przez wieki, po prostu pojąc wodą z Kielicha Anioła nowych Przyziemnych -> tworząc nowych Nocnych Łowców -> wprowadzając do puli nowy materiał genetyczny. Problem w tym, że nigdy tego nie odczuwamy, ba! Z "Diabelskich Maszyn" wiemy, że niektórzy Nocni Łowcy odmawiają życia wśród swoich i żyją jak Przyziemni, więc jest jeszcze mniej opcji matrymonialnych. xD
      Jace z każdym kolejnym rozdziałem sprawia, że mam ochotę mu po prostu sprać tyłek jak dziecku, którym jest. XD

      Usuń
    2. On nie zgubił steli tylko sensor. Coś takiego chyba nigdy nie było więcej wspomniane.

      Małe a głupie

      Usuń
    3. Faktycznie, nie wyłapałam w komentarzu, że w rozdziale mówił o sensorze. Którego zresztą nie zgubił, tylko Clary mu go zabrała. Niemniej, sensor jest poniekąd niemal równie podstawowy w wyposażeniu.

      Usuń
    4. A używają go jeszcze kiedyś? Bo jakoś nie kojarzę go w późniejszych wydarzeniach.

      Małe a glupie

      Usuń
    5. Na pewno w szóstym rozdziale, choć wówczas wynika, że Jace w sumie i tak ma gdzieś to, co pokazują mu wyniki sensora.

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że autorka potem za bardzo nie spsuła Aleca, bo jak na razie wypada najlepiej z całej zgrai Nefilimów. Aż się człowiek dziwi i cieszy, jak to możliwe, że w takim ksiopku taka rozsądna postać dostała najlepszego możliwego trulovera :D
    Natomiast Jace nigdy nie zawodzi, jeśli chodzi o porażenie nowym poziomem bycia odpychającym idiotą. Chyba powinnam się już przyzwyczaić, ale widać mam za niską tolerancję buców ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tle pozostałych Nefilim (i nie tylko) Alec dosyć długo wypada zgrabnie i czytelnik ma ochotę trzymać jego stronę. Im dalej w las, tym się robi trochę gorzej (tzn, od czwartego tomu), ale zdecydowanie pozostaje postacią, której człowiek chce kibicować zamiast głównej parze buców. :D
      Jace wraz z objętością książki obrasta coraz grubszą warstwą nie tyle idiotyzmu, co już czystej patologii, która chyba robi mu za plot armor. xD

      Usuń
    2. To się w takim razie cieszę :D Z tego co wiem i tak druga połowa cyklu jest jeszcze gorsza, więc w razie czego sobie spokojnie wymażę z headcanonu.

      Usuń
    3. Druga połowa cyklu to praktycznie to samo z powciskanymi nawiązaniami do prequela i robieniem OOC z każdej sympatycznej postaci, więc wymazanie wielu wspomnień z tomów 4-6 się przyda. xD

      Usuń
  5. Pierwsza rzecz, o której chcę wspomnieć to nowy layout - jest piękny i bardzo przyjemnie się na nim czyta. *.*
    Druga rzecz to gify - gify są super. Lud żąda gifów.

    A teraz już do treści.
    "Powiedz mi, czy on zawsze jest taki nieuprzejmy, czy zachowuje się tak tylko wobec zwykłych ludzi?"
    Czy ta kwestia odnosi się do tego, że Jace spalił jej ubrania? O.o Ubrania przesiąknięte Krwią Tajemniczego Pochodzenia i demoniczną wydzieliną? Wow, to naprawdę nieuprzejme z jego strony.

    Clary pytająca "Zginęli w wypadku?" jest zachwycającym przykładem absolutnego braku taktu.

    Mam taką teorię, że na te trzy dni, kiedy Clary była nieprzytomna, świat się zatrzymał. Zamarły jej procesy fizjologiczne, dlatego nie odczuwa żadnych skutków śpiączki (oprócz dramatycznego i absurdalnego kłucia brzucha), Alec i Isabelle utracili zdolności motoryczne i percepcyjne, więc dopiero teraz zauważają, jak wygląda hirołina, zaś Jace'owi nagle przypomina się, że stracił Sensor, ponieważ dopiero co wrócił z trybu uśpienia.

    Bawi mnie dosyć, kiedy te wszystkie sweet szesnastki w opkach i ksioopkach oburzają się, że są dorosłe. Łezka się w oku kręci na wspomnienie tej teenage dramy... :')

    "To niesprawiedliwe - sprzeciwił się Jace. - Ja ją znalazłem. Ja ją uratowałem jej życie! Chcesz, żebym został, prawda?" + "Wychodząc z biblioteki, z trzaskiem zamknął drzwi."
    Aww, nasza mała dzidzia się zdenerwowała? Puci puci, robaczku, nie wszystko kręci się wokół twojego pięcioletniego tyłka.

    Niesamowite, jak bardzo Clare olewa pozory, że jej ksioopko jest czymś oryginalnym, a nie fikiem ze zmienionymi imionami i nawrzucaną oszałamiającą ilością cool, edgy, mrocznych, ociekających zajebistością rzeczy, postaci i motywów.
    "Naprawdę nie robię tego celowo, ale pani Clare nieszczególnie zadbała o przebudowę Hogwartu, gdy przerabiała go na Instytut" - piękne podsumowanie tego fenomenu.
    "Właściwie dlaczego małżeństwa Przyziemnych i Nocnych Łowców są zabronione?" - Proszę Cię, chyba nie namawiasz tych szlachetnych przedstawicieli starych, czarodziejskich rodów do zostania zdrajcami?! Czysta krew nie potrzebuje pomocy ze strony szlam i mugoli, potrzebuje ich wytępienia albo chociaż zamienienia w posłusznych niewolników, aby świat zyskał wreszcie ład.
    Swoją drogą śmiesznie, że powstało toto z fika z potterversum, w którym Voldek i spółka są raczej kanonicznie tymi złymi (prawda? Tak mi się coś kojarzy), a tutaj protagoniści są tak ślizgońsko-śmierciożerczy, że budzi to pewien niepokój. I jeszcze Valentine miał być niby Voldim, który głosi ekstremistyczne poglądy mniejszości? Biczplis, przecież oni bez niego są ksenofobiczni i rasistowscy. Nie rozumiem właściwie, czemu za nim nie poszli, skoro tak idealnie uosabiał, co im w duszy gra.
    Swoją drogą Clary swoim brakiem zainteresowania sytuacją, w której się znalazła, też przywołuje skojarzenia z kanon... Yym, znaczy z Potterem. Tam główny bohater też miał przez większość czasu wywalone na cuda czarodziejskiego świata.

    Dodam jeszcze tylko, że uwielbiam język i porównania pani Clare: "deszcz srebrnej lamety" <3. Pamiętam, że w DM było takie jedno piękne sformułowanie, coś o tym, że deszcz wylał się z nieba jak gorąca woda z przeciętej butelki czy coś w stylu. To było co prawda tłumaczenie fanowskie, ale pamiętam, że był to pierwszy raz, kiedy zwątpiłam w jakąkolwiek wartość tych książek.

    No i też jestem team Alec. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3 Szablony to zawsze był mój kink (choć sama nie mam za wielkich zdolności w ich tworzeniu), toteż uznałam, że muszę się wyłamać z trendu "barachłowate szablony dla analiz barachła" i jednak spróbować w coś estetycznego. (;
      Prawdopodobnie będzie więcej gifów.

      Tak, to pytanie następuje bezpośrednio po wiadomości, że Jace spalił jej ubrania. To rzeczywiście najgorsza rzecz, jaką Jace zrobił Clary, czyż nie?

      Ależ to nie brak taktu! To ciekawość świata. U panny Fray ogranicza się do tru loffa.

      ...to jest właściwie doskonałe wytłumaczenie. Ta teoria to dla mnie od dziś kanon. Nie widzę innej opcji, która podaje jakieś racjonalne powody, dlaczego wszystko wokół i sama bohaterka sprawia wrażenie, jakby atak Pożeracza miał miejsce poprzedniej nocy.

      Szesnaście lat to była dla mnie szalona dorosłość... gdy sama miałam lat dziesięć. Autorka była jednak starsza, pisząc to.

      Co do Valentine'a - szczerze mówiąc, jak wspomniałam w analizie, naprawdę zupełnie nie rozumiem, skąd to oburzenie Nocnych łowców. Przecież facet mówił tylko głośno to, co oni wszyscy myślą. Nie potrafię zrozumieć, na czym polega tu podział na dobro vs zło. Chyba coś w stylu: rasiści pod przykrywką vs jawni rasiści.
      Tu się nie zgodzę - Harry nie był ciekaw dosłownie wszystkiego, ale często pytał o zjawiska odnośnie magicznego świata, których nie znał. A że pytał akurat o to, co ważne w danej części... Rowling rozkładała ekspozycję na to, co przydatne. xD

      Cóż, fanowskie tłumaczenia u Clare się aż tak od prawdziwych hitów nie różnią. :D

      TeamAlec i TeamMagnus to motta tej analizy! <3

      Usuń
  6. Wzięło mnie jeszcze na rozważania:
    —> nazwiska Nocnych Łowców — brzmią jak z Anglii tymczasem ich kraj to pogranicze Szwajcarii. Nie powinny brzmieć bardziej z niemieckiego, włoskiego...? Ach i język Nocnych Łowców. Z tego, co pamiętam to wszyscy tam nawiają po angielsku. I znowu mi to nie pasuje; znaczy spoko, w obecnych czasach ok. Tymczasem w DM też WSZYSCY Nocni Łowcy też nawiają po angielsku — hej, czy oni nie powinni mówić w innym języku? Po francusku? Łacinie może? Jakoś ten angielski jest zbyt mainstreamowy dla tych buców, IMO bardziej pasowałby francuski, w końcu mówimy o organizacji, co ma się dobrze od XII wieku...

    —> powstanie Valentine'a — każdy Nocny Łowca, jakiego spotykamy w serii był za Valentinem. Każdy. Więc jak on upadł? Kto z nim walczył? Nawet obecne władze w Idrisie trzymały z Valentinem. Kto go więc pokonał? O.o O ile się nie mylę ówczesne władze również uważały Valentine'a za całkiem spoko kolesia, jego minusem było to że przyzywał demony. Kogo on miał za przeciwników w tym powstaniu? Ilość rodów jaką spotykamy na kartach serii ogranicza się do tych, co poparły Valentine'a.

    —> wiktoriański fetysz — skoro w XIX wieku byli z duchem epoki, to czemu zaprzestali być na równi z Przyziemnymi? O ile pamiętam Isabelle nie wiedziała, co to komórka. A przecież obecne wynalazki Przyziemnych bardzo by im pomogły. Ja wiem, że to buce, ale oni i tak korzystają z wynalazków przyziemnych. Jakoś w tym ich odjechanym państwie nie pamiętam stolarza etc. Nie mogliby tak korzystać z nowoczesnych metod?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, nasze rozważania są podobne, przyznam szczerze. ;)
      @nazwiska - odnoszę wrażenie, że Idris powstał już po stworzeniu Nocnych Łowców i autorka po prostu wepchnęła ich tam, gdzie się jej podobało, ponieważ od początku sugeruje się Nocnym Łowcom pochodzenie z jakiegoś kraju anglojęzycznego, jednym z najstarszych rodów Nocnych Łowców są Herondale'owie na przykład. NIGDY nie jest podane, gdzie właściwie zostali stworzeni Nefilim, ale gdybym miała zgadywać, obstawiałabym na przykład Włochy. Clare w ogóle nie przemyślała tej kwestii, wychodząc z tego rozkosznego założenia typowego dla hamerykańskich filmowców, że na całym świecie wszyscy mówią po angielsku. :D Jedyne łacińskie wstawki to "parabatai" i chyba nazwy run. Gdzie w tym jakaś konsekwencja? Pewnie nawet w Instytucie w Paragwaju mówią po angielsku...

      @Powstanie - właśnie to jest zastanawiające: raz po raz spotykamy osoby, które do Kręgu należały, ewentualnie go popierały (swoją drogą, to ciekawe, że znajdą się tam też jednostki sporo od Valentine'a starsze, które poszły bez namysłu za gówniarzem). I tak, władze Idrisu, ba! samo Clave również uważało Valentine'a za obiecującego Nocnego Łowcę, tylko te demony im nie grały. Z tego wynika, że Valentine powinien mieć na Porozumieniach samych popleczników, więc nie tylko kto go pokonał, ale KOGO on tam zabijał, jeśli chodzi o Nefilim? Chyba mu tylko dzieci i powykręcani reumatyzmem staruszkowie zostali, bo cała reszta się z nim w mniejszym czy większym stopniu zgadzała.

      @fetysz - cóż, tu wyjaśnienie jest proste, choć nie osadzone w świecie przedstawionym: bo czarodzieje w HP trzymali się z dala od mugoli. Problem w tym, że czarodzieje adaptowali sobie wiele rzeczy, a podejście do niemagicznych ludzi było bardzo różne, od śmiertelnej pogardy (Voldek i jego ludzie), poprzez zainteresowanie, acz bez przesady (np. Dumbledore) po szalonych entuzjastów (Artur Weasley), przy czym zależnie od stosunku, tych wynalazków było w życiu takiej osoby więcej/mniej. Jest nam również w sadze dawane do zrozumienia, że czarodzieje i mugole od zawsze egzystowali równolegle, więc np nie można określić, czy taki właśnie stół wymyślił mugol czy czarodziej, skoro powstali równocześnie. Nefilim jedynie żerują na osiągnięciach Przyziemnych i części kultury Podziemnych. Zresztą, autorka ma fetysz wiktoriański, więc Nocni Łowcy musieli być na czasie z XIX wiekiem. Czemu potem nie byli na bieżąco? Bo DM powstało później i na to nie wpadła, pisząc DA. Już serial lepiej rozwiązuje ten problem, bo tam Instytut przypomina siedzibę T.A.R.C.Z.Y i widać nawet bardziej zaawansowaną technologię niż nasza + łączenie jej z runami.

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o nazwiska to pojawiają się m.in.takie jak Morgenstern, typowo niemieckie.
      Języki - z tego co pamiętam, Nocni Łowcy znają łacinę i angielski (+ język, w którym mówią na co dzień). Trochę tego było w DM, gdzie Jem często mówił po chińsku, a Gideon dodawał słówka hiszpańskie, gdy się denerwował. W Pani Noc (mroczne intrygi cz. 1) Diego i Cristina przechodzą na język hiszpański, gdy chcą porozmawiać o czymś prywatnie.

      Usuń
    3. Gideon i Jem nauczyli się języka w Instytutach, w których spędzili trochę czasu. Niemniej taka matka Aline, Jia to chyba jeden z jedynych kojarzonych przeze mnie Nocnych Łowców poza Rosalesami nie ma nazwiska z grupy około-anglojęzycznej (Morgensterna do niej zaliczam, bo to niemiecka wersja Mornigstar, takie subtelne, że wcale). Poza tym najstarsze rody Nocnych Łowców to te z idiotycznymi, angielskimi nazwiskami, więc to się kupy nie trzyma. Zupełnie jak antyczna wampirzyca Camille i urodzony w Azji Magnus Bane.

      Usuń
  7. Nie znam oryginału, kiedyś przeczytałam pierwsze 20 stron pierwszego tomu tego cyklu i dalej nie dałam rady. Niestety wygląda na to, że cykl ten wpisuje się w obecne standardy literatury YA, więc ukochanego głównej bohaterki należało by wywalić przez najbliższe okno (tak z dwudziestego piętra). Nienawidzę tego nurtu bucerowatych głównych bohaterów płci męskiej.
    PS czy tylko mnie nazwa instytut przywodzi w tym momencie skojarzenia z jakimiś tajnymi badaniami genetycznymi, gdzie nie wszyscy je przeżywają?
    PS2: Świetna analiza,trafiłam przez przypadek i chyba zostanę na dłużej.
    Silje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Miasto Kości" i wszystkie przyległości zdecydowanie wpisują się w nurt bucowatych, agresywnych tru loffów, co więcej - pani Clare to poniekąd jedna z prekursorek, bowiem jej seria była jedną z pierwszych po "Zmierzchu", które odniosły taki sukces (sama SMeyer ją polecała, pamiętam cytat w stylu "Edwardzie, Jacobie, wybaczcie - weekend spędziłam z Jace'em"). Ja w ogóle nie lubię ukazywania bucowatych postaci w pozytywnym świetle i tłumaczenia ich paskudnego charakteru kiepskimi wymówkami lub w ogóle nie tłumaczenia, ale stawiania go w pozytywnym świetle (vide Clary).
      Ps.: Nie tylko, czytając to pierwszy raz, miałam przed oczami laboratorium szalonego naukowca. ;)
      Ps.2: Bardzo dziękuję! Staram się podchodzić do sprawy poważniej niż sama autorka do kreowania świata przedstawionego. xD Będzie mi bardzo miło, jeśli zdobędę kolejną czytelniczkę. ^^

      Usuń
    2. Hehe, przepraszam, że się wtrącę, ale mnie, z racji wykształcenia, na słowo "Instytut" automatycznie dośpiewuje się "Neurologii i Psychiatrii". Myślę, że to też niegłupi trop. :P

      Usuń
    3. Psychiatria doskonale pasuje do Dżejsika, trop zdecydowanie najlepszy. :D

      Usuń
  8. "Czy ktoś bardziej oblatany w temacie może stwierdzić, jak przemyślenia w stylu “muszę się obudzić”, gdy człowiek odzyskuje świadomość np. w szpitalu, mają się do rzeczywistości?"

    A to akurat chyba kwestia indywidualna - gdy ja budziłam się po operacji, pielęgniarka wołała moje imię, a ja starałam się na nie zareagować, ale najzwyczajniej w świecie nie mogłam - byłam tak otępiała, że mimo chęci przez kilka minut nie mogłam nawet podnieść powiek (i, jako że byłam dzieckiem, spanikowałam, że pomyślą, iż wcale się nie wybudziłam z narkozy).

    "- Ale między Niemcami a Francją nie ma nic, no może z wyjątkiem kawałka Szwajcarii."

    A także, na ten przykład, Belgii i Luksemburga.

    Póki co moją ulubioną postacią serii jest Valentine, choćby dlatego, że najwyraźniej jako jedyny z całej tej zgrai nie jest hipokrytą i mówi głośno to, co i tak myśli cała reszta Nocnych Łowców.

    I czym właściwie jest owo (ów?) Clave?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomina mi to trochę opis paraliżu sennego, ale rzeczywiście może to być kwestia indywidualna. Inna sprawa, że takie myśli wskazują, że Clary jest świadoma - ba, przecież ona potem posiłkuje się tym, co usłyszała o trzech dniach! A z drugiej strony ma jakieś prorocze mary i w ogóle nie wie, o czym rozmawiali Izzy z Alekiem obok niej. Jak dla mnie to trochę się gryzie, acz mogę się mylić.

      Kwik! Może pani Clare ma jakąś inną mapę tego dziwnego, odległego lądu, jakim jest Europa. :D

      Clave to główna rada Nocnych Łowców, podejmująca wszystkie decyzje, wydająca wyroki etc. Coś w rodzaju przerobionego Ministerstwa Magii.

      Usuń
    2. Może pani Clare to jedna z TYCH Amerykanek.

      Europeans say that USA is stupid country? Well I think Europe is stupid country.

      Usuń
    3. Takie wrażenie często można odnieść przy lekturze, choć, paradoksalnie, pani Clare do dziesiątego roku życia mieszkała w kilku państwach Europy, więc powinna minimalne pojęcie choćby o sąsiadach Francji (mieszkała tam) mieć, krajów sąsiadujących uczy się już dzieci w podstawówce...

      Usuń
  9. no i ja się pytam człowieku dumny ty jesteś z siebie zdajesz sobie sprawę z tego co robisz?masz ty wogóle rozum i godnośc człowieka?ja nie wiem ale żałosny typek z ciebie ,chyba nie pomyślałes nawet co robisz i kogo obrażasz ,możesz sobie obrażac tych co na to zasłużyli sobie ale nie naszego papieża polaka naszego rodaka wielką osobę ,i tak wyjątkowa i ważną bo to nie jest ktoś tam taki sobie że możesz go sobie wyśmiać bo tak ci się podoba nie wiem w jakiej ty się wychowałes rodzinie ale chyba ty nie wiem nie rozumiesz co to jest wiara .jeśli myslisz że jestes wspaniały to jestes zwykłym czubkiem którego ktoś nie odizolował jeszcze od społeczeństwa ,nie wiem co w tym jest takie śmieszne ale czepcie się stalina albo hitlera albo innych zwyrodnialców a nie czepiacie się takiej świętej osoby jak papież jan paweł 2 .jak można wogóle publicznie zamieszczac takie zdięcia na forach internetowych?ja się pytam kto powinien za to odpowiedziec bo chyba widac że do koscioła nie chodzi jak jestes nie wiem ateistą albo wierzysz w jakies sekty czy wogóle jestes może ty sługą szatana a nie będziesz z papieża robił takiego ,to ty chyba jestes jakis nie wiem co sie jarasz pomiotami szatana .wez pomyśl sobie ile papież zrobił ,on był kimś a ty kim jestes żeby z niego sobie robić kpiny co? kto dał ci prawo obrażac wogóle papieża naszego ?pomyślałes wogóle nad tym że to nie jest osoba taka sobie że ją wyśmieje i mnie będa wszyscy chwalic? wez dziecko naprawdę jestes jakis psycholek bo w przeciwieństwie do ciebie to papież jest autorytetem dla mnie a ty to nie wiem czyim możesz być autorytetem chyba takich samych jakiś głupków jak ty którzy nie wiedza co to kosciół i religia ,widac że się nie modlisz i nie chodzisz na religie do szkoły ,widac nie szanujesz religii to nie wiem jak chcesz to sobie wez swoje zdięcie wstaw ciekawe czy byś sie odważył .naprawdę wezta się dzieci zastanówcie co wy roicie bo nie macie widac pojęcia o tym kim był papież jan paweł2 jak nie jestescie w pełni rozwinięte umysłowo to się nie zabierajcie za taką osobę jak ojciec swięty bo to świadczy o tym że nie macie chyba w domu krzyża ani jednego obraza świętego nie chodzi tutaj o kosciół mnie ale wogóle ogólnie o zasady wiary żeby mieć jakąs godnosc bo papież nikogo nie obrażał a ty za co go obrażasz co? no powiedz za co obrażasz taką osobę jak ojciec święty ?brak mnie słów ale jakbyś miał pojęcie chociaz i sięgnął po pismo święte i poczytał sobie to może byś się odmienił .nie wiem idz do kościoła bo widac już dawno szatan jest w tobie człowieku ,nie lubisz kościoła to chociaż siedz cicho i nie obrażaj innych ludzi .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...o_ó

      Dobry trolling, zostawię dla potomności.

      Usuń
    2. To sławna pasta o rozumie i godności człowieka, chociaż jestem zaskoczona, że ktoś ją wkleił akurat tutaj, a nie jakiejś śmieszkowej stronie :D

      Usuń
    3. Właśnie wczoraj potem zguglowałam, bo coś znajomo brzmiało. XD

      Usuń
  10. Nie przeczytalam jeszcze do konca i pisze z telefonu, wiec wybaczcie mi bledy, ale pomyslalam, ze nie znam sie, to sie wypowiem. Mialam to szczescie lezec sobie na oiomie warszawskim przez tydzien - czyli stan ciezki, nie wchodzac w szczegoly. I przyznaje po obudzeniu sie... Mialam wrazenie ze obudzilam sie po prostu nastepnego dnia,nie wiedzialam tylko,dlaczego nie dam rady sie ruszac. Przynajmniej tyle wiedzialam z zachowaniem pelnej swiadomosci jak tutaj clary, bo przed odzyskaniem owej swiadomosci mialam przepiekne haluny. Miedzy innymi bylam przekonana o tym, ze porusza sie we mnie pasozyt z jowisza - ale w sumie odbiegam od tematu. Koniec koncow, nawet po wyjsciu ze stanu krytycznego i tak dalej, pobudka jest calkiem zwyczajna. Czego nie pojmuje jednak, to jak jej sie, do diabla, udalo usiasc po trzech dniach lezenia odlogiem?? Zawroty glowy to jedno, ale zwyczajnie powinna runac na glebe albo z powrotem do lozka. Miesnie i zmysl balansu powinny dostac bzika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ciężko stwierdzić, jak to jest ze świadomością Clary: niby wszystko rejestruje, a potem okazuje się cudownie nieświadoma i myśli, że umarła, choć słyszy, że leży tu od trzech dni. Niemniej, bardzo dziękuję za komentarz - przyznam szczerze, że sama o tych dwóch ostatnich czynnikach nawet nie pomyślałam, bo absurd i tak wylewał się tu dla mnie z każdej strony. xD

      Usuń
  11. to nieprzytlumaczone Clave (od Conclave domyslam sie? pewnie w oryginale Wizengamot?) strasznie boli. nie kazdego stac na Polkowskiego ale bez przesady. Clary to koszmar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie od Conclave, bo to nie-angielski i pasuje do "parabatai". XD Szczerze powiedziawszy, powątpiewam, czy pani Clare w ogóle wie, że w HP istnieje Wizengamot, skoro każe swoim bohaterom warzyć eliksir wielosokowy na lekcji i go pić... Obstawiam, że chodziło jej o całe MM. xD
      I tak, Clary to koszmar, ale Jace mnie chwilowo przeraża chyba bardziej.

      Usuń
    2. (con)clave wymawiane po angielsku wybitnie nie pasuje do polskiego jezyka i moj mozg sie jakby potyka przy kazdym wystepowaniu. za to jak z laciny to wychodzi przecudne 'klawe', kocham. do cholery, czemu nie 'clavis'?! ktos tu spal na lekcjach laciny Г-Г

      Usuń
    3. Nazwa nie została przetłumaczona właśnie dlatego, że nie miałaby w języku polskim dobrego odpowiednika. Zresztą u Rowling też nie wszystkie nazwy własne są przetłumaczone, więc trochę to wygląda jak usilne czepianie się.

      Usuń
  12. Kilka razy zdarzyło mi się, że podczas snu zdawałam sobie sprawę, że śpię, chciałam się obudzić i nie od razu mogłam- paskudne uczucie. Działo się tak w czasie choroby, pod wpływem stresu albo w ogóle bez powodu. Ludzie różnie reagują, a mózg ludzki to zagadka :)
    Tak czy siak, scena w ksiopku mnie razi. Myślę, że ten opis wybudzania się nie powstał na skutek riserczu, tylko odhaczania opkowej czeklisty. Brzydka piękność- jest, letki makijaż- no ba, schodzenie na śniadanie- też, prorocze sny- są, a to jeszcze dramatyczny powrót z zaświatów trzeba dołożyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym się zgodzę i wiem, że reakcje mogą być bardzo różne, bardziej razi mnie ta niekonsekwencja - Clary niby słyszy i rejestruje, a zaraz się okazuje, że nie, jednak nie, tylko o tych trzech dniach pamięta. xD
      Ech, schodzenia na śniadanie niestety nie ma. :( Clare, siadaj, pała.

      Usuń
    2. NIE MA SCHODZENIA NA ŚNIADANIE?!!! To tak można? AŁtorka żyje na krawędzi czy nie było tego motywu w żadnej z książek, które kopiowała?

      Usuń
    3. Też byłam w szoku! Podejrzewam, że raczej opcja druga. :D

      Usuń
  13. przy którego łóżko w skrzydle szpitalnym każdorazowo koczowała przynajmniej jedna przyjazna dusza
    Łóżku.

    “Jace zajrzał do Clary po drodze na trening i w trakcie tegoż toczy dyskusję z przyjaciółmi, dzieląc swoimi obawami”
    Ze zdania wynika, że w trakcie treningu, a nie w trakcie zajrzenia. ;) // Niepoprawne otwarcie cudzysłowu (powtarza się to też w innych miejscach).

    Nie wierzę, że przez trzy dni Alec i Isabelle nie pofatygowali się zobaczyć dziewczyny, która w Pandemonium wykazała wysoce niepokojące zdolności, widząc ją.
    Sens zdania troszku zdechł. Widząc ją, czyli Isabelle, jak się domyślam. Co w takim razie z Alekiem?

    Podkreślania drobnych gabarytów Clary ciąg dalszy. Cassie, nie szczyp się i po prostu zacznij nazywać swoją ukochaną bohaterkę dziewczynką, jak robi to pani Roth z Tris Prior. Nie chcę tutaj wprowadzać osobistych wycieczek, ale wspominałam już o zależności Clare-Clary. Spójrzcie proszę na zdjęcia autorki. Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że panna Fray to swoisty avatar autorki, pomijając już niestrawną mieszankę Ginny Weasley i Hermiony Granger? Spotkałam się kiedyś z bardzo trafnym stwierdzeniem, jakoby Bella Swan była “Stefą, tylko trzydzieści kilogramów temu” i mam wrażenie, że można podobnie określić Clary.
    Przypieprzanie do wagi autorki jest strasznie słabe.

    Clary się odwróciła. Na sąsiednim łóżku przysiadła Isabelle.
    Czy wam też, kiedy rozglądacie się po pomieszczeniu, umyka, że ktoś stoi/siedzi niedaleko was? Bo mam flashbacki z firankami zasłaniającymi salon, które widzieliśmy w poprzednim rozdziale.

    Przysiadła w tym momencie, więc musiała dopiero co podejść. Wcześniej mogła być poza polem widzenia.

    Powraca do mnie wizja tupiącego nogą Hodge’a, który krzyczy do podopiecznego „czy ty wiesz, jak trudno sprać z tego krew?! To jest antyk!”.
    Jakbym foszek Talbota widziała. ;D

    Jace będzie ci wdzięczny za opowiedzenie o najintymniejszej i najboleśniejszej części swojego życia obcej Przyziemnej
    Swojego życia = życia Isabelle, bo to do niej się zwracasz. A przecież chodziło o sekrety Jace'a. ;D

    Jeśli więc wspominasz inne uczucia niż ból, mdłości i ciężka głowa to znak
    Jak tak dalej pójdzie to na stwierdzenie, że jest ruda, Clary oburzona zacznie wrzeszczeć, że to kasztan muśnięty słońcem.
    Przecinek przed to.

    Wpadając w ramiona tego buca byłaś zajęta umieraniem
    Przecinek przed byłaś.

    Ale że co? Nie widział jej, choć stała w drzwiach? Kłopoty ze wzrokiem są w tej książce typowe?
    A siedział twarzą do niej? Jeśli nie, to nie widział, najpierw usłyszał kroki.

    Clary Fray ma wadę wzroku. Podejrzewam co najmniej zaćmę.
    Zaćma to nie wada wzroku. To choroba.

    Hodge gratuluje Clary refleksu (ofc) i pyta, jak na to wpadła, ale zanim odpowiada, ktoś zaczyna się śmiać.
    Ze zdania wynika, że to Hodge miał odpowiedzieć na swoje pytanie.

    oh wait.
    Zabrakło przecinka.

    dojrzałaa
    To celowe?

    Alec zwraca w swoim niedowierzaniu uwagę na jedną rzecz, o wiele mniej obraźliwą niż przyziemność Clary.
    Zbędny przecinek.

    poddanie w wątpliwość jej niewinności jest jak najbardziej normalne
    Podanie. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/podawac-w-watpliwosc;16362.html

    Wiedząc, że jeśli to 90% szans na jego pomyłkę się ziści
    Gramatyka zdechło.

    Friendly remaining
    To celowy błąd czy kiepski lengłydż?

    Ja wiem, że emocje etc,
    rozumiem emocje etc,
    Zabrakło kropki po skrócie.

    wspominał o Valentine’ie:
    Analogicznie do Snale/o Snapie: o Valentinie. Przykro mi, ale tak się to po polsku odmienia. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Snape;6934.html

    nalezy
    Należy.

    Jedyne, co mnie dziwi to to, że taki oszołom pojawił się dopiero po tysiącu lat.
    Przecinek przed pierwszym to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poprawki, niektóre błędy mi umknęły i to prawdziwy wstyd (nie wiem, jak mogłam pomylić "remainder" z "remaining"...). Co do "oh wait": http://www.urbandictionary.com/define.php?term=oh%20wait

      Co zaś się tyczy wagi autorki, nie czepiam się jej wagi (choć można to tak odebrać). Przy spojrzeniu na jej zdjęcie chodziło mi raczej o to, że ma podobny kolor oczu, co Clary i włosów (choć farbowany), chodziło mi raczej, że Clary to jej "szczuplejsza wersja", ponieważ wielokrotnie na przestrzeni serii można dostrzec, że to self insert, a ta waga to jedyna różnica (poza wiekiem) między nimi.

      Usuń
    2. http://www.urbandictionary.com/define.php?term=Oh%2C%20wait <= Wersja z przecinkiem, za którą lobbuję. ;)

      @zdjęcie autorki: Niestety wygląda to tak, jak wygląda, czyli na jechanie jej po tuszy. Strasznie to słabe.

      Usuń
    3. Wersję z przecinkiem znam i jak dla mnie obie mogą zostać użyte w tym kontekście. (;

      Właśnie jechania po jej tuszy chciałam uniknąć, ponieważ sama uważam to za cios poniżej pasa, i to źle świadczący o walącym. Przeredagowałam trochę akapit, może teraz wygląda to choć trochę lepiej.

      Usuń
  14. Chwila, chwila coś mi tu nie pasuje. Kto wezwał w końcu Razjela? Jonathan Nocny Łowca, czy czarownik? Bo jak głosi Wikia: "[Jonathan]Zanim został Nefilim, brał udział w wyprawach krzyżowych. W tym samym czasie demony zaczęły zalewać Ziemię. Będąc w drodze do Konstantynopola, Jonathan poprosił czarownika, by ten wezwał Anioła Razjela nad Jeziorem Lyn. Gdy przybył, poprosił go o zmieszanie ich krwi w celu stworzenia nowej rasy pogromców demonów. Razjel widząc, że prośba jest szczera, postanowił ją spełnić." Ktoś mi powie czemu Hodge nie zająknął się nawet o Jonathanie patrząc jak w następnych częściach wychwalają go. Przecież to tak jakby mówiąc o początkach Polski nie zająknąć się nawet o Mieszku I, albo mówiąc o powstaniu świata według Greków pominąć Chaos, Gaję i Uranosa. Merlinie zlituj się. Teraz widzę jaki ten świat był na początku niedopracowany i sama jak będę tworzyć własne uniwersum, to stworzę je dokładnie, a nie "na odwal" jak Cassie. Myślę też, że to może być kwestia tego, że Cassie stworzyła uniwersum pod bohaterów, a nie na odwrót.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zauważenie tego, zupełnie mi umknęło! Cóż, myślę, że sama sobie odpowiedziałaś: Cassie stworzyła uniwersum pod bohaterów, nie na odwrót. Jonathan powstał później, by uniwersum było bardziej tru (albo autorka się kapnęła, że Nocni Łowcy wychodzą na niewdzięczne szmaciury, ale chyba to akurat nieszczególnie). Podobnie ma się sprawa z Magnusem Bane'em, którego obecnie nasi Nocni Łowcy ledwo kojarzą, a wraz z postępem serii będzie okazywać się, że istotniejszego czarownika w Podziemiu nigdy nie było. Myślę, że Clare nie tylko bawi, ale i uczy - na przykładzie, czego nie robić. ;)

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o Magnusa, to trudno uwierzyć żeby jakikolwiek Nefilim z Nowego Jorku nigdy o nim nie słyszeli. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że Maryse i Robert starali się udawać, że nie znają Magnusa, przecież nie da się nie słyszeć o Najwyższym Czarowniku. Patrząc na Willa, Jema i resztę londyńskich Nocnych Łowców, to oni wiedzieli, że Ragnor Fell był Wysokim Czarownikiem Londynu. Wszyscy Nefilim z Los Angeles wiedzieli kim był Malcolm Fade. Naprawdę tu Cassie spieprzyła.

      Usuń