poniedziałek, 3 kwietnia 2017

8. Wybrana broń

Wymęczył was poprzedni rozdział, pozbawiony choćby szczątków akcji? Mnie na pewno i to tak bardzo, że na myśl o lekturze kolejnych trzynastu stron, na których autorka nieudolnie próbuje nas przekonać, jakoby w tej książce się coś działo, dostałam istnych spazmów. Dlatego też dzisiejszą analizę dedykuję przyjaciółce i jej metodom perswazji. Nie wiem, jak zmusiłabym się bez niej do przebrnięcia przez ten rozdział.


Jak pamiętamy, w ubiegłym tygodniu Clary, pchnięta wszechmocną ręką imperatywu narracyjnego, bezrefleksyjnie przeszła przez drzwi do Piątego Wymiaru. Teraz zaczynamy od tego, że Clary spada. Nie ma to jak ustawić portal w wyjątkowo logicznym i bezpiecznym miejscu, na przykład kilkanaście metrów nad ziemią.


Jej dłonie zamknęły się na konarach. Zerwała z nich liście i z impetem gruchnęła na ziemię, uderzając biodrem i ramieniem w twardą glebę. Przekręciła się na plecy i zaczerpnęła tchu. Już zaczynała siadać, kiedy ktoś na niej wylądował.
Przygnieciona, upadła na wznak. Czyjeś czoło zderzyło się z jej czołem, kolana z kolanami. Wypluła z ust nieswoje włosy i próbowała wydostać się z plątaniny rąk i nóg, uwolnić się spod ciężaru, który groził jej zmiażdżeniem.


Standardowy upadek na ukochaną odhaczony. Niestety nie jest zbyt romantyczny, wybacz, Cassie. Nawet przyjmując, że pomimo różnicy wzrostu Jace mógł jednocześnie uderzyć czołem w czoło Clary, a kolanami w jej kolana (choć nie umiem sobie tego rozrysować), moją pierwszą pierwszą myślą jest żołądek panny Fray. Wiecie, ten pusty przez trzy dni żołądek, który napchała do oporu kanapkami. A teraz ktoś na niego naciska całym ciężarem. Wizja fontanny tryskającej z ust Clary prosto w twarz Jace’a jest równie obrzydliwa, co satysfakcjonująca. Przynajmniej dla mnie.


- Au! - z oburzeniem syknął jej do ucha Jace. - Uderzyłaś mnie łokciem.
- Ty na mnie spadłeś.
Jace podparł się rękoma i spojrzał na nią łagodnie. Clary widziała nad jego głową błękitne niebo, parę gałęzi, narożniki domu wyłożone szarymi deskami.


Jak romantycznie. Skąd to łagodne spojrzenie, panie Wayland? Twoja wiecznie niezaspokojona żądza agresji czuje się choć trochę usatysfakcjonowana tym, że przygniatasz Clary czy co? Wasz ostatni dialog w poprzednim rozdziale to ten, w którym każesz jej się zamknąć, a teraz musiałeś za nią wskoczyć do portalu prowadzącego cholera wie dokąd. Taki splot wydarzeń nie powinien skutkować w przypadku Jace’a ŁAGODNYM spojrzeniem, o ile nie przydzwonił solidnie głową w jedną z gałęzi, spadając.


- Nie zostawiłaś mi dużo wyboru, nie sądzisz? Po tym, jak postanowiłaś radośnie skoczyć przez Bramę, jakbyś w biegu wsiadała do pociągu. Masz szczęście, że nie wyrzuciło nas do East River.
- Nie musiałeś skakać za mną .
- Owszem, musiałem. Jesteś zbyt niedoświadczona, żeby beze mnie poradzić sobie w
niebezpieczeństwie .
- To słodkie. Może ci wybaczę.


Czyżby… Czy to możliwe? Czy Clary usłyszała wreszcie moje gniewne analizatorskie komentarze dotyczące narażania jej życia i duszy?


- Wybaczysz mi? Co?
- To, że kazałeś mi się zamknąć.


…a nie, wszystko po staremu. Cóż mogę rzec?


latest


Dziękuję, Ronaldzie.


Jace zmrużył oczy.
- Ja nie... no dobrze, wyrwało mi się, ale ty...


No przesoliłaś zupę, a wcześniej uśmiechałaś się do sprzedawcy jak jakaś dziwka, sama jesteś sobie winna!


Clary przewraca się na bok i odkrywa, że wraz z Płowym Bucem wylądowali koło domu Luke’a.


Clary usiadła odpychając Jace'a. Jace wstał z gracją i podał jej rękę. Zignorowała go i sama podniosła się z ziemi.


Prawie-zmiana w Wyklętą = plaskacz, za który przeprasza. Krzyknięcie, żeby się zamknęła = ostentacyjny foch z przytupem. Niech mi ktoś wyjaśni priorytety tej ameby, pięknie proszę.


Seems-Legit.gif


Nasi milusińscy stają przed wystawą księgarni Garrowaya; wszystko wskazuje na to, że Luke’a nie ma od kilku dni.


- On mieszka w księgarni? - spytał Jace, patrząc na Clary.


Jace, jak Spotify kocham, autorka dopasowała cię z Clary na podstawie waszych ujemnych zdolności wyciągania logicznych wniosków. Naprawdę nie trzeba być omnibusem, by wpaść na to, że skoro to dom Luke’a, z tyłu/na piętrze znajdują się pomieszczenia mieszkalne.


- Jak się tutaj dostaliśmy?
- Przez bramę - odparł Jace, przyglądając się kłódce. - Ona może cię przenieść do każdego miejsca, o którym pomyślisz.
- Ale ja wcale nie myślałam o tym miejscu - zaprotestowała Clary. - W ogóle o żadnym nie myślałam.


Bo ty w ogóle nie myślisz za wiele, ale to temat na zupełnie inną rozmowę.


- Co zamierzasz zrobić?
- Chyba pójść sobie - powiedziała z goryczą Clary. - Luke zabronił mi tu przychodzić.
Jace pokręcił głową.
- Posłuchasz go?
Clary objęła się ręką. Mimo upału zrobiło się jej zimno.
- A mam wybór?
- Zawsze jest wybór - stwierdził Jace - Na twoim miejscu byłbym ciekaw co u Luke'a. Masz klucze do jego domu?


Okej, ja rozumiem, że Luke nie potraktował Clary za ładnie, ale przez ostatnie parę rozdziałów zobaczyliśmy kilka dowodów wybitnie świadczących o jego świętym prawie do wypięcia się na dwuosobową familię Frayów. Według Jace’a Luke jest zwykłym Przyziemnym (oczywiście wszyscy wiemy, że to nieprawda). Jakim więc prawem ten gówniarz proponuje Clary wtargnięcie do jego domu? Świętym Przywilejem Mary Sue?


Okazuje się, że nasza heroina co prawda kluczy nie ma, ale Luke czasem zostawia otwarte drzwi od strony mieszkalnej. Ponieważ wszystko wygląda na zamknięte na głucho, a samochodu nie widać, nasze misie-pysie dochodzą do wniosku, że włamanie będzie jak najbardziej okej. Jace przeskakuje przez ogrodzenie z siatki, aż tu wtem…


Jace przeszedł przez siatkę i zeskoczył na drugą stronę. W tym momencie rozległ się przeraźliwy wrzask.
Przez chwilę Clary myślała, że Jace wylądował na bezdomnym kocie. Tymczasem z
krzaków wyskoczył ciemny kształt - za duży na kota - i popędził przez podwórko, trzymając się nisko przy ziemi. Jace zerwał się i pobiegł za nim z morderczym wyrazem twarzy.


Czy to ptak? Czy to samolot? Zaraz się dowiemy!


Clary zaczęła się wspinać na ogrodzenie. Kiedy przerzuciła nogi przez siatkę, dżinsy Isabelle zahaczyły o skręcony drut i rozerwały się na boku. Clary spadła na drugą stronę i zaryła butami w miękką ziemię.


Ja tam nadal jestem zaskoczona, że dżinsy Isabelle nie spadły jej z tyłka, kiedy ganiała po kamienicy. Oczyma wyobraźni widzę truchtającą po schodach Clary z szóstego rozdziału, jak wolną ręką przytrzymuje kurczowo spodnie.


Jednocześnie Jace ryknął triumfalnie:
- Mam go! - Siedział okrakiem na leżącym na wznak osobniku, który zasłonił sobie głowę rękami. Jace chwycił go za nadgarstki. - No dalej, zobaczmy twoją twarz...
- Złaź ze mnie, pretensjonalny dupku - warknął intruz, odepchnął swojego prześladowcę i usiadł. Rozbite okulary zsunęły mu się na czubek nosa.
Clary zatrzymała się w pół kroku.
- Simon?


Proszę państwa, Simon wrócił! Pozwólcie mi to uczcić:


tumblr_njr9nvsWeW1si3gq6o1_r1_500.gif


Co prawda jego powrót jest zapewne ściśle związany z tym, że Clary przypomniała sobie o istnieniu przyjaciela rozdział temu, ale doceniajmy drobne uśmiechy losu.


- O Boże! - jęknął Jace z rezygnacją. - A ja myślałem, że złapałem coś interesującego.


Jace, nie mam słów na to, jak bardzo twoja bucera nie jest w stanie ukryć faktu, że bawisz chyba wyłącznie autorkę.


- Ale dlaczego ukrywałeś się w krzakach? - spytała Clary, strzepując liście z włosów Simona, który z naburmuszoną miną znosił jej troskliwość. - Zupełnie tego nie rozumiem.


Hmm, tak. To w sumie pierwsze dobre pytanie, jakie Clary zadała w tej książce. Swoją drogą odautorskie nakazy nadal nieźle się trzymają, skoro Simona w żaden sposób nie interesuje, gdzie była jego przyjaciółka przez trzy dni, tak jak wcześniej nie wybiegł za nią z kawiarni. Nie do końca zgrywa się to z jego poczynaniami w Pandemonium.


Siedzieli na stopniach kuchennego ganku Luke'a. Jace opierał się o poręcz i twardo udawał, że ich ignoruje. Czyścił sobie paznokcie stelą. Clary korciło, żeby go zapytać, czy Clave popiera takie zachowanie.


Mnie tam bardziej interesuje, czy Clave popiera masowe morderstwa, bo w świetle informacji z poprzedniego rozdziału, odpowiedź nie należy do takich znów oczywistych.


- Luke wiedział, że tu jesteś?


Tak, jestem przekonana, że Simon siedział w krzakach, mając jego błogosławieństwo. Powiedziałabym, że Clary mocno przydzwoniła głową o ziemię w czasie upadku, ale ona po prostu wyrobiła już normę sensownych pytań (w liczbie jeden) na cały tom.


- Oczywiście, że nie wiedział - odparł z irytacją Simon - Nie pytałem go, ale jestem pewien, że ma dość rygorystyczne zasady, jeśli chodzi o przypadkowych nastolatków czających się w krzakach na jego podwórku.
- Nie jesteś przypadkowy, on cię zna. - Clary chciała dotknąć jego policzka, nadal lekko krwawiącego od zadrapania gałęzią. - Najważniejsze, że jesteś cały i zdrowy.
- Cały i zdrowy? - Simon parsknął śmiechem. - Masz pojęcie, co przeszedłem przez te kilka dni? Kiedy cię widziałem ostatnio, wybiegłaś z Javy jak nietoperz z piekła, a potem po prostu zniknęłaś. Nie odbierałaś komórki, telefon domowy był wyłączony, później Luke powiedział mi, że jesteś u jakichś krewnych, a przecież wiem, że nie masz rodziny. Pomyślałem, że czymś cię wkurzyłem.


Wiecie co? Autentycznie szkoda mi Simona. Chłopak ma tak wyprany przez friendzone mózg, że jego pierwszą myślą w takiej sytuacji jest, że uraził czymś Clary i ona go unika. Co zresztą mówi wiele o charakterze panny Fray, skoro uznał za prawdopodobne, że jego najlepsza przyjaciółka postanowiłaby zerwać z nim wszelkiego rodzaju kontakty i nawet nie potrafiłaby mu tego powiedzieć w twarz.


- A co niby takiego zrobiłeś? - Clary sięgnęła po jego rękę, ale ją zabrał.
- Nie wiem - powiedział. - Coś.
Jace, nadal oglądając paznokcie, zaśmiał się pod nosem.


Jace, idź się utop. Sprawisz mi tym o wiele więcej radości niż tańcem godowym buca, który prezentujesz.


- Jesteś moim najlepszym przyjacielem - zapewniła Clary. - Nie byłam na ciebie wściekła.


Prawda. Musiałby cię cokolwiek obchodzić, żebyś była na niego wściekła. W końcu nie można się wkurzyć za słowa, których się nawet nie słucha.


- Jasne - rzucił Simon kwaśnym tonem. - I nawet nie raczyłaś do mnie zadzwonić i oznajmić, że zamieszkałaś z farbowanym, podrabianym fanem gotyku, którego poznałaś w Pandemonium. A ja przez ostatnie trzy dni zastanawiałem się, czy jeszcze żyjesz.
- Z nikim nie zamieszkałam - oświadczyła Clary, zadowolona, że jest ciemno, bo poczerwieniała na twarzy.


Parafrazując „Ulicę Sezamkową”: witajcie, dzieci, słowo na dziś to „priorytety”. Naprawdę w tej chwili najważniejsze jest to, że Simon podejrzewa cię o związek z tym bucem? O co ja właściwie pytam, przecież w tej serii nie liczy się nic poza miłoździą Jace’a i Clary.


- Tak na marginesie, moje włosy to naturalny blond - wtrącił Jace.


Gdybym miała wypijać setkę za każdą uwagę Jace’a, która według autorki miała być zabawna, po analizie kilku stron moja rodzina musiałaby wzywać pogotowie.


Simon żąda wyjaśnień na temat ostatnich trzech dni. Mówi też, że po sprzedanej mu przez Luke’a bajeczce i wyproszeniu z domu, zajrzał przez okno do kuchni Garrowaya. Zobaczywszy, jak ten się pakuje, nasz ulubiony trzeci bok trójkąta postanowił rozbić obóz w krzakach, żeby mieć oko na sytuację.


- Dlaczego? Bo się pakował?
- Załadował do niej mnóstwo broni. - Simon starł krew z policzka rękawem bawełnianej koszuli. - Noże, parę sztyletów, a nawet miecz. Zabawne, że niektóre klingi wyglądały, jakby świeciły. - Przeniósł wzrok z Clary na Jace'a i z powrotem. Ton jego głosu był ostry jak brzytwa.


8abbb1dea0ae604d5972691ee567bcec.gif


Luke też ma coś wspólnego ze światem Nocnych Łowców?! Jestem w szoku. Naprawdę.


- Nic podobnego. - Clary spojrzała na Jace'a. Ostatnie promienie zachodzącego słońca
odbijały się w jego oczach, wydobywając z nich złote iskry. - Zamierzam powiedzieć mu prawdę.
- Wiem.
- Powstrzymasz mnie?
Jace spojrzał na stelę, którą trzymał w ręce.
- Ja złożyłem przysięgę Przymierzu. Ciebie nic nie wiąże.


Nie chcę nic mówić, ale taki kruczek prawny może się im odbić czkawką, czyż nie? Do rozdziału piątego wtajemniczenie Przyziemnego w sprawy Podziemia wydawało się ostatecznością, a teraz Jace kwituje sytuację wzruszeniem ramion? Ach, głupia ja. Nie chodzi o Mary Sue, to i dramatyzmu nie ma.
+ Cassie, dowal więcej subtelnie wciśniętych opisów urody Jace’a. Jeszcze nie jestem w pełni świadoma, jaki on piękny.


Clary wyjaśnia Simonowi wszystko, co wie, a chłopak przyjmuje to z kamienną twarzą. W tym uniwersum wszyscy zaskakująco dobrze znoszą szokujące nowiny o istnieniu tuż pod ich nosami innego świata wypełnionego magią, nie sądzicie? Oczywiście Simon ma kilka standardowych pytań (Jace to Nocny Łowca? Zabija demony? Wampiry etc. istnieją?), które nie wnoszą nic nowego do książki. Nadal znosi wszystko z jeszcze bardziej stoicką postawą niż Clary w rozdziale trzecim.


- Naprawdę? - Zmrużył oczy, jakby się spodziewał usłyszeć, że nic z tego nie jest prawdą i w rzeczywistości Jace jest zbiegłym niebezpiecznym szaleńcem, z którym Clary postanowiła się zaprzyjaźnić ze względów humanitarnych.


Cóż, patrząc na psychikę Jace’a, który powinien zostać poddany jakimś specjalistycznym testom, nie jest to wcale takie dalekie od prawdy.


- I wampiry istnieją? Wilkołaki, czarownicy i tak dalej?
Clary przygryzła wargę.
- Tak słyszałam.
- Tych również zabijasz? - spytał Simon, zwracając się do Jace'a, który już schował stelę do kieszeni i teraz przyglądał się nienagannie wypielęgnowanym paznokciom, szukając jakiegoś defektu.
- Tylko kiedy są niegrzeczni.


Nie żeby to były myślące i czujące istoty o ludzkiej psychice, przez co mówienie o nich w ten sposób staje się podwójnie obrzydliwe, skądże. Wrażliwość Jace’a wzrusza mnie raz za razem.


Przez chwilę Simon siedział i patrzył na swoje stopy. Clary zaczęła się zastanawiać, czy obciążenie go tego rodzaju rewelacjami nie było złym pomysłem. Jej przyjaciel miał dużo bardziej racjonalny umysł niż inni ludzie, których znała. Mógł nie znieść takiej wiedzy, świadomości, że istnieje coś, na co nie ma logicznego wyjaśnienia.


Bo Simon jest nudny, głupi i prozaiczny jak kalafior. Nie to, co ten męski, tajemniczy złodupiec, Jace. Załapaliście wreszcie? Autorka może skończyć się produkować przy każdym pojawieniu się Simona na scenie?


Nachyliła się do niego z niepokojem. W tym momencie Simon uniósł głowę i powiedział:
- To wszystko jest super.
Jace wyglądał na równie zaskoczonego co Clary.


Ba, Jace musi być w niezłym szoku! Najwidoczniej autorka na kilka sekund wyłączyła character bashing biednego Simona, toć to rzadsze niż śnieg w lipcu!


- Super?
Simon entuzjastycznie pokiwał głową, aż podskoczyły ciemne loki na jego czole.
- Zdecydowanie. To zupełnie jak „Dungeons & Dragons”, tyle że w realu.
Jace popatrzył na niego, jakby miał przed sobą dziwaczny rodzaj owada.


Zapomniałam wspomnieć, że Simon, oprócz kontrastu dla zajebistości Jace’a i koła zapasowego dla Clary Sue, pełni również rolę wymówki dla autorki, aby upchnąć w tekście jak najwięcej odniesień popkulturalnych. Spokojnie, Cassie, wiem, że jesteś obeznana ze światem geeków. Przecież skądś znałaś te wszystkie motywy, kwestie i sceny, które splagiatowałaś w DT.


- Ale wampirzyce są gorące, prawda? - zainteresował się Simon. - To znaczy, niektóre z nich to niezłe towary, co?
Clary obawiała się przez chwilę, że Jace skoczy przez ganek i udusi Simona, ale on na serio zastanowił się nad pytaniem.
- Niektóre z nich może.
- Super - powtórzył Simon. Clary uznała, że woli kiedy się kłócą.


W końcu nikt nie poświęcił jej uwagi przez całe dwie minuty.


- Przeszukamy wreszcie ten dom czy nie? - Jace zsunął się z poręczy ganku. Simon wstał ze schodów.
- Jestem gotowy. Czego szukamy?
- My? Nie pamiętam, żebym cię zapraszał.
- Jace! - syknęła gniewnie Clary.
- Tylko żartowałem. - Jace wykrzywił kącik ust w ledwie dostrzegalnym uśmieszku.


Trudno mi w to uwierzyć, obcując z tobą kolejny rozdział z rzędu.


Gdy Clary sięgnęła w ciemności do klamki, zapaliło się światło na ganku, oświetlające wejście. Spróbowała przekręcić gałkę.
- Zamknięte na klucz - stwierdziła.
- Pozwólcie, Przyziemni. - Jace odsunął ją delikatnie, wyjął z kieszeni stelę i przyłożył do drzwi.


Skoro tak potrafi, to po co pytał Clary, czy ma klucz? Wątpię, aby chodziło o względy etyczne, w końcu Jace ani przez chwilę nie miał problemu z faktem, że proponuje włamanie się do cudzego domu.


Simon obserwował go z niechęcią. Clary podejrzewała, że żadna liczba gorących wampirzyc nie byłaby w stanie sprawić, żeby polubił kiedyś Jace'a.


W takim razie jesteśmy z Simonem w jednej drużynie. Żadna ilość gorących wampirów płci dowolnej nie potrafiłaby mnie przekonać do tolerowania Płowego Buca.


- Niezły z niego numer, co? - mruknął Simon. - Jak go znosisz?
- Uratował mi życie.


– I naraził mnie na wiecznie potępienie oraz śmierć w męczarniach, ale autorka kazała mi się tym nie przejmować, bo mamy do odegrania epicki romans.


Nasi dzielni bohaterowie włamują się wchodzą do budynku. Clary chce skierować się w stronę mieszkania, jednak Jace’owi coś nie gra i zamierza najpierw dokonać oględzin. Najwidoczniej uczy się na błędach popełnionych w rozdziale szóstym.


- Ale ciemno...
W tym momencie pomieszczenie zalało jasne światło. Simon zamrugał i odwrócił głowę.
- Au!
Jace zachichotał.


Gdybym utworzyła w tych analizach jakieś kategorie, aby nagradzać je punktami, ta stworzona dla bucery Jace’a bez wątpienia liczyłaby ich setki pod koniec pierwszego tomu.


- Spójrz na to - powiedział, wskazując na ścianę. Z początku Clary myślała, że chodzi mu o coś, co wyglądało jak para ozdobnych kinkietów. Dopiero po chwili stwierdziła, że są to metalowe obręcze przymocowane do krótkich łańcuchów, osadzonych na ścianie.


tenor.gif


No nie bądźcie tacy, udawajcie, że czujecie klimat. Cassie się stara.


Jace przesunął palcem po wnętrzu jednej z metalowych pętli. Kiedy ją cofnął, palec miał pokryty czerwonobrązowym płynem.
- Krew. I zobaczcie. - Wskazał na ścianę, w której osadzone były łańcuchy. Wokół nich tynk wyraźnie odchodził od muru. - Ktoś próbował je wyrwać. Sądząc po śladach, bardzo się starał.


To jeszcze raz:


tenor.gif


Serce Clary zaczęło bić mocniej.
- Myślisz, że Luke'owi coś się stało?


Wiecie, ja doskonale rozumiem, że chodzi o kogoś, z kim Clary latami była bardzo blisko… Ale te kajdany znajdują się w jego domu. Przytwierdzone do ściany. Raczej nie Luke byłby w takiej sytuacji ofiarą.


Bohaterowie zmierzają do części mieszkalnej budynku, a Simon wyrywa się na chwilę spod kontroli autorki, dzięki czemu to on wysnuwa wniosek, że Luke musi być gdzieś w pobliżu – ekspres w kuchni jest włączony, a pozostawiona kawa nadal gorąca. Korzystając z oględzin domu, Clary zabiera z pokoju gościnnego swój plecaczek z rzeczami na zapas, który trzymała tam zwykle na wypadek konieczności nocowania u Garrowaya (zdarzało się jej to, kiedy matka musiała wyjeżdżać z miasta w interesach. Jakich? Nie wiadomo). Przy okazji znajduje jeszcze czas się przebrać i schować brudne od trawy, przepocone (ja też nie wiem, w którym momencie Clary miała czas i okazję się spocić jak szczur) ubrania Isabelle do wspomnianego plecaka. Tak, to jest tak nudne, jak brzmi, i zajmuje większość strony.


Nasza hirołina odnajduje Jace’a wraz z Simonem w gabinecie, gdzie oglądają zawartość worka marynarskiego, o którym wspominał Simo… Zaraz, zaraz. Mam rozumieć, że Nie-Harry dopiero DZIŚ pofatygował się zapytać Luke’a, co z Clary, przez poprzednie trzy dni dzwoniąc na jej telefon (który został zniszczony) i, ewentualnie, dobijając do zamkniętego na głucho mieszkania? Wiecie, ja bym się nie przejmowała, że Frayówna najwyraźniej przepadła bez śladu, ale mówimy o zakochanym w niej najlepszym przyjacielu. Powinien chyba reagować nieco szybciej.


Tak czy inaczej, worek rzeczywiście jest pełen broni.


Oprócz noży w pochwach był tam zwinięty bat i coś, co wyglądało jak metalowy pierścień o
brzegach ostrych jak brzytwa.
- To chakram - wyjaśnił Jace, podnosząc wzrok kiedy Clary weszła do pokoju. - Broń Sikhów. Obracasz nim na palcu wskazującym i puszczasz. Są rzadkie i trudne w użyciu. Dziwne, że Luke coś takiego ma. Kiedyś była to ulubiona broń Hodge'a. A przynajmniej on tak twierdzi.
- Luke zbiera różne rzeczy, no wiesz, dzieła sztuki - powiedziała Clary, wskazując na półkę za biurkiem, zastawioną figurkami z brązu i rosyjskimi ikonami.


Clary, skarbie… Jakby ci to… Jest różnica pomiędzy ładnymi figurkami a rzadką odmianą broni. Śmiertelną w użyciu. Dorzućmy te przykute do ściany, zakrwawione kajdany. Wiem, słoneczko, że Luke jest ci bliski, ale brak najlżejszego nawet śladu „what the fuck is going on?!” wśród odczuć nie świadczy najlepiej o twojej inteligencji.


Okazuje się, że w worku jest również rozbita ramka ze zdjęciem Luke’a oraz pań Fray, ta sama, którą Clary Sue rzuciła w pożeracza. Co oznacza, że Pionier Frayowego Friendzone’a był w mieszkaniu Jocelyn już po tym, jak zjawiły się tam demony. Które przecież usunęły całe wyposażenie domu… Szukanie igły w stogu siana jest prostsze od poszukiwań sensu w tej książce, daję słowo. W każdym razie z tego wynika, że brama przeniosła Clary i Jace'a w okolice domu Luke’a, ponieważ to on był ostatnią osobą, która korzystała z przejścia przed nimi.


W tym momencie do gabinetu wpada Simon (nie, ja też nie zarejestrowałam, kiedy wyszedł), ostrzegając ich przed nadciągającym towarzystwem w postaci pana domu i dwóch nieznajomych. Ponieważ z pomieszczenia nie ma innego wyjścia, cała trójka chowa się za parawanem. Dzięki namalowanej przez Jace’a runie, kryjówka naszych milusińskich zmienia się w coś w rodzaju weneckiego lustra.


Oprócz gospodarza znajdowali się w nim dwaj mężczyźni, obaj w długich czerwonych szatach z odrzuconymi kapturami.


Widać nasi goście są tak pełni zÓa, że, w przeciwieństwie do innych Nocnych Łowców, zamiast zwykłych ubrań noszą kostiumy skradzione z disneyowskiej animacji:


hunchback-of-notre-dame-frollo.png


Ewentualnie przefarbowali wdzianka z innego uniwersum:


DeathEater_WB_F5_DeathEaterFullbody_Promo_080615_Port.jpg


Czyżby Valentine wychodził z założenia, że nic nie może się zmarnować?


W tych dwóch mężczyznach odzianych w grube szaty koloru krwi tętniczej było coś przerażającego.


Kochana, poczekaj tylko, aż zaczną torturować przypadkowych mugoli Przyziemnych.


Panowie prowadzą przez chwilę grzecznościową pogawędkę w stylu „możecie się rozejrzeć, ale nic tu nie znajdziecie”, „trzymasz u siebie ładne graty” etc.


- Wszystkie mity są prawdą - stwierdził Pangborn. - Nawet to zapomniałeś?
Po plecach Clary przebiegł dreszcz.
- Niczego nie zapomniałem - oświadczył Luke. Choć wyglądał na odprężonego Clary widziała napięcie w ułożeniu jego ramion. - Zapewne przysłał was Valentine?


Wiecie co? To całkiem zabawne, że Clary rozpoznaje po czyjejś postawie, czy jest spięty, ale już kruka na ramieniu myli z garbem, a o zmierzchu nie widzi głębokich śladów po pazurach na drzwiach wejściowych do budynku.


- Tak - przyznał Pangborn. - Pomyślał, że może zmieniłeś zdanie.
- Nie mam w czym zmieniać zdania. Już wam mówiłem, że nic nie wiem. A tak przy okazji, ładne pelerynki.
- Dzięki - odparł Blackwell z chytrym uśmiechem. - Zdarłem je z dwóch martwych czarowników.
- To oficjalne szaty Porozumienia, tak? - zapytał Luke. - Zostały z Powstania?
Pangborn zaśmiał się cicho.
- Łupy wojenne.


Hej, Jace, patrz! Dzielisz z tymi miłymi panami poczucie humoru! Może rozważysz przyłączenie się do nich? Bo praca w służbie Instytutu zdecydowanie nie zaspokaja twojej niepohamowanej żądzy mordu.


- Przeszłość to przeszłość. Nie wiem co powiedzieć, panowie. Nie mogę wam pomóc, nic nie wiem.
- ”Nic” to takie ogólnikowe słowo, takie niekonkretne - zauważył z melancholią w głosie Pangborn. - Z pewnością ktoś, kto ma tyle książek, musi mieć coś wiedzieć.
- Jeśli chcecie wiedzieć, gdzie znaleźć wiosną jaskółkę dymówkę, mogę podpowiedzieć wam stosowny tytuł. Ale jeśli chcecie wiedzieć, gdzie się podział Kielich Anioła...
- ”Podział się” to chyba niewłaściwe określenie - stwierdził Pangborn. - Lepszym byłoby „został ukryty”. Ukryty przez Jocelyn.


giphy.gif


Ci z was, którzy nie mieli osobiście do czynienia z tą abominacją, zapewne nawet nie kojarzą z rozdziału piątego, że zaginął jakiś kielich, ale gdybyście jednak pamiętali… Szokujący zwrot akcji, czyż nie?


- Chyba tak - zgodził się Luke. - Więc jeszcze wam nie powiedziała, gdzie jest Kielich?
- Jeszcze nie odzyskała przytomności - odparł Pangborn, rozkładając ręce. - Valentine jest rozczarowany. Nie mógł się doczekać spotkania z nią.
- Jocelyn raczej nie podzielała jego sentymentów - mruknął Luke. Pangborn zarechotał.
- Zazdrosny? Nadal coś do niej czujesz, Graymark?
Palce Clary zaczęły tak mocno drżeć, że musiała spleść dłonie. Jocelyn? Czy to możliwe, że mówią o mojej matce?


Ależ skąd, kwiatuszku. Jestem przekonana, że Luke zna na pęczki kobiet o imieniu Jocelyn, które mają powiązania z Podziemiem i ukrywają się przed Valentinem. To na pewno zbieg okoliczności.


Luke zaprzecza, jakoby kiedykolwiek czuł coś do pani Fray. Twierdzi, że łączyła ich jedynie wspólna sytuacja – byli dwójką Nocnych Łowców na wygnaniu. Nasz Krwawy Duet okazuje się też wiedzieć o Clary; co więcej, podejrzewa Luke’a o ukrywanie jej w mieszkaniu.


- Dlaczego sądzicie, że ona nadal żyje? Myślałem, że Valentine wysłał Pożeracza do ich mieszkania. Wystarczy odrobina jego trucizny i po większości ludzi nie zostaje nawet ślad.
- Znaleźliśmy tam tylko martwego Pożeracza - zdradził Pangborn - To wzbudziło podejrzenia Valentine'a.
- Wszystko wzbudza jego podejrzenia - zauważył Luke. - Może Jocelyn zabiła Pożeracza? Z pewnością jest do tego zdolna.
Blackwell odchrząknął.
- Może.


Byłoby to całkiem prawdopodobne, gdyby Jocelyn w tamtym momencie nie była już gdzieś poza mieszkaniem. I, jak możemy się domyślić, uwięziona przez Valentine’a. Najwidoczniej Krwawy Duet nie załapałby się na członkostwo w Mensie.


Panowie składają Luke’owi propozycję nie do odrzucenia od samego Valentine’a: cała i zdrowa Jocelyn za Kielich Anioła. Jak każda myśląca istota o przynajmniej trzech szarych komórkach, Garroway nie daje się podpuścić i stwierdza, że nie jest zainteresowany. Następne pół strony to ciąg dalszy dialogu, który można streścić mniej więcej tak:
– Ale może jednak wiesz, gdzie jest kielich?
– Nie wiem.
– Ale gdybyś wiedział?
– To bym wam powiedział, nie chcę wchodzić w drogę Valentine’owi. To szaleniec, morderca.
– He he, kto to mówi. Ale jak sobie przypomnisz, gdzie jest kielich, to dasz nam znać?
– Spoczko, foczko. Pozdrówcie Valetine’a.
Po czym cała trójka wychodzi.


Clary stała jak wrośnięta i słuchała jak zamykają się frontowe drzwi. Wciąż miała przed oczami jego twarz, jak powiedział, że nie interesuje go, co się stało z jej matką.


Rozumiem, że ty w towarzystwie dwóch sadystycznych wysłanników faceta odpowiedzialnego za masowy mord pokazałabyś, jak bardzo przejmujesz się sytuacją, odsłaniając wszystkie swoje słabe punkty? W sumie dlaczego pytam, na pewno by to zrobiła, dlatego jej amebiasty móżdżek nie sformułował śmiałej tezy, jakoby Luke mógł okłamać Krwawy Duet. Jasne, Garroway był dla niej niemiły przez telefon i ma w domu dosyć podejrzane sprzęty, ale jednocześnie:
  1. z jakiegoś powodu zabrał z mieszkania zdjęcie, na którym jest on i obie panie Fray;
  2. co więcej, spakował wspomnianą fotografię do worka, w którym umieścił tylko najpotrzebniejsze rzeczy;
  3. mimo wszystko nie zostawił przyjaciela Clary bez żadnych wyjaśnień na temat jej zniknięcia;
  4. najwidoczniej kajdanów użyto jednak na nim – nasza hirołina zauważyła pozdzierane do krwi nadgarstki i dłonie.
Wybaczcie, ale nie trzeba być omnibusem, żeby się domyślić, czy Luke mówił Krwawemu Duetowi prawdę.


- Clary? - Simon mówił z wahaniem, niemal łagodnie. - Dobrze się czujesz?
Bez słowa pokręciła głową. Wcale nie czuła się dobrze. Właściwie odnosiła wrażenie, że może
być już tylko gorzej.
- Oczywiście, że nie. - Jace głos miał zimny i ostry jak lodowe odłamki. Gwałtownym ruchem odsunął parawan. - Przynajmniej wiemy, kto wysłał demony do twojej matki. Ci ludzie uważają, że ona ma Kielich Anioła.
- To niedorzeczne i wykluczone! - oburzyła się Clary.


Wiecie co, zaprzeczanie każdej teorii zawierającej połączenie Jocelyn+Podziemie straciło sens gdzieś w piątym rozdziale, a podstawy w ubiegłym tygodniu. Clary, pamiętasz jeszcze, że twoja matka z jakiegoś powodu ukrywała się przed innymi Nocnymi Łowcami i Valentine'em?


- Może - powiedział Jace, opierając się o biurko Luke'a. Miał zmatowiałe oczy, jak przydymione szkło. - Widziałaś wcześniej tych ludzi?
- Nie. - Clary potrząsnęła głową. - Nigdy.
- Zdaje się, że Luke ich zna. Był z nimi zaprzyjaźniony.
- Nie powiedziałbym, że zaprzyjaźniony - sprzeciwił się Simon. - Wydawało mi się, że tamci dwaj hamują wrogość.


Niby taki przyziemny Przyziemny, a jednak Simon jest najbardziej spostrzegawczy z całej trójki. Ale może to kwestia tego, że Jace i Clary mają łącznie czternaście punktów IQ.


- Nie zabili go - powiedział Jace. - Uważają, że coś wie.
- Może - zgodziła się Clary. - Albo po prostu nie chcieli zabijać Nocnego Łowcy.
Jace parsknął krótkim śmiechem. Clary aż przeszyły ciarki.
- Wątpię.
- Skąd ta pewność? - Clary zmierzyła go wzrokiem. - Znasz ich?
- Czy ich znam? - Rozbawienie znikło z głosu Jace'a. - Można tak powiedzieć. To oni zamordowali mojego ojca.


Powitajmy naszą przyjaciółkę z pierwszego rozdziału analizy, dramatyczną wiewiórkę:


tumblr_ndrwugjAOI1qbyb95o1_250.gif


I tym szokującym akcentem kończymy dzisiejszą analizę. Małe a głupie pytała, kiedy w książce zacznie się coś dziać. Prawdę powiedziawszy, sama chciałabym to wiedzieć. Ostatnio, przeglądając ją w poszukiwaniu akcji, dobrnęłam do epilogu. Swoją drogą, „Miasto Kości” liczy sobie dwadzieścia trzy rozdziały oraz wspomniany epilog. Oznacza to, że przerobiłam już dokładnie ⅓ całego tomu. Czy ktokolwiek byłby w stanie to odgadnąć, patrząc na rozwój akcji? Ja nie. Sama byłam zaskoczona.


W następnym tygodniu powrócimy do Instytutu, posłuchamy (tradycyjnie) trochę ekspozycji oraz pooglądamy więcej uskutecznianego na Simonie character bashingu.
Do zobaczenia!

28 komentarzy:

  1. Panowie w czerwonych pelerynkach powinni zaprzyjaźnić się z gwardzistami z "Selekcji" - i jedni, i drudzy wykazują się nadzwyczajną zaradnością w pracy. Są też nadzwyczaj uprzejmi dla swych adwersarzy - gwardziści nie przeszkadzali Mieciowi i Heniowi w psikusach, a ci mili panowie grzecznie podyskutowali sobie z nie!Remusem/Syriuszem (ciężko rzec, kto był tu inspiracją), po czym wyszli, nawet nie trzaskając drzwiami. Pozostaje mieć nadzieję, że mają jednak jakiegoś asa w rękawie, bo jeśli nie...Cóż, nie bardzo wiem, na co Luke'owi cały ten sprzęt, skoro najwyraźniej może wyprosić natrętnych złoli uprzejmym "Wybaczcie, jestem zajęty, wpadnijcie w przyszły piątek".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do inspiracji w przypadku Luke'a, czerpie on po trochu z obu przytoczonych panów, więc to taki nie!SyriuszoRemus. Prawie jak NorwegoSzwecja, ha!
      No cóż, nie chcę za bardzo spoilerować, ale... No nie, nie mają. Wpadli sobie uprzejmie, zadali kilka pytań, pooglądali figurki i wyszli, nawet nie wypiwszy zaparzonej przez Luke'a kawki.

      Usuń
  2. Czyli w następnym rozdziale pojawią się Hodge, Alec i Isabelle? Może będzie choć trochę ciekawiej.

    W ogóle Clary to mniej niż ameba. Bo sytuacja wyglądała mniej więcej tak:
    *podejrzany zuol* Luke, gdzie jest dziewczyna, którą próbowaliśmy zabić?
    *Luke* Nie wiem. Spadajcie, nie lubię was.
    *pz* Na pewno? Byłeś blisko z jej matką. Na pewno masz jakieś informacje, które pomogą w realizacji naszego złego planu.
    *Luke* Nic mnie nie obchodziła. Idźcie już.
    *Clary* Nic dla niego nie znaczymy. Zdradził nas tym ludziom!

    Może Clary jest Mayerpirem i biologicznie jest rzodkiewką? Ech innego wytłumaczenia nie ma.


    Małe a glupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się poważnie zastanawiam, czy pojawienie się Magnusa uratuje mnie przed nudą, wyłączając dialogi z jego udziałem, i niestety wnioski mam nieciekawe. :v

      Obawiam się, że nawet rzodkiewka by więcej zrozumiała, rośliny ponoć czują...

      Usuń
  3. Nie wiem, jak Clary moze dissowac Simona za bycie "przyziemnym"... O wiele chetniej czytalabym o jego perypetiach w Java Jones niz o Plowym Bucu i jego bergamotce...
    (srsly, czemu autorki uwazaja za tak wazne powiedzenie, ze bohater nie lubi pomidora/wtorkow/paczkow? To jest zabawne w sekcji trivia, a nie w trakcie akcji wlasciwej...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo Simon nie jest taki tajemniczy hot... :v
      (Cóż, bo to miało podkreślić, jaki Jace jest speszjal. Choć zgadzam się, tendencja jest irytująca, skoro ta informacja nic nie wnosi do fabuły).

      Usuń
    2. Hipster vibes daly sie odczuc, to z pewnoscia :D
      Simon byl bardzo spoko, zbyt spoko na to uniwersum, wiec Clare zadbala o to, by to szybko zmienic XD

      Usuń
    3. Nie no, Simon mimo wysiłków Clare pozostawał przyjemniejszy w odbiorze gdzieś do końcówki trzeciego tomu, sytuacja się zmieniła, kiedy character bashing przestał być potrzebny, bo !!!SPOILER!!! Jace i Clary odkryli wreszcie ściemę, więc Simon poznał łaskę autorki i, za przeproszeniem, umoczył. xD !!!KONIEC SPOILERA!!!
      A potem to już tylko gorzej, w tomach 4-6 to już naprawdę zostaje do lubienia chyba tylko Magnus. xD

      Usuń
    4. Ale właściwie to czemu wtrącenia was tak właśnie irytują? Bo ja owe na przykład bardzo lubię bo często po prostu nadają pewien rys człowieczeństwa postaci. I jest to na pewno lepsze wyjście niż na wstępie zasypać czytelnika pełnym opisem. I uważam że jest to bardzo naturalny sposób poznawania nie tylko bohatera ale człowieka w ogóle.
      Czasami zresztą trzeba być bardzo zdolnym-inaczej żeby jakakolwiek informacja w książce była pozbawiona jakiegokolwiek sensu - czy to narracyjnego czy też składającego się na kreację bohatera.
      Nie żebym się czepiała, oczywiście ;)

      Usuń
    5. Może wyjaśnię swoje stanowisko: pozornie nieistotne informacje owszem, nadają rys człowieczeństwa, a wprowadzanie ich w tekście stopniowo zdecydowanie jest lepsze od walnięcia pełnego opisu rodem z zakładki "bohaterowie". Problem w tym, że autorki YA z jakiegoś powodu nie umieją zrobić tego naturalnie. Kwestia Jace'a moim zdaniem była wymuszona, byle tylko wtrącić tę bergamotkę i to nawet nie po to, aby nadać mu jakiś rys, ale żeby Clary była pod wrażeniem, że Jace wie coś, czego typowy facet nie wie. xD

      Usuń
    6. Aha, no ok. Rozumiem. Wtrącenie o ogórku miało chyba więcej sensu niż o bergamotce xD

      Usuń
    7. Zdecydowanie, przynajmniej wyjaśniło, czemu Jace pluje na talerz jak małe dziecko. XD

      Usuń
  4. Fajna analiza!
    – I naraził mnie na wiecznie potępienie oraz śmierć w męczarniach, ale autorka kazała mi się tym nie przejmować, bo mamy do odegrania epicki romans.
    Dobre!
    No nie bądźcie tacy, udawajcie, że czujecie klimat. Cassie się stara.
    A nieeee...

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  5. chryste, kocham streszczone dialogi. prawie jak Henio i Miecio.
    czyli rozumiem ze Luke = Snape, matka ameby = Lily? zabawa w odszyfrowywanie postaci jest znacznie przyjemniejsza niz czytanie tej ksiazki (chocby dlatego, ze moge sobie wyobrazic jak ten fanfik wygladalby w rekach kogos kompetentnego. ech, still better than the Cursed Child.)
    czy Simon jest jedyna sympatyczna postacia calej sagi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Henio i Miecio są jedyni w swoim rodzaju, ale Krwawy Duet się widać stara.
      Nie do końca. Luke to przede wszystkim Syriuszoremus, a Jocelyn... Rzeczywiście otrzymała kilka cech Lily, ale chcę zachować na razie jej tożsamość w tajemnicy, ponieważ nie chcę zdradzać pełnej tożsamości głównego złola (sam Voldi to za mało), a to trochę powiązane. :D (Śmiem twierdzić, że nie ma wielu rzeczy gorszych od Cursed Child).
      Do polubienia są jeszcze Magnus Bane i niejaka Maia, jeśli chodzi o postaci sympatyczne. Trochę cienko na sześć książek. xD

      Usuń
  6. Czuję wspólnotę duchową z Simonem. Ta wstawka o D&D to miód na moje (graczki) serce. Ciekawe jak długo to potrwa.
    Myslalam, że mój wtręt pod poprzednim rozdziałem o papierowych RPG był kiepskim dowcipem a propos rozumienia m okagii w tym dziele. Wygląda jednak na to, że jednak byłam naiwna - zarówno w tym jak i w myśleniu, że Clary ma poziom IQ na poziomie wyższym niż ameby.
    Silje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z trójki głównych bohaterów Simon zaskakująco długo pozostaje postacią, z którą przeciętny czytelnik może jakoś sympatyzować. Nie pamiętam, czy dalej wspomina jeszcze o RPG, ale zdaje mi się, że tak, w końcu Clare musiała jakoś podkreślić, jak nie ma on życia (ale ma kolegów i zespół, tymczasem Clary nie ma żadnych znajomych. Hm).
      Nie ma takiego dna, w które ta książka nie zapuka od spodu. :D

      Usuń
  7. Wypraszam sobie, jak to "spocony jak szczur"? Te niebiańskie stworzenia nie mają takich problemów, co to ma być :P
    A rozdział (nie analiza!) nudny. Jak było nudno, tak jest nudno i, biorąc pod uwagę twoje dopiski, będzie nudno. Po co pisać takie rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój jedyny kontakt ze szczurem to jak jeden przebiegł mi przed nosem przez chodnik, więc wierzę na słowo. :P
      Jak to po co? Trzeba pokazać innym, jaki nasz mokry sen jest wspaniały! Przynajmniej zdaniem Cassie.

      Usuń
  8. Ten upadek na ukochaną jest dramatycznie głupi i totalnie nie ma sensu. Ja na przykład mam też takie doświadczenie, że nawet jak przydzwonię komuś czołem w czoło przez przypadek z niewielkiej odległości, to odnoszę wrażenie, że w tym samym momencie zaczyna mi tam rosnąć guz wielkości drugiej głowy. Kolana to nie wiem jak tam wytrzymały, przecież to jest taki impet, że ciężko mi sobie to wyobrazić, już nie wspomnę o innych gruchoczących o siebie kościach, powietrzu wyciśniętym z płuc i... zaraz, a nosy im się nie połamały?!

    "Jace opierał się o poręcz i twardo udawał, że ich ignoruje. Czyścił sobie paznokcie stelą" - No nawet Cassie przyznaje, że to pozer zgrywający bad boya! Kimże jesteśmy, aby kłócić się z Kometarzami Odautorskimi? :D

    "wybiegłaś z Javy jak nietoperz z piekła" - Przysięgam, zacznę sobie te najlepsze porównania wypisywać, potem je zbiorę w kolekcję, oprawię i powieszę nad łóżkiem.

    Sama siebie nie poznaję, że tak krótko, ale mam wrażenie, że materiał do analizy był wyjątkowo ubogi i nie ma się nad czym pastwić. Żeby jeszcze bohaterowie wzbudzili jakieś emocje (niechby i negatywne, nie spodziewam się w sumie innych), a tak tylko nerwowo się chichrałam na "Spoooooooky"... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wszystko w tym uniwersum, ten upadek nie ma żadnych nieprzyjemnych konsekwencji, tylko na sobie leżeli. Siła Opkowej Miłości, ani chybi. :D

      Tak, materiał do analizy był w tym tygodniu bardzo ubogi, nigdy nie wycięłam tyle materiału, ale nawet nie było z czego się śmiać. Było po prostu przeraźliwie nudno. XD

      Usuń
  9. Kiedy w tym opku zacznie się coś dziać? Serio, zaczynam tęsknić za jakąkolwiek akcją — a od 3 tomu jest tylko gorzej.
    Mialam wrazenie, ze w tej scenie u Luke'a cokolwiek się działo — najwidoczniej tak bylo w filmie. Bo w wersji filmowej byłam zażenowana, tutaj jestem zalamana nudą :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Nie w następnym rozdziale. Ale o dziwo jest nieco mniej nudno. xD
      W filmie go bodajże związali, bardziej elokwentny pan udawał, że kopuluje z jego nogą, no i Luke był tam bardziej przekonujący ze swoją deklaracją, że ma dosyć pań Fray. Pamiętam tę scenę tylko ze względu na fakt kopulacji z nogą. XD

      Usuń
  10. Ejno, ale tak właściwie a propos czego ten tytuł rozdziału? Możliwe, że na odpowiednim fragmencie przysnęłam, ale nie kojarzę nic, co by uzasadniało taki tytuł ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak myślę, myślę i chyba chodzi o zawartość worka Luke'a. XD

    OdpowiedzUsuń
  12. Standardowy upadek na ukochaną odhaczony. Niestety nie jest zbyt romantyczny, wybacz, Cassie. Nawet przyjmując, że pomimo różnicy wzrostu Jace mógł jednocześnie uderzyć czołem w czoło Clary, a kolanami w jej kolana (choć nie umiem sobie tego rozrysować), moją pierwszą pierwszą myślą jest żołądek panny Fray. Wiecie, ten pusty przez trzy dni żołądek, który napchała do oporu kanapkami. A teraz ktoś na niego naciska całym ciężarem. Wizja fontanny tryskającej z ust Clary prosto w twarz Jace’a jest równie obrzydliwa, co satysfakcjonująca. Przynajmniej dla mnie.
    Ja tam wizualizuję sobie zmażdżone kolana i pękniętą czaszkę, skoro gruchnął na nią z wysokości. ;D

    Co prawda, jego powrót jest zapewne ściśle związany z tym
    Bez przecinka.

    który można streścić mniej-więcej tak
    Bez łącznika: mniej więcej.

    ukrywała się przed innymi Nocnymi Łowcami i Valentinem?
    Valentine'em.

    czternaście punktów iq.
    IQ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie co do obrażeń nie byłam pewna, ale cóż. Romantyzm tym bardziej wylewa się z tej scenki. XD

      Za poprawki tradycyjnie dziękuję.

      Usuń