poniedziałek, 29 maja 2017

12. Przyjęcie

Moi drodzy, nadszedł ten dzień. Dzień, w którym wkraczamy w część książki, gdzie coś zaczyna się dziać. Oczywiście mówimy o twórczości Cassandry Clare, toteż zapewne nie macie złudzeń, jaka będzie to akcja – więcej obietnic niż autentycznych działań – nie mogę jednak ukrywać, że od tego rozdziału Cassie sprawia wrażenie, jakby coś ją oświeciło i zauważyła, że jesteśmy dosłownie w połowie powieści, a nadal grzęźniemy we wprowadzeniu. Chwalmy więc Pana, Cthulu, Peruna oraz nagłe olśnienie autorki, albowiem może przedzieranie się przez „Miasto Kości” stanie się nieco prostsze. A poza tym dzisiejszy rozdział nie tylko wraca do standardowej dla Cassie objętości mniej niż dziesięciu stron (na tym etapie ani myślę na to narzekać, prędzej sławić), ale również dziś poznajemy mojego osobistego ulubieńca, skrzyżowanie armatki na brokat i konfetti z miejscowym deus ex machina. Panie i panowie, dzisiaj powitamy (wreszcie we własnej osobie) Magnusa Bane’a!

tumblr_inline_n8r6peiShQ1swt93q.gif

Kierując się wskazówkami umieszczonymi na zaproszeniu, dotarli do przemysłowej okolicy Brooklynu, gdzie wzdłuż ulic stały fabryki i magazyny.

Bardzo dziękuję crazydolphin za komentarze pod rozdziałem piątym, ponieważ jeszcze wyraźniej podkreślają one niekonsekwencję autorki, na którą zwróciłam uwagę tydzień temu: Nocni Łowcy w Nowym Jorku. Nie mający pojęcia, gdzie mieszka Wysoki Czarownik Brooklynu. Przypomnijmy, że praktycznie jedyni aktywni Nocni Łowcy w mieście, ponieważ rodzice Lightwoodów sporo podróżują w interesach,a  Hodge nie może wyściubić za próg Instytutu nawet czubka nosa. Odnoszę wrażenie, jakby Cassie dopiero później doszła do wniosku, że Magnusowi przydałoby się trochę hype’u i kilka dodatkowych leveli, bo nie jest wystarczający zajedwabisty, by Jacuś i Eklerka prosili go o pomoc.

Od metra szli na piechotę.

Jak rozumiem, wcześniej jechali taksówką. Nie potrafili podać dokładnego adresu czy wysadzono ich wcześniej, bo Płowy Buc musiał popisać się męskością i znów powrzeszczeć na kierowcę?

Prowadziła ich Isabelle za pomocą Sensora, który najwyraźniej miał wbudowane coś w rodzaju systemu nawigacyjnego.

Wcześniej sensor służył namierzaniu demonów, ale widać zwykły GPS jest za mało trÓ dla naszych milusińskich.

Simon, który uwielbiał gadżety, był nim zafascynowany. Clary celowo wlokła się za nimi, kiedy przecinali zapuszczony park o niestrzyżonej trawie, pożółkłej od letniego upału.

…dlaczego właściwie? Pytam poważnie. Clary opuszczała Instytut w nienajgorszym nastroju dzięki, oczywiście, Płowemu Bucowi i nagle przebudzonym mocom stylistki. Mam więc rozumieć, że panna Fray trzyma się z tyłu, bo… Simona fascynuje urządzenie, którego używa akurat Isabelle?

hte12.jpg

- Pospiesz się - syknął jej do ucha poirytowany Jace, który specjalnie zwolnił, żeby iść obok niej. - Nie chcę wciąż oglądać się za siebie i sprawdzać, czy nic ci się nie stało.

Właśnie uzupełniliście cotygodniowy deficyt bucery, podziękujcie Jacusiowi.

- Więc się nie oglądaj.
- Ostatnim razem, kiedy zostawiłem cię samą, napadł cię demon - przypomniał Jace.
A kiedy byłeś z nią, zaatakował was Wyklęty, nie wspominając o pewnym uroczym incydencie z runą. Obawiam się, że twoje towarzystwo niewiele pomaga, skoro życie Clary narażone zostaje tak czy tak.

- Z pewnością nie chciałabym zepsuć tak miłego nocnego spaceru swoją nagłą śmiercią.
- Jest cienka granica między sarkazmem a otwartą wrogością, a ty zdaje się, ją przekroczyłaś - stwierdził Jace.

I to mówisz Ty, Płowy Bucu? Ty?! Ty będziesz kogokolwiek pouczać w kwestii sarkazmu?

giphy.gif

Najpierw sam naucz się nim operować.

- O co chodzi?
Clary przygryzła wargę.
- Dziś rano grzebali mi w mózgu dziwni, odpychający faceci. Teraz idę na spotkanie z dziwnym, odpychającym gościem, który pierwszy grzebał w moim mózgu. A jeśli nie spodoba mi się to, co znajdzie?
- Dlaczego sądzisz, że ci się nie spodoba?

Ponieważ tak czy siak, wyjdzie na to, że matka ukrywała przed nią od groma informacji. Wiem, Jace, nie mieści ci się to w głowie, ale większość ludzi jednak nie przepada za życiem w kłamstwie.
+ Clary, nigdy nie obrażaj Magnusa Bane’a w mojej obecności. Amen.

Clary odgarnęła włosy ze spoconej skóry.

Ojej, a gdyby Jace ich nie rozpuścił, to może byłoby ci mniej gorąco… No ale Tru Loff wie lepiej, w czym Clary Sue do twarzy.

- Nienawidzę, kiedy odpowiadasz pytaniem na pytanie.
- Wcale nie. Uważasz, że to czarujące. Tak czy inaczej, nie wolałabyś znać prawdy?

Przepraszam, ale Jacuś kojarzy mi się w tym momencie z facetem, który nie rozumie, że „nie” znaczy „nie” i potrafi się do dziewczyny dobierać, kiedy ona sobie tego nie życzy, bo przecież na pewno się jej to podoba, tylko sobie z nim pogrywa!

- Nie. To znaczy, może. Nie wiem. - Westchnęła. - A ty?
- To jest ta ulica! - zawołała Isabelle, która wyprzedziła ich o ćwierć kwartału.
(…)
Poczuła, że Jace muska palcami jej ramię.
- Oczywiście. Zawsze.
Zerknęła na niego z ukosa, marszcząc brwi.
- Co?

Jedyne, co wycięłam w tym fragmencie to opis ulicy. Clary naprawdę ma tak krótką pamięć, że nie może sobie przypomnieć, o co zapytała Jace’a minutę wcześniej?
+ Och, chcesz znać prawdę Płowy Bucu? Obawiam się, że ta na twój temat mogłaby cię, niestety, nie zadowolić.

- Prawda. Oczywiście, że chciałbym ją...
- Jace! - Alec stał na chodniku niedaleko nich.
Clary zastanawiała się, dlaczego jego głos brzmi tak donośnie.

Prawdopodobnie dlatego, że zawołał. *ba dum tss* A tak na poważnie, może to tylko ja odnoszę takie wrażenie, ale na pustej ulicy w środku nocy wszystko zdaje się brzmieć głośniej. Pominę, że znajdujemy się na Brooklynie w okolicach północy, a niedaleko ma miejsce impreza, więc ciszy nie uświadczymy. Właściwie to dziwi mnie, że Clary nie słyszy żadnej głośnej muzyki ani niczego w tym stylu.

- Zdaje się, że dotarliśmy na miejsce. - Alec pokazywał coś, czego nie mogła dojrzeć, bo było zasłonięte przez duży samochód.
- Co tam masz?
Jace podszedł do Aleca. Clary usłyszała jego śmiech, a kiedy się do nich zbliżyła, zobaczyła, na co patrzą: kilka motocykli, smukłych i srebrnych, o niskim czarnym zawieszeniu. Naoliwione cylindry i rury wyglądały jak żyły. Było w tych pojazdach coś organicznego, jak w biomechanoidach z obrazów Gigera.
- Wampiry - powiedział Jace.

Czyli w Cassoversum wampiry jeżdżą na wypasionych motocyklach, a Nocni Łowcy tłuką się taksówkami i karocą Kopciuszka po ślubie z Kylo Renem? Cassie, chyba coś ci nie poszło, bo twoje ukochane pacynki właśnie wychodzą na bandę lamusów.

- Wyglądają, całkiem jak motocykle - stwierdził Simon, podchodząc do nich z Isabelle u boku. Dziewczyna zmarszczyła brwi na widok motorów.
- Bo to są motocykle, ale zmienione tak, że mogą jeździć na demonicznej energii - wyjaśniła. - Korzystają z nich wampiry, żeby w nocy szybko się przemieszczać. Nie jest to zgodne z Przymierzem, ale...
- Słyszałem, że niektóre mogą latać. - Alec mówił z takim entuzjazmem jak Simon o nowej grze wideo. - Albo stają się niewidzialne po pstryknięciu przełącznika. Albo działają pod wodą.

A wy w najlepszym razie pożyczacie pojazd, którym mogłaby udać się na bal sama Ebony Dark'ness Dementia Raven Way. Jeśli trafię kiedyś do Cassoversum, proszę, zmieńcie mnie w wampira. Jeszcze mogłabym okazać się Nefilim, a takiego wstydu bym nie przeżyła.
+ Skoro nie jest to zgodne z Przymierzem, dlaczego Nocni Łowcy z tym nie walczą? A może walczą, ale nowojorski Instytut jest tak nieporadny, że Podziemni mają gdzieś wszelkie zasady, skoro do egzekwowania ich została tu przydzielona trójka małolatów, z czego dwoje cierpi na nadwyżkę ego i przecenia własne możliwości? Biorąc pod uwagę, że nasi milusińscy nawet nie wiedzą, kim jest Magnus Bane, to całkiem prawdopodobna opcja.

Jace ogląda motory i chowa coś pod kurtkę, a Izzy pospiesza chłopaków:

- Pospieszmy się - ponagliła ich Isabelle. - Nie stroiłam się po to, żeby podziwiać, jak łazicie po rynsztoku i oglądacie motory.
- Są ładne i miło na nie popatrzeć - stwierdził Jace, wracając na chodnik. - Sama musisz przyznać.

Pragnę jedynie przypomnieć, że nie jesteście tu, aby zaspokajać swoje motoryzacyjne fetysze. Doczłapaliście pod wskazany adres w bardzo konkretnym celu. Jak mam w ogóle odczuwać, że w tej książce cokolwiek się dzieje, jakiekolwiek napięcie, śledztwo, skoro sami bohaterowie mają to gdzieś, ilekroć gdziekolwiek trafiają?!

Jace spojrzał na Clary.
- To ten budynek? - zapytał, wskazując na czerwony ceglany magazyn.

Ee… Cassie? O ile nie zostało to nadrobione za kulisami – a nie wspominasz czegoś podobnego choćby słowem – Jace NIE MA POJĘCIA, co dokładnie Eklerka widziała w Mieście Kości podczas swoich dramatycznych migawek. Wie jedynie, że jakoś dowiedziała się o powiązaniu Magnusa Bane’a z blokadą nałożoną na wspomnienia.

- Chyba tak - powiedziała niepewnie. - Wszystkie wyglądają tak samo.
- Jest tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć - oświadczyła Isabelle i zdecydowanym krokiem zaczęła
wchodzić po schodach.
Reszta podążyła za nią i stłoczyła się w ciasnym, cuchnącym przedsionku. Goła żarówka wisząca na sznurku oświetlała duże drzwi obite metalem i domofon z rzędem dzwonków od mieszkań. Tylko na jednym widniało nazwisko: Bane.

Cóż, jak wkrótce się przekonamy, obskurne klimaty zdecydowanie odbiegają od tego, co preferuje Wysoki Czarownik Brooklynu. Niestety Cassie, pisząc tę scenę, jeszcze nie miała w głowie pełnej charakterystyki Magnusa, jak sądzę.

W tym momencie drzwi się otworzyły i w progu stanął szczupły mężczyzna. Zmierzył ich zaciekawionym wzrokiem. Isabelle pierwsza odzyskała rezon i posłała mu promienny uśmiech.

vKkmedS.gif

- Magnus? Magnus Bane?
- To ja.

TAK!!! Moi mili, Magnus Bane oficjalnie i nieodwołalnie dołącza do obsady „Miasta Kości”, „Darów Anioła” oraz całego uniwersum Cassie w ogóle!

Mężczyzna stojący w drzwiach był wysoki i chudy jak tyczka, miał gęste czarne włosy skręcone w szpikulce tworzące koronę wokół głowy. Kształt przymrużonych oczu i złoty odcień opalonej skóry świadczyły o sporej domieszce azjatyckiej krwi. Ubrany w dżinsy i czarną, koszulę ozdobioną, dziesiątkami metalowych klamerek, miał usta pomalowane na granatowo, a oczy obwiedzione grafitowym brokatem, tak że wyglądał jak w masce szopa pracza.

Będę szczera: czytając ten opis po raz pierwszy w wieku lat dwunastu, miałam przed oczami Adama Lamberta. Jak się okazuje, nie byłam jedyna.

Przeczesał najeżone włosy upierścienioną, ręką, i w zadumie przyjrzał się przybyszom.
- Dzieci Nefilim - rzekł w końcu. - No, no. Nie pamiętam, żebym was zapraszał.
Isabelle wyjęła niebieską, kartkę i pomachała nią jak białą flagą.
- Mam zaproszenie, a to są moi przyjaciele. - Królewskim gestem wskazała resztę grupy.
Magnus wyjął jej papier z ręki i spojrzał na niego, krzywiąc usta.
- Musiałem być pijany - stwierdził z niesmakiem i szerzej otworzył drzwi. - Wchodźcie. Tylko nie próbujcie mordować moich gości.

Pierwszy powód, aby lubić Magnusa: traktuje Nocnych Łowców tak, jak na to zasługują. Po wywodach Hodge’a w ubiegłym tygodniu jestem pod wrażeniem, że ten wymierający gatunek nie został zmasakrowany przez Podziemnych już wieki temu, gdy było ich niewielu, a zaczęli się panoszyć.
+ Jakie znowu „dzieci Nefilim”? To znaczy, są nimi z technicznego punktu widzenia, bo każde z nich (poza Simonem) ma dwoje Nefilim za rodziców, ale… co to za tytuł? Cassie chyba się pomieszało z „dziećmi Lilith”, jak potem zacznie nazywać czarowników.
+ Mówiłam, że ubieranie się w czerń tak czarną, że aż czarną czyni z nich raczej dzieci Stirlitza niż Nefilim, skoro Magnusowi wystarczyło jedno spojrzenie, aby ich rozpoznać. To chyba niespecjalnie wskazane w sytuacji, kiedy chcą przeprowadzić śledztwo incognito. :D

Jace zmierzył go wzrokiem.
- Nawet, jeśli któryś z nich rozleje drinka na moje nowe buty?

Żarty na temat mordowania rozumnych istot nie są zabawne, Jacusiu. Szczególnie kiedy ktoś z twoich przodków rzeczywiście mógł mieć taki motyw.

- Nawet wtedy. - Błyskawicznym ruchem Bane wyrwał z jego ręki stelę i uniósł ją. - A to lepiej schowaj, Nocny Łowco.
Równie szybko wsunął narzędzie do kieszeni jego dżinsów, uśmiechnął się szeroko i ruszył w górę po schodach, zostawiając zdeprymowanego Jace'a, żeby przytrzymał drzwi pozostałym.


Elf-Buddy-I-Love-You.gif

Lepiej byłoby tę stelę skonfiskować, ale jakoś nigdy nie zostają nam przybliżone Porozumienia. Może to niezgodne z nimi.

- Chodźcie zanim ktoś pomyśli, że to moje przyjęcie - powiedział Jace, przywołując ich gestem.
Wszyscy zaśmiali się nerwowo i weszli do środka, przepychając się obok niego.

Chyba nie załapałam żartu. Albo to poczucie humoru Płowego Buca utrzymuje się na poziomie standardowym, tj. Holandii.

Tylko Isabelle zatrzymała się w progu i pokręciła głową.
- Postaraj się go nie wkurzyć, proszę, bo wtedy nam nie pomoże.

Wowowow. Widzę, że odsuczanie Isabelle trwa w najlepsze, skoro autorka pozwala jej mówić z sensem. Zwłaszcza gdy, patrząc obiektywnie, sprawa jej aż tak nie dotyczy, mieli wszak pozostawić śledztwo w rękach Clave.

Jace zrobił znudzoną minę.
- Wiem, co robię.

Ostatnim razem, kiedy tak mówiłeś, w wyjątkowo głupi sposób pozwoliłeś, aby zaatakował cię Wyklęty, dając mu się zaskoczyć.

Mieszkanie Magnusa znajdowało się na szczycie długich chwiejnych schodów. Clary szybko pożałowała, że dotknęła balustrady, żeby się przytrzymać. Poręcz lepiła się od czegoś zielonkawego i lśniącego.

Odwołuję się do mojej uwagi na temat obskurnych klimatów i Magnusa.

- Błe. - Simon aż się otrząsnął, ale zaoferował jej róg swojej koszulki, żeby wytarła sobie rękę.

Ja rozumiem, że dla Nocnych Łowców chusteczki nie są dostatecznie tru, aby je ze sobą nosić, ale nieco dziwi mnie ich brak w ekwipunku Simona. Najlepiej do kompletu z żelem antybakteryjnym, w końcu taki z niego prozaiczny lamus.

- Wszystko w porządku? Wydajesz się… nieobecna.
- Po prostu on wygląda tak znajomo. To znaczy, Magnus.
- Myślisz, że chodzi do St. Xaviera?
- Bardzo zabawne.
- Masz rację. Jest za stary na ucznia. Zdaje się, że w zeszłym roku uczył mnie chemii.
Clary się roześmiała. Natychmiast obok niej pojawiła się Isabelle.
- Ominęło mnie coś śmiesznego?
Simon miał dość przyzwoitości, żeby zrobić zakłopotana minę, ale nic nie powiedział.
- Niczego nie przegapiłaś - odburknęła Clary.

Szczerze mówiąc, nie przekonuje mnie to ani trochę, jakoby Isabelle była wredną, wściubiającą wszędzie nos zołzą. Skłaniam się raczej ku teorii, że przeszła jej pomroczność jasna zwana imperatywem narracyjnym i panna Lightwood wpadła na pomysł, aby pilnować Clary, skoro już wypaplała jej największy sekret swojego brata. Lepiej późno niż wcale. Eklerka również mogłaby na to wpaść, ale do tego trzeba widzieć coś więcej niż czubek swojego pięknego, piegowatego noska Clary Sue.

I została z tyłu. Pożyczone od Isabelle buty na grubej gumowej podeszwie zaczynały uwierać ją w stopy.

Dziwne, że przez całą tę włóczęgę między budynkami nic się naszej heroinie nie działo, ale Isabelle zrobiła coś nie tak i jej buty od razu są fe. Pszypadeg?

Nasi bohaterowie wdrapują się wreszcie na górę do ogromnego loftu Magnusa, gdzie bawią się najprzeróżniejsi Podziemni.

- Podoba ci się przyjęcie?
Odwróciła się i zobaczyła Magnusa opartego o jedną z kolumn. Jego oczy lśniły w półmroku. Clary rozejrzała się i stwierdziła, że Jace i reszta zniknęli, wchłonięci przez tłum. Próbowała się uśmiechnąć.

Bardzo rozsądnie było się ociągać, celowo zostając z tyłu, kiedy znajdujecie się na obcym terenie i nie wiecie, czy Valentine nie ma w Podziemiu szpiegów. Żeby nie czepiać się jedynie Clary – ze strony jej towarzyszy to również mało rozsądne, spuścić z oka osobę mogącą być kluczem do odnalezienia Kielicha Anioła.

- Z jakiej to okazji? - spytała.
- Urodzin mojego kota.

tenor.gif

Nie oceniajcie mnie, ja po prostu bardzo, bardzo kocham koty i rozumiem urządzanie imprezy na ich cześć.

Od wymyślenia dowcipnej odpowiedzi wybawiło Clary pojawienie się zaginionych towarzyszy.

Cthulu niech będą dzięki, bo staliby tam zapewne do sądnego dnia, a Magnus zasłużył na to, aby spędzić resztę życia w przyjemniejszy sposób.

Alec jak zwykle miał ponurą twarz, a Jace, z wieńcem z małych świecących kwiatów na szyi, wyglądał na zadowolonego z siebie.

Cóż, uwaga Eli TBG na temat Jace’a-plantatora napastującego niewolnice powoli staje się coraz bardziej adekwatna. Przynajmniej w moim odczuciu.

- Gdzie Simon i Isabelle? - zapytała Clary.
- Na parkiecie. - Jace machnął ręką.
Clary wypatrzyła ich na zatłoczonym kawałku podłogi. Simon robił to co zwykle zamiast tańczenia, to znaczy z nieszczęśliwą miną podskakiwał jak piłka. Isabelle zataczała wokół niego kręgi, wijąc się jak wąż i muskając palcami jego pierś. Patrzyła na niego w taki sposób, jakby planowała zaciągnąć go w ciemny kąt. Clary objęła się rękoma. Jeśli zaczną tańczyć jeszcze trochę bliżej siebie, nie będą musieli szukać ustronnego miejsca.

Bo kiedy Simon musi oglądać, jak Płowy Buc maca cię po twarzy, a ty zabiegasz o jego uwagę niczym wyjątkowo znerwicowana chihuahua, wszystko jest wręcz doskonale. Odnoszę zresztą wrażenie, że skoro Isabelle spodobał się Padawan Friendzone’a, nie jest on wcale tak żałosny, jak Clary nam go wiecznie przedstawia.

- Słuchaj, naprawdę musimy porozmawiać... - zwrócił się Jace do gospodarza.
- Magnusie Bane! - Grzmiący głos należał do niskiego mężczyzny, który wyglądał na trzydzieści parę lat. Miał gładko ogoloną głowę i kozią bródkę. Uniósł drżący palec i wycelował go w czarownika. - Ktoś właśnie wlał świeconą wodę do zbiornika mojego motocykla. Jest kompletnie zniszczony! Wszystkie przewody się stopiły.

No pewnie. Po co załatwić sprawę w cywilizowany sposób. Lepiej bez powodu zrobić głupi żart wampirom. Przysięgam, jeśli jest tu KTOKOLWIEK, kto KIEDYKOLWIEK uważał Jace’a za atrakcyjną partię, niech mi wyjaśni, co ja mam w tym bucu widzieć. Jak na razie przebija powoli Krzysia Szarego na ilość twarzy, choć wszystkie są równie odrażające.

- Chcę wiedzieć, kto to zrobił. - Mężczyzna obnażył długie, zaostrzone wilcze zęby.
Clary patrzyła na niego z fascynacja. Nie tak wyobrażała sobie wampirze kły. Te były cienkie i ostre jak igły.
- O ile pamiętam, zarzekałeś się, że nie będzie tu dzisiaj żadnych wilkołaków, Bane.

No… Dla mnie ten opis przypomina opis typowych kłów wampira. Czyżby Eklerka stanowiła jedną z niewielu osób, według których zgryz krwiopijcy wygląda tak:

how-to-make-vampire-teeth-nosferatu.jpg

?

- Nie zaprosiłem żadnego Dziecka Księżyca - oświadczył Magnus, oglądając swoje błyszczące paznokcie. - I to wyłącznie z powodu waszej głupiej waśni. Jeśli ktoś dopuścił się sabotażu na twoim motorze, nie był to mój gość i dlatego... - uśmiechnął się czarująco - ...nie biorę na siebie odpowiedzialności za to, co się stało.
Wampir z wściekłością dźgnął palcem w stronę Bane'a.
- Próbujesz mi wmówić, że...
Wskazujący palec Magnusa drgnął ledwo dostrzegalnie. Wampir zakrztusił się i chwycił za gardło. Nadal poruszał ustami, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.
- Już nie jesteś tutaj mile widziany - oznajmił spokojnie czarownik. - Wyjdź.
Rozpostarł palce dłoni. Wampir odwrócił się gwałtownie, jakby ktoś chwycił go za ramiona i okręcił. Pomaszerował przez tłum, kierując się do drzwi.

…właściwie na co komu Nocni Łowcy, skoro czarownicy wydają się o wiele skuteczniejsi? Potrafią walczyć, znają się na demonach, a przy tym, jak widzimy powyżej, zduszenie w zarodku afery wychodzi im znacznie lepiej niż Nefilim. Niestety, nie żartuję, większość Nocnych Łowców jest jeszcze mniej zaradna w podobnych sytuacjach niż Jace, ewentualnie podziela jego opinię, że wciry to odpowiedź na każde pytanie.

Jace zagwizdał cicho.
- To było imponujące.

– Nie wiedziałem, że można urządzić pokaz siły, jednocześnie nie będąc większym burakiem niż ustawa przewiduje?
– Czy to zmieni twoje życie? – zapytała z nadzieją analizatorka, wychylając się dyskretnie zza kulis.
– Nie.
– Aha ok.

- Wiem. Jaki jest problem z dziewczyną?

Jest self insertem autorki, w jej rudym łbie gnieżdżą się refleksje godne mizogina, jej pasja to slut shaming, traktuje najlepszego przyjaciela niczym śmiecia, ma maniery, przy których Shrek to doskonale dostosowana społecznie jednostka, a do tego pamięć gorszą od pierwotniaka… Ale pewnie chodzi ci o blokadę w głowie.

W tym momencie Alec wydał z siebie zdławiony dźwięk. Clary z pewnym opóźnieniem zorientowała się, że to śmiech.

Najwidoczniej pomyślał o tym samym, co ja.

Powinien częściej ćwiczyć, pomyślała.

Ty byś mogła poćwiczyć chodzenie bez much w nosie.

- To my wlaliśmy święconą wodę do zbiornika paliwa - wyznał.

Ech… Gwoli ścisłości – zrobił to Jace. A twoje wchodzenie mu w tyłek powinno mieć jakieś granice. Serio, ja rozumiem już, że nie obchodzą was wampiry (jesteście w końcu Nocnymi Łowcami, to do czegoś zobowiązuje), ale Jacuś zniszczył jedną z maszyn, które tak podziwiałeś. Nie przeszło ci przez myśl nic w stylu „co za marnotrawstwo”?

- Domyśliłem się - powiedział Magnus z rozbawieniem. - Małe i mściwe z was dranie, co? Wiecie, że ich motory jeżdżą na demonicznej energii. Wątpię, czy biedak będzie w stanie go naprawić.

Odnoszę wrażenie, że rozbawienie Magnusa to raczej politowanie. Nie wiem tylko, co najbardziej wzbudza w nim to uczucie.

- Mniej o jedną pijawkę na wymyślnej machinie - skwitował Jace. - Moje serce krwawi.

Biedny Jacuś. Ktoś tu jest zazdrosny, że kiedy on wozi się karetą Mionki Riddle (nie, nie przestanę, ten powóz za bardzo mnie śmieszy), Podziemni są cool.

- Słyszałem, że niektórzy potrafią na nich latać - wtrącił z ożywieniem Alec. Prawie się uśmiechał.

– Ten zniszczony też mógł tak potrafić, ale cieszę michę, bo dopadł mnie Imperatyw Narracyjny (Choć właściwie Płowy Buc ma zapędy megalomańskie do tego stopnia, że może zgodziłby się na mizianko z kumplem po tym, jak ten wypolerował mu wcześniej ego na błysk – dop. analizatorki).

- To tylko bajki opowiadane przez stare wiedźmy - rzucił lekceważąco Bane. Jego kocie oczy błyszczały. - I właśnie z powodu chcieliście zepsuć mi przyjęcie? Żeby zniszczyć parę motorów?
- Nie. - Jace przybrał rzeczowy ton. - Musimy z tobą porozmawiać. Najlepiej gdzieś na osobności.

Niesamowite, u Dorothei dłużej mu zajęło, nim sobie przypomniał. Najwidoczniej Jacuś zaczyna się uczyć, że czarownicy mogą mu utrzeć nosa ripostą.

Magnus uniósł brew.
Cholera, pomyślała Clary, kolejny.

Kolejny CO? Unoszący brew?

- Mam kłopoty z Clave?
- Nie - uspokoił go Jace.
- Prawdopodobnie nie - dorzucił Alec. - Au! - Spiorunował wzrokiem przyjaciela, który kopnął go w kostkę.

Też bym spiorunowała Jace’a wzrokiem, bo to on jest jedynym, który zachowuje się na tym przyjęciu nieodpowiednio. Jacusiu, wierz mi, że neutralne stwierdzenie Aleca chowa się przy niszczeniu mienia gości, których gospodarz zaprosił świadomie.

- Nie - powtórzył Jace - Możemy rozmawiać pod pieczęcią Przymierza. Jeśli nam pomożesz, wszystko, co powiesz, stanie się poufne.
- A jeśli nie pomogę?
Jace szeroko rozłożył ręce. Runy wytatuowane na jego dłoniach były czarne i wyraźne.
- Może nic. A może wizyta z Cichego Miasta.
- Niezły wybór mi oferujesz, mały Nocny Łowco. - Głos czarownika był słodki jak miód wylany na kawałki lodu.
- To nie jest żaden wybór - przyznał Jace.
- Właśnie to miałem na myśli.

Jace Wayland i dyplomacja, już wkrótce w kinach! W tym momencie Alec też powinien kopnąć Płowego Buca za nietakt. Najlepiej prosto w twarz.

W sypialni Magnusa panowała orgia kolorów: kanarkowo - żółta pościel i kapa na materacu rozłożonym na podłodze, jaskrawo niebieska toaletka zastawiona większą liczbą słoiczków z cieniami i podkładami niż u Isabelle. Tęczowe aksamitne zasłony na oknach sięgających od podłogi do sufitu, dywan z poskręcanej wełny.

Ale tym razem nie doczekamy się komentarzy Clary, albowiem Magnus nie jest Scary Sue, żeby go krytykować.

- Ładne mieszkanie - pochwalił Jace, odsuwając ciężką zasłonę. - Chyba się opłaca być Wysokim Czarownikiem Brooklynu?
- Opłaca - przyznał Magnus. - Ale kiepsko z pakietem socjalnym. Nie obejmuje opieki dentystycznej.

Ciekawe, czy ten Nocnych Łowców obejmuje. W końcu komuś muszą wreszcie puścić nerwy i wprawi pięść w ruch w obecności Jace’a. Prawda? PRAWDA?

Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie, krzyżując ręce na piersi. T - shirt podjechał w górę, odsłaniając pasek płaskiego, złotego brzucha bez pępka.

Ee… Tak właściwie dlaczego nie ma pępka? Czarownicy rozwijają się w brzuchu matki tak samo, jak zwykłe ludzkie płody, a matki często przez kilka pierwszych lat nie mają pojęcia, że urodziły dziecko demona, o ile nie ma na to boleśnie oczywistych sygnałów, jak np. niebieska skóra. Brak pępka uniemożliwiałby chyba kamuflaż, zwłaszcza w dawnych czasach, gdy ludzie byli przesądni. I czym właściwie karmi się płód czarownika w takim razie? Ach tak, głupia ja – MAGIOM.

- No, więc, co tam knujecie w swoich małych podstępnych łebkach?

Podświadomie mordowanie Podziemnych, bo to gorszy, niebezpieczny gatunek, ale za tę odpowiedź nie ma chyba maksimum punktów.

- Właściwie to nie oni, tylko ja chciałam z panem porozmawiać - odezwała się Clary, uprzedzając Jace'a.
Bane skierował na nią swoje nieludzkie oczy.
- Nie jesteś jedną z nich - stwierdził. - Nie należysz do Clave, ale widzisz Niewidzialny Świat.

Na logikę, żadne z obecnych w budynku Nocnych Łowców nie należy jeszcze do Clave. Clary po prostu nie ma run, ale zakładam, że o to chodziło.

- Moja matka była jedną z Clave - wyjaśniła Clary. Po raz pierwszy powiedziała to
głośno i z przekonaniem. - Ale trzymała to w tajemnicy. Nie wiem dlaczego.
- Zapytaj ją.
- Nie mogę. Ona... - Clary się zawahała - zniknęła.
- A twój ojciec?
- Umarł, zanim się urodziłam.
Magnus sapnął z irytacją.
- Jak powiedział kiedyś Oscar Wilde: „Stratę jednego z rodziców można uważać za nieszczęście. Utrata obojga wygląda na niedbalstwo”.
Clary usłyszała, że Jace wciąga powietrze przez zęby.

Bo tylko on może rzucać zupełnie nie na miejscu komentarze pod adresem Clary!

- Nie straciłam matki. Porwał ją Valentine.
- Nie znam żadnego Valentine'a - oświadczył Magnus, ale jego oczy rozbłysły jak migoczące płomienie świec. Kłamał.

To raczej oczywiste, skoro na pewno ma więcej niż piętnaście lat, a Walentynka odpowiada za największą masakrę, o jakiej słyszało Podziemie. Blef do rozszyfrowania natychmiast. Cassie, myślisz czasem, nim włożysz w usta postaci daną kwestię?


Właściwie po co ja pytam, wszyscy znamy odpowiedź.

- Przykro mi z powodu twojej tragicznej sytuacji, ale nie rozumiem, co to wszystko ma wspólnego ze mną. Gdybyś mogła mi powiedzieć...
- Ona nie może nic powiedzieć, bo nie pamięta - wtrącił Jace ostrym tonem.

Ponad wszelkie prawdopodobieństwo, Magnus chciał właśnie spytać, z czym Clary przychodzi, więc, Jace, zawrzyj twarzostan. Po pierwsze – nikt cię nie prosi o zabieranie głosu. Po drugie – nikt cię nie prosi o zabieranie głosu, bo Clary umie odezwać się sama. Niezbyt mądrze, ale umie.

- Ktoś wykasował jej wspomnienia. Poszliśmy do Cichego Miasta, żeby Bracia spróbowali wydobyć je z jej głowy. Dostaliśmy dwa słowa. Chyba się domyślasz, jakie.
Zapadła krótka cisza. W końcu Magnus wykrzywił kącik ust w gorzkim uśmiechu.
- Mój podpis. Kiedy go zostawiałem, wiedziałem, że to szaleństwo i głupota. Akt nieposkromionej pychy...

Niestety bycie najinteligentniejszą istotą w tym uniwersum nadal nie wyklucza podejmowania idiotycznych decyzji pod wpływem Imperatywu Narracyjnego.

- Podpisał pan mój umysł? - W głosie Clary brzmiało niedowierzanie.
Magnus błyskawicznym ruchem nakreślił w powietrzu jakieś litery. Kiedy opuścił rękę, wisiały przed ich oczami, jarzące się złotem, a jego pomalowane oczy i usta zalśniły w ich odbitym blasku. MAGNUS BANE.

tumblr_maq6dqB3cl1r7mw4vo1_500.gif

- Byłem taki dumny ze swojego dzieła - rzekł wolno, patrząc na Clary. - Taka czysta, taka doskonała. Miałaś wszystko zapominać w chwili, kiedy coś zobaczysz. Żaden obraz skrzata, wróżki czy długonogiego potwora nie mógł cię prześladować w twoim niewinnym śnie śmiertelniczki. Ona tego chciała.
- Kto tego chciał? - spytała Clary głosem piskliwym z napięcia.

Pani w trzecim rzędzie, ostatnie miejsce po lewej. Clary, KTO irytował się nawet, kiedy czytałaś mangi i wmawiał ci przy każdej okazji, że magia nie istnieje?

Magnus westchnął i pod jego oddechem ogniste litery rozsypały się w świetlisty popiół.

Jego też załamuje ten poziom niedomyślności.

I choć Clary dokładnie wiedziała, co Bane teraz powie, odczuła jego słowa jak cios w serce.
- Twoja matka.

Niech ktoś powtórzy jeszcze trzy razy, proszę, bo przez ostatnie jedenaście rozdziałów nie dotarło do mnie, że Jocelyn coś ukrywała dla dobra Clary.

Tym dramatycznym akcentem kończymy dzisiejszy rozdział. Za tydzień dowiemy się więcej o przeszłości Eklerki, a Cassie po raz kolejny upodli Simona (przy okazji krzywdząc również Isabelle).
Do zobaczenia!