poniedziałek, 5 czerwca 2017

13. Wspomnienie bieli

Nie nacieszyłam się zbyt długo krótkimi rozdziałami, ale daruję sobie marudzenia, ponieważ ocierają się one o zwykłą kokieterię – wszak, gdybym nie była masochistką, rzuciłabym analizy w cholerę po dwóch rozdziałach, żeby ratować moje słabe jak u pani Bennet nerwy. Trudno mi orzec, jak dziś będzie z akcją (wiecie, to książka Cassandry Clare, a ja już raz was przypadkiem oszukałam), jednak spójrzymy na plusy: dziś Jace trochę pomilczy. Tylko przez chwilę, ale doceniajmy najmniejsze nawet uśmiechy losu. Co zaś się tyczy tytułu rozdziału, pobił nawet mojego dotychczasowego faworyta, tj. rozdział ósmy, jeśli chodzi o brak powiązania z treścią. Serio, wyślę ciastka temu, kto mi wyjaśni, do czego owo wspomnienie bieli ma się odnosić.

Z kwestii technicznych: dzięki nieco (minimalnie, ale bądźmy Pollyanną) lepiej opracowanemu e-bookowi zyskałam do zanalizowania również stronę tytułową pierwszej części „Miasta Kości”. Jeśli kogoś interesuje jej tytuł oraz zamieszczony przez Cass cytacik, odsyłam do analizy rozdziału pierwszego.

Tydzień temu pozostawiliśmy Eklerkę z zupełnie-nieszokującą wiadomością na temat Jocelyn. W tym też momencie witamy naszą heroinę ponownie.

- Moja matka mi to zrobiła? - Zaskoczenie i oburzenie nie zabrzmiały przekonująco nawet w jej własnych uszach.

Trudno, żeby zabrzmiały, skoro wałkujemy ten temat od kilku rozdziałów. Cieszmy się, że autorka postanowiła wyjawić ten zdumiewający zwrot akcji teraz, a nie za kolejne dziesięć rozdziałów. Wtedy mielibyśmy jawny dowód, że Nefilim przegrywają na wyniki testów IQ nawet z pantofelkami.

Rozejrzawszy się, dostrzegła współczucie w oczach Jace'a. I Aleca. Nawet on się domyślił i było mu jej żal.

Nie widzę powodu, dla którego Alec miałby się nie domyślić, skoro – przypominam – TEMAT JEST CIĄGNIĘTY TAK DŁUGO I INTENSYWNIE, ŻE GDYBY BYŁ GUMĄ W GACIACH, SPADAŁABY ONE TERAZ NAWET Z KIM KARDASHIAN. A Alec z całej waszej grupki najczęściej przejawia opór wobec imperatywu narracyjnego i stara się myśleć.

- Dlaczego?

Tak mi się coś zdaje, że może chodzić o ten skradziony Kielich Anioła, sfingowanie śmierci, ucieczkę przed Czarnym Panem mężem… Ale kto wie? A nuż Jocelyn ma za dużo pieniędzy i lubi je inwestować na nietypowe sposoby?

- Nie wiem. - Magnus rozłożył długie białe ręce. - Moja praca nie polega na zadawaniu pytań. Robię to, za co mi płacą.
- W ramach Przymierza - dodał Jace głosem miękkim jak kocie futro.
Bane skłonił głowę.
- Oczywiście.

…chyba się nieco gubię w zasadach Przymierza. Cassie, możesz mi je przybliżyć? Bo wydaje mi się, że pomaganie byłej członkini Kręgu, którą Clave ma za zimnego trupa, jest raczej wbrew zasadom. Nawet jeśli przyjąć tezę o niewiedzy Magnusa na temat dokładnej tożsamości Jocelyn – Nocna Łowczyni mieszkająca poza Instytutem/Idirisem i usuwająca dziecku wspomnienia o Podziemiu to sprawa cokolwiek podejrzana, więc niezbyt rozumiem powoływanie się tu na Przymierze.

- Więc dla Przymierza gwałt na umyśle jest w porządku? - zapytała z goryczą Clary.

Wiecie co, ja rozumiem, że Clary ma prawo czuć się oszukana, tylko tego. Wyłożono jej na talerzu wszystkie powody, dla których Jocelyn mogłaby chcieć usuwać jej pewne wspomnienia, a nasza Eklerka nie dosyć, że nie chce wysnuć z tego wniosków, to jeszcze ma pretensje do osób trzecich, że robiły to, za co się im płaciło. Już prędzej zrozumiałabym pretensje do matki, których Clary Sue jakoś NIGDY z tego tytułu nie ma, niż do Magnusa. Serio, dlaczego miał się interesować, czy Jocelyn przed wizytą u niego nie odbyła z córką rozmowy na zasadzie:
– Clary, pójdziemy teraz do jednego pana i on ci usunie wspomnienia, zgoda?
– Okej, ale chcę podwójny Happy Meal.
Serio, mówimy o prawdopodobnie nieziemsko rozpuszczonej kilkulatce, więc w świetle absurdów tej książki podobny dialog nie byłby nawet niczym dziwnym, a dlaczego Magnus miał się interesować, czy robi to za pozwoleniem Clary czy nie? Nie ona płaciła.

- To się stało tylko raz? Miałam zapomnieć coś szczególnego? Co to było?

Drodzy czytelnicy, powiedzcie, bo może ja jestem zbyt wymagająca – czy wy rozumieliście do tego momentu, że wspomnienia Clary usunięto raz? Bo dla mnie dosyć jasne było, że przypominało to bardziej okresowe czyszczenie pamięci, w końcu Jocelyn chciała, by Eklerka nie miała pojęcia o posiadaniu Wzroku.

- Chyba nie rozumiesz. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, miałaś jakieś dwa latka. Wyglądałem przez okno - gdy stuknął palcem w szybę, posypał się z niej kurz i płatki farby - i zobaczyłem jak biegnie ulicą, trzymając coś zawiniętego w koc.

To taka uwaga na marginesie, ale poważnie, dlaczego największy mag w Nowym Jorku mieszka w ruderze?

Zdziwiłem się, kiedy stanęła pod moimi drzwiami. Wyglądała tak zwyczajnie, tak młodo. - Blask księżyca obrysował jego jastrzębi profil srebrem. - Odwinęła koc. W środku byłaś ty. Postawiła cię na podłodze, a ty zaczęłaś biegać, brać do rączek różne rzeczy, szarpać mojego kota za ogon, a kiedy cię podrapał, rozwrzeszczałaś się jak upiór, więc zapytałem twoją matkę, czy nie jesteś półkrwi banshee. Nie roześmiała się.

Okej, będę szczera – nie mam zbyt wiele do czynienia z małymi dziećmi, ale dwulatki są już chyba na tyle kumate, aby wiedzieć, że zwierzątek nie należy szarpać za ogon, bo to boli… Pod warunkiem, że ktoś im to wytłumaczy. Pamiętacie moją teorię „Jocelyn nawet nie próbowała wychować córki”?
+ Ja wiem, wiem, z tym kocem to chyba miało być dramatycznie, zwłaszcza gdy kobieta z zawiniątkiem kojarzy się, przynajmniej mi, z tą sceną:

d-q-mom-5.png

Ale wiecie co? Problemy Jocelyn z pieniędzmi, o ile są prawdą, zaczęły się stosunkowo niedawno, więc stać byłoby ją na taksówkę, co z pewnością jest szybsze niż maraton po Nowym Jorku z zawiniątkiem. No i to zawiniątko… Serio, zawijanie dziecka w koc jest lepszym rozwiązaniem od poświęcenia kilku minut na ubranie go? Jeśli założymy, że mama Fray przybiegła do Magnusa od razu po odkryciu u córki wzroku, to ma jeszcze mniej sensu, bowiem stało się to w miejskim parku.

Magnus umilkł. Wszyscy słuchali go z uwagą, nawet Alec.

Ten moment, gdy przejmujesz po siostrze schedę naczelnej Scary Sue, więc trzeba podkreślać na każdym kroku jak wyjątkowe jest, że nie wywracasz wymownie oczami znad piłowanych paznokci.

Powiedziała, że jest Nocnym Łowcą, . Nie było sensu kłamać w tej sprawie. Widziałem Znaki Przymierza, choć zblakły z czasem i wyglądały jak srebrne blizny na jej skórze. - Potarł brokatowy makijaż wokół oczu. - Miała nadzieję, że urodziłaś się ze ślepym Wewnętrznym Okiem. Niektórych Nocnych Łowców trzeba uczyć dostrzegania Świata Cieni.

Pamiętacie, jak Jacuś podśmiechiwał się z Przyziemnych, że są gorsi, bo nic nie widzą? Najwidoczniej Nocni Łowcy też nie są wcale tacy speszful. Pewnie jakieś szlamy.

Ale tamtego popołudnia przyłapała cię, jak drażniłaś się ze skrzatem, który utknął w żywopłocie.

Jakież urocze dziecko było z tej Clary, nie ma co.

I wtedy zrozumiała, że widzisz. Dlatego przyszła do mnie, żeby zapytać, czy można pozbawić cię Wzroku. - Clary gwałtownie wciągnęła powietrze, ale Bane spokojnie mówił dalej. - Wytłumaczyłem jej, że okaleczenie tej części twojego mózgu może ci zaszkodzić, a nawet doprowadzić do szaleństwa. Nie płakała. Nie należała do kobiet, które szlochają na zawołanie. Spytała mnie, czy jest inny sposób, a ja odpowiedziałem, że mógłbym sprawić, żebyś zapominała istoty ze Świata Cieni w tej samej chwili, w której je zobaczysz. Zastrzegłem jedynie, że musi do mnie przychodzić co dwa lata, kiedy czar zacznie słabnąć.

Czego by o Jocelyn nie mówić, ona również dba o bezpieczeństwo Clary bardziej niż Jace. O ile zakład, że gdyby to on usłyszał taką formułkę, uznałby, że to przecież tylko jakieś marne trzydzieści procent i nie ma co się przejmować?

- I przychodziła? - spytała cicho Clary.

Ja rozumiem, nie za bardzo jest tu co powiedzieć, ale… Skarbie, pamiętasz, abyś widywała jakieś wróżki choćby miesiąc temu? Nie? To sama sobie odpowiedz.

Sam fakt, że [Clary - dop. autorki] się tutaj zjawiła, oznaczał, że czar przestał działać. I rzeczywiście termin kolejnej wizyty wypadał miesiąc temu. Po powrocie z Tanzanii podjechałem nawet pod twój dom, ale Jocelyn mi powiedziała, że uciekłaś po kłótni. Obiecała, że zadzwoni do mnie, kiedy wrócisz, ale tego nie zrobiła. - Wzruszył ramionami.

Okej, wszystko pięknie, ale z rozdziału drugiego wiemy, że Magnus nie odbierał telefonów i w momencie, kiedy zaklęcie przestawało działać, siedział sobie w Tanzanii. Skoro wiedział, kiedy wypada termin wizyty, dlaczego to olał? Jocelyn za słabo płaciła czy co?

Na ciele Clary wystąpiła gęsia skórka. Wspomnienie podziałało na nią jak zimny prysznic. Stała z Simonem w holu swojego domu i próbowała sobie uświadomić, co takiego dostrzegła kątem oka. Wydawało mi się, że widziałam kota Dorothei, ale to chyba było złudzenie. Tylko, że jej sąsiadka nie miała kota.

…chyba się pogubiłam. Powyższy fragment nawiązuje, rzecz jasna, do rozdziału drugiego, kiedy Clary i Simon mijają w holu wychodzącego od Dorothei Magnusa. Problem w tym, że nasza bohaterka go nie tylko widzi, ale również nie jest już wtedy pod działaniem zaklęcia – dzień wcześniej zobaczyła demona oraz Nocnych Łowców, a jakoś tego nie zobaczyła. No chyba, że urok jechał na oparach, a Płowego Buca Eklerka zapamiętała dzięki Miłosnej Sile Miłoździ Oraz Przeznaczenia.

- Był pan tam wtedy - powiedział. - Widziałam, jak pan wychodzi z mieszkania Dorothei. Pamiętam pańskie oczy.
Magnus wyglądał, jakby chciał zamruczeć.
- To prawda, że zapadam w pamięć - przyznał z dumą, ale zaraz pokręcił głową. - Nie powinnaś mnie pamiętać. Gdy tylko cię zobaczyłem, rzuciłem czar potężny jak mur. Miałaś się o niego rozbić, że użyję psychologicznej terminologii.

Skoro rzucił zaklęcie, to dlaczego nadal pamiętała, co zdarzyło się w Pandemonium? I widziała Jacusia w kawiarni? A potem demona w domu? Dlaczego to się w ogóle nie składa w całość?!

- Jeśli zdejmie pan ze mnie czar, będę mogła przypomnieć sobie wszystko, co zapomniałam? - spytała. - Odzyskam wszystkie wspomnienia, które mi pan ukradł?

Może jestem przewrażliwiona, ale niezmiennie irytuje mnie nazywanie tego, co Magnus zrobił, kradzieżą. Szczególnie kiedy nie służyło to jego rozrywce, a działał na polecenie mamusi, z której oczernianiem Clary Sue dotychczas nie miała problemu.

- Nie mogę go zdjąć. - Bane był zmieszany.
- Co? - rzucił Jace z wściekłością, . - Dlaczego? Clave wymaga...
Magnus popatrzył na niego zimno.
- Nie lubię, kiedy mi się mówi, co mam robić, mały Nocny Łowco.

8646b296-5bd3-4221-9e8a-d1b2025e1ff2.gif

Jace'owi wyraźnie nie spodobało się określenie „mały”, ale nie zdążył się odgryźć, bo uprzedził go Alec pytając cicho:
- Nie wiem pan, jak to odwrócić? To znaczy, czar.

Ho ho, już widzę tę potencjalną ripostę Jace’a. Zapewne coś na zasadzie „nie jestem mały”, bo na wiele więcej go nie stać.

Bane westchnął.
- Przede wszystkim zdjęcie czaru jest o wiele trudniejsze niż jego rzucenie. Ten jest wyjątkowo misterny, a wysiłek, jaki włożyłem w jego stworzenie... gdybym popełnił najmniejszy błąd, jej umysł byłby na zawsze uszkodzony.

E tam, to według Jace’a gra gitara! Skoro zmienienie jej w Wyklętą go nie ruszyło to co dopiero uszkodzony mózg, przecież i tak nie jest najbystrzejsza.

Poza tym, czar zaczyna już słabnąć, a z czasem jego skutki same znikną.

No skoro Clary praktycznie nie ma problemu z widzeniem Podziemnych to powiedziałabym, że osłabł całkowicie.

Clary spojrzała na niego.
- I wtedy odzyskam wszystkie wspomnienia?
- Nie wiem. Może wrócą jednocześnie, a może etapami. Możliwe również, że nigdy nie przypomnisz sobie tego, co zapomniałaś przez lata. Prośba twojej matka była wyjątkowa w mojej karierze zawodowej. Nie mam pojęcia, co się stanie.

…Cassie? Jak właściwie działa magia w twoim uniwersum? Może kilka słów do mikrofonu? Nie? No cóż.

- Ale ja nie chcę czekać. - Trzymając ręce na kolanach, Clary tak mocno splotła palce, że zbielały ich koniuszki. - Przez całe życie mam wrażenie, że coś jest ze mną nie w porządku. Jakby czegoś mi brakowało albo było uszkodzone. Teraz już wiem...

Skarbie, słowo, którego szukasz to „empatia”. Tego ci definitywnie brakuje, taktu i śladowej choćby inteligencji również. W sumie jesteś całkiem wybrakowana, ale nie zwalałabym tego na Magnusa.

- Niczego ci nie uszkodziłem. - Magnus wykrzywił usta w gniewnym grymasie, pokazując ostro, białe zęby. - Każdy nastolatek na tym świecie czuje się podobnie jak ty. Wydaje mu się, że jest inny, wyobcowany, nie na miejscu, jak królewicz przez pomyłkę urodzony w rodzinie wieśniaków.

oh-wow.gif

Magnus Bane podsumował teraz standardową Mary Sue każdej powieści z gatunku young adult. Podejrzewam więc, że miała to być w zamyśle uwaga nietaktowna, ale brzmi niemal jak coś, co mógłby powiedzieć król Clarkson Schreave na atak nastoletniego angstu swojego nieudolnego syna. …co skłania mnie do wniosku, że powyższy cytat wręcz na pewno miał stawiać Magnusa w złym świetle.

W twoim wypadku ta odmienność jest prawdziwa. Jesteś inna. Może nie lepsza, ale inna.

No w sumie. Bycie egocentryczną suką bez krzty ludzkich emocji to jednak nie jest problem, z którym boryka się każdy z nas.

Różnić się to nie przelewki. Chcesz wiedzieć jak to jest, kiedy rodzice są dobrymi, religijnymi ludźmi chodzącymi do kościoła, a ty nosisz diabelskie piętno? - Wskazał na swoje oczy, rozpościerając palce. - Kiedy ojciec wzdryga się na twój widok, a matka wiesza się w stodole, doprowadzona do obłędu tym, co zrobiła?

Pamiętacie jeszcze tę piosenkę?

Kiedy miałem dziesięć lat, ojciec próbował utopić mnie w strumieniu.

Dziwne, że nie dziesięć minut. Brak pępka powinien wystarczyć każdemu przesądnemu rolnikowi sprzed kilkuset lat, żeby uznać swoje dziecko za demona.

Broniłem się, jak umiałem. Spłonął na miejscu. Wtedy poszedłem do starszych do Kościoła po pomoc. Ukryli mnie. Mówi się, że litość to nieprzyjemna rzecz, ale lepsza niż nienawiść. Kiedy odkryłem, kim naprawdę jestem, półczłowiekiem, znienawidziłem samego siebie. To najgorsza rzecz, jaka może się komuś przytrafić.

Wiecie co? Mam silne skojarzenia ze sceną z filmu „The Room”, w której bohater normalnie wchodzi do kwiaciarni i wita się ze sprzedawcą, a następnie wszystko przyspiesza, aktor nagle wyrzuca z siebie kwestie z prędkością karabinu maszynowego i pospiesznie opuszcza sklep. Problem w tym, że tam (jak zażartował Nostalgia Critic) prawdopodobnie wynajęto lokal na jakiś kwadrans, więc ten pośpiech można jakoś wyjaśnić, a w przypadku powieści trudno mi zrozumieć, czemu Magnus nagle wyrzucił z siebie bardzo osobistą historię na przyspieszonych obrotach i to bez żadnego powodu. Podobnie jak wcześniej zrobiła to Isabelle oraz, dwukrotnie, Płowy Buc. Czy Clary jest tak irytująca, że przerodziło się to zakulisowo w jakąś supermoc pozwalającą na manipulację innymi?

Kiedy Magnus skończył mowie, w pokoju zapadła cisza. Ku zaskoczeniu Clary przerwał ją Alec.
- To nie była pana wina. Nie można nic poradzić na to, jaki się ktoś urodził.

Alec, kochanie, obawiam się, że po takim tekście już na sto procent nie zarwiesz Jacusia. Jednakoż cieszę się z twojej zmiany postawy. Czy to oznacza zapamiętanie, jak ma na imię Simon?

- Mam to wszystko już za sobą - odparł Bane. - Myślę, że mnie rozumiecie. Inny nie znaczy lepszy, Clarisso.

Magnusie, doceniam twoje starania, ale to Clary Sue. W jej przypadku inny ZAWSZE będzie oznaczać lepszy, niezależnie od kontekstu.

Twoja matka starała się ciebie chronić. Nie czyń jej wyrzutów z tego powodu.

Spokojnie, na razie jest zajęta obwinianiem ciebie.

Clary przestała ściskać dłonie.
- Nie obchodzi mnie, że jestem inna. Ja po prostu chcę być sobą.

Jak to się ma do „może nigdy nie odzyskam wspomnień, jak przez ułamek sekundy widziałam Podziemnych, pomykając koło nich po mieście”? Sądziłam, że odzyskanie wspomnień jest niezbędne, aby odnaleźć matkę i jej pomóc, ale najwidoczniej Eklerka by umarła, gdyby przez pięć sekund wszystko nie dotyczyło jej.

Magnus zaklął w języku, którego Clary nie znała. Jego słowa brzmiały jak trzask płomieni.

Z jakiegoś powodu wizualizuję sobie Magnusa rzucającego soczystą, na wskroś polską… Sami wiecie. Jak widać, on też ma dosyć egocentryzmu Clary.

Bane stwierdza, że choć nie może oddać naszej hirołinie wspomnień, w ramach zadośćuczynienia ofiaruje jej coś w stylu namiastki życia, jakie wiodłaby wychowana jak typowy Nocny Łowca.

- Czy to egzemplarz Szarej Księgi?
Magnus nie odpowiedział, tylko gorączkowo przewracał kartki.
- Hodge ma jeden - odezwał się Alec. - Kiedyś mi go pokazał.
- Nie jest szara tylko zielona - stwierdziła Clary.
- Gdyby istniała taka choroba jak nieuleczalny liberalizm, umarłabyś w dzieciństwie - powiedział Jace, strzepując kurz z parapetu.

Gdyby istniała taka choroba jak nieuleczalna bucera, urodziłbyś się martwy.
+ Może żart Dżejsika jest dla mnie za mundry, ale co ma do tego liberalizm?

- Chodzi o Gramarye, co oznacza „magiczną ukrytą mądrość”. Są w niej skopiowane wszystkie runy, które anioł Razjel zapisał w oryginalnej Księdze Przymierza. Nie ma wielu egzemplarzy, bo każdy musi być specjalnie zrobiony. Niektóre runy są tak potężne, że wypalają zwykłe kartki. Alec był pod wrażeniem.
- Nie wiedziałem.
Jace usiadł na parapecie i zwiesił nogi nad podłogą.
- Nie wszyscy przesypiają lekcje historii.

Póki Alec dzierży pół berła Scary Sue, nie może być w niczym dobry, choć dotychczas to on, ilekroć się pojawiał, był kreowany na pilniejszego ucznia. Co więcej, to wydaje się dosyć podstawową wiedzą, także Cassie, błagam, ogranicz ten character bashing na rzecz Płowego Buca, bo mi już bokiem wychodzi. Alec jest brzydszy od Jace i ma bardziej babską urodę, gorzej walczy, jest sztywny, mniej zabawny, a teraz jeszcze słabiej się uczy. Pewnie w następnym rozdziale doczytamy, że sika na siedząco, wtedy już w ogóle nie będzie wątpliwości, kto tu jest (płowym) samcem alfa.

- Ja nie...
- Owszem, tak. W dodatku ślinisz się na biurko.
- Zamknij się - rzucił Magnus, ale powiedział to łagodnym tonem.

tenor.gif
(Niestety nawet Tom Ellis nie ukoi moich nerwów, gdy muszę obcować z Płowym Bucem).

#TeamMagnus. Tyle w temacie.

Podszedł do Clary i ostrożnie położył gruby tom na jej kolanach. - Kiedy otworzę księgę, przyjrzyj się zaznaczonej stronicy. Patrz na nią, aż poczujesz, że coś się zmienia w twoim umyśle.
- Będzie bolało? - zapytała Clary z niepokojem.
- Wiedza zawsze boli - odparł Bane i wyprostował się, zostawiając książkę na jej kolanach.

Szczególnie kiedy jest to pierwszy kontakt z nią w ciągu szesnastu lat życia.

Clary wpatruje się w runę niczym przeciętna shipperka Dramione w filmy podczas szukania dowodów na racjonalność swojego OTP. Wtem spływa na nią wiedza i moc, toteż Eklarka zaczyna kartkować księgę, oglądając kolejne rysunki, ale wkracza Magnus, zabierając jej tomiszcze nim się dziewczyna przeładuje.

- Wystarczy - powiedział i odniósł tom z powrotem na półkę. Otrzepał ręce o spodnie, zostawiając na nich szare ślady. - Gdybyś przeczytała wszystkie runy na raz, rozbolałaby cię głowa.

Skoro boli ją od myślenia to od czytania pękłaby na pół!

- Ale...
- Większość dzieci Nocnych Łowców uczy się po Znaku na każdej lekcji przez wiele lat - odezwał się Jace. - Szara Księga zawiera runy, których nawet ja nie znam.

Biorąc pod uwagę, że masz szesnaście lat i pewne ewidentne braki, jest to trochę słaby argument.

- Coś podobnego - rzucił Bane z sarkazmem.

Magnus?

pulpfictionkisso.gif

Rozważam koszulkę #TeamMagnus, ale chyba nie mam w domu wystarczającej ilości brokatu.

- Magnus pokazał ci Znak zrozumienia i zapamiętywania, który otwiera też umysł na czytanie i rozpoznawanie pozostałych.
- Potrafi też obudzić w uśpione wspomnienia - dodał czarownik. - Może w ten sposób je odzyskasz. To wszystko, co mogę dla ciebie zrobić.
Clary spuściła wzrok.
- Nadal nie pamiętam nic o Kielichu Anioła.

Słuchajcie, runa chyba faktycznie działa, bo pierwszy raz od trzech rozdziałów Clary przypomniała sobie, po co grzebią w jej głowie. I’m shooked.

- A więc o to chodzi? - Magnus był naprawdę zdumiony. - O Kielich Anioła? Posłuchaj, przeszukałem twoje wspomnienia i mogę zapewnić cię, że nie ma w ich nic na temat Darów Anioła.
- Darów Anioła? - powtórzyła Clary jak echo. - Myślałam...
- Anioł dał pierwszym Nocnym Łowcom trzy przedmioty: Kielich, Miecz i Lustro. Cisi Bracia mają Miecz. Kielich i Lustro były w Idrisie, przynajmniej dopóki nie zjawił się Valentine.

Wspominałam wielokrotnie, że seria miała być trylogią, prawda? Chyba już się domyślacie, jaki jest motyw przewodni trzech pierwszych części.

- Nikt nie wie, gdzie jest Lustro - powiedział Alec. - Nikt nie wie tego od wieków.

Stary, macie Płowego Buca i Eklerkę w drużynie, z ich tęczowo-atomową aurą marysuizmu znajdziecie Lustro Anioła w tydzień, a po drodze zahaczycie o Atlantydę, Bursztynową Komnatę, Camelot i Złoty Pociąg.

- Interesuje nas Kielich - oznajmił Jace. - Valentine go szuka.
- I dlatego chcecie go znaleźć, zanim on to zrobi? - domyślił się Magnus.
- Mówił pan, zdaje się, że nie wie, kto to jest Valentine? - przypomniała Clary.

Clary, twoja przenikliwość mnie poraża, aczkolwiek Magnus nie musiałby wiedzieć, kim jest Valentine, aby się domyślić po wypowiedzi Jacusia, o co tutaj kaman. Możesz być nieco zszokowana, ale nie wszyscy intelektem są równi krewetkom.

- Kłamałem - przyznał Bane. - Jak wiecie, nie jestem jasnowidzem. Nie muszę mówić prawdy. A tylko głupiec narażałby się na zemstę Valentine'a.
- Myślisz, że właśnie o to mu chodzi? - zapytał Jace. - O zemstę?

Nie, no co ty, Dżejsik. Jestem przekonana, że on po prostu bardzo, bardzo lubi dzieci i adoptował cały sierociniec, a teraz chce pokazać tłumowi pociech, jakie fajne jest bycie Nocnym Łowcą. Po to mu Kielich Anioła. Absolutnie.

- Tak przypuszczam. Poniósł wielka klęskę, a raczej nie należy do ludzi, którzy z godnością, znoszą, porażki.
Alec spojrzał twardo na Magnusa.
- Brał pan udział w Powstaniu?
Bane zwarł się z nim wzrokiem.
- Tak. Zabiłem wielu waszych.
- Członków Kręgu - powiedział szybko Jace. - Nie naszych...

Już nie kokietuj, Płowy Bucu, nie kokietuj, Krąg nie wyskoczył z żadną ideą, której wy wszyscy nie popieracie. Kilka stron wcześniej pokazałeś, jak szanujesz Podziemnych.

- Ten, kto z uporem wypiera się brzydkich stron tego, co robi, nigdy nie wyciągnie nauki ze swoich błędów - stwierdził Magnus, nadal patrząc na Aleca.

Magnusie, perły mądrości sypią się dziś z twych złocistych ust.

- Nie wydaje się pan zaskoczony tym, że Valentine żyje - zauważył, unikając wzroku Magnusa.
Bane rozłożył ręce.
- A wy?

Oni nie wiedzą, że występują w fanfiku po przeróbkach.

Jace otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Wyglądał na skonsternowanego.

Napawam się. Do plusów pozostawienia Magnusa w obsadzie doliczcie fakt, że Jacuś czasem zamyka swój płowy dziób.

- Więc nie pomożesz nam szukać Kielicha?
- Nie zrobiłbym tego nawet gdybym mógł - odparł Magnus. - A tak się składa, że nie mogę. Nie mam pojęcia, gdzie on jest, i nie chcę wiedzieć. Jak już wspomniałem, tylko głupiec... i tak dalej.
- Bez Kielicha nie możemy... - zaczął Alec.
- Stworzyć was więcej. Tak, wiem. Ale może nie wszyscy uważają to za nieszczęście.

Nooo, mam wrażenie, że wszyscy Podziemni zapomnieliby o wewnętrznych konfliktach i urządzili wielką sjestę, gdyby Nocni Łowcy wyginęli.

Prawdę mówiąc, gdybym miał wybierać między Clave a Valentine'em, wybrałbym Clave. Oni
przynajmniej nie przysięgali zetrzeć nas w pył. Ale Clave również nie zasłużyło na moją bezgraniczną lojalność. Tak więc na razie poczekam. A teraz, jeśli już skończyliście, chciałbym wrócić na przyjęcie, nim goście zaczną się nawzajem pożerać.

W gruncie rzeczy, trudno nie zrozumieć Magnusa: jak długo Kielich Anioła pozostaje w ukryciu, tak długo nie zdobędzie go ani Valentine, ani Clave. A to oznacza nie tylko brak Morgenstern-Jugend, ale również brak nowych szeregów Nocnych Łowców w ogóle. Może to taki mniej krwawy plan zagłady tej bucowatej rasy?

Jace, który cały czas zaciskał i otwierał dłonie, wyglądał jakby miał rzucić jakąś gniewną uwagę, ale przyjaciel położył mu dłoń na ramieniu.

Alec nie chciał, żeby Jace się skompromitował po raz kolejny tego wieczoru.

Bane, który już stał przy drzwiach, niecierpliwie pstryknął palcami.
- Ruszajcie się, dzieciaki. Jedynym, co może migdalić się mojej sypialni, jest moja łaskawość.
- Migdalić się? - powtórzyła Clary, jakby nigdy nie słyszała wcześniej tego słowa.
- Łaskawość? - zawtórował jej Jace ze zwykłej przekory. Magnus warknął krótkie słowo, które zabrzmiało jak „wynocha”.

Nie ma to jak denerwować kogoś, kto może się jeszcze przydać. Wiecie, mówimy o Wysokim Czarowniku Brooklynu. Naprawdę nie sądzę, aby Magnus zawdzięczał ten tytuł wzrostowi, ale nie zdziwiłabym się, gdyby Jacuś nie doszedł do podobnej konkluzji.

Wszyscy wychodzą, wracając do gości, Eklerka ze zdumieniem stwierdza, że wszystkie kontury są jakieś ostrzejsze, dźwięki wyraźniejsze i w ogóle wyostrzone zmysły meyerpira, choć na niskim levelu.

Jace się roześmiał.
- Gdzie jest Isabelle? - spytał, rozglądając się po pokoju.
Clary ogarnął niepokój i wyrzuty sumienia. Całkiem zapomniała o Simonie.

Nie rozumiem, skąd te wyrzuty sumienia. Powinna już przywyknąć, że przez 85% czasu o nim nie pamięta, a przez pozostałe 15% go obraża.

- Nigdzie go nie widzę. To znaczy, ich.
- Jest. - Alec dostrzegł siostrę i pomachał do niej z wyrazem ulgi na twarzy. - Tam. Uważajcie na phoukę.
- Na phoukę? - powtórzył Jace, zerkając na chudego mężczyznę o brązowej skórze, w zielonej kraciastej kamizelce, który zmierzył wzrokiem Isabelle, gdy przechodziła obok.
- Uszczypnął mnie, kiedy go wcześniej mijałem - wyjaśnił Alec. - W intymne miejsce.
- Niechętnie ci to uświadamiam, ale skoro interesuje się twoimi intymnymi miejscami, prawdopodobnie nie interesuje go twoja siostra.

Żarty na temat naruszania prywatności i molestowania takie śmieszne!

- Niekoniecznie - odezwał się Magnus. - Faerie nie są wybredne.

Według kanonu większość faerie jest biseksualna (uwaga na spoilery!). Brawo, Cassie, linijkę pod niesmacznym żartem umieszczasz bifobię. Czy możemy upaść jeszcze niżej na przestrzeni jednej strony? Żeby było zabawniej, sam Magnus również jest biseksualny. W teorii. W praktyce… Wrócimy do tego zagadnienia dopiero w „Mieście Upadłych Aniołów”, ale wierzcie mi, że zapewne już wiecie, o co chodzi.

Jace wykrzywił usta, patrząc na czarownika, i warknął niegrzecznie:
- Jeszcze tu jesteś?

To wy wbiliście niemalże na waleta na jego imprezę. Tak tylko przypominam.

Zanim Bane zdążył odpowiedzieć, dotarła do nich Isabelle, z różowymi wypiekami twarzy i mocno zionąca alkoholem.

Isabelle. Ubzdryngoliła. Się. Na. Misji.


Nie, jeszcze raz, bo do mnie nie dociera: Isabelle. W czasie. Śledztwa. Wolała. Wlewać. W siebie. Drinki.


Panie i panowie, kwiat nowojorskiego Insytutu: buc, idiotka i popychadło autorki. Cała trójka niepełnoletnia, tak przypomnę.

- Jace! Alec! Gdzie byliście? Wszędzie was szukałam...

Gdybyś, słoneczko, pamiętała, że nie przyszliście tu dla zabawy, w ogóle byś ich nie zgubiła.

- Gdzie Simon? - przerwała jej Clary. Isabelle się zachwiała.
- Jest szczurem - oświadczyła ponurym tonem.
- Coś ci zrobił? - Alec był pełen braterskiej troski. - Dotykał cię? Jeśli czegoś próbował...

Isabelle nie zasługuje na takiego brata. Nie po tym, jak wypaplała Clary jego sekret.
+ Alec:

rdj-heart.gif

- Nie, to nie to - zirytowała się Isabelle. - On jest szczurem.
- Upiła się - stwierdził Jace i odwrócił się zdegustowany.

Ja bym się raczej zdenerwowała i martwiła, co narąbana jak Messerschmitt Isabelle mogła wypaplać nieodpowiednim osobom, ale mówimy o Dżejsiku. On nie wpadł na to, że ktoś może ich podsłuchiwać w miejscu publicznym.

- Wcale nie - zaprzeczyła z oburzeniem Isabelle. - No, może trochę, ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że Simon wypił jeden z tych niebieskich drinków. Mówiłam mu, żeby tego nie robił, ale nie chciał słuchać i zmienił się w szczura.
- W szczura? - powtórzyła Clary z niedowierzaniem. - Chyba nie masz na myśli...
- Mam na myśli szczura - obstawała przy swoim Isabelle. - Małego. Brązowego. Z łysym ogonem.

Biedny Simon. Cassie, czy tobie będzie kiedyś dosyć upokarzania tego nieszczęśnika? Jest jakiś limit pecha na osobę, a on już przyjaźni się z Eklerką!

- Clave się to nie spodoba - zaniepokoił się Alec. - Zamiana Przyziemnych w szczury na pewno jest wbrew Prawu.

E tam, to tylko Przyziemny, wyśle się do niego amnezjatora i… a, no tak. Nie ta bajka.

- Technicznie rzecz biorąc, to nie ona go zmieniła - zauważył Jace. - Najgorsze, o co można ją oskarżyć, to zaniedbanie.

I picie na służbie, ale to przecież szczegół.

- A kogo obchodzi głupie Prawo?! - krzyknęła Clary, łapiąc Isabelle za nadgarstek. - Mój najlepszy przyjaciel jest gryzoniem!

Clary, przejęzyczyłaś się. Powinno być „niewolnik”.

- Au! - Isabelle próbowała się uwolnić. - Puść mnie!
- Nie, dopóki mi nie powiesz, gdzie on jest. - Clary jeszcze nie miała tak wielkiej ochoty kogoś uderzyć, jak teraz Isabelle.

W tym momencie Clary ma prawo być zła (choć przecież Isabelle ostrzegała Simona), ale serio, jej agresja wobec panny Lightwood to wręcz stały punkt programu, więc niech nie zwala na okoliczności. Po wyrwanym z kontekstu fantazjowaniu o wylaniu tej dziewczynie wrzątku na głowę nikt mnie nie przekona, że Eklarka nie ma jakiegoś problemu ze sobą.

- Nie mogę uwierzyć, że po prostu go zostawiłaś. Pewnie jest przerażony...

Śmiem twierdzić, że jeśli zwiał (a zapewne to zrobił), to zalana w płaskorzeźbę Isabelle i tak by go nie znalazła na imprezie pełnej ludzi.
+ Clary, ty go wiecznie zostawiasz na pastwę losu, więc zapewne już przywykł. Przemiana w szczura jest zaledwie dodatkiem.

- Jeśli ktoś go nie nadepnął - wtrącił Jace.

Właśnie to każda przejęta dziewczyna chciałaby usłyszeć od swojego Tru Loffa. Jestem o tym wręcz przekonana.

- Nie zostawiłam go, uciekł pod bar - zaprotestowała Isabelle, pokazując palcem. - Puść! Zgnieciesz mi bransoletkę.
- Jędza! - rzuciła Clary z wściekłością i mocno odepchnęła rękę zaskoczonej Isabelle.

Ohoho, przyganiał kocioł garnkowi.

Nie zaczekała na jej reakcję, tylko pobiegła do baru. Opadła na kolana i zajrzała w
ciemność. W mroku cuchnącym pleśnią dostrzegła jedynie parę błyszczących, badawczych
oczu.
- Simon? - szepnęła zdławionym głosem. - To ty?

Dobry Borze, Simon powinien chlać takie drinki litrami, skoro Clary wreszcie nie traktuje go jak śmiecia.

Szczur odrobinę przesunął się do przodu. Jego wąsy drżały. Clary widziała małe okrągłe uszy, przylegające płasko do głowy i ostry czubek nosa.
Zwalczyła mdłości; nigdy nie lubiła tych dużych, żółtawych zębów skorych do gryzienia. Żałowała, że Simon nie zmienił się w chomika.

1458652147918.gif

Serio? TO jest twój największy problem? Drodzy czytelnicy, wyobraźcie sobie, czysto teoretycznie, że wasz najlepszy (i jedyny) przyjaciel zostaje zmieniony w szczura. Nie macie pojęcia, czy można to odwrócić. Jedną z waszych pierwszych reakcji byłoby „szkoda, że nie transformował w coś bardziej estetycznego”?

- To ja. Clary. Wszystko w porządku?

Jest szczurem, a nie ogłuchł i (kompletnie) oślepł.

Za nią pojawili się Nocni Łowcy. Isabelle wyglądała teraz bardziej na zirytowaną niż bliską łez i skruszoną.

Też bym się irytowała, gdyby ktoś pomimo moich ostrzeżeń wypił podejrzanego drinka przypominającego płyn do spryskiwaczy, a jego egocentryczna kumpela obwiniła mnie o to, że nie słuchał.

- Jest tam? - zapytał Jace.
Clary, nadal klęcząc, skinęła głową.
- Cii, wystraszycie go.

Właściwie to tak na dobrą sprawę nie wiemy, czy Simon w szczurzej formie nie zachował ludzkiej świadomości, ale wtrącam raczej na marginesie, bo w tej sytuacji rzeczywiście lepiej zachować ostrożność. Choć niezbyt wiem, czy głosy Nocnych Łowców zrobią mu różnicę – wciąż tkwimy na imprezie, a ze sceny zawodzi teraz elfia kapela.

- Wsunęła ostrożnie palce pod brzeg baru i lekko nim poruszyła. - Proszę, wyjdź, Simon. Każemy Magnusowi odwrócić czar. Wszystko będzie dobrze.
Rozległ się pisk i spod baru wychynął różowy nos. Clary z okrzykiem ulgi wzięła stworzonko na ręce.
- Simon! Zrozumiałeś!

Serio, facet, przemiana w szczura była najlepszą decyzją w twoim życiu. Clary nawet cieszy się na twój widok.

Szczur, skulony w jej dłoniach, pisnął żałośnie. Zachwycona Clary przytuliła go do piersi.

A nie mówiłam? :D

- Och, moje biedactwo - zaczęła przemawiać pieszczotliwe jak do prawdziwego zwierzątka. - Biedny Simon, wszystko będzie dobrze, obiecuję...

…albo i nie. Najwidoczniej Clary albo ma Simona za upośledzonego, albo naoglądała się za dużo „Kopciuszka”.

- Ja bym go tak nie żałował - odezwał się Jace. - Pewnie to jedyny moment w jego życiu, kiedy zbliżył się do drugiej bazy.

Jace, SPIERDALAJ.

- Zamknij się! - Clary spiorunowała go wzrokiem, ale przestała tulić szczura.

…chyba brakuje mi słów, żeby jakoś sensownie zareagować.

Jego wąsy drżały, z gniewu, podniecenia czy strachu. Nie potrafiła tego stwierdzić.

Ja bym wykluczyła podniecenie, no ale ja biorę pod uwagę, że facet może być zbyt przerażony sytuacją, żeby podniecało go przytulenie do płaskiego cyca Eklerki.

- Sprowadź Magnusa - poleciła ostrym tonem. - Musimy go odmienić.
- Nie spiesz się tak. - Jace uśmiechał się szeroko. Drań. Wyciągnął rękę, jakby chciał pogłaskać Simona. - Jest śliczny. Spójrz na ten mały różowy nosek.

Jace?

KTp6ijg.gif

Szczur obnażył długie żółte zęby i kłapnął nimi. Jace pospiesznie cofnął rękę.
- Izzy, idź po naszego wspaniałego gospodarza.

:D :D :D Napawam się.

- Dlaczego ja? - Isabelle zrobiła nadąsana minę.
- Bo to twoja wina, że Przyziemny został szczurem, idiotka - odburknął Jace.

No w sumie nie jej, ale jeśli Jace kogoś nie obrazi przez trzy minuty to padnie na zawał serca. A ja zaraz po nim. Z szoku, że wytrzymał aż tyle.

- Nie możemy go tutaj zostawić.
W tym momencie Clary uświadomiła sobie, jak rzadko któreś z nich, oprócz Isabelle, wymawia imię Simona.

Błyskotliwa Clary jest błyskotliwa. Wcześniej Jacuś jej nie zdenerwował, więc działały kojące fluidy Tru Loffa i jakoś nie zwracała uwagi na to traktowanie Simona niczym wyjątkowo śmierdzącego, bezpańskiego psa?

- Chętnie byś go tu zostawił, gdyby nie ona - odparowała Isabelle. W to ostatnie słowo udało się jej włożyć tyle jadu, że uśmierciłby słonia. Następnie oddaliła się dumnym krokiem, powiewając spódnicą.

Cóż, chyba wszyscy możemy się zgodzić, że miała stuprocentową rację. Powiem więcej: gdyby nie Clary, jestem w stanie sobie wyobrazić, jak Jacuś osobiście rozdeptuje biednego Simona na miazgę.

- Nie mogę uwierzyć, że pozwoliła ci wypić ten niebieski drink - powiedziała Clary do
szczura.

Po raz kolejny: NIE POZWOLIŁA. Ostrzegała, by tego nie robił, a Simon to nie jest, do jasnej cholery, dwuletnie dziecko, którego trzeba pilnować, czy nie wsadzi sobie klocka do nosa!

- Teraz widzisz, co się dzieje, kiedy ktoś jest płytki.

Clary, jak bardzo nienawidzisz własnej płci? Rozrysuj mi to w wolnej chwili.

Simon zapiszczał ze złością. Jednocześnie Clary usłyszała czyjś chichot. Gdy podniosła wzrok, zobaczyła, że nad nią pochyla się Magnus. Isabelle stała za nim z wściekłym wyrazem twarzy.

Nie lubię książkowej Isabelle, ale w tym momencie jestem absolutnie i po jej stronie, więc z przyjemnością zobaczyłabym, jak rozkwasza tej mendowatej, kochającej slut shaming gówniarze nos.

- Rattus norvegicus - orzekł Magnus, zerknąwszy na Simona. - Zwykły szczur wędrowny, nic egzotycznego.
- Nie obchodzi mnie, jaki to gatunek - zirytowała się Clary. - Chcę go odczarować.
Bane w zamyśleniu podrapał się po głowie, sypiąc brokatem. W końcu powiedział krótko:
- Nie ma sensu.
- Powiedziałem to samo - wtrącił Jace z zadowoloną miną.

qdoE0.gif

Z każdą kolejną wypowiedzią nienawidzę Jacusia coraz bardziej. Czy dotrę wreszcie do jakiejś granicy czy prędzej trafię na oddział intensywnej terapii?

- Nie ma sensu? - Clary krzyknęła tak głośno, że Simon schował głowę pod jej kciuk. - Jak pan może tak mówić?
- Bo za kilka godzin sam wróci do swojej postaci - wyjaśnił Magnus. - Działanie koktajlu jest krótkotrwałe. Nie ma sensu rzucać czaru transformacji; to tylko spotęgowałoby uraz. Przyziemni ciężko znoszą, zbyt dużą, ilość magii. Ich organizmy nie są, do niej przyzwyczajone.
- Wątpię, czy jego organizm jest przyzwyczajony do bycia szczurem - odparowała Clary. - Jest pan czarownikiem. Nie może pan po prostu odwrócić czaru?
Bane zastanawiał się przez chwilę.
- Nie.
- To znaczy, że pan nie chce tego zrobić.
- Nie za darmo, kochanie, a nie stać cię na mnie.

Cóż, sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby Płowy Buc nie próbował fikać Magnusowi na jego terytorium, ale na to, oczywiście, Clary nie wpadnie.

- Nie mogę również pojechać z nim do domu metrem - stwierdziła Clary, bliska rozpaczy. - Upuszczę go albo straż miejska aresztuje mnie za przewożenie zwierząt w publicznych środkach komunikacji.

Wychodząc z Instytutu miałaś na sobie kurtkę. Z kieszeniami. Jeśli nie chcesz prosić o pomoc Aleca lub Jace’a, dlaczego nie schowasz go tam? A, zapomniałam – drama musi być. I ona chciała zostać sama w domu na całe wakacje… Prawdopodobnie zaczęłaby płakać w chwili, gdy lodówka okazałaby się nie uzupełniać automatycznie bez niczyjej pomocy.

Gdy Simon piskiem wyraził swoją irytacje, dodała pospiesznie: - Nie znaczy to oczywiście, że jesteś utrapieniem.

Nie to dajesz mu do zrozumienia od pierwszego rozdziału.

W tym momencie przy drzwiach powstało zamieszanie. Do dziewczyny, która coś krzyczała, przyłączyło się sześcioro czy siedmioro innych gości. Gniewne głosy wybijały się ponad gwarę przyjęcia i muzykę. Magnus przewrócił oczami.
- Przepraszam - powiedział i ruszył przez tłum w stronę zbiegowiska. Isabelle westchnęła ciężko.
- To tyle, jeśli chodzi o jego pomoc.

No jak on śmie zajmować się zamieszaniem na przyjęciu w swoim domu!

- Wiesz co, zawsze możesz schować szczura do plecaka - podpowiedział Alec.
Clary spojrzała na niego uważnie i doszła do wniosku, że to nie taki zły pomysł.

Okej, nawet ja zapomniałam o plecaku. Ale moment – masz ze sobą plecak? To po cholerę była ta histeria przed chwilą?

Najchętniej wsadziłaby Simona do kieszeni, ale w ciasnych ciuchach Isabelle oczywiście ich nie było.

O ile pamiętam, kurtka była normalna, ale to chyba ten sam przypadek co nagle niewygodne buty.

Prawdę mówiąc, nie mogła się nadziwić, jak w ogóle ta dziewczyna się w nich mieści.

Tak, tak, wiemy, dogadałaby się z Sheilą Barbarino.

Zdjęła plecak i znalazła w nim kryjówkę, dla małego brązowego szczura, który kiedyś był Simonem.

Nie, Clary, to NADAL jest Simon. Za kilka godzin znów będzie sobą, a teraz najwidoczniej ma ludzką świadomość. Stęskniłaś się za memem z lamą?

Umieściła go między zrolowanym swetrem a szkicownikiem. Stworzonko przycupnęło na jej portmonetce i spojrzało na nią, z wyrzutem.

Rozumiem portfel, ale po jaką cholerę ona tacha ze sobą cały swój dobytek? Wiem, że Nocni Łowcy utknęli mentalnie w XIX wieku, aczkolwiek to kiepsko powód, żeby zasuwać z modern!tobołkiem na kijku.

- Przykro mi - powiedziała Clary ze szczerym żalem.
- Nie przejmuj się - rzucił Jace. - Zawsze jest dla mnie zagadką, dlaczego Przyziemni z uporem biorą na siebie odpowiedzialność za to, czemu nie są winni. Przecież nie wlałaś koktajlu do gardła temu idiocie.

Jest kilka rzeczy, które ja wlałabym do gardła tobie, musząc czytać, jak ciągle kłapiesz dziopem.
+ Doceńmy podwójne standardy: Isabelle ostrzegła Simona – źle. Clary olała Simona już na początku imprezy – spoko, nie jej wina.

- Gdyby nie ja, wcale by go tutaj nie było - stwierdziła cicho Clary.

Nie da się ukryć, ale nie mogę reagować zbyt wylewnie na powyższe, bo jeszcze spłoszę ten rzadki okaz wyrzutów sumienia.

- Nie pochlebiaj sobie. Przyszedł tu z powodu Isabelle.
Clary z gniewem zamknęła plecak i wstała.
- Wynoszę się stąd. Mam dość tego miejsca.

Czy powinnam ustawić jakiś licznik na te… specyficzne reakcje Eklerki?

Okazało się, że goście awanturujący się przy drzwiach to grupa wampirów, łatwo rozpoznawalnych po bladej cerze i kruczoczarnych włosach. Muszą je farbować, pomyślała Clary. Niemożliwe, żeby wszyscy byli naturalnymi brunetami, a poza tym niektórzy mieli jasne brwi.

Szkoda, że później Cassie zapomni o pomyśle na wampiry jako bandę stereotypowych gotów, noale. Nie chcę spoilerować, ale to po prostu zdecydowanie nie współgrało z jej duszą suethora.

Głośno skarżyli się na to, że ktoś uszkodził ich motocykle i że zniknęło paru ich kumpli.

Brawo, Jace. Jesteś w ½ winny rozróby na imprezie.

- Mieszają wódkę z prawdziwą krwią - szepnął Jace do ucha Clary. Muśnięcie jego oddechu przyprawiło ją o dreszcz.

Ty rozmemłana rozwielitko, on jeszcze chwilę temu drwił z naprawdę ciężkiej dla twojego przyjaciela sytuacji, mogłabyś się choć przez dwie strony nie podniecać jego bliskością?

- Nie możemy chodzić i sprawdzać wszystkich kupek kurzu, żeby potem rano się nie okazało, że to Gregor - powiedziała dziewczyna z odętymi ustami i domalowanymi brwiami.
- Gregorowi nic nie będzie - uspokoił ją Bane. - Rzadko zamiatam. A jutro chętnie odeślę niedobitków do hotelu, samochodem z ciemnymi szybami, oczywiście.

Cóż, jak na faceta, którego na razie Cassie starała się odmalować w raczej niezbyt przyjemnych barwach, zachowanie Magnusa wobec gości jest bardzo w porządku.

- Ale co z naszymi motocyklami? - dopytywał się chłopak z jasnymi odrostami, źle świadczącymi o fryzjerze. W lewym uchu miał złoty kolczyk w kształcie słupka.

Bardziej jednoznacznie nie można było nam dać do zrozumienia, że wampiry są brzydkie. A jak brzydkie to oczywiście złe i namieszają.

Magnus kończy szybko imprezę i wyprasza gości, Clary całą drogę do wyjścia przytula plecak. Nie wiem, czy Simon kiedykolwiek otrzymał od niej tyle czułości, ale w Eklerce odzywa się chyba jakaś tęsknota za posiadaniem zwierzątka, bo trudno mi zrozumieć, skąd akurat w niej tyle troki.

Obejrzała się i zobaczyła wampira z kolczykiem, który uśmiechał się do niej szeroko.
- Hej, ślicznotko. Co masz w torbie?

Akurat tego najbrzydszego z odrostami. Na bank będą kłopoty.

- Wodę święconą, - odpowiedział za nią, Jace, który zjawił się u jej boku niczym dżinn wyskakujący z butelki. Sarkastyczny, arogancki jasnowłosy dżinn.

Mam kilka innych porównań oraz całą masę trafniejszych epitetów, ale wtedy analiza byłaby dłuższa niż cała książka.

- O, Nocny Łowca. Przerażające. - Wampir mrugnął i wtopił się w tłum.
- Wampiry to straszne primadonny - westchnął Magnus stojący w drzwiach. - Szczerze mówiąc, sam nie wiem, dlaczego wydaje te przyjęcia.
- Z powodu kota - przypomniała mu Clary.
Bane się ożywił.
- Racja. Prezes Miau zasługuje na każde poświęcenie.

Jako osoba, która co noc pozwala jednemu kotu zagarnąć swoją poduszkę, a kolejnym trzem ograniczyć do zera moją swobodę ruchów poprzez ułożenie się w najróżniejszych miejscach mojego łóżka, doskonale go rozumiem.

Spojrzał na podążającą za nią eskortę Nocnych Łowców.
- Wychodzicie?
Jace skinął głową.
- Nie chcemy nadużywać twojej gościnności.

Na to trochę za późno.

- Jakiej gościnności? Powiedziałbym, że miło było was poznać, ale to nieprawda. Oczywiście wszyscy jesteście czarujący, a jeśli chodzi o ciebie... - Mrugnął do Aleca brokatowym okiem. - Zadzwonisz do mnie?
Wyraźnie zdumiony Alec zarumienił się i coś wymamrotał.

Podejrzewam, że Alec następne pół roku będzie wychodzić z szoku po tym, jak ktoś go wreszcie dostrzegł. Dotychczas robił za tło, na którym może lśnić Jacuś.

Pewnie stałby w progu całą noc, gdyby Jace nie złapał go za łokieć i nie wyciągnął za drzwi.

Jak dobrze, że Jacuś jest na posterunku i nie pozwoli głupiutkiemu Alecowi sterczeć tam do rana, no doprawdy.

Kiedy reszta drużyny opuszcza mieszkanie, Magnus zatrzymuje Clary, żeby powiedzieć jej, iż Jocelyn nie chciałaby, aby córka się dla niej narażała, zwłaszcza gdy włożyła tyle wysiłku w to, aby trzymać ją z dala od Podziemia.

- Ale ja jestem jedyną osobą, którą obchodzi to, co się z nią stanie...

Troskę o bliskich bezustannie okazujesz w doprawdy specyficzny sposób.

- Nie jedyną.
Clary zamrugała.
- Nie rozumiem. Czy jest coś... Magnusie, jeśli coś wiesz...
- Jeszcze jedno - przerwał jej bezceremonialnie. Jego spojrzenie pomknęło ku drzwiom, za którymi właśnie zniknęli Jace, Alec i Isabelle. - Pamiętaj, że kiedy twoja matka uciekła ze Świata Cieni, to nie przed potworami się ukrywała. Nie przed czarownikami, wilkołakami, goblinami ani nawet przed samymi demonami, tylko przed nimi. Nocnymi
Łowcami.

Cóż, bo była członkinią organizacji, która przegięła pałę i stała się wrogiem publicznym numero uno.

Czekali na nią przed magazynem. Jace, z rękami w kieszeniach, opierał się o poręcz schodów i obserwował wampiry, które kręciły się wokół zepsutych motocykli, przeklinając i narzekając. Miał na twarzy lekki uśmieszek.

Miałam tu kilka komentarzy, ale każdy był niesmaczny, więc ograniczę się do stwierdzenia, że znalazłam piosenkę o Płowym Bucu. Może ją sobie puszczać, urządzając przejażdżki karawanem Śpiącej Królewny.

Młodzi Lightwoodowie szli kawałek dalej. Na widok wycierającej oczy Isabelle Clary poczuła fale irracjonalnego gniewu. Ta dziewczyna ledwo znała Simona i nie ją spotkało nieszczęście. To ona miała prawo się rozkleić, a nie Nocna Łowczyni.

Właściwie Izzy ma prawo się rozkleić, kiedy wszyscy ją obwiniają o to, że Simon najwidoczniej postanowił przykozaczyć i jej nie posłuchać. Ale tak, Clary, zróbmy tak, byś to ty, nie Padawan Friendzone’a, wychodziła na ofiarę sytuacji.

Jace odsunął się od poręczy i ruszył za nią bez słowa. Wydawał się pogrążony w myślach. Isabelle i Alec szli z przodu i wyglądało na to, że się kłócą. Clary trochę przyspieszyła kroku, wyciągnęła szyję i nadstawiła uszu.

Dżizas, nie mogłabyś powstrzymać swojego wścibstwa, widząc, że Isabelle najwidoczniej jednak czuje się winna?

- To nie twoja wina - mówił Alec. Miał znużony głos, jakby nie po raz pierwszy prowadził z siostrą podobną rozmowę. Ciekawe, ilu chłopaków Isabelle przypadkiem zamieniła w szczury.

Clary, pierdol się. Przepraszam, trochę dziś klnę w analizie, ale naprawdę trudno mi inaczej, bo najchętniej złapałabym niektórych bohaterów za kłaki i trzasnęła ich facjatami o podłogę.

- Ale to powinno cię nauczyć, żeby tak często nie chodzić na przyjęcia z udziałem Podziemnych. Zawsze wynika z nich więcej kłopotu, niż są warte.
Isabelle głośno pociągnęła nosem.
- Gdyby coś mu się stało, ja... nie wiem, co bym zrobiła.
- Pewnie to co wcześniej - stwierdził Alec znudzonym tonem. - Przecież wcale nie znałaś go tak dobrze.
- To nie znaczy, że nie...
- Co? Kochasz go? - Alec podniósł głos. - Trzeba kogoś lepiej poznać, żeby go pokochać.

Alec, mam złą wiadomość: bucera i brak empatii naszych gołąbeczków przenosi się na ciebie drogą kropelkową.

- Nie tylko o to chodzi. - W głosie Isabelle zabrzmiała nuta smutku. - Nie bawiłeś się dobrze na przyjęciu?
- Nie.
- Myślałam, że może polubisz Magnusa. Jest miły, prawda?

…Isabelle, doceniam twoje starania, ale może Alec najpierw powinien pogodzić się ze swoją seksualnością i nauczyć ją akceptować. Dopiero potem swataj brata z osobnikami, za których wasi rodzice zechcą go wydziedziczyć.

- Miły? - Alec spojrzał na nią, jakby oszalała. - Miłe są kotki. A czarownicy... - Zawahał się i dokończył: - Nie.
- Myślałam, że zostaniecie przyjaciółmi. - Makijaż Isabelle zalśnił jak łzy, kiedy spojrzała na brata.
- Mam przyjaciół - odparł Alec i obejrzał się przez ramię.
Spojrzał na Jace'a, ale on tego nie zauważył.

Obawiam się, że ja jestem bardziej zaprzyjaźniona z lodówką niż ty z Jacusiem, kochanie.

Pod wpływem impulsu Clary sięgnęła do plecaka i... zmarszczyła brwi. Był otwarty.
Odtworzyła w pamięci ostatnie chwile przyjęcia. Z całą, pewnością zasunęła zamek błyskawiczny. Z dudniącym sercem rozchyliła teraz plecak i zajrzała do środka.

Ej no, moment. Trzymała cały czas ten plecak przed sobą i go przytulała, więc jak mogło jej umknąć, że się otworzył?

Przypomniała sobie, jak kiedyś skradziono jej portmonetkę w metrze. W pewnym momencie otworzyła torbę i zobaczyła, że jest pusta. Z wrażenia zaschło jej w ustach. Upuściłam ją gdzieś? Zgubiłam? Tak czy inaczej nie było jej. Teraz było podobnie, ale tysiąc razy gorzej.

Tylko że torby zapewne nie trzymała pod brodą, tuląc do siebie, więc trochę nietrafione porównanie.

Zatrzymała się w pół kroku Jace, który szedł tuż przed nią, obejrzał się ze zniecierpliwioną miną. Alec i Isabelle byli już przecznicę dalej.
- Co się stało? - spytał, a ona wyczuła, że zaraz rzuci jakąś sarkastyczną uwagę. Musiał jednak dostrzec wyraz jej twarzy, bo tego nie zrobił.

Ludzki pan.

- Zniknął - wyszeptała. - Simon. Był w plecaku...
- Sam wyszedł?
Nie było to nierozsądne pytanie, ale Clary, zmęczona i ogarnięta paniką, zareagowała nierozsądnie.
- Oczywiście, że nie! - krzyknęła.

Nierozsądnie? Dotychczas dawano nam do zrozumienia, że Simon w szczurzej formie zachował ludzką świadomość, więc to raczej pytanie Jacusia jest głupie. No ale autorka tego nie przyzna, wszak z ust Płowego Buca sypią się same mądrości.

- Clary...
- Zamknij się! - wrzasnęła i zamierzyła się na niego plecakiem. - To ty powiedziałeś, żeby nie zawracać sobie głowy odczarowaniem…

To jest trzeci raz na prawie dwieście stron, kiedy Eklerka reaguje na swojego Tru Loffa jak należy.

Jace zręcznie uchylił się przed ciosem. Wyjął plecak z jej ręki i obejrzał go uważnie.
- Zamek jest rozerwany - stwierdził. - Z zewnątrz. Ktoś otworzył go siłą.

Okej, JAKIM CUDEM ONA TEGO NIE ZAUWAŻYŁA?! No jak?! Do napędzania dramy przydałoby się jednak minimum logiki, na litość grzyba!!!

Jacuś woła do rodzeństwa, że ich dogonią, po czym wraz z Clary wraca do domu Magnusa.

Niewielki przedsionek wypełniał odór zwietrzałego alkoholu i słodki, osobliwy zapach, który kojarzył się jej z Nocnymi Łowcami.

Niestety określenie „słodki, osobliwy zapach” jest dla mnie na tyle niefortunne, że odbieram to zdanie, jakby Nocni Łowcy pachnieli kocimi siuśkami.

W domofonie wreszcie zagrzmiał głos Magnusa:
- Kto śmie zakłócać mi odpoczynek?
- Jace Wayland. - Minę miał dość niepewną, . - Pamiętasz? Jestem z Clave.
- A, tak. Ten z niebieskimi oczami?
- Ma na myśli Aleca - podpowiedziała Clary.

Nie sądzę, aby Jace ignorował swojego kumpla do tego stopnia, by nie wiedzieć, jaki kolor oczu ma Alec.

- Nie. Moje oczy są zwykle określane jako złote - rzucił Jace do domofonu. - I świetliste.

Może zachowaj to na moment, jak zostaniesz sam…

- A, ten. - W głosie Magnusa zabrzmiało rozczarowanie.

:D :D :D

- Lepiej wejdź na górę.
Czarownik otworzył im drzwi. Był ubrany w jedwabne kimono z nadrukowanymi sylwetkami smoków i złoty turban, a na jego twarzy malował się wyraz ledwo hamowanej irytacji.
- Spałem - oznajmił burkliwie.

W takim razie musisz zapadać w letarg szybciej niż Sim po nabiciu trzech punktów kondycji.

Jace wyglądał tak, jakby miał zamiar powiedzieć coś niegrzecznego, pewnie na temat
turbanu (…)

Jestem przekonana, że był to jakiś żart związany z kozami, patrząc na jego wybitne poczucie humoru.

Coś małego i białego wyjrzało zza kostek czarownika. Miało futro w zygzakowate szare pasy i różowe, słabo owłosione uszy, które nadawały mu wygląd dużej myszy.
- Prezes Miau? - domyśliła się Clary. Bane skinął głową.
- Wrócił.
Jace przyjrzał się pręgowanemu stworzonku i stwierdził:
- To nie jest kot. Bardziej przypomina chomika.

A ty bardziej od literackiego bohatera przypominasz uosobienie listy cech, które należy w sobie tępić, ale jakoś nikt ci tego w twarz nie mówi. Poza tym, poważnie, wrócili się po pomoc, czy Jacuś naprawdę nie mógłby darować sobie paru (nie)światłych i (jeszcze bardziej nie)zabawnych uwag?

- Łaskawie zapomnę, że to powiedziałeś - oświadczył Magnus i stopą wepchnął Prezesa Miau zza siebie. - Po co właściwie przyszliście? Clary pokazała mu rozerwany
plecak.
- Simon zaginął.
- Może gdzieś się schował - zasugerował Bane. - Niełatwo jest przyzwyczaić się do bycia szczurem, zwłaszcza komuś tak tępemu.

Lubię Simona, ale nie mogę go w tym momencie bronić. Gdyby mnie ktoś na magicznej imprezie ostrzegał przed wypiciem drinka w dziwnym kolorze to bym się powstrzymała.

- Simon nie jest tępy - zaprotestowała gniewnie Clary.
- To prawda - zgodził się Jace. - On tylko wygląda na tępego. Tak naprawdę jego inteligencja jest średnia. - Mówił lekkim tonem, ale ułożenie ramion świadczyło o napięciu.

Dlaczego to Jace nie mógł zapaść w śpiączkę? Najlepiej na trzy lata, a nie trzy dni?

Kiedy wychodziliśmy, jeden z twoich gości otarł się o Clary. Myślę, że to on rozerwał zamek i wyjął szczura. To znaczy Simona.

A ta tępa dzida jakimś cudem tego nie zauważyła, choć działo się to DOSŁOWNIE pod jej nosem. No nie wytrzymię.

- Muszę się dowiedzieć, kto to był - oznajmił Jace. - Przypuszczam, że to wiesz. Jesteś Wysokim Czarownikiem Brooklynu. Myślę, że w twoim mieszkaniu niewiele dzieje się bez twojej wiedzy.
Bane przyjrzał się brokatowemu paznokciowi.
- Nie mylisz się.
- Proszę nam powiedzieć - odezwała się Clary. Poczuła, że dłoń Jace'a zaciska się na jej nadgarstku. Niestety nie była w stanie milczeć.

Płowy Bucu, z waszej dwójki to raczej ciebie trzeba byłoby powstrzymywać przed zabieraniem głosu.

Magnus przyznaje, że zauważył jednego z wampirów, jak niósł szczura, ale nie zwrócił na to uwagi, gdyż pijani krwiopijcy przemieniają się czasem w nietoperze lub gryzonie.

- Jeszcze jedno. - Mimo spokojnego głosujące był czujny, tak jak wcześniej w jej mieszkaniu, zanim natknęli się na Wyklętego.

Biorąc pod uwagę, jak łatwo Pan Drwal podszedł Jacusia, mam złe przeczucia co do pytania, które Płowy Buc chce zadać Magnusowi…

- Gdzie jest ich kryjówka?
- Ich co?
- Kryjówka wampirów? Tam pojechali, prawda?

…Cassie, chcesz mi powiedzieć, że aktywnie działający w Nowym Jorku Nocni Łowcy nie tylko nie mają pojęcia, kim jest Wysoki Czarownik Brooklynu, ale też nie wiedzą, gdzie znajduje się miejscowa kryjówka wampirów?

tumblr_ln375hMTce1ql2wnfo1_400.gif

Poważnie – CZYM zajmują się te patałachy?!

- Pewnie tak. - Magnus miał taką minę, jakby wolał być w innym miejscu.

Jego też żenuje sytuacja.

- Proszę poczekać. - przerwała mu Clary. - Czego mogą chcieć od Simona? Myślałam, że nie wolno im krzywdzić ludzi...
- Mam zgadywać? Uznali go za oswojonego szczura i pomyśleli, że będzie zabawnie zabić maskotkę Nocnych Łowców. Nie przepadają za wami, nieważne, co na ten temat mówią Porozumienia. Zresztą w Przymierzu nie ma nic na temat zabijania zwierząt.

Nie, żeby Nocni Łowcy robili cokolwiek, aby z tą nienawiścią walczyć. Chyba że upośledzenie emocjonalne Jacusia sięga stopnia, na którym jest zdumiony, że wampirów nie bawi jego wyśmienity dowcip z wodą święconą.

Chciał zamknąć drzwi, ale Jace zablokował je stopą. Bane westchnął.
- Co jeszcze?
- Nadal nie powiedziałeś nam, gdzie jest ich kryjówka - przypomniał Jace.
- I nie zamierzam. Już wam mówiłem...
Clary wepchnęła się przed Jace'a.
- Namieszał pan w moim mózgu, zabrał mi wspomnienia. Nie może pan zrobić dla mnie tego jednego?

Nie ma to jak stary, dobry szantaż emocjonalny. Gdyby Eklerka nie była Clary Sue, Magnus zapewne uciąłby, że pokazał jej Szarą Księgę. Ponieważ jednak działa imperatyw, Bane nie może pozostać postacią neutralną, a trójkąt miłosny zdechnąć już teraz, czarownik się łamie. Najpierw jednak sprawia wrażenie, jakby walczył z imperatywem narracyjnym:

Magnus zmrużył błyszczące kocie oczy. Gdzieś w głębi mieszkania zamruczał Prezes Miau. Czarownik powoli opuścił głowę i uderzył nią o ścianę, raz, niezbyt delikatnie.

Naprawdę, im dalej, tym bardziej odnoszę wrażenie, że faceta po prostu żenuje występ w tej książce.

- Stary hotel Dumont. Na Górnym Manhattanie.

Btw. szyld hotelu wygląda według kanonu tak:

200

W tym uniwersum wszyscy są mistrzami subtelności, nie ma co.

- Wiem, gdzie to jest. - Jace wyglądał na zadowolonego.

Mam ci bić brawo, że przynajmniej wiesz, co gdzie jest na Manhattanie, skoro w nowojorskim Podziemiu nie orientujesz się w ogóle?

Jace się nie poruszył.
- Jeszcze jedno. Jest tu w okolicy jakaś świątynia?

…chyba za szybko go pochwaliłam. Serio, biorąc pod uwagę, jaką rolę w świecie Nocnych Łowców pełnią kościoły, Jacuś powinien umieć wymienić wszystkie adresy w mieście nawet wyrwany ze snu w środku nocy.

- Dobry pomysł - pochwalił go Bane. - Jeśli wybierasz się do kryjówki wampirów, lepiej najpierw się pomódl.

Zalecane również przed kontaktem z tą książką.

- Potrzebujemy broni - wyjaśnił Jace cierpkim tonem. - Więcej, niż oni mają na nas.

Właśnie dlatego, płowy kurczaczku, powinieneś sam doskonale wiedzieć, gdzie jest najbliższy kościół. Nigdy nie wiesz, kiedy taka wiedza będzie potrzebna.

Magnus pokazał ręką.
- Na Diamond Street jest kościół katolicki. Wystarczy?
Jace kiwnął głową i zabrał nogę.
- To...
Drzwi się zatrzasnęły. Clary oddychała ciężko jak po biegu i gapiła się na nie, dopóki Jace nie wziął jej za ramię, nie sprowadził ze schodów i nie pociągnął w noc.

Tym jakże dramatycznym akcentem kończy się rozdział. Czego by złego nie mówić o Cassie, jej imprezy nie ciągną się przez dziesięć rozdziałów niczym u pani Todd.

W przyszłym tygodniu analizy nie będzie, ponieważ jestem na wyjeździe. Jeśli za dwa tygodnie nie będzie jej również to znaczy, że zjadły mnie dziki i koniec z analizami. Będąc jednak dobrej myśli i licząc na wybredność tych dostojnych stworzeń, oczekujcie za dwa tygodnie wizyty w hotelu pełnym wampirów oraz brawurowej (tsa) akcji ratunkowej.
Do zobaczenia!

30 komentarzy:

  1. Jace jest obrzydliwy, a Isabelle zwyczajnie nieodpowiedzialna (na litość, pijana szesnastka!) Tak btw, czy Alex też ma szesnaście lat? Przyznam szczerze, że w tym kontekście jego ewentualny związek z Magnusem wydawałby się trochę niezdrowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie już nawet pojenie nastoletnich bohaterów nie dziwi po "Rywalkach" i pijanych kandydatkach. Alec ma lat osiemnaście (obchodzi urodziny we wrześniu), jest starszy od Isabelle. Przynajmniej tego nam nieco oszczędzono.

      Usuń
  2. Hm...
    W japońskiej mitologii rolę odgrywają miecz, lustro i klejnoty... Przypadeg?

    BTW, może Magnus urządził imprezę w takiej melinie, żeby mu imprezowicze nie napaskudzili w gniazdku właściwym? To by miało sens.

    "- A kogo obchodzi głupie Prawo?! - krzyknęła Clary, łapiąc Isabelle za nadgarstek. - Mój najlepszy przyjaciel jest gryzoniem!

    Clary, przejęzyczyłaś się. Powinno być „niewolnik”."
    Zawahałam się. Jak słowo daję nie miałam pojęcia, czy zmienić "przyjaciela" czy "gryzonia". Obydwa zdania mają sens.

    "Szczur, skulony w jej dłoniach, pisnął żałośnie. Zachwycona Clary przytuliła go do piersi." Co pomaca za te lata upokorzenia, to jego...


    "- Ja bym go tak nie żałował - odezwał się Jace. - Pewnie to jedyny moment w jego życiu, kiedy zbliżył się do drugiej bazy."
    Czy ja przed chwilą byłam niczym Płowy Buc? W sumie, blond by się zgadzał...


    Ten blond gif z "FCUK YOU, I'M OUT" To z czego, że się spytam?

    " Prezes Miau " Możemy autorce zarzucić wszystko, ale osobiście jestem fanką imion nadawanych przez nią kotom :D

    Jakiś taki nudny ten rozdział, mimo wszystko. Jak na imprezę przystało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to nie wiem, czy przypadek. Cassie przyznała się kiedyś do zainteresowania Krajem Kwitnącej Wiśni, więc kto ją tam wie. :D

      Może by miało, ale gdzieś w poprzednim rozdziale daje do zrozumienia, że mieszka tu na co dzień. Może lubi się umartwiać czy coś.

      W domyśle miała być zmiana "przyjaciela", ale racja, obydwa warianty mają sens. xD

      Jak człowiek zaczyna myśleć jak Płowy Buc to znak, że coś się dzieje.

      Gif jest z teledysku Britney Spears "I wanna go", o ile się nie mylę, ale wydaje mi się, że nie.

      O tak, imiona kotów akurat są bardzo trafione. Jakbym miała siódmego to może nawet bym się zainspirowała. :D

      Generalnie imprezy w opkach zwykle są takie... meh. Ale święćmy Cassie, że to nie "After", tam bohaterka chyba z cztery rozdziały rozważa samo WYJŚCIE z imprezy. XD

      Usuń
    2. W takim razie buduję sobie wtór-kanon, opierając się na:
      "- Prezes Miau? - domyśliła się Clary. Bane skinął głową.
      - Wrócił."

      Tzn, że Prezes Miau zniknął bo się na coś obraził (za mało tuńczyka, czy coś), Magnus uznał, że aby siebie ukarać za dopuszczenie do tak haniebnego stanu, będzie mieszkał jak żebrak, ale w końcu Prezes Miau mu wybaczył i będzie mógł wrócić do siebie, ale po prostu nie będzie mu się chciało/ będzie czekał z uporem maniaka na wizytę Aleca.
      OT CO.

      Usuń
    3. Aprobuję ten wtór-kanon, zdecydowanie wszystko wyjaśnia. :D

      Usuń
    4. A ja dodam od siebie: Magnus i Prezes Miau pochodza z innego uniwersum, ale Prezes Miau skazal Magnusa na wygnanie. Kiedy jednak dostrzegl, do jakiego swiata go wyslal, uznal, ze zadna wina nie zasluguje na taka kare... I wrocil, by go wybawic i poniesc z powrotem na teczowej chmurze usianej brokatem.

      Usuń
    5. Dostrzegą jednak ostatnie rozbłyski polotu w tym dziele, i przed ucieczką starannie zaplanują porwanie Alec'a i Churcha. Aleca - żeby Magnus miał zabawę, Church - bo po prostu nie może tu zostać. Po porwaniu zakończonym sukcesem powrócą do Prezesmiauversum i wydadzą powieść miłą, lekką, pełną polotu, sensu i logiki.
      A Płowy Buc będzie się chędożył, bo czytelnicy podążą za Churchem.

      Usuń
    6. Wild apostrof appeares, a nie mogę w edytowanie ;/

      Usuń
  3. Był Magnus i już po Magnusie. Na dłuższy czas :(. Maggie już teraz chciał uratować Aleca, ale niestety macki płowej aparycyji są zbyt mocne. But... soon

    Komentarze były dziś wyjątkowo zabawne. Szczególnie ten o Kim Kardashian. Szkoda że nie będzie analizy, ale przynajmniej wraca serial :')

    Małe a głupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cassie jeszcze wtedy nie wpadła na to, czy Magnus jej potrzebny na stałe czy nie. Ale będzie Raphael! Chyba. xD

      Cieszę się, że komentarze się podobały. No niestety, mogłabym niby spróbować w środku tygodnia (wyjeżdżam w piątek), ale chciałabym skończyć rozdział opka, więc uznałam, że nie będę próbowała cisnąć na siłę w pociągu. Patrzmy na pozytywy: serial! Malec! Riz... A, to ja się tylko cieszę. xD

      Usuń
  4. Nareszcie nowy rozdział! Analiza jako zawsze świetna.
    Spokojnie, apogeum głupoty Clary nastąpi dopiero w czwartej części, więc teraz jeszcze nie jest tak źle. Ja uważam, że rozdziały nie muszą, być podobnej długości, ale to tylko moja subiektywna opinia.
    A propos absurdów w twórczości Cassie to kojarzysz, jak kiedyś chyba Isabelle powiedziała, że jej rodzice dostają pieniądze od Clave? Albo, że Clave płaci dużo pieniędzy czarownikom ze Spiralnego Labiryntu? Zastanawia mnie skąd oni biorą tą całą kasę. Z tego co wiem, żeby mieć pieniądze trzeba je zarobić, albo ukraść, ewentualnie dostać. Czy ci Nocni Łowcy mają jakąś mennicę w Idrysie? Kilku dodatkowych stów w obiegu nikt nie zauważy, ale z tego co wiem to jeśli Clave płaci WSZYSTKIM aktywnym Nocnym Łowcom, to musi być gruby hajs. Rząd by to zauważył. No na krawat Castiela.
    Jak to możliwe, że Jace i reszta dream teamu, nie wiedziała nawet o takiej funkcji, jak Wysoki Czarownik? Przecież dzieciaki z Los Angeles doskonale zdawały sobie sprawę z tego kim był Malcolm. Aż brak mi słów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od czwartego tomu w ogóle następuje apogeum upadku i zatęsknimy za trzema pierwszymi tomami, tego się zdzierżyć nie da po prostu.
      Już gdzieś chyba tłumaczyłam - to może być po prostu kwestia indywidualna, ale rozdziały podobnej długości teoretycznie lepiej się przyswaja. Zwłaszcza że te najbardziej zbite, najbardziej cegłowate rozdziały Cassie naprawdę nie musiałyby być takie długie, to wynika z faktu, że autorka wrzuca kompletnie niepotrzebne sceny/dialogi albo powtarza się dziesiąty raz.
      Cóż, nie ukrywajmy, Clave to miejscowe Ministerstwo Magii, które MUSIAŁO płacić pracownikom, więc Cassie po prostu uznała, że Clave robi tak samo i tyle. A skąd kasa? A po co się zastanawiać? Po co logika, piszę fantasy! Skoro Lightwoodowie dostają pieniądze, a to oni prowadzą Instytut, to może kasa trafia do dyrektorów Instytutów i oni wydzielają ją wedle potrzeb (vide Clary i "damy Ci pieniądze na ubrania"?). Ale skąd w takim razie mają pieniądze Nocni Łowcy w Idrisie - a pieniądze mieć muszą, tam są S K L E P Y.
      Zapewne na tej samej zasadzie, na jakiej nie mają pojęcia, czym jest Hotel Dumort. Przysięgam, oni tylko pierdzieli w stołki i produkowali ostrza zanim Clary się pojawiła, a Pan Ośmiorniczka się im trafił czystym fartem.

      Usuń
  5. Zgadzam się z jedną z przedpisczyń, że wyjątkowo zabawne te dzisiejsze komentarze, czytało się jeszcze lepiej niż zazwyczaj :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, z czego to wynika, bo pisałam analizę głównie późną nocą, kiedy przypomniało mi się, że rozdział zanalizowany jakoś w 5%. Może po prostu przed snem jestem zabawniejsza. :D

      Usuń
  6. No dobra, Magnus czyścił Clary wspomnienia związane z Podziemnymi...ale co z resztą? Dwulatce łatwo zaaplikować taki zabieg - co jednak z nastolatką? Od którego momentu działa moc Magnusa? Wyobraźmy sobie, że Jocelyn mówi do czternastoletniej Clary "musimy coś załatwić na mieście". Co w takim układzie? Magnus czyści jej wspomnienia - dajmy na to - licząc od chwili przekroczenia drzwi jego domostwa? Clary nie spyta się matki zaraz po zabiegu: "Zaraz, skąd się tu wzięłyśmy i czy nie mówiłaś przypadkiem, że mamy coś załatwić? I czy taka sama sytuacja nie miała miejsca w styczniu? Dlaczego mam regularne dziury w pamięci?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dobre pytanie. Z książki wynika, że Clary po prostu nie pamięta, jak widywała Podziemnych (Co właściwie nie ma sensu w kontekście pewnego wątku... Ale o tym za parę rozdziałów), w tym np. Magnusa... Ale nie ma mowy o tym, aby te wspomnienia były choćby zastępowane fałszywymi. Nic, nada. Najwidoczniej Cassie znów "pożyczyła" sobie motyw z Rowling - tym razem Amnezjatorów - tylko zapomniała, że tam to był jednak trochę skomplikowany proces.

      Usuń
  7. Jedną z waszych pierwszych reakcji byłoby „szkoda, że nie transformował w coś bardziej estetycznego”?
    No,może nie aż tak...Ale jak oglądałam"Stargate" to się zastanawiałam,czy Goauldowie nie mogliby wyglądać jak chomiki...Takie miłe zwierzątka..
    Kot Magnusa fajny.
    Trzymała cały czas ten plecak przed sobą i go przytulała, więc jak mogło jej umknąć, że się otworzył?
    Byłam dziś u weta z chomikiem w transporterku i w plecaku.Nikt by tego plecaka nie dotknął bez mojej wiedzy,tyle Wam powiem,zwłaszcza ze po lecznicy kręcił się kot.
    Gdyby mnie ktoś na magicznej imprezie ostrzegał przed wypiciem drinka w dziwnym kolorze to bym się powstrzymała.
    Prawda?
    I zgadzam się z uwagami o kasowaniu pamięci.
    W ogóle fajnie się czytało.
    Przyjemnego wyjazdu!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednakoż jest chyba drobna różnica między gatunkiem z serialu a nagle zmienionym w zwierzę przyjacielem. :P
      Cóż, z tego wynika, że chyba się pospieszyłam z pochwałami zmiany stosunku Clary do Simona w szczurzej formie - jednak nadal go olewa, skoro jej to umknęło.
      Dziękuję! ^^

      Usuń
    2. Tak, ale poza Tok'Ra generalnie raczej nie próbujesz przytulić Goa'ulda. Nawet kiedy nie wychodzą na wierzch, pozostają wyjątkowo... "nieprzytulalni"?
      Nie przypominam sobie, czy ktokolwiek wziął je do rąk (robaki, nie nosicieli) w takim celu. :)

      Usuń
  8. Możliwe, że Magnus, oczywiście nie wątpię w jego umiejętności, kiedyś przy majstrowaniu w głowie Clary troszkę się zdekoncentrował i coś jej tam uszkodził. To mogłoby wiele wyjaśniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to wyjaśniałoby wiele powodów mojej nieustającej frustracji.

      Usuń
  9. Co do dwulatki i kota, to ja bym się z tobą jednak kłóciła. Mój pięcioletni kuzyn próbował tak robić, choć mu mówiłam, że nie wolno. Dopiero później się ogarnął. Poza tym, dzieci w tym wieku potrafią być naprawdę głośne. Mogło być po prostu tak, że kot postanowił oddalić się od źródła irytującego hałasu, Clary próbowała go złapać i chwyciła za to takie wystające z tyłu. Kot chciał uciec, ona chciała go do siebie przyciągnąć... I, ogólnie, nie czepiałabym się tego, że dwuletnia Clary była małą, wredną małpą. Może dlatego, że sama w jej wieku (i w sumie jeszcze przez ładnych kilka lat) byłam mniej więcej tak przyjaźnie nastawiona do świata, jak Korea Północna.
    Valentinomort nie musiał adoptować sierocińca. Po prostu zebrał swoje córki po blogaskach, a że co jedna to speszyl snołflejk, z przerobieniem ich na NŁ łatwo pójdzie. Co prawda połowa zmutuje w jednorożce, a co ósma w pralkę, ale to też dżezi.
    Co do Kręgu... Moim zdaniem to takie "w sumie to was totalnie popieramy, ale robicie rzeczy które nie podobają się opinii publicznej, więc ten, musimy dbać o reputację...". Mam teorię że to wszystko działo się za cichym przyzwoleniem NŁ, ale jednak, coby sobie reputacji nie zepsuć, musieli zrobić czystki. Coś jak Chruszczow, najpierw zwolennik i kumpel Stalina, potem tajny referat... A Związek Radziecki jak był, tak był.
    Przemiana w szczura brzmi spoko. Lubię szczury. Nieco gorzej, że mój kot prawdopodobnie też, ale w inny sposób. No, ale że jest to największa pierdoła wśród kotów, chyba nie mam się czym martwić. Dawajcie tego drinka! :D
    Dajesz, Simon! Odgryź te płowe paluchy!
    Jeśli chodzi o przyjęcie na cześć kota, ja na swojej osiemnastce miałam tort ze zdjęciem swojego. I czasami nawet pozwalam mu spać w moim futerale na gitarę, co jest największym zaszczytem jakiego można z mojej strony doświadczyć. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to też zależy od dziecka - serio, u mnie w domu pierwszy kot pojawił się, gdy siostra była w wieku podobnym do Clary i chyba w ogóle nie było sytuacji, żeby próbowała ciągnąć akurat za ogon. Generalnie nie przypominam sobie sytuacji, w których któraś z nas by za coś ciągnęła zwierzęta, bo nas zawsze bardzo uczulano, że one tego nie lubią/boli je to itp. Ale my miałyśmy w rodzinie weterynarza, więc może też dlatego nam taki punkt widzenia wpajano. A dwuletniej Clary drażniącej się z uwięzionym w płocie stworzeniem może bym się tak nie czepiała, gdyby nie wyrosła na egocentryczną sukę, przez to człowiek od początku doszukuje się w niej omenów zła. :P
      Przy tylu córkach kilka pralek to mus, więc komu żal tej co ósmej... xD
      W sumie z tym Kręgiem odnosiłam podobne wrażenie, choć nie miałam tak konkretnych skojarzeń historycznych. Ale jak spojrzeć to zdecydowanie pasuje.
      Oj tam, najwyżej się też schowasz pod szafkę. xD
      Ja mojemu czasem pozwalam na laptopie. Nie mówiąc już o układaniu się w łóżku tak, żeby to jemu było wygodnie. xDD

      Usuń
    2. Pozwolę się wtrącić ale tylko po to żeby przyznać rację - to wyłącznie zależy od dziecka. Mnie wybryk Clary jakoś specjalnie nie zszokował - jasne, że zbulwersował, bo nie znoszę szczerze jakiegokolwiek bestialstwa wobec zwierząt - ale pewnie dlatego że byłam świadkiem jak moje dwie sześcioletnie (sic!) kuzynki rzucały młodymi kotkami jak kulkami o ziemię i strasznie je to bawiło (chyba nie muszę mówić że piana mi z ust płynie nawet na samą myśl...)
      Więc naprawdę wydaje mi się że ciągnięcie za ogon, choć głupie i okrutne, to w wieku dwóch lat może się jednak zdarzyć - przynajmniej sporadycznie.

      Usuń
  10. Próbuję sobie rozrysować, jak Eklerka mogła nie zauważyć tego rozerwanego plecaka... I nie bardzo mi to wychodzi, szczególnie, że niby go tuliła.
    Pretensje do Izy można by jedynie mieć za upicie się. NŁ technicznie są na misji, więc picie raczej mocno niewskazane, w tym się totalnie zgadzam z autorką analizy. Simon głupi, a za własną głupotę trzeba płacić. Reakcja głównej bohaterki na zamianę przyjaciela w szczura miałaby sens, gdyby jakąkolwiek troskę przejawiała wcześniej. A Simona Clary olewa totalnie. Chciałoby się powiedzieć niestety. Z tego rozdziału najbardziej szkoda mi właśnie jego.
    Ten komentarz o Dramione zrobił mi dzień. Nienawidzę tego pairingu. Jest dla mnie nielogiczny, wkurzający i kompletnie niemożliwy. A fandomowy Draco Malfoy to zło wcielone. Nie lubię go zresztą ani w książce, ani w fandomie. Że też wszyscy uważają Tobą za tego złego.
    Jesteś w formie, analiza przesympatyczna i zabawna.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek.
    Silje

    OdpowiedzUsuń
  11. *Rona a nie Tobą. Nienawidzę autokorekty.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trochę chyba dzisiaj popłynęłam z komentarzem, ale rozdział jest miodnie analizable i tak rozkosznie głupi, że nie mogłam się powstrzymać. ^^"

    To ostatnie czyszczenie pamięci jakoś mi się czasowo rozjeżdża. Ile dokładnie trwa akcja tej emocjonującej powieści, liczysz może? Bo skoro termin wizyty był miesiąc temu, to czemu zaczęła widzieć nieistniejące koty Dorothei, płowych amantów i seksowne demony dopiero teraz? Wydaje mi się, że tydzień to wszystkie pieniądze, ale może się mylę albo była mowa o tym, że Clary łapała wróżki kątem oka już wcześniej.

    "Miałaś się o niego rozbić, że użyję psychologicznej terminologii" -> Ja przepraszam, ja się czepiam, ale etyka zawodowa mi nie pozwala inaczej - co to niby jest za psychologiczny termin?! Na ojca Freuda! Aż to zgooglałam, ale niestety - to dalej jest figura stylistyczna, li i jedynie.

    Magnus jest tak dobry, że serce mi się kraje na myśl, że został przywiązany do tego uniwersum z bestialsko zamordowanym sensem. Biedaczek musi się użerać z taką ilością Mary Sue, że jestem pełna podziwu, że pozostaje przy zdrowych zmysłach. Jest głosem rozsądku, głosem spoza fandomu, który mówi prawdę i próbuje wprowadzić nieco logiki do tego straszliwego miejsca, ale niestety wszechobecny maysuizm i dogmatyczne klapki na oczach obsady oraz fanów są nie do pokonania nawet przez #glitterpower. ;.;

    Budowanie postaci leży, kwiczy i błaga, żeby je dobić. Czy ktoś może uświadomić Cassie, że wyplucie historii życia bohatera oraz jego najskrytszych problemów i uczuć przy pierwszym wejściu na scenę NIE jest dobrym pomysłem? Że zabija napięcie i zainteresowanie? Że tak robią słodkie autoreczki z szóstej klasy, które w pierwszych zdaniach opka piszą "Mam na imię Dżesika mam długie czarne włosy i jestem szczupła. pyskuje nałczycielom, bo jestem od nich mondrzejsza. jestem bardzo wyjontkowa i nikt mnie nie rozumie a na pewno nie moi głópi starzy!!!11oneone1"?

    Podoba mi się wizja, że nasze słowo narodowe brzmi "jak trzask płomieni". <3

    Z tym (tą) phouką znowu fail - można rozbudować świat przedstawiony, wyjaśnić co to, poza tym że faerie - jakiś rodzaj, czym się wyróżnia, cokolwiek. Ale nie, lepiej sobie pożartować z szczypania w miejsce intymne, hihihi, cała 2a z gimnazjum rwie boki.

    Trochę rozumiem Clary z tym szczurem-szkoda-że-nie-chomikiem. Gdyby mojego przyjaciela zamienili w pająka, to bym się do niego nie zbliżyła nawet na pięć metrów. Wysłałabym ekipę ratunkową, zatrzęsła światem w posadach - ale nie ma opcji, żeby nawet spojrzeć. Może Clary panicznie boi się szczurów, tylko niefortunnie to ujęła (a właściwie nie ona, tylko Cassie nie umie wyrazić tego, o co jej chodzi)?

    "słodki, osobliwy zapach" Hmmm... Zgnilizna?

    Przepiękna analiza, cudowne gify, wzruszająca piosenka (tylko linku nie był widać :<). Przyszły tydzień będzie bardzo smutny. Miejmy nadzieję, że tylko dla nas - baw się dobrze i nie daj się zjeść!

    OdpowiedzUsuń
  13. zapomnialam skomentowac i teraz w sumie pamietam z lektury tylko tyle, ze wspomnienie bieli, the memory of white, lepiej chyba oddaje
    wyrazenie 'biala plama'. dobrze sie w takim wymiarze zgrywa z zamyslem fabularnym rozdzialu.
    nie chce zostawiac komentarza pozytywnego wobec dzieUa wiec: Jace, Jace, ty chuju. wszystko przez ciebie.

    OdpowiedzUsuń