niedziela, 5 marca 2017

4. Pożeracz

Gdyby ta książka nie była taka gruba, mogłabym sobie w skrytości ducha marzyć, że tytułowy Pożeracz zeżre Clary i nasza przygoda z największym potworem tej serii się skończy. Niemniej, dziś materiału do analizy będzie niewiele.


Clary nadal biegnie do domu (ktoś pamięta, że była niezdarna?), ściskając w ręce skradziony Jace’owi sensor. Gdy dopadają ją czerwone światła na przejściu, próbuje go użyć.


Próbowała znowu zadzwonić do domu, ale Jace nie kłamał. Okazało się, że to naprawdę nie jest komórka. Przynajmniej nie wyglądała jak telefony, które Clary widziała do tej pory. Na przyciskach sensora widniały nie cyfry, ale jakieś dziwne symbole. I nie było żadnego ekranu.


Okej, rozumiem, że wyrywając z czyjejś kieszeni sensor mogła nie patrzeć na klawiaturę, a póki tkwił za pazuchą, brak ekranu nie był specjalnie dziwny – w końcu Jace mógł wrzucić go tam wyświetlaczem w dół. Ale w chwili, gdy trzymała go w ręce, jakim cudem nie zauważyła, że coś, co uważała za telefon, nie ma jednego z podstawowych elementów?! Tym razem panika jej nie tłumaczy. Skoro chciała z tego zadzwonić, NA PEWNO na to patrzyła, powinna była odnotować więc w jakikolwiek sposób, że nie ma pojęcia, jak zadzwonić z ustrojstwa, które nie posiada ekranu.


Zbliżając się do domu, Clary zobaczyła, że okna na drugim piętrze są oświetlone.
“Mama jest na górze”, pomyślała. “Wszystko w porządku”.


Wiecie, co jest znamienne w tym fragmencie? Clary się tu nie pociesza, próbując nieudolnie uspokoić. Ona rzeczywiście przyjmuje z tzw. automatu, że zapalone światła = bezpieczeństwo matki. Dopiero po wejściu do domu odkryje, że tak nie jest i poczuje niepomierne zdumienie. Najwidoczniej naczytała się zbyt wielu creepypast o mordercach czających się w przedpokoju przy zgaszonym świetle.


Ale żołądek się jej ścisnął, kiedy weszła do holu. Panowały w nim ciemności; do tej pory nikt nie wymienił przepalonej żarówki.


Skoro najwidoczniej, jak wynika z kontekstu, żarówka była przepalona od dawna, to dlaczego Clary to tak przestraszyło? Nie mówimy nawet o holu w jej mieszkaniu, tylko o korytarzu, w którym kilka godzin (jakieś dwie max?) temu była wraz z Simonem i nic tu się nie zmieniło, poza stopniowym ściemnianiem za oknem. Ponadto cały czas mówimy o późnym popołudniu/wczesnym wieczorze, jeśli chodzi o moment, w którym Clary opuszczała dom. Oczywiście, że w okresie letnim słońce zachodzi dużo później, ale szczerze wątpię, by w chwili, kiedy nasza zbuntowana sweet-almost-sixteen wychodziła, nie panował tu nawet najmniejszy półmrok. Ale może Clary po prostu jest przerażona niekompetencją dozorcy.


Z duszą na ramieniu Clary ruszyła do schodów.
- Dokąd się wybierasz?
Odwróciła się gwałtownie.
- Co...
Jej oczy jeszcze nie zdążyły przyzwyczaić się do ciemności, ale dostrzegła
zarys dużego fotela pod zamkniętymi drzwiami mieszkania Madame Dorothei.


Jestem w stanie zrozumieć zaaferowanie, które sprawia, że ignorujemy część otoczenia, ale dosyć niemożliwym jest, aby Clary nie dostrzegła fotela od razu, najlepiej na niego wpadając, skoro jest taka niezgrabna. Dlaczego?


124303e63dccba4cf06d25d3b427a064.jpg


Powyżej widzimy jedyne w miarę przydatne zdjęcie poglądowe filmowego domu Clary, jakie znalazłam. Dom ten zgadza się w sporej mierze z opisem książkowym. Spójrzcie teraz na okna po obu stronach wejścia – są to okna wychodzące na mieszkania lokatorów, w tym madame Dorothei. Tutaj możecie zobaczyć dwa zdjęcia korytarza w budynku. Nie jest najszerszy, prawda? Nie posiadam na to screena (nie każcie mi proszę ponownie oglądać tego koszmarnego filmu), ale wejście do mieszkania madame Dorothei znajduje się blisko drzwi do całej kamienicy. Moje pytanie brzmi więc, JAKIM CUDEM Clary tego też nie zauważyła wcześniej? Nawet nie posiłkując się zdjęciami domu, który zgadza się z opisami z powieści, nadal mowa o korytarzu w starej kamienicy, nie szkolnym budynku. Naprawdę, otwierając drzwi, trudno nie rzucić choć odrobiny światła na parter, szczególnie gdy nie mówimy o ciemnej, bezksiężycowej nocy z awarią latarni ulicznych. Jedyne wyjaśnienie niedostrzeżenia przez Clary fotelu z sąsiadką przed drzwiami mieszkania tejże jest fakt, że ta dziewczyna jest po prostu bezgranicznie tępa i nie widzi NICZEGO, dopóki na to nie wleci/nie da jej to o sobie znać w inny sposób. Co właściwie tłumaczy, dlaczego tyle czasu zajmie naszej przesympatycznej bohaterce rozwikłanie każdej intrygi.


Clary widziała tylko okrągły zarys upudrowanej twarzy, biały koronkowy wachlarz w ręce, ziejącą dziurę ust, kiedy się odzywała.


Pod koniec poprzedniego rozdziału Jace stwierdza, że ZACZYNA się ściemniać. W drugim rozdziale dostajemy informację, że Java Jones leży nieopodal domu Clary. Cassie, przestań. Przepalona żarówka nie stworzy ci egipskich ciemności gdzieś w okolicach dziewiątej wieczorem w letni dzień. Jeśli chcesz budować napięcie, naucz się to robić jakoś sensowniej.


- Twoja matka narobiła strasznego hałasu - poskarżyła się Dorothea - Co ona wyprawia? Przesuwa meble?


Jak wiemy, hałasy dobiegające z mieszkania Jocelyn trudno pomylić z przemeblowaniem, ale już mniejsza. Madame Dorothea, która (o ile nie domyśliliście się po tajemniczym gościu z drugiego rozdziału) również nie jest zwyczajna, a zna sekret pań Fray, powinna wiedzieć, że te hałasy to znak, by brała nogi za pas i wiała jak najdalej od dawnego domu. Z kolei Clary, słysząc z ust sąsiadki potwierdzenie na temat tego, że w domu coś się działo, powinna jak najprędzej tam polecieć. Zamiast tego, pozwala na wciągnięcie w dyskusję:


- Nie sądzę...
- I lampa na klatce się przepaliła, zauważyłaś? - Sąsiadka postukała wachlarzem w
poręcz fotela. - Twoja matka nie może powiedzieć swojemu chłopakowi, żeby wymienił żarówkę?
- Luke nie jest...
- Świetlik też trzeba by umyć. Jest brudny. Nic dziwnego, że w holu jest ciemno jak w
piwnicy.
„Luke nie jest gospodarzem domu”, chciała powiedzieć Clary, ale ugryzła się w język.
To było typowe dla ich starszej sąsiadki. Gdy raz zmusiła Luke'a, żeby przyszedł i wymienił żarówkę, potem zaczęła go prosić o setki innych rzeczy - zrobienie zakupów, przepchanie rury. Kiedyś kazała mu porąbać siekierą starą kanapę, żeby było ją można wynieść z mieszkania, nie wyrywając drzwi z zawiasów.
Clary westchnęła.
- Poproszę go.
- Lepiej to zrób. - Dorothea zamknęła wachlarz szybkim ruchem nadgarstka.


Naprawdę, czy na sali jest ktoś, kto może mi powiedzieć, że zachowanie Clary jest normalne w tej sytuacji? Gdybym ja leciała do domu po niepokojącym telefonie od rodzica, a następnie usłyszała od sąsiadki, że coś ewidentnie nie gra, nie zatrzymywałabym się na pogaduszki, najwidoczniej według autorki niezbędne do rozbudowania świata. Szczerze powiedziawszy, trudno mi powiedzieć, czy w tamtym momencie w ogóle miałabym głowę do rzucenia „przepraszam, spieszę się”, biegnąc do siebie po schodach. Najwidoczniej Clary widzi mniej problemu w pyskowaniu matce niż przerwaniu zrzędzenia sąsiadce.
+ Na załączonym obrazku zaprezentowano nam, jak wieloletni friendzone pozbawił Luke’a jakichkolwiek zalążków asertywności wobec kogokolwiek, kto ma choćby bardzo pośredni związek z Jocelyn. Simon, szykuj się. Będziesz następny, jeśli nie zwiejesz na czas.


Przeczucie, że stało się coś złego, przerodziło się niemal w pewność, kiedy Clary dotarła pod drzwi swojego mieszkania.


Clary?


1ad7c3f59e08fbafd686bea2700e624e.gif


Poważnie, dziewczyno, DOPIERO? Czego potrzebowałaś? Napisu na drzwiach „Tu byliśmy. – Ci Źli” wykonanego krwią twojej matki? Rozumiem budowanie napięcia, ale Clary ani na moment nie dostaje czegokolwiek, co mogłoby ją uspokoić. Wręcz przeciwnie, napłynęła do niej nowa niepokojąca informacja: w domu panował taki hałas, że słyszała go doskonale sąsiadka z parteru. Doprawdy, „przeczucie”? Jestem w szoku, że dożyłaś niemal szesnastu lat, bo twoje zdolności oceny sytuacji i jakikolwiek instynkt przetrwania prawdopodobnie kazałyby ci pójść z pierwszym nieznajomym, który zagadnąłby cię na placu zabaw w przedszkolu, proponując pokazanie szczeniaczków w swojej piwnicy.


Były lekko uchylone, na podest wylewał się snop światła. Z narastającym strachem Clary otworzyła je szerzej.


Z rozdziału drugiego wiemy, że klatka schodowa w kamienicy Clary skonstruowana jest tak, że (spiralne) schody widać z podestu. Mieszkanie Jocelyn znajduje się na pierwszym piętrze. Mogę się mylić, ale skoro schody widać z podestu, również część piętra widać po wejściu na klatkę. Zwłaszcza gdy pierwotnie budynek był czyjąś rezydencją, nie kamienicą zamieszkałą przez dwie (lub więcej) rodzin(y). W takim razie, skoro w holu panowały ciemności porównywalne z tymi wewnątrz piramidy, Clary od razu powinna dostrzec poblask, jaki rzuca na ścianę światło sączące się zza niezamkniętych drzwi. Nie zaniepokoiło jej to ani trochę? Czy może rzeczywiście ma inteligencję godną pierwotniaka i dostrzega jedynie elementy, na które zwróci się jej uwagę artystki"?


W środku jarzyły się wszystkie lampy. Blask aż zakłuł ją w oczy.


Nie jestem wrażliwą i spostrzegawczą artystką, ale widząc okna mojego mieszkania, potrafię odróżnić, czy pali się światło w jednym czy dwóch pomieszczeniach. Co więcej – istnieje pewna dostrzegalna różnica między zapaleniem np. samej górnej lampy, a górnej lampy i lampki stojącej na stoliku przy oknie. Clary, jak mniemam, ma więcej pokojów w domu niż ja i naprawdę nie zauważyła w żaden sposób, patrząc na okna, że jest tam wręcz podejrzanie jasno? Trudno mi taki brak wątpliwości zrzucić na jej ulgę związaną z przeświadczeniem o bezpieczeństwie matki, bo zapalone światło NAPRAWDĘ nie stanowi żadnego gwarantu takowego. Wręcz przeciwnie – w sytuacji, gdy rozmowa zakończyła się w taki sposób, a do domu nie można było się dodzwonić, panna Fray TYM BARDZIEJ powinna mieć w głowie ostrzegawczą lampkę, że coś tu nie do końca gra.


W salonie oba okna były otwarte, lekkie białe zasłony powiewały w przeciągu jak niespokojne duchy. Dopiero kiedy wiatr ustał i firanki znieruchomiały, Clary zobaczyła, że poduszki z kanapy są porozrzucane po całym pokoju. Niektóre były rozerwane, ze środka wylewały się ich bawełniane wnętrzności. Półki przewrócono, książki walały się po całej podłodze. Ławeczka od fortepianu leżała na boku a wokół niej rozsypane nuty Jocelyn.


I Clary cały ten chaos i ewidentne pobojowisko zobaczyła dopiero, kiedy firanki przestało rozwiewać? Autorka robi idiotkę z bohaterki, czy jednak z nas?


Clary, co zrozumiałe, biega po domu, nawołując matkę i odkrywając chaos w kolejnych pokojach. Nietknięta okazuje się jedynie sypialnia. Rzecz jasna, samej Jocelyn ani śladu.


Odpowiedziała jej cisza. Nie, nie cisza. Z głębi mieszkania dobiegł dźwięk, od którego Clary zjeżyły się włoski na karku. Coś zostało przewrócone, ciężki przedmiot uderzył o podłogę głuchym łoskotem. Następnie rozległ się odgłos ciągnięcia... Zbliżał się do sypialni. Z żołądkiem ściśniętym ze strachu odwróciła się powoli.


Czy ktokolwiek jest mi w stanie powiedzieć, dlaczego, słysząc takie dźwięki, ona nie próbuje uciec oknem? To ewidentnie nie są odgłosy spowodowane przez Jocelyn. Rozumiem, że kogoś może wryć ze strachu, ale Clary w tym momencie nie zobaczyła NIC przerażającego, a jedynie słyszy coś, co na 99% zechce ją skrzywdzić. Myśl o ucieczce powinna być czymś wręcz automatycznym!


Gdy zobaczyła, że w drzwiach nikogo nie ma poczuła ulgę. Potem spojrzała w dół.


Nie, sorry, Cassie, to się kupy nie trzyma. Clary jest niska, o czym nam z lubością przypominasz. Sama nie mogę się poszczycić jakimś wybitnym wzrostem (choć, szczerze mówiąc, wątpię, aby wzrost miał większe znaczenie w tej sytuacji), więc będę dobrym punktem odniesienia. Specjalnie stawałam plecami do drzwi, a później się odwracałam – przyjmując przy tym różne tempo i odległości od wejścia. Mam więc niezbity dowód, że powyższy akapit nie ma sensu. Stojąc tuż przy progu kątem oka i tak od razu widziałam całkiem nieźle podłogę. Im wolniej się obracałam, tym lepiej ogarniałam wzrokiem otoczenie, w tym również posadzkę. Sugeruję pani Clare akcję „przestańmy robić z bohaterki ślepą kretynkę”.


Clary (oczywiście) po spojrzeniu w dół dostrzega jakieś pokraczne monstrum, przypominające skrzyżowanie aligatora ze stonogą (nie, nie żartuję sobie – tak opisano to w książce). Brzmi to raczej głupio niż strasznie, ale okej, niech autorce będzie.


Zachwiała się do tyłu, potknęła i upadła w chwili gdy potwór zaatakował. Przetoczyła się na bok i napastnik chybił o cal.


Z kontekstu drugiego zdania wynika, że Clary zachwiała się nie z powodu ataku (ten nastąpił akurat, gdy upadła), a na sam widok potwora, dzięki czemu uniknęła jego skoku na swoją biczowatą osobę. Albo ja tak to rozumiem. Będę szczera – za Chiny Ludowe nie potrafię tego rozrysować, podobnie jak potykania po chwianiu. Poślizgnięcie? Okej. Uginające się nogi? Też przyjmuję. Ale POTKNIĘCIE? Naprawdę, nie umiem odmalować w wyobraźni powyższej sceny. W każdym razie morał widzę jeden: bohaterki są niezdarne, kiedy muszą być urocze i kiedy ma im to ratować życie. Jak wygodnie.


Clary zaczyna uciekać przed potworem. Stwór ją goni, w dodatku okazuje się znać język angielski na poziomie Kalego z „W pustyni i w puszczy”, więc bez zadyszki toczy dialog sam ze sobą, jak fajnie będzie zjeść Clary i że Valentine nie powinien mieć nic przeciwko, bo nie wspominał o dziewczynie. Następuje scena szamotaniny z potworem, która nie jest opisana ani tragicznie, ani dobrze. Po prostu sobie jest i ciężko mi powiedzieć o niej coś więcej. Ostatecznie Clary wciska potworkowi do gardła wibrujący, rozgrzany sensor, zostaje ugryziona i chwilę po podjęciu ucieczki mdleje.


Clary budzi się na trawniku przed domem cała obolała, obok niej siedzi Jace, rwąc… Zaraz, zaraz.


Srebrne bransolety na jego nadgarstkach rzucały iskry, kiedy rwał na paski kawałek płótna.


Tymczasem kilka akapitów wcześniej, podczas opisywania panującego w domu chaosu:


Najbardziej zniszczone były obrazy. Każdy został wycięty z ramy i porwany na strzępy. Sprawca musiał to zrobić nożem; płótna nie da się podrzeć gołymi rękami.


Najwidoczniej dla zajebistości Jace’a nie ma rzeczy niemożliwych.


Jace, jak zwykle zresztą, wykazuje się niezwykłą empatią:


- Ten stwór, potwór ... mówił. - Clary zadrżała.
- Już raz słyszałaś mówiącego demona.


Troska i delikatność tego faceta po prostu mnie urzeka za każdym razem. Clary zdecydowanie nie jest najsympatyczniejszą bohaterką, ale właśnie przeżyła szok. W dodatku potwór usiłował ją zabić (do czego by zapewne nie doszło, gdyby poszukała automatu telefonicznego i zadzwoniła z niego na policję). Jest tysiąc innych, bardziej na miejscu odpowiedzi niż pobłażliwe „pfff, przecież już raz widziałaś demona, co gada”, zwłaszcza gdy Jace doskonale wie, że pan Ośmiorniczka w niczym nie przypominał Pożeracza.


- Tamten demon w Pandemonium... wyglądał jak człowiek.


Będę się o to pytać do znudzenia, ale właściwie SKĄD ona wie, że to był demon? Właśnie zobaczyła demona, który w niczym nie przypominał tamtego z Pandemonium. Najbardziej oczywisty dowód, tj. przemyślenia naszego kolegi o niebieskich włosach nadal pozostają POZA zasięgiem Clary. Poza tym praktycznie wszystko, co widziała i słyszała w jego wykonaniu, nie jest ani trochę dziwniejsze od wyczynów Jace’a i spółki. Po spotkaniu z czymś diametralnie różnym, co również jest określane jako demon, żądałabym wyjaśnień, dlaczego, na litość grzyba, to wyglądało inaczej i czy na pewno nie jestem okłamywana, zamiast przyjmować za dobrą monetę słowa faceta, który nawet przez nanosekundę nie był wiarygodny. Ale nie mi pisany jest Jace jako tru loff, ja mogę go podejrzewać.


- Przyjechała policja. - jej głos brzmiał jak skrzeczenie żaby. - Powinniśmy...
- Nic nie mogą zrobić. Ktoś pewnie usłyszał jak krzyczysz, i zadzwonił na komisariat. Dziesięć do jednego, że to nie są prawdziwi policjanci. Demony mają swoje sposoby na zacieranie śladów.


…Jace? Tak mi teraz przyszło do głowy, że… może… ale tylko może, wiesz, to taka nieśmiała teoria… TRZEBA JEJ BYŁO TO POWIEDZIEĆ, GDY CHCIAŁA WEZWAĆ POLICJĘ, SKORO JUŻ KUPUJE WSZYSTKO, CO WYJDZIE Z TWOICH UST, ZAMIAST PIEPRZYĆ JEJ O SENSORACH?! Serio, załóżmy, że Clary miałaby te ćwierć inteligencji i podczas swojej gonitwy do domu zahaczyła o budkę telefoniczną. Prawdopodobnie byłaby w tym momencie martwa, skoro demony potrafią przechwytywać rozmowy policji!
+ JAK głośno krzyczała Clary, że ktoś z sąsiedniego budynku wezwał policję? Jeśli zrobiła to Dorothea, jest, nie przymierzając, idiotką. Ale niskie IQ najwidoczniej charakteryzuje większość bohaterów tej serii.


- W twoich żyłach krąży trucizna Pożeracza, jeśli nie pójdziesz ze mną, za godzinę będziesz martwa. - Wstał z ziemi i wyciągnął do niej rękę. - Chodźmy.


Ten facet to jakieś dopełnienie i zarazem antyteza Edłorda Ce. Clary jest wyraźnie słaba, nawet po tym, jak amatorsko opatrzył jej ranę, dziewczynie ciągle kręci się w głowie i najwyraźniej będzie słabła nadal, póki nie dostanie antidotum. W tym momencie wzięcie jej na ręce, aby nie wlec się w tempie rannej, byłoby naprawdę pożądane. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy zza krzaka mogą wyskoczyć obecne na miejscu demony.


Jace chwycił Clary za nadgarstek i odwrócił jej rękę tak, że na białą wewnętrzną część przedramienia padł blask księżyca. Na jasnej skórze wyraźnie rysowała się siateczka niebieskich żył, niosących zatrutą krew do serca, do mózgu. W palcach Jace'a pojawiło się coś srebrnego i ostrego. Pod Clary ugięły się kolana. Próbowała zabrać rękę, ale trzymał ją mocno. Poczuła piekący dotyk na skórze, a kiedy ją puścił ujrzała atramentowy, czarny symbol tuż pod zagłębieniem nadgarstka, taki sam jak te, które pokrywały jego ciało. Wzór był utworzony z nakładających się na siebie kręgów.
- Co to ma być?
- To cię na chwilę ukryje(…)


Zadawanie pytań mija się tu chyba z celem, ale, skoro Jace widział przyjazd policji-która-zapewne-nie-jest-policją, dlaczego nie nałożył runy, gdy Clary była nieprzytomna? To powinna być jego pierwsza myśl, skoro zajmuje to dosłownie ułamek sekundy, a z pewnością dzięki temu z góry miałby pewność, że unikną ryzyka osób trzecich, które dostrzegą pannę Fray podczas pobieżnego opatrywania jej ran.
+ Also, Cassie, przestań wciskać nam kit z atramentem. Już w rozdziale trzecim Jace powiedział wprost o wypalaniu run na skórze, a stela NIE JEST maszynką do tatuażu. Nie zaspoileruję, gdy powiem, że regularnie będzie się nam mówiło o pieczeniu podczas używania steli, ba! Gdzieś pojawia się ponownie określenie, że runy są WYPALANE. Nie jestem specjalistką, ale chyba albo coś wypalamy, albo malujemy atramentem.
+ Mam z tym fragmentem jeszcze jeden problem… ale o tym za tydzień.


(…)powiedział Jace i wsunął za pasek przedmiot, który Clary z początku wzięła za nóż. Była to długa, fosforyzująca rurka grubości palca wskazującego, zwężająca się ku czubkowi.


Ponoć stela to jedna z niewielu rzeczy, które wyszły w ekranizacji. Rzućmy okiem:


latest


Na mój gust, bardziej przypomina to skalpel niż nóż, niemniej Clary ma prawo do pomyłki: jest dosłownie krok od śmierci – obolała, w jej żyłach krąży jad, kręci się jej w głowie. Aczkolwiek, gdyby nieznany mi facet zbliżył coś podobnego do mojej ręki, protestowałabym nieco bardziej. Clary naprawdę nie ma ŻADNEGO powodu, aby ufać w tej sytuacji Jace’owi. Jest on niemal równie niepokojący, co atakujące ją dotychczas demony.


- Jace - wyszeptała i osunęła się na niego. Złapał ją z taką łatwością, jakby codziennie ratował mdlejące dziewczyny. Może i tak było.


Tak, wiemy, Jace jest zajebisty. Aczkolwiek, przy jego ogładzie podejrzewam, że jedyne mdlejące niewiasty, jakie trafiają w jego ramiona, sam musiałby wcześniej pozbawić przytomności chloroformem.


Wziął ją na ręce i powiedział jej coś do ucha, co brzmiało jak „przymierze”.


Albowiem jest kretynem i uwierzył na słowo dziewczynie będącej trzy ćwierci do śmierci, że da sobie radę na nogach. Jak jednak rozumiem, uniknęlibyśmy wtedy szalenie romantycznego omdlenia.


Rozdział kończy się dramatycznym:


A potem wszystko ogarnęła ciemność i nawet ramiona Jace'a nie mogły uchronić jej przed upadkiem.


Mojego czoła również nie uchroniły przed upadkiem i zetknięciem z blatem biurka.


Poprzednio narzekałam na krótki rozdział? Cóż, najwidoczniej Cassie Clare lubi mnie zaskakiwać, ponieważ obecny liczy sobie w wersji elektronicznej NIEPEŁNE pięć stron. Nie rozumiem, co przeszkodziło autorce zrobić z tych dwóch rozdziałów jeden. W trzecim nie otrzymaliśmy żadnego natłoku informacji, po którym potrzebowalibyśmy wytchnienia. Zapewne więc chodziło o ten cliffhanger, gdy Clary wbiega w mrok, aby wrócić do domu. Wow. To dopiero stopniowanie napięcia. Pani Clare najwidoczniej zapomniała, że nie publikuje już online rozdział po rozdziale.


To już wszystko na dziś. Za tydzień zwiedzimy Hogwart Instytut, posłuchamy trochę ekspozycji oraz zobaczymy, dlaczego Jace nigdy nie powinien zostać tru loffem.
Do zobaczenia!

50 komentarzy:

  1. Coś mi się mętnie kojarzy, że w ekranizacji Clary robiła za MacGyvera i próbowała wysadzić potworę w powietrze?

    Autorko, jeśli filmowa wersja twojej postaci jest ciekawsza niż postać właściwa, to chyba czas przemyśleć sposób jej kreowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, było coś takiego, bo (o ile pamiętam) tłukła się z demonem w kuchni.

      Właściwie wszystko, co związane z "Darami Anioła" jest ciekawsze od samych książek, więc niejedno miałaby pani Clare do przemyślenia...

      Usuń
  2. Propos światła: to jest Nowy York. Pomijając kwestie klimatu, który jest odrobinkę cieplejszy niż nasz, a co za tym idzie - później zachodzi słońce, to jest to rzęsiście oświetlone miasto. Tym bardziej półmrok powinien panować, skoro w moim mieście, gdzie światła na ulicy to rzadkość w domu widzę wszystko, gdy jest zapalona choć jedna latarnia.
    Lenistwo autorki w przerwaniu narracji, gdy ugryzł ją pożeracz mnie boli. Co do zachowania Jace'a i tego, że nie wziął na ręce Clary - owszem, głupie, ale przykładowo typowy polscy ratownicy też nie noszą na noszach. Dokładnie w piątek byłam świadkiem, jak w barze dziewczyna dostała ataku padaczki i zaczęła się dusić. Gdy przyjechała karetka kazali jej wstać. Cóż... Nie zmienia to jednak faktu, że Jace to buc. Ale jednak, by sweetteen mogły być usatysfakcjonowane jednak ją wziął XD.
    Ogólnie ta scena w filmie miała choć odrobinę akcji. kapkę. Tutaj można zasnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ciemność jest mroczna, a to miał być mroczny rozdział, ot co. :v Zresztą, czy to naprawdę jest największy fail w rozdziale, w którym firanki nagle zasłaniają cały salon? XD Aczkolwiek dziękuję bardzo za wypunktowanie tej głupoty!
      Lenistwo autorki wyłazi raz za razem. No cóż, ale Jace nie jest polskim ratownikiem tylko tru loffem, powinien być bardziej lotny i mieć więcej taktu. Ale co ja mówię, skoro nie wzięcie Clary na ręce to naprawdę najmniejszy jego fail, z którym zmierzę się za tydzień. xD
      Film ma dynamikę. Jakąkolwiek, ale ma. Tutaj wszystko jest tragicznie statyczne, choćby scena w Pandemonium z pierwszego rozdziału - wliczając w to stojących jak słupy soli Lightwoodów.
      @down - oczywiście, że wypunktuję. Zwłaszcza że Jocelyn się nie kamuflowała prawie w ogóle: nie zmieniła nawet IMION (Luke przynajmniej posługuje się podobnym, ale NIE TYM SAMYM), jej nazwisko brzmi jak skrót od prawdziwego, nie zmieniła w ogóle wyglądu... No i książka na szafce. Ojciec Jocelyn to niewątpliwie Stirlitz. A Valentine po prostu, w pogardzie dla mugo... Przyziemnych nie skorzystał z książki telefonicznej. XD

      Usuń
    2. Nie jestem ekspertką, ale na moje oko w NY powinno szybciej zachodzić słońce. Bo tak: na północnej strefie podbiegunowej będzie praktycznie noc polarna, na równiku słońce zawsze zachodzi o tej samej porze, mniej więcej koło osiemnastej. Nowy Jork to bodaj 40 N około. Zresztą, z własnego doświadczenia- mieszkam w Wielkopolsce, latem zawsze jeżdżę nad Bałtyk i ten zachód słońca IMHO jest o jakieś kilkanaście minut później.

      Usuń
    3. DZIEŃ POLARNY, nie noc, co za wtopa :(

      Usuń
    4. Ja posiłkuję się tym, że w poprzednim rozdziale chwilę po dwudziestej Jace stwierdził, że "ściemnia się", Clary pokonała biegiem niewielką odległość między Java Jones i swoim domem, a w lecie zwykle wolniej zapada zmrok. No i właśnie, jak zauważono wyżej - ulica na pewno była oświetlona, nie mogły panować takie egipskie ciemności.

      Usuń
    5. Akcja Miasta Kości dzieje się w sierpniu 2007?

      Usuń
    6. Godziny wschodu i zachodu słońca w Nowym Jorku w sierpniu 2007 roku: https://www.timeanddate.com/sun/usa/new-york?month=8&year=2007
      Jeśli weźmiemy pod uwagę pierwszy sierpnia (najdłuższy z dni tego miesiąca), to:
      a) Civil twilight: 20:08 https://www.timeanddate.com/astronomy/civil-twilight.html
      b) Nautical twilight: 20:43 https://www.timeanddate.com/astronomy/nautical-twilight.html
      c) Atronomical twilight: 21:21 https://www.timeanddate.com/astronomy/astronomical-twilight.html
      d) Night: 22:03.
      Odpowiednio dla 15.08 (20:00, 20:24, 21:01, 21:39) i 31.08 (19:35, 19:59, 20:34, 21:09).

      Usuń
    7. No cóż, Clary najprawdopodobniej dotarła do domu gdzieś pomiędzy b) i c) + oświetlenie uliczne, a więc nie ma bata, żeby panowały egipskie ciemności.

      Usuń
    8. To wszystko zależy od siły ulicznego oświetlenia, drzew, które je mogą przysłaniać, zachmurzenia, więc tak, w korytarzu (bez okien, z brudnym jak nieszczęście świetlikiem) mogło być ciemno jak w odwłoku.

      Usuń
    9. O zachmurzeniu się mogę akurat wypowiedzieć - od rozdziału drugiego przypomina się, że pogoda jest super, więc jego wpływ jest tu nikły akurat. O drzewach dookoła nic nie wiem, wiem na pewno, że w ogrodzie rosną krzewy, ale jak z drzewami - zielonego pojęcia nie mam. O oświetleniu ulicznym nic nie wiadomo, by było słabe, więc przyjmuję, że poniżej normy nie było. I okej, ujmę to inaczej: mogło, ale skoro w korytarzu nie ma okien i świetlik ubabrany to nie powinno być chyba aż takiej różnicy pomiędzy tym, jak wracała i tym gdy wychodziła po południu, skoro świetlik to JEDYNE źródło światła, bo nikt nie wkręcił żarówki?

      Usuń
    10. No wiesz, brudny nie znaczy pomalowany czarną farbą. W dzień trochę swiatła mogło przez niego wpadać, wieczorem nie, stąd ciemności na korytarzu.

      Usuń
    11. Okej, przyjmuję. Ale w takim razie czy nie powinno się od razu w takich egipskich ciemnościach rzucić w oczy sączące zza niedomkniętych drzwi światło, skoro w rozdziale drugim wynikało, że spod drzwi Dorothei widać wejście do mieszkania Frayów?

      Usuń
    12. To zależy od kąta, pod jakim widać te drzwi. Plus patrzymy z parteru na piętro, też nie widzimy wszystkiego tak, jak stojąc na tym samym poziomie co mieszkanie Clary. Musiałabym zobaczyć tę klatkę schodową, żeby określić, jak mogło padać zza drzwi światło i czy faktycznie widać by je było spod drzwi mieszkania sąsiadki. ;)

      Usuń
    13. Zgodnie z opisem kamienicy Clary udało mi się stworzyć jedynie taki rysunek poglądowy:
      http://i.imgur.com/J5Fuagk.png

      Usuń
  3. Aa i zapomniałam odnieść się, co do konspiry Jocelyn - mam nadzieję, że jej głupotę wypunktujesz odpowiednio. Bawi mnie ten imperatyw narracyjny - Luke znalazł ją dobre 8 lat temu. Valentine? On musiał dokładnie przed 16, by tradycji stało się zadość i na 16 okazać się speszjal

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity suspens, zaskakująca akcja, emocjonująca walka głównej bohaterki, brawurowa (w domyśle, bo offscreenowa) interwencja głównego tru loffa - nic dziwnego, że rozdział taki krótki! Tyle emocji, widownia rwie fotele, wystarczy jak na jeden raz.
    -.-

    Serio, nawet nie pamiętałam, że Clary to taka totalna rozwielitka. IQ ziemniaka mnie nawet nie zaskakuje, ale tak poważne problemy z percepcją najbliższego otoczenia chyba już ją kwalifikują do specjalistycznej pomocy.

    Nie pamiętam, jaki był haczyk z madame Dorotheią, bo kojarzy mi się, że coś tu jest z nią nie tak, ale póki co wychodzi z niej niezła sucz, żeby nie zareagować na niedwuznaczne hałasy dobiegające z mieszkania sąsiadki, o której wie wystarczająco dużo, żeby dało jej to do myślenia.

    Mam też jedno pytanie, możliwe, że odpowiedzią jest Twoja zapowiedź, że zajmiesz się tym w przyszłym tygodniu, ale chciałam się upewnić: SPOILER ALERT czy to nie jest przypadkiem tak, że runy są niebezpieczne dla Przyziemnych? A Jace przecież chyba dalej uważa Clary za zwykłą osobę, więc co on na brodę Merlina wyczynia?! Chyba że źle pamiętam, to, przynajmniej w tej kwestii, mogę zwrócić mu honor. SPOILER END

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, myślę, że dokładnie to miała na myśli Clare. Jakby w rozdziale zdarzyło się coś więcej, serca by nam po prostu wysiadły od nadmiaru emocji.

      Nawet nie wiem, czy jest jakieś specjalistyczne określenie schorzenia, na które Clary cierpi, ale to po prostu fizycznie niemożliwe, żeby ktoś, kto ponoć ma artystyczną wrażliwość, spostrzegawczość i to szczególne oko, NICZEGO nie zauważał.

      No cóż, w kontekście tego, kim (jeszcze w tym rozdziale) jest Dorothea - wychodzi z niej nawet gorsza sucz. Owszem, powinna imo nadal uciekać, ale powinna też spróbować chociaż wezwać pomoc i nie mówię tu o policji.

      SPOILER ALERT: Dokładnie. Pamiętasz doskonale. Za tydzień się nieco rozpiszę na ten temat, zwłaszcza że jego poczuwanie się do całej sytuacji jest... Specyficzne. SPOILER END

      Usuń
  5. Już wolę Edka od Jace'a. Przynajmniej czasem skomplementował swą truloff i mu na niej zależało. Co prawda trochę za bardzo, i wyszło trochę(bardzo) creepy, ale lepszy on niż Jace cały czas obrażający Clary. Nie lubię jej, ale on jest jeszcze gorszy. No ale nikt jej nie każe za nim łazić.

    Nie mogę doczekać się zwiedzania Hogwartu! Tfu, Instytutu. Czy to oznacza spotkanie z Isabelle i Alekiem i Dumble... Hodgem? Nie wiem czy się cieszyć, czy nie. Z jednej strony Alek i jego stosunek do Clary, a z drugiej ciągły slut shaming Isabelle, którą autorka dopiero w drugim tomie obdarzyła odrobiną sympatii. A polubiła w 3/4.

    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Edek narażał Bellę na urazy fizyczne jakiś raz na tom, o ile pamiętam. Jace się dopiero rozkręca i jego wieczna bucera to dopiero początek. Biorąc pod uwagę innych facetów z tej serii - czy do bycia porządnym trzeba być innej orientacji niż hetero czy jak? Nawet Simona potem zepsuto!

      Tak, dokładnie to oznacza. A przy tym trochę ekspozycji i opowieści przy ognisku... W bibliotece znaczy o Vol... Valentinie w sensie. Och, slut shaming Isabelle jest równie irytujący co charakter, który się jej tu przypisuje. W piątym rozdziale doskonale widać, że się wychowała z Jace'em. W sumie Isabelle jest z początku tak papierową Scary Sue, że nie sposób nie jęknąć, widząc, jak pojawia się na scenie.

      Usuń
    2. Dopiero potem *puff!* Izzy jest przyjaciółką Clary, jest przedstawiana jako super i w ogóle. Tak dziwnie. Wystarczy przeczytać jakąkolwiek o niej wzmiankę z tomu 1 i porównać z późniejszymi.

      Nie no, są jeszcze fajni męscy bohaterowie. Saphael nie jest kanonem, więc Raph i Simon, zanim go ktoś podmienił są ok. Znaczy, Raph za nielubienie Clary. W sumie taki Alec wychodzi pozytywnie, bo nie lubi hirołiny.

      Małe a głupie

      Usuń
    3. Oczywiście, że są, ale właśnie - Simon zostaje potem zepsuty, a Raphael... Cóż, też mógł skończyć lepiej. Alec wychodzi pozytywnie, bo nie lubi Clary, ale traktuje ją z większym szacunkiem niż Jace. :v

      Usuń
    4. Każdy traktuje ją lepiej niż Jace. Nawet Sebastian. Serio.


      Małe a głupie

      Usuń
    5. Nie mogę zaprzeczyć.

      Usuń
  6. Zaraz, to już koniec? O.o Okej, sama wolę, kiedy jest więcej krótkich rozdziałów niż mniej a dłuższych, ale no bez przesady! Nie dość, że jeszcze krótszy rozdział, to jeszcze bardziej nijaki ;p Szacun, że chciało Ci się toto rozgrzebywać, ja o ile pamiętam czytałam ten fragment z wyłączonym mózgiem i starając się nie zasnąć.
    Swoją szosą jeśli rozdział składający się z pobytu gieroiny w barze czy gdzie tam i pogawędki z Tró Loffem sprawia wrażenie bardziej dynamicznego niż taki, w którym dostajemy walkę z potworą... Clare, chyba masz kolejną rzecz do przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze powiedziawszy, zwykle najpierw przynajmniej pobieżnie przeglądam rozdział i zrobiwszy tak przy powyższym moją pierwszą myślą było "...analiza będzie miała ze trzy strony", bo tu się praktycznie NIC nie dzieje, ledwo pamiętałam tę scenę z książki, będąc szczerą.
      Obawiam się, że jakakolwiek dynamika pojawia się w tekście tylko, jeśli pojawia się w nim też Tró Loff... Innego wyjaśnienia chyba nie ma.

      Usuń
  7. Troche off-topic: obejrzalam wczoraj film. Wiedzcie, ze cos sie dzieje, kiedy na filmie akcji obczajacie wystroj wnetrza i kontemplujecie meble XD Smiechlam tez w zupelnie niezaplanowanych przez rezysera momentach...
    Still, bardziej to strawne niz te wypociny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, film jest świetną ekranizacją książki pod tym względem, że też jest nudny, nijaki i nikogo nie da się lubić, a dramatyzm wypada komicznie. xD

      Usuń
  8. A co sadzisz o diabelskich maszybach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DM pod wieloma względami jest przepisaniem fabuły pierwszych trzech części DA, ustawiając wszystko w innych dekoracjach i kładąc większy nacisk na wampiry. Nie jestem historykiem, ale realia wiktoriańskie odwzorowano tragicznie, z kolei Tessa Gray łamie chyba KAŻDĄ zasadę świata, jaką ustanowiła sama Clare, przez co nie jest speshful, a tragiczną Mary Sue. Już szczególnie ubawiło mnie twierdzenie, że SPOILER ALERT Tessa nie jest czarownikiem, tylko "czymś", choć spełnia wszystkie normy tego, czym powinien być czarownik. Ale ponieważ to wspaniała główna bohaterka to nie tylko jest taka speszjal, ale też może mieć dzieci, choć w kanonie jak byk stoi, że nie powinna. Jej plot armor jest tłumaczony jeszcze bardziej idiotycznie niż ten Clary. SPOILER END Tamtejszy odpowiednik Izzy jest z kolei jeszcze bardziej Scary Sue niż panna Lightwood w swojej szczytowej formie. DM jest po prostu kiepską kalką z mnóstwem niekonsekwencji i dorzuconymi jeszcze głupszymi wątkami.

      Usuń
  9. jaki rzuca na ścianę światło sączące się z niezamkniętych drzwi.
    Zza drzwi, nie z drzwi. No, chyba że te drzwi płonęły albo fosforyzowały. ;)

    ale widząc okna mojego mieszkania potrafię odróżnić
    Przecinek przed potrafię.

    dlaczego, słysząc takie dźwięki, ona nie próbuje uciec oknem?
    Z pierwszego piętra? To ona potrafi latać?

    Myśl o ucieczce powinna być czymś wręcz automatycznym!
    Nie każdy reaguje tak samo. ;)

    Będę szczera – za Chiny Ludowe nie potrafię tego rozrysować, podobnie jak potykania po chwianiu. Poślizgnięcie? Okej. Uginające się nogi? Też przyjmuję. Ale POTKNIĘCIE?
    Przecież mnóstwo rzeczy pozrzucano na podłogę/poprzewracano, jaki problem się o coś potknąć?

    Naprawdę, nie umiem odmalować w wyobraźni powyższej sceny.
    Ale co w tym dziwnego? Zachwiała się (w szoku na widok stwora) do tyłu, więc, żeby złapać równowagę, przesunęła stopę (również do tyłu) i potknęła się (przecież mieszkanie było nieźle zdemolowane, sporo rzeczy leżało na podłodze, plus: potknąć się możesz nie tylko do przodu), wyrżnęła najpewniej na odwłok, a potem przetoczyła na bok, żeby uniknąć ciosu od stwora. Nie widzę w tym nic niezwykłego i trudnego do wyobrażenia.

    W każdym razie, morał widzę jeden
    Bez przecinka.

    Najwidoczniej dla zajebistości Jace’a nie ma rzeczy niemożliwych.
    Ale wiesz, że płótno to nie tylko namalowany już obraz? Może chodziło o czyste, zagruntowane płótno albo o zwykłą tkaninę (do szycia)?

    Będę się o to pytać do znudzenia, ale właściwie SKĄD ona wie, że to był demon?
    Bo ludzie (tj. ludzkie ciała) po zasztyletowaniu nie znikają? ;D

    Tak mi teraz przyszło do głowy, że… Może… Ale tylko może, wiesz, to taka nieśmiała teoria…
    Może i ale powinny być małą literą, bo kontynuujesz zdanie.

    JAK głośno krzyczała Clary, że ktoś z sąsiedniego budynku wezwał policję?
    A co w tym dziwnego? Przecież jest lato, ludzie mają otwarte okna, poza tym wieczorem jest mniej hałasu z otoczenia, więc dźwięk się bardziej niesie, budynki stoją dośc blisko siebie, na bank jej wrzask ktoś usłyszał.

    Also, Cassie, przestań wciskać nam kit z atramentem. Już w rozdziale trzecim Jace powiedział wprost o wypalaniu run na skórze, a stela NIE JEST maszynką do tatuażu.
    A może to jakieś nieudolne tłumacznie koloru tych run?
    Pogooglałam. Przecież te runy wyglądają jak tatuaże, prawda? Więc proces wypalania run (magicznego przecież), zwany również rysowaniem run, zostawia czarne czy tam granatowe znaki, stąd ich atramentowość (nie w sensie, że zostały zrobione atramentem, tylko mają taki/bardzo podobny kolor).

    sam musiałby wcześniej pozbawić przytomności chloroformem.
    Ale wiesz, że chloroform nie działa tak błyskawicznie jak w filmach i żeby pozbawić nim przytomności, trzeba się trochę naczekać? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za poprawki dziękuję. ^^

      @pierwsze piętro - nie jest powiedziane, że tam nie ma chociażby rynny, czegokolwiek. Nie musi umieć latać.

      @ucieczka - prawda, ale w sytuacji, gdy jest sama w domu, z którego wcześniej zniknęła jej matka, również w towarzystwie podejrzanych odgłosów, raczej nie powinna stać spokojnie, a jakoś nie ma mowy, żeby zesztywniała ze strachu zanim zobaczyła potworka.

      @potknięcie - otóż nie, w sypialni wszystko było na swoim miejscu, to było jedyne nietknięte pomieszczenie. Zdawało mi się, że zaznaczyłam to w analizie, jeśli nie - mój błąd. (;

      @płótno - Jace nie miał skąd wziąć innego. Nie ma żadnej torby, nie przyjechał żadnym pojazdem, więc roboczo przyjmuję, że jedyne płótno, jakie miał pod ręką to to z mieszkania Jocelyn.

      @demon - a może to równie dobrze była wróżka? W końcu Clary nic nie wie o tym świecie, a widziała dwa zupełnie różne demony. xD

      @krzyki - prawda, tylko w takim razie dlaczego nikt nie wezwał policji, kiedy atakowano Jocelyn? Nie robiła ani trochę mniej hałasu.

      @runy - tak, wyglądają jak tatuaże. Niemniej już w pierwszym rozdziale demon mówi, że runy zostały NAMALOWANE atramentem, a demony doskonale wiedzą, jak wyglądają praktyki Nocnych Łowców.

      @chloroform - wiem, widziałam to zresztą na własne oczy, gdy kolega wylał na laborkach chloroform na rękaw i go wąchał, ciekaw, czy od razu zemdleje. xD Odwoływałam się raczej właśnie do typowego skojarzenia z filmów. xD

      Usuń
    2. @pierwsze piętro: Jeśli sypialnia nie była narożna, to rynny za oknem raczej nie było. I nie każdy dałby radę zwiać przez okno z pierwszgo piętra, tym bardziej Clary, która jest jak na razie kreowana na sierotę, która zabija się o własne nogi. ;)

      @ucieczka: Ludzie naprawdę różnie reagują, szczególnie jeśli dość wolną trybią.

      @potknięcie: To mógł być róg dywanu, noga od stolika/łóżka/naprawdę cokolwiek. Ba, jak się ma talent, można się potknąć na zupełnie płaskiej powierzchni, uwierz. Można nawet skręcić nogę w zawiązanych trampkach za kostkę na równiutkim asfalcie. ;D

      @płótno: Po co on w ogóle je darł? Jeśli na opatrunek, to logiczne, że nie było zamalowane. ;)

      @demon: Ano nie wie, ale skoro zniknął, więc nie był człowiekiem, a oni mówili, że to demon, logicznym jest, że Clary nie pomyślała, że to wcale nie demon, tylko wróżka/wampir/człowiek-kaktus. ;)

      @krzyki: A Jocelyn darła ryja? Nawet jeśli tak, to ten ktoś za pierwszym razem mógł machnąć reką, a zadzwonić dopiero, jak darcie się powtórzyło.

      @runy: Może to wina tłumaczenia/braku redakcji/korekty? Z jakiego wydawnictwa jest teen e-book, bo w cytatach widzę sporo błędów.

      Usuń
    3. @piętro - czy była narożna, czy nie: informacji brak, z kolei Clary jest opisywana jako łamaga, ale jakoś przebiegła kilka przecznic bez żadnego potknięcia czy nawet zadyszki.

      @ucieczka - wiem, że różnie reagują i różnie trybią, ale Clary (wbrew temu, co stoi nam w tekście bykiem) w teorii wcale nie trybi wolno, a jest błyskotliwa i spostrzegawcza. Także ten.

      @potknięcie - sama jestem łamagą, ale ok, przyjmuję do wiadomości.

      @płótno - szczerze powiedziawszy, patrząc na postępowanie Jace'a, nie używałabym słowa "logiczne" i spodziewam się po nim samych najgorszych rzeczy. Naprawdę, w obliczu tego, co zrobił w tym rozdziale, a zostanie omówione za tydzień, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby on NAPRAWDĘ użył zamalowanego płótna. xD

      @demon - ja bym była bardziej podejrzliwa wobec słów ludzi, których również nikt nie widzi i mają świecące miecze, ale przyjmuję, że Clary mogła to kupić. xD

      @krzyki - tak wynika, a przy tym narobiła gorszego łomotu niż Clary. Podejrzewam, że tu różnica wynika z imperatywu narracyjnego.

      @runy - bardzo możliwe, prawdę powiedziawszy. Szczerze powiedziawszy, nie mam zielonego pojęcia, mam go na komputerze parę lat i nawet nie wiem, od kogo. Wiem, sama je widzę, acz nie poprawiam, dzielę się tekstem źródłowym w formie, w jakiej go posiadam. Pamiętam, że kiedy czytałam papierową wersję (pierwsze polskie wydanie), tam również widziałam trochę kwiatków, więc bardzo możliwe, że mam po prostu wersję elektroniczną tego pierwszego wydania i re-edycje są już poprawniejsze, mają konsekwentną kwestię runów etc.

      Usuń
    4. @piętro i ucieczka: Ona w ogóle jest opisywana mocno niespójnie, ale to typowe dla merysujek.

      @potknięcie: Tak, to moje wybitne osiągnięcia, jednakowoż nie opisałabym się ogólnie jako łamagi. Ale to ja, nie jestem taka malutka, urocza i ruda, więc sama widzisz, nie dla psa kiełbasa. ;D

      @płótno: Może chce ją zahartować. ;>

      @demon: Ejno, ja bym ludziom ze świecącymi mieczami wierzyła, ale tylko wtedy, gdyby byli Dżedajami.

      @krzyki: Najmniejsze zaskoczenie świata.

      Usuń
  10. Dla ścisłości
    Opatrunek robi się z czegokolwiek by zatamować krwawienie
    Miliamin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten kom miał być wyżej ;-;

      Usuń
    2. No yup, tyle że Jace nie opatrywał Clary (o ile w ogóle to darcie było po to, żeby zrobić jakiś prowizoryczny opatrunek) w galerii, gdzie pod ręką miałby tylko obrazy, ale pod domem, w którym było dużo lepszych rzeczy, które można tak wykorzystać (skoro miał dostęp do płótna, to znaczy, że był w mieszkaniu). ;)

      Usuń
    3. Tak, darcie miało służyć założeniu Clary opatrunku. I Jace z pewnością był w mieszkaniu, skoro wyciągnął z niego Clary. Co więcej - znalazł ją w sypialni, w której bałaganu NIE BYŁO. Wystarczyłaby chwila, żeby znalazł coś odpowiedniejszego.

      Usuń
  11. Clary mnie coraz bardziej słabi, ale akurat to potknięcie sobie potrafię zobrazować, bo coś podobnego mi się przytrafiło. Tylko byłam na obcasach i przestraszył mnie bezpański kot, który chciał sobie zaanektować ganek. ;s

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Clary szpilek nie miała, zresztą mi naprawdę trudno wyobrazić sobie akurat potknięcie do tyłu, gdy nie chodzi o to, że się wlazło sobie nogą na nogę... (Been there, done that).

      Usuń
  12. Czytalas moze "Szeptem"? Co sadzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Szeptem" jest jedną z tych patologii, które mam na liście do przeczytania, ale nasłuchałam się takich opinii, że szykuję się na najgorsze...

      Usuń
    2. Najgorsze pomóż przez 10 i będzie to co zastaniesz w tej książce. Polecam dobry alkohol lub/i zioło i miękką poduszkę. :'D

      Usuń
    3. Nie brzmi to zbyt zachęcająco. Więc na pewno po to sięgnę, ech. XD

      Usuń
  13. calkowicie abstrahujac od tego koszmarku - wydajesz sie byc przesympatyczna osoba, twoje poczucie humoru az bije z kazdego zdania. spokojnie mozesz usunac 'amatorska' z tytulu bloga, jestes mega.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a z tym 'atramentowym' tatuazem czy innym bsem moze chodzic o kolor? zazwyczaj tak sie mowi na bardzo ciemny granatowy. tak tylko niewinnie pytam, nie chce mi sie sprawdzac nawet czy pasuje xd

      Usuń
    2. Rany, to chyba jedna z najmilszych rzeczy, jakie przeczytałam o sobie w Internetach! Dziękuję bardzo, po czymś takim człowiekowi aż chce się przedzierać przez to opko.
      (Żarcik, nadal łkam z każdą stroną, ale jakby trochę mniej).
      Co do atramentu - gdyby chodziło o kolor, absolutnie bym się nie czepiała, problem w tym, że demon w pierwszym rozdziale opisuje runy jako NAMALOWANE atramentem, doskonale wiedząc, jakie są praktyki Nocnych Łowców, gdzieś dalej ktoś z NŁ wspomina o MALOWANIU run, choć nakłada się je wyłącznie poprzez stelę. Jak pisałam gdzieś wyżej - możliwe, że mam po prostu ebook z pierwszym wydaniem książki i w kolejnych już takie kwiatki nie występują. (;

      Usuń