poniedziałek, 6 lutego 2017

Wstęp, czyli zejdźmy z panią Clare do świata Podziemnych

    „Dary Anioła” to napisana przez Cassandrę Clare (wł. Judith A. Rumelt) seria (początkowo trylogia… Ale do tego dojdziemy) powieści dla młodzieży, zaliczana do gatunków young adult oraz urban fantasy. Książki wydawano w latach 2007-2014, a dzięki ich popularności dwukrotnie doszło do ekranizacji: w 2013 roku premierę miał film „Dary Anioła: Miasto Kości”, zaś od 2016 roku stacja Freeform nadaje serial „Shadowhunters”, którego każdy sezon dosyć swobodnie interpretuje odpowiadający mu tom powieści. Autorka z kolei poczuła się na tyle związana ze stworzonym przez siebie światem, że napisała również dwa inne cykle z tego uniwersum – „Diabelskie Machiny” oraz wydawane obecnie „Mroczne Intrygi”, ma też w planach kolejną serię. Jeśli dla fanów to wciąż za mało, mogą sięgnąć po zbiór opowiadań „Kroniki Bane’a”.

    To tyle, jeśli chodzi o powszechnie dostępne informacje. Wchodząc na poświęconą temu cyklowi stronę na Wikipedii, nie traficie nawet na jedno zdanie, że spora część trzech pierwszych tomów (czyli właśnie trylogii wydanej w latach 2007-2009): „Miasta Kości”, „Miasta Popiołów” i „Miasta Szkła” jest przepisana z fanfika, którym autorka zasłynęła w fandomie „Harry’ego Pottera”. W przeciwieństwie do „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, „Dary Anioła” nie były pornoopkiem, a tzw. dramione – szybko to odczujecie po głównym wątku romantycznym, zapewniam. Oczywiście, Cassandra Clare na zmiany swojej historii poświęciła nieco więcej czasu niż E. L. James czy Anna Todd, ale uwierzcie mi, nie wpływa to na jakość. Dosyć głupio zresztą korzystać z fanfików, w których odnotowano namiętne plagiatowanie cudzych prac.

    Wspominałam wcześniej, że początkowo DA miało być trylogią? No właśnie – miało. Trzeci tom jako tako zamykał wszystkie wątki, wszyscy żyli długo i szczęśliwie, acz żebyśmy nie dostali cukrzycy, jeden ze złych odwalił numer niczym przeciętny slasherowy morderca i jego ciało zniknęło. Tym sposobem Clare zostawiła sobie furtkę i dwa lata po „Mieście Szkła” zaatakowała „Miastem Upadłych Aniołów”, które – żeby nikt nie pomyślał, że to skok na kasę – znienacka zaczęło wrzucać do serii nawiązania do „Diabelskich Maszyn”. Ja, nieznająca wówczas DM, chwilami naprawdę nie rozumiałam, o co tu biega i dopiero po lekturze wspomnianej trylogii zaczęłam łapać, co znaczą te wszystkie subtelne niczym radziecki czołg mrugnięcia. Tak więc – tak, po premierze czwartego tomu straciłam do Cassandry Clare resztki szacunku za naciąganie swoich czytelników. Najwidoczniej sam „Mechaniczny Anioł” źle się sprzedawał i trzeba było jakoś zachęcić ludzi w okolicach premiery „Mechanicznego Księcia” (również wydanego w 2011 roku, ale później). A jak ktoś nie potrafi być subtelny…

    Dlaczego postanowiłam zająć się właśnie „Darami Anioła”? Każdy ma jakąś serię, która zgarnia od niego więcej krytyki od innych. Dla jednych to „Zmierzch”, dla innych „Niezgodna”, zaś dla mnie „Dary Anioła”. Trafiłam na „Miasto Kości” w bibliotece siedem lat temu, a więc będąc dwunastolatką i łykając naprawdę wszystko, co wielkie korporacje chcą opchnąć dojrzewającym dziewczynkom, niezależnie, czy to boysband ze stajni Disneya, pięć władających żywiołami czarodziejek, czy sparklące wampiry. Lekturę „Miasta Kości” mogę więc uznać za kamień milowy, bo… Nie podobało mi się. Ani trochę. Całą trylogię przeczytałam, aby dowiedzieć się, jak zostanie rozwiązany pewien problem, który Clare postawiła na drodze swoim gołąbeczkom, a przez kolejne trzy części przebrnęłam na zasadzie „tu już nic nie ma sensu”. Kilkakrotnie, jako starszy już odbiorca, usiłowałam podejść do serii, ale za każdym razem coraz bardziej odnosiłam wrażenie, że to zwyczajnie głupie. Oczywiście, są powieści gorsze, bardziej idiotyczne czy też bardziej szkodliwe, ale „Dary Anioła” nie są czymś, co bym poleciła komukolwiek i zawsze uważałam je za wdzięczny materiał do analizy.

    Pragnę zaznaczyć, że nie jestem psychologiem, psychiatrą ani właściwie żadnym znawcą niczego, jak zapewne większość analizatorów podobnych dzieł. Nie umywam się również do Beige i Maryboo czy Koty, jednak przyznaję, że ich twórczość mnie zainspirowała do postanowienia wreszcie, aby samej zanalizować DA.

    Na zakończenie, oto „Miasto Kości”:
City_of_Bones.jpg
(Postanowiłam podzielić się niezwykle estetyczną pierwszą okładką z obowiązkową klatą tru loffa).
(PS. Ten pełen pochwał cytat na klacie tru loffa to słowa przyjaciółki autorki).


Oraz oficjalny opis dystrybutora:
                   
Love. Blood. Betrayal. Demons. First in the New York Times No. 1 bestselling series that has swept the globe. Irresistibly drawn towards a group of demon hunters, Clary encounters the dark side of New York City and the dangers of forbidden love.


Mniej więcej wskazuje to na to, z czym będziemy się mierzyć w pierwszym tomie. Bardzo podobnie brzmiał opis pierwszego polskiego wydania, ale najwidoczniej wydawnictwo Mag uznało, że będą przynajmniej udawać, że to poważna książka. Obecnie możemy spotkać się z tym:


Tysiące lat temu, Anioł Razjel zmieszał swoją krew z krwią mężczyzn i stworzył rasę Nephilim, pół ludzi, pół aniołów. Mieszańcy człowieka i anioła przebywają wśród nas, ukryci, ale wciąż obecni, są naszą niewidzialną ochroną. Nazywają ich Nocnymi Łowcami. Nocni Łowcy przestrzegają praw ustanowionych w Szarej Księdze, nadanych im przez Razjela.
Ich zadaniem jest chronić nasz świat przed pasożytami, zwanymi demonami, które podróżują między światami, niszcząc wszystko na swej drodze. Ich zadaniem jest również utrzymanie pokoju między walczącymi mieszkańcami podziemnego świata, krzyżówkami człowieka i demona, znanymi jako wilkołaki, wampiry, czarodzieje i wróżki. W swoich obowiązkach są wspomagani przez tajemniczych Cichych Braci. Cisi Bracia mają zaszyte oczy i usta i rządzą Miastem Kości, nekropolią znajdującą się pod ulicami Manhattanu, w której leżą zmarli Łowcy. Cisi Bracia prowadzą archiwa wszystkich Łowców Cieni, jacy kiedykolwiek żyli. Strzegą również trzech boskich przedmiotów, które anioł Razjel powierzył swoim dzieciom. Jednym z nich jest Miecz. Drugim Lustro. Trzecim Kielich.
Od tysięcy lat Cisi Bracia strzegli boskich przedmiotów. I było tak aż do Powstania, wojny domowej, pod przywództwem zbuntowanego Łowcy, Valentine’a, który niemal na zawsze zniszczył tajemny świat Łowców. I mimo że od śmierci Valentine’a minęło wiele lat, rany, jakie zostawił, nigdy się nie zabliźniły. Od Powstania minęło piętnaście lat. Jest upalny sierpień w tętniącym życiem Nowym Jorku. W podziemnym świecie szerzy się wieść, że Valentine powrócił na czele armii wyklętych. A Kielich zaginął…

    Hmm, powstanie mające miejsce dokładnie tyle lat temu, ile ma główna bohaterka… Antagonista, który powstał z martwych, a wcześniej zasłynął z prób ujawnienia swojej rasy światu… Nie, nic mi to nie mówi. Ani trochę.


    I to byłoby wszystko na dziś. Za tydzień poznamy osobiście Clary Fray i resztę naszych uroczych bohaterów.
    Do zobaczenia!

31 komentarzy:

  1. Cieszę się, że ktoś wreszcie robi coś o tej serii - nie czytałam i wiem, że nie dam rady przeczytać bez alkoholu, ale nieodmiennie mnie intrygowało, dlaczego tej serii było zawsze tak dużo w księgarniach. I przez to mam na myśli całe półki przeznaczone tylko dla Miasta Kości. W końcu się dowiem o co chodzi w jedynej formie, którą trawię przy takich tworach - analizy :) Powodzenia.

    A opis brzmi, jakby ktoś się bardzo starał, żeby w jego książce było mniej lub bardziej dosłownie wszystko, co jest "edgy" i "cool". I jeśli mogę zgadywać, pewnie wyszło jak zwykle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu całej serii, również nadal jestem ciekawa, skąd całe półki poświęcone tylko pani Clare, ale podejrzewam, że ma to coś wspólnego z tym, że seria bywa prawdziwym crème de la crème patologicznych wypadkowych, które składają się na sukces jakiegoś YA. I, przyznam szczerze, teraz sama nie wiem, jak ja przez to przebrnęłam bez analizy czy alkoholu... xD

      Właściwie to doskonałe podsumowanie "Darów Anioła" - wciśnięto w nie wszystko, co brzmiało fajnie i wyszło... Cóż. Dobra to by była może gra komputerowa w takim świecie.

      Usuń
  2. Widziałam film. Nie zapamiętałam z niego nic poza tym, że głównego złola grał Henryk VIII z "Dynastii Tudorów".

    Myślę, że to wystarczy za recenzję.

    Maryboo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie najlepsza recenzja tego filmu w internecie. :D

      Usuń
    2. Pff... Zły w serialu wygląda IDENTYCZNIE jak mój nauczyciel techniki. nawet poczucie humoru ma podobne (ten serialowy, bo książkowy jest zupeeełnie inny). Wolałabym Tudorów.


      Małe a głupie

      Usuń
    3. Oglądając serial, na widok złego, widzę króla Henryka z "Reign", więc trudno mi orzec, co jest gorsze. XD

      Usuń
    4. Ja zapamiętałam Aidana, ale wstyd byłoby nie zapamiętać jednego z monszuf. ;)

      Usuń
    5. W serialu zamienili Aidana na faceta z reklamy Old Spice ;<

      Usuń
    6. Ale że tego siedzę na koniu? o.O' Obosze.

      Usuń
    7. Tego samego. Oświeciło mnie, gdy ganiał nago po lesie. XD

      Usuń
  3. Czekam na analizy! Serii nie znam, ale spodziewam się wielu facepalmów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego by nie mówić, oczekiwania jak najbardziej słuszne. xD

      Usuń
  4. Ooo, trochę ostatnio zaniedbałam blogi analizatorskie i akurat teraz, jak wróciłam do czytania, taka przyjemna niespodzianka, wreszcie się ktoś wziął za DA :D Czytałam tylko pierwszą część i to dość dawno, ale zapamiętałam fejspalmogenność, antypatyczność boChaterki i rasistowską bucerę Jace'a. Tak że powodzenia życzę, zdecydowanie ta seria zasługuje, żeby ktoś się nad nią popastwił :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna chodził za mną pomysł na zanalizowanie tego, ostatnio chciałam się przekonać, czy rzeczywiście jest sens i stężenie nienawiści wobec Clary, jakie we mnie urosło po jednym (!) rozdziale sprawiło, że uznałam, że zdecydowanie trzeba wreszcie podjąć się niewdzięcznego zadania. :D

      Usuń
  5. Prawdę mówiąc czytałam tę serię (obie nawet) i z początku naprawdę, ale naprawdę mi się podobała. Już coraz mniej detali zostaje w mojej głowie, jednakże w pewien czas po premierze ostatniej części uznałam chyba że seria staje się zbyt popularna i prawdopodobnie mojemu wewnętrznemu hipsterowi przestało się podobać.
    Później zaczęłam dostrzegać jak bardzo główna bohaterka ze zwykłej dziewczyny jaką miała być na początku zmienia się w specjalny płatek śniegu i staje się cierniem we wszystkich odsłonach jakoś od drugiej części była zbyt irytująca w trzeciej zaczęła zachowywać się jak bezmózgie zakochane zombie, a co dalej to nie pamiętam.
    Cała miłość stała się dla mnie zbyt oderwana od rzeczywistości i przeidealizowana. Dodatkowo bardzo zaczął przeszkadzać mi fakt, że autorka zbudowała świat oparty na ciągłej bezustannej walce, wszystko kręciło się wokół niszczenia i zabijania, a żaden z bohaterów nie próbował nawet szukać ucieczki od takiego losu i wydawał się go w pełni akceptować - nawet więcej, bo ciągle powracał wątek Jace' a, który wręcz wielbił swoje powołanie.
    Może szukam dziury w całym niepotrzebnie, bo mam nadzieję, że ty się tym świetnie zajmiesz.

    A w takim razie na pewno będę śledzić!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Clary od początku nie potrafiłam polubić, Jace również do mnie nie przemówił, ale naprawdę, nie pamiętałam, że ona była aż TAK potworna. Zresztą mogą sobie robić wyścigi z tru loffem, ta dwójka to po prostu dwa koszmary.
      O, zdecydowanie, ta miłość jest przeidealizowana, nierealna i w sumie oparta na nie wiadomo, czym. Ciężko mi zresztą uwierzyć, że dwie tak egocentryczne jednostki są w stanie stworzyć związek.
      Motyw wiecznego zachwytu Nocnych Łowców ich powołaniem zdecydowanie przewinie się przez te analizy, bo to wręcz zbyt patologiczne, aby pominąć to milczeniem.
      Ależ skąd, wytknęłaś kilka podstawowych błędów, które mi również rzuciły się w oczy. :D Postaram się nie zawieść!

      Usuń
  6. Chciałam przeczytać ale po tym jak rozkminiłam wątek miłosny po 4 stronach stwierdziłam, że nie dam rady. Cieszę się że ktos się za to wziął.
    Pozdrawiam
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym opisie dystrybutora nawet nie uwzględniono trzeciego boku trójkąta romantycznego, więc ten wątek miłosny jest tak boleśnie oczywisty, że jedynie zapowiada mierność całej książki. xD

      Usuń
  7. Ja? Jako inspiracja? Po siedmiu miesiącach na rynku? Jestem bardzo wzruszona :D
    "Dary anioła"... Znam jedynie kiepski film o tym tytule, oglądany jeszcze w liceum z koleżanką, tak dla jaj. Do dziś pamiętam tylko scenę z główną bohaterką, w której pokoju porozwieszano jakieś dziwne znaczki (co uważałam za durny wybieg nawet jak na śmiszne YA) oraz... zło, jakie popełnił Ten Zły na finale xD To z okłamaniem głównych bohaterów, no wiesz o co mi chodzi. Padłam.
    Życzę sukcesów :) Będę czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koto, Twoje analizy od razu bardzo mi się spodobały (i były miłym zaskoczeniem po innej próbie zanalizowania "Niezgodnej", która była na bardzo niskim poziomie) i jesteś inspiracją dla wszystkich amatorów. :D
      Ach, film to kwintesencja tego, jak bardzo głupie są te książki <3 Taaak, w książce niestety bohaterowie dłużej wierzą Temu Złemu i motyw będzie się przewijać dłuuuugo. Naprawdę, zdecydowanie zbyt długo. xD
      Dziękuję! (;

      Usuń
  8. Super! Blogów analizatorskich nigdy nie za mało. :) Dary Anioła czytałam daawno temu i nie wydawały mi się takie złe ale i tak chętnie przeczytam. Powodzenia w pisaniu i czekam na kolejną notkę. :)
    Mam tylko małe zastrzeżenie do kolorystyki bloga. Czarne napisy zlewają mi się z ciemnym tłem i ciężko się czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam tło, mam nadzieję, że teraz jest już lepiej? ^^

      Usuń
    2. O wiele, dzięki ci :)

      Usuń
  9. Wstęp, czyli zejdźmy z panią Clare do świata Podziemnych.
    W tytułach i nagłówkach nie stawia się kropek.

    “Dary Anioła”
    Niepoprawny cudzysłów.

    jeśli chodzi o wszem i wobec dostępne informacje
    http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/wszem-i-wobec;1287.html

    Wchodząc na poświęconą temu cyklowi stronę na Wikipedii nie traficie nawet na jedno zdanie
    Przecinek przed nie traficie.

    porno-opkiem
    Pornoopkiem.

    Dosyć głupio zresztą korzystać z fanfików oskarżonych o namiętne plagiatowanie cudzych prac.
    Oskarżonym nie może być fanfik, tylko jego autor. ;) Poza tym, nie można mówić o plagiacie, skoro Clare zmieniła aż tyle rzeczy w stosunku do pierowzoru. Ani akcja jej powieści nie toczy się w potteroversum, ani postaci nie są stamtąd zapożyczone. (Tak samo zresztą jak wydany tFUr E.L. James nie ma nic wspólnego z tForem Stefy).

    jako-tako
    Bez łącznika: jako tako.

    psychiatrą, ani właściwie żadnym znawcą niczego
    Bez przecinka przed ani.

    który powstał ze zmarłych
    Z martwych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już lecę poprawiać, dziękuję za uwagi. (; Co do plagiatu: chodziło mi o to, że w trzeciej części Draco Trilogy autorka dosłownie przepisała całe strony mało znanej powieści, a cała trylogia jest naszpikowana kwestiami (i nie tylko, o ile wiem) podkradzionymi z książek/seriali/filmów. Chodziło mi o to, że dosyć bezczelne jest przepisywanie swoich fanfików (bo każdy, kto czytał i DT, i DA pisze o wielu podobieństwach, ba! niektórzy kupili DA dlatego, że znali DT), które sławę zdobyły w sporej mierze dzięki temu właśnie, że nie były dziełem wyłącznie Clare.

      Za resztę uwag jeszcze raz dziękuję. ^^

      Usuń
    2. @fanfiki: Aaa, takie buty. ;/

      Usuń
  10. Nareszcie ktoś się tym zajął, a już myślałam że to seria nietykalna i to z mną jest coś nie tak że jest dla mnie kompletnie bez sensu. Chyba powrócę do czytania blogów. Ja zaczęłam z serią dobry rok temu, przeczytałam 2,5 tomu, po czym zaspojlerowałam sobie resztę wątków i z czystym sumieniem skończyłam z tym... czymś. To są jedne z najgorszych książek jakie przeczytałam, a sięgnęłam po nie by przełamać swoją niechęć do literatury młodzieżowej i... nigdy więcej. Od początku ta książka śmierdziała mi schematami typowo fanfikowymi. Już wątek badboya Jace'a i szarej myszki Clary był dla mnie nie do przełknięcia, potem dochodziły wymaksowane, przeidealizowane postaci jak Magnus albo Izzy. Do tego od książki biła poprawność polityczna na siłe, a Pani Clare chyba chciała wyjść na doroślejszą dorzucając kazirodztwo i trochę krwi. Myślałam że to z moim gustem jest coś nie tak, że wszystko wydawało mi się nieskładne i sztuczne. A jednak. Moja wina, moja bardzo wielka wina że w ogóle po to sięgnęłam, ale przyznaję że czytałam tą serię od pewnego momentu tylko dla postaci Luke' a.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też często odnosiłam wrażenie, że seria jest nietykalna, zwłaszcza gdy kilkakrotnie spotkałam się z oburzeniem na sugestię, że powinna zostać zanalizowana. :D Dary Anioła były pierwszymi książkami, o których z pewnością stwierdziłam, że są złe (a zaczytywałam się w Zmierzchu!) i uważam je za swoją osobistą Nemezis. Mogę się podpisać rękami i nogami pod wszystkim, co tu napisałaś, no może z wyjątkiem krytyki Magnusa - z jednej strony się zgadzam, ale z drugiej, czytając, miałam wrażenie, że ta postać chwilami trolluje nawet autorkę niczym Sheen reżysera kontynuacji Zmierzchu. Ja czytałam tę serię niestety tylko dlatego, że nie lubię nie kończyć książek, co zwykle ma dla mnie katastrofalne skutki. :v

      Usuń
  11. Valentine Riddle

    brzmi nawet ładnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przebrnęłam przez pierwsze dwa tomy tej serii i stwierdzam, że była to męka. Nie wiem, czy miał wpływ na to mój wiek (pierwszy tom czytałam w wieku 13, a drugi prawie 15 lat), czy co, ale po prostu bardzo mi się nie podobało...
    Powiem szczerze, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam tego bloga, pomyślałam sobie: ONIE. KOLEJNY BLOG FANKI KASANDRY KLER. TYLKO NIE TO.
    Jak dobrze, że się myliłam. A teraz lecę czytać dalej, buziaki ^^
    Ola
    ksiazkowa-dolina.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń