poniedziałek, 29 października 2018

BONUS: Draco Dormiens, czyli początek, o którym lepiej byłoby zapomnieć

Kochani, będę szczera. Przedmiot dzisiejszego wpisu miał być pierwszym materiałem dodatkowym. I wpis ten powinien być wcześniej, ale ja naprawdę zapomniałam, jak trudno przedrzeć się przez zaledwie jedenaście rozdziałów (i jakieś 200 stron pdf-a, ale sztucznie napompowanego, przyznaję). Owszem, mierzenie się z „Miastem Kości” samo w sobie jest udręką, jednak z „Draco Dormiens” (bo o nim oczywiście mowa) mam problem natury osobistej.


Otóż nie tylko, podobnie jak wielu moich rówieśników, wychowałam się na książkach o Harrym Potterze. Uniwersum Rowling to poniekąd moja strefa komfortu; czułam się w obowiązku znać je na wylot, płodząc kolejne opowiadania osadzone w tym świecie oraz grając na pbf-ach z nim związanych. I to zapewne moje cierpienia człowieka, który potrafił spędzić dwie godziny, brnąc przez HP Lexicon w poszukiwaniu drobnej informacji, sprawiły, że przychodzę do was z odcinkiem dopiero dziś.


Przepraszam. Ja i mój wewnętrzny nerd.


Drugim problemem było dla mnie to, jak właściwie ugryźć „Draco Dormiens”. Początkowo rozważałam klasyczną formę analizy, jednakże przyjmuję, że nie wszyscy jednak Pottera czytali, a analiza fanfika z uniwersum, którego się nie zna lub zna słabo, nie jest jednak tym samym, co analiza słabej książki, której się nie czytało. Postawmy więc na znaną nam z poprzedniego wpisu formę elaboratu.


(Dzisiejszy elaborat sponsoruje najwspanialsza postać w potterowskim uniwersum oraz mój mąż z lat dzieciństwa, Ronald Billius Weasley).


Na początek szczegóły techniczne: jeśli ktoś osobiście chce się zapoznać z tekstem, zapraszam do tłumaczenia autorstwa Mirriel lub oryginału. Przyznam szczerze, że pomimo momentami nadmiernej swobody tłumaczenia, osobiście wolę sięgać po wersję Mirriel, ponieważ złapałam ją ze dwa razy na próbach przemycenia choć odrobiny brutalnie pogwałconego kanonu i realiów. No i mniej w tym stylu Cassie. Jednakoż odradzałabym zapoznawania się z przedmiotem analizy w ogóle. Chyba że bardzo się wam nudzi. Wtedy po góra trzech akapitach znajdziecie sobie inne zajęcie, czując przypływ produktywności. Czytająca mi przez ramię koleżanka nagle zaczęła odrabiać francuski.


Jeśli ktoś jest ciekaw, dzieło to, rozpoczynające przygodę Cassandry Clare z byciem obrzydliwą plagiatorką tworzeniem sobie sekty oddanych fanatyczek zdobywaniem sławy w oparciu o słabe romansidła z trójkątem, posiada okładkę. Wygląda ona tak:




I ja się naprawdę domyślam, że to miłe, gdy ktoś narysuje do twojego opka fanart, serio, mi było niewymownie ciepło na serduszku przy każdym kolażu/gifie powiązanym jedynie z postaciami, które wymyślałam, ale… no taka graficzka wygląda trochę jak okładka „Czarnej Walkirii” (której analizę zresztą bardzo polecam). I jeśli myślicie, że ta czarna róża jest tu tylko dla dopełnienia estetyki to nie. Rozczaruję was. Draco naprawdę wyczarowuje w tym fanfiku czarną różę.


Opko zostało opublikowane w roku 2000, a więc przed wydaniem trzech ostatnich tomów cyklu, dlatego też, co dosyć logiczne, ałtorka je pomija. Co mniej logiczne, historia zaczyna się pod koniec szóstego roku Pottera, więc wynika z tego, że słynny mem o Voldemorcie dbającym o edukację Pottera zaszedł aż za daleko i Voldi w ogóle się Harry’emu ostatnio nie napraszał, by jego odwieczny wróg mógł w spokoju zdać SUM-y i zaliczyć kurs teleportacji. Zapewne zajmowała go ewolucja w pewnego marvelowskiego antagonistę, ale do tego dojdziemy.


Jak wspominałam wiele razy, „Draco Dormiens” to w „Draco Trilogy” odpowiednik „Miasta Kości”. I choć podczas lektury znalazłam sporo podobieństw do późniejszych części „Darów Anioła”, w tym niemal żywcem przepisaną scenę pomiędzy oboma szanownymi tru loffami, opinię podtrzymuję. Osią umownej fabuły jest tu bowiem misja ratunkowa i wydarcie bohatera z rąk złola. A tak naprawdę to tylko wyścig dwóch odrzucających buców o serce ostatniej mimozy. Osobami dramatu są:
  • Harry Potter w wersji żywcem wyjętej z filmowego „Zakonu Feniksa”, tj. rozhisteryzowany, chamski buc;
  • Draco Malfoy na drodze pełnej ewolucji w Jacusia, toteż jest prawiczkiem (i wspominam o tym tylko dlatego, że sama autorka o tym wspomina, co ma go w konkretnej scenie upokorzyć);
  • Hermiona Granger po amputacji charakteru i części piszczeli, toteż jest odpowiednio niska, urocza, niezdecydowana i niesamodzielna. A, no i zaokrągliła się przez wakacje. I uważa swoją rodzinę za nudną przy arystokratycznych krewnych Draco.


I… to tyle. Serio. Na drugim planie mamy Syriusza, któremu brak Remusa najwyraźniej rzucił się na osobowość, Narcyzę-ofiarę przemocy domowej w seksownej czarnej sukni z rozcięciem z boku oraz Lucjusza-sadystę i erotomana, który bez wahania zaczyna się przystawiać do szesnastoletniej dziewczyny swojego syna. Gdzieś jeszcze dalej pomyka sobie przygłupi Ron, Fred i George zmuszeni do występu, aby podnieść rangę opka, puste i płytkie jak kałuża Cho Chang, Parvati Patil oraz Lavender Brown, a także kochanka Lucjusza, która z opisu na opis robi się coraz brzydsza. Poważnie, Eleftheria Papis zaczyna jako śmierciożerczyni o imponującym biuście, a kończy jako ogromny babsztyl z grubą twarzą.


A.


Jest jeszcze Red Skull.


Nie, nie żartuję. Pozwolę sobie przytoczyć opis z oryginału:


The bars of the cage vanished and Draco sat up. He suddenly felt naked, unprotected. The tall man came closer to him and peered down into his face. Then he reached up and drew his hood back.
Draco stifled a yell. A bald, hairless skull the color of blood-- yellow, slitted eyes with vertical cat pupils--- slits for nostrils---a lipless mouth.
"Lucius," said the horrible voice, which belonged, Draco now knew, to Lord Voldemort. "You have done very well here, very well indeed."

No nie wiem, ale ja po takim opisie widzę raczej to:

(Warto nadmienić, że w wersji rysunkowej, a przynajmniej animowanej, Red Skull ma często żółte oczy).

Niż to:

(<na melodię „Burn”> Voldemort is erasing himself from the narrative…)

O niemych rolach w stylu Neville’a, który psychicznie cofnął się do pierwszego semestru pierwszego roku czy Pansy Parkinson będącej kolejną dziewczyną wciśniętą w tekst tylko po to, by Hermiona wypadła lepiej, nawet nie wspomnę.

Okej, mamy więc listę postaci, która jest bardzo… bardzo… bardzo… bardzo… BARDZO w stylu Cassie. Ale o co właściwie chodzi w fabule, poza oczywistymi pierwszoplanowymi rozterkami sercowymi tej kałuży intelektualnej przebranej za Hermionę?

Otóż na zajęciach z szóstym rokiem Snape każe uczniom pić eliksir wielosokowy, po czym wnioskuję, że ma już naprawdę, ale to naprawdę dosyć swojej pracy. Ponieważ jednak niczego go nie nauczyło tyle lat w zamku, każe Harry’emu być w parze z Dracze i jego rolexem. Ku zaskoczeniu obu naszych bohaterów, po pół godziny nie wracają do prawdziwych postaci. Wywiązuje się bójka, Potter w ciele Srebrnego Buca uderza głową o podłogę i zostaje w skrzydle szpitalnym potraktowany, jakby w tym zamku petryfikacje i brak kości w kończynach nie były codziennością. Sytuacja jest tak poważna, że podczas kiedy Dracze napawa się życiem Wybrańca, pani Pomfrey postanawia, że nieprzytomnego Malfoya należy odesłać do domu!

Wiecie, w szkole, w której w ramach projektu integracji między państwami uczniów przykuwa się do dna jeziora.


To jest ten moment, w którym możemy rozpoznać złego autora: brak umiejętności znalezienia logicznego powodu, dla którego bohaterowie zmieniają scenerię.

Tak czy inaczej, Harry odkrywa dzięki temu, że życie Malfoya składa się z pojedynkowania z ojcem na miecze oraz otrzymywania od matki kap, na których własnoręcznie wyhaftowała coś na kształt „Arbeit macht frei”. Chciałabym żartować, ale nie. Ja jestem śmiertelnie poważna. Draco w tym czasie sabotuje szanse Pottera u Cho Chang, której w tym fanfiku nie sposób odróżnić od Isabelle przez 90% czasu antenowego, jaki Cassie poświęciła pannie Lightwood w pierwszym tomie.

Ach, ale jest jeszcze Hermiona. Która, gdy akurat obsesyjnie nie myśli o tym, jak kocha Harry’ego, piskliwie prosi, żeby powiedział coś Goyle’owi, bo ten zabrał Neville’owi ropuchę.


Cassie, to nie najlepiej, gdy więcej podobieństw w tej Hermionie do potworka, którego oficjalnie powołasz do życia za siedem lat, niż do rzeczywistej panny Granger. Co ciekawe, wielu fanów „Draco Trilogy” przyznaje bardzo otwarcie, że bierna, miotająca się między dwoma chłopakami Hermiona działa im na nerwy.

I szczerze? Przy tej Hermionie Clary zdaje się niemal znośna. WSZYSTKO, co robi Cassie!Hermiona to myślenie o miłości i całowaniu, najlepiej w najgorszym do tego momencie, ewentualnie użalanie nad sobą. Jest bezdennie głupia, co boli choćby dlatego, że siła tej postaci tkwiła w przekazie, że nie musisz być piękna, aby być wspaniała, że umysł jest dużo ważniejszy. Tymczasem ta Hermiona jest właściwie częściej określana jako ładna/piękna, a nie mądra. I myślę, że to najlepsze podsumowanie tego, czego Cassie oczekuje od heroiny.

Oczywiście gdyby chodziło jedynie o wydostanie Pottera z dworu Malfoyów, sprawa byłaby za prosta. Więc śmierciożercy porwali Syriusza, ale nie wiedząc, że mają Harry’ego pod nosem, wysłali mu sowę z wiadomością o tym, aby zwabić chłopaka na miejsce. Ogólnie to śmierciożercy są w tym fanfiku raczej Latającym Cyrkiem Lucjusza Malfoya, bo dostajemy cały monolog, ile razy próbowali zabić Pottera, i brzmi on raczej jak kwestia z parodii. Tam byłoby zabawne. Tutaj żenuje. Z tej bezkształtnej masy wyróżnia się jedynie dwóch: MacNair i Peter Pettigrew, którzy jako jedyni wśród tej zgrai, wliczając do niej też Walentynkolucjusza, COKOLWIEK robią. I epatują mocną aurą Panów W Czerwonych Pelerynkach.

Na marginesie, chciałabym tu nadmienić dwa szczegóły:
  • metaliczna ręka Petera, którą dostał od Voldka w IV tomie, działa jak hologram w „Gwiezdnych Wojnach” i to przez nią śmierciożercy kontaktują się z szefem…
  • …za to między sobą używają Mrocznego Znaku jak krótkofalówki. Czaszka nawet porusza szczękami.


I co? Czyżby Latający Cyrk Lucjusza Malfoya chciał po prostu zabić Harry’ego? Otóż nie! Ich planem jest założyć mu na rękę metalowe ustrojstwo, które jednocześnie będzie zabijać mugoli, mugolaki oraz samego Pottera, wysysając z niego siły życiowe. A o całej intrydze dowiadujemy się, bo…?


Bo Lucjusz chce zaimponować Hermionie, o której myśli, że jest dziewczyną Draco. Zanim dochodzi do łagodnej i totalnie PG-13, ale tradycyjnej w opku próby gwałtu.




Moim celem nie jest streścić tu całą fabułę, więc jeśli chodzi o sam ten fascynujący główny wątek, dodam jedynie, że Weasleyowie z latającym autem zjawiają się tu w roli deus ex machina, Draco prawie umiera, a w szkole Dumbledore zdradza naszym bohaterom dwie rzeczy:
  • Draco to potomek Salazara Slytherina, a Harry Godryka Gryffindora (w tym momencie NAPRAWDĘ uderzyły mnie flashbacki z Wietnamu onetu);
  • obaj chłopcy, jak również Voldemort są magidami, czyli super wypasionymi czarodziejami, dlatego też Voldek próbował zgładzić małego Pottera. Co trochę nie ma sensu, skoro magidów jest wystarczająco wielu, by organizować im obóz letni, ale cóż ja tam wiem;
  • BONUSOWO: czy wspomniałam, że Draco jest dużo potężniejszym magidem niż Harry?


Nikogo to jednak nie obchodzi, albowiem najważniejszym pytaniem jest to, KOGO WYBIERZE HERMIONA. Co zaskakujące, ostatecznie pada na Pottera. Malfoyowi nie pomogło wyczarowywanie czarnych róż (również bardzo podobne do sceny z rozdziału siedemnastego), wszyscy jesteśmy w szoku. Choć z drugiej strony nie bardzo, bo muszę przyznać, że właściwie zarówno Harry, jak i Dracze, zachowują się w tej części identycznie jak Jacuś i najbardziej simonowaty jest Ron. Tylko jest głupi i zły, bo nie lubi Malfoya, więc koniec końców czeka go ericowaty los.


Jak pewnie zauważyliście, fabuła nie jest identyczna, co w „Mieście Kości”, jednak podobieństw jest sporo. Szczerze mówiąc, najbardziej uderza to w scenach pocałunków, bo Cassie zdaje się mieć jeden opis, który po prostu za każdym razem modyfikuje w nieco inny sposób. No i w scenach skutków tychże pocałunków – moment, w którym Harry przyłapuje Hermionę na obściskiwaniu się z Draco w szafie, bardzo przypomina dramę z rozdziału siedemnastego. Następstwa również są do pewnego momentu bardzo podobne.


Gdybym miała wymieniać to, co łączy „Draco Dormiens” jedynie z „Miastem Kości”, nie powinnam wymieniać innych podobieństw, gdyż wiem, że nie wszyscy czytali wspaniałą twórczość Cassie i nie chcą spoilerów.


Pozwolę sobie więc na osobistą dygresję: ten fanfik jest obrzydliwy. Dwóch facetów miota między sobą główną bohaterką, kłócąc się o to, czyją jest własnością. Popęd to jedyne, co napędza właściwie wszystkich po kolei, jeśli nie są zepchnięci na margines. A to wszystko podlane żartami z transpłciowości, homoseksualistów i penisów.


I TO NAPISAŁA KOBIETA POD TRZYDZIESTKĘ.




Mogłabym jeszcze porozwodzić się nad tym, jak bardzo opeńko Cassie nie ma sensu jako coś, co osadzono w świecie Rowling, jednak myślę, że wszystko na ten temat powie wam jeden fakt:


Na następnych zajęciach uczniowie mieli warzyć własny eliksir wielosokowy i go spróbować.


Według książki eliksir wielosokowy warzy się miesiąc.




Nie mam właściwie nic więcej do dodania na temat „Draco Dormiens”, co aż samą mnie dziwi. Trudno jednak cokolwiek dodać do elaboratu o tak krótkim opku, może poza wyrażeniem podziwu, ile durnot można zmieścić w zaledwie jedenastu rozdziałach.


Na zakończenie mogę dodać jedynie:


Cassie?


(Gratuluję, że przynajmniej w zalinkowanym przeze mnie PDF-ie zostało podanych kilka przypisów. Pojawiły się przy publikacjach dopiero po aferze plagiatowej, aczkolwiek hej! Ponoć lepiej późno niż wcale, prawda?)


To byłoby więc na tyle. Aż zaczęłam tęsknić za zwykłą pisaniną Cassie i mam nadzieję, że wy również, bo już wkrótce najgorszy horror ze wszystkich: „Miasto Popiołów”.

Do zobaczenia!

34 komentarze:

  1. Chciałam to przeczytać. Ale najpierw przeczytałam Twój opis.
    Cóż moja psychika jest za delikatna na gwałt na kanonie Pottera, więc może wrócę do rzeczy bardziej produktywnych - na przykład do tworzenia modeli ekonometrycznych albo do przygotowywania konspektów na korepetycje z matmy.
    Albo nie - najpierw prywata - nienawidzę fanfikowego Malfoya i fanfikowego Rona. Z jednego robią super przystojnego boga Hogwartu z drugiego idiotę niezdolnego do wyjścia poza swoje (wąskie) horyzonty. Z tego powodu od lat czytuję fanfiki do Pottera jedynie okazjonalnie (kolejnymi powodami są Dramione *rzyg*,Snamione *rzyg* i zły Dumble do spółki z kociskiem przytulakiem Voldziem).
    Dziękuję za informacje, które oszczędziły mi czas i nerwy.
    Silje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dokładnie te same problemy z fanfikami do HP, co Ty, a niestety ta tendencja jest nadal mocna, szczególnie w anglojęzycznych pracach, już łatwiej znaleźć dobre polskie ff.

      Usuń
    2. Mnie naprawdę intryguje skąd wziął się motyw bosssskiego Malfoya - w książkach o jego megaprzystojności (boziu jakie słowotwórstwo tu uprawiam) ani słowa, a w połowie fików jest najpiękniejszym i najpopularniejszym uczniem Hogwartu.
      O przypomniało mi się jakie fiki do HP mnie irytują - pojenie Harry'ego i Hermiony napojami miłosnymi przez część Weasley family.
      Ogólnie tego typu tendencjom mówię nie.
      Silje

      Usuń
  2. O ja też zawsze wolałam Rona! <3 nie cierpię jak robią z niego idiotę, który tylko by się obżerał ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wgl to takie zabawne, że dzieciak z biednej rodziny tylko by żarł, he he, żarcik roku.

      Usuń
  3. Matko jedyna... Jak bardzo ałtorki boli research? Czy on je gryzie po rękach, sprawia, że dostają migreny, czy co? Bo ja już nie wiem...
    Jesus, sama piszę opko potterowe, ale chyba nawet moja pierwsza ksiega nie umywa się do tego tutaj Kejsikowego... Ludzie drodzy, dlaczego!? W kanonie też da sie tworzyć, ale jak już od niego się odchodzi to warto wymyślić jakieś SENSOWNE wytłumaczenie, na litość! Borze zielony, może ja powinnam się w takim razie przestac wstydzić swojej twórczości!
    W dodatku dla mnie często wiek wyrabia pisarza. Nawet na podstawie wlasnej pisaniny widzę, jak styl mi się zmieniał na przestrzeni lat, nie mówiąc już o wrażliwości na niektóre rzeczy a jak pomyślę, że TO napisała trzydziestolatka to robi mi się po prostu przykro.
    No nic. Dziekuje za przebrniecie przez to opko, musiało Cię to sporo kosztować. Nie mogę się doczekać Miasta Popiołów! ^^
    Sonia, której Google nie pozwala sie zalogować
    P. S. A moim potterowym mężem był Percy ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem w ogóle, jaki jest sens pisać ff do HP, jak kompletnie się zlewa realia, nie lepiej od razu przejść na swoje uniwersum?
      I to trzydziestolatka w grupie pisarzy-amatorów. No cóż. Chyba się tam głównie klepali po pleckach xDD
      PS. Percy'ego też zawsze bardzo lubiłam <3 Ale ja do wszystkich Weasleyów miałam słabość XD

      Usuń
  4. Czytałam "Draco Dormiens", jestem pewna, że czytałam, a jednak nie pamiętam z tego nic, kompletnie nic, nawet czytajac o czym ponoć było. Jedyne co wiem na pewno, to to, że absolutnie mi się nie podobało i kiedy zobaczyłam, jak długa jest reszta tej historii, poddałam się i wróciłam do dobrych potterowskich fanfików XD Już pomijając to, że to opko jest tak typowe (zły zazdrosny Ron, sexy Adonis Draco, zaokrąglona po wakacjach głupia Hermiona), to brzmi po prostu nudno, no i niezgodność z kanonem zawsze denerwuje ;_; Podziwiam tych, którym udało się zapoznać z całą trylogią, mnie wystarczy, że czytałam całe Dary Anioła XD
    (Miłość za Hamiltona, ale teraz będę sobie wyobrażać Voldka jako Elizę, załamanego, bo Harry go zdradził, dzięki XD)
    ~Alice ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie Draco Dormiens to taka esencja złych fanficzków, że to aż boli. XDD
      (No ale Harry go zdradził, tu Lucjusz jest jego nemezis! XD)

      Usuń
  5. Kurczę, nie jestem za tym, aby zjeżdżać z góry na dół fanfiki, bo na ogół piszą je młodzi ludzie, którzy dopiero oswajają się z piórem...

    Ale tutaj tak bardzo się nie da! Nie dość, że jego autorem jest dorosła kobieta, która powinna mieć nieco więcej dojrzałości, szczególnie tej życiowej, to jeszcze od tamtego czasu nie nauczyła się niemal niczego! I właśnie tu jest problem, bo ona wciąż pisze to samo, chamowatych buców oraz ich niezbyt rozgarnięte wybranki.

    Btw, jak ona miała trzymać się kanonu Harry'ego Pottera, skoro nie jest w stanie ogarnąć nawet własnego? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wiele fanfików piszą dorośli ludzie i w sumie łatwo to rozpoznać. I tak, Cassie zdecydowanie wciąż pisze to samo, OD DWUDZIESTU LAT.

      Wiesz, w HP ma do dyspozycji fanowskie vademeca wiedzy. Bo sama notatek nie robi. Researchu widać również xD

      Usuń
  6. "( Voldemort is erasing himself from the narrative…)" <- perełka <3
    Nie ukrywam, że taka recenzja mnie zachęciła i chyba skuszę się na przekonanie, tylko po to, by przekonać się jak bardzo Cassie jest własną metą, a że krótkie to... cóż, będzie zabawnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy wiemy, że paździerze czytujesz niemniej chętnie niż ja. <3

      Usuń
  7. "Tak czy inaczej, Harry odkrywa dzięki temu, że życie Malfoya składa się z pojedynkowania z ojcem na miecze" - ale...po diabła? Czy w tym uniwersum nie ma różdżek? Z jakiej racji Lucjusz, czarodziej czystej krwi, miałby kalać swe ręce bronią mugoli?

    "za to między sobą używają Mrocznego Znaku jak krótkofalówki. Czaszka nawet porusza szczękami" - a to akurat jest wręcz urocze w swej kuriozalności :D

    A swoją drogą - czy Magnus Bane też jest oparty na którejś postaci z Potterversum?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby Godryk Gryffindor miał miecz, ale a) uniwersum jest niespójne i b) jednakoż wynika z niego, że w średniowieczu czarodzieje byli mugolom bliżsi. Więc sensu brak. XD

      Właśnie Magnus jest raczej bliższy Gandalfowi z cassie'owego fanfika do LotR, nawet w sposobie mówienia xD

      Usuń
  8. Ale ale ja nie rozumiem, wolniej... Czyli że oni cały czas byli zamienieni ciałami czy udało im się to naprawić? Czy jednak Hermiona wybrała Pottera w ciele Draco, czy na odwrót czy... Nie ogarniam tej kuwety. I czy ten super czarodziej to potężniejszy był Draco czy ciało Draco, czy też mundurek nie miał tu żadnego znaczenia?

    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Voldemort to naprawił zaklęciem na poziomie ucznia Hogwartu, na które nikt nie wpadł XDD Wybrała Pottera w ciele Pottera xD Nie, mundurek nie ma znaczenia, to Draco przechytrzył eliksir swoją mega potężną magią XD

      Usuń
  9. Wiecie, co? Cała "intryga" tego opka, gdyby oczyścić je z dziwnych bohaterów, szczegółów fabuły angstowo-matrymonialnych i napisać od nowa w ujęciu trochę bardziej humorystycznym, miałaby nawet całkiem niezły potencjał.
    Co właściwie znaczy Draco Dormiens? Google Tłumacz twierdzi, że "Draco Śpi".
    Jak się nazywają kolejne części? "Draco Wykonuje Poranne Czynności" i "Draco Schodzi Na Śniadanie"?
    Jeszcze do filmu: o ironio, moim zdaniem to Aleca gra podręcznikowy mhroczny, napakowany męszczyzna a Jacusia delikatny, wręcz androgyniczny typ... we wklejonym fotosie ich pomyliłam, dopiero po obejrzeniu fragmentu o pocałunku zorientowałam się który jest który :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ,,Draco dormiens'' to fragment motta Hogwartu: ,,Draco dormiens nunquam titillandus'' (z łaciny ,,Nigdy nie drażnij śpiącego smoka'')

      Usuń
    2. Aha, to wiele wyjaśnia :)

      Usuń
    3. Co nie zmienia faktu, że w łacinie też jest odmiana przez przypadki. Więc raczej nie wyszedł jej,,śpiący smok'' (który rzecz jasna jest jakże sprytny i subtelny i inteligenty bo to także imię bohatera, ojej, geniusz) tylko rzeczywiście forma odmieniona jak w tłumaczeniu, które podałam wyżej... (w każdym razie tak mi się wydaje, łacinę miałam dawno, zapomniałam końcówek, byłoby miło, jakby ktoś potwierdził).

      Usuń
    4. "Draco Dormiens" to wyszło Cassie dosłownie "Draco Śpiącego", następne części nazywają się "Draco Sinister" i "Draco Veritas", wydaje mi się, że tu mogła trafić lepiej, jeśli brała ze słownika, bo słownik podaje w mianowniku xD

      Usuń
    5. Czyli dobrze mówiłam. Oj Cassie, Cassie, kolejny fail - nawet jak chcesz się popisać że znasz motto Hogwartu to i tak wychodzi jak zwykle.

      Usuń
  10. Czy masz jeszcze zamiar w ogóle wrócić do simczenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Simczeniem jest ten problem, że musiałam zrobić reinstalację i miasto mi znikło, ale bardzo chcę wrócić do serii, więc zamierzałam trochę hackami dojść do etapu sprzed reinstalacji i kontynuować xD

      Usuń
  11. Hah to zabawne, że kiedyś zaczęłam to nawet czytać, ale coś mi się nie widziało. Już na moje niskie tamtymi czasy standardy - bo jak odkryłam świat ff... cóż czytałam byle co - coś było nie tak.
    Taaak, Ron zawsze pozostanie w moim serduszku, a to, co z nim robią w niektórych ff...
    Jedyne, co mnie zaskoczyło, to tamtejsza Hermiona wybierajaca Harry'ego. Bo mimo kwestii bucowatosci u obu potencjalnych wybrankow... to Harry wciąż jest bardziej jak Simon, a Simon przecież jest bleh.
    Swoją drogą to... kto byłby w takim układzie pierwowzorem Aleca?
    A i tak nie na temat całkowicie - czy ta najnowsza seria Cassie wciąż "trzyma poziom"?

    OdpowiedzUsuń
  12. No cóż.Nic dziwnego.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję że blog wróci do życia, może akurat po sesji. Pani autorce życzę pozdawania wszystkiego i WENY! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem tak zdesperowana, że chyba sama jeszcze raz przeczytam "Miasto popiołów" w poszukiwaniu upragnionego lolcontentu i dowodów na to, że nie powinno się NIGDY wydawać jako książki swojego blogaskowego opka.
    Pozdrawiam i dobrze życzę autorce w nadchodzącej sesji! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Za niedługo rocznica...
    Zbierzmy się tutaj 29 października!
    eksterytorialnysyndrombobra

    OdpowiedzUsuń
  16. Meh, wchodzę tu średnio raz, dwa razy w miesiącu i wciąż czekam.

    Rosalio, wróć!

    OdpowiedzUsuń