sobota, 11 lutego 2017

1. Pandemonium

Analiza miała ukazać się w poniedziałek, ale ponieważ wyrobiłam się wcześniej, postanowiłam wrzucić to dziś. Jednakowoż, docelowo analiz rozdziałów wypatrujcie w poniedziałek, ew. w niedzielę wieczorem. (;


Na początek dwie kwestie odnośnie ogółu:

UWAGA #1: Ponieważ zapewne wielokrotnie będę pani Clare wypominać jej brzydką skłonność do plagiatowania innych autorów, dokonałam nieco głębszego researchu odnośnie jej twórczości i chciałabym coś sprostować. Otóż w notce wstępnej napisałam, że „Draco Trilogy nie było pornoopkiem, a dramione (w dodatku z Harrym jako trzecim kołem u hulajnogi) – to prawda. Nie wiedziałam jednak wówczas, że Cassandra Clare ma na koncie jeszcze jeden, mniej znany fanfik do „Harry'ego Pottera. Mowa tu o„The Mortal Instruments (wow, brzmi dziwnie znajomo. Zupełnie jak nazwa serii „Dary Anioła" w oryginale), który jest – uwaga – opowiadaniem erotycznym o Ronie i Ginny. Wbrew pozorom, informacja na temat paringu docelowego ma znaczenie dla naszej analizy, o czym przekonamy się w swoim czasie. Chętnie zresztą pochylę się na chwilę nad tym utworem podczas analizy „Miasta Popiołów. Jak więc widać, moje nawiązania do serii J. K. Rowling będą jeszcze bardziej uzasadnione, niż sądziłam, mamy bowiem do czynienia z miksem dwóch fanfików do tegoż uniwersum, zmieszanych wybornie z plagiatem. Żeby było jasne: nie mam nic przeciwko czerpaniu ze swoich starych opowiadań, nawet fanfiction, o ile czerpie się coś DOBREGO, nie przepisuje tego słowo w słowo i czerpie się SWÓJ WKŁAD, nie elementy należące do uniwersum, w którym tworzymy fanfika.

UWAGA #2: Udało mi się znaleźć pierwszy polski opis deweloperski „Miasta Kości”. Jak zauważyła w komentarzu Popo, obecny opis książki sprawia wrażenie, jakby autorka chciała być bardzo cool i edgy. W takim razie rzućcie okiem na poprzedni:
Dziewczyna ze skłonnością do wpadania w tarapaty, wampir, który zmaga się ze swoją mroczną naturą, półanioł, pogromca demonów. Połączyła ich miłość i walka, dzieli ich wszystko. Razem wkraczają do Miasta Kości.
Podziwiajcie kunszt wydawcy razem ze mną, ponieważ opis nie tylko nie mówi kompletnie nic o fabule (Miasto Kości jest, w gruncie rzeczy, średnio istotnym elementem dla fabuły „Miasta Kości”), ale też… spoileruje kolejny tom. Oczywiście prędko rozgryziecie, kim okaże się nasz wampir, ale sama autorka nieudolnie trzymała to w tajemnicy (wspierając się foreshadowingiem subtelnym niczym rewolucja październikowa) aż do połowy „Miasta Popiołów”. Wygląda na to, że jedyny opis, który rzeczywiście choć trochę pomagał dziełu pani Clare, to puszczana w radiu reklama, która rzeczywiście brzmiała całkiem tajemniczo, o ile pamiętam.

EDIT: Po zdobyciu nieco lepszego jakościowo e-booka okazało się, że część pierwsza książki również wita nas stroną tytułową!

CZĘŚĆ PIERWSZA
ZEJŚCIE W MROK

 Efektownie, prawda? Niestety jestem już w połowie tej abominacji, toteż nie mam wątpliwości, że jedyny mrok, w jaki schodzę, to bezdenna otchłań rozpaczy pod tytułem „Ktoś to naprawdę wydał.

Obowiązkowo cytacik, tym razem z „Raju utraconego” Johna Miltona:

Nie zaśpiewałem o Chaosie ani
o wiekuistej Nocy; nauczyła
Muza niebiańska mnie, jak się zapuścić
W głąb i wspiąć w górę

Nie jestem specjalistką od interpretacji poezji, ale, jak widzę, mogłabym sobie uścisnąć ręce z Cassie, bo ona chyba również jest z tą dziedziną literatury trochę na bakier. Skąd ten wniosek? Może przemawia przeze mnie dziecięca naiwność, ale świadomy autor wybrałby raczej cytat, który choćby śladowo nawiązuje do tekstu, jaki poprzedza.

A teraz czas na właściwą analizę!

Jeśli tytuł rozdziału was zaintrygował, porzućcie swoje płonne nadzieje Pandemonium to nocny klub. Nasza przygoda rozpoczyna się z kolei od bramkarza, który nie chce kogoś do rzeczonego lokalu wpuścić. Wywołuje to następującą reakcję:


Mniej więcej pięćdziesiątka nastolatków stojących przed Pandemonium pochyliła się i
nadstawiła uszu. Na wejście do klubu, zwłaszcza w niedzielę, długo się czekało, a w kolejce
zwykle działo się niewiele. Bramkarze byli ostrzy i od razu wyłapywali każdego, kto
wyglądał tak, jakby miał spowodować kłopoty.


Pozwolę sobie pominąć wizję pięćdziesięciu osób, które synchronicznie pochylają się w stronę wejścia i powiem, co nie gra mi w tym fragmencie. Przyznam szczerze, że nie bywam w klubach, ale z tego, co się orientuję, muzyka gra tam na tyle głośno, że słychać to również przed budynkiem. W dodatku mówimy o nowojorskiej ulicy w niedzielny wieczór. Naprawdę, mogę się mylić, ale w takim wypadku, jeśli bramkarz nie krzyczał (w tekście pada słowo „rzucił”, więc raczej nie), mało prawdopodobne, aby w kolejce usłyszało go około pięćdziesięcioro ludzi.
+ Jak widzimy, najwidoczniej osoby sprawiające wrażenie, jakby mogły zagrażać innym, są odsiewane jeszcze podczas czekania na swoją kolej (przynajmniej dla mnie tak wynika z tego zdania). Niezbyt rozumiem, czemu ma to być nudniejsze od bramkarza odmawiającego komuś wstępu do klubu, ale nie to jest najciekawsze…


- Daj spokój, człowieku. - Chłopak podniósł nad głowę jakiś przedmiot. Było to coś w
rodzaju drewnianej pałki zaostrzonej na jednym końcu. - To część mojego kostiumu.


…no właśnie. Najwidoczniej ostrym bramkarzom umknął przedmiot przypominający kołek do mordowania wampirów. Zaraz pojawi się ewentualne wyjaśnienie tego zjawiska, ale dlaczego w takim razie nasz quasi-recydywista nie zastosował go na pilnującym drzwi ochroniarzu od razu?


Wykidajło uniósł brew.


Prawdę mówiąc, wklejam to dla urody zdania. Tłumacz miał chyba problem ze znalezieniem synonimu słowa „bramkarz”, bo więcej takiego języka raczej nie uświadczymy w książce.


Chłopak uśmiechnął się szeroko. Zdaniem Clary wyglądał całkiem normalnie jak na
bywalca Pandemonium. Włosy ufarbowane na odblaskowy niebieski kolor sterczały mu
wokół głowy jak macki wystraszonej ośmiornicy, ale nie miał żadnych wymyślnych tatuaży,
wielkich metalowych sztabek w uszach ani ćwieków w wargach.


Niestety, nigdy się nie dowiemy, jak ekscentrycznie potrafią wyglądać bywalcy Pandemonium – poza wiecznym przypominaniem nam o kolorowych włosach, dostaniemy zaledwie jeden, skromny i nie aż tak dziwaczny opis. Ku mojemu ubolewaniu, nie dowiemy się też, jak wygląda fryzura przypominająca „macki wystraszonej ośmiornicy”. Wiemy za to, że Clary najwidoczniej ma rentgena w oczach, skoro o chłopaku w kurtce i – wyjściowo przyjmuję, że długich – spodniach wie, że nie ma on żadnych tatuaży. Zresztą, jak wygląda ta kolejka? Z zacytowanego wcześniej fragmentu wynikało, że chłopak stał przodem do bramkarza, tymczasem Clary widzi brak kolczyków w jego ustach.
+ Tak. Nasza bohaterka nazywa się Clary. Pseudonim autorki to Cassandra Clare. Wcale nie brzmi podobnie, wcale. Co ciekawe, według wiki prowadzonej przez fanów (uwaga na spoilery w odnośniku):


Clary na początku miała przyjąć imię po przyjaciółce pisarki, Valerie Frayre, artystce, która zaprojektowała runy, a nieco później zostało ono delikatnie zmienione na Valerie Frayne. Gdy autorka dowiedziała się, że jej znajomy pisze książkę w której główna bohaterka również nazywa się Valerie, zmieniła je na Clary, po innej przyjaciółce pisarki. (…)


Argument o znajomym posiadającym bohaterkę z takim samym imieniem zawsze mnie rozbraja, czyżby pani Clare nabrała ostrożności po tych wszystkich oskarżeniach o plagiat? :D


Wracając do treści:


- Jestem pogromcą wampirów. - Zgiął pałkę z taką łatwością, jakby to było źdźbło
trawy. - Widzisz? To atrapa. Z gumy piankowej.
Jego duże oczy wydawały się trochę za bardzo zielone, były koloru płynu przeciw
zamarzaniu albo wiosennej trawy. Bramkarz wzruszył ramionami, nagle znudzony.


Tak, właśnie o tym mówiłam. Właściwie, nie mam pojęcia, po co w ogóle się kłócił z bramkarzem, skoro mógł mu od razu zaprezentować to, co powyżej, a po drugie – podtrzymując wersję, że ci, którzy potencjalnie mogli urządzić rozróbę, byli usuwani jak najprędzej, nikt facetowi pod drzwiami nie przekazał „słuchaj, jakiś dzieciak z niebieskimi włosami ma piankową pałkę, a nie prawdziwą”?
+ Napawam się urodą kolejnego porównania pani Clare. Zwłaszcza że nie jestem znawczynią, ale podczas googlowania płynów przeciw zamarzaniu natrafiłam na praktycznie same niebieskie produkty. 
EDIT: Dowiedziałam się, że ten produkt w innych kolorach niż niebieski nie jest niczym rzadkim. Dziękuję Shun Camui za poprawienie! (;


Clary podobał się jego sposób chodzenia, lekkie kołysanie ramion, potrząsanie włosami.


Uparcie powraca do mnie wizja jakiegoś dziwacznego tańca, który odstawia ten facet zamiast zwykłego chodu. Jestem też zupełnie zbita z tropu, jak ma wyglądać jego fryzura – wcześniej sądziłam, że może chodziło o ułożone żelem w kolce włosy (fryzura, jaką Meyer skrzywdziła Mike’a Newtona), ale nażelowanymi raczej nie da rady potrząsnąć…


- Pomyślałaś, że jest niezły? - zapytał z rezygnacją w głosie Simon. - Tak?
Clary dźgnęła go łokciem w żebra, ale nic nie odpowiedziała.


Tak, to jedna z TYCH książek. Poznajcie Simona, najlepszego (i jedynego) przyjaciela naszej protagonistki, który już na pierwszej stronie daje się nam poznać jako człowiek, którego życiowym motywem muzycznym jest ta piosenka. Jak widać, zdaniem Clary nie zasługuje on nawet na odpowiedź na proste pytanie. Byłoby to zrozumiałe, gdyby Simon pytał ją o to za każdym razem, gdy mijają przedstawiciela płci męskiej. Jak się jednak za moment przekonamy, to po prostu Clary nie ma ochoty marnować śliny na odzywanie się do takiego pyłu marnego, jakim jest Simon.

Przeskok! Teraz jesteśmy w głowie pana Ośmiornicy.


Chłopak w czerwonej kurtce, z leniwym uśmiechem błąkającym się po wargach,
pogłaskał długi miecz o klindze ostrej jak brzytwa. To było takie łatwe - trochę czaru
rzuconego na ostrze, żeby wyglądało nieszkodliwie.


Czy dosłownie stronę wcześniej nie mówiliśmy o „czymś w rodzaju drewnianej pałki zaostrzonej na jednym końcu”? I nikt nie uznał, że to podobne do miecza? Bo jeśli właśnie to miał być czar sprawiający, że bramkarz się nie przyczepi, ewidentnie nie wyszedł – drewniany kołek wcale nie jest dalece mniej niebezpieczny od miecza, jeśli chodzi o to, czym można komuś zrobić krzywdę.


Kolejny czar na oczy i w chwili, kiedy bramkarz na niego spojrzał, wejście miał pewne.


Śmiem twierdzić, że bramkarz patrzył na niego cały czas, dlaczego więc od razu nie wykorzystał czaru z oczami?


(…)zwodzenie Przyziemnych, robienie wszystkiego otwarcie na ich oczach, rajcowanie się pustym wyrazem ich twarzy.


Bo wiecie, głupi są ci mugole. Znaczy Przyziemni. Żeby nie było, że moje czepianie się jest bezpodstawne – w oryginale występuje słowo „mundane”. Wcale nie brzmi podobnie do „muggle”. Skądże.


Ten Zły – tak, jeśli ktoś miał wątpliwości po powyższym cytacie, pan Ośmiornica jest zły – rozgląda się po klubie, prowadząc wewnętrzny monolog w stylu typowego wampira lub innej mrocznej, nieumarłej istoty:


Pogardliwie skrzywił usta. Oni nawet nie wiedzieli, jakimi są szczęściarzami. Nie mieli pojęcia, jak to jest wegetować w martwym świecie, gdzie słońce wisi na niebie jak wypalony węgielek. Ich życie płonęło jasno jak płomień świecy... i równie łatwo było je zgasić.


Mam nadzieję, że czujecie ten niewysłowiony mrok. I wewnętrzną sprzeczność, chwilę wcześniej przecież zamiast szczęściarzami, ludzie byli głupimi mugolami. A, przepraszam – Przyziemnymi.


Ten Zły wkracza na parkiet, aż tu wtem…


W tym momencie od tłumu tańczących odłączyła się dziewczyna i ruszyła w jego stronę. Zmierzył ją wzrokiem. Była piękna jak na człowieka - miała długie włosy koloru czarnego atramentu i oczy jak dwa węgle. Była ubrana w sięgającą do ziemi białą suknię z koronkowymi rękawami, z rodzaju tych, które kobiety nosiły, kiedy świat był młodszy. Na szyi miała cienki srebrny łańcuszek, a na nim ciemnoczerwony wisiorek wielkości dziecięcej pięści.


Ilekroć czytam ten opis, zawsze mam przed oczami widok równie kuriozalny, co roznegliżowane Cullenówny tańczące walca do techno na szkolnej potańcówce. Jestem niemal przekonana, że autorka miała na myśli sukienkę z XIX wieku i pamiętam, że bywalcy Pandemonium mają ponoć w zwyczaju ubierać się niecodziennie, ale szczerze wątpię, by ktokolwiek pomyślał, że w nocnym klubie funkcjonalne będzie coś w tym stylu:


chatto.jpg
(Naprawdę starałam się dobrać sukienkę podobną do opisu z książki).


Oczywiście, moje podejrzenia opierają się w głównej mierze na fakcie, że epoka wiktoriańska zdaje się fascynować Cassandrę Clare, skoro to w niej umieściła akcję „Diabelskich Maszyn”. Jeśli jednak się mylę i chodzi tu o sukienkę z czasów, gdy świat był jeszcze młodszy… Oto przykładowe sukienki z wieku XVIII, XVII, XVI i XV. Same kreacje idealne na imprezę w nowojorskim nocnym klubie. Zaraz przekonamy się, dlaczego w tłumie potencjalnych dziwolągów nikt nie zwraca uwagi na dziewczynę, która sprawia wrażenie, jakby pomyliła imprezy, ale gdybym była złym Podziemnym, który zna potencjalne zagrożenia, na widok takiego indywiduum zapaliłaby mi się czerwona lampka.
Dla porównania, kreacja użyta w filmie wygląda tak:


c3ee9162beb3503093c604e404d491bb.jpg
(Może nie jest to szczyt gustu, ale jestem w stanie uwierzyć, że bardziej wpisuje się w preferowany w Pandemonium styl).


Z kolei fanowskie wyobrażenie na podstawie opisu:


mortal_instruments__isabelle_lightwood_by_leywan-d6k1wop.jpg
(Rysunek autorstwa Leywan chyba najlepiej oddaje wyobrażenia autorki, oczywiście mowa o pierwszej sukience po lewej).


Ten Zły rusza za tajemniczą dziewczyną, w duchu już się śliniąc na myśl o odebraniu jej życia.


Gdy dotarła do ściany, odwróciła się do niego z uśmiechem i uniosła suknię. Miała pod nią botki sięgające do połowy ud.


Musi być to niezwykle wygodne połączenie. SPOILER ALERT, ta postać będzie ikoną stylu serii.


Z odległości kilku kroków już nie była taka doskonała. Zobaczył rozmazany tusz pod oczami, pot sklejający włoski na karku.


Jak widać, posiadanie działających poprawnie gruczołów potowych (klub pełen ludzi, przypominam) sprawia, że nie masz prawa nazywać się piękną. No z czym do ludzi.


Poczuł jej śmiertelność, słodki odór zgnilizny.


Wcześniej śmiertelność pachniała mu witalnością, ale rozumiem, że dziewczyna musiała się naprawdę bardzo zgrzać w długiej do ziemi sukni z golfem i wysokich botkach.


Nasza trendsetterka wchodzi do składzika, a pan Ośmiornica oczywiście za nią. My zaś przeskakujemy do punktu widzenia Clary.


- Niezła muzyka, co? - rzucił Simon.
Clary nie odpowiedziała.


Tak, to pierwsze akapity tego fragmentu. Jak widzimy, Clary nadal doskonale wychodzi pokazywanie czytelnikom, że przyjaciel znaczy dla niej tyle, co przyczepiona do podeszwy guma. To już nawet nie tzw. „strefa przyjaźni”, to już limbo zapomnienia.


Tańczyli czy też raczej robili coś, co mogło uchodzić za taniec - dużo kiwania się w przód i w tył, od czasu do czasu gwałtowny skłon, jakby któreś z nich - zgubiło szkła kontaktowe - na niewielkiej przestrzeni między grupą nastolatków w metalicznych gorsetach a młodą azjatycką parą, która obściskiwała się tak zapamiętale, że końcówki kolorowych włosów obojga splatały się ze sobą jak winorośl. Chłopak z przekłutą wargą i plecakiem w kształcie misia rozdawał darmowe tabletki ziołowej ekstazy, a jego workowate spodnie łopotały na wietrze wytwarzanym przez wiatrownicę.


Wklejam ten fragment, ponieważ tylko tutaj spotykamy się z jakimś przykładem aparycji bywalców Pandemonium. Jak mówiłam, nasza miłośniczka długich sukni zdecydowanie nadal zwracałaby uwagę, a Temu Złemu powinna była włączyć się ostrzegawcza lampka.


Clary nie zwracała uwagi na najbliższe otoczenie; obserwowała niebieskowłosego chłopaka, który przebojem wcisnął się do klubu. Teraz krążył w tłumie, jakby czegoś szukał. Coś w sposobie jego poruszania się przywodziło jej na myśl...
- Jeśli chodzi o mnie, świetnie się bawię - ciągnął Simon.


Biedny Simon. Jeszcze nie pogodził się z faktem, że najlepsza przyjaciółka kompletnie go zlewa, obserwując ciacho z ośmiornicą na głowie. Nie sądzę zresztą, żeby Clary w ogóle miała możliwość wodzenia za chłopakiem wzrokiem w sposób dyskretny. Jak się dowiemy w drugim rozdziale, jest (oczywiście) niska i (oczywiście) drobna, więc skoro tańczy wraz z Simonem wśród tłumu, jednocześnie obserwując jakiegoś faceta, umiem sobie wyobrazić jedynie, jak co chwila podskakuje i wyciąga szyję. Ewentualnie wygina się na różne sposoby, aby zajrzeć pod czyjąś pachą lub łokciem. Zupełnie nic, co dałoby Simonowi odczuć, jak bardzo ma go gdzieś.


Wydawało się to mało prawdopodobne. W dżinsach i starej bawełnianej koszulce z napisem „Wyprodukowane w Brooklynie” Simon pasował do Pandemonium jak pięść do nosa. Jego świeżo umyte włosy były ciemnobrązowe zamiast zielone albo różowe, przekrzywione okulary zsunęły mu się na czubek nosa. Nie wyglądał na ponurego osobnika, kontemplującego moce ciemności, tylko na grzecznego chłopca, który wybiera się do klubu szachowego.


Gdybym miała tworzyć w tej analizie kategorie, obowiązkowo musiałabym zaliczyć do nich coś w stylu „wszyscy nienawidzą Simona”. Naprawdę, sposób przedstawienia nam go przez Clary ma w sobie coś nieznośnie pobłażliwego. Byłoby to może nawet zrozumiałe, gdyby nie byli przyjaciółmi lub sama Frayówna ubierała w stylu pasującym do Pandemonium, ale tak – rzecz jasna – nie jest. Wielokrotnie będzie nam się przypominać, jak uroczo alternatywnie prezentuje się Clary w swoim stylu artystki-chłopczycy.
+ Gdyby mnie ktoś pytał, odnoszę wrażenie, że Simon nie bawi się świetnie, bo jego przyjaciółka go ewidentnie ignoruje, ale co ja tam wiem.


- Uhm - mruknęła Clary.
Doskonale wiedziała, że przyszedł do Pandemonium tylko dlatego, że ona lubiła ten klub. On sam uważał go za nudny.


Wow, prawdopodobnie Simon powinien być wdzięczny, że Clary w ogóle wydała łaskawie jakiś dźwięk w odpowiedzi na jego próby rozmowy. Zwłaszcza że przyszedł tu, aby sprawić przyjemność swojej przyjaciółce, a ona jak na razie olewa go przysłowiowym ciepłym moczem. Najwidoczniej, jeśli Simon rzeczywiście chce zrobić coś dla Clary, powinien przestać oddychać. Myślę, że to mogłoby ją ucieszyć koniec tych irytujących prób rozmowy i w ogóle.


Właściwie ona też nie miała pewności, dlaczego to miejsce jej się podoba. Może dlatego że wszystko tutaj - ubrania, muzyka - było jak ze snu, jak z innego życia, nie tak zwyczajnego i nudnego jak prawdziwe.


W wolnym tłumaczeniu: było inne niż jej trywialny, zwyczajny przyjaciel Simon.


Poza tym, z powodu nieśmiałości najlepiej czuła się w towarzystwie Simona.


Jak mogłabym ci nie wierzyć, żabciu, skoro okazujesz to na każdym kroku. Nie, żebyśmy mieli tej twojej nieśmiałości doświadczyć. Ale tak, jestem w stanie uwierzyć, że towarzystwo Simona ci pochlebia, skoro chłopak skacze wokół ciebie niczym naspeedowana chihuahua, bylebyś łaskawie zaszczyciła go jakąkolwiek odpowiedzią.


Niebieskowłosy chłopak właśnie schodził z parkietu. Wyglądał na trochę zagubionego, jakby nie znalazł osoby, której szukał. Clary przemknęła przez głowę myśl, co by się stało, gdyby do niego podeszła, przedstawiła się i zaproponowała, że oprowadzi go po klubie. Może tylko wytrzeszczyłby oczy, jeśli też był nieśmiały. A może byłby wdzięczny i zadowolony, lecz starałby się tego nie okazać, jak to chłopcy... Ona jednak wiedziałaby swoje. Może...


Najwyraźniej fakt, że przyszła tu z kimś, kto pofatygował się do Pandemonium specjalnie dla niej, nie przeszkadza Clary rozważać na poważnie opcji zostawienia Simona samego i ruszenia na podryw. No powiedzcie, czy to nie jest przyjaźń na śmierć i życie? Nie chcielibyście takiej przyjaciółki?


Niebieskowłosy nagle się wyprostował i wyraźnie ożywił, niczym pies myśliwski, który złapał trop.


Oryginalne porównanie, skoro mówimy o chłopaku, który się jej spodobał.


Clary podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła dziewczynę w białej sukni.
No tak, pomyślała, zdaje się, że o to chodziło. Powietrze zeszło z Claire, jak z przekłutego balonu. Tamta dziewczyna była wspaniała, z rodzaju tych, które Clary lubiła rysować - wysoka i smukła, z długimi czarnymi włosami opadającymi kaskadą na plecy.


Jeśli macie skojarzenia z Rosalie Hale, tj. postacią stworzoną po to, żeby główna bohaterka oraz czytelniczki mogły mieć kompleksy oraz (głównie) po to, by główna bohaterka wybijała się na jej tle w oczach tru loffa – macie dobre skojarzenia.


- Uważam, że dzisiaj wieczorem DJ Nietoperz wykonuje świetną robotę. Zgadasz się
ze mną?


Simon, jak śmiesz się wcinać w emowanie Clary nad tym, że chłopak, który w ogóle jej nie widział, nie zwrócił na nią uwagi, bo ktoś do niego podszedł!
+ Ponarzekajmy wyjątkowo na nadgorliwe tłumaczenie: „Bat w tym wypadku nie odnosiło się do nietoperza, jest to imię, acz nie mam pewności, czy sama autorka wiedziała o tym, pisząc tę część (zapewne nie).


Clary przewróciła oczami. Simon nienawidził transowej muzyki.


Więc wcale nie da mi to do myślenia, że może sprawdza, czy w ogóle go słucham, zajęta gapieniem się na obcego chłopaka.


Naturalnie, Clary po raz kolejny nic nie odpowiada, patrząc, jak parka znika na zapleczu. Dostrzega również coś jeszcze:


Nic dziwnego, że niebieskowłosy szedł za nią jak zaczarowany i niczego więcej nie dostrzegał... nawet dwóch ciemnych postaci depczących mu po piętach, kiedy lawirował przez tłum.
Clary przestała tańczyć. Zauważyła, że tamci dwaj to wysocy chłopcy w czarnych
ubraniach. Nie umiałaby powiedzieć, skąd wie, że śledzą niebieskowłosego, ale była tego pewna. Widziała, jak za nim idą, ostrożnie, czujnie, z gracją.


Albowiem wszystkie tajemnicze grupy ubierają się zawsze na czarno. Po raz kolejny możemy dostrzec, że Ten Zły nie grzeszy inteligencją – stylówa potencjalnej zdobyczy, która sama do niego podchodzi, wcale nie jest podejrzana, a gdy sprawdzał, czy nikt go nie obserwuje, umknęli mu dwaj Młodociani Faceci W Czerni, choć powinni zwrócić jego uwagę nawet bardziej.


- I chciałbym jeszcze dodać, że ostatnio bawię się w transwestytyzm i sypiam z twoją
matką. Uznałem, że powinnaś o tym wiedzieć.


Simon, twoje desperackie próby zwrócenia uwagi Clary sprawiają, że zaczynam cię żałować. Dlaczego nie spędzisz wieczoru z jakimikolwiek innymi znajomymi, skoro – w przeciwieństwie do niej – posiadasz takowych?


Oczywiście, Clary wciąż ignoruje Simona, choć teraz można ją tłumaczyć tym, co widzi. Młodociani Faceci W Czerni przystanęli przed składzikiem, naradzając się, i jeden z nich wyciągnął nóż.


- Simon! - krzyknęła Clary, chwytając przyjaciela za ramię.


Jestem pod wrażeniem, że w ogóle pamiętasz jego imię.


- Co? - Simon zrobił przestraszoną minę. - Wcale nie sypiam z twoją mamą. Ja tylko
próbowałem zwrócić twoją uwagę. Co prawda, Jocelyn jest atrakcyjną kobietą, jak na swoje
lata...


Dziękuję, Simonie, że razem ze mną punktujesz Clary za to rozkoszone ignorowanie twojej osoby od początku rozdziału.


Clary wskazuje Simonowi na podejrzanych chłoptasiów w czerni, opowiadając, że jeden z nich wyjął nóż. Simon, rzecz jasna, nikogo nie dostrzega – kogoś to w ogóle dziwi? – ale widząc zaaferowanie Clary, przykazuje jej nigdzie się nie ruszać i idzie poinformować o tym ochronę. Oczywiście co robi nasza herołina? Leci do składzika, widząc, jak wchodzi tam dwóch facetów z nożem.


Przeskakujemy znów do Tego Złego na schadzce z tajemniczą dziewczyną, która przedstawia się jako Isabelle.


Podszedł do niej, stąpając ostrożnie wśród drutów, w obawie, że któryś z nich ożyje.


E? Jak się przekonaliśmy, dla naszego złola sytuacja ani trochę nie jest podejrzana, więc dlaczego druty miałyby ożyć? Czy to może tylko niezręczne tłumaczenie? Niestety, nie mam jak tego sprawdzić, ponieważ nie dysponuję książką w oryginale.


W nikłym oświetleniu dziewczyna, odziana w biel niczym anioł, wyglądała na półprzezroczystą, jakby wyblakłą. Przyjemnie byłoby ją zniewolić.


Gdybyście jeszcze nie zrozumieli, że jest zły i chce ją skrzywdzić. Also, najwidoczniej w kiepskim oświetleniu, jakim dysponuje składzik, nasz kolega zapomniał, że jego towarzyszka się spociła i już go to jakoś nie mierzi.


Na nadgarstku, tuż pod mankietem sukni, nosiła bransoletkę. Ale kiedy się do niej
zbliżył, zobaczył, że to nie bransoletka, tylko wytatuowany na skórze wzór z zawijasów.
Zamarł w pół kroku.
- Ty...


54b.gif


Odnoszę wrażenie, że Isabelle zachichotała, ponieważ przyszło jej do głowy, że Ten Zły nie zorientuje się, kim ona jest, póki jej nie rozbierze.


Pan Ośmiorniczka zbyt późno zdaje sobie sprawę ze swojego położenia i jego towarzyszka kilkoma szybkimi ruchami powala go na ziemię.


Dziewczyna się zaśmiała, stojąc nad nim, a on pomyślał oszołomiony, że powinien był to przewidzieć. Żadna śmiertelniczka nie włożyłaby takiej sukni. Isabelle ubierała się w ten sposób, żeby zasłonić ciało... całe ciało.


Cieszę się, że się ze mną zgadzasz, kolego. Naprawdę, nie mam pojęcia, jakim cudem nie zauważyłeś tego wcześniej. Jest kilka poziomów różnicy pomiędzy kolorowymi włosami, piercingiem i metalicznymi gorsetami a wiktoriańskimi sukniami do ziemi.


Isabelle oddaje Tego Złego w ręce Młodocianych Facetów W Czerni. Jej przyjaciele przywiązują przeciwnika drutem do jednego z betonowych słupów i pytają, czy w klubie jest więcej takich jak on.


- Więcej?
- Daj spokój. - Kiedy jasnooki chłopak uniósł ręce, czarne rękawy zsunęły się,
ukazując runy namalowane atramentem na nadgarstkach, na grzbietach dłoni i w ich wnętrzu.
- Wiesz, kim jestem.
- Nocnym Łowcą! - wysyczał.
Twarz jego prześladowcy rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.
- Mamy cię.


Namalowane atramentem. Zapamiętajmy to, przyda się za kilka rozdziałów.
+ Szybko zrezygnował z kamuflażu „ja nic nie wiem”. Czyżby autorkę świerzbiły już palce, aby podzielić się tą badassową nazwą? :D


Tym razem bez żadnego przeskoku wracamy do punktu widzenia Clary. Dziewczyna wchodzi do składzika, który w jej opisie staje się nagle wielki niczym magazyn (może to składzik Doktora?), ale początkowo nikogo nie zauważa.


Zrobiła krok do przodu i zaplątała się w kable elektryczne.


Obowiązkowa u bohaterki urocza niezdarność? Jest.


Kiedy się wyprostowała, zobaczyła ich, jakby raptem zmaterializowali się między
jednym a drugim mrugnięciem powieki. Była tam dziewczyna w długiej białej sukni, z czarnymi włosami opadającymi na plecy, niczym wilgotne wodorosty, i dwaj chłopcy: wysoki i ciemnowłosy jak ona oraz drugi, niższy od niego, którego włosy lśniły jak złoto w nikłym świetle wpadającym przez zakratowane okna. Blondyn stał z rękami w kieszeniach naprzeciwko niebieskowłosego punka przywiązanego do betonowej kolumny czymś, co wyglądało na strunę od fortepianu. Uwięziony chłopak miał twarz ściągniętą bólem i strachem.


Jak więc widzimy, scena zdecydowanie nie wygląda ciekawie i może pokrywać się z wcześniejszymi podejrzeniami Clary, że Młodociani Faceci W Czerni chcą zrobić krzywdę panu Ośmiorniczce.
+ Najwidoczniej fryzura Isabelle nagle przestała się jej podobać. Porównanie do wilgotnych wodorostów trudno mi uznać za pochlebne, a chwilę wcześniej Clary była zachwycona jej urodą. Ba! Uroda blondyna ją, jak widać, właśnie zachwycać zaczęła, skoro jego włosy określa jako podobne do złota.


Z sercem dudniącym w piersi Clary schowała się za najbliższy słup i wyjrzała zza
niego ostrożnie. Jasnowłosy chodził w tę i z powrotem przed jeńcem, z rękami
skrzyżowanymi na piersi.


Wydawało mi się, że dokładnie sekundę temu stał z rękami w kieszeniach, ale okej, jestem skłonna przyjąć, że po prostu prędko zmienił pozycję.


- Demony - powiedział blondyn, przeciągając samogłoski i kreśląc to słowo palcem w
powietrzu. - Według religijnej definicji są to mieszkańcy piekła, słudzy szatana, ale w
rozumieniu Clave to każdy zły duch, który pochodzi spoza naszego wymiaru...
- Wystarczy, Jace - przerwała mu dziewczyna.
- Isabelle ma rację - poparł ją wyższy chłopak. - Nikt tutaj nie potrzebuje lekcji
semantyki... czy demonologii.


Poza czytelnikami i ukrytą za filarem główną bohaterką, oni potrzebują ekspozycji!


Blondyn uniósł z uśmiechem głowę. W tym geście było coś gwałtownego i dzikiego,
co przypomniało Clary filmy dokumentalne o lwach, które oglądała na Discovery Channel. Te wielkie koty w taki sam sposób unosiły łby i węszyły w powietrzu, szukając zdobyczy.


Clary, bardzo się cieszę, że poświęcasz trochę swojego cennego czasu Mary Sue na oglądanie Discovery Channel, ale żeby obejrzany film miał jakąś wartość, musisz mu poświęcić minimum uwagi. Z tego, co wiem, samce lwa nie polują, więc to porównanie jest nietrafione, bo jakoś szczerze wątpię, byś przyrównała główne ciacho serii do samicy. 
EDIT: zostałam poprawiona, że samce również polują, to jednak nie jest reguła, dlatego imo porównanie nadal jest średnio trafione.
+ Zawsze odnosiłam wrażenie, że uśmiechanie się podczas przesłuchań i tym podobnych to domena tych złych, których cieszy cierpienie ofiar. Ale, jak się wielokrotnie przekonamy, Jace nie należy do ludzi, których chcielibyśmy spotkać gdziekolwiek, więc skojarzenie z antagonistami nie jest właściwie takie nietrafione.


- Isabelle i Alec twierdzą, że za dużo mówię - stwierdził chłopak o imieniu Jace. - Ty
też tak uważasz?


– Tak – odpowiedział zapytany. – Autorka mogłaby subtelniej wpleść wyjaśnienie, czym są demony.


Niebieskowłosy nie odpowiedział, ale nadal poruszał ustami.
- Mógłbym podzielić się z wami pewną informacją - przemówił w końcu. - Wiem,
gdzie jest Valentine.
Jasnowłosy spojrzał na kolegę. Alec wzruszył ramionami.
- Valentine gryzie ziemię, a ty próbujesz z nami pogrywać - stwierdził Jace.


Nie próbuj nam wciskać kitu, że Voldemort żyje! Znaczy, przepraszam, Valentine. Jak się w swoim czasie przekonamy, mam prawo do pomyłki – tych dwóch różni niemal wyłącznie kwestia nosa oraz włosów.


- Zabij go, Jace - powiedziała Isabelle, potrząsając włosami. - On nic nam nie powie.


Nie, żebyście go specjalnie przyciskali, ale, patrząc na prezentowaną przez niego inteligencję, rzeczywiście nie ma co oczekiwać jakichś przydatnych informacji.


Blondyn uniósł rękę, a Clary zobaczyła błysk noża. Broń była niezwykła - miała
klingę przezroczystą jak kryształ i ostrą jak odłamek szkła, a rękojeść wysadzaną czerwonymi
kamieniami.


Czytając te opisy, zawsze mam przed oczami broń Nocnych Łowców w pierwszym sezonie serialu:


95423cf6-55dd-404f-9d30-0f767712ef00.png
(Nieodmiennie przypominają mi częściowo stopione miecze świetlne dla dzieci :D).


Jeniec gwałtownie zaczerpnął tchu.
- Valentine wrócił! - krzyknął, szarpiąc się w więzach. - Wiedzą o tym wszystkie
Piekielne Światy, ja to wiem i mogę wam powiedzieć, gdzie on jest...
W lodowatych oczach Jace'a nagle zabłysła wściekłość.
- Na Anioła, kiedy tylko łapiemy któregoś z was, dranie, każdy twierdzi, że wie, gdzie
jest Valentine. My również wiemy, gdzie on jest. W piekle. A ty... - gdy Jace obrócił nóż w
ręce, jego brzeg zamigotał jak płomień - zaraz do niego dołączysz.


Naprawdę, stary, przestań nam wciskać ten kit, Ministerstwo Magii twierdzi, że Voldemort nie żyje od piętnastu lat!


Tego było już za wiele dla Clary. Wyszła zza kolumny i krzyknęła:
- Przestań! Nie możesz tego zrobić.


Gratulacje dla Clary, że postanowiła w ogóle zareagować. Zdrowszą, normalniejszą i bezpieczniejszą dla niej reakcją byłoby zapewne również pobiec po pomoc, gdy tylko zobaczyła przywiązanego chłopaka, ale wtedy (oczywiście) akcja nie posunęłaby się do przodu.


Chłopak odwrócił się gwałtownie, tak zaskoczony, że nóż wypadł mu z ręki i z
brzękiem uderzył o betonową posadzkę. Isabelle i Alec też się obejrzeli, z identycznym wyrazem - osłupienia na twarzach.


Jak się zaraz przekonamy, reakcja Clary ma (oczywiście) prawo być dla naszych Nocnych Łowców zaskakująca, jednak takie zachowanie nie powinno mieć miejsca. Przesłuchiwali demona, wyraźnie podejrzewając, że nie jest on w budynku jedynym przedstawicielem gatunku. Tymczasem w momencie, kiedy ktoś wpada do składziku z zaskoczenia, cała trójka jest w absolutnym szoku. Gdyby to byli koledzy naszej Ośmiorniczki, z Jace'a i spółki zostałyby już zimne trupy, a ponoć są znakomitymi wojownikami. No i, poważnie? Czy ktokolwiek był kiedyś tak zaskoczony, że rzeczywiście coś upuścił? Zwłaszcza nóż? W końcu wymaga jednak trzymania w nieco inny sposób niż kubek, kieliszek czy taca, których upuszczanie w geście zaskoczenia to znana powszechnie klisza.


Pierwszy doszedł do siebie Alec.
- Co to jest? - zapytał, patrząc na swoich towarzyszy, jakby oni mogli wiedzieć, skąd
się wziął intruz.


Biedny Alec, po raz pierwszy ma kontakt z Mary Sue. Spokojnie, chłopcze, będzie co najmniej sześć tomów na oswojenie się z sytuacją.


- Dziewczyna - odparł Jace, który już zdążył odzyskać panowanie nad sobą. - Na
pewno widywałeś je wcześniej. Twoja siostra też nią jest. - Zrobił krok w stronę Clary,
marszcząc brwi, jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom. - Ziemska dziewczyna - stwierdził
tonem odkrywcy. - I widzi nas.


Okej, może to moje czepialstwo, ale w tym kontekście „ziemska” brzmi, jakbyśmy mieli do czynienia z kosmitami (właściwie wolałabym kosmitów, ale mniejsza). Skoro już przemianowaliśmy mugoli na Przyziemnych, nie można tu było zostawić „przyziemnej dziewczyny”? Jestem niemal pewna, że w oryginalne Jace nazwał Clary „mundane girl”.


- Oczywiście, że was widzę - obruszyła się Clary. - Nie jestem ślepa.
- Owszem, jesteś, tylko o tym nie wiesz. - Blondyn schylił się po nóż, a potem rzucił
szorstko: - Lepiej się stąd wynoś, jeśli masz dość oleju w głowie.
- Nigdzie nie idę - oświadczyła Clary. - Jeśli to zrobię, zabijecie go. - Wskazała na
jeńca.


Oczywiście Jace’a w żaden sposób nie zainteresuje czy nie zaniepokoi fakt, że widzi ich dziewczyna, która zdecydowanie nie powinna. Ot tak ją odprawia, zamiast kazać któremuś ze swoich towarzyszy ją zatrzymać i wyczyścić jej pamięć, czy co Nocni Łowcy mogą zrobić.
+ Wiara Clary w fakt, że groźni szaleńcy kogoś nie zabiją ze względu na jej obecność, jest rozbrajająca. Moim pierwszym wnioskiem w tej sytuacji byłoby, że jeśli zostanę, pan Ośmiornica nie zginie sam.


- To prawda - przyznał Jace, obracając nóż między palcami. - A co cię obchodzi, czy
go zabijemy, czy nie?
- Bo... bo... - zaczęła się jąkać Clary. - Nie można sobie tak po prostu chodzić i zabijać ludzi.
- Masz rację. Nie można zabijać ludzi. - Spojrzał na jeńca, który miał zamknięte oczy,
jakby zemdlał. - Ale to nie jest ludzka istota, dziewczyno. Może wygląda i mówi jak
człowiek, może nawet krwawi jak człowiek, ale jest potworem.


Po raz kolejny Jace okazuje się ignorantem, który lubi słuchać brzmienia własnego głosu. Traci cenny czas na rozmowę z kimś, kto jego zdaniem i tak nic nie zrozumie, więc dlaczego nie każe Alecowi lub Isabelle zająć się intruzem? Czy creepastyczny dialog z brzmiącym jak psychopata tru loffem naprawdę jest tu komuś niezbędny do szczęścia?


- Jace, wystarczy - rzuciła ostrzegawczo Isabelle.


Trudno mi się z nią nie zgodzić.


Nie dokończył, bo w tym momencie jeniec wydał z siebie przenikliwy, zawodzący
okrzyk, zerwał pęta, którymi był przywiązany do kolumny, i rzucił się na blondyna.


Okej, skoro to demon, jestem w stanie uwierzyć, że jakimś cudem potrafił rozerwać drut, którym skrępowano mu ręce. Moje pytanie brzmi: dlaczego, do cholery, nikt z pozostałej dwójki go nie pilnował?! Zwłaszcza w momencie, gdy sprawiał wrażenie, jakby zemdlał, co w tych okolicznościach jest mocno podejrzane, skoro „to nie jest istota ludzka”?!


Clary rzuciła się do ucieczki, ale jej stopy zaplątały się w zwoje kabli. Runęła na ziemię z takim impetem, że zaparło jej dech.


Świetny moment sobie znalazła. Jak widać, autorka po raz kolejny musi podkreślić, że bohaterka jest niezdarna. Nigdy też nie byłam na zapleczu klubu nocnego, ale czy kable walają się tam naprawdę po CAŁEJ podłodze w ZWOJACH?


Usłyszała krzyk dziewczyny, a kiedy się podniosła, zobaczyła, że jeniec siedzi na piersi Jace'a. Krew lśniła na jego ostrych jak brzytwy pazurach.


Wklejam ten fragment, abyśmy zobaczyli, że Clary, pomimo zobaczenia u chłopaka pazurów, które z pewnością nie są ludzkie, nadal postrzega go w takich samych kategoriach, jak przed jego atakiem na Jace’a, tj. ofiarę (w końcu nazywa go jeńcem). Chcę, żebyście zwrócili na to uwagę, bo jej samej prędko wyleci to z głowy.


Isabelle z batem w ręce i Alec już biegli w ich stronę.


Próbuję zrozumieć, jak wielki jest ten składzik, skoro jest tu miejsce na co najmniej dwa filary – jeden do przywiązania demona, drugi za którym Clary mogła się ukryć niezauważona. W dodatku najwidoczniej dzieliła je odległość na tyle duża, aby stojący wcześniej obok Jace’a Alec z Isabelle musieli do niego biec po tym, jak podszedł do Clary i zapewne trochę przetoczył z demonem. Najwyraźniej w Pandemonium potrzebowali naprawdę sporo miejsca na zbędne kable.


Jace, szybki jak bat Isabelle, wykonał obrót i wbił nóż w pierś jeńca. Spod rękojeści
trysnęła ciemna ciecz.


Krwawienie na czarno to oczywisty objaw bycia złym. Właściwie chciałabym zobaczyć reakcję Clary, gdyby Ośmiorniczka jednak ubrudził Jace’a zwykłą, czerwoną juchą. Bo nad sytuacją w takich okolicznościach, jak się niebawem przekonamy, Clary prędko przejdzie do porządku dziennego.


Ranny otworzył oczy, wbił płonący wzrok w swojego pogromcę i wysyczał:
- Niech więc tak będzie. Wyklęci dopadną was wszystkich.


Demon, niczym typowy bohater opery, po pchnięciu nożem w serce potrafi jeszcze wygłaszać poetyckie, dramatyczne kwestie. „Niech więc tak będzie” bardzo pasuje do stylu, jakim się dotychczas wysławiał.


Demon przewrócił oczami i wpadł w konwulsje. Jego ciało zaczęło się kurczyć, zapadać w sobie, stawało się coraz mniejsze, aż w końcu zniknęło.


Mam skojarzenie z grą komputerową, w której ciało pokonanego przeciwnika znika. Swoją drogą, nadal pozostajemy w narracji Clary, która, jak zaraz zobaczymy, nadal nie jest przekonana o zdrowiu psychicznym całej trójki, ale już Ośmiorniczkę nazwała właśnie demonem. Dlaczego? Przecież siedząc na Jacie z pazurami à la Freddy Krueger był nadal jeńcem.


Clary uwolniła się od kabli, wstała z podłogi i ruszyła tyłem do wyjścia. Nikt nie
zwracał na nią uwagi.


Wcześniej wynikało, że upadła na brzuch (skoro „rzuciła się do ucieczki”, rzuciła się zapewne ku drzwiom), więc czemu po wstaniu idzie tyłem? Oczywiście dla dramatyzmu.


Clary odwróciła się powoli... i zobaczyła, że na jej drodze stoi Isabelle ze złotym batem w ręce; widniały na nim ciemne plamy.


Jesteście zaskoczeni? Jesteście?!


Dziewczyna wykonała szeroki zamach i szarpnęła mocno, kiedy koniec bicza owinął się wokół nadgarstka uciekinierki. Clary syknęła z bólu.


Tak na wypadek, gdybyście poczuli do niej nieco więcej sympatii niż do Clary.


- Głupia mała Przyziemna - wycedziła Isabelle. - Przez ciebie Jace mógł zginąć.


Odniosłam wrażenie, że kluczowe dla uwolnienia się demona były skłonność Jace’a do prowadzenia zbędnych dialogów, aby popisać się bucerą oraz fakt, że ty z Alekiem zupełnie olaliście przesłuchiwanego, gapiąc na Clary.


- Jeśli cię to ciekawi, po śmierci wracają do swojego wymiaru - wyjaśnił zabójca.


„Zabójca”. Zapamiętajmy, bo Clary to prędko umknie.


Z szeroko rozstawionymi jasnymi oczami i płowymi włosami nadal przypominał Clary lwa.


Szeroko rozstawione oczy i płowe włosy? Biorąc pod uwagę, na kim wzorowany był Jace:


tom-felton-net-worth.jpg


mnie on bardziej przypomina szczurka. Z całym szacunkiem dla fanek urody Toma Feltona.


- Ona nas widzi, Alec - powiedział. - Już i tak za dużo wie.


Ciekawe, skąd tyle wie. Zagadka po prostu, panie Wayland.


- Co mam z nią zrobić? - zapytała Isabelle.
- Puść ją - odparł cicho Jace.
Dziewczyna posłała mu zaskoczone, niemal gniewne spojrzenie, ale nawet nie
próbowała się spierać.


Ponownie: podziwiajmy geniusz Jace’a. Dziewczyna najwyraźniej widzi świat Podziemnych, ale puśćmy ją, czym to się może skończyć. Nie dziwię się minie Isabelle, biedulka niestety nie może się postawić mokremu snowi autorki.


Clary rozmasowała obolały nadgarstek, zastanawiając się, jak, do licha, ma się stąd wydostać.


Biorąc pod uwagę, co powiedział Jace, obstawiałabym, że drzwiami, ale jeśli chcesz, próbuj się przecisnąć przez kraty w oknach.


- Może powinniśmy zabrać ją ze sobą? - zaproponował Alec. - Założę się, że Hodge
chętnie by z nią porozmawiał.


Wiecie co? Lubię Aleca. Spośród wielu postaci, które spotkamy w tej serii, jest on jedną z tych nielicznych, które naprawdę starają się myśleć, choć autorka utrudnia im to, jak może.


- Nie ma mowy, żebyśmy zabrali ją do Instytutu - oświadczyła Isabelle. - To
Przyziemna.


Która was widzi. To nieco zmienia sytuację, ale niestety, Isabelle utknęła w schemacie złej i zawistnej piękności. Tak, „zawistnej”, bo znam drogę rozwoju jej postaci i ma dosyć osobistą motywację, aby nie chcieć Clary w Instytucie.


- Naprawdę? - Cichy, spokojny głos Jace'a był jeszcze gorszy niż warczenie Isabelle
czy gniewny ton Aleca. - Miałaś kiedyś do czynienia z demonami, mała? Spotykałaś się z czarownikami, rozmawiałaś z Nocnymi Dziećmi? Czy...
- Nie nazywam się „mała” - przerwała mu Clary. - I nie mam pojęcia, o czym mówisz.


Czy autorkom sprawia jakąś perwersyjną przyjemność wstawianie zawsze dialogu, którego puentą jest „nie mów do mnie „mała”!”? I czy Clary naprawdę nie ma w tym momencie większych problemów niż to, jak zwraca się do niej ktoś, kogo uważa za mordercę?


- Clary? - W drzwiach magazynu stał Simon, a obok niego potężny bramkarz, który
przy wejściu stemplował gościom ręce. - Wszystko w porządku? Dlaczego jesteś sama? Co się stało z tamtymi facetami. No wiesz, tymi z nożami?


Simon nadal nie widzi Młodocianych Facetów W Czerni? Szokujące! Czyżby Clary była wyjątkowa?!


Clary obejrzała się przez ramię na trójkę zabójców. Jace miał na sobie zakrwawioną
koszulę i nadal ściskał sztylet w ręce. Uśmiechnął się do niej szeroko i wzruszył ramionami w na pół drwiącym, pół przepraszającym geście. Najwyraźniej nie był zaskoczony, że nowo przybyli ich nie widzą.


Czy kogokolwiek może dziwić, że ten uroczy młodzieniec kradnie serca czytelniczek? Jak tu go nie lubić. Ta pogarda wobec tzw. Przyziemnych jest przecież wprost rozkoszna.


Powoli odwróciła się do Simona. Wiedziała, jak musi wyglądać w jego oczach, kiedy tak stoi sama w magazynku, ze stopami zaplątanymi w plastikowe kable.


Z których się odplątałaś, słońce, ale proszę, podkreśl jeszcze trzy razy, że jesteś niezgrabna, publiczność z tyłu nie usłyszała.


Oczywiście, Clary tłumaczy Simonowi i bramkarzowi, że najwidoczniej się jej przywidziało i wraz z przyjacielem idzie złapać taksówkę. Simon nie wierzy w to, co Clary powiedziała ochroniarzowi, ponieważ wyglądała na przestraszoną, gdy ją znaleźli.


Clary pomyślała o chłopcu o kocich oczach.


Najwidoczniej bycie atrakcyjnym sprawia, że w jakieś dziesięć minut przestajesz być w cudzych oczach zabójcą.


Sama nie bardzo wiedziała, dlaczego nie mówi mu prawdy.


Prawdopodobnie ma to jakiś związek z faktem, że w ogóle mało odzywasz się do Simona, kiedy w okolicy znajduje się cokolwiek, co uznasz za ciekawsze, kochanie.


- Bardzo kłopotliwa pomyłka - zgodził się Simon. Obejrzał się na klub, pod którym
nadal stała kolejka ciągnąca się przez pół kwartału. - Wątpię, czy jeszcze kiedyś wpuszczą
nas do Pandemonium.
- A co się przejmujesz? Przecież nienawidzisz Pandemonium.


Ale zapewne wie, jak ty je lubiłaś, więc mogłabyś przez trzy minuty nie być opryskliwa i pobłażliwa dla jedynej osoby, która cię znosi. Obawiam się, że to nie nieśmiałość jest powodem, dla którego nie masz innych znajomych.


Rozdział kończy się dialogiem:


- Jedziemy do Brooklynu - rzucił Simon do taksówkarza, a potem odwrócił się do niej.
- Wiesz, że możesz wszystko mi powiedzieć, tak?
Clary zawahała się, a potem skinęła głową.
- Jasne, Simon. Wiem, że mogę.


Ale nie zamierzam tego robić, bo jesteś nudny i zwyczajny. Nie zawracaj mi głowy, rozmawiałam z tobą cały kwadrans!


To wszystko na dziś, za tydzień dowiemy się więcej o życiu rodzinnym Frayów, zobaczymy doskonałe wychowanie Clary i poznamy kogoś, kogo nasza bohaterka nie cierpi bardziej od Simona.
Do zobaczenia!

49 komentarzy:

  1. Ałć, myślałam, że pamiętam, jakim bucem jest Jace, a jednak widać sporo wyparłam. Na przykład też to, jak jest traktowany biedny Simon.
    ...Ej, ale zaraz, czy ja dobrze rozumiem, że pierwowzorem Simona był Harry?

    Podoba mi się Twój styl analizowania, bardzo przyjemnie się czyta :3 Teraz to już na pewno tu będę co tydzień zaglądać.

    Tylko jedna uwaga techniczna:
    "(wspierając się foreshadowingiem subtelnym niczym rewolucja października)" - *październikowa :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bucera Jace'a jest nieprzebrana jak creepastyczne zapędy Edwarda, to się NIGDY nie kończy i zawsze jest jakiś głębszy poziom. A Simon powinien zostać oficjalnie przemianowany na Ścierkę, wszyscy biedakiem pomiatają.
      Fanfikowy, ale owszem. W sumie biedaka nawet w Mieście Popiołów spotka to, co w drugiej części DT spotkało Harry'ego w tych zawirowaniach miłosnych.

      Dziękuję, to dla mnie bardzo motywujące jako amatora w dziedzinie analiz <3

      Co za szejm, idę poprawić xD Dziękuję (;

      Usuń
  2. A ja mam pytanie (można śmiało spoilerować, naprawdę): z tego, co wiem, Clary w oryginale była Ginny (napisałaś, Rosalio, o dramione, ale wujek Gugiel twierdzi, że była to Weasleyówna - popraw mnie, jeśli się mylę), Draco i Harry też zostali obsadzeni - a kim jest w tej serii Hermiona(obstawiałabym Isabelle, gdyby nie fakt, iż, no cóż, te dwie nie wydają się mieć ze sobą cokolwiek wspólnego ani pod względem wyglądu, ani charakteru) i Ron?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Clary jest praktycznie wypadkową Hermiony i Ginnie, które - podobnie jak wszyscy - nie miały za dużo wspólnego z oryginałem. Jak pisałam, DA to w 90% Draco Trilogy, ale po zapoznaniu się (częściowo, trudno dotrzeć do The Mortal Instruments) z drugim dziełem pani Clare widzę pewne podobieństwa nie tylko w jednym z, khem, wątków romantycznych, ale też w naszej uroczej bohaterce. Tak więc generalnie Clary raz jest Ginny, raz Hermioną. Natomiast Rona poznamy (niestety nie osobiście) w kolejnym rozdziale i, jak to w klasycznym dramione, nie odgrywa on większej roli.

      Usuń
    2. + bo mi się przypomniało, pomyłki wujka Google w tym wypadku są w sumie dopuszczalne, bo Clare niektórych bohaterów faktycznie wymieszała (vide Ten Zły jest tak evil, że to aż DWAJ antagoniści z HP), a niektórych dodała (przyznam szczerze, nie mam pojęcia, kim miałby być w kanonie Magnus Bane, ale może jeszcze rozwikłam tę zagadkę). I tak, jak Valentine'a kojarzy się tylko z Voldemortem ze względu na ideologię i tło, tak Clary automatycznie jest Ginny, bo jest ruda i zadziorna (czyt. chamska i niewychowana). Niemniej, dostaje speszful rolę, którą wcześniej miała Hermiona i jej relację z Dracze/Dżejsikiem, dlatego twierdzę, że Clary to miks dwóch bohaterek.

      Usuń
    3. Pięknie dziękuję za wyjaśnienia ;) To w takim razie jeszcze jedno pytanie: czy wiadomo, kim oryginalnie byli Isabelle i Alec?

      Maryboo

      Usuń
    4. Isabelle to Blaise Zabini, który - w początkach tworzenia DT - nie miał jeszcze ustalonej płci i bardzo często autorzy fanfików robili z niego dziewczynę, potrzebując rezolutnej, badassowej Ślizgonki (wszak Pansy Parkinson była BRZYDKA). Na upartego, w Izzy również można znaleźć coś z Hermiony - ostatecznie SPOILER SPOILER
      kończy z tutejszym Harrym.
      KONIEC SPOILERA.
      Co do Aleca, to nie jest takie pewne. W internecie znalazłam porównanie go do Harry'ego (niezbyt wiem, na czym ma ono bazować) i teraz to zagadnienie mnie tak dręczy, że chyba sobie odświeżę DT, aby mieć pełniejszy pogląd.

      Usuń
  3. na początku zastanawiałam się czemu mówisz tak niemiłe dzieci o Izzy. A potem przypomniało mis się, że to nie sympatyczna, serialowa bohaterka, która mimo że nosi się jeszcze bardziej kiczowato niż w książce, to ma ku temu pewną motywację, a także zawsze stoi murem za przyjaciółmi i bratem. Tu nie ma też Clary rezygnującej z mega przygody i zobaczenia Jace'a po jego ucieczce, bo Simon potrzebuje jej pomocy. To nie świat gdzie problemy rozwiązujesz rozmową i wspólnym działaniem.

    Nie, to miejsce gdzie truloff to rasista, Simon to coś pomiędzy podnóżkiem, a szmatą do podłogi, a każdy jest głupi, bardzo głupi. Jedyną postacią, ktora jest sympatyczniejsza w książce jest Maryse.

    A plagiatowa afera jest baaardzo dobrze znana na tumblrze. Gdzie po ukazaniu się serialu wszyscy hejtują książki za plagiat, rasizm i teoretycznie nieprawdopodobną w tej książce homofobię. Także nie jest źle, ludzie widzą patologię.


    Male a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Izzy jest w ścisłej czołówce moich ulubionych postaci w serialu i zdołałam zapomnieć, jak strasznie antypatycznie kreuje ją autorka. O Clary nawet nie wspomnę, bo już samo porównanie Pilot vs pierwszy rozdział pokazuje, jak dwa różne media mogą rozwinąć tę samą bohaterkę w zupełnie inny sposób. Serialowa Clary to nie tytan intelektu, ale dobra przyjaciółka i oddana córka (nawet konflikt z Jocelyn w drugim sezonie ukazano lepiej, a to, co się działo ostatnio to coś, czego nie umiem sobie w ogóle u kanonicznej Clary wyobrazić). Zdecydowanie w książce jako jedyna lepiej wypada Maryse (i może Camille, ale ona ZAWSZE jest najgłupszym antagonistą Clare), zastanawiam się, czy jej mężowi w serialu dowalą taką gębą, jaką oberwał w książce, by autorka wyjaśniła "rozpustę" Isabelle. Bo hedonizm jako taki jest zły, jeśli jesteś dziewczyną, skup się na monogamii 5ever.

      Przyznam szczerze, że tumblra odwiedzam dosyć sporadycznie, ale muszę w sumie zobaczyć bliżej, co obecnie ludzie piszą. Jestem w sumie mile zaskoczona, bo ostatnio kilka osób, które znałam jako fanów DA, przyznało mi, że nie wierzą, że się im to podobało, bo Clary to idiotka, Jace to buc etc. Miła odmiana, gdyż do niedawna za "Dary Anioła są złe, bo..." czekały mnie eseje, dlaczego nie mam racji.

      Usuń
  4. Nie znam oryginału, ale po przeczytaniu analizy bardzo się z tego cieszę :) Analizę będę czytać regularnie i cieszę się, że zmieniłaś szablon bloga, ten pierwszy był nieczytelny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie ma co żałować braku znajomości oryginału. :D Pierwszy starałam się dopasować, ale blogspot wyczyniał takie rzeczy, że się poddałam i po prostu ustawiłam inny. (;

      Usuń
  5. Super analiza! Uważam, że fajnie piszesz.
    To jest opko na papierze. Te nieudolne elemĘty komiczne ("Sypiam z twoją matką"), określanie bohaterów kolorami włosów, patologiczny truloff...

    OdpowiedzUsuń
  6. "Okej, może to moje czepialstwo, ale w tym kontekście “ziemska” brzmi, jakbyśmy mieli do czynienia z kosmitami (właściwie wolałabym kosmitów, ale mniejsza)." - uwierz, nie wolałabyś... :D Swoją drogą, ktoś mógłby zrobić analizę serii "Lux", przynajmniej te dwa pierwsze tomy, które przeczytałam, byłyby świetnym materiałem do przeanalizowania.
    Dary Ałtorki będę śledzić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy jeszcze od sposobu przedstawienia, ale naprawdę, niewiele jest chyba rzeczy gorszych od Dżejsika i spółki. XD Ech, złych książek nadających się do analizy jest więcej niż analizatorów, którzy mogliby się z nimi zmierzyć... "Lux" rzeczywiście jest takie złe? Widziałam tego pełno w księgarniach, ale nigdy nie zwracałam szczególnej uwagi...

      Usuń
    2. "Obsydian" jest w niektórych momentach praktycznie identyczny ze "Zmierzchem", także więcej nie trzeba wyjaśniać w tym temacie. Tym bardziej się dziwię, że cykl zbiera dobre recenzje.
      Coś, co uważam za bardzo kuriozalnego w "Darach" jest to, że każda część wydaje się opowiadać w dużej mierze o tym samym. Też to zauważyłaś, czy może to tylko moje urojenia? :P W pewnym momencie miałam problem, bo nie pamiętałam, którą część przeczytałam jako ostatnią. xd

      Usuń
    3. Ło Borze mój zielony i szumiący, zdecydowanie muszę to zobaczyć. Ale jak nawet "Rywalki" swego czasu zbierały dobre recenzje, to co się dziwić...
      Tak, zdecydowanie się z tym zgadzam, właściwie cały czas dzieje się to samo, tylko nieco zmieniane są dekoracje. O ile jeszcze trylogię właściwą odróżniam, o tyle części 4-6 mi się wiecznie mylą. xD

      Usuń
  7. Co do ożywających drutów: "He walked toward her, stepping carefully among the wires in case any of them were live". ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to jednak Clare jest... nieudolna. XD

      Usuń
    2. W ogóle to też, o ile mój ebook angielski się nie myli, Jace nazwał ją >A mundie girl<. Albo na cześć naukowca, albo sprytnie zauważył, że dziewczyna gra w australijski zespole. Jeśli Google nie kłamią. xD
      http://www.urbandictionary.com/define.php?term=mundie

      Usuń
    3. XDDDD W takim razie po prostu słownictwo Clare dobrała bardzo nieudolnie, bo w sumie w serialu Alec mówi "mundanes", a Jace mówi "mundies", więc wszystko się zgadza. xD

      Usuń
    4. Quaggan zgłasza się w sprawie tłumaczenia. "Live wire" to przewód pod napięciem, więc tłumacz zapewne cierpiał na syndrom Google Translate.

      Usuń
  8. Moja wiedza co do "Darów Anioła" do tej pory ograniczała się jedynie do znajomości kilku cudownych nazw przez tabelkę, plus znam osobę, która uwielbia serię i serial, więc nawet byłam gotowa kiedyś w dalekiej przyszłości to obczaić... Ale tak, będę się trzymać od tego z daleka xD Od oryginału w każdym razie, bo w “realia” chętnie się zagłębię poprzez Twoją analizę <3
    Ogólnie łkam nad faktem, że takie rzeczy są wydawane, a na dodatek zyskują popularność. Im dalej w analizę, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to jest jak słabe opko. Brak konsekwencji, oklepane rzeczy (jak tajemnicza grupa ubrana na czarno, czy ciemna krew), no i Mary Sue - miałam ochotę facepalmować na wszystkie te cudowności. Zwłaszcza na Clary, co za denerwująca postać. Współczuję Simonowi przyjaźni z nią i też zupełnie nie rozumiem, czemu się z nią przyjaźni. Biedaku, naprawdę nie warto… Nawet, gdyby nie miał innych znajomych (a ponoć ma), to się w ogóle nie opłaca. Nawet pomijają całokształt serii nie potrafiłabym nie pałać nienawiścią do autorki za takie zjechanie wątku przyjaźni.
    Składzik w Pandemonium jest naprawdę niesamowity… Może go sobie powiększyli na potrzeby przesłuchania? W końcu mowa jest też o różnych wymiarach, więc może są znawcami posługiwania się piątym… Ekhm, nieważne, tak mi się skojarzyło, bo akurat czytam “Mistrza i Małgorzatę”. (xD)
    I naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego bohaterzy głupio paplają, wyjaśniając wszystko. To chyba głównie mania tych złych, zawsze wyjawiają swoje plany, a tutaj autorka chyba uznała, że w ten sposób najłatwiej zapoznać czytelnika z realiami...

    “Moje pytanie brzmi: dlaczego, do cholery, nikt z pozostałej dwójki go nie pilnował?! Zwłaszcza w momencie, gdy sprawiał wrażenie, jakby zemdlał, co w tych okolicznościach jest mocno podejrzane, skoro “to nie jest istota ludzka”?!” - Wiesz, nie byłoby wtedy zabawy, akcja nie mogłaby się potoczyć… Clary nie mogłaby się popisać swoją niezdarnością!
    Najgorsze, że wyobrażam sobie ten bezsensowny dialog i Aleca z Isobellą jedynie gapiących się na rozmawiających. I to tak zupełnie bez wyrazu, jak gdyby wszyscy o nich w tym momencie zapomnieli, łącznie z autorką. W końcu byli jej niepotrzebni, zachowując się sensownie i pilnując “jeńca” zapobiegliby dramatycznej scenie.

    Tak na koniec dodam, że kocham Twoje analizowanie i trafne uwagi <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial jest fajny jeśli masznlat 15 i nie oczekujesz żadnych intelektualnych wyznań. Ja go lubię bo choć jest głupawy to bohaytrowie są sympatyczni i oglądanie go poprawia humor. Tylko trzeba przebrnąć kilka pierwszych odcinków.

      A książek nie czytaj. Tylko ci ciśnienie skoczy.


      Małe a głupie

      Usuń
    2. "Najgorsze, że wyobrażam sobie ten bezsensowny dialog i Aleca z Isobellą jedynie gapiących się na rozmawiających. I to tak zupełnie bez wyrazu, jak gdyby wszyscy o nich w tym momencie zapomnieli, łącznie z autorką." - totalnie tak to sobie wyobrażałam, czytając. Dzielimy jaźni. xD

      Usuń
  9. Analiza fajna, będę śledzić, od lat czekałam, aż się ktoś wreszcie za to zabierze.
    SPOILER
    Z tego, co wyczytałam na Wikii poświęconej Mortal Instruments (dzieua nie udało mi się dokończyć), Clary jest córką Valentine'a. Wow. To już chyba nie może być BARDZIEJ opkowe. Córki Voldemorta atakują znienacka :D
    Powodzenia w analizowaniu,
    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również czekałam, a nie widząc chętnych uznałam, że czas na moją inicjatywę. xD
      Tak, spoiler zdecydowanie mówi prawdę. Uwierz mi, lolcontentu z tego wątku będzie co niemiara. <3 XD
      Dziękuję! c;

      Usuń
  10. “Draco Trilogy” nie było porno-opkiem
    Cudzysłów do poprawki. // Łącznie: pornoopkiem.

    moje nawiązania do serii J. K. Rowling będą jeszcze bardziej uzasadnione niż sądziłam
    Przecinek przed niż.

    Oczywiście, prędko rozgryziecie
    Oczywiście, co robi nasza herołina?
    Oczywiście, Jace’a w żaden sposób nie zainteresuje
    Właściwie, chciałabym zobaczyć reakcję Clary
    Zbędny przecinek.

    Wykidajło uniósł brew.
    Prawdę mówiąc, wklejam to dla urody zdania. Tłumacz miał chyba problem ze znalezieniem synonimu słowa “bramkarz”, bo więcej takiego języka raczej nie uświadczymy w książce.

    Ależ właśnie wykidajło to nikt inny, tylko bramkarz. http://sjp.pwn.pl/sjp/wykidajlo;2539374.html Czepiłabym się raczej użycia potocyzmu przez narratora, a nie samego słowa.

    podczas googlowania płynów przeciw zamarzaniu natrafiłam na praktycznie same niebieskie produkty.
    Argument z odwłoka. Mnie, prócz niebieskich, wyskoczyły też zielone, różowe, żółte i bezbarwne (w wcale nie było ich mało). Pewnie jakbym przescrollowała (a rzuciłam okiem tylko na pierwsze wyniki w Google Grafika), znalazłyby się też inne kolory.

    Bo jeśli właśnie to miał być czar sprawiający, że bramkarz się nie przyczepi, ewidentnie nie wyszedł – drewniany kołek wcale nie jest dalece mniej niebezpieczny od miecza, jeśli chodzi o to, czy można komuś zrobić krzywdę.
    Ale przecież on go chyba zaczarował w piankową imitację, nie prawdziwy drewniany kołek. No, chyba że to ktoś inny w kolejce zaczarował miecz, a on tylko ten czar przejrzał.

    A, przepraszam – przyziemnymi.
    To jak to się w końcu zapisuje, małą czy wielką literą?

    mam przed oczami widok równie kuriozalny co roznegliżowane Cullenówny tańczące walca do techno na szkolnej potańcówce.
    Przecinek przed co.

    Same kreacje idealne na imprezę w nowojorskim nocnym klubie.
    Zauważ, że niektóre z zalinkowanych przez ciebie sukien są skromniejsze, nie tak okazałe, jak reszta, codzienne wręcz. Plus opisana sukienka jest z rodzaju, więc może je tylko przypominać, nie musi być wypaśną balową kreacją, do tego idealnie odwzorowaną. ;)

    Jeśli macie skojarzenia z Rosalie Hale, tj. postacią stworzoną po to, żeby główna bohaterka oraz czytelniczki mogły mieć kompleksy oraz (głównie) po to, by główna bohaterka wybijała się na jej tle w oczach tru loffa – macie dobre skojarzenia.
    Ja nie mam i co w związku z tym? ;)

    ale widząc zaaferowanie Clary przykazuje jej nigdzie się nie ruszać
    Przecinek przed przykazuje.

    więc dlaczego druty miałyby ożyć?
    Kolo (czy kto tam) zaczarował miecz w piankową imitację kołka, więc dlaczego nie miałby przypuszczać, że ktoś inny mógł zrobić coś podobnego z drutami?

    Z tego, co wiem, samce lwa nie polują, więc to porównanie jest nietrafione, bo jakoś szczerze wątpię, byś przyrównała główne ciacho serii do samicy.
    Rzadko, ale polują: Samce rzadko uczestniczą w polowaniach. Przyłączają się do łowów na dużego zwierza, takiego jak bawoły. Wówczas siła samca jest niezbędna do przytrzymania, a następnie powalenia ofiary ataku. (z Wikipedii).

    Demon, niczym typowy bohater opery, po pchnięciu nożem w serce
    Pierś =/= serce, że się tak przyczepię. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @wykidajło - wiem, że to bramkarz, chodziło mi właśnie o to, że to zupełnie nie pasuje do reszty używanego w książce języka. Nie jest to błąd sam w sobie, ale podobna sytuacja, co wyskakujące znienacka w którymś rozdziale "Niezgodnej" użycie "dziarki" i "zluzowała", które nie pojawia się ani wcześniej, ani później.

      @płynów do zamrażania - fakt, każdemu może wyskoczyć co innego. Mnie wyskoczyły niebieskie, ale to poprawię.

      @czarów w kołek/drewniany miecz - on go zaczarował w prawdziwą broń, która po prostu się wygięła, gdy użył zaklęcia. Skoro miał tak naprawdę miecz, czemu nie użył czaru, by wyglądał na coś mniej groźnego niż drewniany, zaostrzony kołek (z którym nadal nikt by go do klubu nie wpuścił, bo demon początkowo sądził, że nie musi pokazywać nic więcej, wpuszczą go z kołkiem), albo w ogóle nie sprawił, że miecz był niewidzialny?

      @litera - mój ebook też nie jest pewien, bo mam obie wersje, ale postaram się konsekwentnie pisać wielką, dziękuję za zauważenie.

      @sukienka - akurat znam postać Isabelle na tyle, by wiedzieć, że nie ubrałaby skromnej, codziennej sukienki, więc pozwoliłam sobie nie brać ich pod uwagę. c;

      @Rosalie - nic, to subiektywne odczucie. Po prostu wiem z moich rozmów z innymi osobami, które czytały DA, że wiele z nich rzeczywiście ma takie skojarzenie. (;

      @druty - bo przypuszcza, że jest jedynym nie-Przyziemnym w budynku.

      @lwy - dziękuję, poprawię.

      @pierś/serce - śmiem przypuszczać, że Jace pchnął demona właśnie w serce, bo tak robią wszyscy łowcy wszędzie, stąd porównanie. ^^

      Usuń
    2. Mam skojarzenie z grą komputerową, w której ciało pokonanego przeciwnika znika.
      Przecież w różnego rodzaju uniwersach ciała istot nieludzkich potrafią robić różne cuda wianki, np. rozsypywać się w proch, rozlewać w glutoflaki, zapadać się w jakąś piekielną ogniodziurę, dlaczego tu nie miałyby ostatecznie znikać?

      Przecież siedząc na Jace'ie z pazurami a la Freddy Krueger był nadal “jeńcem”.
      No nie, analogicznie do nazwiska Snape, któe odmienia się Snapie, powinno być Jacie, mimo że głupio wygląda. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Snape;6934.html // Przecinek przed siedząc i był. // I na koniec jeszcze: à la. (Kwestię niepoprawności cudzysłowu już poruszałam).

      Wcześniej wynikało, że upadła na brzuch (skoro “rzuciła się do ucieczki”, rzuciła się zapewne ku drzwiom), więc czemu po wstaniu idzie tyłem? Oczywiście dla dramatyzmu.
      Pewnie się przekręciła przy uwalnianiu z plątaniny kabli. Plus: ja też wolałabym się nie odwracać plecami do uzbrojonych ludzi. ;)

      Zacna analiza. I propsy za chomika. ;D

      *a wcale

      Usuń
    3. @czaromieczokołki: A to już nie do mnie pytanie. ;)

      @sukienka: Ok, przyjmuję do wiadomości.

      @cios w serce: No ale to demon, więc nie musiał reagować na nóż w sercu tak szybko, jak człowiek, mógł miec jeszcze czas na pogadankę. ;)

      Usuń
    4. *które. Gaaaah, klawiaturo, goń się.

      Usuń
    5. @znikające ciało - to akurat bardziej niż czepialstwo samo w sobie, była raczej luźna uwaga. Zresztą, staram się nie wybiegać z przypominam sobie treści za bardzo do przodu, ale, o ile pamiętam, inne demony będą się właśnie rozsypywać w proch i robić inne cuda, więc nie wiem, czemu ten wsiąka. Tak czy inaczej, to nie było nastawione na całkowite czepianie się.

      @chodzenie tyłem - jest taka możliwość, faktycznie, choć osobiście wiele razy się w coś zaplątałam i nie musiałam się na plecy przewracać. Jeśli chodzi o cofanie przodem do Jace'a i spółki - tak, ja również bym nie uciekała plecami do nich, ale instynkt samozachowawczy Clary przez cały czas leży i kwiczy, więc imo to było obliczone na to, by nie widziała zastępującej jej drogę Isabelle.

      @cios w serce - ale na skrępowane struną/drutem ręce reagował z równym bólem, co człowiek, więc dla mnie to trochę niekonsekwentne.

      Dziękuję, i za pochwałę, i za korektę. ^^ Poprawiłam wszystko, tylko blogger mi wciąż zamienia cudzysłowia na swoje. Nie wiem jak i po co. o_o Chyba pójdę pogrzebać i pozmieniać to w html...

      Usuń
  11. Przybyłam z wattpada i nie mam pojęcia, czemu nie zrobiłam tego wcześniej. Jedną z nielicznych dobrych postaci tutaj są Izzy i Alec i fajnie że to podrkeślasz. Clare i jej "delikatne" kopiowania z HP są takie... subtelne :D. jak myślisz kim była matka Clary w oryginale (wyleciało mi imię) :P? Albo rodzice Izzy i Aleca?

    OdpowiedzUsuń
  12. O, jak miło Cię tu zobaczyć. :D Izzy ma ten problem, że chwilami wypada dobrze, ale jak autorka chce, żeby była fajna, zaczyna irytować niemal jak Jace. Niestety. :v
    Matka Clary (Jocelyn, btw) w oryginale była Narcyzą Malfoy, misz-masz na każdym polu. :D Za to Lightwoodowie dorośli nie mają kanonicznego odpowiednika, to państwo Zabini, ponieważ Isabelle w fanfiku Clare była Blaise'em - Draco Dormiens publikowano, zanim wyszedł Książę Półkrwi i Zabini okazał się kobietą, acz Izzy ma po Hermionie wątek romantyczny na koniec. xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Oki doki, cóż ja tu znalazłam... Hmm, delikatny hejcik na coś, co jeszcze dwa lata temu było moim odmóżdżaczem i guilty pleasure - może być interesująco, chyba tu zostanę :). Połowy Darów już nie pamiętam, zresztą Diabelskie Maszyny są w moim subiektywnym odczuciu oczko lepsiejsze. Ale widzę, że parę refleksji po przeczytaniu miałam już podobnych. Clary w tej scenie jak taki przedszkolak co tupie nóżką i mówi "Nie możecie tego zrobić!", już racjonalniejsze byłoby chyba wydajecie się z całej siły licząc że może ktoś usłyszy. Natomiast jeśli chodzi o "nie nazywam się mała" - jako dumna posiadaczka 1,52m muszę przyznać że oj zdarzało mi się tak mówić, no ale raczej do kogoś takiego jak Simon (przyjaciol w sensie) a nie do uzbrojonego gościa... Ludzie miejmy jakiś instynkt samozachowawczy xdd.
    A to zdjecie z serialu... Ugh, przypomniała mi się ta kiczowata scena "nauki" walki. "Clary, to miecz, musisz się z nim połączyć, poczuj magiczna energię wszechświata, a teraz cię obejmę, a teraz machnij, miecz zrobi wszytko za ciebie, brawo jesteś gotowa" Ach, żeby w realu to tak łatwo było.

    Korzaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie samej "Dary Anioła" miały być guilty pleasure, ale nigdy niestety im nie wyszło, za bardzo miałam po dziurki w nosie Clary. ;) "Diabelskich Maszyn" również za bardzo nie lubię, ale tam chwilami autorka zdawała się starać. Szczerze mówiąc, Clary powinna zginąć z powodu braku instynktu samozachowawczego w tym momencie. Przekomarzanki "nie nazywam się mała" są właśnie normalne przy ZNAJOMYCH, nie obcym psychopacie z bronią. Clary jest jako ten leming, wiecznie rzuca się na pewną śmierć. xD
      Cóż, w serialu przynajmniej jakąś ma. W książce dostaje od Jace'a nóż i słyszy, że ma to we krwi, więc będzie umiała. xDD

      Usuń
  14. Ładny szablon; czytelny i minimalistyczny.

    „Podziwiajcie kunszt wydawcy razem ze mną, ponieważ opis nie tylko nie mówi kompletnie nic o fabule (Miasto Kości jest, w gruncie rzeczy, średnio istotnym elementem dla fabuły „Miasta Kości”), ale też… spoileruje kolejny tom. Oczywiście prędko rozgryziecie, kim okaże się nasz wampir, ale sama autorka nieudolnie trzymała to w tajemnicy (wspierając się foreshadowingiem subtelnym niczym rewolucja październikowa) aż do połowy „Miasta Popiołów”.
    > Ej no, przestań, tajemnicze nawiązania do tajemniczego tytułu wymagają kunsztu literackiego i są nieopisywalnie e p i c k i e.
    > Wiesz, mimo wszystko rewolucja październikowa zapewniła bolszewikom dojście do władzy.
    > EDIT: Jestem po przeczytaniu pierwszego rozdziału i bardzo ciekawi mnie, jak przez to przebrnęłaś, skoro mi się nie udało (tak, miałam kilka podejść do „Miasta Kości”), a ja umiem przebrnąć przez naprawdę wiele. Gratuluję wytrwałości i chęci do rozkładania tego na czynniki pierwsze.

    „+ Jak widzimy, najwidoczniej osoby sprawiające wrażenie, jakby mogły zagrażać innym, są odsiewane jeszcze podczas czekania na swoją kolej (przynajmniej dla mnie tak wynika z tego zdania). Niezbyt rozumiem, czemu ma to być nudniejsze od bramkarza odmawiającego komuś wstępu do klubu, ale nie to jest najciekawsze…”
    > Też odniosłam takie wrażenie, tylko mówię.

    „- Daj spokój, człowieku. - Chłopak podniósł nad głowę jakiś przedmiot. Było to coś w rodzaju drewnianej pałki zaostrzonej na jednym końcu. - To część mojego kostiumu”.
    > Nie wiem, czy to było zamierzone (a jeśli tak, to czemu miało służyć), ale w każdym przytoczonym fragmencie DA są dywizy (a w książce, przynajmniej mojej, są normalnie półpauzy). Plus w całym kopiowanym tekście są entery w losowych miejscach – kilka razy nieco mnie zdezorientowały, chociaż nie przeszkadzają jakoś bardzo w czytaniu.
    EDIT: Teraz w komentarzu widzę półpauzy; już nie wiem co i jak.

    „Niestety, nigdy się nie dowiemy, jak ekscentrycznie potrafią wyglądać bywalcy Pandemonium – poza wiecznym przypominaniem nam o kolorowych włosach, dostaniemy zaledwie jeden, skromny i nie aż tak dziwaczny opis”.
    > Bo kolorowe włosy są tak arcydziwne.

    „+ Tak. Nasza bohaterka nazywa się Clary. Pseudonim autorki to Cassandra Clare. Wcale nie brzmi podobnie, wcale. Co ciekawe, według wiki prowadzonej przez fanów (uwaga na spoilery w odnośniku):


    «Clary na początku miała przyjąć imię po przyjaciółce pisarki, Valerie Frayre, artystce, która zaprojektowała runy, a nieco później zostało ono delikatnie zmienione na Valerie Frayne. Gdy autorka dowiedziała się, że jej znajomy pisze książkę w której główna bohaterka również nazywa się Valerie, zmieniła je na Clary, po innej przyjaciółce pisarki. (…)»”
    > Właśnie zawsze mnie to zastanawiało i nigdy wcześniej nie widziałam, żeby ktoś zastanawiał się nad tym podobieństwem. :v

    „Jego duże oczy wydawały się trochę za bardzo zielone, były koloru płynu przeciw zamarzaniu albo wiosennej trawy”.
    > Jeju, wielbię te powtórzenia, naprawdę. „Płyn do spryskiwaczy”, „Mokre wodorosty”, Homer jest dumny. <3
    > Kiedyś napisałam, że oczy bohaterki są w kolorze błota i traktowałam to porównanie zupełnie poważnie. :’D

    CDN.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Bo wiecie, głupi są ci mugole. Znaczy Przyziemni. Żeby nie było, że moje czepianie się jest bezpodstawne – w oryginale występuje słowo „mundane”. Wcale nie brzmi podobnie do „muggle”. Skądże. (…) Pogardliwie skrzywił usta. Oni nawet nie wiedzieli, jakimi są szczęściarzami. Nie mieli pojęcia, jak to jest wegetować w martwym świecie, gdzie słońce wisi na niebie jak wypalony węgielek. Ich życie płonęło jasno jak płomień świecy... i równie łatwo było je zgasić”.
      > Najpierw głupi, potem szczęściarze. Ale podobno głupi ma szczęście.

      „- Niezła muzyka, co? - rzucił Simon.
      Clary nie odpowiedziała”.
      > Czy autorka naprawdę przez całą (albo i część) serii nazywa ich relację przyjaźnią? XD

      „Oryginalne porównanie, skoro mówimy o chłopaku, który się jej spodobał”.
      > Akurat pieski są śliczne.


      „Albowiem wszystkie tajemnicze grupy ubierają się zawsze na czarno”.
      > No bo czerń jest mhroczna i tajemnicza, nie wiedziałaś o tym? Pff.

      „Czy autorkom sprawia jakąś perwersyjną przyjemność wstawianie zawsze dialogu, którego puentą jest „nie mów do mnie „mała”!”? I czy Clary naprawdę nie ma w tym momencie większych problemów niż to, jak zwraca się do niej ktoś, kogo uważa za mordercę?”

      > Przecież to jest takie romantyczne, nie widzisz tego? On mówi do niej „mała”, a ona jest taka zadziorna i odpowiada, że nie jest mała. W dodatku odpowiada to facetowi, którego uważa za mordercę.
      Tak w ogóle ciekawi mnie ta jej nieśmiałość. Niby każdy jest nieśmiały na swój własny sposób, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek niepewny siebie od razu wściekałby się o jedną „małą”, szczególnie że według mnie to nie jest bardzo obraźliwe – może czasami trochę prześmiewcze, ale tylko tyle.

      „Simon nadal nie widzi Młodocianych Facetów W Czerni? Szokujące! Czyżby Clary była wyjątkowa?!”

      > Ja nie uwierzę, że jest wyjątkowa, przecież to zwykła dziewczyna… Na zmutowane taksogony, to dopiero zwrot akcji!
      (Ten chomiczek jest boski).

      „Z których się odplątałaś, słońce, ale proszę, podkreśl jeszcze trzy razy, że jesteś niezgrabna, publiczność z tyłu nie usłyszała”.
      > Kiedy naczytasz się internetowych poradników, w których piszą, że postać musi mieć wady, ale szkoda ci psuć bohaterkę, więc dajesz jej niezdarność. Teraz musisz tylko podkreślić, zę ona faktycznie nie jest idealna.

      „Najwidoczniej bycie atrakcyjnym sprawia, że w jakieś dziesięć minut przestajesz być w cudzych oczach zabójcą”.
      > Zanotować – jeśli w chwili zbrodni wyglądasz atrakcyjnie, istnieje siedemdziesiąt cztery i sześć tysięcznych procent szansy, że zostaniesz uniewinniona, niezależnie od świadka (przecież onieśmielasz KAŻDEGO, niezależnie od gustu i/lub orientacji).

      Penciu, ciekawa analiza, aż się dowartościowała, a wiesz, że z tym jest ciężko. Chciałabym, żeby ktoś tak dokładnie zanalizował moją pracę pod względem treści, no ale najpierw trzeba coś napisać.
      Przeczuwam, że im dalej, tym lepiej, dlatego obserwuję bloga. ♥

      Chęci i czasu,
      Daisline.

      Usuń
    2. Karmelku, jak Cię miło znów widzieć. <3 Dziękuję za tak obszerny komentarz, chwilami się uśmiałam. I też nie wiem, jak ja "Dary Anioła" przeczytałam. Zielonego pojęcia nie mam, ani chybi cud.

      Jeśli chodzi o dywizy i entery - dywizy w pdf występują (w wielu pobranych przeze mnie książkach je mam, trudno stwierdzić, dlaczego), a randomowe entery bywają winą przeklejania tekstu do dokumentu, chwilami naprawdę dziwnie rozłącza akapity, a mi niektóre rzeczy umykają. xD

      I tak, najpierw trzeba coś napisać. Nie zaglądałam jeszcze do Twoich Hien, pewnie to zrobię, jak skończę prędko nadrabiać "Tylko Żywi Mogą Umrzeć". xD

      Usuń
    3. O, ale szybko odpisałaś. W hienach niczego nie ma, ale kiedy skończę poprawiać plany, będę pisać i podrzucę do poprawy, bo bez tego każdy, kto to przeczyta, będzie miał mózg sprasowany przez nielogiczności.

      „Tylko żywi mogą umrzeć” zaczęłam jeszcze za czasów inkwizycji, ale dalej nie doczytałam, nie wiem nawet dlaczego. Ale na tle wattpadowego śmietnika wydawało mi się bardzo fajne.

      Stwierdziłam, że bardzo mocno przygotuję się do pisania hienek i stworzyłam na Bloggerze prywatną encyklopedię, a rzeczy, które robi mi Blogger z tekstem są straszne i nie do ogarnięcia, więc znam ten ból. </3

      Usuń
    4. O, plany chyba też miałaś mi wysłać? Bo ja czekam na cokolwiek!

      Ja czytam, bo autorka chce to schować, a długie nie jest, przy tym serio całkiem niezłe. xD

      Czy ja wiem, to chyba kwestia formatowania, ja na bloggera tylko przeklejam. xDD

      Usuń
    5. Miałam wysyłać, ale nie jestem pewna, bo sama po czytaniu tych planów mam wielkie „wtf” i nie chcę się zhańbić. Ale zachęciłaś mnie do przerabiania tych nieszczęsnych, więc biegnę do pracy.

      Ja na Bloggera przeklejałam, ale też dopisywałam, a te dopiski strasznie się wyróżniały – inny font i wielkość poszczególnych fragmentów, które nie powinny być wyróżnione, bardzo mnie boli. XD

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łiii!

      A sprawdzałaś wtedy w html posta? XD

      Usuń
    2. (Wybacz za zamieszanie, usunęłam i wrzuciłam ten komentarz w odpowiedź).

      Totalnie nie ogarniam html, było tego bardzo dużo, ale wzięłam to na logikę, że skoro widzę w jednym miejscu Arial i 13, to znaczy, że chodzi o czcionkę. Mimo wszystko poddałam się i wkleiłam na końcu cały artykuł do Worda i z Worda na bloga.

      Usuń
    3. (...spoko xDD)

      To też jest wyjście tbh. XD

      Usuń
    4. Szybko poszło, a te kody zmieniałabym godzinami, więc wyjście bardzo dobre.

      Usuń